Kolejne głosy dotyczące dozwolonego użytku osobistego (czy ma znaczenie skąd wzięliśmy utwór?)
"Chodzi tu zwłaszcza o próby ograniczenia w ten sposób zasad funkcjonowania instytucji dozwolonego użytku osobistego, dla której dotychczas nie miało znaczenia to, czy egzemplarz utworu lub inna jego postać, na podstawie której dochodziło do bezpośredniego korzystania, był rozpowszechniony zgodnie z prawem."
- Profesorowie Janusz Barta oraz Ryszard Markiewicz w tekście Bezprawne rozpowszechnianie plików MP3, opublikowanym w Rzeczpospolitej, a który to tekst jest fragmentem rozprawy “Przechowywanie utworów na portalach internetowych”, który zostanie opublikowany w Zeszytach Naukowych UJ, prace z prawa własności przemysłowej 2009, nr 3.
W ten sposób profesorowie potwierdzają stawianą przeze mnie w tym serwisie wielokrotnie tezę (wyszukaj teksty na temat dozwolonego użytku, a w kontekście MP3: Sporu o pobieranie mp3 ciąg dalszy i wcześniej: Jest polemika w sprawie ściągania MP3), że nie ma znaczenia dla dozwolonego użytku osobistego (nazywanego też w literaturze "prywatnym"), czy uzyskanie utworu pojawiło się w wyniku wcześniejszego zgodnego z prawem lub niezgodnego z prawem rozpowszechnienia. Ja podaję tu zwykle przykład książki znalezionej na przystanku autobusowym, co do której nie wiemy, czy została ukradziona, czy po prostu ktoś zgubił, czy porzucił z zamiarem wyzbycia się własności (egzemplarza, fizycznego nośnika; por. Skuteczne techniczne zabezpieczenia i nowelizacja prawa autorskiego, czy O zbliżeniu między zespołem a fanami). Ważne by pamiętać, że co innego nośnik i ew. prawa własności tego nośnika, a co innego kwestie praw autorskich i pokrewnych do utworów na takim nośniku przechowywanych (w świecie cyfrowym można sobie wyobrazić funkcjonowanie utworu bez fizycznego nośnika; por. Kiedy dojdzie do międzygalaktycznej wojny o prawa autorskie?). Muzyka w postaci cyfrowych plików to przecież nie jedyny obszar sporu - por. Pierwsze strzały w dozwolony użytek - wydawcy prasy vs. clipping.
Dla kontrastu cytat z dr Wojciecha Machały, który w niedawnym wywiadzie dla Gazety Wyborczej, zatytułowanym Kiedy ściąganie z internetu jest legalne, a kiedy nie, na pytanie dziennikarzy "Chcę pożyczyć od kolegi płytę, którą on kupił całkowicie legalnie. Może mi ją pożyczyć?", był uprzejmy stwierdzić:
W dużej mierze zależy to od tego, jak bliski stosunek towarzyski panów łączy. Jeśli to tylko kolega z pracy, z którym wymienia się od czasu do czasu zdawkowe: "cześć, co u ciebie" - to nie można. Jeśli panowie opowiadacie sobie szczegóły z życia osobistego, gawędzicie, chodzicie razem do pubu - to już tak. Prawo pozwala na pożyczenie płyty tylko w kręgu, który łączy stosunek towarzyski, wśród rodziny i przyjaciół. To tzw. dozwolony użytek prywatny.
W przeciwieństwie do prof. Barty i prof. Markiewicza - dr Machała jest zwolennikiem tezy, że na gruncie obecnie obowiązujących przepisów ma znaczenie, skąd się utwór wziął "w naszym zasięgu".
Jak widać jest spór.
Profesorowie Barta i Markiewicz, wyrażając "wątpliwości co do zasadności obciążania użytkowników końcowych kosztami walki z piractwem", snują również rozważania na temat tego, "co w zamian" i proponują utworzenie technicznego systemu, składającego się z "centralnego" rejestru utworów ("centralnej bazy danych utworów (i przedmiotów praw pokrewnych)"), filtrów stosowanych przez dostawców usług ("programu filtrującego (działającego łącznie z tą bazą)") i możliwości powoływania się na wyłączenia odpowiedzialności, które wynikają obecnie z ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną ("oaz bezpieczeństwa"), od tego, czy dostawcy usług zaimplementowali w swoich systemach teleinformatycznych taki system.
Tu warto zauważyć, że mniej więcej taki rejestr tworzy własnie Google (por. Ile redakcje/wydawcy powinni płacić za wypowiedź, albo za udział w programach? oraz Przegląd wydarzeń - proces TPB, ugoda Google Book, pytania prejudycjalne o internetowy clipping...).
Warto też pamiętać, że sygnały o konieczności powrotu do stawiania formalnych wymogów ochrony utworów pojawiła się również w pracach prof. Lessiga:
Prof. Lawrence Lessig w posłowiu do swojej książki pt. „Wolna kultura” pisze na ten temat, co następuje:
„…powody zniesienia formalności były słuszne. Zanim nastała epoka technologii cyfrowej, formalności narzucały na uprawnionych z tytułu praw autorskich istotny ciężar, nie dając wiele w zamian. Stąd też rozluźnienie formalnych wymagań, którym musiał sprostać właściciel praw autorskich, by móc chronić i zabezpieczać swój utwór, uznano za postęp. Formalności były wyłącznie przeszkodą.
Internet wszystko zmienił i dzisiaj formalności niekoniecznie muszą być ciężarem dla twórcy. To raczej świat bez formalności jest światem, w którym twórczość jest ograniczana. Obecnie nie da się łatwo stwierdzić, kto jest właścicielem praw do utworu oraz z kim trzeba negocjować, żeby skorzystać z cudzego utworu lub tworzyć na jego podstawie. Nie ma żadnych rejestrów ani systemu śledzącego zmiany właścicieli praw do utworów, ani też prostej drogi do uzyskania zezwolenia wykorzystania fragmentu lub całości utworu. Jednocześnie, biorąc pod uwagę ogromny rozrost zakresu zastosowania prawa autorskiego, uzyskanie zezwolenia jest konieczne przy dowolnej próbie tworzenia z wykorzystaniem dawnych utworów. Brak formalności zmusza wielu potencjalnych twórców do milczenia w sytuacji, gdy w innych warunkach mogliby przemówić.”
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
filtrów stosowanych przez
To przyniesie więcej złego niż dobrego.
Problem rozwiąże na bardzo krótki okres czasu, zanim zostanie przełamane, a potem tylko będzie bruździć tym, którzy nic złego nie robią, ale jakimś sposobem podpadli pod filtr. Vide ostatnia akcja tpsa blokowania "podejrzanych" hostów.
--
http://grizz.pl/ || http://chiny2009.pl/
Wydaje mi się, że
Wydaje mi się, że głównie chodzi o to żeby "wyłączyć odpowiedzialność" a nie żeby skutecznie filtrować. ISP będzie mógł powiedzieć "ale bo ja filtrowałem", czyli wykazał się zaangażowaniem na froncie walki z.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
Technika vs. prawo
To piękny, ale oderwany od technicznej rzeczywistości pomysł.
To tylko pierwsze wątpliwości, które mi się nasunęły. jestem przekonany, że PT Czytelnicy serwisu są w stanie znaleźć ich więcej.
techniczna rzeczywistość i mój pomysł
Moim zdaniem pomysł Profesorów wcale nie jest nierealny. Podobne rozwiązania już funkcjonują, przynajmniej w ograniczonym zakresie - Trusted Computing, CSS w DVD, czy też system kontroli wdrożony bodajże w PS3.
Ale zgadzam się, że Profesorowie proponują system, który najprawdopodobniej doprowadzi do ograniczenia wolności Internetu, m.in. wolności słowa oraz prowadzenia działalności gospodarczej. W praktyce bowiem system ten nie będzie do końca otwarty, korzystanie z niego wiązać się będzie z kosztami i ograniczeniami, które doprowadzą do wykluczenia z Internetu wielu podmiotów. Np., twórcy wolnego oprogramowania nie będą mogli łatwo opracować jego implementacji (bo zapewne dziwnym trafem okaże się on zamkniętym standardem itp.).
Proponuję lekką modyfikację zaproponowaną przez Profesorów systemu: Niech powstanie taka baza, do której każdy będzie mógł zgłosić swój utwór. Niech jednak skorzystanie z "oazy bezpieczeństwa" będzie uzależnione od tego, czy dany usługodawca udostępnia swoją usługę w taki sposób, aby każdy mógł przeskanować ją swoim własnym oprogramowaniem porównującym treści przechowywane przez usługodawcę z treściami zgromadzonymi w bazie. Ułatwi to wnoszenie "notice and takedown" - można wręcz pozwolić na wnoszenie takich zawiadomień automatom "w imieniu" podmiotów praw.
Innymi słowy - pozostawiamy obecny system "notice and takedown", ale czynimy łatwiejszym dla uprawnionych podmiotów korzystanie z tego systemu. W tym celu opracowujemy otwarty standard API dla usług sieciowych umożliwiających ich komunikację z systemami wyszukującymi treści naruszające prawa autorskie. Będzie to miało również tę zaletę, że wspomoże proces otwierania usług sieciowych, ułatwi migrację pomiędzy tymi usługami.
Cytatem w cytat ;-)
Passus o filtrowaniu katastrofatalny, nb. nie wiem w jaki sposób ów filtr miałby działać na plik o tytule moje_wspomnienia_z_wakacji.xvid, który de facto zawierałby jaką nową produkcję z Hollywood?
Pomijam, że zakłada to permanentną inwigilację wszystkiego i wszystkich. Czy także np. fotosów z filmu ("popatrz jaka fajna scena w Batmanie jest!")?--
pozdrawiam serdecznie, Olgierd
Widzę,
Dostrzegam również subtelną różnicę między "dotychczas nie miało znaczenia to, czy" oraz stwierdzeniem, które mogło paść w tekście, ale w nim nie padło: "naszym zdaniem:..." Tekst jest "słownie ostrożny" - każdy znajdzie coś dla siebie :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
BTW skąd pochodzi
A jak się to wszystko ma do słynnej "paserki nieumyślnej"
MS
> nb. nie wiem w jaki
> nb. nie wiem w jaki sposób ów filtr miałby działać na plik o tytule
> moje_wspomnienia_z_wakacji.xvid, który de facto zawierałby jaką
> nową produkcję z Hollywood?
Sumy kontrolne? Tak na "scenie" sobie chłopaki udowadniają kto co komu i skąd podwędził albo przewalił. Tylko, że to wymagałoby Wielkiej Bazy Sum Kontrolnych, a to z kolei namierzenia i skatalogowania każdego (a przynajmniej najbardziej popularnych) pirackiego realase'u.
Treści w serwisach Rapidshareo-podobnych chyba akurat można dość skutecznie kontrolować.
sumy
Przecie wystarczy jeden bit przestawić, aby suma kontrolna wypadła zupełnie inaczej. Można by przestawić sporo bitów bez (znaczących) zniekształceń treści. Albo co nieco dołożyć.
Kolizje przemilczę, choć w przypadku dużej ilości sum są niewykluczone.
>Sumy kontrolne? Tak na
>Sumy kontrolne? Tak na "scenie" sobie chłopaki udowadniają kto >co komu i skąd podwędził albo przewalił. Tylko, że to >wymagałoby Wielkiej Bazy Sum Kontrolnych, a to z kolei >namierzenia i skatalogowania każdego (a przynajmniej >najbardziej popularnych) pirackiego realase'u.
Ja jedną bazę serialową znam(prawie 10k odcinków, do 400 seriali o łącznej wadze ponad 3TB). I jest czasem bardzo przydatna.
>Treści w serwisach Rapidshareo-podobnych chyba akurat można >dość skutecznie kontrolować.
Akurat rapida można łatwo oszukać. Co prawda pewnie na podstawie sumy kontrolnej mają zablokowane supermen3.avi, ale wystarczy iż skapujesz go rarem i już masz inny plik (pomijając sprawę max 200mb plików). Potem wystarczy iż osoba A podzieli film na 200Mb paczki a osoba B 199MB i już mamy inny komplet plików (do tego rs wprost nie wiem które pliki razem tworzą całość). Potem wystarczy by ktoś 2x to spakował rarem itp. Ktoś inny podzieli TotalComanderem itp. Sposobów jest pewno:P
Ja kiedyś widziałem nawet sposób na wykorzystanie serwisu do hostowania grafiki jako p2p dla filmów. Wystarczyło pobrać odpowiednie grafiki (była lista) oraz niewielki batowy programik który zamieniał wszystkie bmp > rar i już mieliśmy nasz film.
Pomysłowość ludzka nie zna granic :D
> Akurat rapida można
> Akurat rapida można łatwo oszukać. Co prawda pewnie
> na podstawie sumy kontrolnej mają zablokowane
> supermen3.avi, ale wystarczy iż skapujesz go rarem
> i już masz inny plik (pomijając sprawę max 200mb
> plików). Potem wystarczy iż osoba A podzieli film
> na 200Mb paczki a osoba B 199MB i już mamy inny
> komplet plików (do tego rs wprost nie wiem które
> pliki razem tworzą całość). Potem wystarczy by
> ktoś 2x to spakował rarem itp. Ktoś inny podzieli
> TotalComanderem itp. Sposobów jest pewno:P
Wystarczy zaszyfrować i pozamiatane, ale każdy kolejny krok spycha piractwo bardziej do podziemia, na release-blogi, na zamknięte fora, prywatne trackery itd. Już nie wystarczy wpisać "Spiderman rapidshare" w Google ;)
Bo że zakazu wymiany plików w Internecie (bez totalnej inwigilacji przynajmniej i to naprawdę totalnej) wymusić się nie da to jasne.
"least cost avoider"
Przeglądam sobie jeszcze artykuł Profesorów i nasunęły mi się kolejne refleksje.
Profesorowie sugerują powołanie "centralnej bazy" i opracowanie "programu komputerowego", z którego każdy usługodawca będzie musiał korzystać. Ale wdrożenie proponowanego przez nich systemu jest możliwe bez centralnej bazy i jedynego słusznego programu. Twierdzę wręcz, że system bez centralnej bazy oraz z możliwością korzystania z wielu programów skanujących będzie lepszy.
Przecież sami uprawnieni najlepiej wiedzą jak "wyglądają" cyfrowo "ich" utwory - każdy z nich sam może taką bazę wykonać znacznie bardziej efektywnie niż jakaś "centralna" instytucja. Nic oczywiście nie stoi na przeszkodzie, aby każdy z uprawnionych publikował swoje bazy danych, dzięki czemu powstanie rozproszona baza, która będzie mogła zostać wykorzystana do weryfikacji przez każdego zainteresowanego. Chodzi tu zatem raczej o opracowanie otwartego standardu informacji o utworach, a nie centralnej bazy.
Uprawnieni najlepiej też będą wiedzieli jak szukać "swoich" utworów, a w każdym razie powinni mieć możliwość, aby ich sugestie co do sposobu działania programu skanującego były uwzględniane. Jeżeli będzie to jeden program przygotowywany przez zewnętrzny podmiot, to uprawnieni nie będą mieć wielkiego wpływu na sposób jego działania. Zatem, powinniśmy raczej postulować wprowadzenie systemu, w którym każdy uprawniony będzie mógł skorzystać z dowolnego programu skanującego, który odpowiada jego wymaganiom. Każdy będzie mógł sobie zamówić taki program na własne potrzeby albo współpracować przy powstaniu takiego wolnego programu. Powstanie w ten sposób rynek dla "wyszukiwarek plagiatów", a nie monopol jednego centralnego "antyplagiatora".
Dla indywidualnych twórców (np. dla mnie) powstanie dzięki temu możliwość skorzystania z darmowej wyszukiwarki, dzięki której szybko uzyskałbym informację, czy ktoś nie kopiuje tekstów z mojego bloga (co zresztą już teraz jestem w stanie w pewnym zakresie ustalić). Taka wyszukiwarka umożliwiłaby mi również automatyczne wysłanie "notice and takedown" do wszystkich wyszukanych podmiotów, za pomocą wybranego przeze mnie programu (który mógłby stanowić np. plug-in do mojego CMSa).
Dlatego też, to nie usługodawcy powinni instalować u siebie postulowany przez Profesorów program skanujacy w ramach prawnego obowiązku, lecz powinni raczej zostać zobowiązani do takiego udostępniania przechowywanych przez siebie danych, aby mogły one zostać przeskanowane przez każdego zainteresowanego (o czym pisałem w poprzednim komentarzu do tego tekstu). Będzie to moim zdaniem rozwiązanie mniej obciążające usługodawców, a bardziej elastyczne i korzystne dla podmiotów praw.
Tak czy inaczej, pomysł Profesorów w żaden sposób nie rozwiązuje problemu, który sygnalizują w swoim artykule pisząc "po czwarte" - czyli dochodzenia ochrony od usługodawców. Nawet przecież po wprowadzeniu obowiązku filtrowania przez nich treści, i tak trzeba będzie ten obowiązek egzekwować. A jak go wyegzekwować, jeżeli usługodawca jest w jurysdykcji, która nic sobie nie robi z naszego wspaniałego systemu "oaz bezpieczeństwa"?
O wiele łatwiej natomiast wyegzekwować obowiązek udostępniania danych w otwartym standardzie. Jak na razie przyszedł mi do głowy następujący pomysł jak to zrobić, ale warto by go jeszcze przemyśleć: Np. można by doprowadzić środkami administracyjno-prawnymi, aby producenci najpopularniejszych przeglądarek tak pisali swoje programy, aby lepiej wyświetlały one strony udostępnione zgodnie z tym standardem (takie twórcze wykorzystanie strategii Embrace and Extend). Wtedy usługodawcy sami zaczną się dostosowywać, nie chcąc utracić klientów...
>Dla indywidualnych
>Dla indywidualnych twórców (np. dla mnie) powstanie dzięki temu >możliwość skorzystania z darmowej wyszukiwarki, dzięki której >szybko uzyskałbym informację, czy ktoś nie kopiuje tekstów z >mojego bloga (co zresztą już teraz jestem w stanie w pewnym >zakresie ustalić). Taka wyszukiwarka umożliwiłaby mi również >automatyczne wysłanie "notice and takedown" do wszystkich >wyszukanych podmiotów, za pomocą wybranego przeze mnie programu >(który mógłby stanowić np. plug-in do mojego CMSa).
Tu możesz sprawdzać czy ktoś kopiuje twoje teksty
fairshare.cc
Jesteście krok do przodu
A ja ciągle w tyle. Bo zastanawiam się jak mam katalogować posiadane różnego rodzaju filmy czy piosenki.
(Będę trochę zmyślał, ale)
Mały kilka płyt w formacie mp3 zakupionych w serwisie 7digital.com. Mam jedną płytę w formacie .WMA posiada przypisany DRM, ale już zapomniałem gdzie ją kupiłem.
Mam tez pojedyncze pliki zakupione w serwisie: czasnamp3.pl, oo... i właśnie przypomniałem sobie, gdzie kupiłem płyte z DRM, to było: iplay.pl.
Mam znajomego, fanatyka DVD, kupuje mnóstwo (stosunek towarzyski zawarliśmy na dziesiątkach grilli) mam od niego kilkanaście filmów na czystych płytach DVD - z wyglądu pirackie jak nic.
Mam to gdzieś zapisywać? Czy w razie rewizji - gdy podam jego dane osobowe, a czy on ma się legitymować legalnymi nośnikami, a co gdy jego dzieci zniszczyły jedną czy druga płytę?
Mam kablówkę, opłacam rozszerzony pakiet i nagrywam ulubione seriale nagrywarką DVD+HDD, czy dla tych filmy też mam prowadzić jakąś specyfikację? A co jeśli za rok czy pół, zrezygnuję z kablówki, albo zmienię, a filmy/pliki zostaną.
Itd. itd... właściwie to posiadając tyle podejrzanych materiałów strach zainstalować na komputerze jakiś program P2P, bo natychmiast podpadnę pod paserstwo, ale musiałem zainstalować, bo inaczej w sieci Ubuntu nie da się ściągnąć, to przez was linuksiarze.
------------
(to już bez zmyślania)
Żeby nie było, że jestem gołosłowny, mój znajomy płacił za osiedlową kablówkę. Kablówka ta (2 lata temu) udostępniła swoimi klientom hub Direct Connect (dc++). Zainteresowała się tym lokalna policja i zarządała i otrzymała dane osób zarejestrowanych na hubie.
Syn mojego znajomego wysłał maila do admin, że nie umie korzystać z huba, to wystarczyło, żeby policja z informatykiem zapukała do drzwi. Jako, że została wpuszczona dokonała oględzin. Wyniki były takie: Piracki Windows, 3-5 filmów, i kilkanaście plików mp3. Nie było programu do P2P, ale w oparciu o list do admina postawiła zarzut paserstwo.
O ile kwestia windowsa była oczywista, o tyle szybko została z procesu wyłączona, bo znajomy podpisał ugodę z Microsoftem zapłaciwszy 100$. Jednak pozostałe sprawy toczyły się swoim trybem, rozpraw było kilkanaście głównie z braku zainteresowania poszkodowanych (nie wiem które to były organizacje - ale na pewno ktoś z listy ZAIKS, FOTA, ZPAV). Po ponad roku zmagań sprawę umorzono. Dopiero w jej trakcie oskarżony dowiedział się o dozwolonym użytku utworów chronionych i prawa jakie jako konsument posiada. Lekcja była dosyć droga.
Aaa... sprawę przeciwko dostawcy internetowemu, który udostępnił hub dc++ szybko umorzono, dużo szybciej niż zapadły wyroki o dobrowolne poddanie się karze innych użytkowników sieci.
...
problem z plikami polega na czym innym
filtry filtrami rozne sa zrodla pobierania muzyki torrent p2p rapidshare pliki osadzone na stronach
1. o ile filtracja uslug jest prosta to pliki pobierane przez http sa o wiele trudniejsze do namierzenia
protokol http czyli przegladanie stron tak jak tej pobieranie plikow odbywa sie przez klikanie na link/odnosnik na serwerze/magazynie danych
linki sa udostepniane na forach tzw warezowych ddl etc w obrebie jednego serwera w firmie hostingowej nawet laik moze zalozyc tyle for na ile mu pozwala wykupiony pakiet np. pakiet ekstra u jedengo z dostawcow uslug pozwala na nieograniczona ilosc baz danych oraz 6GB miejsca na dysku za 300 pln rocznie (taniocha!)
fora opieraja sie na bazach danych
1 forum moze byc tak ustawione ze nie bedzie za duzo osadzanej grafiki to tez bedzie malo zajmowac co daje mozliwosc co najmniej kilkunastu for w obrebie wyzej wymienionego pakietu hostingowego pieniadze moga isc ze spolecznosci je tworzace
czyli rozprzestrzenianie tresci jest proste i tanie
co ma do tego http i udostepnianie?
na takich forach mozna osadzac w postaci adresu/linku tj tekstu odnosnik do nielegalnych dane a gdzie te dane?
2. dane umieszczane sa na tzw internetowych magazynach danych rapidshare megaupload etc co najmniej setka firm na swiecie swiadczacych takie uslugi przeszukiwanie plikow na serwerze w poszukiwaniu nielegalnej zawartosci moze odbyc sie dwojako: po nazwie i po formacie banaly do obejscia i tu tez jest haczyk bo ja mam legalne kopie muzyki czy filmow przechowuje je na komputerze w formacie cyfrowym ze wzgledu na wygode przenoszenia samochod/mp3/telefon i teraz moge zrobic sobie kopie zapasowa umieszczajac ja na wposmnianym magazynie zeby miec w kazdym miejscu dostep do tych danych
w wyniku nalotu lub udostepnienia moich danych dla organow scigania w raporcie wyjdzie ze ja umiescilem pliki mp3 w internecie i jak mam udowodnic ze nigdzie na forach nie ma linku do moich danych?
3. co pozostaje? filtracja przegladanych danych na poziomie dostawcy internetu ale wtedy t jest ingerencja w to co przesylam i odieram czyli moje prywatne dane
4. wymiana plikow dzieki telefonom z bluetoothem/wi-fi/kartami pamieci to dziecinnie proste historie i wtedy co pozostanie wykonawczej? przegladanie telefonow i informacji prywatnych a nawet intymnych w poszukiwaniu plikow zapisanych w mp3?
takie czasy ze w media markt ludzie nie kupuja filmow/muzyki a czyste cd-r
najwiekszym problemem jest jednak to ze ceny oryginalow sa bardzo wysokie sklpey z legalna muzyka mp3 to rzadkie w polsce historie (chyba ze wzgledu na chore regulacje prawne) wydawcy za malo robia by cena produktu byla
nizsza
powstana nowe historie wymiany i udostepniania muzyki
najpierw byly strony i ftp cd z gieldy potem p2p i torrenty teraz jest muzyka na youtube z osadzonym obrazkiem zapisanym jako film oraz linki do magazynow co bedzie za rok? kto wie... przegladarki internetowe maja osadzone programy od obslugi torrentow nowy protokol oraz forma wymiany danych to kwiestia czasu prawo nie jest dopasowane do wspolczesnej technologii nie mowiac o kompetencjach ludzi czesto go tworzacych
pozdrawiam
"w wyniku nalotu lub
W łatwy sposób, wykorzystując do tego celu google i jego zapytanie. W końcu jak czegoś niema w google to tego w ogóle niema:d
np. link:prawo.vagla.pl // zwraca wszystkie strony gdzie jest link do vagla.pl
Innym przykładem jest fakt iż niektóre fora warezowe (szczególnie te wielkie) są na bakier z SEO specjalnie by google ich nie indeksowała (podobnie jak inne rotory) tylko po to by adres strony znali tylko swoich. A w taki sposób były nie do namierzane przez ZAIKSy itp.
Czy P2P to dozwolony użytek?
Przy okazji dyskusji nad "dozwolonym użytkiem" chciałem zwrócić uwagę na ciekawy proces toczący się w USA. Pozwanym jest Joel Tenenbaum, a broni go jeden z profesorów prawa na Harwardzie: Charles Nesson. Pan profesor będzie się starał przekonać sąd, że dzielenie się plikami za pomocą sieci P2P nie jest sprzeczne z prawem i może być traktowane jako "fair use":
Harvard prof tells judge that P2P filesharing is "fair use"
W Polsce "dozwolony użytek" ma trochę inne znaczenie niż "fair use", ale wyrok w tym procesie może mieć duże znaczenie dla całej branży audio-video.