O określaniu kosztów działania państwa

"Niedopuszczalna bowiem jest sytuacja, w której nie ma możliwości dokładnego określenia kosztów funkcjonowania którejś instytucji państwowej"

- Fragment z tekstu opublikowanego na stronie posła Przemysława Wiplera, zatytułowanego Ile nas kosztuje „równe traktowanie”? Jest to komentarz do Odpowiedzi Pełnomocnika ds. Równego Traktowania na zapytanie posła (PDF).

Również uważam, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której nie ma możliwości dokładnego określenia kosztów funkcjonowania którejś instytucji państwowej. Pod tym się całkiem podpisuję.

Jednocześnie uważam, że "równe traktowanie", w tym: przeciwdziałanie dyskryminacji pośredniej i bezpośredniej, powinno być wpisane w działania/planowania/ewaluację całej administracji publicznej. Dlatego uważam, że tytuł, pod którym powyższy cytat jest prezentowany w przywołanym źródle, jest nieco źle dobrany. Sugeruje, że "równe traktowanie" jest niepotrzebne jako kierunek wysiłków rządu. Uważam, że tytuł powinien raczej brzmieć "Ile kosztuje zespół pełnomocnika rządu ds równego traktowania". A takiemu zestawieniu kosztów powinno też towarzyszyć zestawienie zadań takiego pełnomocnika oraz analiza racjonalności wydatków.

Chciałbym też wierzyć, że Republikanie wraz z posłem Wiplerem, który jest tu inicjatorem badania finansowych podstaw działania Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania, ale też i inni posłowie opozycyjni (wszystko jedno z której strony i z której frakcji), zaczną pełnić swoją kontrolną funkcję w Państwie przez systematyczne, rzeczowe analizowanie poszczególnych instytucji/urzędów publicznych. Nie tylko punktowego sprawdzania jednej czy drugiej instytucji. Od czegoś trzeba wszak zacząć.

Ja, jako zwyczajny obywatel, niedysponujący legitymacją poselską, zacząłem od sprawdzania finansowania BIP-ów i innych rządowych serwisów administracji publicznej (por. również Miliardy na serwisy internetowe administracji publicznej - to wszystko idzie z naszych kieszeni), potem zaś zacząłem m.in. analizować Radę Prasową przy Premierze i analizuję nadal koszty i podstawy prawne działania Rady Legislacyjnej przy Premierze).

Jako obywatel chciałbym znać aktualne koszty działania państwa i poszczególnych instytucji tego państwa. Nie tylko zbiorcze zestawienia, ale szczegółowe dane. I to w trybie bezwnioskowym (por. m.in. W ramach przejmowania państwa: dane budżetowe).

Takie dane powinny być publikowane w BIP w sposób ustrukturalizowany i ustandaryzowany, by dało się na podstawie takich danych źródłowych tworzyć zestawienia i automatycznie wspierać proces analizowania takich danych (z uwzględnieniem potrzeby samodzielnego replikowania analiz przygotowywanych przez kogoś innego, a zatem w ramach re-use informacji publicznej).

Oczywiście chciałbym też wiedzieć jakie byłyby koszty obsługi takiego systemu do samodzielnego, obywatelskiego monitorowania kosztów działania państwa. Uważam jednocześnie, że udostępnianie informacji na temat takich kosztów jest jednym z podstawowych zadań, które powinno państwo realizować. W tym sensie zastanawiałbym się raczej nad racjonalnością poszczególnych wydatków i racjonalnością zarządzania danym systemem (prawdopodobnie musiałby być rozproszony), aniżeli stawiał w publicznej debacie pytanie o sensowność przejrzystości państwa. To dla mnie jest oczywiste i wynika zarówno z art. 4 Konstytucji RP (władza zwierzchnia w RP należy do Narodu, zatem ten Naród musi mieć pełne informacje na temat działania państwa, by móc ową władzę zwierzchnią skutecznie realizować; stąd też art 61 Konstytucji, który dotyczy prawa dostępu do informacji publicznej). Dlatego wiem i zgadzam się na to, że postulat zapewnienia przejrzystości państwa wymaga poniesienia kosztów zagwarantowania takiej przejrzystości.

Tu wypada przywołać fragment z uzasadnienia niedawnego wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z dnia 25 czerwca 2013 w sprawie nr 48135/06:

There can be no robust democracy without transparency, which should be served and used by all citizens.

Dziś, jak się wydaje, jesteśmy bogatym państwem, skoro nie wiemy ile konkretnie kosztuje jakaś aktywność takiego państwa. Korporacje i przedsiębiorcy są tu biedniejsi, bo menadżer w takiej korporacji potrafi dowiedzieć się, a to za pomocą kilku kliknięć, ile kosztował w minionym miesiącu zakup papieru toaletowego w jakiejś odległej filii. W państwie każdy obywatel jest niejako nadzorcą takiego menadżera, którym jest urzędnik. Oczywiście nie każdy obywatel chce korzystać z takiej funkcji kontrolnej. Ja to rozumiem. Jednak taka kontrola działania państwa jest - jak uważam - obywatelskim prawem (by nie uderzać w agitatorski ton nie napiszę, że również obowiązkiem, ale "pańskie oko konia tuczy").

Chciałbym przy tym zaproponować czytelnikom rzucenie okiem na takie serwisy, jak uruchomiony w Wielkiej Brytanii w 2011 roku serwis Contracts Finder (w tym serwisie wymagane jest logowanie, ale każdy może założyć tam sobie konto i dowiedzieć się zaraz potem, ile kosztowało przygotowanie tego właśnie serwisu, z którego zaczął właśnie korzystać). Każdy obywatel może tam przeglądać (przeszukiwać, wykorzystywać ponownie, etc.) informacje na temat kontraktów publicznych o wartości przenoszącej 10 tys. funtów. Są też inne tego typu serwisy. Na przykład dla Walii: sell2wales.gov.uk, albo dla Szkocji: publiccontractsscotland.gov.uk. Oczywiście te serwisy to serwisy dotyczące zamówień publicznych. Informacje na temat kontraktów realizowanych przez państwo nie wyczerpują wszystkich informacji, do których obywatel powinien mieć dostęp. Oczywiście takie 10 tys. funtów, jak w UK, stanowi pewną barierę poznania (w Polsce system zamówień publicznych również przewiduje granicę finansową kontraktów, które podlegają reżimowi PZP; przy okazji też wiadomo, że wielu chętnie obchodziłoby taki system, np. sprzedając administracji publicznej za cenę "podprogową", albo w rozbiciu kontraktu na części - co dziś skutecznie często pozwala uniknąć ciekawych spojrzeń). Sposób przygotowania narzędzia również ma znaczenie dla przejrzystości kontraktów państwa. W naszym Portalu Urzędu Zamówień Publicznych ciężko jest mi cokolwiek znaleźć, tym bardziej łatwo analizować stan i wolumen kontraktów państwa...

W Polsce chciałbym mieć dostęp do informacji gromadzonych w systemie BESTIA, czyli w Systemie Zarządzania Budżetem Jednostek Samorządu Terytorialnego. Chciałbym mieć dostęp do danych na temat kosztów działania poszczególnych urzędów administracji rządowej. Są też pewnie inne systemy, do których dostęp mają urzędnicy Ministerstwa Finansów. Ja również, jako obywatel, chcę mieć do nich dostęp.

Jako wyposażony w komputer podłączony do internetu obywatel chciałbym móc szybko i łatwo odpowiedzieć zarówno na pytanie ile krzeseł kupiło Muzeum Narodowe w Warszawie (albo w Krakowie lub Wrocławiu) w roku 2012, ale też ile krzeseł kupiły w 2012 roku wszystkie warszawskie muzea (nie tylko to Narodowe). Chciałbym przy tym móc dowiedzieć się jednym lub kilkoma kliknięciami - jaki procent takie wydatki na krzesła stanowią w ogólnym budżecie Muzeum Narodowego w Warszawie (albo, zaraz potem, w budżecie muzeów warszawskich, a za kolejnym kliknięciem - w budżetach wszystkich muzeów w Polsce). Chciałbym móc potem dowiedzieć się jaki to stanowi procent budżetu przeznaczonego na kulturę. Chciałbym móc porównać wybrane wydatki w kulturze z innymi wydatkami np. w cyfryzacji lub rolnictwie. To oczywiście tylko przykłady tego, czego oczekiwałbym od systemu udostępniania informacji publicznej na temat finansów publicznych.

Takie dane pozwoliłyby mi wówczas samodzielnie sprawdzić, czy "wpływ" danego projektu ustawy na finanse publiczne jest w Ocenie Skutków Regulacji dołączonej do projektu ustawy poprawnie obliczony (mógłbym zreplikować szacunki). Takie dane pozwoliłyby też sprawdzić, czy jeśli Sejm nakłada na Rzecznika Praw Obywatelskich lub Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych jakieś nowe obowiązki, to czy przeznacza na realizację tych obowiązków odpowiednie, wystarczające do ich realizacji, fundusze.

A Pan Premier mógłby ze swojego poselskiego tabletu sprawdzić, kto z jego podwładnych wydaje pieniądze niezgodnie z podstawami prawnymi. Dziś przy okresowej akcji wzywania ministrów "na dywanik" i pytania o możliwości "cięcia kosztów" tego zwyczajnie nie wie. Zamiast zatem redukować nieuzasadnione koszty sięga po moje pieniądze. A to podnosząc podatki, a to sięgając po pieniądze w systemie emerytalnym. To, że Premier w rządzie mojego kraju (wszystko jedno, która frakcja polityczna wspiera go swoją większością parlamentarną) nie wie ile kosztuje działanie jakiejś instytucji publicznej jest, jak uważam, również niedopuszczalne.

Podobne materiały zbieram w dziale cytaty niniejszego serwisu.

Przeczytaj również:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Finanse Utah

Właśnie jeden z czytelników podesłał mi link do serwisu, za pomocą którego można próbować śledzić finanse publiczne w amerykańskim stanie Utah: transparent.utah.gov, a website dedicated to the transparency and accountability of government finances.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

W Utah jest jedna z siedzib

W Utah jest jedna z siedzib NSA - nawet jakby nie chchieli to i tak by byli "transparentni" ;p

"Ja, jako zwyczajny

"Ja, jako zwyczajny obywatel, niedysponujący legitymacją poselską, zacząłem od sprawdzania finansowania BIP-ów i innych rządowych serwisów administracji publicznej"

No właśnie, a takie dane powinny być w dyspozycji MAiC. Na stronie:
http://livecity.pl/news-265
jest takie zestawienie, ale sporo tam jeszcze brakuje. Gdyby taką ankietę robiło MAiC zapewne dane byłyby rzetelniejsze, pełniejsze i podane przez wszystkie podmioty.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>