Przetargi na pozycjonowanie stron administracji publicznej to przepalanie moich pieniędzy
Myślałem, że już nie będzie takich przetargów, które w istocie - jak uważam - są przepalaniem publicznych pieniędzy, ale właśnie widzę, że 23 marca 2012 ogłoszono przetarg na "Przeprowadzenie usługi pozycjonowania portalu ksu.parp.gov.pl". Wcześniej takie przetargi "na pozycjonowanie" organizowało Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś to powstrzymał. Nawet wówczas, gdy 17 kwietnia unieważniono ten przetarg PARP. Unieważniono go jednak ze złego - jak uważam - powodu. Uważam, że takie przetargi nie powinny być organizowane, gdyż to przejaw patologii w administracji publicznej. Dokładnie tak samo, jak pączkujące stale nowe strony, portale, serwisy administracji publicznej. Ktoś to powinien wreszcie ogarnąć. Chyba, że właściwą instytucją jest tu prokuratura.
Aktualizacja: w komentarzach pewne wskazówki na temat tego, gdzie mógł ukryć się szatan...
W ogłoszeniu PARP czytam: "Działając w oparciu o ustawę z dnia 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2010 r. Nr 113, poz. 759 ze zm.), Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości ogłasza przetarg nieograniczony dla zamówienia o wartości szacunkowej poniżej 130 000 euro na wykonanie usługi: "Przeprowadzenie usługi pozycjonowania portalu ksu.parp.gov.pl" nr ref. r/352/DRI/2011". Termin składania ofert minął 11 kwietnia 2012 r. Z datą 17 kwietnia podano do publicznej wiadomości Informację o wyniku postępowania, z której wynika, że działając na podstawie art 93 ust. 1 pkt 1) ustawy Prawo zamówień publicznych zamawiający unieważnia przetarg (przedmiotowe postępowanie), gdyż "nie złożono żadnej oferty niepodlegającej odrzuceniu".
Tam też informacja o tym, że złożono jedną ofertę, która jednak została odrzucona, ponieważ nie odpowiadała treści SIWZ. W tej ofercie zaproponowano cenę 64206 PLN (sześćdziesięciu czterech tysięcy dwustu sześciu złotych polskich).
W 2011 roku Ministerstwo Rozwoju Regionalnego przeprowadziło taki przetarg: Przetarg nieograniczony na świadczenie usług pozycjonowania (SEO) oraz prowadzenie kampanii linku sponsorowanego (SEM) w serwisie wyszukiwawczym Google.pl, który zresztą nie był pierwszym. Wcześniej, w 2010 roku, zorganizowano podobny przetarg. Wybrano ofertę, ale w ogłoszeniu o wyborze oferty nie ujawniono ile to też pieniędzy ministerstwo postanowiło zapłacić za czasowe pojawianie się w wyższych partiach wyników wyszukiwania. Należałoby - w trybie dostępu do informacji publicznej - poprosić ministerstwo o udostępnienie raportów z wykonania takiej usługi. Ciekawe byłoby sprawdzić np. jakimi metodami pozycjonerzy postanowili "wypromować" (wszak czasowo) wskazane w zamówieniu serwisy.
Myślę sobie, że wiele jest jeszcze do zrobienia. Trzeba jednak zacząć od wypracowania w administracji publicznej zasad ewaluacji internetowej emanacji państwa, a następnie od wycięcia w pień znacznej części tych serwisów internetowych administracji publicznej (por. Przejmujemy państwo: początek społecznej inwentaryzacji i Społeczna inwentaryzacja: "Tu jest OK").
Cieszę się, że przetarg PARP upadł, ale chciałbym prosić, by już nie pojawiały się w administracji publicznej takie pomysły, by przetargi na pozycjonowanie stron robić. Te pieniądze należy wydać na lepszy Biuletyn Informacji Publicznej. Lepszy, czyli przygotowany zgodnie z zasadami dostępności dla osób niepełnosprawnych (por. accessibility), w którym informacje będą poukładane w odpowiednie kategorie (por. Potrzebne słowniki i skorowidze do łatwiejszego śledzenia procesu legislacyjnego (i nie tylko). Najlepiej też, by tam, gdzie to możliwe, powstawały serwisy zintegrowane (por. Jeden uczciwy serwis rządu zamiast chmury witryn marketingu politycznego ministrów). Przygotowanie przepisów, które okiełznają jakoś inwencję państwa w tym zakresie staje się już palącą potrzebą.
Poza wszystkim: jak te parę (dziesiąt) tysięcy serwisów (powstałych za publiczne pieniądze) zacznie jeszcze za publiczne pieniądze się pozycjonować (prawdopodobnie z wykorzystaniem wszelkiego rodzaju precli, fałszywych sklepów, farm linków, najlepiej pewnie postawionych na opuszczonych przez administrację publiczną domenach), to przecież nie ma tylu "pierwszych miejsc" w wynikach wyszukiwania dowolnej wyszukiwarki.
Skończmy z tą patologią.
Przeczytaj również: Podyskutujmy o przekroczeniu uprawnień administracji publicznej w aktywności internetowej. Również: Depozycjonowanie: prowokuję do dyskusji i Akt oskarżenia za wykorzystanie stron policyjnych do pozycjonowania. W tym ostatnim z podlinkowanych tekstów o tym, że prokuratura Okręgowa w Krakowie skierowała kiedyś do Sądu Rejonowego dla Krakowa Śródmieścia akt oskarżenia przeciwko Rafałowi Z. Oskarżono go o to, że jako funkcjonariusz policji i administrator policyjnej strony internetowej przekroczył z chęci zysku uprawnienia, umieszczając na stronie "ukryte linki - odsyłacze do stron cywilnych". Zapytałem nawet niedawno krakowską Policję, jak też się sprawa skończyła, ale odpowiedzieli, że to pytanie do prokuratury.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Są jeszcze przetargi na szkolenia z SEO!
A tu jeszcze przetarg na przeprowadzenie szkoleń SEO/SEM dla pracowników NCK. NCK, czyli Narodowe Centrum Kultury. Przetarg był w 2011 roku. NCK - jak czytam w ogłoszeniu dysponowało tu kwotą 18 tysięcy 450 złotych. Złożono jedną ofertę, ale na kwotę 28 tys. 44 złote brutto.
Nóż mi się w kieszeni otwiera.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
To nie jest to samo !
Czym innym jest zamawianie pozycjonowania, a czym innym jest umiejętność budowania stron zgodnych z zasadami pozycjonowani w wyszukiwarkach.
To drugie jest (powinno być) zupełnie elementarną częścią dobrych praktyk tworzenia stron internetowych (każdych stron internetowych!).
Przecież, (słusznie szeroko tu krytykowany) opakowany w pdf skan dokumentu jest też złamaniem elementarnych zasad SEO/SEM.
Jeśli ziemią obiecaną i ideałem serwisów internetowych administracji publicznej mają być strony których nikt nie ogląda:
bo nie może ich znaleźć,
bo zawierając nie te informacje których ludzie na nich szukają (albo informacje te są głęboko ukryte),
bo szeroko rozumiana "usability" tych stron jest hasłem ich twórcom z gruntu obce i wstrętne.
To naprawdę nie trzeba na ten ideał wyczekiwać, on już jest - tu i teraz tak jest skonstruowanych 90 procent BIP-ów i innych stron internetowych polskiej administracji publicznej.
a po co
najpierw problem a potem jego rozwiązanie zamiast mam jakieś rozwiązanie i stwarzam dla niego problem...
Instytucje państwowe są z zasady unikalne w Państwie bo nie mają konkurencji, Państwo ma niejako z definicji monopol na bycie Państwem. Po co więc za niemałe, jak widać, pieniądze "pozycjonować się" w komercyjnym produkcie jakiejś zamorskiej korporacji za pieniądze podatnika skoro wystarczy by strona miała okienko "wyszukaj", treści ustawy nie będę szukał "w internecie" tylko na stronach właściwej i powszechnie znanej instytucji rządowej.
Po drugie "umiejętność budowania stron zgodnych z zasadami pozycjonowania w wyszukiwarkach" (gdyby uznać, że pozycjonowanie ich ma sens) to problem wykonawcy, który wygrał przetarg na opracowanie tych stron a nie zamawiającego urzędnika.
Jeżeli uznamy, że problemem faktycznie jest "usability" tych stron, to naprawmy to a nie uznajmy, że strony są do d....py więc trzeba je za kolejne pieniądze podatnika (pierwsze wydano na strony do d....py) skanować produktem kilku międzynarodowych korporacji.
Jest proste wytłumaczenie powyższych zjawisk: Opisy Przedmiotów Zamówienia są do d....py, bo po pierwsze kupowane jest faktycznie nie to co trzeba a po drugie kupujący nie potrafi poprawnie odebrać od dostawcy tego co sam zamówił ... no chyba, że autorem OPZ na "Usługę pozycjonowania" jest przyszły dostawca usługi... i to jest do d....py w tym wszystkim.
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
Użyteczność nie jest cechą przygodną
To typowe dla administracji publicznej chowanie się w formalizm.
Nic dziwnego, że jest tak beznadzieje skoro krytycy działania tej administracji powtarzają jej najgorsze błędy.
Co z tego że państwo czy instytucja jest „unikalna”. To administracja ma dostosowywać swój przekaz do potrzeb i zwyczajów odbiorców, a nie odwrotnie. Dla olbrzymiej część odbiorców wyszukiwarka (co dzisiaj oznacza Google - chcemy czy nie chcemy) jest sposobem nawigacji po Internecie, wiele osób w ogóle nie wie, że istnieje jakiś tam pasek adresowy (i nie jest on im do niczego potrzebny). Innymi słowy jeśli nie znajdą strony/zasobu za pomocą wyszukiwarki to tak jakby ona nie istniała.
Strona internetowa administracji publicznej, która nie jest odwiedzana jest zmarnowaniem każdej wydanej na nią złotówki.
Tu znowu kompletne nieporozumienie i niezrozumienie istoty rzeczy.
Może się zdarzyć, że ślusarz będzie rewelacyjnym dyrygentem, a drukarz kapitalnym redaktorem ale, proszę mi wierzyć, to nie jest regułą. Zasady usability i SEO to jest przede wszystkim wyzwanie dla redaktorów serwisów, a nie dla informatyków (choć oczywiście wkład informatyczny też jest istotny). Pozycję w wyszukiwarkach buduje się długo po uruchomieniu serwisu i wiedza na temat SEO jest dla redaktorów każdego serwisu absolutnie niezbędna. Zresztą „zamawiający urzędnik” musi umieć sformułować założenia serwisu (w tym reguły SEO) i świadomie odebrać gotowy produkt.
Jestem przeciwny zamawianiu usług pozycjonowania bo uważam, że poprawnie skonstruowane i redagowane strony pozycjonują się same (jeśli nie na pierwszym miejscu to wystarczająco wysoko z punktu widzenie potrzeb ich użyteczności), a efekty pozycjonowania za pomocą firm zewnętrznych są siłą rzeczy przemijające. (O tym że zamówienia takie rodzą multum kłopotliwych problemów formalnych i niejasności napisali tutaj inni).
więc jednak...
ale to chyba poparcie wszystkich moich tez... :), wystarczy, by strony zawierały przydatne informacje a serwis pozycjonuje się sam.. i ja też jestem tego zdania,
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
Uzasadnienie
Jest głębokie oburzenie, brakuje tylko uzasadnienia. "... gdyż to przejaw patologii w administracji publicznej" Mogę prosić o uzasadnienie Pańskiego punktu widzenia? Dlaczego patologia?
zastanawia mnie
kim jest ów incognitus: dostawcą usług pozycjonowania czy urzędnikiem...
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
I jeszcze Realizacja i monitorowanie strategii komunikacji
W Rozporządzeniu Komisji (WE) nr 1828/2006 z dnia 8 grudnia 2006 r. (ustanawiające szczegółowe zasady wykonania rozporządzenia Rady (WE) nr 1083/2006
ustanawiającego przepisy ogólne dotyczące Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Europejskiego Funduszu Społecznego oraz Funduszu Spójności oraz rozporządzenia (WE) nr 1080/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego) jest taki artykuł 4 (Realizacja i monitorowanie strategii komunikacji), którego ust. 2 brzmi:
W dokumencie Strategia komunikacji Funduszy Europejskich na lata 2007-2013 (dokument zmodyfikowany, zatwierdzony 16 stycznia 2012 r.) czytam:
Są i Wytyczne Ministra Rozwoju Regionalnego w zakresie informacji i promocji (RAR)
Tu, w jednym z dokumentów, jest rozdział "7.3 Podrozdział 3 – Strony internetowe":
W dokumencie PRZEWODNIK W ZAKRESIE PROMOCJI PROJEKTÓW FINANSOWANYCH W RAMACH PROGRAMU OPERACYJNEGO INNOWACYJNA GOSPODARKA, 2007 – 2013 DLA BENEFICJENTÓW I INSTYTUCJI ZAANGAŻOWANYCH WE WDRAŻANIE PROGRAMU znajduje się nastęujący fragment:
Ehhh....
Nadal szukam "pozycjonowania". Jeśli znajdę, to się lekko załamię. Już same "strony" to zuo.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Znalazłem "pozycjonowanie" - chyba stąd przyszedł szatan
Załącznik 4 - Opis wybranych narzędzi i punktów styczności odbiorcy z komunikatem - znajdujący się w Strategii komunikacji Funduszy Europejskich w Polsce w ramach Narodowej Strategii Spójności na lata 2007-2013, zawiera (w tabeli) część pn. "Marketing internetowy", a tu czytam:
Wydaje się, że stąd przyszedł szatan.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
pozycjonowanie a kc
Tak może poza głównym wątkiem oburzenia na patologie - zastanawiam się, czy prawidłowo skonstruowana umowa na usługi pozycjonowania nie będzie przypadkiem umową o świadczenie przez osobę trzecią (art. 391 kc). Chodzi przecież o to, aby osoba trzecia (wyszukiwarka) wyrzuciła wynik odpowiednio wysoko.
Nie żeby to od razu wnosiło jakieś istotne konsekwencje prawne, ale nie jestem pewien, czy zamawiający myślą o pozycjonowaniu w ten sposób.
Nie
W prawidłowo skonstruowanej umowie o pozycjonowanie nie istnieją zapisy gwarantujące jakiekolwiek działania ze strony Google. Pozycjonowanie nie jest "świadczeniem przez osobę trzecią", tak jak nie są nim usługi korepetytorów przygotowujących do matury, do których udają się uczniowie w celu uzyskania lepszego wyniku (na tym przypadku firmą trzecią byłoby Kuratorium Oświaty).
świadczenie Google
To jasne, że umowę można sformułować na różne sposoby. Domyślam się też, że przedsiębiorca trudniący się pozycjonowaniem dołoży starań, aby w umowie nie znalazły się nawet sugestie o jakiejkolwiek gwarancji. A swoją drogą do powstania umowy o świadczenie przez osobę trzecią i konsekwencji z art. 391 kc nie trzeba aż "gwarancji". Wystarczy ustalenie, że chodzi o spowodowanie określonego zachowania tej osoby.
Ale komentarz Veal'a nie przedstawia chyba pełnej prawdy, gdyż jak czytam SIWZ, o których pisze VaGla, to pojawiają się tam np.
W kryteriach oceny ofert sformułowanie "Średniomiesięczna pozycja portalu KSU (większa niż pierwsza dziesiątka)" lub "Liczba średniomiesięcznych wejść na portal KSU (większa niż 15.000 wejść)".
Z kolei w Załączniku nr 1 do SIWZ napisano, że Wykonawca zobowiązany będzie do "pozycjonowani[a] portalu ... na pozycjach wskazanych w Ofercie, lecz nie dalszej niż pierwsza strona wynikowa (pozycje 1-10) najpopularniejszej wśród polskich Użytkowników - pod względem liczby zapytań - wyszukiwarce internetowej...".
Analogicznie sformułowane są postanowienia umowy stanowiącej Załącznik nr 6 do SIWZ. Nieosiągnięcie tych parametrów powoduje naliczenie kar umownych.
Wreszcie, w informacji o unieważnieniu przetargu pojawia się wzmianka, że w złożonej ofercie Wykonawca zagwarantował osiągnięcie pozycji w wyszukiwarce nie niższej niż.
hm..
mnie zastanawia to, jak można uczciwie (bardzo przepraszam za to wstrętne słowo) wykonać usługę pozycjonowania i złożyć takie zobowiązanie, no chyba, że dostawca nie dostanie wynagrodzenia jeżeli nie uda się "Średniomiesięczna pozycja portalu KSU (większa niż pierwsza dziesiątka)" lub "Liczba średniomiesięcznych wejść na portal KSU (większa niż 15.000 wejść)"
....
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
Wtrącenie
Wtrącenie o "wszelkiego rodzaju" niskobudżetowych sposobach pozycjonowania zupełnie niepotrzebne. Niemniej jednak - mimo faktu, że jestem właścicielem firmy z branży SEO - w pełni zgadzam się z uznaniem powyższych przetargów za marnotrawienie pieniędzy i popieram centralizacje serwisów państwowych.
ha
buhaha goo definiuje system, kto jest fajny i zasługuje na uwagę, a nie twoje wojsko polskie broniące konstytucji. sieć teleinformatyczna nowym zwierzchnikiem obywateli kosmopolitów
Gdyby...
Gdyby tak administracja publiczna utrzymywała porządek w swoich domenach i serwisach, to żadne pozycjonowanie nie byłoby potrzebne, bo wystarczyłoby dodać w wyszukiwanym haśle np "site:gov.pl" i wyszłyby wyniki tylko z odpowiednich stron... Myślę, że wówczas taka wyszukiwarka jak google, nie miałaby oporów by dodać jeszcze jedną opcję w zawężeniu w wyszukiwania.
Ale problem jest większy, wystarczy spojrzeć na pełną dowolność w tworzeniu serwisów urzędów gmin i miast, tu już w ogóle nie ma żadnego standardu.
site:gov.pl i ?
Witam.
Aby zadziałało takie wyszukiwanie, to niestety w Polsce należałoby rygorystycznie zacząć egzekwować prawo wobec Dyrektorów urzędów. Zwłaszcza co do rejestracji strony urzędu w domenie gov.pl.
Póki co, to w Polsce nadal obowiązuje w urzędach zasada: "Szlachcic na zagrodzie, równy wojewodzie"! Przykładem niech będzie obowiązek prowadzenia serwisu BIP. Wystarczy porównać zawartość serwisu BIP i strony podmiotowej urzędu. Od razu widać rozbieżności. Serwis podmiotowy urzędu jest jak witryna ogłoszeniowa firmy świadczącej usługi. Jest nawet obszar prezentujący osiągnięcia, choć szkoda, że nie ma wątku ile spraw urząd przegrał w sądzie :-)
Pozostaje tylko pytanie, czy urząd ma działać zgodnie z obowiązującym prawem i jest dla obywatela, czy jest inną formą działalności gospodarczej, wymagającej reklamy nawet w internecie?
Pozdrawiam.
świadczenie osoby trzeciej w SEO
Po tym jak ustaliłem (wstępnie), że przynajmniej w tym konkretnym przypadku SEO to istotnie umowa o świadczenie przez osobę trzecią, zacząłem się zastanawiać na czym dokładnie to świadczenie osoby trzeciej ma polegać.
Osobą trzecią jest wyszukiwarka. Wyszukiwarka świadczy użytkownikom usługę polegającą na odnalezieniu strony WWW najlepiej pasującej do zadanych kryteriów. Strony umowy SEO umawiają się, że strona WWW zamawiającego znajdzie się wyżej niż znalazłaby się, gdyby wykonawca nie podjął pewnych działań.
Zależnie od tego co kryje się pod "pewnymi działaniami", umowa SEO może być:
Ciekaw jestem zatem, w którą stronę należy interpretować wskazaną przez VaGlę SIWZ. W opisie przedmiotu zamówienia widzę działania polegające na "optymalizacji portalu" i zakazy stosowania "nieuczciwych metod".
Jak rozumiem postulat VaGli, to chciałby on, żeby administracja miała po prostu "dobre strony WWW" (pomijając postulat nierozpraszania ich po wielu serwisach). Być może tym SIWZ wcale nie jest tak daleko od tego postulatu.
Co to jest pozycjonowanie?
Nie wiem dlaczego, ale zawsze mi się wydawało, że pozycje wyświetlane przez goo wynikają z ilości zapytań/odwiedzin danej witryny, że chodzi o tzw. popularność.
Jeżeli jest to prawdą, to tzw. "pozycjonowanie" jest wprowadzaniem w błąd osób zadających pytanie w goo. Czyżby zatem opisany przetarg dotyczył zakupu usługi wprowadzania obywateli w błąd?
Prosty przykład. Student pisze pracę na temat popularności serwisów administracji w różnych wyszukiwarkach. Jak może odróżnić link pozycjonowany od nie pozycjonowanego?
Google nie ma możliwości
Google nie ma możliwości śledzenia ilości odwiedzin na stronie a gdyby miało i bazowało jedynie na tym to dochodziłoby do absurdalnych sytuacji (jeśli strona jest na 1 pozycji to ma najwięcej odwiedzin - dlaczego tam jest? ponieważ ma najwięcej odwiedzin).
Algorytm Google opiera się na tak absurdalnych zasadach, że gdyby nie pozycjonowanie to nic w wyszukiwarce by się nie dało znaleźć. SEO zapewnia, że w czołówce są witryny, które na to stać, a więc te, które zawierają treści interesujące dla użytkownika (jeśli po wejściu na stronę z danej frazy użytkownik skorzysta z oferty firmy to znaczy, że wynik spełniał jego oczekiwania - jeśli by nie skorzystał, to firmie nie opłacałoby się zlecać pozycjonowania, innymi słowy nie opłaca się pozycjonować stron, niezgodnych z oczekiwaniami "wyszukujących").
Kto pozycjonuje wyniki w Google?
Być może napisałem to zbyt skrótowo. Oczywiście odwiedzinami (ruchem) na stronie próbuje się zajmować Alexa (np. http://www.alexa.com/siteinfo/vagla.pl)
Jak mi się wydawało, to Google pozycjonuje strony na podstawie zapytań i wejść na wyświetlone odnośniki. Nie wiem czy jest to algorytm absurdalny, ale patrząc na wyniki ulegam złudzeniu, że są to wyniki za które odpowiedzialność bierze Google. Tymczasem okazuje się, że mogą to być wyniki "podrzucone" przez bezimienną firmę z branży SEO, która znalazła jakiś sposób aby przeskoczyć algorytmy Google i znalazła chętnych, którzy za to chcą zapłacić.
Twierdzenie, że "gdyby nie pozycjonowanie to nic w wyszukiwarce by się nie dało znaleźć" jest bardzo odważne i jeszcze bardziej dowcipne, a twierdzenie, że "jeśli po wejściu na stronę z danej frazy użytkownik skorzysta z oferty firmy to znaczy, że wynik spełniał jego oczekiwania" jest błędne ponieważ równie dobrze może to oznaczać, że użytkownik nie miał czasu na szukanie lepszej oferty, która została zepchnięta przez manipulacje pozycjonowaniem na stronę 44.
Niewątpliwie prawdą jest, że obecnie "SEO zapewnia, że w czołówce są witryny, które na to stać", choć wniosek, który z tego jest wyprowadzany może wydawać się błędny (jeżeli wynik spełnia oczekiwania wielu użytkowników, to nie ma potrzeby kupowania pozycjonowania, wyszukiwarka sama winduje taki serwis do wyższych pozycji). Pozycjonować trzeba serwisy, które mało kto odwiedza, a po znalezieniu się na pierwszych pozycjach są, z naiwności, klikane prawie przez każdego.
Wracając do wydawania publicznych pieniędzy na pozycjonowanie czyli wyświetlanie w wynikach google inaczej niż wyświetlałoby to google, to warto się zastanowić czy owo pozycjonowanie nie jest działaniem z pogranicza prawa. Samo Google wyraźnie oznacza linki sponsorowane, tak aby każdy wiedział, że pierwsze pozycje wynikają z podsypania grosza, a nie z jakichś innych zalet danego serwisu. Jeżeli urzędy uważają, że ich serwisy powinny mieć linki sponsorowane (przetarg na pozycjonowanie) to mogą zakupić taką usługę w wyszukiwarce, a nie robić "wrzutek" po kryjomu, bez odpowiedniej adnotacji i nie do końca jasnych formalno-prawnie.
Z drugiej strony, teraz już wiem, że pierwsze pozycje w wyszukiwarce zajmują urzędy posiadające większy budżet na autoreklamę, a niekoniecznie te, których serwisy lepiej odpowiadają na zadane przeze mnie pytanie.
Gdzieś słyszałem stwierdzenie, że cel uświęca środki, ale nie jestem pewien czy to miało dotyczyć działań naszej obecnej administracji.
Na podstawie liczby
Na podstawie liczby odnośników do danej strony, bez uwzględniania wejść. Przykładowo link portal w moim komentarzu trochę podwyższa pozycję Onetu. Moim zdaniem nie jest to absurdalny algorytm.