O "prawie internetu" w kontekście parlamentarnych zespołów
Jestem zdecydowanie przeciwny pomysłom, by tworzyć dedykowaną internetowi ustawę, w której miałyby zostać uregulowane wszelkie sfery aktywności internautów. Jestem nawet przeciwny, by słowo "internet" się w ustawach pojawiało. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że nie wiadomo, czym jest internet. Internet dziś to nie jest ten internet, który znaliśmy rok, trzy lata, dziesięć i dwadzieścia lat temu. Po drugie dlatego, że każdego obywatela obowiązuje cały system prawny. Dlatego, m.in., internautów obowiązuje też np. prawo rolne, chociaż zwykle nie będą dokonywali interakcji z przepisami należącymi do tej gałęzi prawa. Jeśli mówimy o ochronie prywatności - będziemy mieli na myśli prywatność niezależnie od medium, w którym (za pomocą którego) taka prywatność bywa naruszana (czasem istotny jest "zasięg" naruszenia, albo też - przykładowo - to, czy podmiot zainteresowania opinii publicznej jest, czy nie jest osobą pełniącą funkcję publiczną). Jeśli rozważamy wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, to rozważamy pozyskiwanie i rozpowszechnianie informacji, nie zaś medium, za pomocą którego się to dzieje.
W dzisiejszej audycji "Za, a nawet przeciw", która emitowana była w radiowej Trójce, przepytywano mnie o to, czy potrzebujemy takiej, holistycznie podchodzącej do internetu ustawy. W tekście Wirtualnie Wszystko Wolno można znaleźć redakcyjne podsumowanie tej dyskusji. Przy tekście (opublikowanym w internecie, a przecież to strona radia) znaleźć można też nagranie audycji, fonogram, jak byśmy powiedzieli na gruncie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (zgodnie z art. 94 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych: "fonogramem jest pierwsze utrwalenie warstwy dźwiękowej wykonywania utworu albo innych zjawisk akustycznych").
Byłem przepytywany w kontekście poselskiej aktywności, związanej z powstaniem Zespołu Parlamentarnego ds. Promocji Wolności Przekazu i Poszanowania Zasad Dialogu Społecznego w Komunikacji. Trzeba przyznać, że posłowie ze swoją inicjatywą wstrzelili się w zainteresowanie mediów. Wielu przypuszcza, że pod piękną nazwą kryć się może koncepcja "ministerstwa prawdy" i "ministerstwa miłości". Nic dziwnego, że ludzie interesują się już samym faktem powstania takiego zespołu, chociaż nie interesowali się prawdopodobnie aktywnością powstałego w 2006 roku Zespołu Parlamentarnego do spraw Społeczeństwa Informacyjnego i Rozwoju Gospodarki Opartej na Wiedzy (por. Komunikat prasowy Zespołu Parlamentarnego), albo - we wcześniejszych kadencjach - Poselskiego Zespołu ds. Społeczeństwa Informacyjnego. W tej kadencji Sejmu RP rozpoczął działalność Parlamentarny Zespół ds. Innowacyjności i Informatyzacji, który ostatni raz spotkał się 23 lipca 2010 roku, roztrząsając "sprawy organizacyjne". Za to Parlamentarny Zespół Brydża Sportowego spotkał się dwa dni temu, a w czasie spotkania omówiono przygotowania do Mistrzostw Europy w Brydżu Sportowym oraz podsumowano rok 2010. Funkcjonuję (już od wielu lat) w kilku organizacjach pozarządowych, a niezbyt często zdarza mi się słyszeć o aktywnościach Parlamentarnego Zespołu ds. Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi. Być może nie jestem "na radarze" tego zespołu? Ale to dobrze, jak uważam, że taki zespół sobie pracuje i rozważa m.in. ustawę Prawo o stowarzyszeniach.
Zespoły poselskie powstają i znikają, ale ważne jest w Sejmie to, kto ma większość parlamentarną, by móc skutecznie forsować ustawy.
Ponoć wczoraj w TVN24 jeden z członków nowopowołanego Zespołu miał powiedzieć, że posłowie tam mają się zajmować ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną, bo "obecna ustawa uniemożliwia efektywne dochodzenie roszczeń cywilnych z tytułu naruszenia dóbr osobistych".
Oczywiście fajnie by było, gdyby system prawny pozwalał na efektywne dochodzenie roszczeń. Prace nad ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną toczą się nieprzerwanie. Jakby kogoś to interesowało, to zachęcam do zapoznania się z materiałami zebranymi przeze mnie w czasie, gdy częściej bywałem w Sejmie (wówczas w charakterze prasy). Nagrałem nawet raz cały proces legislacyjny dotyczący jednej noweli (por. Nagrywam obrady komisji sejmowej. Czy ktoś może uznać, że działam bezprawnie?). To w sumie było 120 minut. Tyle czasu nowelizacją się w sumie zajmował Sejm (por. Świadczenie usług drogą elektroniczną po drugim czytaniu (14+55+17+34=120)). Całość jest udokumentowana na video (czyli w ramach wideogramu, jakbyśmy powiedzieli na gruncie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych). Prace nad uśude trafiają na posiedzenia sejmowej Komisji Gospodarki i sejmowej Komisji Infrastruktury. Nie do zespołu parlamentarnego.
Dobra osobiste są ciekawym tematem. Przygotowałem na temat ich ochrony pracę magisterską. Obroniłem ją nawet, a temat uznałem za na tyle ważny, by właśnie w sferze ochrony dóbr osobistych myśleć o obronie doktoratu. Czy nie da się efektywnie dochodzić roszczeń z tytułu naruszenia dóbr osobistych? Po pierwsze trzeba samemu chcieć dochodzić takich roszczeń. Pojawiająca się w Polsce praktyka pokazuje, że jak ktoś chce dochodzić, to może uzyskać interesujące efekty (por. O tym, że Sąd Apelacyjny potwierdził odpowiedzialność NK za naruszenie dóbr osobistych). Nie można jednak zmusić ludzi, by korzystali z już istniejących mechanizmów ochrony, które przewiduje np. art 24 Kodeksu cywilnego.
Przyjęcie prawa wspaniale wyglądającego w ustawie nic nie zmieni w sferze społecznej, jeśli ludzie nie będą korzystali z istniejących przepisów. A gdzie się realizuje ochrona prawna? Głównie w sądzie. "W sądzie?" - ktoś zapyta. "Jak w sądzie, to mi się nie chce męczyć". To, co ma powiedzieć prawnik, gdy ktoś się do niego zwróci z pytaniem o skuteczną ochronę? "Weź kij bejzbolowy i znajdź deliwenta"? Tak mu prawnik nie odpowie.
Że się posłom z nowego zespołu przypina łatkę cenzorów, bo - jak pisały media - będą monitorować Sieć i składać doniesienia do prokuratury? Przecież bez zespołu też mogą takie doniesienia składać. Że w zespole będą pracować nad nowymi regulacjami, dotyczącymi elektronicznych form komunikacji? Bez takiego zespołu też mogą pracować w Sejmie i wnosić swój cenny, twórczy i rzetelny wkład w prace w istniejących komisjach sejmowych, do których rzeczywiście jakieś ustawy trafiają. Uważam zatem, że powoływanie takich zespołów to trochę takie działania ze sfery Public Relations.
Już ważniejszy jest fakt powstania sejmowej Komisja Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii. Komisja, to coś więcej niż zespół. Do komisji można skierować ustawę do rozpatrzenia. Ale nawet jeśli jest sobie taka sejmowa komisja, to w łonie władzy wykonawczej powinien być stosowny urząd (np. ministerstwo), który "korespondował" będzie z sejmową komisją. A bodaj najważniejsze jest to, by danej sferze regulacyjnej odpowiadał stosowny fragment budżetu państwa.
Jest tu kłopot, ponieważ ludzie generalnie (duży kwantyfikator, którego powinienem unikać) nie rozumieją sposobu, w jaki działa władza publiczna. Nie wiedzą, jak ustanawiane jest prawo. Ile to razy można było przeczytać, że "rząd przyjął ustawę"? Wiele razy, chociaż rząd przyjmuje projekt, a ustawa przyjmowana jest przez Sejm, Senat, podpisywana jest potem przez Prezydenta RP, a potem - jeśli nie trafi do Trybunału Konstytucyjnego - musi być jeszcze poprawnie promulgowana, tj. ogłoszona w Dzienniku Ustaw. Oczywiście prawo jest skomplikowane, często niespójne lub wewnętrznie sprzeczne (por. O przepisach niezawierających żadnej treści normatywnej), a w wielu miejscach mamy nadregulację. To wszystko powoduje, że obywatele mogą przestraszyć się powołania zespołu poselskiego, bo nawet nie wiedzą, co taki zespół może zrobić, a czego zrobić nie może. Nikomu też nie chce się sprawdzać. Po prostu nazwa jest przerażająca, zatem jest to wystarczający powód, by o tym mówić. Nie jest to jednak powód wystarczający, by sięgnąć do regulaminu przyjętego przez Zespół (PDF) (nawet niektórzy dziennikarze zajmujący się Zespołem w ostatnich dniach przyznali mi się, że nie czytali tego regulaminu), albo by sprawdzić, jakie jeszcze inne zespoły poselskie w Sejmie sobie funkcjonują.
Wybory będą 23 października. Kampania wyborcza już jest (nieformalnie) rozpoczęta, a właściwie, to od wyborów prezydenckich przez samorządowe, mamy już od roku nieustającą kampanię wyborczą. Dlatego powołanie zespołu do spraw prawdy i miłości analizowałbym nie w sferze skutków prawnych jego powstania, a raczej przez pryzmat działalności PR. Niezależnie od tego, czy ten PR będzie odbywał się w Sieci, czy w gazecie lub radiu i telewizji. Bo przecież to nie ma znaczenia.
Jeśli ktoś rzeczywiście obawia się ograniczeń w sferze wolności słowa - powinien przyglądać się pracom takich sejmowych komisji, jak Komisja Kultury i Środków Przekazu, do której trafił pilny rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji oraz niektórych innych ustaw (por. Czy implementacja dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych nie zasługuje na publiczne wysłuchanie w Sejmie?).
A jeśli fakt powstania kolejnego zespołu parlamentarnego kogoś przeraża, to niech skrzyknie kolegów z osiedla i np. w trybie ustawy Prawo o stowarzyszeniach niech powołają watchdoga, który będzie pracom tego zespołu się przyglądał. Budujemy ponoć społeczeństwo obywatelskie. Tylko obywatele coś opornie w takie społeczeństwo chcą się angażować.
- VaGla's blog
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Cóż począć?
Może stanowienie prawa należałoby przedstawić społeczeństwu w formie graficznej. Wraz z komentarzami i linkami do opisów kolejnych etapów?
Może państwo jest trudne w obsłudze i należałoby napisać do niego instrukcję? Tylko czy gra jest warta świeczki? Które elementy administracji publicznej się nie zmieniają w ciągu roku-dwóch? Które można raz szczegółowo opisać i nie martwić się o aktualność takiego opisu?
O poprawianiu samego interfejsu państwa na siłę pisał już Kravietz.
Fakt, że infografik mało
Fakt, że jest mało infografik (albo ja nie trafiam na takie), które dotyczyłyby polskiego procesu legislacyjnego. W USA jest pod tym względem lepiej. Kolejne przykłądy to billbecomeslaw1_large.jpg lub 9vjbtl.gif? Tylko kto to wymyśli i przygotuje w atrakcyjnej formie dla Polski, a następnie "uwolni", by każdy sobie mógł z tego korzystać? Ja się nie czuję na siłach.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination