Wrażenia po pierwszym dniu pół roku później
Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego pragnę niniejszym podziękować za zorganizowanie interesującej dyskusji, która odbyła się w czasie pierwszego dnia konferencji Nowe technologie a ochrona IP. Konferencja miała miejsce w Hotelu Sofitel Victoria w Warszawie. Takie dyskusje są – w moim odczuciu – bardzo ważne. Wiadomo, że jest wiele sprzecznych interesów. Relacje społeczne i biznesowe zmieniają się bardzo dynamicznie. Medal ma więcej niż dwie strony. Bez dyskusji na temat oczekiwań rynku (różnych jego graczy), bez głosu reprezentującego konsumentów, autorów, wydawców, pośredników, i wszystkich innych graczy – nie da się przygotować dobrego prawa opisującego te wszystkie relacje. Jutro dzień drugi.
Minister Jarosław Sellin w czasie otwarcia konferencji pytał: "Czy istnieje złoty środek pomiędzy ochroną praw własności intelektualnej i dominacją na rynku oprogramowania a powszechnym dostępem do nowych rozwiązań informatycznych?" Padło również pytanie o dozwolony użytek osobisty. Bardzo byłem zbudowany przebiegiem dyskusji w trakcie trwania pierwszego dnia konferencji. Ministerstwo zatroszczyło się o to, by w czasie jej trwania mogli zaprezentować swój punkt widzenia przedstawiciele różnych środowisk. Niezaproszenie innych środowisk (niż organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi) było głównym elementem mojej krytyki konferencji sprzed pół roku (maj 2006), organizowanej przez Ministerstwo (por. Wrażenia z pierwszego dnia).
Jak się wydaje - ministerstwo dostrzegło problem. Jest wielu różnych graczy na rynku dóbr kultury. Są różne interesy. Inne interesy mają wydawcy, inne zaś autorzy (którzy dzięki internetowi mogą pominąć pośredników w łańcuchu dotarcia do odbiorców swoich dzieł). Inne interesy mają wydawcy prasy, inne zaś przedsiębiorstwa oferujące wyszukiwarki internetowe korzystające (w pewien sposób) z opublikowanych w internecie utworów. Inne interesy mają organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, inne zaś producenci i importerzy urządzeń „reprograficznych” (muszą odprowadzać na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania opłaty od tych urządzeń). Wreszcie powstaje pytanie o to, czy faktycznie organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi reprezentują autorów, czy też same siebie. Jak widać sytuacja jest skomplikowana.
Przed ustawodawcą zaś jawią się liczne problemy. W jaki sposób znaleźć ten złoty środek, kiedy każdy ciągnie w swoją stronę? Możliwość zaprezentowania swoich argumentów pod patronatem ministerstwa, w którego kompetencji leżą sprawy ochrony własności intelektualnej, uznaję za krok w dobrą stronę. Oczywiście można postulować jeszcze, by w czasie procesu legislacyjnego na sali komisji sejmowych obok posłów nie siedzieli wyłącznie przedstawiciele organizacji zbiorowego zarządzania. Być może w czasie prac legislacyjnych należy wykorzystać instytucję publicznego wysłuchania? Atmosfera się zagęszcza.
Pan Stig Andersen, Dyrektor Generalny wydawnictwa Gyldendals Forlag, z rozbrajającą szczerością wyznał (w wolnym przekładzie, oddając raczej sens, niż dosłowność): obserwujemy trendy związane z rozwojem społeczeństwa informacyjnego, widzimy, że konsumenci chcą otrzymać dobrą treść, ale jednocześnie za to nie płacić. Dla branży wydawniczej to bój o przetrwanie. Branża zdaje sobie już z tego sprawę. Jeśli użytkownicy internetu będą mieli dostęp do wielu źródeł aktualnej, wartościowej, bezpłatnej informacji - takie wydawnictwa jak Gyldendals Forlag będą zmuszone zwinąć swój biznes.
W czasie konferencji poruszono takie tematy jak patenty na oprogramowanie, pomysły na techniczne zabezpieczenia chronionych prawem autorskim utworów (mówiło się trochę o DRM). Było wystąpienie p. Martina von Haller Grønbæk dotyczące open source, mówiono o e-bookach (że nie cieszą się zainteresowaniem konsumentów wbrew przewidywaniom ekspertów, dokonujących projekcji przyszłości kilka lat wcześniej). Wspomniano o niedawnym wyroku z Hiszpanii (por. Pobieranie legalne w Hiszpanii (na razie)), o rootkicie Sony a nawet o orzeczeniu z 1984 roku w sprawie Sony v. Universal (US Supreme Court Betamax Decision) porównanej z orzeczeniem w sprawie Grokstera... Była mowa o aktywności Google (w jednym z paneli brał udział reprezentant tej spółki), o tym, że towarty zastępowane są przez usługi, było też o elektronicznym papierze, który już niebawem ma zastąpić poranną gazetę... W zaproszeniu na konferencje organizator napisał: "Różnice pomiędzy "tradycyjnymi" sposobami kopiowania i dystrybucji a nowymi metodami i narzędziami nigdy wcześniej nie były tak znaczne jak w chwili obecnej a konflikt z elementarną zasadą prawa autorskiego, czyli "dozwolonym korzystaniem" z utworów - tak jaskrawy". Zdjęcie zrobiłem aparatem telefonicznym, gdyż nie wziąłem z domu większego aparatu fotograficznego. Mogło wyjść lepiej. Czasem wychodzi. Niebawem każdy z nas będzie nosił przy sobie kompletne wyposażenie, które pozwoli mu na opublikowanie w Sieci relacji z dowolnego wydarzenia, którego był świadkiem. Komu będą przysługiwały do tego prawa? Twórcy?
Nie chcę relacjonować całej konferencji (tradycyjnie stwierdzę: kto nie był, niech żałuje). Powiem jedynie, że moje proste i publiczne pytanie dotyczące zgody na opublikowanie w internecie zapisu całej konferencji wywołało prawie półgodzinną dyskusję (a potem jeszcze reminiscencje w wypowiedziach w dalszej części konferencji) na temat tego czy mogę, czy nie mogę w internecie opublikować mp3 z przebiegiem obrad. Nie chodziło mi o opracowanie dyskusji. Zadając pytanie miałem na myśli kompletne nagranie każdej minuty. Miałem wrażenie, że niektóre osoby, które zajęły stanowisko w tej sprawie, nie zdawały sobie do końca sprawy, że dysponując serwisem internetowym i małym dyktafonem cyfrowym rzeczywiście mam techniczne możliwości udostępnienia publicznie przebiegu całodniowej konferencji (bez dokonywania skrótów, uproszczeń, innych opracowań). Internet wiele zmienia. Jednostka nie musi dysponować bardzo dużym i kosztownym zapleczem, by kontrolować 200 MB nagrania. A ja wiem, że de facto jestem producentem fonogramu (art. 94 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych; ust. 1 tego przepisu: "Fonogramem jest pierwsze utrwalenie warstwy dźwiękowej wykonania utworu albo innych zjawisk akustycznych"). Jednak ktoś może uznać, że bezprawnie nagrałem czyjś utwór, albo przez sporządzenie i opublikowanie takiego fonogramu w internecie naruszam jego prawo związane z artystycznym wykonaniem... Dlatego wolałem zapytać czy mogę opublikować w Sieci. Oczywiście pytanie było elementem większej dyskusji, w której chodziło o to, kto może i powinien mieć kontrolę nad informacją (utwór rozumiem, jako pewien rodzaj przetworzonej informacji, spełniającej cechy nadane jej przez ustawę) i jak się ta kontrola ma do dostępu do dóbr kultury... Jedno pytanie a ile wątpliwości? Przewodniczący panelu stwierdził, że trzeba będzie zapytać organizatora: jak on widzi tę sprawę (ktoś z sali dorzucił cicho żartem - "a może spytajmy Komisję Europejską"). Mecenas Mikołaj Sowiński (reprezentujący w czasie tej konferencji BSA) w kuluarach podszepnął mi jeszcze: a przecież część z tych ludzi wypowiadała się jako pracownicy (w domyśle: chodziło o to, że to ich pracodawcom mogą przysługiwać np. autorskie prawa majątkowe do utworów, których są twórcami)… Zacząłem się poważnie zastanawiać, czy aktywny udział w konferencji jest wpisany w ich umowy o pracę… Co z artystycznymi wykonaniami (art. 85 ustawy)? Można też zadać pytania o dostęp do informacji publicznej, wszak organizatorem konferencji było Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pytania – tak naprawdę – można by mnożyć…
Nie opublikuję całości nagrania, ale na wyraźną prośbę Jarka Lipszyca publikuję jego wypowiedź z panelu dyskusyjnego, w którym uczestniczył reprezentując Internet Society Poland.
- wypowiedz_jarek_lipszyc_isoc_pl_20061115.mp3 [15,7 MB]
- wypowiedz_jarek_lipszyc_isoc_pl_20061115.ogg [8,9 MB]
Już jutro, w czasie drugiego dnia konferencji będzie mowa o zmianach na rynku muzycznym, a także o dozwolonym użytku. Zapowiada się bardzo interesująco.
Aha. Na zakończenie dopiszę jeszcze: Linus Torvalds urodził się 28 grudnia 1969, a jądro Linuxa zostało opublikowane w 1991 roku. To tak, dla porządku ;)
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Relacja PIIT z konferencji...
Na stronach Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji znalaza się relacja z pierwszego dnia Konferencji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pod tytułem Prezes PIIT na konferencji MKiDN "Nowe technologie a ochroną praw własności intelektualnej" można m.in. przeczytać: "...Spore zaskoczenie audytorium wywołał swym wystąpieniem Jarosław Lipszyc z Internet Society Polska, który skupił się na atakowaniu technologii ochrony praw autorskich DRM z pozycji m.in. zagrożenia praw jednostki. Nieporozumienia zawarte w tezach Lipszyca naświetlił prezes PIIT Wacław Iszkowski, który stwierdził, że w sferze ochrony własności intelektualnej panuje istotne pomieszanie pojęć. Nagminnie bowiem myli się prawa autorskie z patentowymi, nie odróżnia się algorytmu od realizującego go programu i miesza Copyright Levies z DRM a nawet z CII (Computer Implemented Inventions)...."
Wypowiedź Jarka dostępna jest powyżej w pliku mp3 i ogg.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Bardzo mi się podoba ta
Bardzo mi się podoba ta "relacja" od strony językowej.
Ustawienie p. Jarka w charakterze człowieka agresywnego ("skupił się na atakowaniu"), napastliwego, nieprzygotowanego ("nieporozumienia") a po drugiej stronie kompetentny ("naświetlił"), spokojny ("wyjaśnił").
Jak to ładnie można skonstruować "informację", żeby Ichsze było na wierzchu.
?
Czy Wacław Iszkowski to ten starszy pan co uzywal Linuksa zanim ludzie w moim wieku znalezli sie na swiecie? Bo to by mi wiele wyjasnilo.
Czepiasz się Tomku.
Dr inż. Iszkowski wyjaśnił przecież w replice do mojego komentarza, że to było przejęzyczenie i chodziło mu o systemy UNIX. Każdy może się przejęzyczyć i nie chciałbym "robić z tego kwestii". Ważniejsze jest to, że przedsiębiorcy, których wszak prezes izby gospodarczej (jednej z izb działających w obszarze teleinformatyki w Polsce) reprezentuje – wolą rozwiązania DRM, bo w cenę swoich produktów (dysków twardych, serwerów, etc...) nie musieliby wliczać opłat od urządzeń reprograficznych, o których mowa w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. To jest dość prosty wektor wskazujący konkretny interes do obrony. Jest to też pewna racja, która w istotny sposób wpływa na kształt toczącej się dyskusji.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Jasne, ze sie czepiam
Przysluchiwalem sie temu co mowil Jarek Lipszyc i staralem sie takze zrozumiec co ma na mysli dr inż. Iszkowski.
Bardziej skladna wydawala mi sie wypowiedz J. Lipszyca dotyczaca m.in. zagadnien "DRM". Nic tam o patentach, wynalazkach stosowanych za pomoca komputera nie bylo.
Mialem natomiast bardzo wielki problem ze zrozumieniem i wychwyceniem watkow wypowiedzi pana doktora (a tzw. "copyright levies" to czasami nie oplaty remuneracyjne?).
Nie wiem, moze za bardzo zaimprezowalem dzien wczesniej.
Tak czy siak. Moim skromnym, czepialskim zdaniem, notatka na stronie PIIT, w czesci dotyczacej wypowiedzi Jarka, to niestety produkt "PR" opierajacy sie na manipulacji faktami. Wystarczy posluchac nagrania zamieszczonego u Ciebie.
wypowiedź JL
Z uwagą wysłuchałem wypowiedzi Pana Lipszyca. Na wstępie zaznaczam, że niespecjalnie podzielam jego poglądy oraz styl dyskusji, który narzuca - zaintrygowany zatem notatką na stronie PITT postanowiłem wysłuchać przebiegu dyskusji (aby stwierdzić z satysfakcją jak bardzo powinęła mu się noga)
Jestem jednak zdumiony gdyż w tej konkretnej przemowie trudno odnaleźć jakiekolwiek oznaki pomieszania terminów/spraw związanych z 'wynalazkami' softwarowymi (na tym akurat się znam zwodowo) a DRM. Co więcej, wypowiedzi JL słuchałem z przyjmnością - była bardzo rzeczowa i na pewno stanowiła punkt do podjęcia dyskusji nad próbą zdefiniowania akceptowalnych granic własności/wolności intelektualnej (ten ostatni, nowy chyba termin bardzo mi się podoba)
To co bardzo za to nie podoba mi się w tej sprawie to notatka PITT. Zrozumiałe jest , że prezes Izby ma obowiązek reprezentować stanowisko podmiotów, które do izby należą - ciekawe jednak czy podmioty te życzą sobie, aby następowało to w takiej, mówiąc dosyć oględnie, PR-owo niezręcznej formie.
Na marginesie - szkoda, że na stronie nie ma zapisu wypowiedzi Pana Iszkowskiego - wtedy mój osąd byłby pełniejszy.
I jeszcze coś - dyskusja na temat nagrywania konferencji była naprawdę czy tak dla ściemy? Jeżeli ktoś uważa , że takie dyskusje nie powinny być nagrywane ma na pewno złe zamiary. Otwarte serce dyktafonu się nie boi :)
dyskusja na temat nagrywania
Dyskusja na temat nagrywania była „naprawdę”, nie „dla ściemy”. Zresztą dla pełniejszego "obrazu" poniżej publikuje ten fragment dwudniowej wszak konferencji. Jest to ten fragment, w którym zadaję pytanie i padają po tym bezpośrednio głosy w dyskusji. W trakcie obrad konferencji do tego pytania w różnych wypowiedziach się jeszcze odnoszono, w szczególności Michał Jaworski reprezentujący Microsoft (a którego osobiście bardzo lubię, mam wrażenie, że z wzajemnością) pozdrowił wszystkich nagrywających, licząc na to (chociaż to nieprecyzyjne określenie, bo wszak to taka retoryczna figura), że będą wstawać co jakiś czas i mówić "konferencja kontrolowana, konferencja kontrolowana". Jak przypuszczam do tej wypowiedzi Michała Jaworskiego nawiązał w swoim pozdrowieniu Jarek Lipszyc (od czego zaczął swoje wystąpienie podlinkowane wyżej). Pod sam koniec konferencji zabrałem głos i odniosłem się do tego, wyjaśniając intencję. Nie chodziło w tym nagrywaniu o zastraszenie kogoś kontrolą a o zdobycie materiału do publikacji w serwisie internetowym. Na marginesie powiem, że istotnie - odkąd kupiłem sobie niedawno cyforwy dyktafon nagrywam wiele dyskusji, gdyż wówczas mogę skupić się na słuchaniu, nie rozpraszając się na robieniu niedoskonałych zwykle notatek. Trzeba jednak rozgraniczyć nagrywanie publicznej dyskusji i możliwości jej późniejszego opublikowania.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
dowod z wypowiedzi dr Iszkowskiego
Rzeczywiscie upublicznie wypowiedzi Prezesa PIIT w formie nagrania, mogloby umozliwisc wszystkim, ktorzy w konferencji udzialu nie brali, pelen obraz sytuacji. Ja mialam w prawdzie mozliwosc wysluchania jej na zywo, ale ze wzgledu na jej "wielowatkowosc" chetnie zapoznalabym sie z nia jeszcze raz.
Problem tylko chyba w koniecznosci uzyskania zgody prelegenta na takie dzialanie.
Ciekawe, czy Dr Iszkowski wyrazilby zgode na zamieszczenie zapisu wypowiedzi? I czy uwarunkowalby swoja zgode od technicznego zabezpieczenia swojej wypowiedzi?
zdaje się, że nie muszę jednak uzyskać zgody...
Jest tu kilka ciekawych wątków. Art. 94. ustawy stwierdza m.in., że (ust. 4) bez uszczerbku dla praw twórców lub artystów wykonawców, producentowi fonogramu lub wideogramu przysługuje wyłączne prawo do rozporządzania i korzystania z fonogramu lub wideogramu w zakresie:
1) zwielokrotniania określoną techniką,
2) wprowadzenia do obrotu,
3) najmu oraz użyczania egzemplarzy,
4) publicznego udostępniania fonogramu lub wideogramu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym.
Trzeba by uznać, że to ja jestem producentem fonogramu (a gdyby ktoś miał wątpliwość, to jest jeszcze ustawowe domniemanie: "Domniemywa się, że producentem fonogramu lub wideogramu jest osoba, pod której nazwiskiem lub firmą (nazwą) fonogram lub wideogram został po raz pierwszy sporządzony"). Ustawa też przynosi definicję samego fonogramu ("Fonogramem jest pierwsze utrwalenie warstwy dźwiękowej wykonania utworu albo innych zjawisk akustycznych"; co jeśli jednocześnie utrwalają dwa cyforwe dyktafony?)
Ale. Art. 85 ustawy mówi:
Stąd pytanie o to, czy wypowiedź na publicznej konferencji jest artystycznym wykonaniem czy nie jest (pamiętajmy też, że to była konferencja organizowana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego - to ważne, bo poruszamy się również w sferze dostępu do informacji publicznej, jest jeszcze prawo prasowe, ale ono ma inną nieco funkcję, co nie zmienia faktu, że serwis internetowy może być uznany za prasę)? Jeśli jest - wówczas omawiana w tym wątku kwestia jest przykładem na to, jak skomplikowana może być sytuacja w przypadku, gdybym chciał korzystać z takiego fonogramu (np. art. 86 ust. 1 pkt. 2 lit. a) - prawo wytwarzania egzemplarzy, "w tym zapisu magnetycznego oraz techniką cyfrową").
Z jednej strony miałbym wyłączne prawo do korzystania z fonogramu w zakresie "publicznego udostępniania fonogramu lub wideogramu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym" (czyli w internecie). Ale jednocześnie to artysta wykonawca ma wyłączne prawo (w granicach ustawy - co nieco komplikuje) do "korzystania z artystycznego wykonania i rozporządzania prawami do niego na następujących polach eksploatacji: (...) c) w zakresie rozpowszechniania artystycznego wykonania w sposób inny niż określony w lit. b) - nadawania, reemitowania oraz odtwarzania, chyba że są one dokonywane za pomocą wprowadzonego do obrotu egzemplarza, a także publicznego udostępniania utrwalenia artystycznego wykonania w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym". Jak rozstrzygnąć kolizję praw wyłącznych? Prawo producenta fonogramu przysługuje mu "bez uszczerbku dla praw twórców lub artystów wykonawców" – czyli ma pierwszeństwo(?). Artyście wykonawcy służy też prawo do wynagrodzenia za korzystanie z artystycznego wykonania lub za rozporządzanie prawami do takiego wykonania określone w umowie albo przyznane w przepisach ustawy. Czyli mogę korzystać, ale muszę liczyć się z koniecznością wynagrodzenia? Nie tak szybko.
Na podstawie art. 25 ust. 1 pkt 1) lit. c) ustawy: wolno rozpowszechniać w celach informacyjnych w prasie, radiu i telewizji: (...) aktualne wypowiedzi i fotografie reporterskie; na podstawie ust. 1. pkt 4) tego przepisu wolno rozpowszechniać "mowy wygłoszone na publicznych zebraniach i rozprawach; nie upoważnia to jednak do publikacji zbiorów mów jednej osoby". Być może to jest właśnie zaczepienie (chociaż również interesująca jest relacja "artystycznego wykonania" do "wygłoszonej mowy"; a mówiąc nadal nawiasem - czy akademicki wykład jest mową, artystycznym wykonaniem czy właściwie czym; no i kiedy zebranie jest "publiczne")?
Ustawa wyraźnie mówi: wykonywanie praw do artystycznych wykonań, fonogramów, wideogramów, nadań programów, a także pierwszych wydań oraz wydań naukowych i krytycznych, podlega odpowiednio ograniczeniom wynikającym z przepisów art. 23-35 (art. 100 ustawy).
Jeśli przepis wskazujący wyraźnie "mowy" nie wystarczy, to weźmy też art. 26 ustawy: „Wolno w sprawozdaniach o aktualnych wydarzeniach przytaczać utwory udostępniane podczas tych wydarzeń, jednakże w granicach uzasadnionych celem informacji.”
Stąd wniosek, że mógłbym opublikować bez pytania się kogokolwiek o zdanie (niezależnie też od tego, czy zainteresowany chciałby, abym zastosował DRM czy nie, a nawet bez wynagrodzenia - twórcy, a odpowiednio artystycznemu wykonawcy, nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej - art. 34 w związku z cytowanym wyżej art. 100 ustawy - w odniesieniu do „mów” - ustawa nie mówi o wynagrodzeniu) „mowy wygłoszonej na publicznym zebraniu” (nie tylko treść, ale też "artystyczne wykonanie" takiej mowy). „Mowę” zatem w całości (?), a w sprawozdaniu mógłbym nawet przytoczyć inny (niż „mowa”) utwór (odpowiednio - artystyczne wykonanie), ale w tym przypadku w granicach uzasadnionych celem informacji.
Gdzieś tu robię błąd?
Jest jeszcze inna kwestia.
Jak "na egzemplarzu" fonogramu takiego jakim jest cyfrowy podcast umieścić oznaczenie, o którym mowa w cytowanym wcześniej przepisie? To tylko niektóre wątki, które pojawiają się w przypadku lektury ustawy w kontekście omawianej sytuacji.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
:)
Uwaga czepiam sie!
Odpowiednio nazywajac i tagujac plik? ;)
Do tej pory...
Do tej pory właśnie tak robiłem. To znaczy - w przypadku tworzenia plików mp3 - jest nazwa konferencji, jest data (w nazwie pliku), nie udało mi się wpisać wszystkich mówców w czasie dyskusji, jednak przedstawiali się oni w treści. Wpisywałem też VaGla.pl Prawo i Internet jako oznaczenie "producenta". Ale narzędzia, którymi dysponuję dziwnie nie chcą mi pozwolić otagować plików .ogg w ten sposób. Mam jakieś wadliwe narzędzia? Jak to jest z formatem ogg? Dopuszcza tagowanie?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Ogg Vorbis Comment Field Recommendations
Tak na szybko. Pelny dokument Ogg Vorbis Comment Field Recommendations. Wiecej informacji sam znajdziesz. Wiadomo, ze Google i inni pomoga. ;)
Właściwie to nie wiem,
Nie wiem, czego tam używasz, ale jak najbardziej Ogg jest tagowalny. Listę uczestników mógłbyś nawet wpisać jako „komentarz” (z Unikodem, od •-punktów). Moje ulubione narzędzie do tagowania to JuK, tak BTW :-)
Wobec komentarzy publikuję
OK. Sytuacja jest niezręczna, ale doszedłem do wniosku, iż należy przedstawić sprawę z więcej niż jednej strony (zwłaszcza, w świetle powyższych komentarzy). W sumie - najlepsze co mi przychodzi do głowy to właśnie opublikowanie również wypowiedzi adwersarza Jarka Lipszyca, tj. wypowiedzi dr inż. Wacława Iszkowskiego. Jednostronne publikowanie dyskusji mogłoby zostać uznane za brak rzetelności (zwłaszcza wobec relacji opublikowanych na stronach PIIT). Korzystając z art. 25 ust. 1. pkt 4) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych podlinkowuje zatem tę wypowiedź, w której dr Iszkowski odnosi się do wypowiedzi Jarka (zapis tej ostatniej znajduje się w plikach opublikowanych już wcześniej, podlinkowanych powyżej). Słuchaczy proszę również o to, by pamiętali, że odniesienie się w tej wypowiedzi do Linuksa zostało wyjaśnione pod koniec konferencji jako przejęzyczenie (por. komentarz Czepiasz się Tomku), co nie znalazło się w tym fragmencie. Liczę, że również religijnie nastawieni do Linuksa czytelnicy tego serwisu (BTW – wcale nie jesteście w większości) potrafią uznać prawo do przejęzyczenia się mówcy w czasie dyskusji „na żywo”.
Dyskusja na temat prawa autorskiego (i szerzej: na temat praw własności intelektualnej) jest w ostatnim czasie szczególnie doniosła społecznie. Każda z licznych stron biorących w niej udział ma swoje racje. Ewentualnych komentatorów proszę o skupianie się na problemach. Nie zależy mi zupełnie na tym, by antagonizować uczestników dyskusji. Ważne jest to, by - jeśli to w ogóle możliwe - wypracować jakiś akceptowalny przez wszystkich kompromis.
Wypowiedź "wyciąłem" w taki sposób, by znalazła się tam również sama końcówka wypowiedzi Jarka Lipszyca. Zrobiłem tak, by nie narazić się na zarzut manipulacji (który i tak mi pewnie będzie postawiony).
Chciałbym jeszcze uczulić czytelników (słuchaczy), że powyżej podlinkowane wypowiedzi nie stanowią pełnego przeglądu tematów poruszanych w czasie dwudniowej konferencji Nowe technologie a ochrona IP zorganizowanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Było tam wielu mówców, poruszono wiele tematów. Proponuję również zapoznanie się z relacją z dnia drugiego: Trzystopniowy test - notatki i spostrzeżenia dnia drugiego, która również odnosi się tylko do niektórych wątków w dyskusji. Z konferencją jest również związany wpis w blogu, zaytutłowany Niewątpliwie lubię lans?.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Mozna sprobowac "ochronic" bigos
To ja tak moze na marginesie calej sprawy. Dobrze, ze bigos jest kompilowany z otwartego kodu, ktory kazdy zajmujacy sie kulinariami zna na wylot. Na sile mozna by sprobowac w jakis sposob "chronic" ten "kod". Przykladowo jako Gwarantowana Tradycyjna Specjalnosc albo moze jako Chroniona Nazwa Pochodzenia.
Erystyka, retoryka, dialektyka (jak u Hegla). ;)
można też opatentować ...
metodę i przyrząd do wytwarzania bigosu. Dobry przykład daje McDonald, który zgłosił patent na "metodę i urządzenie" do wytwarzania BigMaków :)
źródło: metro.co.uk
:)
Dla zainteresowanych zgloszenie patentowe. McDonald's ubiega sie o patent na wspomniany wyzej wynalazek zarowno w USA, jak i w niektorych panstwach europejskich.
dyskusja
Dziękuję za opublikowanie zapisu wypowiedzi Pana Iszkowskiego.
Pisząc tutej ;) moje słowa nie jest mi wesoło. To była dyskusja na dwóch różnych poziomach a to nie zwiastuje porozumienia ani nawet zrozumienia o czym jest mowa.
Ciekawy jestem co to są copyright levies w rozumieniu Pana dra Iszkowskiego? Jak się ma opowieść o patentach do DRM? Dlaczego lepiej jest mieć piosenkę na kilka odsłuchań niż na własność? Czy polski model ochrony programów komputerowych przez prawo autorskie jest inny niż w jakimkolwiek innym kraju?
Szkoda pieniędzy Ministerstwa na takie konferencje. Odpowiedni projekt ustawy przygotuje i tak odpowiednia kancelaria a model ochrony zależeć będzie od widzimisię tego, kto ustawę będzie na zamówienie rządu pisał. I zapewniam was, że OZZy nie dopuszczą do niczego, co będzie sprzeczne z ich interesami.
Coś jest nie tak.
Dziękuję za opublikowanie pojedyńczych wypowiedzi. Prosiłbym jednak o udostępnienie całości nagrania, a więc bez skrótów - w domyśle przekłamań, o których mówiła jedna z osób komentujących pytanie o możliwość publikacji.
Uzasadnienie? Konferencja miała charakter debaty publicznej, a więc charakter publiczny. Każda z osób biorących w niej udział wiedziała o tym lub powinna była wiedzieć przed wzięciem udziału w konferecji. Dlatego należy założyć, że wszyscy, którzy nie zgadzali się z publicznym charakterem konferencji, nie wzięli w niej udziału. Z takiego charakteru konferencji wynika zgoda uczestników na przekaz bez przekłamań.