Partie dostrajają programy do nowych wyborców - czyli o kongresie norweskiej partii liberalnej

Logo unge venstreOd polityki się chyba nie ucieknie. Norweska Partia Liberalna jest pierwszą (mainstreamową) partią polityczną w Europie, która tak wyraźnie zajęła stanowisko w sprawie praw własności intelektualnej, a ściślej - opowiedziała się za liberalizacją tych praw w kontekście społeczeństwa informacyjnego. 14 kwietnia odbył się kongres partii Venstre.

W czasie tego kongresu przyjęto rezolucje, w której skonstatowano, iż przyjmowane powszechnie w dzisiejszych czasach podejście do praw własności intelektualnej nie przystaje do wyzwań nowoczesnego społeczeństwa. Rozwój technologii daje nowe możliwości zarówno twórcom jak i odbiorcom dóbr kultury, ale te szanse i możliwości są marnowane. Zwrócono uwagę na konieczność zapewnienia odpowiedniej równowagi między prawami artystów (twórców) a dążeniem do kreowania społeczeństwa otwartego. Nie trzeba dodawać, że głosującym (anonimowo) uczestnikom kongresu chodziło o równowagę, która dziś zachwiana jest przez zbyt wielkie obostrzenia systemu prawnego, przyznające twórcom zbyt - zdaniem partii - uprzywilejowaną pozycję.

W rezolucji Culture wants to be free! czytamy, że dzisiejsze prawo autorskie jest przestarzałe, że dostęp do bezpłatnej wiedzy i dóbr kultury jest w dobrem wspólnym społeczności ("a society where culture and knowledge is free and accessible by everyone on equal terms is a common good"), że wielcy dystrybutorzy i dysponenci praw autorskich systematycznie nadużywają prawa autorskiego, i dlatego właśnie kongres norweskiej Partii Liberalnej opowiedział się za dopuszczeniem do (jako zgodnego z prawem) bezpłatnego wymieniania się plikami w sieciach P2P, za prawem do dokonywania coverów i samplingu, za skróceniem czasu trwania autorskich praw majątkowych, a także przeciwko stosowaniu technologii DRM.

Ciekawie się dzieje? Wydaje mi się, że jest to polityczna reakcja na zwarcie szeregów w międzynarodówce piratów, która ogłosiła, że w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego chce wystawić własnych kandydatów. Internauci więc, którzy nie uczestniczą w zinstytucjonalizowanym obiegu dóbr kultury (np. nie są artystami z jakiejś "stajni" wielkiego wydawcy) mogą potencjalnie wybrać partie, której program przemawia do ich aktualnej sytuacji życiowej. W tym sensie partie "klasyczne" zaczynają dostrzegać konkurencje w postaci ruchu politycznego skoncentrowanego na konkretnej sprawie - w tym przypadku na obiegu dóbr kultury w cyfrowym świecie. Skoro ponad 50% internautów wymienia się plikami w sieciach P2P, coraz powszechniejszy staje się problem niekompatybilności narzędzi do słuchania muzyki, a coraz więcej osób - korzystając z narzędzi do obróbki cyfrowych dóbr kultury - może wykorzystywać istniejące już "na rynku" utwory, by tworzyć na ich bazie "nową jakość", to oczywistym krokiem jest zmodyfikowanie programu wyborczego w taki sposób, by pasował do nowych wyzwań stawianych wybieranym.

W niniejszym serwisie nie ma działu "polityka" (i chyba nie będzie), ale ostatnio coraz częściej politycy reprezentujący różne partie polityczne (a tym chodzi wszak o zdobycie i utrzymanie władzy w państwie - takie są cele partii politycznej przecież) wciągają na sztandary różne hasła związane ze społeczeństwem informacyjnym (por. Wykluczony przez drugi koniec krzywej Gaussa albo W piątek kolejne podejście do retencji danych w Sejmie, a wcześniej: Prawica? Lewica? Nie ma sporu, bo nie ma programów! i Reprezentacja polityczna geeków?).

O ile głoszenie konieczności wydłużenia czasu trwania retencji danych telekomunikacyjnych może się nie podobać niektórym grupom obywatelskim walczącym o prawa człowieka (a więc - w pewien sposób zmarginalizowanym i często nieposiadającym zbytnich środków finansowych na kampanie społeczne), tezy o konieczności wprowadzenia elektronicznych form powszechnych wyborów mogą polaryzować społeczeństwo (ja to widzę tak, że przeciwko takim tezom są bardziej zaawansowani, bardziej świadomi technologii użytkownicy internetu), to wpisanie w programy tez o konieczności ograniczenia własności intelektualnej spotka się - najpewniej - z niezwykle silnym sprzeciwem grup, które mogą ucierpieć na przeforsowywaniu tego typu myślenia, tj - wpływowych wydawców, zorganizowanych w silne stowarzyszenia lobbujące za zaostrzaniem praw wyłącznych, za wydłużaniem czasu ich trwania, etc. To gra interesów. Jeśli ktoś mówi, że trzeba ograniczyć, to znaczy, że są tacy, którzy stracą. Jeśli ci, którzy mają stracić są silni - zapowiada się interesująca batalia.

W Polskich realiach grupy interesów starałem się opisać przy okazji tekstów nt. jutrzejszego publicznego wysłuchania w Sejmie (por. Kto weźmie udział w wysłuchaniu publicznym?). Będzie jeszcze ciekawiej (i sytuacja jest coraz bardziej napięta), gdyż w Unii Europejskiej czeka nas 24 maja głosowanie w Parlamencie Europejskim nad druga dyrektywą o egzekwowaniu
praw własności intelektualnej IPRED2. Restrykcyjne prawo w tym zakresie może przeobrazić "miliony ludzi w nowy rodzaj kryminalistow-kopistów" (por. Albo konsument, albo osadzony, czyli europejski projekt IPRED 2).

Już tylko z tych, przywołanych wyżej notatek widać, że problemy związane z prawami własności intelektualnej stają się znaczącą osią sporu i konfliktu w nadchodzącym społeczeństwie, a - być może - z czasem staną się osią, w okół której rozegra się prawdziwa (bo burzliwa i zjadająca własne dzieci) rewolucja informacyjna. Ta rewolucja, której nie da się zadekretować w urzędniczych strategiach i odezwach (por. Serwisy społecznościowe: wojna postu z karnawałem, Internet i prawa wyłączne - spazmy i perystaltyka społeczeństwa informacyjnego, Rewolucje i strzały ze statków, Ograniczanie i kontrola dostępu oraz kanałów dystrybucji a także Miejmy to już za sobą; w tym ostatnim ze wskazanych tekstów (z 2005 roku) pisałem: "Gdy bigos intelektualnej własności doprowadzi do tego, że już nikt nie będzie mógł nic zrobić w taki sposób, by nie naruszyć uprawnień innego podmiotu; ewentualnie, gdy na globalnym rynku działać będzie już tylko jeden globalny gracz (który wcześniej zatroszczy się o stopniowe wykupywanie potrzebnych mu praw, a więc wszystkich wykreowanych i funkcjonujących w obrocie), wówczas najprawdopodobniej czeka nas rewolucja informacyjna. A jak ona będzie przebiegać? Nie wiem. Nie jestem rewolucjonistą").

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Dzielenie się cudzym

kravietz's picture

Ciekawe czy norweska liberalizacja będzie dotyczyć tylko produktów miejscowych twórców czy zagranicznych też?

Nie żebym popierał DRM i DMCA ale brakuje mi w tej dyskusji racjonalnego wyjaśnienia fenomenu dlaczego to USA produkuje najwięcej hitów na świecie, a nie Norwegia.

Na serwisach P2P rekordy popularności bije właśnie amerykański "kicz" a nie niszowa produkcja "uwolnionej" kultury europejskiej (no może poza "Taxi 4").

W tym kontekście norweski pomysł dzielenia się cudzą własnością brzmi cokolwiek dwuznacznie.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

Venstre

Warto dodać, że w ostatnich wyborach do Stortingu opozycyjna Venstre zajęła siódmą pozycję, dostając 5,9% głosów (najwięcej od 1969 r.).

Norwegia a Unia Europejska

VaGla's picture

Wydaje mi się, że jedno jeszcze trzeba wyjaśnić (bo to co powyżej zreferowałem może kogoś wprowadzić w błąd - mam na myśli zestawienie jakiejś partii z Norwegii i płynnego przejścia do międzynarodówki Partii Piratów, która zwiera szyki przed kampanią wyborczą do Parlamentu Europejskiego): Norwegia nie jest w Unii Europejskiej.

Mieszkańcy Norwegii dwukrotnie – podczas referendów w latach 1972 i 1994 – zagłosowali przeciwko członkostwu w Unii Europejskiej. Mimo to Norwegia ściśle współpracuje z UE w większości obszarów. Choć zdania dotyczące członkostwa w Unii Europejskiej są podzielone, wśród norweskich polityków panuje powszechna zgoda co do tego, że Norwegia powinna być aktywnym i konstruktywnym partnerem we współpracy w Europie.

Powyższy cytat przywołany za tekstem Polityka europejska Norwegii, opublikowanym na oficjalnej stronie Norwegii w Polsce.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Populizm, populizm i jeszcze raz populizm

Czysty populizm. I to nawet nie z powodu braku zasadności postulatów (nad tym się można zastanawiać), a ze względu na zobowiązania międzynarodowe Norwegii (analogiczne zresztą do Polski), tj. konwencję berneńską, traktaty WIPO, TRIPS że o umowach łączących Norwegię i EFTA z UE nie wspomnę.

Zastanówmy się, jaki byłby skutek ograniczenia zakresu monopolu autorskiego.

Ograniczenie treści uprawnień majątkowych i wprowadzenie dodatkowych form dozwolonego użytku do krajowej ustawy przy istniejącym systemie porozumień międzynarodowych doprowadziłoby do sytuacji, w której:

a) sytuacja autorów krajowych byłaby wyznaczana przez prawo krajowe
b) sytuacja autorów obcych byłaby wyznaczana przez prawo krajowe (zasada asymilacji), ale w zakresie, w jakim prawo krajowe zapewniałoby niższy poziom ochrony, niż wynikający z konwencji - zastosowanie znajdowałyby normy merytoryczne konwencji (zasada minimum konwencyjnego).

W rezultacie - w Norwegii autorzy norwescy mieliby gorzej, niż autorzy obcy. Autorzy obcy mieliby zaś niewiele gorzej, niż mają obecnie. Ponieważ Norwegia sporo "własności intelektualnej" "importuje", rozwiązanie takie nie przyniosłoby żadnych rezultatów i były by strzałem w stopę.

Czy z konwencji nie można jakoś wymigać? Ano można, tyle że to też samobójstwo, bo doprowadziłby do sytuacji, w której utwory norweskie były by pozbawione ochrony poza granicami Norwegii. A to tylko pierwszy kamyczek lawiny. Utrata członkostwa w EFTA, WTO i jeszcze paru innych akronimach była by mocno prawdopodobna.

W rezultacie to tak, jak postulat wręczenia każdemu po 100 milionów - w sumie niby teoretycznie możliwe jest dodrukowanie pieniędzy i ich rozdanie obywatelom, tylko tak jakby rozwala gospodarkę.

Nieodmiennie mam wrażenie, że podwyższanie poziomu ochrony jest drogą w jedną stronę. Niestety.

minimum konwencyjne

ksiewi's picture

Obawy przekroczenia minimum konwencyjnego podzielam tylko częściowo. Przede wszystkim, na razie opublikowano tylko kilka postulatów, a nie konkretny tekst nowelizacji prawa. Dopiero mając taki tekst moglibyśmy stwierdzić, czy istotnie przekracza on to minimum.
Natomiast jeżeli chodzi o postulaty, to naruszeniem konwencji byłoby w zasadzie tylko bezpośrednie skrócenie ochrony poniżej 70 pma. Reszta ("free file sharing", "free sampling", "ban DRM") nie wydaje się od bezpośrednio naruszać zobowiązań międzynarodowych - wszystko zależy od sposobu ich legislacji.

Nie tak prosto

Akurat jeżeli chodzi o czas ochrony, to konwencja berneńska przewiduje okres 50-cio letni. Zejście z 70-ciu lat powinno być więc możliwe (pomijając jednak uwarunkowania konstytucyjne w rodzaju ochrony praw nabytych - nikt tego na poważnie w ostatnich dekadach chyba nie ćwiczył), negatywnym skutkiem byłoby tylko korzystanie przez inne państwa z mechanizmu wyrównywania czasów ochrony z art. 7 ust. 8 konwencji. Zaznaczam, że oceniam to wyłącznie na podstawie KB, nie znam uwarunkowań związanych z członkostwem Norwegii w EFTA (i praktycznej harmonizacji jej prawa z prawem wspólnotowym). Poniżej 50 lat zejść się nie bardzo da.

Co do dopuszczenia filesharingu i samplingu musiałoby to przybrać postać ograniczenia praw autorskich (co najwyżej z prawem do wynagrodzenia dla twórców). Obrona takich ograniczeń w świetle minimum konwencyjnego może być co najmniej trudna (vide to, co się pisze o art. 10 WCT). Inna sprawa, że np. w prawie polskim istnieją wyjątki, które należałoby uznać za niezgodne z KB czy dyrektywą 2001/29/WE i jakoś nikt sie za nie do tej pory nie wziął. Tyle tylko, że dotyczą znacznie mniej istotnych ekonomicznie uprawnień, bo umówmy się, remuneracja jest dobra, ale nie dla uprawnionych, a dla organizacji zbiorowego zarządzania (wiem, upraszczam).

Najbardziej skomplikowana jest kwestia DRMów. Obrona zakazu stosowania DRM-ów ograniczających korzystanie z utworu w ramach dozwolonego użytku teoretycznie jest możliwa. Jednak w mojej ocenie łatwiej wykazywać jej sprzeczność z minimum konwencyjnym z art. 11 WCT i art. 18 WPPT. Realne jest raczej ograniczenie poziomu ochrony do takiego jak w Australii czy Japonii. Też z zastrzeżeniem, że nie znam uwarunkowań EFTA.

Podsumowując. Realne możliwości zawężenia zakresu monopolu autorskiego istnieją, choć są one stosunkowo skromne, prawdopodobnie ich skutki wystąpiły by zresztą dopiero po dłuższym czasie (np. skrócenie czasu ochrony prawdopodobnie nie mogłoby powodować utraty uprawnień majątkowych przez obecnych uprawnionych). Już nawet te postulaty w takiej postaci są nierealizowalne, a więc zarzut populizmu jest w pełni uprawniony.

Zobowiazania konwencyjne

Tomasz Rychlicki's picture

Moze to troche poza tematem a moze nie, z lekka nuta demagogii. Generalnie powyzsza sprawa jest dyskusyjna i skomplikowana. Przypomnialem sobie, ze po ciekawym (m.in. w odniesieniu do obecnej dyskusji na temat polskiego prawa autorskiego) wyroku w sprawie Edison Bros. Stores v. Broadcast Music, 954 F.2d 1419 (8th Cir. 1992), plik w formacie PDF, Kongres USA przyjal w 1998 roku ustawe The Fairness in Music Licensing Act (Pub. L. No. 105-298, 112 Stat. 2830), wprowadzajaca wyjatki dotyczace publicznego odtwarzania utworow muzycznych (w bardzo duzym w skrocie polecam lekture wyroku i 17 U.S.C. §110(5)(B)). Unia Europejska pozywa USA o naruszenia art. 11 Konwencji Bernenskiej na forum WTO (WT/DS160/1-IP/D/16). Panel powołano 26 maja 1999. 15 czerwca 2000 grupa arbitrow orzeka, ze Stany Zjednoczone zlamaly zobowiazania wynikajace z TRIPS. Panel naklada na USA obowiazek dostosowania sie do tresci orzeczenia do dnia 27 lipca 2001 r. Do dnia dzisiejszego Kongres nie zmienil zapisu 17 U.S.C. §110(5)(B).

Tak juz na sam koniec.

During the republic's first hundred years, the U.S. was a "piarate nation," with respect to foregin works of authorship.

R. Gorman, J. Ginsburg, Copyright, Cases and materials, 7th Edition, Foundation Press, New York 2006.

The intense pressure from the copyright industries and, particularly, from the United States (where the main rightholders of the world reside), to finish the job as quickly as possible, has not allowed the Member States and their parliaments, or even the European Parliament, to reflect adequately on the many questions put before them. Thus an array of controversial copyright issues was hammered through the European legislative process in less than three years. Note that the Database Directive, dealing with only a single (admittedly complicated) issue, took six years from start to finish.

P. Bernt Hugenholtz, Why the Copyright Directive is Unimportant, And Possibly Invalid, E.I.P.R. 2000, 22(11), 499-505.

Dzięki za namiary na jak

Dzięki za namiary na jak zwykle ciekawe orzeczenie. Dodane do bazy.

Natomiast co do USA. W końcu to kwestia trudności w wyegzekwowaniu patentów Edisona w Kalifornii zadecydowała o tym, że Hollywood stało się tym, czym się stało. Nie od dziś wiadomo, że niski poziom ochrony, zwłaszcza obcej twórczości, wynalazków etc. może sprzyjać dynamicznemu rozwojowi. To się opłaca, do chwili, w której nasz "eksport" własności intelektualnej nie będzie większy niż "import".

Hmmm... Sugerujesz, że Norwegia może być "nową Kalifornią"?

Kalifornia

Tomasz Rychlicki's picture

Jak potrzebujesz amerykanskie orzeczenia daj znac. Nie chce nic sugerowac ale Szwedzi tez dali popis z Partia Piratow.
Dla mnie Kalifornia, w przypadku procesu z Apple, moze inaczej sie kojarzyc. ;)

Pozdrowienia.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>