"Zatomizowane audytoria", problem płatnej dostępności treści i publicznych źródeł informacji

Nie mam nic przeciwko temu, by wydawcy zamykali bezpłatny dostęp do publikowanych przez siebie w internecie treści. To ich wybór i jeśli będzie się to "biznesowo spinało" (a nawet jeśli nie), to czemu miałbym mieć coś przeciwko temu? Być może nawet wymusi to zwiększenie poziomu rzetelności dziennikarskiej. Wymusi też dziennikarską czujność, chociaż nie wierzę za bardzo, że realizujące głównie komercyjne cele serwisy internetowe będą podawały źródła. Wszak jedno kliknięcie dzieli konsumenta od konkurencji, która podała wcześniej, więc może ten abonament się informacyjnie nie zwraca? A jeśli to samo państwo podało wcześniej? Ktoś może chcieć i z tym sobie poradzić, jeśli będzie postulował ograniczenie informacyjnej aktywności państwa, które - pod wpływem kolejnych litygacji strategicznych i osób zabiegających o dostęp do informacji publicznej - będzie coraz częściej publikowało informacje na temat własnej działalności.

Bo dziś jest trochę tak, że dziennikarze odnajdują materiały sprzed 4 miesięcy i upowszechniają je w swoich audytoriach jako ważne newsy. Przykład? Materiał pt. Po dzisiejszym spotkaniu Grupy internet i deklaracjach w sprawie porozumienia o współpracy..., który poświęcony był porozumieniu przygotowywanemu pod auspicjami Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowałem w tym serwisie w dniu, w którym odbyło się spotkanie powodujące "ugrzęźnięcie" prac zespołu, czyli 7 listopada 2011 roku. Cztery miesiące temu. Opublikowałem ten materiał jako uczestnik spotkania. Dziś internet i media "żyją" tematem odświeżonym przez TVN24.pl, który to serwis publikuje materiał Po cichu powstawał dokument idący dalej niż ACTA. I bardzo dobrze, że TVN24.pl zajął się tematem. Ważne, by dziennikarze dopytywali o dalsze losy historii, które już się w sferze publicznej pojawiły.

Czego nie wiem, a czego chciałbym móc dowiedzieć się od dziennikarzy? Na przykład tego, czy po spotkaniu w listopadzie zeszłego roku odbyło się jeszcze jakieś spotkanie tzw. "Grupy internet". Tego nie wiem, a ostatnio zastanawiałem się nawet nad tym, by skorzystać z prawa dostępu do informacji publicznej i złożyć wniosek do Ministerstwa o informacje na temat ewentualnych takich spotkań. Oczywiście nie musiałbym tego robić, gdyby informacje takie były dostępne w BIP. Ale wobec takiej, a nie innej polityki ministerialnej, informacje na temat działania państwa często trzeba wręcz wyszarpywać administracji. Gdyby to zrobił dziennikarz - ja już nie musiałbym tego robić.

Bez takiego kontynuowania tematów, a sprzedawania ich jako "własny news", tak na prawdę nie tworzy się nowej jakości. Ale wielu ludzi nie zna historii newsa, bo są różne audytoria. Wielu użytkowników serwisu Wykop nie wiedziało, że takie porozumienie się kroiło i kiedy teraz TVN24.pl "odpalił" temat - uznali, że wydarzenie się właśnie dzieje, albo że to coś zupełnie nowego: Po cichu powstawał dokument idący dalej niż ACTA.

Ktoś tam przytomnie napisał w komentarzu na Wykopie o tym, że temat był już wałkowany w listopadzie. Nawet podał źródło. Temat pojawia się bardziej publicznie, Fundacja Panoptykon może zatem przypomnieć swoje stanowisko sprzed 4 miesięcy (organizacje pozarządowe również posiadają swoje własne serwisy i w ten sposób - ktoś może tak uznać - konkurują informacyjnie o uwagę medialną odbiorców informacji) i tak dalej.

Ale jeśli nawet dziennikarz przygotowujący materiał dla TVN24.pl mógł przed uruchomieniem swojego artykułu do mnie zadzwonić i porozmawiać, a wcześniej trafił na moją relację ze spotkania, w której pisałem o samym porozumieniu, to zastanawiam się jak to pogodzić z koncepcją dziennikarskiego "newsa" (w którym zresztą nie podano źródeł, na których oparł się dziennikarz). Ważne przy tym, że materiał dostrzegł PRESS i uwzględnił w przeglądzie mediów (chociaż linkując do Dziennik za TVN 24)...

Inny przykład diagnozy problemu "zamykania mediów" i "rozdzielenia audytoriów" to problem aktywności informacyjnej samej administracji publicznej. Bo przecież dziś również traficie Państwo na wiele materiałów dostrzegających zmowę cenową ZAiKS i Filmowców Polskich. Ludzie dostrzegli takie notatki jak Wpadka antypiratów. ZAiKS i SFP skazane za zmowę cenową w serwisie vbeta.pl. Ten materiał również dostrzeżony został przez PRESS i podlinkowany do vbeta.

Dlaczego to problem? Dlatego, że pierwotnym źródłem "dzisiejszego newsa" w mediach jest wczorajsza notatka opublikowana na stronach Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ja w każdym razie ją tam znalazłem wczoraj. Dziś również Państwo znajdziecie ją pod tytułem Wyrok sądu apelacyjnego - ZAiKS i SFP. Można się tam dowiedzieć więcej, niż z serwisu vbeta, bo np. linkowana jest tam decyzja UOKiK z sierpnia 2008 roku (chociaż nie podano sygnatury wyroku Sądu Apelacyjnego, który podtrzymał decyzję stwierdzającej zawarcie przez ZAiKS oraz Stowarzyszenie Filmowców Polskich porozumienia ograniczającego konkurencję, a tego spodziewałbym się po serwisie informacyjnym urzędu, który ma do takiej informacji dostęp i jest jej niemal pierwotnym źródłem; Pierwotnym źródłem byłby sam Sąd Apelacyjny, gdyby wreszcie sądy takie informowały o wyrokach w nich zapadających).

No właśnie. Piszę o tym w kontekście zamykania bezpłatnego dostępu do serwisów internetowych niektórych wydawców, ponieważ myślę sobie, że tak jak panowie Murdochowie postulowali zamknięcie serwisu BBC (por. BBC zagraża niezależnemu dziennikarstwu, czyli czas zastrzelić królewskiego kowala, by przejąć kuźnię), tak teraz nagle ktoś może zacząć postulować, by ograniczono informacyjną aktywność administracji publicznej.

Zresztą dyskusja na temat publicznych mediów trwa. Relację z jednej takiej dyskusji znajdziecie Państwo w tekście Wyborczej: Idzie rewolucja, czyli jaka misja w dobie internetu. Tu ujęły mnie przywoływane przez dziennikarza określenia wypowiadane ponoć przez prezesa TVP Juliusza Brauna, że telewizja nie może "rezygnować z oferty wspólnego przeżycia" i "organizowania zbiorowej wyobraźni". Podoba mi się też określenie "system mediów zatomizowanych", którym miał się ponoć posłużyć prof. Paolo Mancini. Gdyby konferencja była nagrana i opublikowana w internecie przez któregoś z jej uczestników - można by ją podlinkować bezpośrednio, nie zaś kierować do pośrednika. To zaś dotyka poruszanego już w tym serwisie kilkukrotnie problem "audiowizualnej usługi medialnej na żądanie" oraz problemu regulacji mediów w tradycyjnych regulacjach, jak ustawa o radiofonii i telewizji (por. Kto i kiedy odpowie w sprawie łamania Konstytucji w pracach nad ustawą medialną?). Nota bene - nowy rządowy projekt ustawy medialnej ma się pojawić - jak zapowiada minister Boni - pod koniec sierpnia (czyli w wakacje; mam nadzieje, że nikt nie będzie czuł przemożnej potrzeby szybszego powrotu z urlopu, by skakać gdzieś na ulicy przeciwko kolejnej inicjatywie).

Telewizja telewizją, ale - tu nawiążę jeszcze do podlinkowanej wyżej relacji z konferencji - trochę nie widzę potrzeby tworzenia portalu internetowego Telewizji Polskiej, chyba tylko po to, by bez warunków (w tym: bezpłatnie) udostępniała tam swoje archiwa (czego pewnie łatwo nie oddadzą). Sam informacji źródłowych na temat działania państwa poszukuję w Biuletynach Informacji Publicznej i (niestety, skoro nadal mamy ten dualizm) w serwisach własnych administracji publicznej (por. Przejmujemy państwo: skąd wziąć statystyki oglądalności poszczególnych serwisów administracji publicznej?). Ale może ja jestem dziwnym konsumentem informacji? Nie interesuje mnie zwyczajnie problematyka poruszana przez serwisy takie, jak Pudelek, nie porywają mnie emocje sportowe (chociaż właśnie uruchomiłem dział sport niniejszego serwisu) i to, czym żyje masa społeczna (a więc, że znów jakiś poseł nazwał innego posła tak lub inaczej, i że robią wszystko, aby w jakikolwiek się od siebie odróżnić medialne nie angażując uwagi publicznej rzeczywiście ważnymi tematami).

W związku z tym nie mam najmniejszego problemu z zamknięciem dostępu do serwisów bezpłatnych i takiego też komentarza udzieliłem miesięcznikowi PRESS: Cieszę się, że wydawcy chcą zamknąć bezpłatne serwisy, ale… Bo jeśli tylko koledzy wydawcy znajdą sposób na spięcie modeli biznesowych w poszukiwaniu realizacji celu, tj. uzyskania nadwyżki przychodów nad kosztami, to tylko trzeba bić im brawa (kontekst jest taki, że spółka "Piano Media, która na Słowacji stworzyła wspólny system opłat za treści gazet w Internecie, otworzyła przedstawicielstwo w Polsce").

Ja zaś - jak na razie - nie mam zamiaru zamykać dostępu do swojego serwisu, zatem mógłbym się cieszyć - gdyby mi na tym zależało - że ludzie z Wykopu i innych zatomizowanych audytoriów znajdą jakiś przetworzony i opatrzony komentarzem materiał raczej w dostępnym moim serwisie, nie zaś w zamkniętym innego wydawcy (por. Dostępność źródeł: motywy z Wikipedii w orzecznictwie polskich sądów). Ewentualną "wartością dodaną" może być tu właśnie już sam komentarz, analiza, łączenie ze sobą niezależnych faktów, nie zaś bycie "pierwszym". A ja swoje informacyjne poszukiwania do analiz staram się rozpoczynać od źródeł (por. Dotrzeć do źródła) i je linkować (brak podawania prawdziwych, lub jakichkolwiek zewnętrznych źródeł informacji wydaje się być przyczyną "atomizacji").

Nie muszę się przy tym ograniczać do pisania, bo przecież mogę też nagrywać wystąpienia (audio i wideo), a nawet rysować:

Dlaczego właściwie piszemy o czymś, co się wydarzyło 4 miesiące temu? Tu NEWS polega na tym, że nasi ludzie to właśnie znaleźli w Sieci. Nie podajemy źródła, by nie odwracać uwagi czytelników od wagi problemu

A ponieważ dziś niemal każdy może być jednocześnie odbiorcą informacji i jej nadawcą, to może zamknięcie dostępu do niektórych serwisów będzie sprzyjało sanacji rzetelnego dziennikarstwa jako zawodu?

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Do źródeł, czyli internet w administracji administracji

Poruszyłeś kilka ważkich wątków. Chciałem, w skrócie do paru z nich się odnieść.

Polska administracja ma problem z wykorzystywaniem internetu jako narzędzia. Transparentność poczynań nie jest mocną stroną ministerstw. Warto w tym kontekście pamiętać, że parlamentarzyści po złożeniu zaprzysiężenie nie stają się za sprawą boskiego natchnienia omnibusami tylko bazują na wiedzy ekspertów i lobbystów krążących wokół poszczególnych Klubów i Kół oraz urzędników właśnie. Anthony Giddens przewidywał zresztą eskalację konfliktu między zawodowymi biurokratami a politykami pochodzącymi z demokratycznego wyboru, ale to póki co nie u nas.
Wychodząc z dygresji - posłowie głosują zgodnie z ustaleniami władz klubu, które oparte są na przykład na ustaleniach ministerstw. To jeden z powodów niechęci ujawniania "kopi roboczych".

Drugi to zamiłowanie do monopolu na wiedzę i pracy w małym gronie i przekonanie szerszego gremium do sowich racji. Typowe zresztą w praktyce zarządzania - zarząd spółki przekonuje do swoich racji rozdętą radę nadzorczą. Tyle, że... no właśnie istnieje zjawisko kontroli społecznej, które powinno być szanowane. Jeśli ktoś ma wolę czytać te językowe gnioty (brutalna generalizacja - wiem) to powinien mieć do tego pełny dostęp.

Powinien też mieć dostęp do opinii.

Wyścig o newsa trwa ale jak sądzę rację ma Mirosław Usiuds, który lat temu kilka stwierdził, że płatna prasa ma tyle samo szans odniesienia sukcesu co płatne porno w sieci.

Reasumując - patrząc na brak woli do przejrzystych postępowań sądzę, że w wakacje będę musiał jednak przerwać urlop :-(

ściskam, ZB
Ps. Z przykrością odnotowuję brak posła, który czułby sprawę kontroli społecznej i dostępu do informacji publicznej, który prowadziłby serwis informujący o wydarzeniach bieżących na polu tworzenia aktów prawnych. Są miłośnicy gadżetów, posiadacze stron WWW, kont we wszelkich możliwych serwisach społecznościowych i nawet jednego zainteresowanego sprawą. W sumie przykre.
Ps. II "Do źródeł" Takie hasło rzucił mi po wygłoszonym referacie prof. Krzysztof Bracha w Roku Pańskim 1995 i postanowiłem sobie uczynić z niego tytuł.

Fundacja Panoptykon przypominała swoje stanowisko gdzie się dało

... ba, nawet spytaliśmy - drogą mailową - autora, dlaczego nie wspomniał o naszych działaniach i protestach w sprawie projektu porozumienia. Bo przecież nie można wykluczyć, że miały one *pewien* wpływ na zatrzymanie tej inicjatywy. Wiem, w polityce motywy bywają bardzo różne, ale przy tej sprawie naprawdę się narobiliśmy. No więc uprzejmie zapytałam, skąd tak wyraźne pominięcie "wątku pozarządowego" w owym odgrzanym newsie. Z pewnym zaskoczeniem przeczytałam w (skądinąd sympatycznej) odpowiedzi, że autor oczywiście o naszych działaniach wiedział (a więc tym bardziej wiedział, że "odgrzewa";-), ale nie napisał, bo wyszedł z założenia, że ... to akurat nie jest żadna nowość. Co w takim razie było "nowością"? Według TVN było nią to, że "porozumienie było szykowane pod ACTA". Aha...

O ile w pełni się zgadzam, że nasze protesty sprzed kilku miesięcy z "nowością" mają niewiele wspólnego, o tyle wciąż nie rozumiem, w jaki sposób nowy jest fakt, że knowania Grupy Internet miały jakiś związek z ACTA. Wydawało mi się, że wiedzieliśmy to dość dawno. Więcej: nie wahaliśmy się o tym publicznie mówić. Osobiście upodobałam sobie casus porozumienia w dyskusjach z ekspertami MKiDN, jako przykład rozbieżności w naszym rozumieniu "standardów ochrony praw podstawowych".

W ramach debaty około-ACTA eksperci MKiDN dość często podkreślali, że ta umowa przecież gwarantuje poszanowanie wszystkiego, czego my się tak uporczywie domagamy. No więc wyjaśniałam (też na antenie TVN 24:-), że mieliśmy całkiem niedawno dobrą lekcję tego, jak społeczeństwo i MKiDN mogą się boleśnie różnić w ocenie tego, co jest a co nie jest legalne...

Niewdrożonym polecam tekst, w którym linkujemy oficjalne stanowisko MKiDN w sprawie "odgrzanego" porozumienia: http://panoptykon.org/wiadomosc/nowe-standardy-egzekwowania-praw-autorskich-w-sieci-wlasciciele-praw-autorskich-maja-poroz

Zdecydowanie

VaGla's picture

Zresztą sam GIODO w czasie debat na temat ACTA, np. w Gdańsku, odnosił się do prac nad porozumieniem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>