Niech rok 2013 będzie rokiem walki z anomią

Anomia to taki termin, którego używał Emil Durkheim na określenie stanu społecznego, który polega na "niepewności w systemie aksjonormatywnym spowodowany najczęściej jego transformacją". W takim stanie członkowie społeczności nie wiedzą, jak należy działać, co jest zgodne z przyjętymi normami, a co z nimi sprzeczne. Nie wiedzą nawet, jakie te normy są. Normy te, to nie tylko normy powszechnie obowiązującego prawa, które stanowione są w jakimś procesie politycznym. Dziś spieramy się m.in. o prawo autorskie i jedni mówią "masz prawo dzielić się z innymi", a inni, że to "piractwo" i "złodziejstwo". Wydaje się, że już czas, by jakoś domknąć proces transformacji, którego początki są jakoś związane z pojawieniem się i upowszechnieniem internetu. Czas, by prawo jasno odpowiadało na pytanie "jak żyć?".

A ponieważ od czasu do czasu spotykam się z komentarzami w stylu "prawo tworzone w Polsce jest po to, by prawnicy mieli pracę" - odnotuję poniżej następujący swój pogląd:

Prawo jest tworzone w procesie politycznym, w którym rywalizują ze sobą różne grupy interesów (ekonomicznych, społecznych, politycznych, etc.). Prawnicy potem są wynajmowani, by reprezentować jednych wobec drugich. Mają prace, ponieważ proces polityczny ("ciągnięcie postawu czerwonego sukna" - jak u Sienkiewicza) nie zakłada np. tworzenia prawa opartego na dowodach. Prawo tworzone jest w realizacji doraźnych korzyści. Ale - podkreślam - nie prawnicy tworzą prawo. Prawnicy reprezentują swoich klientów i tymże prawnikom też zależy na tym, by prawo było jasne, klarowne, przejrzyste. A to dlatego, by dobry prawnik mógł liczyć na przewidywalny wyrok, gdy dojdzie do sporu, w którym kogoś reprezentuje. W przypadku złego, tj. niejasnego, dziurawego, niespójnego prawa nawet najlepszy prawnik nie ma pewności, że sąd jego interpretacje podzieli, a co za tym idzie taki prawnik nie może liczyć na skuteczność - ta skuteczność zaś jest funkcją zarabiania na usłudze. Nie prawnicy tworzą prawo. Żale proszę kierować do Sejmu i Senatu, gdzie siedzą osoby, które owo prawo uchwalają. Prawnicy reprezentują klientów, którzy się spierają między sobą. Prawo tworzone jest w Sejmie i Senacie, podpisywane jest przez Prezydenta, który czasem kieruje, a czasem nie kieruje złe prawo do Trybunału Konstytucyjnego.

Tych, którzy prawników z lubością wskazują, jako beneficjentów złego prawa, zachęcam do przemyślenia i odpowiedzi na pytanie: jak bardzo Państwo interesują się procesem legislacyjnym i np. konsultacjami publicznymi, w których sami moglibyście, gdybyście chcieli, zwracać uwagę na dostrzeżone dziury? Do tego nie trzeba być prawnikiem, skoro tak łatwo dostrzegać te dziury w późniejszych komentarzach na temat jego stosowania.

W wywiadzie, którego niedawno udzieliłem Arturowi Kurasińskiemu przeczytacie Państwo:

Dziś w Polsce nie ma też żadnego oficjalnego, jednolitego systemu informacji o prawie. Nawet takie podmioty jak Rzecznik Praw Obywatelskich mają problem w śledzeniu linii orzeczniczej sądów. Zdarzają się takie sytuacje, że posłowie ustawą uchylają przepisy, które już wcześniej zostały inną ustawą uchylone. W takiej sprawie zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że zaistnienie w systemie prawnym przepisów, które nie tylko nie zawierają żadnej treści normatywnej, lecz mogą budzić u adresatów wątpliwości co do znaczenia innych przepisów, jest niezgodne z postulatem jasności systemu prawa, a tym samym z zasadą poprawnej legislacji, wywodzonymi z art. 2 Konstytucji. Wspomniana wyżej Rzecznik Praw Obywatelskich w swoim sprawozdaniu przedstawianym tego roku przed Parlamentem sygnalizowała, że coraz częściej Sejm nowelizuje ustawy, które przyjmował całkiem niedawno i nawet takie, które jeszcze nie zdążyły nawet wejść w życie.

To wszystko pokazuje, że w sferze prawodawstwa w Polsce panuje swoisty chaos. Do tego strona społeczna coraz częściej domaga się „tworzenia prawa opartego na dowodach” (chodzi o postulat evidence based policy). Obywatele domagają się informacji publicznej i możliwości brania udziału w konsultacjach społecznych. Aby to wszystko mogło nastąpić należy – jak uważam – wykonać pewną pracę u podstaw.

Rok 2013 mógłby być rokiem walki z anomią. W styczniu pojawią się pierwsze ustawy, które zostaną poddane konsultacjom publicznym za pomocą stworzonego w Ministerstwie Gospodarki pilotażu Konsultacji on-line. W Fundacji ePaństwo uruchomiliśmy kolejne narzędzia serwisu Sejmometr.pl. Można już wyszukiwać pełnotekstowo, a nawet tworzyć powiadomienia. Można już teraz sobie sprawdzić, co "streem danych publicznych" wie o "pewności prawa" przeszukując ponownie wykorzystywane przez Fundację dokumenty sejmowe, rządowe i inne, jak np. wyroki sądów (zachęcam do ustawiania powiadomień).

O działaniach Fundacji można też przeczytać w przywołanym wyżej wywiadzie m.in.:

Zabiegamy o stworzenie standardów technicznych obiegu dokumentów, zabiegamy o dostępność dokumentów, staramy się tworzyć narzędzia, dzięki którym zainteresowani obywatele będą mogli skutecznie i wygodnie monitorować proces legislacyjny i orzecznictwo w tych obszarach, które ich rzeczywiście interesują. Te narzędzia oczywiście będą mogły być wykorzystywane również przez dziennikarzy, organizacje pozarządowe czy lobbystów, a także samych polityków i urzędników. Ale chodzi o stworzenie równego boiska do gry.

I na temat przygotowywanego właśnie w Sejmometrze mechanizmu "kolekcji":

Teraz zaczynamy pracę nad „kolekcjami”. Chodzi o to, by każdy obywatel mógł sobie stworzyć własny zbiór dokumentów, np. dodać do kolekcji projekt ustawy. Potem system będzie powiadamiał go o kolejnych dokumentach związanych z tymi, które dodano do kolekcji. Na przykład mając w kolekcji ustawę o VAT system powiadomi o tym, że właśnie wpłynął projekt jej nowelizacji, albo że odbyło się pierwsze czytanie, albo że Komisja sejmowa będzie nad takim projektem pracować.

Jest szansa również na to, by system podpowiedział, że zapadło orzeczenie na podstawie dodanej do kolekcji ustawy. Szczegóły takich kolekcji wyjdą „w praniu”, ale to jest zarys tego, nad czym myślimy. Liczę na to, że Fundacja ePaństwo będzie partnerem wszystkich organizacji pozarządowych w Polsce. Każda taka organizacja będzie mogła prowadzić własne kolekcje. Kolekcje będą mogły być publiczne lub prywatne. Będzie można nimi współadministrować.

To zaś pozwoli na współpracę między różnymi organizacjami, które działają w danej dziedzinie. Wyobraźmy sobie na przykład kolekcję poświęconą prawu autorskiemu. Ktoś mając konto w serwisie i mając uprawnienia do zarządzania daną kolekcją, będzie mógł obserwować proces legislacyjny i ze „streemu publicznych dokumentów” dodawać kolejne materiały do kolekcji. To zaś pomoże zainteresowanym na bardziej rzetelne branie udziału w konsultacjach publicznych.

Będziemy mogli przygotować kolekcje w takich dziedzinach, jak np. pakiet ustaw wymaganych na taką lub inną aplikację (wówczas system będzie automatycznie sygnalizował nowelizacje i inne dokumenty związane z ustawami w kolekcji). Takie narzędzie pozwoli też na promowanie aktywnych w danej dziedzinie jednostek. Społeczność będzie mogła oceniać, czy warto korzystać z kolekcji zarządzanej przez tego czy innego. To nie musza być organizacje pozarządowe.

To mogą być redakcje prasowe, które w ten sposób będą mogły wzbogacać swoje serwisy o aktualne materiały na temat procesu legislacyjnego i – szerzej – działania państwa. Prowadzę serwis na temat prawnych aspektów społeczeństwa informacyjnego. Zamiast żmudnie przyglądać wszystkie projekty ustaw by wyszukać w nim treści istotnych ze względu na moje zainteresowania – będę mógł wspierać się Sejmometrem. Owszem, będę przeglądał tam projekty ustaw, ale mogę to robić we współpracy z innymi osobami.

Generowany przez kolekcję stream informacji będę mógł przeglądać w telefonie, będę mógł włączyć go do prowadzonego przeze mnie serwisu, będę mógł łatwiej analizować działanie państwa, komentować je. Zwiększy się dostępność informacji, wygodniej też będzie śledzić aktywność państwa w takich dziedzinach, które istotnie leżą w sferze zainteresowania takiego lub innego podmiotu. Myślimy też w Fundacji o tym, by stworzyć narzędzia do promowania aktywnych podmiotów monitorujących państwo.

Na przykład zaznaczyć w Sejmometrze, że gospodarzem danej kolekcji jest ten lub inny. Ktoś, kto aktywnie bierze udział w monitorowaniu państwa w sposób niemal automatyczny stanie się ekspertem, naturalnym partnerem w dyskusji o przyszłości danej dziedziny prawa. Społeczność może taką pozycję weryfikować. Ale jeśli ktoś będzie szukał ekspertów w danej dziedzinie – łatwiej ich znajdzie.

Będziemy też chcieli z czasem wprowadzić możliwość komentowania fragmentów dokumentów publicznych. To oczywiście może być ryzykowne, bo sam wiesz, jaki potrafi być poziomom komentarzy w Internecie. Ale jeśli to dobrze zorganizujemy – społeczność zyska narzędzie „wczesnego ostrzegania” oraz narzędzie wspomagające analizę sytuacji w Państwie. Mając informacje Naród będzie mógł łatwiej realizować władzę zwierzchnią w Rzeczypospolitej Polskiej.

Proponuję, by rok 2013 był rokiem walki z anomią.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

właśnie przeczytalem to

Jarek Żeliński's picture

http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,130330,13122054,Wszyscy_sa_odwroceni.html

i mi ręce opadły do podłogi... i co z czymś takim?

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)

Trochę pewnie nie na temat,

Trochę pewnie nie na temat, ale też czytałem i też mi ręce opadły.
Teoretycznie sprawa powinna być prosta, po wyjaśnieniu komornik powinien sam z siebie oddać całą sumę. Jeśli nie to kobieta powinna wysłać mu przedsądowe wezwanie do zwrotu tych pieniędzy z odsetkami ustawowymi. W przypadku braku zwrotu pieniędzy sprawa powinna trafić do prokuratury pod tytułem przywłaszczenie lub kradzież (trudno to tak od ręki zakwalifikować). Dalej sąd, wyrok, obowiązek naprawienia szkody. Przy czym na drodze postępowania cywilnego ta kobieta powinna dochodzić tylko ewentualnego odszkodowania za straty moralne.

A tu mamy umorzenie, umorzenie, umorzenie ...

Ale to chyba zaskoczenie nie jest? W przypadku AmberGold było umorzenie, odwołanie, umorzenie, odwołanie, przeciąganie sprawy ...

To taka uroda naszego systemu prawnego, prokuratorzy nie ponoszą praktycznie przecież żadnych konsekwencji, po co mają sobie psuć układy z kolegami komornikami? Tak samo zresztą sędziowie. No i tak to się toczy.

Aby coś się poprawiło, to chyba prokurator i sędzia do spółki powinni być ścigani za niedopełnienie obowiązków, a komornik za kradzież / przewłaszczenie. Tylko jak tego dokonać? U nas najlepiej nie chorować na coś poważniejszego niż grypa i nie chodzić do sądu z czymś poważniejszym niż prosta sprawa rozwodowa.

Ciąg dalszy nastąpił

Sprawa stała się medialna i ma ciąg dalszy jak widać:

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13293723,Decyzja_Gowina__MS_zwroci_pieniadze_kobiecie__ktorej.html

Teraz nagle wszystko stało się proste i łatwe, minister sam z własnej kieszeni (nie dosłownie oczywiście) oddaje zagrabione pieniądze, komornik jest zawieszony i ścigany. Mi brakuje jednak dwóch rzeczy. To się tak powinno dziać przed upublicznieniem sprawy, bo jest cicho to jest problem, jest afera to nagle jest rozwiązanie. Druga sprawa - dla mnie ława oskarżonych jest chyba za krótka. Moim zdaniem jest podejrzenie, że nie tylko komornik, ale też prokurator i sędzia powinni ponieść konsekwencje swoich działań (zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych?).

Panie Jacku....

Karty pojazdu - opłacane na podstawie Rozporządzenia sprzecznego z Konstytucją i prawem UE... "jedyne 500 PLN", ale przemnożone przez ilość zainteresowanych daje pokaźną sumkę. I co się okazuje ? We wspaniałym kraju nad Wisłą każdy poszkodowany (który musiał zapłacić, żeby dostać tablice) może próbować odzyskać te pieniądze, ale...jedne starostwa oddają, inne nie, jedne Sądy przyznają rację poszkodowanym, inne argumentują, że poszkodowani mają rację, ale mamy trudne czasy i skoro starostwa pieniądze wydały, to jest już po sprawie. Pisał dokładnie w tej sprawie też Sąd Najwyższy. I co ? I nic. Widziałem nawet uzasadnienie w którym napisano mniej więcej coś takiego (piszę z pamięci odtwarzając główny sens) - wyrok jest taki jaki jest, bo Sąd zna i interpretuje najlepiej prawo. Próbowałem zainteresować różne podmioty i osoby (w tym również Pana Waglowskiego)...i obecnie już chyba to nikogo nie interesuje...

Ile takich sytuacji jest non-stop ?

Ot chociażby działania ITD, które podobnież nie powinno przetwarzać danych osobowych... To nie 28 000, ale trochę więcej...

Inny kaliber

Ta sprawa to chyba trochę inny kaliber. Co innego jest dobrowolnie (choć może niesłusznie) zapłacić za coś co powinno być za darmo, a co innego zostać okradzionym i to w świetle prawa. W pierwszym przypadku faktycznie powinna być to sprawa cywilna, ewentualnie sprawa o przekroczenie uprawnień. Ale osoba rejestrująca samochód biedna zazwyczaj nie jest, może bez problemów dochodzić swoich praw na drodze sadowej. Ostatnio pozwy zbiorowe stały się w tym temacie modne.
Tu mowa jest o tym, jak ciężko chora kobieta została pozbawiona swoich życiowych oszczędności. Nie miała możliwości się bronić (korespondencja szła przecież do właściwej osoby). Nie była nawet niczemu winna. Komornik działał tak naprawdę nielegalnie (miał zgodę na egzekucję u innej osoby!). Do tego ta chora i okradziona kobieta nie doczekała się pomocy od strony instytucji do tego przeznaczonych. Prokurator umorzył sprawę, choć to on z przyczyn społecznych powinien być najbardziej aktywny. Do tego interpretacja sądu jest dziwaczna - kobieta okradziona w świetle prawa przez urzędnika państwowego ma dochodzić odzyskania swoich niesłusznie zagarniętych pieniędzy na drodze cywilnej. Przy czym ten sam sąd od razu przecież wie, że ma na to mizerne szanse. Takie procesy trwają latami, na koniec nawet przy pomyślnym wyroku nie będzie pewnie z kogo windykować pieniędzy. No i chora kobieta może też nie dożyć tego wyroku, o czym urzędnicy chyba doskonale wiedzą. W tym miejscu warto dodać, że to padło na ta kobietę, ale komornik mógł tak okraść każdego z nas! No może prawie każdego, bo niektórzy nie mają oszczędności.
Ale też niepokojąca jest ostatnio skala tego typu spraw. Proponuje popatrzeć na to:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13167434,_Zglaszalem_szkode_na_policji__Nastepnego_dnia_dzwoni.html#Cuk
Policja - instytucja stworzona do ochrony naszych praw, utrzymywana z naszych podatków nie chce przyjmować zgłoszeń o przestępstwach i wykroczeniach (popsuje im to statystyki?), a osoby zgłaszające są do tego straszone i prześladowane przez stróżów prawa. Po co nam taka policja? Po co nam taki wymiar sprawiedliwości, skoro nie ma z niego żadnej korzyści? Bez policji, sadów i prokuratur podobno czekała by nas anarchia, ale czy z tak działającymi instytucjami jak obecnie czeka nas coś innego?

...ręce odpadają dopiero w

...ręce odpadają dopiero w wielu innych przypadkach. Przykład: karty pojazdów, za które państwo polskie nie powinno pobierać opłat 500 PLN (niezgodne z przepisami unijnymi). 500 PLN * ilość zainteresowanych = zdecydowanie większa suma. I co się teraz dzieje ? Obywatele w jednych starostwach dostają zwrot, w innych nie, jedne Sądy przyznają im racje, inne nie (ciekawe są uzasadnienia wyroków)... Czyli mamy kwotę z kart, do tego koszty procesów, obciążenie Sądów...

1. W Sejmometrze bardzo

1. W Sejmometrze bardzo dotkliwy jest brak powiązań pomiędzy dokumentami np. między uchwałą Senatu o wniesieniu projektu ustawy do Sejmu a odpowiednim drukiem sejmowym. Mam więc nadzieję, że zapowiedziane w podlinkowanym wywiadzie zmiany rychło nastąpią. Możliwość prześledzenia procesu legislacyjnego "od Adama i Ewy" to rzeczywiście byłaby bomba.
2. W Sejmometrze najbardziej mnie denerwuje brak odnośników do stron www administracji publicznej, z których pochodzą przetworzone dane. Cóż stoi na przeszkodzie żeby tu: http://sejmometr.pl/legislacja_projekty_ustaw/1163 wstawić linka do http://bit.ly/XjBNpD ?
3. Ze względu na zakres danych, to wydaje się że nazwa serwisu jest już nieadekwatna. Czy przewidujecie jej zmianę? Np. "Państwomierz"?

Źródła

VaGla's picture

Linki do źródeł pojawiły się już wcześniej w przypadku orzeczeń sądów powszechnych (przykładowo jedno z takich orzeczeń - tu z prawej strony pod metryką orzeczenia). Bardzo o to zabiegam w trakcie tworzenia serwisu, by źródła się pojawiły wszędzie - to zwiększy wiarygodność tego, co tu sobie dłubiemy. Poza tym zamierzam być jednym z głównych użytkowników tego serwisu, zatem staram się zabiegać u kolegów z Labu o to, by on był w pierwszej kolejności wygodny dla mnie (a jeszcze trochę brakuje :). W tym przypadku wygoda oznacza również prostą możliwość dotarcia do źródła oficjalnego. Co do odnośników do innych dokumentów - stan jest taki, że "ciągniemy" dane i one nie są ustrukturalizowane. Strukturalizacja ich będzie wymagała masy roboty (oczywiście byłoby super, gdyby taką strukturę przewidziano w danych źródłowych - wówczas łatwiej byłoby tasować dane). Co do nazwy - po dyskusjach w Fundacji ustaliliśmy, że nazwa Sejmometr pozostanie, chociaż zakres danych się zwiększył. Po prostu nadajemy teraz nowe znaczenie słowu Sejmometr. W sumie nawet orzeczeniami lub raportami NIK można mierzyć aktywności Sejmu. Natomiast generalnie jest wiele jeszcze do zrobienia, dlatego robimy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Żale do parlamentu ;-)

"Żale proszę kierować do Sejmu i Senatu, gdzie siedzą osoby, które owo prawo uchwalają."

Piotr, czy Ty nie przesadzasz? Poczytaj sobie protokoły posiedzeń komisji sejmowych. Wynika z nich jasno, że prawo w Polsce uchwala administracja - głównie wiceministrowie na stanowiskach podsekretarzy stanu i dyrektorów departamentów. Posłowie i senatorowie są kompletnie bezradni wobec ich zabiegów.

Oczywiście chętnie wybrałbym Cie na posła, bo rozumiesz większość administracyjnych kruczków i niuansów, których parlamentarzyści nie rozumieją. Ale oczywiście utonąłbyś w bylejakości, prędzej czy później.

A tak przy okazji: czy lista subskrybentów została już zgłoszona do GIODO? ;-)))

Ta anomia obejmuje nie tylko

Ta anomia obejmuje nie tylko prawa wlasnosci do utworow
ale znacznie wiecej: Polska to zielona wyspa czy katastrofa ekonomiczna? co to znaczy byc Polakiem? zostac czy wyjechac?
warto zachowywac nakazy moralne czy nie warto? czy byla katastrofa czy zamach? czy warto zyc we wspolnocie czy byc skrajnym egoista?

Itd. itp. obecna niemoc jest spowodowana brakiem wyraznych
odpowiedzi na powyzsze tematy.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>