Argument za koncepcją "urzędowego wywłaszczenia z praw autorskich"
W ramach prowadzonych tu dyskusji kilka razy rozważaliśmy już sytuację, w której coś powstaje dla urzędu (organu administracji publicznej), a następnie jest w jakiś sposób przezeń "przyjęte" i rozważaliśmy potencjalną możliwość "wywłaszczenia z praw autorskich". Dziać by się tak mogło dlatego, że coś było utworem (przygotowane zostało przez twórcę), ale stało się dokumentem urzędowym lub materiałem urzędowym, a te - zgodnie z art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych - nie są przedmiotem prawa autorskiego. Jest interesujące rozstrzygnięcie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi, w którym ten wątek się pojawia.
Zachęcam do lektury uzasadnienia Wyroku WSA w Łodzi z dnia 20 grudnia 2010 r., sygn. II SAB/Łd 53/10, który to wyrok jest tezowany, a teza właśnie odnosi sie do pojęcia "materiał urzędowy" w rozumieniu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (przy okazji: przed chwilą opublikowałem inny interesujący materiał, postanowienia NSA: "Materiały urzędowe" vs. "informacja publiczna"; wydaje się, że w tej sferze prawnoautorskiej i publiczno-informacyjnej panuje pewien rozgardiasz).
Jaka jest teza WSA w Łodzi?
Okoliczność, iż różni autorzy opracowują na potrzeby przeprowadzenia Państwowego Egzaminu Specjalistycznego pytania z poszczególnych dziedzin medycyny, stanowiące utwory w rozumieniu art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006 roku Nr 90, poz. 631 ze zm.), nie stoi na przeszkodzie temu, że opracowanie i ustalenie przez organ, w oparciu o owe utwory, testu egzaminacyjnego, służącego do przeprowadzenia Państwowego Egzaminu Specjalistycznego powoduje, że utwory te, wykorzystane do egzaminu państwowego, uzyskują walor dokumentu urzędowego, zaś pytania niewykorzystane, stanowiące tzw. "pulę pytań", są materiałem urzędowym w rozumieniu art. 4 pkt 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Co ciekawe - WSA w Łodzi powołał się na przywoływany w tym serwisie wyrok Sądu Najwyższego (por. Wyrok Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 26 września 2001 r. (sygn. akt IV CKN 458/00)) i tak ocenia to orzeczenie:
Natomiast rozumienie pojęcia "materiały urzędowe" bodaj najtrafniej przybliżył SN w wyroku z dnia 26 września 2001 r. w sprawie sygn. akt IV CKN 458/00 wskazując, iż materiałem urzędowym jest "to, co pochodzi od urzędu lub innej instytucji państwowej, bądź dotyczy sprawy urzędowej, bądź powstało w rezultacie zastosowania procedury urzędowej".
Czy tylko ja tu widzę argument za przyjęciem koncepcji "wywłaszczenia"? Nie powinno mieć przy tym znaczenia, czy wykorzystanie utworu przez urząd stało się zgodnie z wolą twórcy, czy nie. Innymi słowy - jeśli państwo raz coś wykorzysta, to już nie można tego odwrócić. Dobrze czytam tą tezę?
No i mamy takie sytuacje:
- Dziennik Ustaw nr 75 z 2008 roku, poz 451, strona 4216...
- Outsourcing w przygotowywaniu "dokumentów urzędowych" a prawa autorskie
- Wytyczne dla ruchu rowerowego to tylko kolejny przykład
- Pytania o charakter prawny serwisu internetowego Premiera przy okazji clippingu artykułów z The Economist
Czy publikując na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów plik z artykułem z The Economist, Kancelaria (redaktor strony urzędu?) w istocie dokonała wywłaszczenia praw twórcy artykułu?
Czekam teraz na wyrok, w którym teza będzie mówiła o możliwości dochodzenia roszczeń odszkodowawczych od urzędnika, który "wywłaszczył" (w sposób zawiniony) twórcę z prawa autorskiego, a w przypadku urzędu - jeśli konkretnemu urzędnikowi nie będzie można przypisać winy.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Artykuly to nic
Ciekawsza sytuacja gdy w przypadku konkursu na projekt np:mostu czy siedziby samorządu. Po złożeniu projektu w komisji projekt niejako automatycznie stanie się własnością urzędu. I to bez wynagrodzenia dla twórcy. Wystarczy unieważnić konkurs/przetarg i mamy za darmo gotowy projekt. Można przystępować do budowy.
Nie do końca. Projekt nie
Nie do końca. Projekt nie wychodzi "od urzędu", jeżeli urząd na mocy prawa nie zajmuje się propozycjami urbanistycznymi, a projekt nie zostaje opublikowany jako np. część koncepcji urbanistycznej jakiejś dzielnicy, a jest jedynie projektem siedziby urzędu, to raczej nie możemy wywłaszczać architekta z praw do projektu.
Dodatkowo jeżeli konkurs zostałby odwołany aby uniknąć zapłaty, to autor może dochodzić swoich praw (wynagrodzenia) od urzędu na drodze sądowej.
Jeszcz ktos zajmuje sie polskim copyright - beznadziejna sprawa.
Cale polskie copyright powinno byc przeswietlone i sprowadzone do do ziemi. Jak narazie dziwne prawo blokuje dostep do kultury a Polska staje sie czarna dziura na swiatowej mapie. Bawiac sie w tworzenie stron internetowych z definicji nie kupuje i nie publikuje nic co jest podpisane polskim nazwiskiem. Zreszta wiekszosc tak robi, uciekajac przed problemami.
polskie normy
moze w ten sposob udaloby sie "wywlaszczyc" Polskie Normy (PN ...) do domeny publicznej.
w tej chwili, zeby spelnic norme trzeba najpierw za nia zaplacic pareset zlotych
A stosowania których z nich
A stosowania których z nich WYMAGA PRAWO?
Z tego co wiem, stosowanie norm jest dobrowolne.
Art 5. ustawy o normalizacji mówi: stosowanie polskich norm jest dobrowolne.
tamże:
Art. 9. mówi: "PKN jest państwową jednostką organizacyjną"
tamże:
Art. 14. "PKN jest państwową jednostką budżetową."
Nie widzę więc, by znajdowały się podstawy do:
- oznaczania norm jako "wszelkie prawa zastrzeżone". Bo, choć nie wiem co to "państwowa jednostka organizacyjna", jest to dla mnie ewidentnie "urząd";
- nie ma podstaw do wprowadzania norm "obligatoryjnych";
- nie ma podstaw do pobierania tak wysokich opłat jak obecne.
Choć jednak:
ROZPORZĄDZENIE MINISTRA SPRAW WEWNĘTRZNYCH I ADMINISTRACJI
z dnia 15 lutego 2002 r.
wymienia kilka norm jako OBOWIĄZKOWEGO STOSOWANIA.... Hm... Mam jednak wątpliwości co do aktualności tego rozporządzenia.
W tej sytuacji nie mam jednak wątpliwości, że normy stają się dokumentem urzędowym. Aby przestrzegać prawa koniecznym jest posiadać możliwość zapoznania się z nim. Trudno uznać, że cena kilku złotych za stronę (a do tego normy przywołane!) plus klauzula "wszelkie prawa zastrzeżone" jest czymś co powinno dotyczyć dokumentów stanowiących OBOWIĄZUJĄCE prawo. Do tego trudno doprawdy uznać za kompletny dziennik ustaw, który nie zawiera przywołanych w nim i OBOWIĄZKOWYCH DO STOSOWANIA dokumentów.
Dla ciekawości zaznaczę: normy MIL i STANAG o kategorii jawnej są dostępne ZA DARMO. Z deklaracją: "to my chcemy byś je stosował, więc proszę, o to są".
Pozdrawiam,
Tomasz Sztejka.
Pozwy przeciwko gminom w związku z naruszaniem praw autorskich
Czytelnik przesłał mi skan ugody sądowej w sprawie, w której gmina wykorzystała na swoich stronach fragmenty publikacji pokrzywdzonego (m.in. w BIP - chodziło o wykorzystanie utworu w uchwale Rady Gminy). W wyniku ugody Gmina zobowiązała się do zapłaty "za wykorzystanie publikacji". Ugoda została zawarta przed Sądem Okręgowym w Warszawie, zaś rozpoczęło się od powództwa przeciwko gminie o ochronę praw autorskich. Nie mam upoważnienia, by skan ugody zaprezentować, jednak informacyjnie odnotowuję sam fakt tego typu powództw oraz ich efekt.
Jako ciekawostkę warto odnotować również, że elementem ugody było zobowiązanie do opublikowanie w BIP gminy stosownego oświadczenia, które miało tam być udostępnione nie krócej niż 2 tygodnie. Wydaje się, że informacje raz opublikowane w BIP nie powinny nigdy być kasowane?
Ciekawostką jest również to, że wraz z pozwem z BIP zniknęła uchwała gminy, w której wykorzystano fragmenty utworów powoda. Pytanie - jak się to ma do Rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z dnia 22 grudnia 1999 r. w sprawie instrukcji kancelaryjnej dla organów gmin i związków międzygminnych (Dz. U. Nr 112, poz. 1319), które wówczas obowiązywało, a wedle którego urząd powinien prowadzić rejestr uchwał Rady Gminy i Zarządu Gminy. Zniknęła uchwała nr X/65/07 z 20 listopada 2007 r. i nie ma...
Zobowiązanie gminy do zapłaty nie przesądza jeszcze o tym, czy w wyniku publikacji przez gminę (materiału urzędowego?) mieliśmy do czynienia z "wywłaszczeniem" z praw autorskich.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
wykorzystanie utworu w uchwale Rady Gminy
Czy mógłbym prosić tego Czytelnika o kontakt (jeśli oczywiście chciałby pomóc)? Miałem podobny przypadek, ale nie zdecydowałem się nigdy na drogę sądową.
Mógłby Pan, gdybym miał
Mógłby Pan, gdybym miał jak znaleźć jakiś adres e-mail... telefon na stronie albo nie działa, albo chwilowo mam problemy z centralami.
przepraszam :-)
myślałem, że można wysłać jakoś informację na Drupalu od użytkownika do użytkownika - proszę o kontakt pod adresem krzysztof@wychowalek.pl
udało się
Ponieważ uchwała X/65/07 zniknęła z BIP-u, złożyłem 8 czerwca br. za pośrednictwem ePUAP wniosek o udostępnienie mi jej w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Po miesiącu oczekiwania i przypomnieniu telefonicznym dzisiaj dokument otrzymałem w formie PDF. Jest to uchwała z załącznikiem. PDF jest tylko skanem papierowej wersji.
Czy ta uchwała dalej obowiązuje?
Bo gmina, jak rozumiem, nie może jej 'upubliczniać', a jednocześnie musi się do niej stosować?
Jeśli "koncepcja wywłaszczenia" jest słuszna
Jeśli "koncepcja wywłaszczenia" jest słuszna, to uchwała obowiązuje, powinna być opublikowana, to, co było do czasu jej przyjęcia utworem przestało być przedmiotem prawa autorskiego, zaś sąd mógł(by) rozstrzygnąć w przedmiocie odszkodowania za "wywłaszczenie". W tej sprawie - jak się wydaje - tak się nie stało. Sąd, wobec pozwu o naruszenie prawa autorskiego, raczej uznał, że gmina nie "wywłaszczyła" uchwałą praw. Dlatego - jak się wydaje - gmina postanowiła uchwałę usunąć z BIP i zapłacić wynagrodzenie za naruszenie autorskich praw majątkowych.
To niestety sytuacja związana z roszczeniami i linią obrony. Pozew prawdopodobnie nie podnosił, że doszło do "wywłaszczenia", ponieważ twórcy zależało pewnie na tym, by takie wywłaszczenie nie miało miejsca. Gmina zaś nie podnosiła wywłaszczenia, ponieważ wówczas musiałaby się przyznać do tego, że w uchwale w sposób zawiniony(?) znalazły się cudze utwory. Ugoda sądowa załatwiła sprawę w taki sposób, że obie strony są zadowolone.
Ale myślę sobie, że teraz każdy obywatel mógłby wnieść do gminy o udostępnienie informacji publicznej (tej uchwały, która zniknęła z BIP) i próbować ją opublikować gdzieś w Sieci. Jeśli taka publikacja spotkałaby się z roszczeniami twórcy - podnosić, że mamy do czynienia z czymś, co nie jest już chronione jako utwór. W takim procesie dowiedzielibyśmy się, czy rzeczywiście doszło do "wywłaszczenia". Alternatywnie można w tym przypadku skorzystać z powództwa o ustalenie prawa z art. 189 KPC.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Sytuacje ekstremalne
A gdyby taki "wywłaszczony utwór" był naprawdę drogi? Np. załącznikiem do uchwały staje się treść jakiegoś światowego bestsellera - i nagle straty wywłaszczonego można liczyć w setkach milionów złotych.
Wciąż "dura lex sed lex" - płać i płacz, czy wtedy jednak szukamy jakiegoś sposobu na wycofanie się i uznanie takiej uchwały za niebyłą.
Aktualne pytanie brzmi
Aktualne pytanie brzmi: jak ustalić "wartość" praw na dobrach niematerialnych? No, bo co znaczy "drogi" i w którym momencie ma być "drogi" albo "tani"? Po "wywłaszczeniu" przestaje być "drogi", ponieważ przestaje obejmować go monopol prawnoautorski. Trzeba by zastosować odszkodowanie uwzględniające lucrum cessans. Tylko w jakich ramach czasowych? 70 lat od hipotetycznej (statystycznie określonej?) śmierci twórcy?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
też na to wpadłem
http://prawo.vagla.pl/node/7980#comment-10557 :-)
"Wywłaszczenie z praw autorskich" - no to mamy wyrok NSA
Wyrok NSA z 21 lipca 2011 r. I OSK 678/11:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
"utwory te, wykorzystane do egzaminu państwowego"???
że niby jak "wykorzystane", bo to z kontekstu nie wynika? Jeśli w egzaminie jest pytanie "czy Słowacki wielkim poetą był" to znaczy, że Gombrowicza wywłaszczamy z całości praw do wiadomego utworu czy jak?
Gombrowicza wywłaszczamy
Gombrowicza wywłaszczamy w ten sposób, że w ramach państwowego egzaminu przywołujemy jego utwór (utwory) w całości.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Gombrowicza wywłaszczamy niezawężająco
Ale ja właśnie nie rozumiem dlaczego Sąd napisał był
a wcześniej wręcz
a nie "zacytowane w egzaminie państwowym" ani "w całości przytoczone w tekście egzaminu". Rozumiem, że pytanie jest utworem dość krótkim i że jego treść może być użyta w całości, ale powołany cytat z Gombrowicza nie jest samoistnym utworem (chyba, żeby bronić karkołomnej tezy, że zacytowanie fragmentu utworu powoduje wytworzenie w ten sposób odrębnego dzieła) więc - jak mi się wydaje - prawdziwe jest zdanie, że pytanie, dajmy na to - maturalne
jest przygotowane w oparciu o wiadomy utwór i wykorzystuje tenże do egzaminu państwowego. No jest przecież... jak nie jest, kiedy jest, znaczy, tego, przecież nie można wywłaszczyć Gombrowicza z jednego zdania
Aha: i rozumiem, że twórca propozycji pytań miał umowę o dzieła w liczbie odpowiadającej liczbie pytań :)
Dlaczego nie można wywłaszczyć z jednego zdania?
Nawet 11 (i mniej) słów może być utworem. Pytania są też utworami (wystarczy minimalny przejaw twórczej aktywności) i cały test może być utworem (chyba, że to dokument/materiał urzędowy, to wówczas nie jest przedmiotem prawa autorskiego, więc gdy staje się takim materiałem/dokumentem przestaje być utworem), a ale są takie pytania egzaminów państwowych, w których przytacza się drobne "cudze" utwory w całości. Przykłady są na stronach Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
I teraz przywołam nie-utwór, fragment dokumentu urzędowego (nie-przedmiotu prawa autorskiego), który napisał kiedyś zmarły w 1953 roku Konstanty Ildefons Gałczyński i zatytułował go "Małe kina", a w 1973 roku opublikowano fragmenty:
Otóż powyższe to nie-utwór (nie-przedmiot prawa autorskiego), tylko fragment dokumentu urzędowego: Arkusz egzaminu w klasie trzeciej gimnazjum z zakresu przedmiotów humanistycznych z 2011 roku (PDF)
Wedle zasad ogólnych: utwory przechodzą do domeny publicznej 70 lat od śmierci twórcy, ale wedle tych samych zasad ogólnych: materiały urzędowe i dokumenty urzędowe zostały wyjęte spod monopolu prawnoautorskiego całkowicie. Skoro zatem urząd przywołuje w treści dokumentu/materiału urzędowego utwór - ten, w chwili powstania materiału/dokumentu urzędowego, przestaje być utworem i przechodzi do domeny publicznej (wcześniej, niżby przeszedł gdyby nadal były utworem nieprzywołanym w dokumencie/materiale urzędowym (albo w projekcie aktu normatywnego itp.)).
W ten sposób państwo może zasilić domenę publiczną znaczącą liczbą dzieł. Pozostaje pytanie o odszkodowanie dla autorów/spadkobierców.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
ja wiem, że może
Ja wiem, że jedno zdanie może być utworem, ale jedno zdanie wchodzące w skład utworu nie jest (przecież!) utworem, tylko jego częścią. Gdyby było to by nie można było cytować, bo każdy cytat byłby włączeniem cudzego dzieła do swojego :)
Wychodzisz z założenia, że zamieszczenie w dokumencie urzędowym kawałka utworu nie powoduje wywłaszczenia autora z praw do jego całości (czyli mamy fajne rozwiązanie dla PT urzędników: puszczamy w dokumencie niemal-całość bez końcowej kropki i nie musimy płacić hipotetycznego odszkodowania, bo nie wywłaszczyliśmy - nadal masz prawa do swojego utworu przecież, a jeśli je masz, to nie jest prawdą że ich nie masz, więc Cię z nich nie wywłaszczono, drogi Autorze), ja nie widzę dlaczego tak ma wynikać z wyroku przywołanego powyżej, gdzie mowa o "wykorzystaniu utworu" i "przygotowaniu dokumentu urzędowego w oparciu" oń (a nie o włączeniu utworu w całości do dokumentu). Przecież jak się coś wykorzystuje to nie koniecznie się je w całości pochłania.
A pomysł wywłaszczenia z praw do fragmentów utworu (praw do fragmentu, a nie fragmentów praw, tj nie udziału w maj. pr. aut.) wydaje mi się dziwaczny. Czy można "oddziełowić" kawałek dzieła? Czy umowa na np. kolejne wydanie książki, z której fragment zamieszczono w dokumencie urzędowym, ma opiewać na "publikację tych fragmentów utworu, do których prawo autorskie jeszcze posiada autor ;) w kompilacji z fragmentami informacji publicznej, przy czym autor oświadcza, że ma prawa autorskie do tak powstałej kompilacji" (bo kompilacja przecież też może być chroniona Pr. Aut.???
"Cytat" w dokumencie/materiale urzędowym
Generalnie chroniony jest przejaw działalności twórczej, a więc nie tylko ukończone dzieło w całości, ale też każdy z twórczych fragmentów takiego dzieła.
Cytat jest ustawowo dopuszczonym dozwolonym użytkiem chronionych prawem autorskim utworów. Cytat to korzystanie z utworu. Ale jak powstaje dokument/materiał urzędowy (np. w oparciu o utwór, co polega na wykorzystaniu tego utworu w treści dokumentu/materiału), to nie mamy już do czynienia z utworem i nie ma zastosowania do niego już inne postanowienia ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (nie mają do niego też zastosowania postanowienia art. 29 tej ustawy, gdzie mowa o cytacie, tj. o przytaczaniu urywków rozpowszechnionych utworów lub drobnych utworów w całości). A czy można było "zacytować" (przywołać)? Art. 29 przewiduje ograniczenia prawa cytatu (m.in. gdy mówi "..w zakresie...") i tam jest powiedziane, że można przytaczać "w utworach stanowiących samoistną całość..." A przygotowując dokument urzędowy lub materiał urzędowy nie tworzy się utworu. Zatem nie ma podstawy do korzystania z przewidzianego w art. 29 ustawy prawa cytatu w materiałach i dokumentach urzędowych. Innymi słowy: przywołanie fragmentów jakiegoś utworu w materiale/dokumencie urzędowym nie jest cytatem w takim ujęciu, w jakim art. 29 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych mówi o prawie przywołania. Może być jedynie "cytatem" w rozumieniu potocznym. Biorąc pod uwagę art. 7 Konstytucji (zasada praworządności, która mówi, że - upraszczając - państwo działa na podstawie i w granicach prawa) można się zastanawiać, czy istnieje podstawa do włączenia jakiegoś fragmentu lub całego dzieła do dokumentu/materiału urzędowego. Jeśli nie - no to wówczas można się zastanawiać, czy dokument/materiał nie powstał z naruszeniem prawa (ale podstawa przywołania to art 33 ustawy). I dalej się zastanawiać, co z tym zrobić. Ale dokument/materiał powstał i z chwilą powstania nie jest przedmiotem prawa autorskiego.
I zdecydowanie: umowa powinna dotyczyć tych praw, które jeszcze przysługują autorowi, bo "nemo plus iuris ad alium transferre potest quam ipse habet".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
urzędnik dziełopisem
Tym sposobem urzędnik cytując (i "deutworyzując") fragment dzieła zamienia je na kompilację tych fragmentów, które (poza)stają (się) dziełami i informacji publicznej... ale taka kompilacja może być utworem:
(Wyrok Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z 2006-01-25, I CK 281/05 Opubl: Orzecznictwo Sądu Najwyższego Izba Cywilna rok 2006, Nr 11, poz. 186, str. 64),
Czy tak powstały utwór jest własnością urzędnika czy - "rekurencyjnie" ;) informacją publiczną?
jeszcze raz
Jeśli urzędnik przygotowuje materiał/dokument urzędowy (podobnie z legislatorem, który tworzy projekt ustawy), to nawet jeśli wspiąłby się na wyżyny twórczej aktywności, w tym niezwykle twórczo kompilował, to nie powstaje utwór. W innych okolicznościach, gdyby nie chodziło o materiał/dokument urzędowy, można by mówić o przejawach twórczych i o utworze korzystającym z ochrony.
"Informacja publiczna" (każda informacja w sprawach publicznych) i materiały/dokumenty urzędowe to jabłka i parapety. Niestety NSA nie dostrzegł tego i usiłuje jakoś te sfery (prawnoautorska i prawno-publiczno-informacyjną) wiązać ze sobą jakoś. A nie trzeba wiązać, bo ochrona prawnoautorska nie stanowi przeszkody w udostępnianiu informacji publicznej, której wszak obowiązek udostępniania istnieje (prawo autorskie nie definiuje informacji publicznej, zaś pojęcie "materiał urzędowy" jest tu pojęciem prawno-autorskim właśnie). Uważam przy tym, że NSA błędnie uznaje, że materiały urzędowe nie są informacją publiczną.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
nie tu tylko tam
Nie w dokumencie powstaje dzieło, ale z dzieła z "wyciętymi" kawałkami powstaje dzieło. Gombrowiczowi pozostają - w Twoim ujęciu, o ile rozumiem - prawa autorskie do dwóch fragmentów "Ferdydurke": od początku aż do tego co jest przed słowami o Słowackim i od końca tychże słów do końca dzieła. W ten sposób powstaje ciekawostka: dwa kawałki "Ferdydurke" jako dwa dzieła i cytat o Słowackim jako informacja publiczna i druga - ciekawsza - ciekawostka powstaje: KOMPILACJA tych DWÓCH dzieł Gombrowicza i informacji publicznej (do wczoraj znana jako dzieło pt "Ferdydurke") która jest - no właśnie czym? Rekurencyjnie informacją publiczną (bo ją "stworzył" urzędnik, a w zasadzie powstała samoistnie) czy może dziełem Gombrowicza?
A jak się zamknie oko
A jak się zamknie oko, to widać tylko pół Bitwy pod Grunwaldem. Niektóre elementy przestają być chronione (nie są oświetlone prawem autorskim, co nie znaczy że zniknęły, albo zostały podzielone), co nie znaczy, że nagle powstają dwa dzieła (w sensie ciągów znaków). Ciągi znaków są te same, tylko część jest chroniona, część nie.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
a to co to jest?
takie coś . Znaczy się taka opublikowana wypowiedź? Utwór częściowo chroniony? Kompilacja? Utwór z cytatem?
Link prowadzi
Link prowadzi do mojego komentarza. Komentarz jest utworem (zawiera cechy twórcze), ale jak ktoś wyjmie z tego komentarza przywołany tam nieutwór to nie naruszy praw chronionych moja twórczość.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
a jak wstawi
Czyli cytując Cię mogę napisać:
"Vagla napisał:
"
to nie naruszę Twoich praw, mam bowiem prawo do cytatu Twojego utworu, nie naruszę integralności Twojego utworu wstawiając w miejsce jednego nieutworu inny, a głupoty pisać wolno?
O ile
O ile takie przywołanie nastąpi "w zakresie uzasadnionym wyjaśnieniem, analizą krytyczną, nauczaniem, lub prawami gatunku twórczości". W tym przypadku - jak rozumiem - chodzi o wyjaśnienie (a modyfikacja jest "przyjacielska"). Jeśli nie, to następuje przekroczenie uprawnienia wynikającego z art. 29 ust. 1 ustawy, który przewiduje "prawo cytatu". Możliwość zgodnego z prawem przywoływania (cytowania) też ma swoje ustawowe granice. No i modyfikując "cytat" może dojść do naruszenia dóbr osobistych (np. osób, którym wkłada się w usta coś, czego nie napisali, nie powiedzieli).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Utwór z dziurką czyli rekurencyjne wywłaszczanie poutworów
No ale ja nie cytuję przecież (w tym zmodyfikowanym fragmencie) Twojego utworu ale nieutwór (poutwór?) "w nim osadzony". W Twoim utworze nie zmieniłem (nie zmodyfikowałem cytując go) ani jednego przecinka, a nieutwór przecież nie podlega ochronie Pr. Aut. Chyba, ze - jak twierdziłem - Twoja wypowiedź (w całości) jest kompilacją dwóch utworów (ew. jednego utworu "z dziurką") i nieutworu (osadzonego "w dziurce") i podlega ochronie Pr. Aut. jako taka - twórcza - kompilacja. Ale podówczas utwór, w którym uwłaszczono kawałek zamieniałby się właśnie w kompilację poutwóru (poutwora?) i utworu z dziurką, o czym pisałem powyżej. A twórcą tej kompilacji byłby urzędnik, który twórcą być nie może (tj zdaje się może ale po godzinach) ergo - "rekurencyjnie" - kompilacja (tożsama z tym, co było przed chwilą, tj przed powstaniem poutwora, pierwotnym utworem) spadłaby do domeny publicznej.
BTW: matematycy znają kwadrat z brodą, więc utwór z dziurką nie powinien być jakimś nadmiernie abstrakcyjnym obiektem :)