Przyszedł czas na tabulatury w Polsce

W 2006 roku pisałem w tekście Teraz na celowniku tabulatury, że the Music Publishers' Association (MPA) oraz the National Music Publishers' Association (NMPA) podjęły działania, w efekcie których zamknięto kilka serwisów internetowych publikujących uproszczone notacje muzyczne. W Polsce zaś tematem zajął się ZAiKS, który doprowadził do zamknięcia kilku serwisów. A właściwie nie tyle doprowadził do zamknięcia, co uruchomił program licencjonowania...

Gazeta.pl za IAR publikuje tekst ZAiKS blokuje serwisy z chwytami gitarowymi i grozi im. Tam informacja, że "Stowarzyszenie Autorów ZAiKS zablokowało serwisy internetowe, publikujące chwyty i tabulatury gitarowe". Mowa też o "opinii podpisanej przez Wydział Licencji i Inkasa ZAiKS-u", a w tej opinii omożna podobno przeczytać: "utwory muzyczne zapisane przy zastosowaniu zapisu tabulatorycznego korzystają z ochrony praw autorskich na zasadach ogólnych". Napisałem, że "podobno", gdyż nie mogę znaleźć źródła na stronie ZAiKS, gdzie publikowane są różne, tego typu materiały. Opinia - jak się wydaje - nie jest opublikowana, a jedynie przesłana do wydawców internetowych serwisów. Źródła powołują się na "tvp.info", ale nie linkują do materiału tam opublikowanego pod tytułem ZAiKS ocenzurował Internet. Tam m.in.:

ZAiKS żąda też comiesięcznych raportów z dokładnymi wyliczeniami odwiedzin danej witryny, zestawienie przychodów i umieszczaniu przy każdym z utworów informacji o autorze muzyki, tekstu i nazwy wydawcy albumu. – Już dwa lata temu ZAiKS zaczął licencjonować serwisy publikujące słowa piosenek w internecie. Teraz przyszła kolej na nas – mówi Jóźwiak. Podobnie jak większość właścicieli stron – dla bezpieczeństwa – Tabulatury.net zablokował dostęp do części zasobów.

Kilka dni temu otrzymałem list, w którym można było przeczytać m.in.:

Jestem właścicielem serwisu (...), który do tej pory publikował chwyty i tabulatury na gitarę. Niestety od września 2008 r. ZAiKS rozpoczął akcję licencjonowania takich serwisów żądając wysokich stawek za licencję. Jest to 10% wpływów (brak definicji w umowie) ale minimu 1000zł na miesiąc. Sama umowa jest napisana niedbale, można mieć wątpliwości na co mam się zgodzić. Wiem, że w tej chwili jeden serwis zgodził się płacić, jest to (...). Prawdopodobnie na takich samych warunkach.

W serwisie chords.pl można przeczytać notatkę Informacja o dostępie do serwisu, a w niej, że "warunki umowy są trudne do zaakceptowania, będziemy chcieli ją negocjować" oraz prośba do prawników:

Jeśli jesteś prawnikiem i Twoją dziedziną są prawa autorskie to sprawa dla Ciebie.
A może znasz kogoś kogo ta sprawa zainteresuje?
Skontaktuj się z Tomkiem Pietrzkowskim...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Riksze

Po Łodzi jeżdżą riksze, a ich kierowcy czasem sobie pogwizdują albo nucą - ciekawe co na to ZAIKS? Przecież można to uznać za czerpanie korzyści majątkowych, bo jeśli dwóch nuci, to pojadę z tym, który robi to lepiej/ładniej/inaczej. Sprawa wydaje się banalnym żartem, ale jeśli ta organizacja potrafi się czepiać fryzjerów o używanie radia, to czemu nie szkoły, w której odbywa się studniówka i uczniowie śpiewają znane piosenki?

monopol

No cóż, praktyki monopolowe, jako jedyni sprzedają prawa, więc nie ma konkurencji.

Swoją drogą zastanawiam się jak ma się do prawa antymonopolowego fakt, że jakiś wykonawca jest z reguły możliwy do kupienia tylko za pośrednictwem jednej firmy fonograficznej? Przecież to monopol najczystszego rodzaju.

Nie dzialaja od dzis

Pamietam jak w czasie DSI(1) ZAIKS wysmarowal pismo do premiera (ktore dotarlo w koncu do DSI) ze czuja sie pokrzywdzeni. No to teraz nie tylko sie czuja ale i dzialaja ...

To już?

No proszę, to już dotąd doszło...

To już osobiste. Temat jest mi o tyle bliski, że potrafię układać akordy na gitarę ze słuchu (gitara elektryczna ani solówki nigdy mnie nie pociągały), i sprawia mi to frajdę.

W związku z tym swego czasu - z dziesięć czy kilkanaście lat temu - przyszło mi do głowy, że mógłbym założyć serwis, na którym można by było składać "zamówienia" na różne melodie, a ja wybierałbym z tego np. co bardziej interesujące zadania albo takie, których ułożenie zajmuje dosłownie kilka chwil, i publikował ku pożytkowi ogólnemu. Ot, takie hobby dla urozmaicenia i z ciekawości, co ludzie chcieliby grać. No, i jeszcze żeby popularyzować dobre akordy, bo czasem ludzie używają jakichś dziwnych mutacji... Po zastanowieniu jednak się wstrzymałem. Wyobraziłem sobie ryzyko, że ktoś się przyczepi właśnie z powodu praw autorskich do melodii.

Oczywiście wtedy było jeszcze daleko do takiej chwili, z czego doskonale zdawałem sobie sprawę. OIP wtedy dopiero MP3-ki znikały z publicznie dostępnych stron webowych - WWW, FTP (tak, były takie czasy!) - i przenosiły się dopiero powoli do sieci P2P. To one stawały się symbolem do walki z "piractwem" (to akurat się ugruntowało, tylko teraz MP3 dzieli tytuł z samym P2P). Ale wcale mnie to nie uspokajało, a wręcz przeciwnie: lata pracy, duża kolekcja, "marka" serwisu - i nagle płacimy (za co właściwie i ile?), zwijamy interes albo przechodzę do podziemia, czyli muszę się ukrywać z czymś, co lubię? A fuj! I dlatego serwis nie powstał.

Pomyślałem wtedy, że większość znajomych uznałaby mnie za paranoika, ponieważ mało kto patrzy poza teraźniejszość i goły pragmatyzm: "ej, spoko, tylko MP3-ek nie wolno, a i tak nie przesadzajmy że nie wolno, bo przecież da się je zassać, a do melodii na pewno się nie przyczepią, przecież ty je układasz!" - i tego typu logika wymyślana dosłownie na poczekaniu (argumenty się dobiera jak komu pasują - też to znacie?). A ponieważ trwało to latami, zanim tu doszliśmy, to by wyszło na to, żem frustrat bez zdania racji.

Nie chciałem tego, więc nie kasandryczyłem. W zamian wziąłem się za coś konstruktywnego i zacząłem wspierać rozwój Linuksa oraz Wolnego Oprogramowania. To był niezły wybór, bo mogłem robić coś konkretnego, a rzeczywistość powoli zaczęła doganiać paranoiczne wizje, więc i posądzenia o to, że przesadzam, stają się stopniowo coraz mniej uzasadnione.

Nie mam żadnych wątpliwości, że zmiany na tym się nie zatrzymają i przez następne lata jeszcze głębiej zanurzymy się w wizji, którą VaGla tu opisał 3 lata nazad (http://prawo.vagla.pl/node/5603 - ”Miejmy to już za sobą”). Kiedyś to się rypnie w jakiś sposób, ale na razie się dopiero rozkręciło i nawet jeszcze nie zaczęło hamować.

Nie mam pojęcia jak daleko i kiedy zajdzie ten rozwój grodzenia w zakresie muzyki. Na dziś wspólne granie i śpiewanie nie jest jeszcze na horyzoncie, póki co problem jest dopiero wtedy, gdy ktoś np. nagrywa swoje wykonanie jakiejś piosenki i umieszcza to wideo w jednym z serwisów z plikami wideo. Ale przecież jeśli gramy i śpiewamy przy ognisku, to nie zawsze są to moi znajomi, czyli jest to rozpowszechnianie i poza dozwolonym w polskim prawie wyjątkiem.

Żeby było koszernie, to teksty i melodie musiałyby być na PD (sprzed wojny), albo trzeba by było wykorzystywać teksty/melodie na wolnych licencjach albo - cóż - komponować je samemu. To wszystko zakłada, że w ogóle musiałbym znać tych autorów i wiedzieć od kiedy nie żyją, co zwykle nie jest prawdą, albo dotrzymywać warunków wolnych licencji i informować zebranych, co mogłoby skutecznie przyczynić się do społecznego wykluczenia... Opcja z własnymi utworami owszem, jest bezpieczna, ale wolę jednak grać rzeczy, które znam, niż pisać nowe.

Nie żeby zupełnie nic: udało mi się zrobić całkiem zgrabną melodyjkę do wiersza Kubiaka (jeśli nic się nie zmieni, to już w 2049 będę mógł go swobodnie śpiewać), jeden mój wierszyk z melodią znajomej stał się lokalnie popularny, napisałem też całą piosenkę na zamówienie, hymn dla dzieci.

Wierszyk trafił do jakiegoś drukowanego śpiewnika i tą drogą - jak doniosła znajoma - dotarł do Biblioteki Narodowej. Znalazł się tam, bo jakaś drużyna wzięła go sobie za hymn, o czym ani ja nie wiedziałem, ani oni nie mieli chyba pojęcia kto to napisał. Społecznie jest to naturalne, ale wedle prawa było to - cóż - piractwo: i w druku, i w publicznych wykonaniach (zapewne licznych). I to bez P2P, MP3 ani nawet internetu!

No, ale to osobisty drobiazg. Zastanawiam się jednak, jak w ogóle wychodzą śpiewniki? Przecież to gniazda piractwa. Śpiewa się często WGB i SDM, czyli tzw. poezję śpiewaną, i szanty, ale i np. polskiego rocka. Budkę Suflera, która słynęła u nas swego czasu z równie twardych działań "antypirackich", co Metallica, też. Jasne, że wiele z tego jest śpiewane i drukowane bezpłatnie (w większych ilościach to jednak nikt nie może pominąć cen papieru i np. tonera), ale co to zmienia w sytuacji prawnej?

Skoro prawo autorskie w praktyce weszło już dawno na studniówki, to nie wiadomo czemu nie miałoby równie skutecznie wejść i w sferę wykonywania cudzych utworów. Tabulatury to krok w tym kierunku. Ciekawe jakie będą następne.

Czyli ZAIKS sam sobie napisał ekspertyzę :P

Nie rzuca się nikomu w oczy fakt, że zaiks domaga się pieniędzy bo tak mu wyszło z jego własnej ekspertyzy (której w dodatku nie upublicznia)?

BTW ja strasznie dawno temu grałem na gitarze, ale z tego co pamiętam, to to co się gra z tabulatur to jest raczej tylko opracowanie utworu. Więc ciekaw jestem jakie argumenty przemawiają za stanowiskiem wyrażonym w opinii...

Zwracam uwagę na raporty z oglądalności serwisów

Wydaje się, że organizacje zbiorowego zarządzania - biorąc za przykład powyżej cytowany materiał prasowy o "żądaniu przez ZAiKS comiesięcznych raportów z dokładnymi wyliczeniami odwiedzin witryny" - dostrzegły problem badań "wykorzystania" utworów w internecie. Zwracałem na to uwagę pośrednio w liście do KOPIPOL-u. W komentarzu do tego listu napisałem:

Problemy - nie ma badań statystycznych (w moim liście dlatego nawiązałem do statystyk serwisu), jest problem dotyczący członkostwa w organizacjach zbiorowego zarządzania - chociaż ustawa stwierdza, że pobiera się na rzecz wszystkich twórców, to podział następuje już potem na poszczególne organizacje...

Statystyki takie wiązać się powinny z bezstronnym audytem. Pojawia się problem metodologii badania, dostępem do tajemnic chronionych danego wydawcy (utrzymywanie w tajemnicy informacji o oglądalności witryny może stanowić element przewagi konkurencyjnej, stanowi o potencjale reklamowym, co nie zawsze wiąże się w prost z korzystaniem z praw przysługującym osobom trzecim). Brak zaś weryfikowalnej (ogólnospołecznie) wiedzy na temat oglądalności może prowadzić do patologii w dziedzinie naliczania opłat z tytułu wykorzystania praw.

Statystyce oglądalności serwisów internetowych musi (jak przypuszczam) odpowiadać również dostęp (przez uprawnionych, a więc zainteresowanych autorów) do statystyk dotyczących repartycji. Wątek dotyczący statystyk "oglądalności" serwisów internetowych jest jednak - jak się wydaje - nowym zjawiskiem, wartym odnotowania. Niesie ze sobą też pewne problemy, gdyż uzyskanie wiedzy na temat "oglądalności" całego serwisu nie oznacza jeszcze uzyskania wiedzy na temat "wykorzystania" utworów, które potencjalnie mogą być przedmiotem "programu licencyjnego" OZZ-ów.

W każdym razie sądzę, że ten wątek zasługuje na szczególne podkreślenie i dyskusję.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

W temacie statystyk

Zastanawia mnie jedna rzecz (być może gdzieś przeoczyłem takową informację): Na jakiej podstawie ZAIKS "żąda" statystyk oglądalności?

Przykładowo w sytuacji gdy w moim serwisie ze względu na objętość tzw. logów odwiedzin nie będę w ogóle zapisywać, ani też ze względów wydajnościowych używać skryptów firm trzecich.

Czy i niby na jakiej podstawie ZAIKS ma prawo wtedy wymusić na mnie włączenie takiej funkcjonalności?

Druga kwestia to dokładność informacji zawarta w statystykach odwiedzin. Tutaj też wiele informacji może ulec zatarciu ze względu na stopień informacji zawartych w "logu".

Jeżeli ZAIKS wymusza pewien standard przedstawiania informacji, to może warto ZAIKSOWI przesłać niesformatowany log z danymi i niech sobie grzebią w takim logu, a jeśli będą chcieli "raport" w określonym formacie, to kasować ich za usługę przygotowania raportu na żądanie.

Zakładam, że nie ma przeciwwskazań prawnych w obciążeniu ZAIKSU za usługę przygotowania raportu na ich żądanie, w końcu w takiej sytuacji oni są klientem. Pozostaje jeszcze kwestia praw autorskich takiego comiesięcznego "utworu" który przecież byłby taki raport na życzenie. :)

Statystyki witryn a zbiorowy zarząd

Nie każde zestawienie dotyczące oglądalności będzie utworem w rozumieniu ustawy, w szczególności nie będzie nim takie zestawienie oglądalności, które nie jest przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze. Jeśli będzie to "mechaniczny", albo "automatyczny" log, wyczerpujące zestawienie dotyczące zaistniałych faktów, ograniczające się do podania danych statystycznych, to - w moim odczuciu - nie będzie to utwór w rozumieniu ustawy.

A podstawa prawna, która może być tu brana pod uwagę przy ocenie możliwości oczekiwania przez OZZ podawania informacji na temat oglądalności witryn, to to art. 105 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

W zakresie swojej działalności organizacja zbiorowego zarządzania może się domagać udzielenia informacji oraz udostępnienia dokumentów niezbędnych do określenia wysokości dochodzonych przez nią wynagrodzeń i opłat.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Ponieważ technologia

Ponieważ technologia generowania statystyk odwiedzin serwerów WWW nie jest mi obca to wiem z praktyki, że przygotowanie raportu w postaci jakiej wymaga ZAIKS (na podstawie cytowanej notatki) obecnie nie jest możliwe bez dodatkowego nakładu pracy:

ZAiKS żąda też comiesięcznych raportów z dokładnymi wyliczeniami odwiedzin danej witryny, zestawienie przychodów i umieszczaniu przy każdym z utworów informacji o autorze muzyki, tekstu i nazwy wydawcy albumu.

Faktycznie całość prac można by zautomatyzować, co powodowało by wykluczenie takiego opracowania z domeny utworów.

Co mnie ciekawi to fakt, że organizacja (ZAIKS) prosi o niestandardowy raport, który wymagałby odrębnego przygotowania. Zakładam więc, że skoro zgłasza się do mnie organizacja z prośbą o wykonanie dokumentu (raportu), którego do tej pory nie posiadałem, to mam prawo zażądać opłaty za przygotowanie takiego opracowania. W ustawie prawo autorskie nie znalazłem też informacji o tym, aby informacje takie należało udostępniać nieodpłatnie.

Mam nadzieję, że mój tok rozumowania nie jest błędny, ale przyznaję, że moja wiedza w kwestii prawnej nie jest zbyt duża (żeby nie powiedzieć znikoma :)

W przypadku zautomatyzowanego CMSu to niemałe przedsięwzięcie

Napisanie skryptu w pythonie do analizy logów, który:
- zjada logi
- szuka w nich zapytań o utwory (odróżniając je od innych zapytań na podstawie zawartości bazy dany CMSu)
- szuka autorów utworu w odrębnej bazie danych (Nazwa pliku -> dane twórców, konstrukcja takiej bazy danych też kosztuje)
- anonimizuje wszystkie statystyki (IP może zostać uznane za daną osobową)
- prezentuje wynik według opracowanego layoutu (tu już utwór)
>10k PLN w zależności od skomplikowania CMSu.

Każdorazowe odpalenie skryptu będzie na średniej wielkości serwisie WWW konsumować niemało zasobów (jak i samo przechowywanie logów z całego miesiąca).

Pytanie brzmi gdzie ustalić cenę podaży? 1000 PLN/raport? I tak taniej niż w OBOPie :)

To rozwiązanie jest bliskie temu co sam bym opracowal

Jednak nie chciałem zaprzątać tu głowy nikomu szczegółami technicznymi.

Chciałem przez to bardziej zwrócić uwagę na fakt, że organizacja zgodnie z tym co napisano w cytowanym wcześniej fragmencie "ŻĄDA" raportu w ustalonym przez nią formacie. Zgodnie z ustawą nie było nigdzie wzmianki, że organizacja:
- ma te dane uzyskać nieodpłatnie (W końcu informacje mają swoją wartość)
- ma prawo żądać dokumentów, które nigdy nie istniały (Czyli de facto trzeba je utworzyć, co jest pewną pracą. Za darmo jednak nikt nie pracuje.)

Czy w moim toku rozumowania jest jakaś luka (np. ograniczenie prawne, o którym być może nie wiem?) i należy wykluczyć możliwość pobrania opłat od organizacji za te dwie "usługi" ze strony właścicieli serwisów?

I co dalej?

Nie wiem, czy to oznacza, że ZAiKS wycofuje się, z tego, co wynika z listów kierowanych do serwisów internetowych (bo nie znamy opinii, którą do tych serwisów przesłano i treści korespondencji - o czym była mowa wyżej), jednak InternetStandard przy tekście ZAIKS żąda opłat za chwyty gitarowe publikowane w internecie opublikował wypowiedź p. Andrzeja Kuśmierczyka, kierownika wydziału Licencji i Inkasa ZAiKS, którą za tym źródłem pozwalam sobie przywołać poniżej:

ZAIKS nigdy nie wysuwał żądań wobec operatorów portali zawierających chwyty gitarowe/tabulatory itp. Nikomu również nie grożono zamykaniem stron/sankcjami/więzieniem itp.

Natomiast uważamy, że chwyty/tabulatory itp. mogą być uznane za utwory na mocy prawa autorskiego a w szczególności na mocy Art.1, gdyż:
Art. 1. 1. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).

W związku z tym korzystanie z takiego "ustalenia", w tym w internecie, wymaga zgody autorskouprawnionych i korzystanie bez zgody może być sprzeczne z prawem.

Co z tego wynika ?

Operatorzy portali powinni naszym zdaniem, przed umieszczeniem treści, o których mowa powyżej starać się o licencje na ich umieszczenie.
Nie oznacza to, że powinni o takie licencje występować do ZAIKS-u, gdyż ZAIKS prawdopodobnie (analiza prawna w toku) nie będzie pośredniczył w ich wydawaniu.
To z kolei oznacza, że trzeba będzie zwracać się bezpośrednio do twórców bądź ich następców prawnych.
Działanie bez licencji będzie narażaniem się na ryzyko prawne (i to nie koniecznie ze strony ZAIKS-u).

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Tabula co?

Chyba tabulatury?

Stopień przetworzenia

Zastanawiam się nad zasadnością żądań ZAIKS (czy to zamknięcia strony czy opłacania się ZAIKSowi w wysokości 1000zł) w kontekście "odległości" tabulatur od utworu do którego zostały napisane. Sam w tym zdaniu powiązałem te dwa dzieła, ale możemy "zeskrajnizować" przypadki i zastanowić się, gdzie te tabulatury się mieszczą.

Rozumiem i zgadzam się, że - dla przykładu - kompilacja utworów muzycznych jest bezpośrednim opieraniem się na czyjejś twórczości. Z logicznego punktu widzenia uznaję też bardzo bliskie związki napisów do filmów z samym filmem, choćby to była transkrypcja ze słuchu osoby nie znającej zbyt dobrze języka oryginału (wtedy zwiększa się ilość twórczości własnej ;-)). Inny przykład: gdybyśmy chcieli przetransformować jakoś utwór, aby wysłać go obcej cywilizacji, której język - wydaje się nam - rozumiemy, to o ile wysyłamy go 1:1, tylko w innym języku (w binarnym, w klingońskim), o tyle nie przestajemy naruszać prawa.

Ale gdy słucham utworu, który inspiruje mnie do nowego, to już ta "odległość" jest taka, że ZAIKS nie znajdzie zbyt mocnych podstaw do roszczeń. Wg mnie tabulatury (jako zapis akordów, a nie nutowa aranżacja na gitarę) są podobne z istoty do napisów do filmów, tylko robionych w natchnieniu oryginalnym utworem: związek istnieje, ale jest tu więcej twórczości własnej niż zapożyczenia z oryginału. Poza tym dochodzi drobny element - jedna tabulatura (wydaje mi się) może pasować do więcej niż jednego utworu. Praktycznie, bo teoretycznie da się do danej tabulatury dopisać nieskończoną liczbę piosenek (większość kiepskich zapewne :-))

Pozdrawiam

Jest to 10% wpływów (...) ale minimu, 1000zł

Art. 110.
Wysokość wynagrodzeń dochodzonych w zakresie zbiorowego zarządzania przez organizacje zbiorowego zarządzania powinna uwzględniać wysokość wpływów osiąganych z korzystania z utworów i artystycznych wykonań, a także charakter i zakres korzystania z tych utworów i wykonań artystycznych.

Ile więc powinno wynieść wynagrodzenie, jeżeli wysokość wpływów wynosi zero (nie mówiąc o sytuacji, kiedy sami płacimy za domenę, serwer, a strona żadnych zysków nie przynosi)?

ZAIKS nigdy o tym art. nie pamięta... :/

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>