O paranoi korzystania przez Prokuraturę Generalną z Twittera

"Dla mnie to niewyobrażalne, by Prokuratura obserwowała kogoś na Twitterze. W Prokuraturze Generalnej nie ma żadnej takiej komórki, która kogokolwiek obserwuje. Może ktoś się podszywa pod Prokuraturę Generalną? Prokurator Generalny nie może dać ustnej zgody. Prokurator Generalny musi działać w oparciu o ustawę... Jeśli to, co pan mówi, jest prawdą, to to jest jakaś paranoja, jakiś amerykański film."

- Prokurator Andrzej Niewielski z Biura Spraw Konstytucyjnych Prokuratury Generalnej w trakcie debaty pt. Granice inwigilacji: debata obywateli z władzami, która odbyła się w dniu 11 września 2013 r. w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.

Powyżej przywołana wypowiedź to odpowiedź na moje pytanie, w którym pytałem o różnice między obserwowaniem obywateli za pomocą systemu PRISM i tego, że prokuratura obserwuje mnie na Twitterze. Pytałem też, czy takie zbieranie informacji o obywatelach jest niezbędne w demokratycznym państwie prawnym, bo tym kryterium posługuje się Konstytucja RP. Pytałem też o podstawę prawną korzystania przez Prokuraturę Generalną z Twittera. Przypominam przy tym odpowiedź, którą wcześniej otrzymałem na złożony przez siebie wniosek o dostęp do informacji publicznej, który dotyczył właśnie aktywności Prokuratury Generalnej na Twitterze. Dowiedziałem się z niej, że Prokuratura Generalna wykorzystuje w swojej działalności serwis Twitter.com oraz, że:

Procedura utworzenia konta w serwisie twitter.com została przeprowadzona przez prokuratora Macieja Kujawskiego z Biura Prokuratora Generalnego za wiedzą i ustną zgodą Prokuratora Generalnego.

Podobnie, jak przywołany we wstępie Prokurator Andrzej Niewielski (reprezentował on w debacie o inwigilacji obywateli Prokuratora Generalnego) - ja również sobie nie potrafię wyobrazić, że Prokurator Generalny mógł dać ustną zgodę na zawarcie umowy ze spółką Twitter Inc., nie potrafię sobie wyobrazić, że Prokuratura Generalna działa bez podstawy prawnej oraz uważam, że niczym nie różni się obserwowanie obywateli na Twitterze od obserwowania aktywności obywateli za pomocą systemów takich jak PRISM (por. Kiedy obserwuje cię prokuratura...).

Nagranie zawierające moje pytanie oraz odpowiedź Prokuratora Niewielskiego można znaleźć w drugiej części nagrania z debaty:

Część pierwsza zaś dostępna jest m.in. za pośrednictwem notatki Fundacji Panoptykon: Granice inwigilacji: debata obywateli z władzami.

Artykuł 51 Konstytucji RP stwierdza:

1. Nikt nie może być obowiązany inaczej niż na podstawie ustawy do ujawniania informacji dotyczących jego osoby.
2. Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym.
3. Każdy ma prawo dostępu do dotyczących go urzędowych dokumentów i zbiorów danych. Ograniczenie tego prawa może określić ustawa.
4. Każdy ma prawo do żądania sprostowania oraz usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawą.
5. Zasady i tryb gromadzenia oraz udostępniania informacji określa ustawa.

Podobne materiały gromadzę w dziale cytaty niniejszego serwisu.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

"Generalna działa bez

"Generalna działa bez podstawy prawnej oraz uważam, że niczym nie różni się obserwowanie obywateli na Twitterze od obserwowania aktywności obywateli za pomocą systemów takich jak PRISM"

A moim zdaniem obserwowanie twittera nie różni się niczym od korzystania z RSS i czytania czyiś wpisów na blogu.

I nie byłoby w tym nic

I nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby te blogi, eresesy czy twittery czytali panie i panowie prokuratorzy w swoim prywatnym czasie, bądź w ramach obowiązków służbowych, a nie państwowy urząd Prokuratura Generalna w ramach źle umiejscowionego pijaru.

Twitter to "miejsce publiczne"

Porównanie do działań NSA jest w moim odczuciu mocno przesadzone.

Informacje wysyłane na Twittera są ogólnodostępne, upublicznione dla każdego, kto chce się z nimi zapoznać. Nie można pracownikowi prokuratury zakazać wyglądania przez okno i oglądania ludzi chodzących po ulicy, czyli miejscu publicznym. Tak samo nie można mu zakazać oglądania informacji udostępnianych na Twitterze, który można zakwalifikować jako internetowy odpowiednik miejsca publicznego.

Oczywiście nie zmniejsza to w żaden sposób istotności pytania, dlaczego prokuratura ma konto na Twitterze i na jakiej podstawie ogląda wpisy akurat tej, konkretnej osoby.

Jednak analogia do PRISM jest celna

W ramach programu PRISM NSA masowo zbiera i przetwarza metadane (a więc nie tyle dane będące zawartością "rozmowy", co dane dotyczące kto z kim i kiedy). Zbieranie tych danych nie jest w USA objęte regulacjami prawnymi, NSA porusza się w pustce prawnej, a na dodatek czyni to na tak masową skalę że w zasadzie zawiesza funkcjonowanie konstytucyjnego prawa do prywatności.

W wypadku Prokuratury Generalne, Pan Piotr także nie ma pewności na jakiej podstawie prawnej jego wpisy na Twitterze są obserwowane, oraz co może straszniejsze, jak są przetwarzane. Czy podobne "śledzenie" wpisów Pana Piotra może zakończyć się sprawą sądową gdyby prokurator uznał że Pan Piotr złamał prawo opowiadając np. dowcip, lub że nawoływał do jakiegoś przestępstwa pisząc coś w przypływie złości? Czy w podobnie jawny (który zakrawa na formę mobbingowania obywatela, czy prokurator może dokonywać aktów mobbingu?) lub inny, niejawny sposób, organy władzy w Polsce dokonują śledzenia i przetwarzania tego co obywatele piszą w internecie na rozmaitych serwisach? Jakie procedury są stosowane wobec osób podejrzanych o polenienie przestępstwa lub nawoływanie do niego? Czy grupa osób w ten sposób śledzonych,jest w jakiś sposób określona, wg. jakichś zasad? Np. czy są to działacze NGO? Osoby krytykujące prace rządu? Opozycjoniści? Ateiści? Działacze LGBT? Cykliści?

Trzeba by jednak odróżniać naturalną potrzebę odpowiedzialności i rozsądnego wypowiadania się związanego z byciem postacią publiczną (a Pan Piotr zdecydowanie nią jest) od sytuacji w której z niejasnych powodów i z omijaniem prawa ktoś przetwarza wypowiedzi wybranych osób w niejawnym, bo w nieokreślonym w żaden jawny sposób, celu.

Ciekawa wypowiedź p.

Ciekawa wypowiedź p. Boniego. Tj. raporty przejrzystości. To idelanie wpisuje się w np. oświadczenie VP Microsoftu do spraw PR/Legal gdzie tenże VP twierdzi że MS nie udostępnia danych. No to skoro wiadomo że to robi bo wiadomo że NSA ma wjazd w dane (online) a jednak twierdzi że nie udostępnia - to o co chodzi?

A odpowiedź jest prosta. Microsoft, Google, FB itp. nie udostępniają danych [formalnie lub formalnie tak twierdząc]. Ale np. mogli:
- jednorazowo udostępnić dostęp do systemów (i go nie zabrać) i od tej pory NSA sięga kiedy chce o co chce a np. Google ma w statystyce sztuk 1 udostępnienia
- albo Google nie udostępnia danych ale np. spółka córka odpowiadająca za sieć SAN/IP/serwery/bazy itp. cokolwiek już udostępnia ale ona już się nie nazywa Google tylko np. "kaktus" a o to nikt nie pyta
- albo po prostu ustawa o bezpieczeństwie w USA nakłada obowiązek zachowania poufności działań NSA w tych firmach, więc firmy te mogą legalnie łgać w żywe oczy będąc chronionymi rodzimymi przepisami o nieudostępnianiu informacji ....

Krótko pisząc minister ślizga się po temacie i albo się nie zna na polityce albo ściemnia :D.

A na koniec raport audytu infry np. w googlach faktycznie jest (dla klientów), ale jest on ogólnikowy i dodatkowo z całą pewnością nie może ujawniać działań NSA ..... czyli o kant d... .

Jest jeszcze gorzej

Istnieją uzasadnione podejrzenia, że niektórzy prokurator mogą w pracy czytać jakiś dziennik lub tygodnik (niektóre śledztwa oficjalnie wszczynana są np. w związku z artykułem prasowym).
W takiej sytuacji owi prokuratorzy nielegalnie obserwują autorów znajdujących się tam artykułów.
Prawda ?

no i?

Obowiązkiem prokuratora jest "stać na straży prawa i strzec praworządności" (art. 45 ust. 4 ustawy o prokuraturze), więc cóż w tym dziwnego? Dorzućmy jeszcze art. 303 kpk (uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa).

Problemem nie jest to, że prokuratorzy czytają to, co inni publikują. Problemem są tylko i wyłącznie "oficjalne" konta urzędów w różnych portalach.

Podejrzany

Pytanie, czy Piotr ma się teraz czuć jak osoba podejrzana, bo skoro prokuratura go obserwuje, tzn. że coś przeskrobał.

I taką formę dyskusji

I taką formę dyskusji chyba trzeba tutaj uprawiać... Nie wolno Prokuraturze czytać Twittera (mimo że Piotr i inni z własnej i nieprzymuszonej woli wypisują tam różne rzeczy), to pewnie i nie wolno czytać gazet, oglądać wiadomości, odbierać telefonów... Nie napisali w ustawie, że wolno, to nie wolno, nieprawdaż?

Co wolno prokuratorowi (w pracy)?

to pewnie i nie wolno czytać gazet, oglądać wiadomości

A wolno? W pracy?!
To może pójdźmy dalej. Niech prokuratorzy zaczną oglądać pornole (a nuż pojawi się jakiś piesek, lub konik) i grać w gry na swoich kompach (jakiś easter egg lżący Prezydenta, albo nawoływanie "do" i "na tle" przez współgraczy?). Koszty zakupu gier i abonamentu kanałów erotycznych nie przewyższą chyba nakładów na utrzymanie "Przeglądu Legislacyjnego" :>

O taką formę dyskusji Panu chodziło?

P.S. Odbieranie telefonów pojawiło się w Pana wpisie intencjonalnie, czy tak jakoś się zaplątało?

Fajną wizję prokuratury

Fajną wizję prokuratury Pan roztacza - opłacani z naszych podatków ludzie siedzący sobie w wierzy z kości słoniowej i czekający co im łaskawie obywatele doniosą.

Wiele służb publicznych

Wiele służb publicznych posiada w swojej strukturze tzw. centra operacyjne gdzie pracownicy "prawie" nic nie robią oprócz oglądania telewizji, czytania gazet i przeglądania internetu. I jeszcze im za to płacą:-) Czy to też uznamy za patologię?

Dla mnie nie ma nic dziwnego w tym, że instytucje monitorują media w poszukiwaniu informacji, które mogą mieć wpływ na ich działalność. I tak ma być.

Czy jeśli Vagla na swoim

Czy jeśli Vagla na swoim (monitorowanym przez prokuraturę) Twitterze napisze iż ma podejrzenie popełnienia przestępstwa, to będzie to tak samo potraktowane jakby Vagla przesłał do prokuratury pismo i zostanie sprawie nadany bieg?

Ewentualnie jak Vagla się kiedyś wkurzy i na Twitterze nabluzga na państwowe instytucje (co by przeszło bez echa na 99% innych profili Twitterowych), to tutaj z racji tego że jest "monitorowany" prokuratura z miejsca rozpocznie postępowanie przeciwko niemu?

Już były instytucje "monitorujące media", gdzie to monitorowanie polegało na sprawdzaniu bilingów dziennikarzy. I im za to też płacili. Czy to uznamy za patologię?

Ja bym zdecydowanie rozróżnił "instytucję monitorującą" od "pracownika czytającego w czasie pracy", bo granica jakoś się tutaj rozmywa.
Być może w tym wypadku różnica jest czysto semantyczna, bo zamiast profilu "Prokuratura Generalna" Vaglę mógłby obserwować profil "Andrzej Seremet", ale przynajmniej nie dawałoby to takiego domyślnego przyzwolenia służbom państwowym do "monitorowania" mediów czy obywateli.

"Czy jeśli Vagla na swoim

"Czy jeśli Vagla na swoim (monitorowanym przez prokuraturę) Twitterze napisze iż ma podejrzenie popełnienia przestępstwa, to będzie to tak samo potraktowane jakby Vagla przesłał do prokuratury pismo i zostanie sprawie nadany bieg? "

A dlaczego nie? Przeciez odnosnie spraw sciganych z urzedu wszystko jedno jest w jaki sposob sie o nich prokuratura dowie. Nieraz sciga na podstawie doniesien prasowych.
Policjanci zas z CBS scigali na podstawie filmow emitowanych na youtube za posiadanie naturalnych mineralow radioaktywnych, jak sie zreszta okazalo nieslusznie (zob. art. na str. 33): http://elektrownia-jadrowa.pl/pdf/Madralin2013/czwartek/ICHTJ.pdf

monitorowanie ...

Jeśli dowody przedstawione przez Vagla będą na tyle poważne, że wystarczą do wszczęcia śledztwa, to czemu nie? Przecież pełno instytucji/służb wszczyna postępowania pod wpływem tego, co znajdują w sieci, bez dodatkowych zgłoszeń (np. takie CIA :-)

Jak napisałem wcześniej, dla mnie to powinno być regułą, że instytucje działające na styku i na rzecz społeczeństwa, wiedzą co w trawie piszczy. I robią to w godzinach pracy. Bo chyba nie uważasz, że pracownicy mają to robić w domu, w czasie wolnym?

W jaki inny sposób dana instytucja ma otrzymać tzw. feedback, jak jest oceniana, nie znając tego, co o niej napisano w sieci, min. w bardzo poczytnym blogu? Czy Valga każdy swój wpis powinien przesyłać zainteresowanym instytucjom? Na bieżąco dosyłając komentarze?

Jeśli dowody przedstawione

Jeśli dowody przedstawione przez Vagla będą na tyle poważne, że wystarczą do wszczęcia śledztwa, to czemu nie?

Tutaj nie chodzi o "to czemu nie?", tylko o jasne procedury.

Czy Vagla jest teraz uprzywilejowany/poszkodowany tym, że jest monitorowanym przez prokuraturę obywatelem, czy nie.

Załóżmy, że Vagla na swoim Twitterze napisze tekst, o którym informacja po wpłynięciu zwykłą drogą (czytaj: pismem "uprzejmie donoszę") spowodowałaby wszczęcie JAKIEGOŚ postępowania(choćby odpowiedzi o "BCP").

Czy teraz jeśli prokuratura nic z taką informacją nie zrobi, to będzie niedopełnienie obowiązków? W końcu "monitorują" Vaglę, więc nie mogą powiedzieć "nie wiedzieliśmy".

Np, aby daleko nie szukać:
Do długu publicznego proszę doliczyć jeszcze moje 3 mld euro od Skarbu Państwa za naruszenie praw autorskich przez TK

Vagla napisał o naruszeniu jego praw autorskich przez TK, kwota jest poważna, wszystko wyłożone... Gdyby napisał to samo pismem do prokuratury jakieś stanowisko by musieli zająć. A teraz - prokuratura powzięła o tym informację, czy nie?

Jak długo tekst o tym był tylko na tym portalu nikt prokuraturze nie zarzuci, że nie zajęła się sprawą w końcu czytanie prasy NIE NALEŻY do ich obowiązków. No ale teraz, mogą tak zignorować informację o przestępstwie popełnionym przez TK?

A może to monitorowanie za państwowe pieniądze to tylko taka zabawa urzędników. Poczytają, pośmieją się, pogadają i tyle. W takim razie - czemu za państwowe pieniądze i w czasie pracy?

kluczem jest ściganie z urzędu

Naruszenie praw autorskich nie jest ścigane z urzędu, zatem publikacja w mediach/twitterach/itp. nie jest podstawą do wszczęcia czegokolwiek. I tym samym cały wywód w komentarzu staje się bezprzedmiotowy :-)

Większość dyskutantów niepotrzebnie skupia się na tym, czy prokuratorzy czytają coś w pracy, czy nie. A przecież nie w tym jest problem, a w istnieniu "oficjalnych" kont urzędów publicznych w różnych serwisach internetowych.

Naruszenie praw autorskich

Naruszenie praw autorskich nie jest ścigane z urzędu, zatem publikacja w mediach/twitterach/itp. nie jest podstawą do wszczęcia czegokolwiek

Zdaję sobie sprawę z tego, iż naruszenie praw autorskich nie jest ścigane z urzędu, a jednak Policja jakoś takie rzeczy ściga. Czyli najpierw sprawdza co jest na uzyskanym w jakiejś sprawie komputerze, później ewentualnie kontaktuje się z pokrzywdzonymi. Więc jednak da się. ( a prokurator potrafi oskarżyć o posiadanie programów na licencji GPL ).

Drugą sprawą jest narażenie skarbu państwa na wypłatę 3 miliardów euro odszkodowania, niewątpliwie warte zbadania i to z urzędu (art 231 KK).

Fakt, że informacja o

Fakt, że informacja o obserwowaniu przez prokuraturę nie wywołuje dreszczu niepokoju na plecach, świadczy dość dobrze - w moim mniemaniu - o poczuciu bezpieczeństwa i braku zagrożeń dla praw obywatelskich.

A co z innymi

Też chciałbym, żeby mnie prokuratura obserwowała :) Co w tym złego. Pan Prokurator nie koniecznie zna się na funkcjonowaniu internetu i mediów społecznościowym, dlatego jego wypowiedź mnie rozśmieszyła, po drugie jest to tylko jego opinia a nie PG. Z drugiej strony, codziennie widzimy uruchamianie twiterów, facebooków i flickrów przez administrację (MSW, MOŚ, NAUKA, MEN itd.). I co? Czy to coś złego, że chcą się kontaktować z ludźmi za pomocą mediów społecznościowych. Tak naprawdę mało kto chce wchodzić codziennie na wszystkie strony internetowe, a tak przynajmniej w jednym źródle może mieć wiele informacji, tak samo za pomocą RSS-ów.

Też nie ma się co tak czepiać, bo tak naprawdę, taki urząd podpisze umowę z firmą zewnętrzna, która będzie zarządzała mediami społecznościowymi i w imieniu urzędu podpisze umowę z twitter inc., ale oczywiście to będzie trochę kosztowało.

Niestety patologię władzy widzimy na codzień, jednak jestem szaraczkiem, który sobie może krzyczeć na blogu, ulicy a i tak zostanie wzięty za wariata, bo reszta go i tak nie zrozumie.

Żeby ktoś mógł się

Żeby ktoś mógł się śmiać z potencjalnego zagrożenia musi być ktoś, kto ma oręż do jego odparcia.

Bezruch urzędowy czy urzedniczy?

Przyznam się, że jako szary obywatel nieco pogubiłem się w zawiłościach rządzenia Państwem.

Z artykułu Odpowiedzi z Prokuratury Generalnej w sprawie konta na Twitterze, dowiedziałem się, że

Zamieszczanie informacji w tym serwisie odbywa się na takich samych zasadach jak udzielanie informacji dziennikarzom w innych "tradycyjnych" formach /telefonicznie, pocztą elektroniczną, etc/.

Oznacza to, że osoba dokonująca wpisów na koncie Prokuratury Generalnej, poinformowała dziennikarzy iż po długiej przerwie, p. Piotr jest ponownie obserwowany.

Teraz dowiaduję się, że "W Prokuraturze Generalnej nie ma żadnej takiej komórki, która kogokolwiek obserwuje"

Czyżby dziennikarze zostali wprowadzenie w błąd? może obserwowanie tego czy innego obywatela to samodzielne działania pojedynczych urzędników korzystających ze swojej władzy i możliwości? może zwykła arogancja? może osoba dokonująca wpisu ujawniła jakąś tajemnicę ze swojego lub innego urzędu?, a może tylko chciała postraszyć adresata wiadomości i pokazać kto tu rządzi?

Dość długo zastanawiałem się nad tym problemem i nie znalazłem żadnej odpowiedzi, która by uzasadniała bezruch Prokuratury Generalnej w wyjaśnieniu tej sprawy.

PS. "A moim zdaniem obserwowanie twittera nie różni się niczym od korzystania z RSS i czytania czyiś wpisów na blogu"
Słusznie, dyskusja nie dotyczy obserwowania, a publicznego poinformowania dziennikarzy, że Vagla jest obserwowany po długiej przerwie, plus trzy kropki na końcu, które można różnie rozumieć.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>