państwo

Z frontu walki o publikację wykazów umów w rządowych BIPach

Jak do tej pory, po złożeniu wniosków o dostęp do informacji publicznej przez obywateli, a kierowane do poszczególnych ministerstw, wykazy umów udostępniły: Ministerstwo Edukacji Narodowej (udostępniono arkusz kalkulacyjny), Ministerstwo Obrony Narodowej (arkusz), Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (arkusz), Ministerstwo Środowiska (arkusz), Ministerstwo Sportu i Turystyki (niekompletny, zanonimizowany wykaz w postaci skanu kartek w kontenerku PDF), Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (arkusz). Ciekawe, że Ministerstwo Finansów uważa, że taki wykaz nie jest informacją publiczną. Z nowości warto odnotować, że uzyskałem deklarację Ministra Obrony Narodowej, że minister ów podziela pogląd o konieczności publikowania takiego wykazu w BIP i w MON rozpoczęły się prace nad realizacją takiej publikacji. Temat wykazu podchwytywany jest przez dziennikarzy, co powoduje interesujące sytuacje. Tak było w przypadku notatki "Faktu", do której sprostowanie z Ministerstwa otrzymałem ja. Korzystając z okazji zapytałem MŚ o udostępniony wcześniej wykaz i z tego również wynikły nowe historie.

O ciszy referendalnej

"[W] opinii Państwowej Komisji Wyborczej, emitowanie w mediach elektronicznych w trakcie ciszy referendalnej rozmów z ekspertami i publicystami o idei referendum, nawet jeśli nie będzie tam odniesień do konkretnego referendum może być uznane za naruszenie ciszy".

Problem finansów publicznych: przestańcie na siebie pokrzykiwać i insynuować, tylko połóżcie kwity na stole

Co mnie to w ogóle obchodzi, że Pan Premier Jacek Rostowski na antenie tego czy innego radia powiedział coś o "niektórych", którzy "bronią interesów instytucji finansowych albo bronią własnej reformy"? Co mnie obchodzi, że odniósł się do tego Pan Premier Jerzy Buzek, uważając takie wypowiedzi za "pełne insynuacji, skandaliczne i poniżej wszelkich standardów"? Co - w końcu - obchodzi mnie to, że Pan Premier Donald Tusk "nie podziela poglądu" Premiera Buzka? To wszystko zwykła "lipa", argumenty ad personam, "pokrzykiwania" poza merytoryką. Zgadzam się natomiast z Panem Buzkiem, gdy ten wzywa do tego, by "debata publiczna była prowadzona w sposób odpowiedzialny i poważny, zwłaszcza, jeśli dotyczy to tak poważnych spraw jak przyszłe emerytury Polaków". Odnoszę się tu nie do takiej lub innej propozycji w sprawie emerytur, finansów publicznych czy OFE, ale do sposobu tworzenia prawa, które - jak uważam - powinno być "oparte na dowodach". Jako zwykły obywatel domagam się poważnej debaty. Poważnej, czyli takiej, która ma gospodarza, ramy czasowe i organizacyjne, by było wiadomo, o czym debatujemy, by projektodawcy zaproponowali jakiś dokument do konsultacji, by potem do (wszystkich) uwag się odnieśli. W ramach "poważnej" debaty wyobrażam sobie, że projektodawcy będą mogli położyć na stole propozycje, krytycy zaś położyć na stole krytykę, ja zaś, jako ów obywatel, będę mógł to wszystko sobie przeczytać i wyrobić sobie zdanie. A - ujmując temat generalnie - konsultacje publiczne nie znaczą tego, że projektodawca ma się "ugiąć", bo zrobi to, co będzie chciał (i na co mu pozwoli arytmetyka sejmowa).

RPO pyta Prokuratora Generalnego o podsłuchy amerykańskiej NSA

Rzecznik Praw Obywatelskich skierowała do Prokuratora Generalnego wystąpienie generalne "w sprawie zapobiegania sytuacjom nieautoryzowanego przetwarzania danych osobowych polskich internautów". To element naszej polskiej dyskusji na tematy, które swoimi doniesieniami uruchomił Edward Snowden. Czy amerykańskie NSA podsłuchiwały polskich obywateli? Czy działo się to za wiedzą i zgodą polskich władz? Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca się z prośbą o poinformowanie, czy przedstawiona sprawa jest badana przez Prokuraturę, a w szczególności, czy wszczęto postępowanie w sprawie możliwości naruszenia praw polskich obywateli.

Siedem sztuk dywanów oraz pełnienie funkcji biegłego w procesie społecznego tworzenia wykazu umów zawieranych przez rząd

Przy okazji wydobywania umowy miedzy KPRM a brandADDICTED, w której umawiano się m.in. na działania związane ze "zniwelowaniem w mediach społecznościowych opinii o działaniach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, jak i samego Prezesa Rady Ministrów", opublikowałem tekst, w którym umieściłem postulat stworzenia publicznie dostępnych wykazów umów z rządem. Rozpoczęły sie społeczne prace zmierzające do wydobycia takich rejestrów. Niektóre ministerstwa już udostępniły swoje wykazy, inne tworzą problemy. Prędzej czy później obywatele wydobędą te wykazy, zatem - jak uważam - opór w tym względzie nie jest celowy, a jedynie zwiększać będzie brak zaufania obywateli do państwa. Rozumiem, oczywiście, dlaczego może istnieć obawa przed udostępnieniem wykazu opinii publicznej. W wykazie umów zawartych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej znalazła się pozycja opisana słowami: "sporzadzenie tekstów jednolitych 12 rozporządzeń MEN". Taką usługę zlecono poza ministerstwo, a pan Mariusz zainkasuje za nią 18 tysięcy złotych.

O paranoi korzystania przez Prokuraturę Generalną z Twittera

"Dla mnie to niewyobrażalne, by Prokuratura obserwowała kogoś na Twitterze. W Prokuraturze Generalnej nie ma żadnej takiej komórki, która kogokolwiek obserwuje. Może ktoś się podszywa pod Prokuraturę Generalną? Prokurator Generalny nie może dać ustnej zgody. Prokurator Generalny musi działać w oparciu o ustawę... Jeśli to, co pan mówi, jest prawdą, to to jest jakaś paranoja, jakiś amerykański film."

Bujna łąka sztucznej trawy: nieostre i rozmazane zdjęcie polskiej debaty publicznej A.D. 2013

Aby nie wisiała w próżni sprawa "sadzenia sztucznej trawy" wypada napisać jakieś podsumowanie tego tematu. Jak wiadomo - otrzymałem w końcu Umowę między KPRM a brandADDICTED na wsparcie komunikacyjne. Czytelnicy zaczęli dopytywać o jej szczegóły. Dziennikarze zaś przyglądali się temu, w jaki sposób pojawiały się komentarze, od których temat się zaczął. Padły też pytania o dane osoby publikującej komentarze z sieci Ministerstwa Finansów i nawet spotkały się z odpowiedzią. Obok wcześniej sygnalizowanych komentarzy udało się namierzyć też takie, które generowane są niejako w perspektywie "opozycji" wobec rządu. Krótko mówiąc - każda ze stron debaty publicznej gra mniej więcej w tę samą grę. Również rozliczne grupy interesów, nie tylko zwalczające się polityczne frakcje. Publikuję swoiste podsumowanie, ale generalnie jednak temat ten nie będzie miał konkretnego zakończenia. Debata publiczna jest tak "ustawiona", że idealnie nadaje się do manipulowania opinią publiczną bez żadnej odpowiedzialności.

Proces legislacyjny: w pogoni za wrażeniem gubi się obywatela

Jeśli dobrze rozumiem sytuację, to dopiero wczoraj Rada Ministrów była uprzejma przyjąć Informacja o skutkach obowiązywania ustawy z 25 marca 2011 r. o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem systemu ubezpieczeń społecznych. Przed wakacjami, gdy było głośno o "Przeglądzie funkcjonowania systemu emerytalnego", na stronie KPRM napisano, że "Rada Ministrów zapoznała się z dokumentem Przegląd funkcjonowania systemu emerytalnego, przedłożonym przez ministrów pracy i polityki społecznej oraz finansów". A dziś? Dziś nawet nie napisano, że Rada Ministrów przyjęła informację. Opublikowano jedynie jakieś omówienie, nie przedstawiono żadnych dokumentów źródłowych. Nie wiadomo zatem, co zostało przyjęte i jakie z tego wynikają konsekwencje. Sposób prowadzenia serwisu KPRM gubi obywatela. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że prezentuje się tam publicystykę bez konkretów. Nie tego spodziewam się po urzędowym publikatorze teleinformatycznym.

Dostęp do informacji publicznej w UE - wyrok w sprawie T-331/11

Sąd Unii Europejskiej stwierdził nieważność w części decyzji Rady w przedmiocie odmowy udzielenia dostępu do dokumentu dotyczącego przystąpienia Unii Europejskiej do Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Innymi słowy - sąd uznał, że decyzja Rady była bezprawna. W części, bo w części, ale jednak. Chodzi o wyrok w sprawie T-331/11 (Besselink / Rada). Czytając komunikat prasowy dotyczący wyroku proszę sięgnąć też do rozważań na temat konstytucyjności (braku konstytucyjności?) zasad dostępu do informacji w UE na gruncie konstytucyjnego prawa do informacji publicznej w Rzeczypospolitej Polskiej. Te rozważania prowadziłem w związku z korespondencją w sprawie ACTA (zanim sprawa ACTA stała się interesująca publicznie). Wówczas popełniłem "grzech NGO-sowca" i nie poszedłem ze sprawą do sądu.

Oficjalny kanał KPRM

Dyrektor Generalny Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Warszawie był uprzejmy ogłosić w Biuletynie Informacji Publicznej KPRM, że poszukuje kandydatów na stanowisko specjalisty do spraw obsługi serwisów internetowych w Zespole do spraw strategii komunikacji i nowych mediów w Centrum Informacyjnym Rządu. Mnie oczywiście interesuje to, że w zakresie zadań wykonywanych na tym stanowisku ma być "zarządzanie oficjalnymi kanałami KPRM w serwisach społecznościowych". I jestem w kropce. Nie nauczono mnie na studiach prawniczych, co to są "oficjalne kanały KPRM w serwisach społecznościowych".