Teraz na celowniku tabulatury
Jak wynika z publikowanych doniesień - stowarzyszenia wydawców po raz kolejny postanowiły podjąć działania zmierzające do ochrony praw autorskich twórców piosenek. Zdaniem stowarzyszeń - prawa twórców są naruszane przez działalność serwisów internetowych prowadzonych przez fanów muzyki, którzy publikują tam tabulatur (zapisy chwytów gitarowych).
Nazwa "tabulatura" pochodzi od łac. tabula, czyli tablica, a tak określa się "notację muzyczną w XIV–XVIII w. w postaci liter, cyfr, znaków do zapisu utworów na organy, lutnię, gitarę itp." (to za słownikiem PWN - wyjaśniam, bo sam nie byłem pewny czy powinno się pisać "tabulatura" czy "tablatura").
W każdym razie, jak donosi Out-law za The New York Times: the Music Publishers' Association (MPA) oraz the National Music Publishers' Association (NMPA) podjęły już działania, w efekcie których zamknięto kilka serwisów internetowych publikujących takie tabulatury, a jeśli nie zamknięto, to przynajmniej prowadzący je redaktorzy zmuszeni byli usunąć notacje gitarowe z internetu. Dostępny jest też komunikat prasowy MPA: Worldwide Music Publishers' Associations Pledge Support for MPA's Actions Regarding Unauthorized Publication of Sheet Music and Tablature.
Jakiś czas temu przez Polskę przetoczyła się dyskusja dotycząca napisów do filmów. Wielu internautów ze zdziwieniem skonstatowało wówczas, że opracowanie cudzego utworu jest również chronione przez prawo autorskie (jako prawo zależne). Ale w przypadku tabulatur, nawet spisywanych ze słuchu, nie zawsze będziemy mieli do czynienia z opracowaniem, a czasem po prostu z utworem. Utworem w rozumieniu prawa autorskiego jest "każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia" (przedmiot prawa autorskiego, art. 1 ustawy). Ustawa w dalszej części wymienia przykładowe utwory:
W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory:
1) wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne oraz programy komputerowe),
2) plastyczne,
3) fotograficzne,
4) lutnicze,
5) wzornictwa przemysłowego,
6) architektoniczne, architektoniczno-urbanistyczne i urbanistyczne,
7) muzyczne i słowno-muzyczne,
8) sceniczne, sceniczno-muzyczne, choreograficzne i pantomimiczne,
9) audiowizualne (w tym filmowe).
Zapis nutowy, partytura czy - jak w tym przypadku - tabulatura jest formą zapisu utworu.
W Dyrektywie 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym przewidziano generalną zasadę, że "Państwa Członkowskie przewidują wyłączne prawo do zezwalania lub zabraniania bezpośredniego lub pośredniego, tymczasowego lub stałego zwielokrotniania utworu, przy wykorzystaniu wszelkich środków i w jakiejkolwiek formie, w całości lub częściowo..." (dalej wyszczególnione są konkretne monopole prawnoautorskie, np. dla autorów — w odniesieniu do ich utworów, etc.), od której, w art. 5 dyrektywy, Państwa Członkowskie mogą przewidzieć wyjątki lub ograniczenia, przy czym w art. 5 ust. 2 lit. a) wskazano takie potencjalne ograniczenie: "w odniesieniu do zwielokrotniania na papierze lub podobnym nośniku przy użyciu dowolnej techniki fotograficznej lub innego procesu przynoszącego podobny skutek, z wyjątkiem partytur, pod warunkiem że podmioty praw autorskich otrzymają godziwą rekompensatę".
Rozpowszechnianie tabulatur nie zawsze da się porównać do rozpowszechniania partytur, chociaż w moim odczuciu tabulatura i partytura to prawie to samo (a przynajmniej spełnia zbliżoną funkcję). Możliwe wprowadzenie ograniczeń, o którym mowa w cytowanym wyżej przepisie dotyczy też bardziej tradycyjnych form reprodukcji (chyba, że publikację w internecie uznamy za "inny proces przynoszący podobny skutek". Tak czy inaczej - w polskiej ustawie takiego ograniczenia brak.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
To co sie teraz robi to jest
To co sie teraz robi to jest chyba powolne przyzwyczajanie obywateli do niewolnictwa. Niedlugo prawie wszystko bedzie zakazane bo trzeba bedzie wykupic licencje.
Idac tokiem rozumowania tych ludzi wychodzi na to, ze nucic glosno piosenki tez nie mozna bo jest to naruszanie praw autorskich.
A tak naprawde jak nie wiadomo o co tym panom chodzi to jak mowi przyslowie chodzi o pieniadze. Niestety chyba nie ma organizacji, ktora by stawiala opor tym idiotyzmom (moze jedynie kontrowersyjna partia piracka idzie dokladnie w druga strone).
"przyzwyczajanie obywateli
"przyzwyczajanie obywateli do niewolnictwa" - nikt nie każe ci kopiować płyt, nikt Cię nie zmusza do słuchania muzyki. Gdzie tu niewolnictwo? Gdybyś znał prawo to wiedziałbyś, że nucić można. Teraz juz wiesz. Jasne że chodzi również o pieniądze, ułożenie utworu kosztuje, nagranie kosztuje (i to słono), okładka kosztuje, powielenie płyt też, a wolotariusze rozwożą pewnie te płyty po sklepach, a sklep to co gorszy? Zobacz ile ludzi ma pracę dzięki jednej płycie. Na szczęście są organizacje, które się tym zajmują. Proponuję Ci uzupełnić wiedzę
Myślę że to gruba przesada
Partytura to szczegółowy zapis utworu muzycznego: konkretnych dźwięków, ich czasu trwania, rytmu utworu, jego tempa, głośności i jej zmian, dynamiki, poszczególnmych instrumentów - pozostawiając wykonawcy już bardzo wąski zakres interpretacyjny.
Tabulatura to znacznie mniej niż partytura, to tylko zapis harmonii, zapis kolejności akordów jakie można wykorzystać do zagrania jedynie *akompaniamentu* do danego utworu - a nie nawet samego utworu. To nie jest w żadnym razie zapis utworu muzycznego. Przekładając na język obrazowy, można powiedzieć, że to tylko zestaw kolorów które można wykorzystać do prezentacji danego fragmentu utworu: "przy tym słowie mozesz skorzystać jednego lub więcej z kolorów brązowego, sepii i żółtego; przy następnym żółtego, pomarańczowego, purpurowego i karminu". Jak te kolory zostaną wykorzystane jest tylko kwestią fantazji i umiejętności wykonawcy: może narysować kropki lub kolorową szachownicę, a może też narysować rajski ogród. Tabulatura (akordy) pozostawiają zatem ogromne pole dla interpretacji wykonawcy: nie podaje żadnych konkretnych nut, ich czasu trwania, tempa, nie podaje nawet instrumentu.
Niezliczona liczba kompletnie niepodobnych utworów ma dokładnie identyczny układ powtarzających się akordów: tonika, dominanta, subdominanta, w podobnej kolejności: T,D,S,T lub T,S,D,T. To oczywiście dość prymitywny układ, możliwych jest znacznie więcej kombinacji, mmożna korzystać z akordów należących do innej tonacji niz tonacja podstawowa, ale wciąż same tylko akordy nie mogą zadecydować o brzmieniu utworu.
Zakaz publikacji tabulatur przy zgodzie na publikację słów porównałbym do zabierania dzeciom kredek - na zasadzie "możesz to pokolorować jak chcesz, pod warunkiem, że użyjesz tylko czarnej kredki".
Jeszcze drobna uwaga
..do ilustracji towarzyszącej temu wpisowi: przedstawia on struny gitary, z tym że ton zapisywany po amerykańsku jako "B", w Polsce nazywa się "H". Jak jest w innych krajach - nie wiem, ale sugerowałbym zachować polski zapis ;-)
Jeszcze jedno. Jesli sie
Jeszcze jedno. Jesli sie zastanowic to istnienie takich stron jest w interesie wytworni nagran. Dlaczego? Dlatego, ze wielu mlodych ludzi uczy sie grac wlasnie na podstawie takich tabulatur.
Jesli spojrzymy uczciwie na historie naszego swiata to SWIAT JEST WIELKIM PLAGIATEM. Przeciez wszystko co powstaje tak naprawde jest zmieniana forma czegos co juz bylo. Czesto bierzemy pomysly z roznych rzeczy (swiadomie czy tez nie) i ulepszamy je. Bez tego swiat by stanal w miejscu. Nic bysmy nie dokonali bo nic bysmy nie mogli poprawic.
Tak wiec cale te "prawa autorskie" i "patenty" ida w zla strone.
Są różne tabulatury
Drogi Łukaszu. Pewnie, że jeśli coś nie ma cech utworu (przywołana jest powyżej definicja ustawowa, która jednak mówi o każdym przejawie działalności twórczej), to trudno zgodzić się na prawa wyłączne do takiego jedynie przejawu kultury, jednak są różne tabulatury. Dziś sięgnąłem do dawnonieotwieranej szafki, żeby zrobić zdjęcie i zaprezentować państwu tabulatury, z których pilnie uczyłem się kiedyś solówek (i nie tylko) Metallicy (co działo się, gdy jeszcze mogłem ułożyć sobie grzywkę w lewo albo w prawo, a tak naprawdę to za jedno albo za drugie ucho mogłem przerzucić długie do ramion pióra). Są różne tabulatury, a poniżej fragment większej całości, której trudno odebrać znamiona utworu chronionego prawem autorskim:
Tabultura oraz zapis nutowy "To live is to die" (z "prawniczego" albumu "...And Justice For All"). Słowa i muzyka: James Hetfield, Lars Ulrich oraz Cliff Burton.
Przyznasz chyba Łukaszu, że to co powyżej zacytowałem, to dość "szczegółowy zapis utworu muzycznego" :) Mam spory sentyment do zapisu nutowego (w końcu sześć lat byłem skrzypkiem, a i partytury nie są mi obce, gdyż jako ten właśnie młody wówczas skrzypek miałem okazję długie godziny ćwiczyć utwory klasyczne w towarzystwie całej orkiestry symfonicznej; fakt że składającej się z takich jak ja uczniów szkoły muzycznej nie zmienia waloru symfoniczności tej orkiestry). Zapis nutowy czy tabulatura to również utwór (nie inny od tego, który słyszymy w radio, tak jak nie jest innym utworem wiersz nagrany na kasecie od tego, który słowami zapisany jest na kartce) i przysługuje mu ochrona. Gdy ktoś to zagra - zyskuje kolejne prawa - prawa wykonawcze, ale to nieco odrębna kwestia. Trzeba jednak odróżniać utwory od zwulgaryzowanego podkładu, który czasem nie będzie utworem w rozumieniu ustawy, bo właśnie tych cech działalności twórczej mu będzie brakowało. Chodzi jednak o zasadę.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Są różne tabulatury
Ok, Piotrze - to co pokazałeś, to jak sam zauważasz, raczej nuty i tabulatura. Ale co powiesz na temat serwisu, w którym w jednej komumnie można przeczytać słowa jakiejś popularej piosenki, a w drugiej równoległej kolumnie - chwyty gitarowe? To chyba też tabulatura, prawda? Nie podam adresu tu tej witryny, bo podobnie prowadzony Śpiewnik jakiś czas temu wypatrzył ktoś i przy pomocy szantażu doprowadził do zamknięcia w nim dostępu do piosenek - a kto wie, może Twoją witrynę ludzie z ZAIKS albo PSWM też czytają...
Właśnie dlatego ochronie podlega utwór nie tabulatura
Właśnie dlatego ochronie podlega utwór, nie zaś jego niejasno określone rodzaje (np. szeroko pojęte tabulatury). Utwór. Jeśli tabulatura stanowi zapis utworu - to ten utwór (zapisany w formie tabulatury) jest chroniony, jeśli tabulatura nie przedstawia utworu w rozumieniu prawa autorskiego – nie można mówić też o naruszeniu prawa autorskiego przez opublikowanie takiej tabulatury w internecie. Słowa piosenki to również utwór. Chyba nie masz tu wątpliwości?
O organizacjach zbiorowego zarządzania mam swoje zdanie. Myślę, że warto postulować pełniejszą transparentność tych organizacji. Argument za nieujawnianiem sposobu, w jaki organizacje te rozliczają się z pieniędzy zbieranych na podstawie ustaw jest taki, że to nie są publiczne pieniądze, a opłaty na rzecz twórców. Nie twierdząc, że istnieje jakikolwiek związek pomiędzy działaniem organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi a tym, co się dzieje w Polskim Związku Piłki Nożnej, chcę jedynie powiedzieć, że również PZPN nie jest tworem publicznym, jednak udało się tam doprowadzić do pewnej sytuacji zwiększającej transparentność działania związku (przyznaję, że nie śledziłem zbyt intensywnie skomplikowanej sytuacji prawnej tego tworu, gdzieś jedynie słyszałem, że przecież „PZPN nie musi udostępniać publicznie żadnych sprawozdań finansowych”). Problem w tym, by Minister Kultury chciał jakoś przyjrzeć się działaniom OZZ, obecnie jednak stanowią one głównego "partnera społecznego" w prowadzonych konsultacjach dotyczących kształtu przyszłych ustaw.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Moje prywatne zdanie na temat OZZ
Moje prywatne zdanie na temat OZZ jest takie że albo są to stowarzyszenia (autorów, wykonawców, dystrybutorów, itp) i przynależność do nich jest dobrowolna a służą zbiorowemu zarządzaniu prawami osób które DOBROWOLNIE podpisały z nimi taką umowę (wtedy kompletnie mnie nie interesują zasady na jakich działają)
lub też
narzuconymi ustawowo (bez możliwości rezygnacji vide licencje CC) instytucjami z obowiązkową przynależnością (w tym przypadku następuje konieczność pełnej jawności wszystkich procedur i przepływów pieniężnych włącznie z wynagrodzeniami pracowników i współpracowników)
w przeciwnym wypadku uzasadnione jest twierdzenie o pobieraniu "haraczu" (a nie jasnej i uczciwie określonej opłacie za prawo powierzone w zarządzanie które Vagla mocno skrytykował TU)