Teraz wrocławska Kredka

Wrocławska KredkaSygnał chyba jest czytelny - jeśli mieszkasz w akademiku, nie możesz czuć się bezkarnie. Policja weszła do kolejnego akademika, tym razem chodzi o wrocławską Kredkę. Do sprawdzenia jest informacja, czy Uniwersytet Wrocławski ma, czy też nie ma - jak podają źródła - umowę z Policją. Nie wiem również, czy ten akademik należy do obszaru uczelni, który objęty jest autonomią. Władze uczelni podobno nie wiedziały o akcji Policji.

O sprawie pisze Gazeta.pl w notatce Akcja policji we wrocławskim akademiku Kredka: " Wrocławscy policjanci weszli w środę do Domu Studenckiego "Kredka" bez zgody rektora uniwersytetu, dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. Funkcjonariusze z sekcji przestępstw gospodarczych komisariatu Wrocław Śródmieście szukali kopii plików muzycznych, które są udostępniane w wewnętrznej sieci". Policja przystąpiła do akcji po zawiadomieniu złożonym przez Związek Producentów Audio-Video.

14 czerwca, a więc kilka dni wcześniej, Policja weszła również do akademików Politechniki Wrocławskiej. W wyniku akcji zabezpieczono komputery czterech studentów. Wedle źródeł - akademiki Politechniki Wrocławskiej odwiedzone były przez Policję nawet dwa razy: "Policjanci zwalczający przestępczość gospodarczą z komisariatu Wrocław Śródmieście dwa razy odwiedzili akademiki Politechniki Wrocławskiej. Najpierw w czwartek o godz. 8 rano weszli do T-17. W piątek ok. godz. 11 pojawili się w T-19" - pisał portal Gazeta.pl 15 czerwca w tekście Policja szuka piratów na uczelniach.

Wszystko to układa się w pewną całość - zresztą: zgodnie z zapowiedziami - por. Międzynarodowa kampania przeciwko internautom udostępniającym pliki z października zeszłego roku. Najwyraźniej akademiki różnych uczelni zostały uznane za ogniska przestępczości. Akcja w Koszalinie jednak wzbudziła sporo kontrowersji, kiedy nie uszanowano autonomii uczelni (por. Policja zatrzymała 3 studentów w Koszalinie). Potem była akcja w Poznaniu, gdzie zatrzymano sześciu studentów - w tej sprawie dzięki temu serwisowi udało się znaleźć pełnomocnika procesowego, który prowadzi sprawę poznańskich studentów pro bono (por. Studenci w akademikach zatrzymani). Politechnika Poznańska ma umowę z Policją - tam problem polega na tym, że nie wiadomo, czy ktoś złożył wniosek o ściganie (a jeśli chodzi o prawa autorskie, to ściganie określonych przestępstw - nie przesądzając zresztą teraz czy doszło do przestępstwa - ścigane są na wniosek). Dopełnieniem układanki są też niepokoje w Krakowie (por. Remont dla ulegalnienia i zamanifestowanie studenckich obaw)...

Czytaj również:

Doniesienia i komentarze na podobny temat gromadzę w dziale prawo autorskie niniejszego serwisu.

Na zdjęciu wrocławska "Kredka" - akademik Uniwersytetu Wrocławskiego, obok której stoi też "Ołówek" - zobacz w Wikipedii Image:Wroclaw akademiki Olowek i Kredka.jpg (image has been released into the public domain by its author, Julo)

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Tak się zastanawiam,

Tak się zastanawiam, załóżmy że zakupię masę niezabezpieczonej muzyki w formacie mp3 w sklepach internetowych. I teraz zagadka: jak udowodnić policji, że nie ściągnąłem ich "na lewo" z emula? Może i odpowiedź jest oczywista - dla mnie nie jest... czy wystarczy potwierdzenie płatności kartą? Wyciąg transakcji z konta? Co jeśli takie "legalne" mp3 będą przemieszane z "nielegalnymi"? Jak policja może je rozróżnić i jak udowodni które są które?
Nie znam na tyle dobrze struktury pliku mp3, ale może nawet taki niezabezpieczony zawiera jakąś sygnaturę, która świadczy o oryginalności? Czy taka informacja - o ile istnieje - jest zachowana przy przekodowaniu pliku (np celem wgrania na telefon komórkowy)? Czy w ogóle mam prawo taki legalnie zakupiony utwór przekodować?

Ech...

Szukano udostępnianych pllików

VaGla's picture

Należy zwrócić uwagę (chociaż szukałem innych źródeł, to muszę na razie bazować tylko na materiale publikowanym w Gazecie Wyborczej Wrocław), że akcja Policji związana była z "kopiami plików muzycznych, które są udostępniane w wewnętrznej sieci". Udostępniane.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

W przypadku udostępniania,

W przypadku udostępniania, moim zdaniem będzie policji trudno kogokolwiek ukarać. Myślę, że zwinny adwokat byłby w stanie wykazać dozwolony użytek prywatny - można przecież z dość dużym prawdopodobieństwem założyć, że studenci zamieszkujący jeden akademik znają się dość dobrze.

No chyba, że zostanie udowodnione nielegalne pochodzenie tych kopii. Co sprowadza nas do wcześniejszych pytań - jak policja może udowodnić, że dana mp3ka nie została zakupiona w sklepie internetowym?

P.S. Nie wiem czy to późna (jak na mnie) pora, czy też po prostu mam coś z oczami, ale ta CAPTCHA trochę przewyższa możliwości mojego biologicznego OCR'a

Nielegalne pochodzenie?

A co ma za znaczenie pochodzenie? Jeśli dobrze rozumiem Ustawę, nie ma znaczenia pochodzenie -- każde jest legalne (o ile chodzi o utwór już rozpowszechniony, bo jeśli nie, to wchodzą w grę uwarunkowania z innych ustaw). To nie program komputerowy, w odniesieniu do których rzeczywiście Kodeks Karny (Kodeks Karny, nie Ustawa o Prawie Autorskim!) zwraca uwagę na pochodzenie -- mianowicie czy było skutkiem przestępstwa.

O ile udostępnianie mp3 może być nielegalne -- to już wchodzenie w ich posiadanie być nie może, niezależnie od tego, czy jest skutkiem takiego przestępstwa, czy też nie. Nie dajmy się zwariować policyjnej nowomowie -- przez język komunikatów prasowych („nielegalne filmy”, „nielegalne pliki muzyczne”) z wolna i niepostrzeżenie sączy się do naszej podświadomości przekonanie, że może istnieć coś takiego, jak nielegalna (bo „piracka”) kopia. Podczas gdy to przeczy nie tylko zdrowemu rozsądkowi, ale i obowiązującemu prawu.

(Dysklejmer: nie jestem prawnikiem, jeśli głoszę nieprawdę, bardzo proszę mnie poprawić.)

Kapusie są wśród nas...

No niestety braci studencka. Ktoś na was po prostu doniósł. No chyba, że ZPAV ma dostęp do WEWNĘTRZNEJ sieci akademików. No ale wtedy to jest pytanie na jakiej podstawie? Sieć ta z założenia ma służyć STUDENTOM. Jeśli ktoś ze ZPAV się tam znalazł to jakim prawem? No ale może to było takie "małe włamanie" o którym nie warto w ogóle mówić? (oczywiście, że insynuuję nie mając na to cienia dowodu)

I zanim ktoś mi zarzuci iż użyłem w tytule pejoratywnego określenia w stosunku do osoby wykonującej swój obywatelski obowiązek:

http://www.gnu.org/philosophy/right-to-read.pl.html

Tam też jest o studentach co to kapowali na kolegów.

Może był tam koleś, którego zwinęli np. na tzw. "giełdzie komputerowej" i przedstawili mu propozycję nie do odrzucenia? Tak sobie dywaguję.

dokładnie! co więcej -

dokładnie! co więcej - mogę przecież zgrywać muzykę za darmo z radia (np. internetowego) i zapisywać sobie na dysk w formacie mp3 (jest wiele takich programów, nie będę reklamował). w dodatku istnieje jeszcze wiele innych sposobów darmowego (i legalnego )nagrywania muzyki na dysk. jak udowodnić skąd pochodzą? czy w dobie informacji elektronicznej (której powielanie jest banalnie proste) ma to jeszcze sens?

jedyny sposób identyfikacji, to tagi umieszczone w formacie MP3. można je łatwo zmienić. lub watermarking, ale czy on jest stosowany?

Jak udowodnić swoją niewinność...

O ile wiem. Póki co. Wolno Ci przekodować taki utwór. Potwierdzenie płatności kartą wystarczy. Najlepiej mieć fakturę z wyszczególnionymi tytułami. Jeśli utwory są z np. jamendo - wystarczy je odnaleźć na stronie i pokazać, że są do pobrania.

Generalnie nie ma możliwości rozróżnienia legalnego mp3 od nielegalnego. Zwykle panowie w błękicie (albo przybyły wraz z nimi "fachowiec") stwierdzają, że wszystkie mp3 są podejrzane i należy je zatrzymać (wraz z całym osprzętem) do analizy.

W takim wypadku to już po paru miesiącach (wariant optymistyczny) dostaniesz swój sprzęt z powrotem. A właściwie - będziesz mógł go odebrać.

Najlepiej mieć fakturę...

...I mamy już wstęp do likwidacji instytucji użytku dozwolonego. Potem będą licencje na posiadanie muzyki (które oczywiście będą "nielegalne" bez faktury), itp. No pasaran!

Jak udowodnić swoją niewinność?

O ile się nie mylę, to "organy" muszą udowodnić, że jestem winny, czy może coś się zmieniło?
Muszą udowodnić, że posiadam te pliki nielegalnie...

Ale nawet wtedy nie powinno

Ale nawet wtedy nie powinno to podpadać pod prawo karne. Idąc dalej: czy "nielegalna" jest piracka płyta kupiona na bazarze (w sensie posiadania, nie produkcji i rozpowszechniania)? Nawet jeżeli "dowody" pirackości tej płyty aż biją w oczy? Czy użytek dozwolony oznacza również użytek dozwolony "piracki"? Bo brak użytku dozwolonego na oprogramowanie, automatycznie wyłącza też "użytkowość" piracką.
Pytanie zasadnicze: czy nielegalne są czyny, czy też (również) przedmioty? Czy piracki nośnik (tu już nie rozróżniam muzyki czy software'u) jest przestępczy z "rzeczy" czy tylko z "czynności"?

Trzeba rozróżnić dwa rodzaje akcji...

Pierwszy rodzaj:
- Politechnika Koszalińska, Uniwersytet Wrocławski:
wejście bez wiedzy/zgody rektora. W Koszalinie bez nakazu, we Wrocławiu jeszcze nie wiadomo. Ale wątpię...

Drugi rodzaj:
- Politechnika Poznańska, Politechnika Wrocławska:

tutaj wejście było z nakazem od prokuratora, za zgodą rektora, w Poznaniu nawet z udziałem przedstawiciela władz uczelni.

Podobno po kontrowersjach związanych z koszalińską akcją Komendant Główny Policji wydał instrukcję nakazującą przy wchodzeniu na teren uczelni stosować odpowiednie procedury (z nakazem, za pozwoleniem rektora). Dlatego też to nagłe wejście wbrew tym procedurom jest bardzo dziwne. Czyżby policjanci nie spostrzegli różnicy pomiędzy akademikami Politechniki (gdzie dopiero co wchodzili z pozwoleniem zgodnie z umową) a Uniwersytetu?

Co do objęcia akademika autonomią - niestety nie znalazłem w internecie regulaminu DS Uniwersytetu Wrocławskiego, ale przypuszczam, że jest dosyć standardowy. Wystarczy poszukać w Google, aby dowiedzieć się że zwykle jednym z pierwszych punktów takich regulaminów jest:

1. Dom Studencki stanowi integralną część uczelni i jest miejscem zamieszkania, nauki, wypoczynku studentów.

Najważniejszą sprawą może być jednak:

USTAWA z dnia 27 lipca 2005 r. Prawo o szkolnictwie wyższym
Art. 227.
1. Rektor dba o utrzymanie porządku i bezpieczeństwa na terenie uczelni.

2. Teren uczelni określa rektor w porozumieniu z właściwym organem samorządu terytorialnego.

3. Służby państwowe odpowiedzialne za utrzymanie porządku publicznego i bezpieczeństwa wewnętrznego mogą wkroczyć na teren uczelni tylko na wezwanie rektora. Służby te mogą jednak wkroczyć z własnej inicjatywy na teren uczelni w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia ludzkiego lub klęski żywiołowej, zawiadamiając o tym niezwłocznie rektora.

Jak rozumieć pkt 2? Czy każda uczelnia powinna mieć oddzielną umowę z samorządem mówiącą - zgodnie z Art 227 ust 2. za teren uczelni uznaje się... ? A jeśli czegoś takiego nie ma sprecyzowanego, to we wszystkich przepisach w których mowa o "terenie uczelni" - traktuje się go tak jakby on nie istniał? Czy też brane są pod uwagę też inne czynniki - np. to że budynki należą do uczelni, teren należy do uczelni, jakieś tam regulaminy mówią, że to jest teren uczelni...

A mnie ciekawi...

A mnie ciekawi, skąd Związek Producentów Audio-Video wiedział,
w jaki sposób wszedł w posiadanie takich informacji?
Czy może Policja działa na zasadzie "ZPAV wyznacza cel, my go realizujemy"?

Mnie zaś ciekawi, że to ja

Mnie zaś ciekawi, że to ja mam udowadniać swoją niewiność i legalność posiadania filmów i muzyki, a nie na odwrót. Mam kilkaset plików mp3 i to ja mam udowadniać, że mam je legalnie? To chyba jakaś paranoja?

Przez analogię do

Przez analogię do legalności oprogramowania, to przecież tam też MUSIMY okazać licencję wraz z fakturą, nie zaś organy nam udowadniają, że tych licencji nie mamy i nie ma możliwości, byśmy mieli. Bardzo bym jednak chciał, żeby było inaczej. Bo skoro nie można stawiać znaku równości pomiędzy prawem dot. oprogramowania i muzyki (bo istnienie użytku dozwolonego robi tu kolosalną różnicę), to i w praktyce powinno to wyglądać "trochę" inaczej. Czy wygląda?

Musimy okazać fakturę?

VaGla's picture

A jaką rolę odgrywa w tym faktura? Innymi słowy - do czego służy faktura w ogóle? Jaką spełnia faktura rolę w systemie prawa? I jak chciałby Pan powiązać swoją tezę dotyczącą faktury i licencji z przepisami prawa autorskiego, zgodnie z którymi jedynie do przeniesienia autorskich praw majątkowych (Art. 53) i w przypadku udzielenia licencji wyłącznej (art. 67 ust. 5) konieczna jest forma pisemna pod rygorem nieważności? W przypadku oprogramowania nie mamy (co do zasady - obserwując masowy rynek oprogramowania) do czynienia z licencjami wyłącznymi czy przeniesieniem autorskich praw majątkowych (gdyby tak było to dany produkt informatyczny mógłby być używany tylko przez jeden z podmiotów i to z wyłączeniem samego autora - w czasie obowiązywania licencji).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

kontrola władzy ścigającej

nieprecyzyjność komunikatów prasowych, brak powołania sie na podstawy prawne, skróty myślowe, naruszenia proceduralne ... W takich przypadkach zapewne pomógł by niezależny organ zajmujący się badaniem nieprawidłowości w działaniach policji. Na konieczność powołania takiego niezależnego organu zwrócił uwagę Polsce komisarz ds. praw człowieka Rady Europy Thomas Hammarberg. Wiec na ten temat w dzisiejszej Rzepie - Długa lista zaleceń Rady Europy dla polskiego rządu

Ja się zgadzam, że taki niezależny organ nadzoru odbudował by społeczne zaufanie dla policji, które chyba po niektórych ostatnich “spektakularnych” akcjach organów ścigania zostało trochę nadwątlone.

J.U.S.T. Journeying Unit Skilled in Troubleshooting

czy aby na pewno ogniska przestępczości?

Najwyraźniej akademiki różnych uczelni zostały uznane za ogniska przestępczości.

Hmm... no nie wiem. Akademiki wcale nie maja tak szybkich łączy na świat, by móc pełnić taką rolę. Fakt, że czasem jest to kilka gigabitów/s, jednak należy podzielić to przez ilość mieszkańców i wtedy nie wychodzi tego wcale tak dużo na głowę. A biorąc pod uwagę ceny u innych ISP, koszt tego dostępu też nie jest jakiś radykalnie mały. M.in. z tego powodu w większości akademików wyjście dowolnego programu P2P jest po prostu zablokowane, gdyż taki ruch dość szybko sparaliżowałby cały ruch na świat.

W związku z tym trzeba to w miarę jasno powiedzieć, iż przy takich "akcjach" dostęp ludności do nielegalnych utworów spada tylko w nieznacznym stopniu. A zatem bardziej rozpatrywałbym te akcje jako coś na styl statsiarstwa. Np. tak hipotetycznie sobie dywagując to po prostu ktoś mógł stwierdzić, że żeby wykonać plan walki z piractem na bieżący miesiąc - trzeba złapać jeszcze kilka osób, które mają jakieś lewe mp3. A że w akademiku najłatwiej, to akcja została zorganizowana właśnie tam. Zresztą podobnej sytuacji można czasem doświadczyć w przypadku walki z "piractwem drogowym", kiedy pod koniec miesiąca policjanci potrafią rozdawać mandaty za stworzenie zagrożenia dla ruchu, którego tak właściwie nie było. (taka dywagacja apropos wypowiedzi Just o społecznym zaufaniu/szacunku do tego organu ścigania).

Jeśli chodzi zaś o to przestępstwo "udostępniania wewnętrznego", to no cóż... Mieszkając w domu studenckim można znacznie rozszerzyć swoje horyzonty kulturalne. Szczerze wątpię w to, że ktokolwiek z mieszkańców miałby się wstydzić i żałować tej swoistej chęci poznania różnorodnej kultury. Naturalne przy tym jest, że ktoś przy okazji poprosi swojego kolegę o kopię takiej, a takiej muzyki. A, że akurat dzielenie się tą muzyką zachodzi bez wykorzystania fizycznych nośników dystrybucji, lecz przez sieć to dobrze, gdyż takie podejście jest zgodne z oficjalną polityką UE w zakresie transportu (dla ujednoznacznienia wypowiedzi: chodzi o podejście w rodzaju, nie korzystaj z fizycznych środków transportu, gdy całkiem wygodne jest ich pominięcie. Nie rób tego, ponieważ narastająca kongestia na drogach jest przyczyną znacznych strat ekonomicznch. W takim ujęciu jako "zło" należałoby raczej traktować podejście niektórych wytwórni płytowych, które ciągle chcą sprzedawać swoje płytki CD (szeroko przy tym korzystając z fizycznych środków dystrybucji, co negatywnie wpływa na kongestię, a zatem przyczynia się do strat ekonomicznych, społecznych oraz wobec środowiska naturalnego) i walczą z Internetem i P2P).

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>