Otrzymałem odpowiedź z KPRM na temat tego, z kim podpisała umowę na usługi strategicznego wsparcia komunikacyjnego

Ciekawa sprawa, bo odpowiedź z KPRM została mi przesłana "w uzupełnieniu odpowiedzi z 5 sierpnia" (por. Z poślizgiem, ale KPRM dała "sygnał" w sprawie umów na PR) "i w odpowiedzi na wniosek z 6 sierpnia" (czyli na jeden z moich wczorajszych wniosków, w którym zapytałem wprost o nazwę przedsiębiorstwa). Generalnie ostatnie dni są dość interesujące pod względem obserwacji "kontrolnej roli mediów". W piątek opublikowałem informacje na temat tych komentarzy na temat systemu emerytalnego i swoich wniosków do ministerstw i KPRM. Dziś mamy środę i żadne media nie dotarły jeszcze do informacji na temat tego, kto te komentarze umieszczał. Kusiło mnie nawet, by przyznać się do tego, że to sam rok temu taką maszynkę do komentowania postawiłem, by ją po roku spektakularnie zdemaskować... Tymczasem nazwano mnie "blogerem", chociaż autorzy tekstów wiedzą, że tego nie lubię. Teraz zaś się zastanawiam, czy nie wstrzymać się z informacją otrzymaną właśnie z KPRM, bo jakby to wyglądało, gdyby jakiś "bloger" (nie zaś dziennikarz) taką informację opublikował?

Dlaczego nie jestem blogerem? W ciągu ostatnich kilku dni zadano mi to pytanie parokrotnie. Nie jestem blogerem w proteście przeciwko psuciu prawa. Oto Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego proponuje zmiany w ustawie Prawo prasowe i tam, nie potrafiąc sobie poradzić z definicją prasy, chce użyć "definicji negatywnej". Chce mianowicie, by prasą nie były blogi. W ten sposób proponuje konstrukcję prawną z gruntu wadliwą - definiuje nieznane przez nieznane. Nie wiem, co to są "blogi". Dlatego też nie jestem blogerem. Na wszelki wypadek. Jakby się miało okazać, że dzięki takiej konstrukcji nagle moje źródła informacji przestaną być chronione tajemnicą dziennikarską.

Nie jestem blogerem i proszę mnie tak nie nazywać. Mogę się zgodzić na określenia w stylu: "prawnik, poeta", albo "prawnik i publicysta". Najchętniej jednak widziałbym "prawnik, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet". I do tego z podlinkowaniem tego serwisu - w myśli zasady obowiązującej wszystkich dziennikarzy, że mają obowiązek podawać źródło.

Trudno jest mi się pogodzić z tym, że w ciągu kilku dni "dziennikarze" nie potrafili uzyskać prostej informacji w tak ważnej - jak mnie tu kilka osób przekonywało - sprawie (potr. Czego się spodziewam w związku z emerytalnym astroturfingiem). To kuszące, by nawet trochę sobie podworować z tego stylu formułowania komentarzy i "newsów". Mógłbym na przykład opublikować tekst i zatytułować go "Czy wPolityce ukrywa tożsamość stojącego za fałszywymi komentarzami?". No, bo skoro te komentarze pojawiły się w "blogu wPolityce", to tam znają dokładny adres IP i nawet "user agenta" tej maszynki, która komentarze wysyłała. Tak samo jest w przypadku Onetu i paru innych serwisów, gdzie te automatyczne komentarze się pojawiały. W normalnym, demokratycznym państwie prawnym, w którym prasa odgrywa jakąś kontrolną rolę, spodziewałbym się teraz tekstów na temat tego, czy dziennikarz może sięgnąć do takich źródeł, jak logi serwera wydawcy. Ale nie widzę takich tekstów.

Nie ma dyskusji o prywatności, edukacji medialnej, anonimowości, o procesie podejmowania decyzji w ważnych dla państwa kwestiach. Tego wszystkiego nie ma. Są za to powielane informacje, które już wcześniej w tym serwisie zostały opublikowane. Nic nowego w ciągu tych ostatnich dni się nie pojawiło w "poważnych mediach". O niektórych wiem, że intensywnie sprawdzają wciąż informacje. Niektórzy dotarli nawet do właściciela serwera w Dąbrowie Górniczej. Newsweek ma inny cykl wydawniczy, więc może sobie pozwolić na rzetelne badanie tematu. Ale dziś zaproszono mnie do telewizji, bym skomentował sprawę. Zapytałem, czy może mają jakieś nowe informacje w tej sprawie? Jakieś nowe ustalenia? Nie mają. To, po co mam jechać do telewizji, skoro to, co miałem do powiedzenia, już w serwisie napisałem? By zapełnić czas antenowy swoją gadającą głową? Ja jestem sam ciekawy, kto postanowił odpalić to "automatyczne sadzenie trawy". Liczyłem na to, że dziennikarze będą potrafili dotrzeć do takiej informacji. Ale się trochę zawiodłem. Stąd te pomysły na przekorny tytuły, jak "Czy dziennikarze kryją prawdziwych autorów komentarzy o OFE?".

Jedyną nową informacją, jaka się pojawiła od opublikowania przeze mnie tekstu o komentarzach, jest oświadczenie Polskiej Partii Piratów, która ogłosiła (pod wpływem mojego publicznego wezwania), że nie miała z tym nic wspólnego. Inne ugrupowania polityczne nabrały wody w usta. Dziennikarze też, jak rozumiem sytuację, polityków o komentarze nie prosili. W efekcie mam trochę smutny obraz debaty publicznej.

Strip: ktoś umieszcza automatyczne komentarze w sprawie OFE

Skoro mniej więcej tak dziś wygląda dziennikarstwo, to czemu się dziwić, że przy KPRM - co wynika wciąż z ustawy Prawo prasowe - ma działać owa Rada Prasowa, której - wbrew ustawie - sie nie powołuje, a która wciąż w tej, obowiązującej ustawie sobie jest (por. Rada Prasowa przy Prezesie Rady Ministrów i pytanie, czy obywatel może zignorować przepisy o konieczności płacenia podatków).

Dlatego też tak ważne jest prawo obywatela do informacji publicznej. Może on wnosić o udostępnienie informacji nie oglądając się na pośredników. I wiecie, co jest w tym najlepsze? Że w demokratycznym państwie prawnym organ zobowiązany do udostępnienia informacji ma obowiązek ją udostępnić. To nie są czary, to nie żadne ukryte moce. To prawo obywatela. Jasne, że organy władzy publicznej mają jeszcze z tym czasem kłopot. Ale wierzę, że z czasem próby obstrukcji informacyjnej będą eliminowane.

Właśnie realizując swoje obywatelskie prawo do informacji złożyłem wniosek o dostęp do informacji, a następnie drugi i trzeci. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów była uprzejma zignorować mój wniosek i zwyczajnie opublikowałem informację na temat swoich ustaleń w internecie. Ponoć wywołało to jakiś kryzys. Jeśli nie chcecie Państwo kryzysów, to nie ignorujcie, uprzejmie proszę, obywateli pytających o informacje.

Tak. Mam świadomość, że wszyscy czekają na informacje na temat tego, z kim KPRM podpisała umowę dotyczącą - jak napisano w przesłanym do mnie pocztą elektroniczną piśmie w dniu 5 sierpnia 2013 r. – „usługi strategicznego wsparcia komunikacyjnego w zakresie aktywności KPRM w mediach społecznościowych, takich jak facebook.com czy youtube.com”. Już się nad Państwem nie będę dłużej znęcał.

Otrzymałem dziś pocztą elektroniczną następujący list z KPRM:

Szanowny Panie, w uzupełnieniu odpowiedzi z 5 sierpnia i w odpowiedzi na wniosek z 6 sierpnia uprzejmie informuję, że poniższa umowa została zawarta w Warszawie, 28 maja 2013 r., pomiędzy KPRM – Zleceniodawcą a brandADDICTED sp. z.o.o. (agencja FaceADDICTED) – (Zleceniobiorcą).

Oglądam sobie własnie portfolio tej agencji...

Mamy informacje o tym, z kim KPRM zawarła umowę. To nie znaczy wcale, że owa spółka jest odpowiedzialna za komentarze w sprawie systemu emerytalnego i OFE. Nadal nie znam treści umowy pomiędzy tą spółką a KPRM. Nadal nie wiemy, kto jest odpowiedziały za maszynki do "sadzenia sztucznej trawy" i jeśli dziennikarze się nie wezmą do roboty - nigdy się nie dowiemy.

Uważam, czemu niejednokrotnie dawałem wyraz w tym serwisie (por. np. Odpowiedzi z Prokuratury Generalnej w sprawie konta na Twitterze), że żaden organ władzy publicznej nie powinien funkcjonować w tzw. "mediach społecznościowych". Od publikacji informacji publicznej jest urzędowy publikator teleinformatyczny zwany Biuletynem Informacji Publicznej.

Otrzymałem zatem nazwę firmy, ale czekam sobie spokojnie na treść samej umowy. Czekam też na odpowiedzi na wniosek, który również złożyłem wczoraj, a który dotyczy tajemnic przedsiębiorstw, które przechowywane są w KPRM (por. Wniosek do KPRM związany z przechowywanymi tam tajemnicami przedsiębiorstw).

Jeśli chodzi o inne ogłoszenia i zapowiedzi: w najbliższy piątek mija termin odpowiedzi na mój wniosek skierowany do KPRM w sprawie Rady Legislacyjnej, która - jak wiemy z działu Przeglad Legislacyjny niniejszego serwisu - prowadzi ze mną swoisty dialog. Usiłuję się dowiedzieć, jakie są zasady wydawania publicznych pieniędzy w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, skoro skonstatowałem w pewnym momencie, że prowadzona jest tam działalność, dla której nie potrafię znaleźć podstawy prawnej (por. O Przeglądzie Legislacyjnym i o tym, że zmienił się ustrój). Zacząłem zatem składać wnioski. Ostatni w tej sprawie złożyłem 11 czerwca. KPRM wówczas uznała za słuszne "przesunąć" 14 dniowy termin odpowiedzi tak, by obejmował cały, możliwy na gruncie ustawy o dostępie do informacji publicznej, okres 2 miesięcy od złożenia wniosku. Ale ja jestem cierpliwy.

O co zapytałem KRPM badając sposób działania i finansowania Rady Legislacyjnej przy Premierze (a to w związku z umową, jaką w imieniu KPRM zawarł przewodniczący Rady Legislacyjnej ze spółką Wolters Kluwer; por. Umowa na "część procesu wydawniczego" związanego z Przeglądem Legislacyjnym, Czekamy na wolterskluwer.gov.pl, Korespondencja w sprawie "Przeglądu Legislacyjnego")? Zwróciłem się z wnioskiem o udostępnienie następujących informacji publicznych:

1. Informacji na temat tytułów prasowych (innych niż Przegląd Legislacyjny), których wydawcą jest lub w latach 2007-2013 była Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (chodzi o informację na temat tytułu prasowego, informacji na temat daty rozpoczęcia wydawania, osoby redaktora naczelnego).

2. Treści pisma z dnia 21 listopada 2012 r. (D-560-3(2)112/AK) kierowanego do Centrum Usług Wspólnych, o którym mowa w udostępnionym przez KPRM wcześniej piśmie Dyrektora CUW z dnia 6 grudnia 2012 r ., adresowanym do Redaktora Naczelnego kwartalnika „Przegląd legislacyjny”.

3. Treści pism, dokumentów lub innych materiałów, które ujawniałyby „zasady uzgodnione z KPRM”, o których mowa w ww. piśmie dyrektora Centrum Usług Wspólnych z dnia 6 grudnia 2012 r.

4. Treści korespondencji pomiędzy spółką Wolters Kluwer Polska SA a przedstawicielami KPRM/przedstawicielami Rady Legislacyjnej, która poprzedzała zawarcie umowy z dnia 20 marca 2013 roku, a związana była z wydawaniem „Przeglądu legislacyjnego”, jak w szczególności, ale nie wyłącznie, korespondencji zawierającej przesłaną przez spółkę ofertę lub inne proponowane warunki współpracy, względnie zapytania ofertowe wysłane do spółki, jeśli taka korespondencja była prowadzona.

5. Treście korespondencji z innymi niż w pkt powyższym podmiotami działającymi na rynku wydawniczym, a dotyczącej ew. warunków współpracy przy wydawaniu „Przeglądu legislacyjnego” , jeśli taka korespondencja była prowadzona.

6. Informacji na temat osób fizycznych spoza składu Rady Legislacyjnej, a także na temat osób prawnych, u których zamawiano ekspertyzy, opinie lub inne opracowania związane z wykonywaniem zadań Rady Legislacyjnej w latach 2007- 2013 – jeśli w tym okresie takie opracowania, ekspertyzy, opinie czy materiały były zamawiane.

7. Treści umów cywilnoprawnych zawartych w latach 2007- 2013 pomiędzy KPRM, a poszczególnymi osobami fizycznymi, które wchodzą w skład Rady Legislacyjnej - jeśli takie umowy były zawierane.

8. Treści uchwał Rady Legislacyjnej podjętych w latach 2012-2013

9. Treści regulaminu Rady Legislacyjnej, o którym mowa w § 6 ust. 2 pkt 2 Rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z dnia 23 grudnia 2010 r. w sprawie zadań Rady Legislacyjnej oraz szczegółowych zasad i trybu jej funkcjonowania, a jeśli w okresie od przyjęcia Rozporządzenia do ustalenia aktualnego Regulaminu Rady Legislacyjnej następowały zmiany tego Regulaminu – treści tych zmian.

10. Informacji na temat osób spoza członków Rady Legislacyjnej, które zostały powołane w skład Rady Programowej, o której mowa w §3 pkt 2) Uchwały nr 1 Rady Legislacyjnej z dnia 18 kwietnia 2013 r.

11. Informacji na temat powołanych przez Przewodniczącego Rady Legislacyjnej obecnej kadencji zespołów, o których mowa w Rozporządzeniu Prezesa Rady Ministrów z dnia 23 grudnia 2010 r. w sprawie zadań Rady Legislacyjnej oraz szczegółowych zasad i trybu jej funkcjonowania, wraz z informacją na temat składu tych zespołów i na temat osób będących przewodniczącymi tych zespołów (chodzi o informacje na temat tego dla realizacji jakich zadań były powołane, kiedy, kto jest przewodniczącym zespołu, kto jest w składzie takich zespołów).

12. Informacji na temat ostatecznie ustalonego/wypłaconego wynagrodzenia dla autorów artykułów przygotowanych dla Przeglądu Legislacyjnego nr 1/2013 w sytuacjach, w których udostępnione przez KPRM wcześniej umowy zawierają jedynie algorytm ustalenia takiego wynagrodzenia, uzależniając je od liczby znaków w tekście, bez wskazania konkretnej kwoty (chodzi o te umowy, które przewidują, że wynagrodzenie zostaje ustalone w wysokości 500 zł brutto za 1 arkusz wydawniczy (40000 znaków ze spacjami), jednak nie więcej niż 750 zł brutto za cały utwór).

13. Informacji na temat tego, ile wynosiło miesięczne wynagrodzenie ryczałtowe dla Członków Rady Legislacyjnej w latach 2007- 2013.

Bo tu chodzi o pieniądze publiczne i zasady działania państwa. Również w sferze dostępu do informacji publicznej. Dokładnie tak, jak w tej sprawie z "sadzeniem sztucznej trawy" w sprawie reformy emerytalnej.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Skąd wiadomo, że to była

Skąd wiadomo, że to była maszynka (czyli jakiś bot?) do "sadzenia sztucznej trawy" a nie zwykły internauta?

A w sprawie prywatności i anonimowości takie coś wymyśliłem:

Generalnie, zgadzam się, że wszyscy korzystający z publicznych pieniędzy powinni prowadzić swoją działalność jawnie podczas dyskusji publicznych.

Co do obywateli, to jednak nie wyobrażam sobie, żeby rejestrując się na jakimkolwiek forum, lub portalu społecznościowym przesyłali skan swojego dowodu osobistego.

Na spamboty są rozwiązania techniczne a Pacynki (ładna nazwa) to określenie funkcjonujące w Wikipedii wśród edytorów, więc osób, które wzięły dobrowolnie na siebie odpowiedzialność wobec Wikipedii. A to nie znaczy, że możemy swobodnie stosować je wobec całego internetu.

Jest jeszcze kwestia "pseudonimu politycznego" coraz częściej poruszana przez społeczności internetowe. Ciekawe, bo niektórzy się tak do niego przyzwyczajają, że postanawiają zmienić swoje imię i nazwisko w realu na ten właśnie wcześniejszy pseudonim polityczny. Ale to już może nieco wykracza poza ten wątek.

Na BIPie KPRM brak

Na BIPie KPRM brak informacji o przeprowadzonym przetargu nieograniczonym więc można podejrzewać, że wartość zamówienia nie przekroczyła 14000 euro albo zastosowano zamówienie z wolnej ręki.

Moje pytanie jako laika brzmi czy przedmiot umowy, który pachnie dość specjalistycznie jest na rynku tego rodzaju usług tyle tani by móc sobie pozwolić na przyjęcie, że jego wartość nie przekroczy 14000 zł i nie rozpisywanie przetargu? A jeśli zastosowano tryb inny niż podstawowy to jakie jest tego uzasadnienie?

dane

interesujący jest brak jakichkolwiek danych prawnych tejże agencji... ani CEIDG ani KRS nie dają żadnych wyników pod tym adresem i nazwą.. Widmo?

dane w KRS są

jeśli wrzuci się nazwę firmy do KRS-u nie ma żadnego problemu;
BRANDADDICTED SP Z O O; KRS: 0000362507, NIP: 7010250653, REGON: 142433915; Al. Jerozolimskie 56C, 00-803 Warszawa, Prezes Zarządu (upoważniony do jednoosobowej reprezentacji)- Anna Robotycka etc., etc.

Wg mnie to jest inny brand a

Wg mnie to jest inny brand a danych na stronie face notabene nie ma żadnych zatem nie ma pewności czy jest to ten sam podmiot.

Jak nie ma jak są...

Wystarczy wejsc na kontakt i przewinac strone do dołu, dane są pod mapką:

"faceADDICTED należy do brandADDICTED sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (00-803), Aleje Jerozolimskie 56c. NIP: 7010250653, REGON: 142433915. Spółka jest zarejestrowana w Sądzie Rejonowym dla m. st. Warszawy, XII Wydział Gospodarczy KRS, wpisana pod numerem KRS 0000362507."

Paweł Luty z Brief poprosił o komentarz

Paweł Luty z Brief poprosił o komentarz p. Annę Robotycką z FaceADDICTED. Można się z nim zapoznać w tekście pt. FaceADDICTED doradza Kancelarii Premiera. Można tam przeczytać m.in. (ale nie wyłącznie): "Naszym zadaniem, przewidzianym umową z Kancelarią Premiera, jest przede wszystkim tworzenie i hosting aplikacji na potrzeby mediów społecznościowych, przedstawianie rekomendacji działań oraz szkolenia dla pracowników KPRM. Nie realizujemy dla KPRM innych zadań niż te przewidziane zawartą umową".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

No tak, tylko że w

No tak, tylko że w linkowanym artykule nie jest jasno powiedziane, że ta agencja nie prowadzi działań, o które podejrzewa je P. Vaglowski. Przecież odpowiedzią nie jest "nie zajmujemy się kwestiami komunikacji ani moderacji jakiegokolwiek kanału komunikacji pozostającego w dyspozycji pracowników KPRM, w tym fan page Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na Facebooku" (podkr. moje), przecież spambot nie musi (i na pewno nie jest) "w dyspozycji" pracowników KPRM...

Uwielbiam takie wymijające odpowiedzi...

Ja nikogo nie podejrzewam

Ja nikogo nie podejrzewam. Ja jedynie usiłuję się dowiedzieć i w tym celu pytam. Stawiam robocze hipotezy i usiłuję je zweryfikować dostępnymi środkami.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Umowna umowa

Nie można od razu stwierdzić, że za tym stała firma. Jednak Piotrze, to że w umowie nie ma wpisanego czegoś, to nie znaczy, że nie robiła tego firma.

Czy nie mógłbyś zadać pytania w trybie dostępu do informacji publicznej czy KPRM zlecał komukolwiek pisanie komentarzy dotyczących OFE?

Nie tylko ja

Nie tylko ja mógłbym zadać takie pytanie, ale każdy zainteresowany. Natomiast o tym, co jest w umowie, a czego w niej nie ma, to się wypowiem, jak dostanę jej treść.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Każdy by mógł - sporo osób myśl, że nie potrafi

Przewija się w komentarzach wątek "każdy może złożyć wniosek o informację publiczną". To na pewno nie jest skomplikowane, ale strach laików przed technikaliami prawnymi być może przeszkadza.

Jako doświadczonego "składacza" proszę Cię o opublikowanie jakiegoś ABC składania takich wniosków.

wzory wniosków

A od czego Google?

Przyłączam się,

Przyłączam się, zwłaszcza informacje jak poradzić sobie z "miganiem się od odpowiedzi" była by przydatna...

Nie jest skomplikowane

Ja też już o kilka rzeczy pytałem władze lokalne. Nie jest to skomplikowane. W moim wypadku sytuacja wygląda tak.

1. Przed jedną z wizyt w Urzędzie Skarbowym założyłem sobie konto w ePUAP (http://epuap.gov.pl/)

2. Przy okazji, podczas jednej z wizyt odwiedziłem określony pokój z dowodem osobistym by to konto potwierdzić

3. Jak chcę o coś zapytać, a nie mogę tego znaleźć w BIPach to loguję się do ePUAP, szukam instytucji i która mnie interesuje i ogólnego formularza do składania wniosków. Jest tam straszny bajzel a wyszukiwarka jest bardzo słaba. Nie mniej jednak odpowiednią stronę znalazłem wpisując w nią "Kancelaria Prezesa Rady Ministrów skargi wnioski".

4. Trafiamy na formularz w którym można wpisać swobodny tekst, więc piszę:

"Na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. Nr 112, poz. 1198) wnoszę o udostępnienie informacji publicznej w przedmiocie:
(...) i tutaj piszę o to co mnie interesuje"

Jak nie otrzymuję odpowiedzi w terminie to dodatkowo dzwonię by popędzić ;) Jak widać sprawa nie jest trudna.

Może i nie trudna...

Pod warunkiem, że jest możliwość wizyty osobistej...

Sprawa się komplikuje w przypadku osób zamieszkałych za granicą, ale mających zamiar kiedyś wrócić i chcących mieć jakiś wpływ na to, co władza robi. I tak, co poradzić w sytuacji jak moja:

1. Nie posiadam dowodu osobistego, a tylko paszport.
2. Nie mam meldunku w kraju.
3. Do najbliższego urzędu mam 1500km.

Czy w platformie ePUAP można się zarejestrować np. w konsulacie?

Ponoc mozna, ale do wniosku

Ponoc mozna, ale do wniosku o inf. publ. nie potrzeba zadnych epuapow. Nie ma tez zastosowania kpa, jak Ci juz pisalem bardziej szczegolowo w innym komentarzu, wiec nie mial prawa podmiot zobowiazany sie na niego powolywac.

Daj człowiekowi spokój.

Daj człowiekowi spokój. Jest google, jest strona:
http://informacjapubliczna.org.pl/

Wysłanie wniosku jest proste (poniżej), gorzej jeśli nie otrzymasz odpowiedzi, ale to już inna bajka :)

Wniosek o udostępnienie informacji publicznej

Na zasadzie art. 61 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a także na podstawie art. 2 w związku z art. 10 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. z 2001 r. Nr 112, poz. 1198 z późn. zm.), zwracam się z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznych:

1. Podanie szczegółowych informacji dotyczących zadłużenia i zobowiązań długoterminowych spółek, których właścicielem jest Gmina, na dzień 31.12.2012 r. Ponadto proszę o podanie informacji dotyczących terminu spłaty przedstawionych zobowiązań.

Na podstawie art. 14 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej wnoszę o przesłanie informacji w formie elektronicznej na adres e-mail: *****

***** Podajesz swój adres e-mail i podpisujesz lub nie (nie jest to wymagane). Wszystko. Adres odniorcy (w tym przypadku urząd miasta znajdziesz w BIP). Nie daj sobie wcisnąć, że masz kontaktować się przez PUAP czy inny wynalazek. Jak pyskują to skarga do WSA na bezczynność.

Nie wiem jak inni "dziennikarze"...

...ale ja pytałem KPRM o kilka rzeczy. Otrzymałem odpowiedź wspólną na wszystkie pytania - "Dzisiaj została udzielona odpowiedź na wnioski Piotra Waglowskiego z 17 lipca 2013 r. "

Moim zdaniem dość ciekawym problemem jest funkcjonowanie biur prasowych rządu i ministerstw, które:

1. zazwyczaj w ogóle nie odpowiadają
2. zaczynają odpowiadać, gdy sprawa robi się nośna
3. nie odpowiadają na pytania, tylko wydają ogólne oświadczenia.

I tutaj są kolejne pytania - ilu ludzi pracuje w tych biurach prasowych? Ile zarabiają? Co dokładnie robią?

Z mojego punktu widzenia oni nic nie robią.

Zastanowię się nad wnioskiem o dostęp do informacji publicznej. W sumie... czemu nie?

a to ciekawe

Otrzymałem odpowiedź wspólną na wszystkie pytania - "Dzisiaj została udzielona odpowiedź na wnioski Piotra Waglowskiego z 17 lipca 2013 r. "

Po pierwsze - co z tego, że komuś innemu została już udzielona taka sama odpowiedź, skoro nie została udzielona pytającemu?

Po drugie - na jakiej podstawie urząd podaje osobom trzecim dane osobowe wnioskodawców, którzy zwracają się do tego urzędu z wnioskiem o IP?

Dlaczego agencja?

Nie rozumiem czemu podejrzenie dotyczące pisania komentarzy pada na agencję. Pamiętamy rządy PiS, gdy pracownicy biura prasowego zajmowali się pisaniem laurek w Internecie. Podejrzewam, że tym razem jest podobnie, czyli pracownicy KPRM lub któregoś resortu dokonywali wpisów. W biurach prasowych oraz w gabinetach politycznych pracuje wielu młodych, którzy niespecjalnie przemęczają się w pracy i chętnie "wesprą" swojego szefa w szerzeniu propagandy. Co na to wskazuje? Amatorszczyzna - łatwo rozpoznać propagandę. Co istotne, takie działania młodzieżówka może wykonywać po godzinach, prywatnie, więc nie zostanie przyłapana na tym procederze.

Sprawdzam po kolei

Sprawdzam po kolei. Całego tematu z proszeniem o dostęp do umów nie byłoby, gdyby KPRM była uprzejma w terminie mi ową umowę udostępnić, tak, jak o to wnosiłem we wniosku o dostęp do informacji publicznej.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>