Twoja rola: odbierać przekaz komercyjny
Robi się ciekawie. Ruszyła kampania NoAdBlock. Podobnie jak w przypadku kampanii przeciwko "piractwu" również autorzy tego ostatniego pomysłu nawiązują do moralności i etyki. W skrócie można zreferować przesłanie kampanii: stosowanie filtrów reklamy w czasie przeglądania stron internetowych jest szkodliwe i nieetyczne... Hmmm...
Jak czytam na stronie kampanii: "NoAdBlock to akcja internetowa mające na celu uświadomienie użytkownikom internetu, dlaczego na wielu stronach wyświetlane są reklamy, czemu one służą i dlaczego blokowanie ich przez programy typu AdBlock, firewall, antywirus czy celowe modyfikowanie kodu programu (np. Gadu-gadu) w celu pozbycia się reklam jest szkodliwe i nieetyczne". Niestety nie mogłem znaleźć w tym serwisie informacji na temat tego, kto tę akcję uruchomił. "Abnent: dane niedostępne", "domena istnieje", wniosek - domena jest w rękach prywatnej osoby, której danych wyszukiwarka WHOIS nie pokazuje.
Jeśli nieetyczne jest blokowanie reklam, zastanawiam się jak ocenić udostępnianie w ramach omawianej akcji skryptów blokujących dostęp do strony w przypadku, gdy ktoś blokuje na swoim komputerze reklamowy przekaz. Ale zostawmy to.
Trzy grupy doniesień przychodzą mi do głowy, gdy myślę o tej akcji. Pierwsza jest reprezentowana orzeczeniem holenderskiego Sądu Najwyższego z 2004 roku w sprawie prawa do kontrolowania swojej infrastruktury przez operatora - dostawca usług internetowych ma prawo zablokować "napływającą" do jego sieci niezamówioną korespondencję elektroniczną (por. Wygrał XS4ALL!!! Można blokować spam!, por. również doniesienia w dziale spam). Prawo do blokowania niechcianych komunikatów zostało potwierdzone również w USA (por. Prawo do blokowania spamu potwierdzone w USA). Wnioski z tych spraw są takie, że nie ma znaczenia czy chodzi o infrastrukturę operatora, serwisu udostępniającego treści, czy zwykłego użytkownika domowego komputera - mają oni prawo decydować o sposobie, w jaki maszyny przekazują cyfrową informację. Tezy wyroku dotyczącego XS4ALL czy Uniwersytetu Teksańskiego będą miały zastosowanie również do sytuacji, w której to zwykły użytkownik blokuje reklamy w używanej przez siebie przeglądarce. Przy okazji zachęcam do przeczytania: Wyskakujące okienko to nie spam?
Druga grupa również związana jest z reklamą, a reprezentowana może być informacją o wniosku patentowego Philipsa, który dotyczył "technologii" blokowania przełączania kanałów w czasie gdy nadawca emituje reklamy Wymuszą oglądanie reklam. Prawo patentowe ma z tematem blokowania więcej wspólnego - por. Wykrywanie spamu - patenty...
Wreszcie trzecia grupa, to ogół doniesień związanych z digital rights management. Już wcześniej kilkakrotnie zwracałem uwagę w tym serwisie, że "techniczne zabezpieczenia" związane z prawem autorskim oraz ochrona antyspamowa mają wiele wspólnego. W gruncie rzeczy chodzi o kontrolowanie obiegu informacji (por. Ograniczanie i kontrola dostępu oraz kanałów dystrybucji). Tego typu akcja jak NoAdBlock jest jedynie przejawem nasilającego się konfliktu między podejściem "wolnościowym" ("informacja chce być wolna"), a dotychczasowymi modelami biznesowymi opartymi na sprzedaży egzemplarzy (w sferze cyfrowej odpowiednikiem egzemplarzy byłyby odpowiednio przygotowane treści). W dyskusji dotyczącej DRM podnosiłem też taką myśl, że przecież płatne archiwa serwisów internetowych również mają wiele wspólnego z DRM. Na pewnym poziomie abstrakcji to prawie to samo (na pewnym poziomie abstrakcji - podkreślam).
Tak sobie pomyślałem, że również problematyka kontroli nad linkami do opublikowanych w Sieci zasobów wpisuje się w problem blokowania reklam na stronie. Nawiązań może być więcej, chociażby filtry chroniące dzieci przed "szkodliwymi" treściami.
Oczywiście można wysuwać różne argumenty - od wpływających na emocje odwołań do etyki i moralności, przez argumenty natury prawnej, dotyczące np. integralności utworu (ktoś może uznać blokowanie elementów witryny za inwazję w sferę praw autorskich, bo przecież strona widziana przez użytkownika blokującego jej elementy jest inaczej skomponowana niż ta, którą chciał zaprezentować wydawca). Tu otwiera się szerokie pole problemów, w tym dotyczących dozwolonego użytku osobistego (i znów kontrowersje związane z art. 35 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych - czy taka ingerencja w utwór przez przypadek nie godzi w "słuszne interesy twórcy"; por. komentarze pod tekstem Sporu o pobieranie mp3 ciąg dalszy)... W przypadku kampanii NoAdBlock pojawił się też podobno wątek związany z argumentacją przywołującą przestępstwo z art. 267 § 1 kodeksu karnego - uzyskiwanie informacji dla drugiego nieprzeznaczonej - komentuje to na swojej stronie Olgierd Rudak (przy okazji - pozdrawiam). Jest też - jak słusznie zauważa przywołany autor - ustawa z dnia 5 lipca 2002 r. o ochronie niektórych usług świadczonych drogą elektroniczną opartych lub polegających na dostępie warunkowym (por. Dostęp warunkowy - dziwna ustawa obowiązująca od 3 lat...).
Paweł Wimmer w swoim tekście A ja idę pod prąd pisze: "Jako ekonomista z wykształcenia mam do sprawy podejście pragmatyczne i reklam z zasady nie blokuję - nie ściągam żadnych adblokerów, nie włączam takich funkcji w przeglądarkach, zawartość reklam często czytam i nierzadko z nich korzystam. (...) Sieć jest dzisiaj platformą rozwijania biznesu - dużego, takiego sobie i całkiem malutkiego. Reklamy są coraz częściej warunkiem jego istnienia...". Gdybym miał się odnieść do argumentacji ekonomicznej, to zacząłbym się zastanawiać nad krzywymi popytu i podaży. Wiem oczywiście, że na decyzje rynkowe konsumentów wpływają też inne niż jakość produktu elementy (wystarczy przejrzeć etykiety: "produkt polski", "zdrowa żywność", "produkt ekologiczny", etc.). Nie jestem jednak ekonomistą i ten wątek pozostawię. Może tylko napiszę, że Stanisław Michalkiewicz przyjmuje na swojej stronie darowizny (o czym pisałem w jednym z komentarzy). Podobno - jak zauważył Krzysztof - ktoś w MSWiA uznał, że jest to "żebranie w miejscu publicznym"...
Jak wspomniałem - można wymyślać wiele różnych argumentacji, przywoływać wiele przepisów, ale nie rozwiąże to problemów. Sprawa dotyczy kwestii fundamentalnej - jak wiele wolności związanych z obiegiem informacji ma zwykły człowiek?
Wolność słowa oznacza też prawo do niesłuchania, gdy się nie jest zainteresowanym. Wolność słowa, podobnie jak prawa własności intelektualnej mają swoje granice. Jeśli system prawa nie jest w stanie zagwarantować różnym grupom interesów odpowiedniego poziomu ochrony - zatem poszukują oni rozwiązań technicznych. Stąd słuszną wydaje się konstatacja prof. Lawrence'a Lessiga: "kod zastępuje prawo" - czego dość dosadnym przykładem są mechanizmy blokujące treści w przeglądarkach i programach pocztowych, ale również skrypty udostępnione przez animatora kampanii NoAdBlock. Są nimi również DRM'y. W efekcie coraz bliższą staje się wizja przedstawiona przez Nitina Desai: "internetowi może grozić rozpad na różne części i może się to dokonać nawet w ciągu najbliższych pięciu lat" (por. Przygotowania do ateńskiej konferencji the Internet Governance Forum).
A tak zupełnie na marginesie - miałem możliwość przyglądania się rynkowi reklamy internetowej. Przeciętny użytkownik nie zdaje sobie nawet sprawy ile interesujących klauzul znajduje się w przeciętnej umowie związanej z przystąpieniem do sieci reklamowej (zwłaszcza manipulacje tzw. "gratisami", za które operator nie otrzymuje wynagrodzenia, ale zwiększają jego "atrakcyjność" na rynku). W przypadku reklamy jest cały szereg pośredników. Operator witryny dostaje naprawdę niewielki procent z budżetu, który na reklamę przeznacza reklamodawca. Po drodze są jeszcze liczni pośrednicy dbający o marketing, o zlecenia, oni też zatrudniają pracowników, tych pracowników też trzeba wynagrodzić. Animator kampanii chce uświadamiać użytkownikom internetu "dlaczego na wielu stronach wyświetlane są reklamy, czemu one służą". No, jak to? One służą do zarabiania pieniędzy.
Czy używam adbloka? Tak, używam. Czy jestem nieetyczny? Czy – jak chciałby to widzieć autor tekstów na witrynie kampanii – jestem pasożytem? A czy jeśli blokuję cookies, to również można mnie określić takim mianem? Postęp w dziedzinie komunikacji elektronicznej zweryfikuje stosowane przez przedsiębiorstwa modele biznesowe. Z informacją, jak z wodą - "spływa zawsze w najniższe miejsce". Nie chcą oglądać reklam? Być może zechcą kupić grzejniki centralnego ogrzewania. Aby zacząć sprzedawać grzejniki trzeba się jednak przebranżowić... Ale z ofertą grzejników też trzeba trafić „w rynek”
A jeśli chcesz się zareklamować na tej stronie - daj mi znać za pomocą formularza. Pomyślimy, w jaki sposób spotkać się w pół drogi pomiędzy wygodą użytkownika - czytelnika, a twoimi oczekiwaniami.
Przeczytaj również: Dylematy czasu komercjalizacji.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Na stronie kampani NoAdBlock
Na stronie kampani NoAdBlock pojawiła się wczoraj na kilka godzin ciekawa informacja z której wynikało, że blokuąc reklamy łamie się prawo.
Autor uzasadniał to poprzez analogię do zabezpieczeń - sugerował, że blokowanie reklam to tak jak łamanie zabezpieczeń aby się dostać do jakiejś informacji, ponieważ jej wyświetlanie jest uwarunkowane wyświtleniem reklam. Jeśli blokujemy reklamy to nie mamy prawa oglądać treści, a jeśli to robimy to łamiemy prawo. Nawet przytoczył kilka paragrafów dotyczących zabezpieczeń elektronicznych.
Mnie się wydaje to absurdalne. Zresztą autor chyba też tak stwierdził po fali krytyki w blogoswerze i usunął ten akapit ze strony.
autorzy relam na www sami są sobie winni
Używam adblocka i flashblocka. O ile statyczna, banerowa reklama nie budzi mojej irytacji, o tyle animowane, grające, wyjące i zasłaniające pół strony cuś, doprowadza mnie do szewskiej pasji i z miejsca ląduje w filtrze.
Jeśli czasem muszę skorzystać z cudzego komputera, zastanawiam się jak ludzie są w ogóle w stanie czytać treści z www w sytuacji, gdy dookoła biega kilka różnych rozpraszawek? Ja przeważnie szybko rezygnuję z takich prób i wracam, do swojego kompa ze skrojonym do własnych oczekiwań przekazem internetowym.
btw: Czy przełączanie tv na inny program gdy właśnie lecą reklamy również jest niemoralne zdaniem autora kampani? ;))
clou całej kampanii :))
Przynajmniej są zabawni :))
Dziękuję za ciekawe opinie
Dziękuję za ciekawe opinie z punktu widzenia prawnika.
To powinien być gwóźdź do trumny całej akcji, który jeśli chodzi o zakładane cele osiągnie dokładnie odwrotny skutek generując "buzz" o możliwościach łatwego blokowania reklam.
Pozdrawiam i ide "wykopać" ten post
Alex
Wielu chyba nie potrafi czytać...
Pomijam subiektywny komentarz Pana VaGli, do całej sprawy, widać 90% osób nie doczytało że sprawa rozbija się głównie o blokowanie reklam Google Adsense, którym nie można zarzucić że są chamskie, nachalne, z dźwiękami czy wyskakujące.
Przyglądam się całej dyskusji od paru dni i komentuję również (na wykopie, pl.comp.www i pobocznych blogach). NoAdBlock może i wyskoczył ze swoimi racjami (a zwłaszcza jeśli chodzi o paragrafy) jak 'filip z konopii' ale sedno sprawy, o którą walczy jednak jest prawdziwe.
Reklama ewoluuje od wielu lat, począwszy od migających bannerów (PPI) a skończywszy (w tym momencie) na geotargetowanej (kon)tekstowej reklamie (PPC), która jest bardzo dużym ukłonem w kierunku użytkowników sieci. Systemy typu adblock jednakże blokują wszystko jak leci i to jest właśnie problem (jest to ewidentne krańcowe zachowanie, przeciwko, któremu stawia się na szali drugie, mające na celu go 'zniwelować' - noadblock).
Pomijając całe to zamieszanie, mogę jedynie wyrazić ubolewanie że reklamy na stronach www przez niektórych są uznawane za spam (jest to wg mnie bardzo duże nadużycie). Jakby nie było strona internetowa jest moim (u)tworem i to ja określam w jakiej formie ma się prezentować. Jeśli ktoś wchodzi na moją stronę to albo zgadza się na moje warunki i przegląda ją, lub nie i wychodzi.
Na koniec przypomniała mi się historia z dawnych lat, jaką usłyszałem od znajomego. Na jednej z informatycznych uczelni studenci uczestniczyli w konkursie, w którym trzeba było napisać program, następnie te programy walczyły między sobą. Student, który napisał najlepszy (taki, który pobił wszystkie inne) wygrywał. Widać podobna sytuacja szykuje się w reklamie :)
...wiele osób nie rozumie idei rynku.
Skoro nie możesz utrzymać strony z reklam szukaj innych środków. W końcu jesteś właścicielem serwisu czy firmą reklamową? Analogicznie - nie mam na życie bo nikt nie chce kupić mojej marchewki, może kupią coś innego. Ale o tym to chyba szanowny Pan nie pomyslał.
Wygra lepszy kod - a tu niestety walczycie nie na swoim podwórku i nie swoimi metodami.
AdSense
Hej, ale dlaczego mam tolerować AdSense, skoro mi się to nie podoba?? Ja osobiście tnę wszystko jak leci, jeśli gdzieś AB+ przepuści takie reklamy Gógla to ręcznie je wskazuję do wywalenia - nie ma zmiłuj się.
Nie mam obowiązku oglądania reklam, Nie mam obowiązku oglądania reklam, Nie mam obowiązku oglądania reklam.
I jeszcze jedno: kontrakty reklamowe określają najczęściej liczbę wyświetleń albo kliknięć. Jeśli u mnie się nie wyświetli to wyświetli się u kogoś innego - najwyżej poczekasz na zakończenie kampanii tydzień dłużej - zaś klikać w takie coś w życiu nie mam zamiaru.
Robienie z tego checy jest po prostu śmieszne.
Pozdrawiam Gospodarza :-)
--
Olgierd
proszę bardzo
Nie musisz, tu nie chodzi o tolerancję, tylko o Twoje podejście do reklamy, po prostu nie możesz znieść jej oglądanie. Wielu ludzi w swoich wypowiedziach pisało że nie chcą reklamy nachalnej, z dźwiękami czy na cały ekran, po argumencie że reklamy (kon)tekstowe takie nie są zmieniali zdanie na jeszcze bardziej radykalne.
Co do "Nie mam obowiązku...", serwisy internetowe też nie mają obowiązku wpuszczania osób wycinających reklamy. Nie mówiąc że jest to absurdalny argument (z obu stron).
Polecam post Pawła Wimmera na ten temat, może zrozumiesz że nie chodzi o checę.
a propos serwisów
Może i serwisy mogą zacząć kombinować z niewpuszczaniem użytkowników, którzy blokują reklamy, ale:
- spadnie im przez to oglądalność (co *pogorszy* ich pozycję w negocjacjach z reklamodawcami)
- poleci na łeb na szyję tzw. użyteczność czy dostępność.
Ale to już inna para kaloszy.
--
Olgierd
tak na zdrowy rozsadek
Te, Olgierd. A z jakiego powodu ma się niby martwić portal jak przestaniesz go odwiedzać? I tak jesteś tylko kosztem. Blokowanie reklam (tak, żyję z reklam i ciężko pracuje, aby stworzyć content, który user _chce_ oglądać i za który ktoś zapłaci - reklamodawca). Wasze myślenie, to coś podobnego bardziej do filozofii "a mi się należy bo ja jestem cool i nigdy nie płacę". Domyślam się, że nie kupujesz gazet tylko czytasz darmowe ulotki, które Ci cyganka na światłach podaje, tak?
Mam wielką nadzieję, że w końcu internet pęknie po raz drugi, tym razem rozpocznie się tendencja do oddzielania śmietnika (wszelkie "darmowe serwisy i serwisiki, blogi i blożki" w tym portale z wszelimi pudelkami) od tego, co jest wartościowe. Za wartościowy content user będzie płacił. Za śmietnik niekoniecznie (tzn. poprzez oglądanie adsensów i innych bezsensów). Każdy ma prawo wyboru ;-) teoretycznie przynajmniej.
Dokładnie tak!
Jestem tego samego zdania.
Kiedyś tolerowałem reklamy, do czasu kiedy nie przekroczyły tej niewidocznej linii. Nagle zaczęły latać po całej stronie, nie można było ich wyłączyć, wplatane były chytrze w treść (AdSense), ogólnie - masakra. Wszystko poleciało więc do AdBlocka - po kolei: googlesyndication.com, sabela.pl, adv, adsever, double-click itd. Teraz ja mam spokój, a natarczywi reklamodawcy zmartwienie. Pomyślą na drugi raz.
P.S. Sam jestem dostawcą treści i nie w głowie mi umieszczanie reklam. Przynajmniej nie takich chamskich i nachalnych.
Jako konsument/klient/czytelnik
nie życzę sobie reklam i firmy, strony, które mnie nachalnie atakują zalewem spamo-reklam, po prostu nie odwiedzam. To nie jest transakcja wiązana. Kto na tym traci? Ja? Czy oni? Mam wybór to z niego korzystam, zaleta wolnego rynku :)
PS Komu służy ta cała akcja? Nie śmiem nawet głośno zastanawiać.
PS2 Pozytywne w tej kampanii jest to, że podniosła świadomość co do możliwości blokowania reklam. :)
Wojciech
Re: LukasS
Nie nasza wina, że NoAdblock najpierw wyzywa wszystkich od złodziei, pasożytów itp., a prawdziwy powód/cel kampanii ukrywa gdzieś głębiej na stronie.
W takim razie użyj formatu który Ci to zagwarantuje, np. pdf czy flash. HTML/CSS nie jest w stanie Ci tego zapewnić, gdyż nie po to został stworzony.
Forma prezentacji?
Odnosząc się do:
Jakby nie było strona internetowa jest moim (u)tworem i to ja określam w jakiej formie ma się prezentować. Jeśli ktoś wchodzi na moją stronę to albo zgadza się na moje warunki i przegląda ją, lub nie i wychodzi.
Jeśli chodzi o odtworzenie prywatne to (na ekranie swojego komputera) to wydaje mi się, że wolno mi zrobić ze stroną wszystko. Pociąć, zmienić kolory, wyświetlić od tyłu (może są tam jakieś satanistyczne treści? ;P). Podobnie jak z muzyką czy książkami. Nikt mi nie każe czytać powieści w całości, od deski do deski. Ulubioną płytę też mogę sobie słuchać w dowolnej kolejności i fragmentami.
Co do twierdzeń już w innym komentarzu, że wycięcie reklam co najwyżej spowoduje przedłużenie kampani reklamowej - to nie całkiem tak. To spowoduje, że właściciel portalu nie może przyjąć następnej kampani, to powoduje większe, nie "opłacone" reklamami obciążenie łącz i serwerów. Więc to nie tak całkiem czysto.
Wydaje mi się, że dopóki nie ma wyraźnie określonego regulaminu z zapisem, że z danej strony nie wolno wycinać reklam, użytkownik ma prawo zrobić z wyświetlaną stroną co mu się żywnie podoba. Inna sprawa, czy jest to etyczne, czy nie.
Zauważ, że cała chryja
Zauważ, że cała chryja zaczęła się od tego, że pojawiły się kiedyś reklamy nachalne. Niestety reklamodawcy, zamiast pójść po rozum do głowy i skupić się na tworzeniu reklamy "tolerowalnej", zaczęli kombinować jak coraz gwałtowniej atakować użytkownika.
Efekt jest taki, że reklama stała się czymś niechcianym. Userom po prostu łatwiej uogólnić i ciąć reklamy hurtem, niż wysilać się i tłuc tylko te gorsze.
Dobra reklama broni się sama. Jeżeli nie męczy, ale zaciekawia przy pomocy innych środków niż atakowanie w najmniej wygodnych momentach i miejscach, to nikt jej nie wytnie.
Co do Google AdSense, to niestety nie zawsze jest on taki neutralny jak piszesz. Mniee często irytuje z jednej prostej przyczyny - podobieńśtwa do tekstu. Mało która strona wyróżnia te bloki tak, żeby nie wprowadzały chaosu w treści. o bardzo przeszkadza.
Pałeczka jest po stronie właścicieli serwisów. Albo nauczą się dobrego smaku i umiaru, albo muszą się liczyć z obchodzeniem ich wysiłków.
To tak samo jak z reklamą w "RL". Z gazet wyrzuca się ulotki do śmietnika, bo przeszkadzają, ale dobra reklama w handlu (sklepy itp.) jakoś od zawsze była tak pomyślana, żeby nie utrudniać nikomu życia, a właśnie skłonić do tego, żeby dyskretnie przemycić ją z czymś użytecznym dla odbiorcy.
Tak trudno przenieść te zasady do świata elektronicznego?
Jakby nie było strona
Jakby nie było strona internetowa jest moim (u)tworem i to ja określam w jakiej formie ma się prezentować. Jeśli ktoś wchodzi na moją stronę to albo zgadza się na moje warunki i przegląda ją, lub nie i wychodzi.
Gdyby tak było.. niech pan weźmie pod uwagę, że niektórzy producenci TV pracują nad technologią która uniemożliwi przełączenie kanału podczas reklam - ciekawe co Pan napisze, jak na 20 min zablokuje się panu TV a reklamy będą wyć na 100% głośności - zgodził się pan, włączył pan ten kanał TV... oczywiście może pan nie oglądać TV (bo panu nie pasuje) wejść na onet, gdzie zanim pan zobaczy cokolwiek odczeka pan 1h aż wszystkie flashowe reklamy przestaną działać. Ok więc nie internet? Kupuje pan gazetę (treści zawarte w gazecie są utowarmi, autorzy sprzedali prawda wydawcy więc on może określić warunki ich prezentacji), no ale przecież etycznie jest oglądać reklamy, więc zanim pan cokolwiek przeczyta najpierw każda reklama, 1 min na każdą, żeby było uczciwie... itd itp..
etyka ...
Witam.
Nie wiem, czy byl juz poruszany w komentarzach watek etyki ale chcialem zauwazyc, ze raczej kiepskim pomyslem jest odwolywanie sie do etyki i moralnosci odbiorcy, kiedy w bardzo wielu przypadkach reklama "rzuca" sie na niego, zaslaniajac przy okazji cala tresc strony, ktorej odbiorca oczekiwal.
Czy ten sposob jest zgodny z etyka ?
Moze gdyby reklama szanowala swoich odbiorcow, nie bylo by tej calej afery?!?!
Zastanawiają mnie dwie
Zastanawiają mnie dwie kwestie (tak pół serio). Pierwsza to przeglądarki tekstowe takie jak np. w3m. Czy używanie takiej przeglądarki, która z założenia nie wyświetla grafiki tylko ogranicza się do samej treści, jest postrzegane przez autorów kampanii NoAdBlock jako "etyczne"?
Druga to kwestia odpowiedzialności reklamodawców za jakość ich wyskakujących okienek, które nierzadko potrafią zawiesić, spowolnić lub zamknąć przeglądarkę. Czy nie można takiego kiepskiego kodu traktować jako złośliwego? A co się stanie jeśli taka reklama spowoduje zawieszenie mojego systemu i utratę niezapisanych danych?
heh...
Ja tam nie mam problemu z reklamami we flashu... bo używam 64 bitowego systemu i 64 bitowej przeglądarki, a Adobe jakoś nie bardzo spieszy się z wydaniem 64 bitowej wtyczki flash (przeglądarka nie działa z 32bitową wersją)...
Ciekawe co o tym by powiedzieli przeciwnicy blokowania reklam. Może według nich w ogóle nie powinienem włączać przeglądarki internetowej? Albo może powinienem używać wersji 32 bitowej? Bo moja 64 bitowa wersja jest "niemoralna"?
Ja nic przeciwko reklamom na stronach nie mam, niech sobie są, ale niech nie zakrywają mi skrzynki odbiorczej jak przeglądam pocztę! Bo to jest po prostu chamskie - włączam po to skrzynkę pocztową żeby sprawdzić pocztę, a nie żeby klikać po dziesięć razy na jakiegoś iksa (kiedyś spotkałem się z reklamą, w której trzeba było 3 razy kliknąć X żeby się wyłączyła...)
Poza tym, jeśli chodzi o kwestje moralne i prawne - NIGDY nie spotkałem się z JAKĄKOLWIEK informacją na jakiejkolwiek stronie, w której właściciel strony/serwisu pozwalałby korzystać z niej jedynie pod warunkiem oglądania/nieblokowania reklam!
Jeśli nie jest napisane, że na danej stronie nie życzą sobie by blokowano ich reklamy (ich strona - ich zasady jej oglądania) to te reklamy będę blokował. A jeśli będą mnie zmuszać do oglądania reklam, które mi przeszkadzają w przeglądaniu ich strony, to przestanę na taką stronę wchodzić. I tyle:P
Drobna uwaga do tego
Drobna uwaga do tego odbiornika TV w którym miało być zablokowane przełączanie kanałów w trakcie reklam.
Otóż z tego co pamiętam to miała to być telewizja darmowa - kosztem abonamentowym - miało być właśnie owo oglądanie reklam.
Ale o czymś takim odbiorca powinien być informowany PRZED zaakceptowaniem zakupu.
i coś takiego byłbym w stanie zaakceptować.
Takie dyskusje...
...przypominają mi słowa R.A.Heinleina:
"Free speech includes the right not to listen, if not interested."
A blokujesz cookies?
Sam stoje posrodku konfliktu: nie uzywam AdBlocka (podobnie jak Gandalf jestem za leniwy), ale uznaje prawo witryn do czerpania z nich zysku.
Ale nie o tym byla mowa ;)
Czy blokujesz ciacha?
:)
Cała akcja, jak się okazało nie jest zbyt poważna. Autor nie potrafi w jednoznaczny sposób przedstawić swoich intencji i unika odpowiedzi na niektóre pytania (patrz pl.comp.www)
Nie mam nic przeciwko samej idei. Zobowiązuję się szanować interesy reklamodawców (odpowiedzialność nie do końca zbiorowa*) pod warunkiem, że i mnie jako użytkownika będą szanować.
*- blokuję zawartość z całych serwerów/ścieżek, ale tylko tych na których znalazła się irytująca reklama
@Internauta
Autor akcji twierdzi, że lynx, osoby niewidome, osoby używające 64bitowych systemów, osoby z wyłączoną lub niezainstalowaną maszyną wirtualną Javy, osoby bez wtyczki Flash to margines, którym nie warto się przejmować (nie wpłyną specjalnie na oglądalność strony). Na całe szczęście strony które wymagają konkretnej wersji przeglądarki, systemu bez firewalla itp. to margines, którym nie zawracam sobie głowy :)
Autor akcji stwierdził w jednym z postów, że nie propaguje reklamy nachalnej. Zabrakło mi tu szczególnie ustosunkowania się do tezy wpływu typu reklam na powstawanie oprogramowania do blokowania reklam.
@LukasS
W wersji strony, którą czytałem nie było szczególnego wskazania na reklamy kontekstowe.
W AdBlock i AdBlock+ to użytkownik zawsze decydował co blokować, nie było nigdy domyślnych filtrów. Nic nie dzieje się samo, czy automatycznie. Od niedawna można wybrać sobie listę blokowanych serwerów, nie wiem ile osób z tego korzysta... ja np. nie muszę :)
Niezamówiona informacja handlowa, jak nic. Ja nie wyrażałem zgody na wykorzystywanie zasobów mojego komputera (active wait w reklamie flash to już przesada, tak samo jak rozmiar > 500kB). Co innego gdyby jakaś firma reklamowa przyszła do mnie (wyświetliła na ekranie) umowę, która zobowiązywałaby mnie do obejrzenia reklam przed dostępem do treści. Wtedy mógłbym z czystym sumieniem zrezygnować z usług danego dostawcy.
Co do sprawy integralności utworu, to moje poglądy są bardzo zbliżone do poglądów użytkownika zibi. Dodam tylko od siebie, że możnaby się powoływać na integralność utworu gdyby robił to automat, na dużą skalę i wbrew woli użytkowników.
Ja nie blokuję cookiesów. Ja pozwalam przechowywać cookiesy na moim komputerze tylko wybranym serwisom :)
Całe szczęście, że są takie akcje. Coraz więcej osób dowie się o AdBlocku czy funkcjonalności Opery i przeniesie się na bezpieczniejszą przeglądarkę.
Biznesowa akcja...
Mateusz Frankiewicz, StudioIT.pl... Wyglada na to, ze organizator - chyba zreszta jedyny - akcji po prostu zyje z reklam. Nic ciekawego ani oryginalnego, ta "akcja" swoim poziomem przypomina wpis na kiepskim korporacyjnym blogu, jedyne co jest interesujace to jak FORMA takiego dzialania wplywa na recepcje. Bo gdyby nie byla to AKCJA tylko tekst na blogu, to bysmy tyle miejsca i czasu temu nie poswiecali.
Swego czasu grupa posłów
Swego czasu grupa posłów Samoobrony wystąpiła z inicjatywą ustawowego zakazu przerywania filmów reklamami. Powoływali się m.in. na prawa autorskie, wymagające emisji w formie jakiej dzieło filmowe zostało stworzone. Coś w tym jest.
Jednak takie akcje jak NoAdBlock próbują nam uświadomić, że to nie tak. Przecież kupno praw do emisji filmu też można by od biedy potraktować jako przedmiot prawa autorskiego. A więc wycinanie ad'ów czy przełączanie kanałów można by potraktować jako próbę "crackowania" filmu czy treści WWW, za których oglądanie trzeba zapłacić poprzez kupno reklamowanych towarów...
Jeżeli akcje typu NoAdBlock będą postępowały (lub co gorsza będą miały odbicie w aktach prawnych), to będzie to kolejny krok w kierunku likwidacji użytku dozwolonego lub jego "softwaryzacji": nie ważne, że chcesz mieć prawo do niewpuszczania do twojego komputera (twojej własności) treści niechcianych i nieoglądania ich na monitorze (twojej własności). Ważne, że kombinujesz przy czyimś (nie twoim) "kontencie intelektualnym". A to jest bebe, kradzież i wjazd niebieskich panów o 6.00 rano...
No i mamy kolejny krok, tym
No i mamy kolejny krok, tym razem z zagranicy: W proteście zablokował Firefoksa: "Danny Carlton, twórca zdobywającej popularność witryny JackLewis.net, zablokował do niej dostęp użytkownikom przeglądarki Firefox. W ten sposób chce zaprotestować przeciwko zabijaniu małych serwisów internetowych przez internautów blokujących reklamy. Jeśli spróbujemy wejść za pomocą Firefoksa na witrynę Carltona, zostaniemy przeniesieni na stronę, na której wyjaśnia powody swojej decyzji".
Różne metody blokowania
AFAIK AdBlock oferuje możliwość ściągania reklam (co nabija portfel właścicielowi strony) bez ich wyświetlenia. To rozwiązuje problem zabijania małych serwisów utrzymujących się z reklam (pojawiają się inne, ale ten był chyba jedynym, który mógł do mnie dotrzeć)
ja tylko powiem, że
ja tylko powiem, że świetnie wygląda ta strona po zastosowaniu Adblocka
Nie obrażam czytelników...
Nie obrażam czytelników... nazywając ich pasożytami! Prowadzę ze znajomymi kilka stron internetowych. Jedne bez reklam, czyli całkowicie "non-profit", inne z reklamami 'przy okazji", lecz niektóre ze stron są z założenia przygotowywane (większość naszych projektów jest w trakcie budowy) aby pomóc zarobić na domeny i serwery. Nie dopuszczamy nachalnych reklam w postaci wyskakujących okienek, lub z zaimplementowaną muzyką. Korzystamy z zaufanych i sprawdzonych programów partnerskich oraz dostawców aby zapewnić minimum jakościowe wyświetlanych treści reklamowych. Promujemy też bezpłatnie takie inicjatywy, jak Firefox albo OpenOffice. Dlaczego? Aby internauta wiedział, że na naszych stronach nie musi blokować reklam, gdyż go szanujemy. Może blokować. Ma do tego pełne prawo i wcale nie staje się wtedy pasożytem, wszak udostępniamy treści bezpłatnie. Nie rozumiem sytuacji w której twórca strony utrudnia dostęp do treści osobom blokującym reklamy. Jeśli ktoś chce mieć gwarancję zarobku na każdym internaucie może wprowadzić płatność sms'em. Dajemy możliwość odblokowania reklam na naszych stronach bez przykrych konsekwencji, lecz jednocześnie decyzję pozostawiamy ich czytelnikom! To kwestia wzajemnego szacunku.