Archiwum - Dec 13, 2009

Etyka dziennikarska cierpi, gdy w grę wchodzi ambicja bycia pierwszym

Niektórzy pamiętają tekst Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych w projekcie Ministerstwa Finansów, który opublikowałem w tym serwisie 16 listopada. Oczywiście mógłbym napisać, że poinformowałem o tym projekcie jako pierwszy, ale to nie byłaby prawda, gdyż powołałem się w tej notatce na ogłoszony przez MinFin w swoim Biuletynie Informacji Publicznej tekst projektu ustawy z 13 listopada. MinFin jest źródłem swojego projektu, ja go chwilę później omówiłem, potem poszła fala po Sieci, mój tekst trafił do serwisu Wykop, itp. Na ten pociąg spóźnił się serwis TVN24.pl, który - gdy redaktorzy zorientowali się po trzech tygodniach od rozpoczęcia internetowej debaty, napisał swój własny tekst. Dziś w TVN24 czytam na temat pierwszego ministerialnego projektu: "O dokumencie jako pierwszy poinformował portal tvn24.pl". Prosiłbym o odrobinę przyzwoitości.

Hiszpańska Komisja ds Własności Intelektualnej niczym francuski urząd HADOPI

Do grupy rządów, które postanowiły wprowadzić w prawodawstwie krajowym przepisy pozwalające na odcinanie internautów od Sieci w przypadku naruszeń prawa autorskiego, dołączyła Hiszpania. Tamtejszy rząd przesłał do ichniejszego parlamentu projekt ustawy pn. Ley de Economia Sostenible (tj. ustawy o wspieraniu zrównoważonego rozwoju gospodarczego). W projekcie tym znajdują się przepisy ingerujące w dotychczas istniejący system prawa autorskiego oraz relacje na rynku dostawców usług internetowych. Hiszpański minister kultury zaproponował, by dopuszczalne było administracyjne blokowanie stron internetowych w przypadku naruszeń praw własności intelektualnej (poprzez specjalną, ministerialną Komisję, która mogłaby zobowiązać do tego przedsiębiorców telekomunikacyjnych w wyniku dedykowanej procedury). Projekt spowodował powstanie Manifestu podstawowych praw użytkowników internetu, plany hiszpańskiego rządu wywołały również reakcję ze strony unijnej komisarz Viviane Reding.