Jak na razie: wyższa stawka ryzyka

Oferowanie audioteksu jest coraz bardziej popularne - może być wygodnym sposobem na pobieranie opłat za różne usługi telekomunikacyjne (w tym świadczone przez Internet). Niemało problemów przysparza wzajemne przenikanie się platform telekomunikacyjnych: teraz nawet lodówka może być podłączona do Internetu

Telekomunikacja Polska S.A. nie ma prawa pobierać od konsumentów opłat za usługi 0 700 realizowane w Internecie przez firmy trzecie - uznał w lutym Prezes Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów Cezary Banasiński. Jego zdaniem działanie TP S.A. w tym zakresie stanowi praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów. Rozstrzygnięcie Prezesa UOKiK odnosi się do problemu używania dialerów. Aby przybliżyć czytelnikowi problem warto w pierwszej kolejności zastanowić się nad definicją tego pojęcia oraz przybliżyć problematykę usług audioteksowych, a ściślej - usług telekomunikacyjnych z opłatą dodatkową (premium rate). Prezes UOKiK w swej decyzji, w części, w której określa środki zlikwidowania nieuczciwych praktyk, zaproponował, by na poziomie wzorców umów z użytkownikami wdrożono stosowne postanowienia (dostępne także przed skorzystaniem ze świadczenia za pośrednictwem Sieci). Postanowienia te zawierają również proponowaną przez UOKiK definicję dialera: jest to program użytkowy w postaci pliku, zapisywanego na dysku twardym użytkownika, na jego życzenie. Zadaniem dialera jest wybieranie numeru dostępowego do treści udostępnianych przez usługodawców audioteksowych w Internecie.

Usługi audioteksowe rozwijane są w Polsce już od ponad dziesięciu lat. Około dwa lata temu problem wypłynął w wymiarze bardziej medialnym. Oto bowiem w 2002 roku pisze do mnie jeden z prokuratorów szukając pomocy i wskazówek, gdyż do prokuratury trafiła sprawa, którą można opisać mniej więcej tak: dziecko połączyło się z pewna stroną w Sieci, ściągnęło program komputerowy, a ten następnie przekierowywał połączenie modemowe (020) na numer specjalny 0700... Ojciec miał zapłacić rachunek przysłany przez TPSA i był z tego powodu "wkurzony". Potem miałem kolejne sygnały od niezadowolonych konsumentów, którzy otrzymali rachunki opiewające na kwoty rzędu 5 do 18 tysięcy złotych miesięcznie. Na forum dyskusyjnym VaGla.pl powstał obszerny "wątek", w którym omawiano istniejącą praktykę. Wypowiadali się zarówno użytkownicy, informatycy, ale również dostawcy dialerów...

Sprawa zaczęła trafiać na liczne wokandy. Na przykładzie dialerów widać, w jaki sposób przenikają się regulacje prawa cywilnego, karnego i administracyjnego. Jak ochrona konsumentów związana jest z problematyką przykładowo: prywatności i ochrony danych osobowych, teorią oświadczeń woli, prawa reklamy czy przestępczości komputerowej. W roku 2003 gorzowski rzecznik konsumentów stwierdził, że z punktu widzenia Kodeksu karnego nieuczciwe praktyki związane z dialerami można m.in. uznać za przestępstwo oszustwa komputerowego, cytując stosowny zapis ustawy: "kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub wyrządzenia innej osobie szkody, bez upoważnienia wpływa na automatyczne przetwarzanie, gromadzenie lub przesyłanie informacji lub zmienia, usuwa albo wprowadza nowy zapis na komputerowym nośniku informacji, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Warto też pamiętać o przepisie art. 285 § 1 kodeksu karnego, zgodnie z którym "kto, włączając się do urządzenia telekomunikacyjnego, uruchamia na cudzy rachunek impulsy telefoniczne, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Co przywołuje prezes UOKiK: usługi audioteksowe mają charakter świadczenia na odległość. Zgodnie z przepisami regulującymi tego typu umowy (ustawa o ochronie niektórych praw konsumentów oraz odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny), złożenie propozycji ich zawarcia wymaga uprzedniej zgody na użycie środka komunikacji elektronicznej. Co więcej, ryzyko tego rodzaju przesyłki (niezamówionej usługi) spoczywa całkowicie na przedsiębiorcy. Warto tu wskazać również wszelkie wymagania, jakim powinny usługi audioteksowe sprostać pod rządami ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną oraz ustawy o ochronie niektórych usług świadczonych drogą elektroniczną opartych lub polegających na dostępie warunkowym...

A problemy prawne, jakie się pojawiają na tym tle, są naprawdę skomplikowane: Czy doszło do zawarcia umowy (forma jej zawarcia, błąd lub braku świadomości przy składaniu stosownego oświadczenia woli)? Czy było widać na stronie cenę połączenia (uczciwa konkurencja, ochrona konsumentów)? Czy program dokonał automatycznie instalacji zmieniającej rejestry systemu operacyjnego (przestępstwo)? Do rozważenia jest również problem odpowiedzialności rodziców za działanie pociech. A w jakim języku program ma prezentować swoje komunikaty? Internet ma charakter międzynarodowy. Jak wobec tego rozwiązać problem połączeń telefonicznych ze specjalnymi numerami w takich krajach jak Kiribati czy Wyspy św. Tomasza i Wyspy Książęcej?

Powstają pomysły, wedle których operator powinien standardowo zablokować dostęp do numerów o podwyższonej opłacie i odblokowywać je na wyraźne żądanie abonenta. Przeciwnicy tego rozwiązania wskazują, że obróci ono w niwecz wszelkie próby legalnego rozwijania tego rynku. Jeśli zatem nie zamykać dostępu "na dzień dobry" - zagwarantujmy wygodną procedurę reklamacyjną w przypadku nadużyć... To również trudne, wszak mamy do czynienia z przenikającymi się stosunkami prawnymi między trzema podmiotami: abonentem, operatorem telekomunikacyjnym i dostawcą usługi audioteksowej...

Na świecie próbują jakoś te problemy rozwiązywać: Niemieckie Ministerstwo Gospodarki opublikowało regulacje nakazującą producentom dialerów rejestrację w urzędzie regulacyjnym. Za niezarejestrowanie programu oraz numeru, z jakim ma się łączyć, grozi kara 1000 euro. Takie nizarejestrowane numery mają być blokowane. To metoda administracyjno - karna. Istnieje również silna tendencja do samoregulacji branży - można ją zaobserwować również w Polsce. Na całym świecie powstają kodeksy dobrej praktyki biznesowej (Code of Practice), zapisy dotyczące usług premium rate trafiają w formie wzorców do umów pomiędzy operatorem telekomunikacyjnym a dostawcą usług audioteksowych. Potencjalnie istnieje możliwość, by relacje pomiędzy tymi podmiotami poddać pod sądownictwo sądów polubownych.

Miały już miejsce pierwsze rozstrzygnięcia o wymiarze międzynarodowym. Niedawno brytyjski regulator usług premium rate - the Independent Commission for the Supervision of Standards of Telephone Information Services (ICSTIS), nałożył na amerykańską firmę grzywnę w wysokości 75 tysięcy funtów. Firma BW Telecom wysyłała niezamówione komunikaty pocztą elektroniczną - spam (w tym przypadku zawierający również treści pornograficzne). Dzięki spamowi firma starała się nakłonić odbiorców do połączenia się ze specjalnym numerem dostępowym, z którym wiązała się podwyższona opłata. Dzięki temu połączeniu użytkownik "wchodził" do serwisu internetowego oferującego treści hmm... erotyczne. Jednak by połączenie wdzwaniane było zerwane - trzeba było wyłączyć komputer. Przejście na strony innego serwisu nie powodowało zakończenia specjalnego połączenia.

To trudny temat, zwłaszcza dla operatorów pragnących rozwijać takie usługi zgodnie z obowiązującym prawem. Oferowanie audioteksu jest coraz bardziej popularne - może być wygodnym sposobem na pobieranie opłat za różne usługi telekomunikacyjne (w tym świadczone przez Internet). Obrastają one pewnego rodzaju praktyką: czas trwania połączeń związanych z usługami audiotekfsowymi jest ograniczany - z reguły połączenie jest przerywane po określonym czasie (od 10 do 45 minut), treści przekazywane i dostępne poprzez dany serwis audioteksowy muszą być zgodne z prawem (oceniać należy zarówno zgodność z prawem autorskim, ale również z regulacjami dotyczącymi rozpowszechniania treści pornograficznych, regulacjami związanymi z nawoływaniem do waśni, etc..). Klient powinien być poinformowany o kosztach połączenia, a reklama takich usług - zgodnie z ogólnymi zasadami uczciwej konkurencji - nie powinna wprowadzać w błąd... Pojawił się problem antydialera. Janusz Weiss, znany z dzwonienia w nietypowych sprawach, był "ojcem chrzestnym" powstania takiego programu w ramach konkursu zorganizowanego przez TPSA. O zamieszaniu związanym ze zwycięskim programem SSAntyDialer pisałem w podsumowaniu roku 2003, tam więc odsyłam czytelników. Dość, że oficjalny program do ochrony przed niechcianymi połączeniami związanymi z podwyższoną opłatą powstał.

Niemało problemów przysparza wzajemne przenikanie się platform telekomunikacyjnych: teraz nawet lodówka może być podłączona do Internetu. Wciąż mało dostrzeganym problemem jest praktyka zaobserwowana np. w Japonii. W sierpniu 2002 roku Gazeta Wyborcza opisała "wan-giri", czyli falę jednorazowych połączeń telefonicznych. Zakłóciła ona już działanie kilku japońskich sieci telekomunikacyjnych. Komputer nieuczciwego operatora losowo generował listę numerów, do których potem dzwonił. Tuż po połączeniu rozmowa była zawieszana tak, by posiadacz telefonu nie mógł jej odebrać. Większość użytkowników komórek oddzwania na numer, jaki im się wyświetlił jako "połączenie nieodebrane". Pod tym numerem znajdowała się usługa podobna do sekstelefonu. Takie połączenie związane było również z podwyższoną opłatą, którą uiścić musiała ofiara. Nowego wymiaru nabiera, w związku z tym, sygnalizowany wyżej problem spamu w telekomunikacji - rozumianego jako przesyłanie niezamówionych komunikatów elektronicznych (nie tylko poczty elektronicznej, ale również wszelkiego rodzaju pop- up windows, SMS'ów czy prób nawiązania klasycznych połączeń telefonicznych).

Wracając do zarzutów UOKiK wobec TP S.A.: podstawowy dotyczy faktu, że usługi tego rodzaju realizowane są bez zawarcia umowy z abonentem. Zdaniem UOKiK: za umowę nie można uznać przytaczanego przez spółkę ogólnego regulaminu usług powszechnych ani cennika stanowiącego załącznik do dokumentu podpisywanego przez nią z dostawcą usług audioteksowych. Telekomunikacja Polska SA odwołała się od decyzji Urzędu (przynajmniej zapowiadała, że to zrobi). Zobaczymy, jak rozstrzygnie Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tym czasem prace nad polskim kodeksem dobrej praktyki biznesowej w tym zakresie trwają. Z czasem i na tym polu wykrystalizuje się praktyka, pozwalająca chronić konsumenta, a jednocześnie świadczyć legalnie takie usługi.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>