W sieci sieci TOK FM +20 pkt. do lansu

Piotr Waglowski w studio TOK FMZostałem zaproszony do audycji "W sieci sieci", emitowanej na antenie TOK FM, a którą to audycję prowadzi p. Cezary Łasiczka. Do radia przyniosłem ze sobą kamerę i nagrałem naszą rozmowę. Poniżej umieszczam nagrania. Zastanawiam się przy okazji, czy kiedyś ktoś uprzejmie zasugeruje, że jednak nie powinienem nagrywać tego, co sam mówię, bo przecież nie trudno sobie wyobrazić, że zachodzi tu pewnego rodzaju "konkurencja medialna" (radio też chce mieć niepowtarzalny materiał)... W tym konkretnym przypadku (z uprzejmości) przed wyjęciem kamery zapytałem czy mogę rejestrować.

W jednym z komentarzy zapisałem obserwację dotyczącą popularności dwóch notatek, które pojawiły się w tym serwisie. Po sześciu godzinach od ich opublikowania tekst Laptopy rozdaje - ten hoax wciąż działa... odwiedzono 2914 razy, zaś materiał GIODO: imię, nazwisko, zdjęcie, szkoła, klasa i rocznik - łącznie - nie są danymi osobowymi... tylko 520 razy. Wspominam o tym, gdyż we wklejonym poniżej nagraniu, zarejestrowanym w czasie audycji, nawiązuję do tej obserwacji. Po 18 godzinach różnica jest jeszcze większa. Notatka o rzekomym rozdawaniu laptopów odwiedzona była 11318 razy, zaś bardzo ważna (w moim odczuciu) notatka, na temat niedawnej decyzji Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, odwiedzona była w tym czasie jedynie 931 razy. Po 24 godzinach zaś oglądalność tych notatek kształtuje się na poziomie: hoax laptopowy - 17001, decyzja GIODO - 1174 odwiedzin.

Analiza logów podpowiada, że mechanizm nadzwyczajnej popularności tekstu o laptopach jest następujący: z racji wielkiej aktywności fali "łańcuszka", bardzo wiele osób go otrzymało. Znaczna część z tych osób - co krzepiące - sprawdziła w internecie informacje zawarte w treści listu (chociaż mniej krzepiące jest to, że nie wiedzieli na pierwszy rzut oka, iż jest to tzw. hoax). To jednak część osób, które odwiedziły notatkę (głównie - co należy podkreślić - z Google, z wyników wyszukiwania, w których hasłem wyszukiwawczym był fragment zacytowanego w tekście listu). Być może część z tych osób uznała, że należy wyjaśnić ludziom, od których otrzymali łańcuszek, że przesyłając taką wiadomość dalej - tak naprawdę dały się zmanipulować. Prawdopodobnie narzędziem do tego wyjaśnienia jest przesłanie linku do opublikowanego w tym serwisie materiału: część odwiedzających trafia tu klikając w link ze swojej poczty elektronicznej (co widać po odesłaniach z rozlicznych webmaili). Powyższy mechanizm sugeruje, że publikacja informacji na temat zagrożeń, materiałów na temat potencjalnych manipulacji i innego rodzaju "kłopotów" może być dla kogoś bardzo "opłacalna" (gdyby przełożyć popularność serwisu na liczne odsłon stron, na których można np. "powiesić" reklamę). Ale takich serwisów popularyzatorskich czy "edukacyjnych" w Sieci nie ma zbyt wielu. Problem polega na tym, że prowadzenie "doniosłego społecznie", poradnikowego serwisu jest związane z dużą odpowiedzialnością za to, co się w tym serwisie publikuje. Być może jednak gdzieś, kiedyś, ktoś z jakiegoś "grantu" przygotuje i będzie prowadził (może już prowadzi) witrynę, która w czytelny i odpowiedzialny sposób będzie publikowała odpowiedzi na ważne społecznie pytania, dotyczące praktyki, wątpliwości, zagrożeń związanych z codziennym korzystaniem z internetu. Wyobrażam sobie jednak, a opieram to wyobrażenie na obserwacjach, że bardzo łatwo skompromitować taką ideę, przygotowując - owszem, za pieniądze publiczne lub pochodzące z jakiegoś grantu - serwis płytki, nieaktualizowany, albo taki, którego celem będzie nie pomoc, a - bo tak wynika z umowy zawartej z "mecenasem" - "opublikowanie nie mniej niż 5 komentarzy w tygodniu, w okresie finansowania, tj. w okresie 1 (słownie: jednego) roku"...

A teraz już odrobina lansu, czyli materiał zarejestrowany w czasie rozmowy w TOK FM. Dla porządku wyjaśnię, że z materiału usunąłem dwa fragmenty. W pierwszym z usuniętych fragmentów zaplątałem się, cytując (niedokładnie zresztą) nie ten przepis, który powinienem (posiadanie komponentów, czy komputera może być uznane za niezgodne z prawem na podstawie art. 1181 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, nie zaś na podstawie art. 269b kodeksu karnego, który również jest interesujący - fragment ten usunąłem by nie wprowadzać w błąd kogoś, kto nie trafiły na stosowne wyjaśnienie; zresztą w czasie rozmowy wspomniałem, że mówię nieprecyzyjnie i trzeba weryfikować brzmienie przepisów - w rozmowie "na żywo" czasem człowiek coś nieprecyzyjnie powie); w drugim fragmencie, który pozwoliłem sobie pominąć w montażu, ze stołu spadły słuchawki.


Clip został opublikowany w serwisie Vimeo, pod tytułem VaGla w sieci sieci TOK FM. Na jego wysłuchanie (obejrzenie) należy poświęcić 46 minut. Zachęcam również do odwiedzenia strony internetowej samej audycji, tj. W sieci sieci oraz strony prowadzącego, tj. Cezarego Łasiczki. Audycje przygotowuje Paweł Ziętara. Obu panów serdecznie pozdrawiam.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

a tantiemy opłacone?

Tak z ciekawości pytam - w nawiązaniu do jednego z poprzednich artykułów, w którym pisałeś, że OZZ-ty (ZAIKS itp.) chcą pobierać tantiemy od autorów stron z multimediami

Nie opłaciłem tantiem

VaGla's picture

Rozumiem, że pytanie zadane w tytule powyższego komentarza było skierowane do mnie. Odpowiadam więc - nie opłaciłem tantiem za to, że wklejam w serwisie linki do multimediów opublikowanych w innych serwisach, w szczególności nie opłaciłem tantiem za to, że wklejam linki do własnych klipów (a także za to, że korzystam z własnych klipów w ten sposób, że rozpowszechniam te klipy w serwisach pozwalających na publikowanie materiałów video w taki sposób, że każdy potencjalnie ma do nich dostęp w miejscu i czasie przez siebie wybranym). Ale chętnie otrzymam wynagrodzenie, które w moim imieniu (w powyższym przypadku występuję zarówno jako autor, jako artysta wykonawca, ale również jako producent wideogramu) organizacje zbiorowego zarządzania gromadzą, a które pochodzą od producentów i importerów urządzeń reprograficznych i czystych nośników.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

To czemu Pan tego nie robi?

Tak się zastanawiałem: a próbował Pan ciągnąć dalej sprawę Kopipolu?

Przejrzałem to, co jest na ich stronie i z żadnego punktu ich regulaminu mi nie wynika, aby można było odmówić opłaty ze względu na ryzyku "atomizacji wypłacanych kwot". Może warto byłoby się zastanowić nad skarżeniem tego (jak jest przewidziana jakaś droga administracyjna, np. odwołanie do ministra kultury) albo powództwem o zapłatę?

Warto się zastanowić? Zatem zachęcam do dyskusji

VaGla's picture

Jeśli chodzi o "sprawę KOPIPOL-u", to po otrzymaniu odpowiedzi podjąłem dalsze działania, w szczególności wysłałem list do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (por. Dla ciekawych dalszych losów historii listu do KOPIPOLu). To było rok temu, w międzyczasie nastąpiła zmiana "przy sterze", a myślenie o dalszych krokach zepchnęła na dalszy plan proza życia. Odpowiedzi na list nie otrzymałem. Dziś zastanawiam się, czy - wiedząc, że ministerstwo nie skorzysta z prawa nadzoru nad organizacjami zbiorowego zarządzania w sytuacjach takich jak ta, wiedząc jednocześnie, że trwają prace nad nowelizacją zasad prowadzenia zbiorowego zarządzania, ale również widząc kolejne decyzje UOKiK - czy właśnie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie powinienem się zgłosić. UOKiK wydając decyzje (por. ostatnio UOKiK: ZAiKS i Stowarzyszenie Filmowców Polskich naruszyły prawo) wskazał i nazwał "krajowy rynek zbiorowego zarządzania prawami autorskimi do utworów audiowizualnych". Taki rynek musi też istnieć w przypadku zbiorowego zarządzania prawami autorskimi do innych utworów (w szczególności np. multimedialnych). Skoro zatem wniosek do UOKiK mogła złożyć Izba Wydawców Prasy, to chyba nie byłbym uznany za pieniacza, jeśli zainteresowałbym problemem łamania prawa (stawiam taką tezę) przez organizacje zbiorowego zarządzania, które zasłaniając się "nadmierną atomizacją" nie realizują obowiązków na rzecz twórców, które nakłada na nie ustawa oraz, które konkretyzowane jest w stosownym rozporządzeniu. Dziś mogę z czystym sumieniem mówić publicznie, że organizacje zbiorowego zarządzania nie reprezentują twórców. To wygodna sytuacja (z punktu widzenia retoryki publicznego dyskursu), może to prowokować do pochylenia się nad aksjologią systemu i - mam takie wrażenie - tak się dzieje. Poza wszystkim nie jestem jednak "rewolucjonistą" (por. Miejmy to już za sobą).

Osoby, które chciałyby mnie przekonywać, bym poszedł do sądu powszechnego w tej sprawie, proszę o dobre przemyślenie tego, co w wyniku takich działań może wyniknąć (zresztą - dotyczy to również działań przed regulatorem, czy przed ministrem sprawującym nadzór). Ja w swoich działaniach nie kieruję się tym, by "dokopać organizacjom zbiorowego zarządzania". Uzyskując odpowiedź od KOPIPOLu i nieuzyskując odpowiedzi na list kierowany do ministra właściwego - wykazałem jedynie, że są środowiska, które różnicują twórców (było o tym w kilku tekstach, ostatnio w Potrzebne są dobre "prowadnice" i interpretacje właściwości "obiektów", bo przyjdzie gość z siekierą i Kampania społeczna na rzecz certyfikacji Twórców), a także nadzór ministerialny nad OZZ jest fikcją. Są osoby, które uważają mnie za "bojownika o zniesienie monopoli autorskich". Proszę zwrócić uwagę, że z tych historii i wartości, które leżą u podstaw argumentacji w poszczególnych stanowiskach wynika coś innego. Wynika mianowicie, że w kwestii praw autorskich jestem często bardziej radykalny niż znane z publicznych wystąpień przeciwko piractwu organizacje zbiorowego zarządzania. One uważają za twórców wąską grupę 300, 400 podmiotów, ja za twórców uważam 40 milionów Polaków i kilka miliardów ludzi (por. Na świecie są miliardy twórców oraz CCTV i OPC - na świecie są miliardy artystów wykonawców). Na tym polega różnica. Aktualnie istniejące zasady nie są adekwatne do wartości leżących u podstaw systemu ochrony prawa autorskiego, w których utworem jest każdy przejaw działalności twórczej, byle ustalony. Paradoksalnie - podjęcie przeze mnie działań mających na celu wymuszenie (czy to sądowo czy administracyjnie) respektowania praw twórców może zaostrzyć sytuacje w rozwijającym się "społeczeństwie informacyjnym". Konsekwencji nie znamy, nie zostały w pełni rozpoznane. A - jak wspomniałem - celem moim nie jest dokopanie OZZ. Nie uważam się za pieniacza, nie uważam się również za zadymiarza czy chuligana (chociaż w wielu urzędach reaguje się już alergicznie na pytania podpisane moim nazwiskiem - z czego oczywiście zdaję sobie sprawę).

Proszę zatem przemyśleć to, co napisałem wyżej i zachęcam do dyskusji nad ewentualnymi konsekwencjami ciągnięcia tej sprawy dalej (w różnych formach działania). Być może mógłbym "wyjąć gorące kasztany z ogniska" rękami urzędników z UOKiK. Na razie wiemy, że problematyka praw autorskich jest już w sferze zainteresowania tego urzędu (inną dycyzją wydaną przez UOKiK jest ta, która dotyczyła zespołu Brtahanki i nią również można się posiłkować, zwłaszcza, że została pozytywnie zweryfikowana przez sąd; por. Po trzech latach od decyzji - "Brathanki" prawomocne i Kara dla ZAiKS za zwlekanie ze zmianą zakwestionowanej praktyki ograniczającej konkurencję). Pojawienie się decyzji w tego typu sprawie (mówię o zakwestionowaniu praktyki OZZ, polegającej na różnicowaniu twórców wbrew ustawie, również dostrzeżenie internetu jako demokratycznego sposobu publikacji, w którym omija się pośredników, a ściślej - w którym funkcjonują inni pośrednicy niż na tradycyjnym rynku wydawniczym) byłoby przełomem. Ale jakie byłyby dalsze tego konsekwencje?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Czy uważasz, że nie

Czy uważasz, że nie robienie nic w takich i podobynch sprawach jest gorsze niż próba wyegzekwowania działania zgodnego z prawem?
Załóżmy, że konsewencje będą poważne, nawet rozpad stowarzyszenia. Nie lepiej mieć nadzieję, że po takim rozpadzie powstanie coś co będzie działać lepiej, albo chociaż zgodnie z prawem?
Jestem jeszcze młody, dopiero studiuję prawo, ale nie rozumiem postawy otoczenia, które nic nie chce robić, bo może od tego coś się zepsuć...

Konsekwencje

Czasem nie robienie nic jest lepsze, bowiem działanie może doprowadzić do konsekwencji zdecydowanie niekorzystnych. Przykładowo - walka z Kopipolem teoretycznie mogłaby uświadomić decydentom, że taka działalność, jaką prowadzi to stowarzyszenie, jest bez sensu. Ale rozwiązania, które zostaną wprowadzone nie będą polegały na tym, że Kopipol będzie musiał wypłacać każdemu twórcy określone, minimalne pieniądze, tylko, że pieniądze zupełnie zgodnie z prawem będą wypłacane tylko wybranym.

Dura lex

percy's picture

Zupełnie nie dociera do mnie taka argumentacja. Wolę prawo, które wyznacza, nawet wąską, grupę uprawnionych. W każdym razie od sytuacji, gdzie prawo mówi "Wszystkim po równo" (nawet jeśli kojarzy się z leninowskim "Grab zagrabione"), a rzeczywistość jest taka jaką widzimy.

Przestrzegane prawo, nawet definiujące bardzo karkołomnie specyficzną grupę obdarowanych, może być przedmiotem dyskusji.
Tutaj, do samego zorientowania się, o co chodzi, potrzebne są "prowokacje" Piotra. Z tego miejsca daleka droga do dyskusji.

Punkty lansu i łańcuszki

Widzę, że blipowe (chociaż blip tylko ten "pomysł" przyjął na własnym podwórku) punkty lansu Ci się spodobały. ;)
Co się zaś tyczy zarabiania na publikowaniu łańcuszków to takie praktyki w sieci istnieją od dawna, wystarczy chwilą pogooglać by trafić na "bazy" łańcuszków zawierające również reklamy. Choć trzeba przyznać, że tego typu strony najczęściej mają niewiele wspólnego z materiałami mającymi na celu przestrzeganie przed podobną praktyką (ale spotkałem stronę mającą na celu piętnowanie łańcuszków "uzbrojoną" w treści reklamowe)) to mimo wszystko jednak mechanizm generowania ruchu na takich stronach jest taki sam.

Ja bym jednak nie

LukasS's picture

Ja bym jednak nie demonizował tej różnicy wejść na notki o GIODO i łańcuszek, ważne, że ludzie szukają informacji (czy to w znajomych serwisach, czy to poprzez wyszukiwarki). Z doświadczenia mogę powiedzieć, że (o ile się już z tym nie spotkałeś) w momencie kiedy jakiś duży portal w Polsce opublikuje news'a obleganego przez użytkowników, w którym to będzie występowała konkretna nazwa (własna), a Twój serwis będzie miał materiał na ten temat, zobaczysz jak ruch Ci na tej notce wzrośnie. To są dobre momenty na znalezienie nowych użytkowników (zatrzymując ich dzięki rss'om czy newsletterowi).

Co do opublikowanego materiału, jestem bardzo zadowolony. Nie wiem jak z wiedzą słuchaczy, jednak przekazałeś swoją wiedzę w sposób lekki (na pewno lżejszy niż często w notkach) i widziałbym sens w tworzeniu w tej formie zbiorczych filmów, obejmujących ostatnich kilka (ważnych dla Ciebie) spraw. Miałeś przecież swoje domowe studio :).

No to teraz telewizja :)

To teraz przyszedl czas na wystepy w TVN24 :)
GRatulacje :)

Nie bylo zle, a nawet bylo dobrze.

Było już i TVN24 i CNBC Biznes, i TVP i Polsaty :)...

VaGla's picture

Ale jestem pewny, że żadna telewizja nie zgodziłaby się, by osoba zaproszona do studia sama wyjęła nagle własną kamerę i zaczęła rejestrować prowadzony z jej udziałem program. To bardzo smaczna wizja :)

Screeny z programu w CNBC Biznes m.in. w "serwisie głównym" (czyli w www.vagla.pl): W serwisie nt. prawnych aspektów społeczeństwa informacyjnego jest już 8000 tekstów
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

A propos "śmierci cywilnej"

kocio's picture

Link na bieżąco, a propos wspominanej w audycji kwestii śmierci cywilnej i innych konsekwencji wypływających z roli Google w Internecie:

http://gielda.onet.pl/0,1824021,wiadomosci.html

W skrócie chodzi o to, że Google News wypuścił starego niusa na temat stanu firmy ("Zawartość Google News jest generowana całkowicie automatycznie") i w efekcie giełdowe notowania uszczupliły wartość United Airlines o ponad miliard USD.

Rola

VaGla's picture

Ciekawe jest to, że podany przez Ciebie link prowadzi do krótkiej notatki, w której Onet powołuje się na Rzeczpospolitą. Sama Rzeczpospolita powołuje się na inne źródła - ale żadne z wymienionych nigdzie nie linkuje... Ja zaś proponuję swój tekst o liniach lotniczych i Google News: Rzetelność automatów i prasy (na przykładzie linii lotniczych i dziennikarskiej relacji o łańcuszku), a sam tekst o "śmierci cywilnej" też jest dostępny: Śmierć cywilna w społeczeństwie informacyjnym (na przykładzie usług Google)

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Tia... =}

kocio's picture

Potem już to znalazłem, ale przed dodaniem komentarza nawet nie zauważyłem, że jest już kolejna porcja niusów - w tym ten o liniach lotniczych.

Muszę się nauczyć, żeby tym serwisie _zawsze_ zaczynać od sprawdzenia czy już coś nowego nie spłynęło. =}

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>