Problem finansów publicznych: przestańcie na siebie pokrzykiwać i insynuować, tylko połóżcie kwity na stole
Co mnie to w ogóle obchodzi, że Pan Premier Jacek Rostowski na antenie tego czy innego radia powiedział coś o "niektórych", którzy "bronią interesów instytucji finansowych albo bronią własnej reformy"? Co mnie obchodzi, że odniósł się do tego Pan Premier Jerzy Buzek, uważając takie wypowiedzi za "pełne insynuacji, skandaliczne i poniżej wszelkich standardów"? Co - w końcu - obchodzi mnie to, że Pan Premier Donald Tusk "nie podziela poglądu" Premiera Buzka? To wszystko zwykła "lipa", argumenty ad personam, "pokrzykiwania" poza merytoryką. Zgadzam się natomiast z Panem Buzkiem, gdy ten wzywa do tego, by "debata publiczna była prowadzona w sposób odpowiedzialny i poważny, zwłaszcza, jeśli dotyczy to tak poważnych spraw jak przyszłe emerytury Polaków". Odnoszę się tu nie do takiej lub innej propozycji w sprawie emerytur, finansów publicznych czy OFE, ale do sposobu tworzenia prawa, które - jak uważam - powinno być "oparte na dowodach". Jako zwykły obywatel domagam się poważnej debaty. Poważnej, czyli takiej, która ma gospodarza, ramy czasowe i organizacyjne, by było wiadomo, o czym debatujemy, by projektodawcy zaproponowali jakiś dokument do konsultacji, by potem do (wszystkich) uwag się odnieśli. W ramach "poważnej" debaty wyobrażam sobie, że projektodawcy będą mogli położyć na stole propozycje, krytycy zaś położyć na stole krytykę, ja zaś, jako ów obywatel, będę mógł to wszystko sobie przeczytać i wyrobić sobie zdanie. A - ujmując temat generalnie - konsultacje publiczne nie znaczą tego, że projektodawca ma się "ugiąć", bo zrobi to, co będzie chciał (i na co mu pozwoli arytmetyka sejmowa).
Odnoszę się powyżej do wymiany zdań, którą krótko zrelacjonował Wprost: Buzek: debata o OFE powinna być poważna. Proszę zwrócić uwagę na to, że nie odnoszę się do takiego lub innego rozwiązania, lub do takiej lub innej formy krytyki tego rozwiązania. Jako obywatel nawet nie wiem, jaka jest aktualna propozycja rządu. Owszem, Rada Ministrów przyjęła ostatnio jakąś informację dot. systemu emerytalnego. Pisałem o tym w tekście Proces legislacyjny: w pogoni za wrażeniem gubi się obywatela. A gdzie są uwagi do tego? Gdzie przeczytam krytykę i odniesienie się pomysłodawców "reformy" do tej krytyki? Merytoryczne odniesienie się, bo tylko takie mnie interesuje. Nie zaś próby dyskredytowania jednych przez drugich.
Kiedy zaczynam odnosić wrażenie, że projektujący dane rozwiązanie nie chcą położyć na stole swoich argumentów i poddać ich krytyce publicznej, to za tym idzie przeświadczenie, że projektodawca usiłuje mnie zwyczajnie wkręcić. A ja bym chciał mieć zaufanie do mojego państwa. Nie jestem zwolennikiem tezy, że konsultacje publiczne oznaczają konieczność ugięcia się rządu pod presją opinii publicznej. Dla mnie konsultacje publiczne to element jasnych zasad gry, to element przejrzystości procesu podejmowania decyzji, to konieczność merytorycznej dyskusji, nie zaś pokrzykiwań, brudnych tricków, "ptaszek leci", "pod którym kubeczkiem jest groszek?". Chcę wiedzieć, na czym polega wybór, dlaczego potrzebne jest takie lub inne rozwiązanie, czy są jakiekolwiek alternatywy. Oczywiście rozumiem, że ktoś może woleć brak przejrzystości, by móc realizować swoje własne interesy. I nie mówię tu tylko o rządzie, który realizuje taką lub inną "politykę". Gdy się ktoś wepcha w miejsce, w którym może z rządem "negocjować" - tu również może mu zależeć na braku przejrzystości. A to na przykład w takim celu, by reprezentujący inne interesy nie wiedzieli, że na takim lub innym spotkaniu zostało coś "pozamiatane".
Domagam się zatem, by dyskusja na temat moich pieniędzy, mojej emerytury i finansów mojego państwa odbywała się w sposób uczciwy, rzetelny, przejrzysty.
Konsultacje publiczne to element demokratycznych zasad gry. Ministerstwo Gospodarki przygotowało narzędzie do konsultacji: http://konsultacje.gov.pl. Z racji domeny gov.pl jest to dla mnie narzędzie postulowane, bo to gov.pl ma uwiarygadniać platformę, a dodatkowo wskazywać odpowiedzialnego za "równe boisko gry". Tam powinny się znaleźć wszystkie propozycje rządu, wszystkie ekspertyzy, które rząd zamówił, a które mają popierać stanowisko rządu, tam też każdy mógłby odnieść się do tych propozycji i opinii innych podmiotów biorących udział w debacie. Ja zaś mógłbym to wszystko przeczytać przed tym, gdy zostaną podjęte decyzje.
Jeśli chodzi o mnie, to nie odbyła się, jak do tej pory, jeszcze żadna debata, nie odbyły się żadne jeszcze konsultacje, a wszystko to, co się odbywa, to dymy i światła.
Przeczytaj również: Czego się spodziewam w związku z emerytalnym astroturfingiem oraz Siedem sztuk dywanów oraz pełnienie funkcji biegłego w procesie społecznego tworzenia wykazu umów zawieranych przez rząd.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Owszem,
powinno tak być.
Jednak by wrzucić łyżeczkę dziegciu - link do materiałów, które leżały na stole przed rozpoczęciem poprzedniej reformy. Dowody (projekcie i wyliczenia w różnych wariantach) były. Konsultacje publiczne (na miarę możliwości połowy l.90-tych były (opisane w jednym z materiałów). I wyszło jak zawsze. Bo nie ma możliwości udowodnienia ile będzie zarabiał za 40 lat ani co będzie mógł za swoją pensję kupić przeciętny Kowalski, który dziś leży w pampersach...
https://www.evernote.com/pub/rk202/publiczne
Dołączam się w całej rozciągłości
Jednym z wielu problemów tej debaty jest materia, którą próbuje się opisać: ekonomia. Ta zaś, wydaje się (co raz bardziej?), jest nauką społeczną i o dowody w niej trudno. To zaś sprawia, że (przynajmniej niektóre) wycieczki osobiste stają się ważnymi argumentami w dyskusji. W najlepszym razie bowiem, przed dzisiejszymi zarzutami byli decydenci mogą się bronić niedostateczną (bo niedostępną wówczas) wiedzą.
>steelman<