Kupujcie odkurzacze i pralki w BIP Ministerstwa Pracy. Zlikwidujmy BIP-y, bo to fikcja...

BIP - PROMOCJA!Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nie kontroluje w żaden sposób tego, co się pojawia w ramach domeny internetowej tego ministerstwa. Pod adresem bip.mpips.gov.pl zamiast Biuletynu Informacji Publicznej (który zresztą - co trzeba zanotować - opublikowany jest w podkatalogu: www.mps.gov.pl/bip/) funkcjonuje sobie sklep internetowy. Ktoś postanowił sprzedawać lodówki, telewizory i odkurzacze, taka sytuacja trwa przynajmniej od maja 2008 roku. W ministerstwie pewnie nikt nawet tego nie zauważył, a jeśli zauważył - nic z tym nie robi. Nie potrzebujemy zagrożenia terrorystycznego, nie potrzebujemy ataku hackerów na witryny rządowe, których obsługa jest zepchnięta na niejasnych zasadach do komercyjnych podwykonawców, z najniższym priorytetem obsługi. Biuletyn Informacji Publicznej w Polsce to fikcja.

Doniesienia o problemach urzędowych publikatorów teleinformatycznych zbieram w dziale bip niniejszego serwisu. System jest wadliwy, strony są nieaktualizowane, nie ma żadnych mechanizmów kontroli, a dostawcy rozwiązań "portalowych" dedykowanych BIP-owi cieszą się z tego, że mogli sprzedać abonamenty na swe usługi (wiadomo: jest obowiązek wynikający z ustawy i rozporządzenia, więc musisz mieć BIP, co z tego, że sposób, w jaki jest zrobiony woła o pomstę do nieba). Podczas prac nad nowelizacją rozporządzenia (które - jak mówił poprzedni rząd - było tylko tymczasowe, do gruntownej zmiany systemu) argumentem za utrzymaniem rozproszonych witryn było to, że przecież podmioty zobowiązane do posiadania BIP-ów tyle zainwestowały, a również powstało tyle usług, które oferują komercyjnie BIP-y. Gdyby teraz to zmienić, ministerstwo odpowiedzialne za BIP nie byłoby popularne. A sytuacja wygląda tak, że pozycjonerzy rzucają się na zapomniane przez "oficjalne czynniki" strony (por. BIP Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu jak słup ogłoszeniowy SEO), na stronie głównej BIP wisi reklama Google (w formie Google Maps; por. Nowa odsłona Biuletynu Informacji "Publicznej"). To co widać pod adresem http://bip.mpips.gov.pl po prostu powala na kolana:

screenshot strony dostępnej w domenie bip.mpips.gov.pl
Screenshot strony dostępnej w domenie bip.mpips.gov.pl: wieże, telewizory, kina domowe, lodówki, telefony, lornetki, odkurzacze. To kpina z państwa i obywateli.

Sprawy BIP-ów - jak się wydaje - nie kontroluje nikt. Po stworzeniu nowej "księgi znaków" i zaprojektowaniu "nowego logo BIP" mamy taką sytuację, że niektóre serwisy zmieniły logo, ale większość (zaryzykuję taką tezę po szybkim przejrzeniu zasobów internetu) nadal korzysta ze starego. Powód zmiany? Strona rządowa tłumaczy w różny sposób, chociaż ja zachęcam do lektury Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, kto jest autorem logo BIP? i ePUAP - można się zacząć przyglądać. Stare logo BIP jest na stronach Trybunału Konstytucyjnego, w serwisie Sądu Najwyższego (chociaż nie na stronie głównej SN, gdzie nie ma żadnego logo BIP, ani odesłania do biuletynu sądu), na stronach Najwyższej Izby Kontroli, czy na stronach Prezydenta RP. Stare logo BIP jest również na stronach Rzecznika Praw Obywatelskich. Logo nie jest w tej całej sytuacji najważniejsze, ale pokazuje fakt, że nikt się nie przejmuje tym, co wymyśla MSWiA, które tworzy sobie nowe "księgi znaków". Nie ma żadnego załącznika do rozporządzenia, które wprowadza jednak obowiązek opatrywania BIP-ów stosownym logiem. Ważniejsze jest to, że każdy z BIP-ów wymienionych wyżej instytucji publicznych (a właściwie, to każdego podmiotu zobowiązanego przez ustawę i rozporządzenie do utrzymywania BIP) jest inny, każdy ma inną "filozofię" działania, w różny sposób prezentuje informacje obywatelom (por. Przygnębiający raport MSWiA na temat BIP, NIK i informacja publiczna czy NIK, Sejm, Rząd o informatyzacji...)... W efekcie prawa obywatela do uzyskania informacji na temat funkcjonowania publicznych instytucji Rzeczypospolitej Polskiej są po prostu gwałcone.

Zlikwidujmy Biuletyn Informacji Publicznej w takiej postaci, w jakiej ten "system" "funkcjonuje" teraz. Jeśli podmiot jest zobowiązany do udostępniania informacji publicznej w BIP (wedle ustawy o dostępie do informacji publicznej) - uznajmy, że BIP-em jest "strona własna" tego podmiotu i wszelkie zasady dotyczące BIP-ów dotyczą tych właśnie stron własnych. W niektórych sytuacjach zlikwidujmy możliwość tworzenia nowych, własnych witryn na rzecz centralizacji i spójnego zarządzania informacją (por. Serwisy policyjne: dlaczego ma być ich tyle?, Jeden serwis wymiaru sprawiedliwości - OK, ale nie pasuje mi sposób prezentowania pomysłu, Ministerstwo Transportu ma nową stronę - dlaczego każdy resort ma mieć własną? oraz Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?).

A skąd wiadomo, że przynajmniej od maja 2008 roku pod adresem bip.mpips.gov.pl widać sklep? Ano stąd, że 16 maja Łukasz Klimek odnotował ten fakt na swojej stornie: Sklep internetowy w domenie BIP.MPiPS.gov.pl.

Sytuacja szefa IT w ministerstwie mogłaby być w jakiś sposób zagrożona w sytuacji, w której dziennikarzy zaczęliby na konferencjach prasowych pytać ministra o ten "sklep". Ale umówmy się, że to nie jest sprawa szefa IT w jakimkolwiek ministerstwie. To jest sprawa wadliwa systemowo. A jeśli ktoś miałby ponosić odpowiedzialność, to za działanie ministerstwa polityczną odpowiedzialność ponosi minister. Być może zatem nie należy postulować spalenia na stosie człowieka od informatyki, a jego szefa, który nie potrafi dopilnować sprawnego działania witryny ministerstwa.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Virutalny hosting + brak vhosta?

Wielkie hallo, bo przy braku takiego vhosta (bip.mpips.gov.pl) serwer WWW rzucił domyślny (pierwszy?) vhost i wyświetlił się jego serwis WWW. Bip jest tam gdzie być powinien (www.mps.gov.pl/bip). Jest to powód do wstydu dla admina virtualnego hostingu (lub serwera DNS), ale nie przesadzajmy. Świat się nie zawalił. Prosta pomyłka. Nie doszukujmy się spiskowych teorii.

Nie ma tu teorii spiskowej

Nie ma tu teorii spiskowej. Jest tylko jasny sygnał, że ministerstwo (to konkretnie, ale przecież inne ministerstwa albo inne podmioty zobowiązane do przekazywania informacji publicznej) nie mają żadnego wpływu na to, co obywatel "dostaje". A przynajmniej nikt tego po stronie tych podmiotów nie kontroluje, a również nie traktuje poważnie.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

To wygląda mi po prawdzie

To wygląda mi po prawdzie na pomyłkę w konfiguracji. Tzn. ktoś (firma hostingowa? :) postawił sklep na tej samej maszynie co serwis rządowy, a błąd w konfiguracji uczynił ten sklep domyślną wirtualką dla wszystkich wskazujących na ten serwer domen. Informacje odnośnie ip na który pokazuje BIP.MPiPS.gov.pl zdawałyby się to potwierdzać:

inetnum: 212.180.244.0 - 212.180.245.255
netname: Super-Media--Webhosting
descr: Super Media WebHosting
descr: Warszawa
country: PL

Czyli zapewne firma hostująca strony się pomyliła a organ rządowy nie sprawdził. Sama zakupownia.pl stoi (już? :) zupełnie gdzie indziej.

Co nie zmienia faktu że owszem, żałośnie to wygląda.

Z pokrewnej beczki - w miejscu gdzie aktualnie przebywam, w Irlandii, rolę serwisu informacyjnego dla ludności pełni citizensinformation.ie. Ładne, prawda?

Tak czy owak los obecnego

Tak czy owak los obecnego szefa IT w MPiPS jest przesadzony :-D

Nie wydaje mi się

Nie wydaje mi się, by ktokolwiek podjął jakiekolwiek działania. Nie wydaje mi się również, by los szefa IT w jakimkolwiek ministerstwie był przesądzony z okazji takiej notatki, albo takiej konfiguracji DNS-ów. Przypuszczam raczej, że nikt się tym specjalnie nie przejmie.

Tu potrzebny jest mechanizm "społecznego nacisku", a bardziej jeszcze "gospodarz" tych problemów. Przypominam, że Rzecznik Praw Obywatelskich podjął pewną inicjatywę (por. Rzecznik pyta w sprawie bezpieczeństwa krytycznej infrastruktury). Z moich doświadczeń z Biurem RPO wynika, że sam Rzecznik ma pewne kłopoty związane ze swoją witryną internetową. Tam również opieka nad witryną zepchnięta jest do komercyjnego podwykonawcy, a urzędnicy nie mają praktycznie żadnego wpływu na to, co się dzieje na tych witrynach (owszem, mogą zaprojektować graficznie nowy wygląd, ale nic ponad to). Gdyby zrobić "społeczny audyt" witryn Rzecznika Praw Obywatelskich i nagłośnić wyniki takiego "audytu" - Rzecznik wiedziałby - być może - co można zrobić lepiej i bardziej świadomie zacząłby działać na rzecz zwiększenie nietylko "bezpieczeństwa" związanego z atakami na infrastrukturę państwa, ale przede wszystkim na rzecz dostępu do informacji publicznej. Zaczynając od własnej infrastruktury, nad którą - teoretycznie - powinien mieć większą kontrolę niż ma obecnie. Co więcej - trudno się tam przebić z pomysłami dotyczącymi np. accessibility. Na razie - przede wszystkim witryna ma być "ładna".

Gdyby udało się przekonać kogoś, w którego zakresie kompetencji leży dostęp obywateli do informacji (jako odmiana jednego z podstawowych praw człowieka i obywatela), to wówczas możnaby postulować powołanie (przy jednoczesnej zmianie systemu) w ramach takiej instytucji kogoś na kształt Królewskiego webmastera w Wielkiej Brytanii. Taka osoba (jedna, znana z imienia i nazwiska, ponosząca osobistą odpowiedzialność) musiałaby być wyposażona w odpowiednie kompetencje kontrolne i związane z nadzorem, dzięki którym dysponowałaby "przełożeniem" na działanie różnych instytucji (w ramach różnych władz: sądowniczej, wykonawczej, ustawodawczej). Rzecznik Praw Obywatelskich w niektórych sytuacjach jest dziś wyposażony w uprawnienia prokuratorskie. Być może po uświadomieniu Rzecznikowi problemów jemu mogłyby przysługiwać dodatkowe kompetencje. Wiadomo, że w poprzedniej kadencji były plany, by uprawnienia dotyczące dostępu do informacji publicznej przekazać GIODO. Nie jestem przekonany, czy jest to dziś dobry pomysł. W każdym razie - coś chyba trzeba z tym zrobić. A można również postulować, by obywatel, który ma w tym interes prawny, uzyskał narzędzia pozwalające mu skierować sprawę do sądu w sytuacji, gdy nie ma dostępu do informacji publicznej opublikowanej w internecie (celowo nie piszę: "opublikowanej w BIP", gdyż uważam, że BIP w takiej postaci, w jakiej widzimy go obecnie, to coś patologicznego).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Znając realia budżetówki

Znając realia budżetówki, nikt nikogo nie zwolni. Szef IT będzie mógł zwalić winę na firmę zewnętrzną i wszyscy będą zadowoleni takim tłumaczeniem...

Co do BIP-ów - od paru lat mam pewne doświadczenie i oto parę moich spostrzeżeń:

1. Nie widzę sensu funkcjonowania tych mechanizmów. BIP-y muszą funkcjonować na specjalnych platformach, w których nie da się grzebać (lub da się, ale w znikomym stopniu), toteż jakość ich kodu HTML (a przez to dostępność czy użyteczność) pozostawiają bardzo wiele do życzenia.

2. Nie widzę sensu funkcjonowania tych mechanizmów. Wszystkie rzeczy znajdowane na BIP-ach spokojnie mogłyby być publikowane w odpowiedniej sekcji strony WWW danej instytucji. OK, pewnie nie we wszystkich przypadkach, ale dla większości mogłoby to tak działać.

3. Nie widzę sensu funkcjonowania tych mechanizmów. Do dziś nie ma sensownie opisanych wytycznych czy rozsądnych przepisów wykonawczych. Jeśli są, to do nich nie dotarłem. W związku z tym nie bardzo np. wiem, kto de facto odpowiada za materiały tam wrzucane.

PS. Czy pisałem już, że nie widzę sensu funkcjonowania tych mechanizmów? ;o)

Witam. Poniekąd takim

Witam.

Poniekąd takim "społecznym" audytem trudnią się Ha(c)kerzy, ale ogół czyni z nich przestępców na równi ze złodziejami. To jedna kwestia.

Inną kwestią jest znikoma, a wręcz nie istniejąca, kontrola urzędowa nad stanem realizacji obowiązujących przepisów przez jednostki publiczne. Tak na dobrą sprawę, to czy poza medialnymi relacjami ukazującymi nieprawidłowości w jakiś określonych sytuacjach, ktokolwiek widział jakąkolwiek akcję kontrolną urzędników MSWiA w jednostkach publicznych? Taką kontrolę można potraktować jak audyt, a tu już można zastosować określone standardy, których brak lub wadliwa realizacja, stawia pod znakiem zapytania funkcjonowanie struktur zarządzania jednostką publiczną.

Problem jednak w tym, że jak wszędzie tak i w tej materii nie ma jasnych kryteriów definicyjnych czyli z jakich części jednostki budżetowej składa się owa struktura zarządzania. Brak jednolitej i jasnej definicji zawsze stanowić będzie pozycję wyjściową do znalezienia kozła ofiarnego ot choćby szefa IT. Gdyby jednak ktokolwiek popatrzył na regulaminy organizacyjne jednostek budżetowych oraz podparł to logicznym myśleniem, to rychło okazałoby się, że szef IT jest jedynie kierownikiem pionu do zadań którego należy naprawa i konfiguracja sprzętu IT. Wykorzystywanie sprzętu IT oraz realizacja za pomocą sprzętu IT zadań jednostki budżetowej, to zagadnienie z rodzaju Organizacji firmy. Jak mi wiadomo, to w każdej jednostce budżetowej jest pion Organizacyjny. Co więcej, ten pion podlega bezpośrednio dyrektorowi, podczas gdy piony IT stanowią bardzo często element struktury pionu statystyki, ekonomicznego, administracyjnego. Zatem jakie przełożenie ma kierownik IT na stan organizacji jednostki budżetowej? Inaczej mówiąc, można porównać pracę pionów IT do pracy elektryków. Elektryk też nie decyduje czy określona lampa jest zgodna co do "dyscypliny budżetowej", "BHP na stanowisku pracy". Elektryk ją po prostu montuje na miejscu wskazanym przez jakiegoś decydenta.

W sumie, to patrząc na poczynania urzędów w Polsce, dostrzegam iż "informatyzacja" jest niezbędna urzędnikom jako hasło uzasadniające bezmyślne kupowanie sprzętu IT za pieniądze podatnika i uzasadniające najrzadziej co dwa lata, modernizacje komputerów, bo poprzednie są już "stare".

Patrząc z punktu widzenia interesanta, dostrzegam pewną prawidłowość. Im więcej komputerów w urzędach tym bardziej się ślimaczą terminy załatwienia spraw. Powód jest prosty. Ważniejsze są portale nasza-klasa.pl czy allegro.pl niż sprawna praca. Ponadto doszedł kolejny argument do nic nie robienia przez urząd, bo jak się klient skarży, to zawsze można napisać "komputer się zawiesił".

Jak widać, ewidentnie niezbędna jest kontrola realizacji zapisów obowiązującego prawa, a wszędzie tam gdzie to prawo nie jest przestrzegane, zakazać na okres 5-ciu lat zakupu sprzętu IT typu desktop czy laptop tudzież inny do użytku osobistego na stanowisku pracowniczym. Może taka forma kary dla jednostki publicznej zmusi te jednostki do wydatkowania kasy na realizację zapisu ustaw i rozporządzeń, a nie na zakup coraz to nowszych zabawek na biurka urzędników.

Pozdrawiam

> Poniekąd takim

> Poniekąd takim "społecznym" audytem trudnią się Ha(c)kerzy,
> ale ogół czyni z nich przestępców na równi ze złodziejami.

Czy to można podciągnąć pod taki "społeczny audyt"? ;-)
http://www.mps.gov.pl/bip/searchengine.php?SearchQuery=%22%3E%3Cbody%20onload=alert('XSS')%3E

A ja uwazam ze najwyzszy

A ja uważam, że najwyższy czas, żeby ktoś poległ za ten bałagan. Już mieliśmy taki jeden przypadek i to w samym MSWiA.

Hosting

Od jakichś plus/minus 15 lat prowadzę bardziej lub mniej publiczne serwisy. Nie dyskutuję na temat ich profesjonalizmu ani przydatności, ale utrzymanie czegokolwiek w ruchu kosztuje sporo wysiłku i stwarza (w przypadku najmarniejszej awarii) wiele problemów.

Dziś nie dziwi mnie, że publiczne instytucje zlecają zarządzanie swoimi publicznymi stronami firmom hostingowym (choć kiedyś mnie to mocno dziwiło).

Po wielu latach pracy na państwowej uczelni wyższej nie dziwi mnie względna tymczasowość wszystkiego (władze wybierane są na krótszy lub dłuższy okres czasu i nie zarządzają niczym ,,własnym'').

Gdyby chociaż władze otaczały się kompetentnym (i w miarę ustabilizowanym) personelem -- mógłby on dbać o różne ,,drobiazgi'' w otoczeniu.

Gdyby firmy hostingowe poważnie podchodziły do swoich obowiązków.

Gdyby...

Wszystko to są objawy braku kompetencji na bardzo różnych poziomach.

Oczywiście czym innym jest brak kompetencji w firmie hostingowej (ważne żeby wybrana była na publicznym przetargu), czym innym jest brak kompetencji (informatycznych) w Ministerium PiPS.

Śmieszne jest oczywiście to, że BIP przenosi nas na strony "zakupownia.pl", próba wejścia na stronę zakupowni przenosi nas na stronę przedstawiającą się jako polpak poland...

Aż strach doradzać naszym władzom centralnych (wydaje mi się, że strony WWW każdego ministerstwa hostowane są przez inną firmę i realizowane na zupełnie innym oprogramowaniu CMS) jakąkolwiek centralizację i unifikację: przy tym braku kompetencji WSZYSTKO będzie źle. Teraz jest LOSOWO źle...

Juz nie ma sklepu

No i nie zdążyłem z zakupami - pod adresem http://bip.mpips.gov.pl/ jest ładne i patriotyczne powitanie.

widać - zależy gdzie

Jeśli wpisy zostały zmienione, to do mojej części sieci zmiany jeszcze nie dotarły...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

... bo poprawilismy blad.

Baaardzo stary blad, bedacy (az wstyd sie przyznac) konsekwencja pospiechu z jakim dawno temu (2004/5) obecne MPiPS laczono z MG a potem wydzielano po kawalku. Mechanizm bledu byl dokladnie taki jak opisano na forum.

Cala ta sprawa kolejny raz nasunela mi szersza refleksje: czy u nas w administracji centralnej nie moze tak byc jak w Komisji Europejskiej (i w niektorych krajach) ze sprawy szerokopojetego zaplecza CAŁEJ administracji sa traktowane jako zasob wspolny. Ze sa nie tylko jedne kadry, place, finanse, majatek administracji traktowanej jak jeden obiekt ale i (a moze przede wszystkim) jedna wspolna infrastruktura teleinformatyczna. Tam ludzie maja jeden adres mailowy przez caly czas pracy dla administracji, niezaleznie w ktorym urzedzie pracuja

Ja chciałbym zwrócić

Ja chciałbym zwrócić uwagę, że ISOC-PL zwracał na to uwagę już dawno temu - a konkretniej na traktowanie wypracowanej przez dany urząd twórczości jako własności quasi-prywatnej.

Jeśli urząd A wyda 20 tys. zł na interpretację rozporządzenia X w jednej kancelarii to jako rzecz oczywistą traktuje się wydanie przez urząd B tych samych pieniędzy na interpretację tego samego przepisu w tej samej kancelarii po raz drugi. To jest "ich" budżet, a to jest "nasz" budżet.

W USA rozwiązuje się ten problem przez zamawianie danego dzieła na licencji Government Purpose License Rights, która gwarantuje prawo do wykorzystania go przez dowolną jednostkę administracji publicznej w kraju bez dodatkowych opłat.

Jako pewną próbę centralizacji i "uwspólnienia" zasobów można potraktować e-PUAP, tyle że on nadal nie działa, co stanowi kolejny argument dla tych, którzy uważają polską informatyzację za prowadzoną chaotycznie, bez głowy i w sposób marnujący (można to też inaczej nazwać) ogromne ilości pieniędzy.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

Redakcja strony głównej

Redakcja strony głównej BIP planuje udostępnienie opracowania zawierającego wytyczne dla stosowania nowego logo na stronach podmiotowych Biuletynu. Po udostępnieniu takiego opracowania zostanie wprowadzony okres kilkumiesięcznej karencji na wprowadzenie nowego logotypu na strony podmiotowe BIP. Nie przewiduje się w najbliższym czasie nakładania wymogu pełnego ujednolicenia stron podmiotowych pod względem wizualnym.

Podmioty, które posiadają już swoje strony BIP, prosimy o wstrzymanie się z zamieszczaniem nowego logo do czasu udostępnienia wytycznych identyfikacji wizualnej.

Mają się wstrzymać przed umieszczaniem nowego logo?

Minister właściwy ds informatyzacji, w gestii którego leży Biuletyn Informacji Publicznej, daje jednak przykład tego, że jednak BIP te, nowe "barwy" zmienia. Dostrzegam tu "sprzeczne sygnały":

screenshot BIP MSWiA

Nie chciałbym się też nadmiernie "czepiać", ale...

nagłówek Biuletynu Informacji Publicznej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z nowym logo BIP
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

BIP dla NGOs

1 proc. a dostęp do informacji publicznej
Nadgorliwość trącąca biurokracją

SLLGO zaprasza na konferencję poświęconą podsumowaniu dyskusji na temat wprowadzenia Biuletynu Informacji Publicznej w organizacjach pozarządowych. Chociaż wymóg ten obowiązuje nas od początku 2002 roku, do tej pory znakomita większość z nas nie była go świadoma. Zaledwie kilka organizacji podjęło dotychczas próbę stworzenia Biuletynu Informacji Publicznej. Konferencja odbędzie się 25 listopada w siedzibie Fundacji im. St. Batorego w Warszawie.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>