Krytykowani lekarze szukają ochrony przed sądem

Taki internet, to jednak ciekawe zjawisko. Wiele serwisów internetowych pozwala swoim użytkownikom umieszczać anonimowe komentarze na temat praktyki lekarzy i dentystów. Pacjenci komentują, krytykują lub chwalą. Częściej krytykują. Powstały nawet specjalne strony internetowe poświęcone praktyce konkretnych lekarzy. Niektórzy postanowili poszukać ochrony przed sądem.

The Wall Street Journal publikuje artykuł, w którym opisuje przypadek Williama Boothe. Ten okulista przeczytał w internecie komentarz na swój temat i złożył pozew związany z pomówieniem (a także zawarł tam jeszcze kilka innych roszczeń) przeciwko swojemu byłemu pacjentowi, Danowi Morikawa (który swoje komentarze publikował na kilku stronach internetowych) oraz Brentowi Hansonowi, który uruchomił stronę internetową LasikFraud.com i cytował niezadowolone komentarze publikowane przez Morikawa. W efekcie sędzia federalny z Teksasu zarządził zdjęcie kontrowersyjnych materiałów opublikowanych w internecie.

Artykuł opisuje inne sprawy, w których lekarzom nie udało się doprowadzić do usunięcia krytycznych materiałów z Sieci. Chodzi w szczególności o dwóch dentystów, którzy chcieli zamknięcia serwisu DentalFraudinFlorida.com. Leonard Tolley oraz Richard Kaplan złożyli pozwy przeciwko Elaine Prentice, która wg. nich łamała swoimi komentarzami prawo stanu Floryda (upubliczniając poufne dane), a jednocześnie narusza ich dobra osobiste. Jednak obaj dentyści jakiś miesiąc temu porzucili swoje roszczenia (ponoć było zbyt wiele materiałów w Sieci, by walczyć z nimi wszystkimi, wedle drugiej strony - ich roszczenia były niepoważne).

W wielu zawodach dobra reputacja stanowi finansowe "być albo nie być". Dobre imię i cześć należą do katalogu dóbr osobistych człowieka. Podlegają ochronie prawa cywilnego. Z drugiej strony mamy wolność słowa (a w amerykańskich warunkach broniący tej wolności powołują się na Pierwszą Poprawkę do Amerykańskiej Konstytucji).