Bitrate w dyskusji o prawie autorskim
Czy możliwe jest różnicowanie licencji w zależności od jakości fonogramu? Chodzi o sytuację, w której np. ktoś udziela zgody każdemu zainteresowanemu na to, by bezpłatnie korzystał z udostępnionego nagrania o jakości 64 kbit/s, zaś za "to samo nagranie" w jakości 384 kbit/s pobierał opłaty. Wydawać by się mogło, że jest to ten sam utwór, a zatem czy można mówić o różnych licencjach na różną jakość nagrania?
Na liście dyskusyjnej Creative Commons już jakiś czas temu pojawił się post, którego autorem była Michelle Konzack (dostępny np. w archiwum listy). Opisał on w nim swoje doświadczenia. Mianowicie udostępniał bezpłatnie własne „sample” muzyczne o jakości 64 kbit (w formacie ogg), zaś te same „sample” jakości 384 kbit oferował odpłatnie. Ktoś kupił taki fonogram i obniżył jego jakość do 128 kbit, a następnie "sprzedał" go (post milczy o tym, co to znaczy; milczy też, czy pierwotna licencja pozwalała na udzielanie dalszych licencji). Autor opisuje dalej, że gdy dowiedział się o procederze takiej osoby postanowił przedsięwziąć przeciwko niej kroki prawne. W efekcie uzyskał orzeczenie sądu francuskiego.
Zgodnie z tym orzeczeniem tylko twóca ma prawo dysponować utworem (w tym kontekście chodziło "sprzedaż"). Przy czym autor postu nawiązał do stwierdzenia sądu, w którym mowa o "reseller licences" czyli o licencjach dopuszczających udzielanie dalszych licencji. To jest raczej jasne. Nie można przenosić na drugiego więcej praw niż się samemu posiada. Nadal jednak ciekawe jest chyba pytanie o uzależnienie pewnych praw do utworu (zakresu licencji) od jakości nagrania, którą udostępnia twórca. Na pewno trzeba by przeczytać postanowienie licencji. Tak mi się tylko wydaje, że prawo autorskie nie odnosi się do jakości fonogramu (pojęcia technicznego), a do utworu jako takiego (czyli do ustalonego w jakiejkolwiek postaci przejawu działalności twórczej). W tych ostatnich kategoriach utwór, który został wykonany i jego zapis nutowy nadal jest tym samym utworem, przedmiotem prawa autorskiego (por. Teraz na celowniku tabulatury).
„Jakość” fonogramu może mieć znaczenie np. w przypadku „sprzedaży” dzwonków do telefonów. W dyskusji prawnoautorskiej często ostatnio pojawiają się dzwonki polifoniczne, monofoniczne, dzwonki true tone i real music. Te rozróżnienia mają znaczenie ze względu na ustalenie praw (w tym praw do wynagrodzenia) wykonawców (w tym sensie mówić możemy o prawach pokrewnych, nie zaś o prawach autorskich). W przypadku melodyjki midi trudno ustalić kto jest wykonawcą, chociaż rozpoznajemy utwór...
A bitrate (tłumaczone też jako przepustowość) to taki współczynnik, który określa, ile bitów danych użyto do zapisania dźwięku (lub obrazu) trwającego określoną jednostkę czasu (albo od drugiej strony, w przypadku przepustowości: maksymalna ilość informacji (mierzonej w bitach) jaka może być przesyłana przez dany kanał telekomunikacyjny lub łącze w jednostce czasu). Wikipedia pisze: przepustowość mierzy się w bitach na sekundę lub bajtach na sekundę i ich krotnościach... Stąd właśnie kbit/s.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
A co za różnica?
Te rozróżnienia mają znaczenie ze względu na ustalenie praw (w tym praw do wynagrodzenia) wykonawców (w tym sensie mówić możemy o prawach pokrewnych, nie zaś o prawach autorskich). W przypadku melodyjki midi trudno ustalić kto jest wykonawcą, chociaż rozpoznajemy utwór...
A czy to robi jakąś różnicę? Jakość znaczy?
Mimo, że faktycznym wykonawcą midika jest muzyk dostarczający firmie dzwonki, to i tak firma musi zapłacić "haracz" Zaiksowi (pomijając oczywisty fakt, kiedy to muzyk sam sobie to skomponuje).
Różnice w brzmieniu midi zazwyczaj wynikają z możliwości technicznych komórek i zdolności muzyka.
"haracz" to termin nieuprawniony w tej dyskusji
Pomijając to, że "haracz" w tym przypadku jest pojęciem nieuprawnionym (jest może dobre na jakimś innym forum), chodzi o to, że w przypadku gdy mamy do czynienia z "prawdziwym kawałkiem" - są 4 organizacje zbiorowego zarządzania, które mogą zbierać opłaty na rzecz twórców i wykonawców. Mamy do czynienia z fonogramem, czyli właściwy jest ZPAV, mamy do czynienia z autorem muzyki, autorem słów - tu ZAIKS, mamy też wykonawców słów i wykonawców muzyki - a tu Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych - SAWP i Związek Stowarzyszeń Artystów Wykonawców STOART (por. Decyzje zezwalające na zbiorowe zarządzanie).
W przypadku MIDI - właściwe będzie stowarzyszenie reprezentujące autora muzyki (o ile ktoś sam przygotuje MIDIka), ale będzie to i tak raczej opracowanie, wiec zgodnie będą tu miały zastosowanie przepisy, zgodnie z którymi rozporządzanie i korzystanie z opracowania zależy od zezwolenia twórcy utworu pierwotnego (prawo zależne). Oczywiście będą miały też zastosowanie przepisy o dozwolonym użytku, wiec na ten podstawie skłonny jestem twierdzić, że każdy może sam sobie (lub koledze) do telefonu wgrać jakiś kawałek (przy czym pewnie znajdą się argumenty przeciwko takiej tezie).
Przy okazji polecam też tekst: Melodyjki do komórek, ZAiKS i Sąd Najwyższy
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Rozumiem już, dziękuję.
Przepraszam za ten "haracz", faktycznie nie jest to dobre sformułowanie, mogłem to jakoś neutralnie napisać.
Jeszcze jedno pytanie - sam sobie, ale tylko jeśli sam sobie takiego MIDIka przygotuje, tak?
Pytanie
Witam, mam pytanie odnośnie dzwonków. Chciałbym umieszczać w internecie, za darmo dzwonki w róznych formatach. Byłby to dzwonki około 20 sekundowe robione tylko z piosenek dostępnych w radiu i telewizji (single). Czy za takie działanie również musze podpisać umowę z ZAiKS i zapłacić jakąś kwote? Pozdrawiam i proszę o odpowiedź
Kwestia terminologiczna - przepływność a przepustowość
Technicznie rzecz biorąc, w opisie bitrate pomieszano przepływność z przepustowością - kolokwializując: pierwszy termin mówi ile danych faktycznie przesłano, drugi - ile teoretycznie można było przesłać w danej jednostce czasu.
Zatem właściwszym terminem w kontekscie komputerowych zapisów audiowizualnych jest przepływność.
Co zaś się tyczy melodyjek MIDI - czy nie jest przypadkiem tak, że gdybyśmy przyjęli że wykonawcą danej melodii jest jakiś konkretny podmiot (wykonawca), automatycznie należałoby przyznać temu wykonaniu status opracowania, a zatem utworu zależnego?
Wszak format MIDI jest - w gruncie rzeczy - partyturą.
A skoro dany utwór ma indywidualne, twórcze cechy (w tym wypadku - pozwalające na jego odróżnienie od innych wykonań)...
To takie moje trzy grosze od laika. ;-)
--
Silence is a true friend that never betrays.
drugi - ile teoretycznie
Ostrożnie z wikipedią, szczególnie polską. Według mnie brak w niektórych artykułach porządku. Teoretyczną przepustowość można jednoznacznie wyliczyć tylko dla kanału analogowego (tw. Shannona), dla kanału cyfrowego każdy liczy maksymalną teoretyczną przepustowość inaczej, o ile wogóle :). Najczęściej spotykam się jedynie z podaniem szerokości pasma i średniej zmierzonej przepustowości przy pełnym obciążeniu łącza.
Właściwym rozróżnieniem byłoby zdanie ze środka artykułu
Czyli mówiąc o multimediach przesyłanych drogą cyfrową powinniśmy mówić o przepływności.
Oczywiście. Zgadzam się w
Oczywiście. Zgadzam się w stu procentach z opinią o Wikipedii jako źródle danych, oraz że podana przeze mnie (uproszczona) definicja jest właśnie - uproszczeniem, jak zresztą zaznaczyłem na samym wstępie.
Chciałem jedynie zaznaczyć, że nawet przy dość swobodnym podejściu do kwestii technicznych, jakie panuje w tym - w końcu - nietechnicznym serwisie, konieczne jednak jest rozróżnienie pojęć podstawowych.
I dlatego podałem (spłycając problematykę, przyznaję) maksymalnie uproszczone kryterium obrazujące problem - wszak jeśli ktoś będzie potrzebował dokładnej definicji - sięgnie do odpowiednich źródeł.
Ale dla celów tego serwisu - jest wystarczające.
Zresztą, niezależnie od tego - interesuje nas przepływność, nie przepustowość. I chyba co do tego się zgadzamy. ;-)
--
Silence is a true friend that never betrays.
Moim zdaniem jest to dopuszczalne
Co prawda przyklad z posta niczego nie tlumaczy, bo oczywiste jest, ze "sprzedawca" naruszyl prawa autorskie. Chodzi o zagadnienie pol eksploatacji utworow.
"mi się tylko wydaje, że prawo autorskie nie odnosi się do jakości fonogramu (pojęcia technicznego), a do utworu jako takiego (czyli do ustalonego w jakiejkolwiek postaci przejawu działalności twórczej). W tych ostatnich kategoriach utwór, który został wykonany i jego zapis nutowy nadal jest tym samym utworem, przedmiotem prawa autorskiego"
No jasne, tylko ze rozpowszechnianie utworu np. na plytach CD i odtwarzanie go w radio to zupelnie co innego (inne pole eksploatacji). Mimo, ze istnieja rozne poglady na to zagadnienie (wedle jakich kryteriow ustawodawca wyszczegolnia pola eks. w art 50 i czy to pojecie jest w ogole potrzebne - moim zdaniem nie) autorzy raczej zgadzaja sie co do kwestii, ze w ramach swobody umow strony moga dowolnie definiowac pola eksploatacji, ustawa zawiera tylko przykladowe wyliczenie (w praktyce bardziej mylace niz pomocne). Tak wiec licencja obejmowalaby zgode na bezplatne korzystanie z utworu o jakości 64 kbit/s (pole eksploatacji), natomiast nie obejmowalaby mozliwosci korzystania z utworu na pozostalych polach.
Bardzo fajna strona. Pozdr.
Bitrate a pola eksploatacji
Istotnie - ustawa nie definiuje czym są "pola eksploatacji". Przywołany art. 50 wskazuje przykładowe pola (posługuje się określeniem "pola eksploatacji stanowią w szczególności"). Jeszcze niedawno mówiło się, że "internet" może być odrębnym polem eksploatacji i wskazywano, że właśnie internetu dotyczy stwierdzenie "publiczne udostępnianie utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym". Dziś coraz częściej mowa o tym, że np. video-on-demand może być nowym polem eksploatacji (niewymienionym w ustawie). Pytanie, czy odrębnym polem eksploatacji jest zapis na CD, a odrębnym na DVD? Czy jeśli ktoś udzieli licencji na "zapis na nośniku danych elektronicznych" to czy to już konsumuje oba wcześniej wymienione? Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu. Autor może przenieść prawa do korzystania z utworu na określonym polu eksploatacji, może też udzielić komuś licencji na określone pole (umowa licencyjna, bądź o przeniesienie autorskich praw majątkowych obejmuje pola eksploatacji wyraźnie w niej wymienione, a pola te muszą być znane w chwili zawarcia umowy). Zastanawiam się zatem, czy spełnia wymóg wyraźnego określenia pola eksploatacji wskazanie jedynie DVD, albo innego "pola" (np. „internet”), jeśli nie uwzględni taka klauzula stosownego bitrate (jeśli bitrate miałoby być wyznacznikiem pola eksploatacji)? Ostatnio umowy licencyjne coraz bardziej szczegółowo opisuja "sposób" w jaki ktoś może korzystać z cyfrowych utworów.
Umowy coraz częściej szczegółowo odnoszą się do konfiguracji serverów, czasem mowa jest o tym co na którym porcie powinno działać, etc... Oczywiście coraz częściej w umowach mowa o czymś, co można sprowadzić do DRM. I znów zastanawiam się - czy nieumieszczenie takich klauzul jest dopuszczeniem do korzystania z utworów w każdy sposób (np. bez DRM)? Pytanie też, czy skoro przepis wskazuje jako odrębne pole eksploatacji w zakresie utrwalania i zwielokrotniania utworu – „wytwarzanie techniką drukarską”, to czy można doprecyzować też w umowie na jakim papierze można drukować (kreując w ten sposób odrębne, bardziej szczegółowe pole eksploatacji)? Z tego jawić by się mogły różne grupy pól eksploatacji, które konsumowałyby pola bardziej uszczegółowione, a więc byłyby pola ogólniejsze i szczegółowe w ramach grup. Czy tak to właśnie powinno wyglądać?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Poruszasz "odwieczny"
Poruszasz "odwieczny" problem polskiego prawa autorskiego. Wiekszosc niejasnosci i sporow na tle stosowania ustawy jest mniej lub bardziej zwiazana z zgadnieniem pol eksploatacji. Glownym "winowajca" jest art. 41 ust. 2. Z jedenej strony pola eksploatacji powinny byc wyraznie wymienione, a z drugiej strony zdaniem doktryny i orzecznictwa przepis ten nie stoi na przeszkodzie, aby interpretowac umowe zgodnie z art. 65 k.c. Art. 41 ust. 2 w zalozeniu mial chronic tworce przed niekorzystnymi skutkami rozporzadzenia prawem. Szybko okazalo sie, ze przeciez nie tylko tworca zawiera umowy o przeniesienie praw autorskich i licencyjne. Poza tym niedobre dla obrotu jest czynienie z umowy o przeniesienie p.a. lub korzystanie z utworu jakiegos aktu magicznego (tylko "kaplan" poslugujacy sie zakleciem "pola eksploatacji" moze to skutecznie zrobic). W kazdym razie istnieje sluszna tendencja do marginalizowania znaczenia art. 41 ust. 2 (np. Bleszynski uwaza, ze niewymienienie w umowie w ogole pol eksp. nie powoduje jej niewaznosci). Moim zdaniem nalezaloby wykreslic z ustawy to pojecie ktore jest niezrozumiale dla przecietnego smiertelnieka i powoduje nieustanne spory. Podmiot prawa autorskiego decyduje w jakim zakresie chce rozporzadzic swoim prawem, w razie niejasnosci jest art. 65 k.c., a ograniczanie swobody umow przez przepisy, ktorych nikt do konca nie rozumie raczej nie ma sensu. Dlatego odpowiadajac na Twoje pytania moim zdaniem nie nalezy sie zbytnio przejmowac kwestiami: Czym jest pole eksploatacji? Czy x moze byc odrębnym polem eksploatacji? Czy mozna ustawowe pole eksploatacji zawezic w ten sposob, ze y? W prawie cywilnym (ktorego przecdiez czescia jest prawo autorskie) zgodna wola stron jest swieta. Nie sadze, zeby jakikolwiek sad odmowil mocy postanowieniom umowy, poniewaz nie jest zgodna z przepisami, ktorych sensu i racji bytu nikt tak naprawde nie rozumie.
Może nie w temacie, ale....
Znalazłem taki artykuł...
Pewnie jest w nim duża doza tzw. czarnowidztwa, ale wszystko jest możliwe...
Przy okazji, artykuł ten odsłania jak bardzo ważne może być dla państwa, przyjęcie neutralności technologicznej i oprogramowania OpenSource...
Już oczyma wyobraźni widzę jak w zaciszu swoich laboratoriów pracują cyber-terroryści... A mogą być nimi ludzie, którym określone firmy płacą za wymuszenie należności z tytułu update modułu systemu czy aplikacji użytkowej... Ciekawe jak będzie wyglądać eAdministracja, gdy trzeba będzie nagle płacić za update'y... Brak opłaty może spowodować unieruchomienie działania aplikacji czy systemu....
Czysty cyber-terroryzm :)
Chyba czas mysleć o ewakuacji z obszarów jedynie słusznego systemu operacyjnego dla urzędów... :)
link do artykułu...
http://hedera.linuxnews.pl/_news/2007/01/09/_long/4235.html
Pozdrawiam
Zupełnie nie na temat, ale:
...którego autorem była Michelle Konzack.