Powszechne zezwolenie na korzystanie z www (o które każdy będzie mógł wystąpić)

"Wojna cyfrowa" (cyber war) może być groźniejsza niż tsunami, dlatego należy przyjąć międzynarodowy traktat, który wprowadzi we wszystkich krajach zrzeszonych w Organizacji Narodów Zjednoczonych specjalne licencje - odpowiedniki "prawa jazdy" w świecie realnym. To teza, którą miał wypowiedzieć na szczycie w Davos (World Economic Forum) sekretarz Generalny International Telcommunications Union (ITU; to jest ta organizacja, która corocznie otwiera i patronuje obchodom wcześniej Światowego Dnia Telekomunikacji, później Światowego Dnia Społeczeństwa Informacyjnego). O co chodzi z tymi licencjami? Wydaje się, że jest to wezwanie do powszechnej identyfikacji użytkowników internetu (por. Rozważania o anonimowości i o przesyłaniu (niezamówionych) informacji).

Jak piszą autorzy tekstu Enemies Of Free Speech Call For Internet Licensing - Panu Hamadounowi Toure z ITU wtórowali eksperci, m.in. p. Craig Mundie, chief research and strategy officer for Microsoft. Ten ostatni ponoć miał wypowiedzieć ważne słowa, które przez autorów linkowanego komentarza tłumaczone są na postulat wprowadzenia światowego, rządowego pozwolenia na korzystanie z www... Słowa te zaś w ustach eksperta miały brzmieć:

We need a kind of World Health Organization for the Internet. If you want to drive a car you have to have a license to say that you are capable of driving a car, the car has to pass a test to say it is fit to drive and you have to have insurance.

Nie jeździmy samochodem bez prawa jazdy i bez ważnego ubezpieczenia. Szukam potwierdzonego źródła tych słów. Jest tekst UN agency calls for global cyberwarfare treaty, ‘driver’s license’ for Web users sygnowany Agence France-Presse. Są teksty BBC: Davos 2010: Cyber threats escalate with state attacks oraz agencji AFP: UN chief calls for treaty to prevent cyber war - oba z 30 stycznia.

Nigdzie nie widzę powiązania tej koncepcji z oprotestowywanym nie tak dawno pomysłem w Unii Europejskiej, by producenci oprogramowania mieli być odpowiedzialni za działanie swoich produktów (por. "Agenda cyfrowa" Komisji Europejskiej z projektem dyrektywy w sprawie praw konsumentów w tle).

W kontekście polskich szybkich prac nad Rejestrem Stron i Usług Niedozwolonych, braku odpowiedzi w sprawie ACTA oraz planowanego spotkania z Panem Premierem przypuszczam, że jest coraz więcej tematów do publicznej dyskusji...

Proszę zapiąć pasy, wjeżdżamy w strefę globalnego cywilizowania społeczeństwa informacyjnego, co przygotuje nas - jak przypuszczam - do globalnego systemu prawnego. Interesujące będzie oglądanie tego, jak zwykłe jednostki będą na ten system wpływały. To w kontekście art. 4 polskiej konstytucji (władza zwierzchnia należy do Narodu, naród sprawuje władze przez swych przedstawicieli, te sprawy).

Wedle dostępnych źródeł Pan Hamadoun Toure miał stwierdzić, opisując, jak mógłby wyglądać nowy traktat międzynarodowy: "The framework would look like a peace treaty before a war".

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Kasperski postulował to w październiku 2009 roku...

tutaj bardzo proszę: http://osnews.pl/kasperski-proponuje-wprowadzenie-paszportow-internetowych/
wtedy wydawało się, że to tylko chore wizje pana od antywirusów;
jak widać całość się urzeczywistnia :(

Artykuł z AFP prosto ze źrodła

Tu artykuł z AFP (hostowany przez Google):
http://www.google.com/hostednews/afp/article/ALeqM5h8Uvk-jpSvCWT-bqYSg1Ws4I4yAA

Craig Mundie, chief research and strategy officer for Microsoft, said "there are at least 10 countries in the world whose internet capability is sophisticated enough to carry out cyber attacks ... and they can make it appear to come from anywhere."

"The Internet is the biggest command and control centre for every bad guy out there," he said.

Ach, ten parszywy Internet... Microsoft chciał ludzi przed nim obronić, ale na razie się nie udało...

To ta sama chyba

To ta sama chyba depesza AFP, którą linkuje w tekście, prawda? :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Pytałeś o potwierdzone źródło tych słów

Napisałeś "Szukam potwierdzonego źródła tych słów" - to oryginalny tekst z jednej z najważniejszych agencji prasowych na świecie chyba wystarczy za potwierdzenie? Ty podałeś inny URL - zrozumiałem że masz podejrzenia co do jego autentyczności.
MJM

"If someone bombed the

"If someone bombed the electric grid in our country and we saw the bombers coming in it would clearly be an act of war.

"If that same country uses sophisticated computers to knock out our electricity grid, I definitely think we are getting closer to saying it is an act of war," Collins said.

Robi się ciekawie. Chyba wybuduje sobie "cyberschron". Będe trzymał w nim zapasy internetu żeby moje wirtualne "ja" miało gdzie się schronić w razie wybuchu "cyberwojny".

Nie jestem pewien czy to co mówię to sarkazm czy rzeczywiście powinienem szukać zainteresowanych do wspólnej inwestycji na przyszłość.

Teraz czekamy na rządowe

Teraz czekamy na rządowe "Pozwolenie na czytanie", "Pozwolenie na mówienie" i może jeszcze "Pozwolenie na oddychanie"...
1984 zbliża się wielkimi krokami...

Prawo do internetu, prawo do czytania

Teraz czekamy na rządowe "Pozwolenie na czytanie", "Pozwolenie na mówienie" i może jeszcze "Pozwolenie na oddychanie"...
1984 zbliża się wielkimi krokami...

Reglamentacja prawa do czytania już jest:
"Prawo do czytania" - Richard Stallman

Kudelski: stwórzmy nowy Internet

Andre Kudelski, chairman of Kudelski Group, said that a new internet might have to be created forcing people to have two computers that cannot connect and pass on viruses. "One internet for secure operations and one internet for freedom."

Bardzo ciekawe. Jakimś cudem rządy i firmy telekomunikacyjne nie umiały stworzyć Internetu z własnej inicjatywy, a protokoły OSI popadły w zapomnienie.... czyżbyśmy do tego wracali?

Kudelski to firma założona przez inżyniera, który emigrował z Polski do Szwajcarii i stworzył firmę "Nagra" (jak w "magnetofon, który nagra"). NagraVision była wiodącym dostawcą systemu tzw. warunkowego dostępu czyli digital rights management dla telewizji cyfrowej (system Alladin).

--
[S.A.P.E.R.] Synthetic Android Programmed for Exploration and Repair

w finale rodzice lub opiekunowie prawni zgadzają się na chip

dla noworodka i jest on implantowany podczaszkowo
ten fakt oznacza jednocześnie zgodę na dostęp do sieci www z wszystkimi restrykcjami i obowiązkami z tego wynikającymi.

Nowonarodzony obywatel ma prawo do zapewnienia sobie we własnym zakresie niezbędnego zasilania, pobudzającego urządzenia, za pomocą których będzie mógł być kontrolowany, śledzony, dezinformowany i instruowany poprzez sieć www.

???
mam pracować nad antykoncepcją moich mocno nieletnich dzieci już obecnie?

Trochę mnie dziwi

Trochę mnie dziwi zaskoczenie, podobne nieśmiałe postulaty pojawiały się już ładnych kilka lat temu. Wygląda nawet na to, że począwszy od 2002 roku regularnie w latach parzystych komuś zaczyna bardziej uwierać net neutrality...

To jest naturalna reakcja, że w momencie kiedy internet stał się powszechnym medium, wzrosła presja na stworzenie regulacji go dotyczących, w odpowiedzi na zagrożenia, z którymi większość obecnych użytków zupełnie sobie nie radzi, a nawet nie do końca je rozumie. TimBL, z tego co pamiętam, już w 2006 mówił o konieczności zajęcia się tym problemem, wskazując, że w przeciwnym wypadku zabiorą się za to osoby nie rozumiejące istoty internetu - czyli swobodnego łaczenia się na określonym poziomie. A to jest najgorsze, co się może wydarzyć - i właśnie znowu się dzieje.
Ja na przykład dziwię się, że w Polsce do dyskusji o RSiUN nie włączyli się jeszcze co śmielsi proboszczowie, bo przecież wiadomo, ile bezeceństw i zła jest w internecie. Może na razie za bardzo są skupieni na instalowaniu czytników lini papilarnych ;)

Proszę podawać źródła

Proszę podawać źródła do tez. Jeśli pisze Pan, że Tim Berners-Lee mówił coś w 2006 roku, to warto podać źródło, by ktoś inny mógł to sprawdzić.

Przy okazji - szykuje się wykop effect
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Cieżko po kilku latach dane

Cieżko po kilku latach dane źródło odnaleźć... ale mogę zalinkować na przykład wypowiedzi z 2006 o net neutrality: Neutrality of the Net, Net Neutrality: This is serious oraz jego zeszłoroczny wywiad dla telegraph:

"Sometimes we need new laws, but in other cases we need to realise that old laws can still be applied to the web.

"We need to tackle issues of enforcement instead, as the laws on fraud, for example, already exist but is hard to find and catch the people responsible."

Warto też zerknąć na to co publikuje webscience, którego TimBL jest dyrektorem, na przykład:
http://webscience.org/research/roadmap.html

Tak. Dziękuję.

Tak. Dziękuję. 2006 rok to był początek ważnej dyskusji o Neutralności Sieci. Chociaż podlinkowany we wstępie komentowanej notatki (rozpoczynającej wątek) tekst o anonimowości i przesyłaniu niezamówionych komunikatów był wcześniej, niż Net Neutrality czyli spór o społeczeństwo informacyjne.

Tekst o niezamówionych komunikatach i anonimowości (czerwiec 2005) zaczyna się od słów:

Zmieniają się stosunki społeczne i modele komunikowania masowego. Wobec ich zmiany konieczne jest wprowadzenie mechanizmów identyfikujących poszczególnych aktorów społeczeństwa informacyjnego. Oczywiście istnieje obawa urzeczywistnienia się wizji Orwella, jednak przeciwny postulat (postulat anonimowości) nie pozwala na realizację praw osobistych innych mieszkańców globalnej wioski. Prawo do nieotrzymywania informacji jest prawem podmiotowym jednostki.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

a jeszcze wczesniej

był tekst Tima Wu, gdzie termin został po raz pierwszy użyty (kontekstem było nie-dyskryminowanie treści konkurentów przez operatorów sieci kablowych).

A teraz

A teraz tak to wygląda: Kataryna vs. Dziennik - pierwsza rozprawa przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Niema (albo bardziej precyzyjnie: nie widzę) prostych odpowiedzi.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Odnoszę koszmarne wrażenie...

... że za chwilę się obudzę. Tylko jakoś ta chwila nie chce przyjść... No dobra, załóżmy ze nawet technicznie da się oznakować wszystkich na czole, wszczepić chipy z RFID, w każdym komputerze zainstalować czujnik zbliżeniowy, a stare komputery i składaki zdelegalizować, zabronić szyfrowania w internecie... i co dalej (poza okolicznościami opisanymi w Objawieniu św Jana)? Będzie widać że wirusa wpuścił w sieć Anastazy Analfabecki mieszkaniec byłego PGRu lat dziewięćdziesiąt pięć z zaawansowana demencją albo jego siedemdziesiecioletni syn uzależniony od alkoholu, podobnie jak dzisiaj na konto takich Analfabeckich trafiają miliony ukradzione przez hackera. Albo, że wirus wylazł z pracowni komputerowej szkoły w Pcimiu z konta pani woźnej, która akurat pilnowała dzieci, bo pan od informatyki zachorował... To w realiach polskich a w realiach dajmy na to Ameryki Środkowej albo Azji?
Można zdelegalizować internet - odżyją sieci amatorskie (sam kiedyś miałem BBSa w FIDO) tym razem wspierane przez technologie bezprzewodowych sieci lokalnych. Zakazać?
A co zrobić z transmisją satelitarną? Zabronić posiadania telefonów satelitarnych? Monitorować cały ruch we wszystkich sieciach telekomunikacyjnych? A telefony też tylko "na wszczepionego chipa"? I karty sieciowe? I modemy? I CBRadio? I zakaz hodowli gołębi pocztowych (jak za Generalnej Guberni, tyle, że teraz można przesyłać nimi karty miniDS na których można zapisać treść książek ze średniej wielkości biblioteki). I zakaz posiadania anteny satelitarnej.
I kary za szyfrowanie czegokolwiek w przekazie cyfrowym, słowie drukowanym i mowie. I nośniki też tylko "na chipa". I kamery? I aparaty fotograficzne? I skanery? A poza tym znowu to samo. Można rozważać zakaz istnienia stron anonimowych (tj wprowadzenie fikcji prawnej, że za strony anonimowe odpowiada właściciel serwera) ale przecież internet to nie tylko www. Jest choćby ftp. Jest NNTP. Kontrolować oficjalnie cały ruch? To trzeba znieść tajemnicę korespondencji.
W ten sposób skutecznie umrze telepraca i firmy sieciowe i wirtualne (kto powstrzyma speca od podsłuchu od gry na giełdzie aukcjami podsłuchiwanej firmy?) Rozkwitnie za to steganografia i inżynieria społeczna. A poza tym państwo samo potrzebuje anonimowości (dla swoich szpiegów i agentów, kontrwywiadowców i tajnych współpracowników, oficerów operacyjnych policji i agenta Tomka itd.). Anonimowości potrzebują jeszcze naukowcy (na przykład socjologowie do anonimowego badania opinii publicznej). A poza tym co miałoby być w tym nowym światowym prawie penalizowane? Pisanie źle o Izraelu czy o Iranie, o Korei Północnej czy Południowej? Toż nawet w realnym świecie nie można uniknąć konfliktów, dlaczego miałoby być łatwiej w sieci? Poza tym nie wszystkie podmioty prawa międzynarodowego są zrzeszone w ONZ. Odciąć Palestynę to mały problem ale Tajwan?
A poza tym wszystkim jeszcze ludzkość wytwarza więcej informacji niż jest w stanie zmagazynować. I jakie maszyny miałyby to przetwarzać? I ile osób? I jak - w czasie rzeczywistym?
Przeanalizujmy sobie głupie 10 TB tekstu (pięć współczesnych dysków twardych), żeby znaleźć nawet zupełnie jawnym tekstem zapisany "nielegalny tekst" (o ile nie znamy wzorca). Żeby było łatwiej załóżmy że zawierają one wyłącznie pliki pisane czystym tekstem. (10 TB to 10 bilionów bajtów czyli ponad 10 miliardów stron znormalizowanego maszynopisu czyli ponad 20 milionów ryz papieru, czyli kupa papieru wysoka na 1000 kilometrów, ewentualnie - gdyby ją rozłożyć kartka pod kartką - pasek sześć razy sięgający z Ziemi do Księżyca). A może wolimy pooglądać filmy? Odtworzenie filmów znajdujących się na płytach o jakości DVD o łącznej pojemności 10 TB zajęłoby około 180 dób. A jeśli to DiVXy? To jakieś trzy lata. I trzeba popatrzeć na każdy dokładnie, bo może oprócz scen rodzinnych jest pięciominutowa migawka z obozu dla terorrystów z przemówieniem Osamy. A 10 TB przechodzi przez dziesięciogigabitową sieć (żaden cud leżała taka w kawałkach szkieletu NASKu i pięć lat temu obecnie Pionier ma ponad pięć tysięcy kilometrów światłowodów chodzacych na 20 Gbps - tj dwie lambdy - a Polska to nie jest kraj przodujący jeśli idzie o infrastrukturę...) przez trzy godziny. A Netia planowała wprowadzić w szkielecie 40 Gbps. Łącza stumegabitowe to się nawet w Polsce kupuje za ludzkie pieniądze. Na takich łączach trzeba te 10 TB przesyłać aż... dwa tygodnie.
Po co w ogóle poważni (?) ludzie zajmują się takimi rzeczami (po napisaniu którego to zdania muszę skończyć z szacunku do siebie :))

"Po co w ogóle poważni (?) ludzie zajmują się takimi rzeczami"

Po co w ogóle poważni (?) ludzie zajmują się takimi rzeczami...

Ponieważ - jak przypuszczam - nie znają innego rozwiązania. Ja również nie znam rozwiązania pewnych problemów. Ja mam łatwiej. Komentuje działania tych, którzy postanowili sięgnąć po miejsce we władzy publicznej. Nie zmienia to faktu, że alternatywa do propozycji pozornie najłatwiejszych (blokować) kiedyś musi się znaleźć. Być może nie w dyskusji. Być może najpierw będą się starali wszystko zablokować, a potem - gdy poziom entropii będzie tego wymagał - wahadło skieruje się na drogę do następnego stanu. Świat wówczas nie będzie taki jak dziś. Być może przed nami cywilizacja, w której nie będzie prywatności, przepisów o naruszeniach dóbr osobistych, o przestępstach pomówienia, tajemnic prawnie chronionych... Co oznaczałoby też brak elektronicznego pieniądza... A więc to się nie zdarzy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

z tym pieniądzem...

...to też różnie może być.

Proszę sobie spróbować zdefiniować, z punktu widzenia prawnika, takie podstawowe pojęcia ekonomii jak pieniądz, wartość w obecnym systemie ekonomicznym (czyli po Bretton Woods). Fajna tautologia, prawda?
I teraz skonfrontować to z pojęciem gospodarki opartej na innowacji czy informacji, z całym skomplikowanym systemem wymiany pracy jakim jest na przykład open source czy creative commons. To jest ekonomia (tj. system wzajemnej wymiany dóbr) NIE oparta na pieniądzu.

Ja bym nie przesądzał niczego... ;)

całkowita zmiana modelu biznesowego?

Ja się tylko zastanawiam, czy RSIUN nie stanie się narzędziem służącym do blokownia pod dowolnym pretekstem (naciski producentów softu komercyjnego, implementacja niedozwolonych alg. szyfrujacych) stron z oprogramowaniem open source.

Raczej chodzi o odpowiedzialność za słowa pisane w internecie

Witam.

A może jedynie "pomysłodawcom" chodzi o to aby mieć możliwość jawnego i prostego w czynnościach ustalenia, kto jest "administratorem" treści danej strony www? Rejestracja domeny to nie wszystko! Powstanie obowiązku rejestracji stron www sprawi, że każda strona www będzie miała swojego właściciela opisanego w sposób jednoznaczny! Powstaje jednak zagadnienie samej ewidencji danych. Bo o ile i firmy hostującej przestrzeń serwisu www jest to proste, to co w przypadku osób stawiających własnego serwera? Czy rejestracja domeny załatwi problem rejestracji strony? A może wystarczy w takim przypadku tylko rejestracja publicznego adresu IP serwera? Chyba dużo prostszym rozwiązaniem byłoby wymuszenie wprowadzenie usługi IPv6 ! Wtedy każdy komputer przyłączony do sieci internetowej miałby unikalny adres IP, niczym numer telefonu! Ustalenie kto jest autorem treści na dowolnej stronie www wymagałoby jedynie sprawdzenia logów serwera! Adres IPv6 jednoznacznie opisuje klienta sieci internetowej. Adres użytkownika końcowego jest dostępny u providera sieci. Odpada problem administracyjnych zezwoleń na tworzenie treści na dowolnych stronach www. Przy okazji, zniknęłyby rozległe sieci "osiedlowe" gdzie jeden publiczny IP opisuje nieraz dziesiątki komputerów użytkowników końcowych.
Pozostaje jednak problem serwerów Proxy. I pewnie dlatego "pomysłodawcy" chcą obowiązku rejestracji stron www. Unikają problemu anonimizacji wykonywanej przez serwery Proxy.

Obowiązek rejestracji stron www jest skierowany raczej przeciwko serwisom umożliwiającym zakładanie anonimowych stron internetowych! Przykładem niech będą różnej maści blogi. Teoretycznie autor treści blogu jest anonimowy. Jest owszem możliwość ustalenia jego tożsamości, ale wymaga to określonych czynności operacyjnych. Obowiązek rejestracji stron, daje możliwość bezpośredniego ustalenia kto odpowiada za zamieszczanie treści na określonej stronie www. Prawdopodobnie takie rozwiązanie spowoduje śmierć serwisów darmowych stron internetowych, ale jednocześnie ukróci wybryki polegające na umieszczaniu na stronach www zdjęć czy materiałów co do których osoby zainteresowane mogą mieć zastrzeżenia.

Przy okazji, rejestracja ad personam, administratora treści strony, umożliwi zlokalizowanie osoby odpowiedzialnej za rozpowszechnianie plików z naruszeniem praw autorskich, czy złośliwego kodu infekującego komputery osób odwiedzających daną stronę!

Niestety, tak kończy się wszelka wolność gdy zaczyna być warcholstwem, a tak obecnie wygląda zachowanie internautów!

Pozdrawiam.

Piękny wywód...

Piękny wywód, ale jest w nim parę detali do wyjaśnienia.

Powstanie obowiązku rejestracji stron www sprawi, że każda strona www będzie miała swojego właściciela opisanego w sposób jednoznaczny!

Chciałbym się dowiedzieć, w jaki sposób obowiązek rejestracji zmusi tysiące osób posiadających prywatne serwisy z domenami zagranicznymi oraz hostowane poza granicami Polski. Właściwie mógłbym też zapytać o to, co zrobić z obywatelami innych państw, którzy mogą nie chcieć poddać się owemu obowiązkowi...

IPv6
Wtedy każdy komputer przyłączony do sieci internetowej miałby unikalny adres IP, niczym numer telefonu! Ustalenie kto jest autorem treści na dowolnej stronie www wymagałoby jedynie sprawdzenia logów serwera!

Rozumiem, że wiązałoby się to z zakazem istnienia kafejek internetowych oraz obowiązkową rejestracją imienną wszystkich urządzeń zdolnych do łączenia się przez ogólnodostępne sieci bezprzewodowe. Dobrze byłoby też wyjaśnić, czy obcokrajowcy przebywający w Polsce mieliby obowiązek zarejestrowania posiadanych przez siebie urządzeń, czy też raczej obowiązywałby ich zakaz udostępniania sygnału umożliwiającego łączenie się z Internetem przez osoby trzecie.

Obowiązek rejestracji stron, daje możliwość bezpośredniego ustalenia kto odpowiada za zamieszczanie treści na określonej stronie www.

Rozumiem, że wiązałoby się to z filtrowaniem wszelkich form komunikacji oraz z zakazem wykorzystywania szyfrowania? Wiele mechanizmów blogowych pozwala na aktualizację przy pomocy poczty elektronicznej.

Przy okazji, rejestracja ad personam, administratora treści strony, umożliwi zlokalizowanie osoby odpowiedzialnej za rozpowszechnianie plików z naruszeniem praw autorskich, czy złośliwego kodu infekującego komputery osób odwiedzających daną stronę!

Czy mam rozumieć, że wprowadzenie obowiązku w jakiś magiczny sposób ujawni np. nazwisko autora HTML:Iframe-inf czy innych wirusów rozprzestrzeniających się via FTP?

Niestety, tak kończy się wszelka wolność gdy zaczyna być warcholstwem, a tak obecnie wygląda zachowanie internautów!

Wszystkich?

--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
http://piotr.mikolajski.net

historia magistra vitae

Po co w ogóle poważni (?) ludzie zajmują się takimi rzeczami...

Ponieważ - jak przypuszczam - nie znają innego rozwiązania. Ja również nie znam rozwiązania pewnych problemów. Ja mam łatwiej. Komentuje działania tych, którzy postanowili sięgnąć po miejsce we władzy publicznej. Nie zmienia to faktu, że alternatywa do propozycji pozornie najłatwiejszych (blokować) kiedyś musi się znaleźć.

Ale władza publiczna nie ma mocy nieograniczonego kreowania rzeczywistości. Owszem można uchwalić ustawę, że zabrania się liściom spadać jesieniom z drzew ale nie zmieni to faktu, że liście będą spadać. Podobnie jak można zabronić np ruchu kołowego w całym kraju ale nie da się tego wyegzekwować (a gdyby się chciało to w zależności od temperamentu mieszkańców i położenia na mapie albo państwo zbankrutuje albo będzie powstanie ludowe albo zbrojna interwencja sąsiadów). Już raz mieliśmy w historii takiego króla i taki sejm, który nie bacząc na rzeczywistość postanowił wprowadzić reformy drażniące wszystkich sąsiadów. Co ciekawe tekst tamtej konstytucji też przygotowywano w tajemnicy (nawet nie odczytano go na sejmie, który go przyjął), też obcięto sporo praw w imię poprawy stanu istniejącego i walki z anarchią... Oczywiście tu sprawa jest innej rangi a przykład podaję tylko po to, żeby przypomnieć, że mamy doświadczenia w takim trybie uchwalania prawa. Tu i teraz zmarnuje się kolejne kilka milionów złotych na budowanie rozwiązań, które nie będą działały, ileś osób i organizacji zamiast pracować twórczo będzie się zajmować wbijaniem do głowy rządzącym że robią głupio, nie pierwszy to raz i nie ostatni. Tyle, że jeżeli tych razów jest za dużo to okazuje się, że państwo przegrywa w globalnej konkurencji z krajami, których władza wolała raz czy drugi o te parę milionów zmniejszyć deficyt budżetowy albo przeznaczyć je na budowę dróg, policję czy szkolnictwo a nie na październikową akcję przywiązywania liści do gałęzi (a w zasadzie - zasłaniania drzew, którym liście opadły). Tyle, że jeśli tych razów jest za dużo to okazuje się, że firmy obywateli danego kraju zaczynają jakoś tak dziwnie lokować się za granicą. Tyle, że jeśli tych razów jest za dużo to okazuje się, że saldo migracji niepokojąco przechyla się na stronę "e-" a nie "imi-"...
Co do problemu z wolnością słowa i Internetem to Internet oczywiście pewne rzeczy powiększył, ale przecież zawsze zdarzało się, że ciemną nocą na murze ktoś nabazgrał niecenzuralne słowo czy obraźliwy komentarz pod adresem polityka czy sportowca. Zawsze zdarzało się, że państwo mało przyjazne drugiemu utrzymywało jakąś "wrogą radiostację" albo puszczało w obieg plotkę o kochance tego czy innego męża stanu i swojej żony. I co z tego? Normalne państwa wzruszały ramionami - jeśli udało się paszkwilanta znaleźć, można było go skazać, jeśli wrogość innego państwa była nadmierna można było wysłać kanonierki. Jeśli "producent zlej informacji" był wyjątkowo natrętny a działał za granicą można było wysłać agentów, żeby potajemnie skręcili mu kark, albo dali mieszek talarów. Nie bardzo widzę dlaczego w czasach internetu miałoby to działać inaczej? Historia uczy jeszcze jednego: jeśli cesarz daje za dużo praw pretorianom to w końcu pretorianie decydują o tym kto zostanie cesarzem. Kraj ma szczęście jeśli później trafi się jakiś Konstantyn Wielki

Albowiem Poważni (?) Ludzie...

Po co w ogóle poważni (?) ludzie zajmują się takimi rzeczami

Albowiem Poważni (?) Ludzie nie mają o tych sprawach żadnej wiedzy. Jeśli dla kogoś Internet ogranicza się do paru portali, serwisów partii politycznych oraz, powiedzmy, kilku(nastu) tematów dyżurnych (poczta, filmy porno, darmowy Windows, pedofilia, hazard, gry), to nie zrozumie on stopnia skomplikowania całego mechanizmu. Nie będzie wiedział o istnieniu większości protokołów, nie będzie miał pojęcia o ilości transmitowanych danych, nie będzie zdawał sobie sprawy z niemożności wprowadzenia niewielkim kosztem realnie działających blokad.

Po raz kolejny można tutaj przypomnieć kwestię edukacji. Gdyby osoby odpowiedzialne za tworzenie i forsowanie pomysłów w stylu RSiUN miały więcej wiedzy, choćby nawet ograniczonej do akapitu powyżej o 10TB danych, może nie zasiadałyby nawet do pisania takich projektów?

Wydaje mi się, że warto argumentację 10TB mieć w zanadrzu podczas spotkania z Premierem. Ot tak, gdyby dyskusja zeszła na poziom "blokowanie jest możliwe i będziemy to robić".

PS. Mam wrażenie, że w Australii zwyciężyli (przynajmniej chwilowo) zwolennicy zdrowego rozsądku. Warto zwrócić uwagę na poniższy (wytłuszczony) fragment:

Interpretation of the Constitution by the High Court provides the one type of "freedom of speech" guaranteed to Australians – the implied constitutional right to freedom of political communication

(...)

The reasoning here is that representative government cannot function correctly without informed voters thus political speech must be protected from legislative restriction.

Wydaje mi się, że to sformułowanie rozciąga się na szereg innych dziedzin życia, w tym także na te, których blokowania w różnych wersjach projektu RSiUN chcieli pomysłodawcy.

--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
http://piotr.mikolajski.net

błędne założenia

Myślę, że zakłada Pan błędnie że rozważane zabezpieczenia/ogranicznia mają za zadanie zabezpieczenie np. bezpieczeństwa zasobów netowych jakichś firm. Atu chodzi o coś zupełnie innego: środki służące do ograniczania wolności w internecie mają służyć głównie sprawowaniu kontroli (nie wirtualnej, rzeczywistej) nad obywatelami. Prosze sobie wyobrazić, jak w kraju takim jak Iran włądze miałyby argumentować za kontrolą połączeń ( gdyby musiały - to nie jest kraj demokratycznie zarządzany więc nie muszą). Otóż argumentacja z pewnością objęłaby powazne przewiny i przekroczenia w najbardziej obmierzłych przestępstwach przeciw Allahowi i bezpieczeństu ludzi - wszelki terror, także cybernetyczny wprowadzasię bowiem argumentując za bezpieczeństwem i wolnością terroryzowanych obywateli!

Oczywiście rzeczywiste cele, to głównie ochrona interesów korporacji: Linux z pewnościa dopuści obejście takich zabezpieczen, czyli zostanie zdelegalizowany. Microsoft natomiast wprowadzi każde ograniczenie jakie pozwoli mu więcej zrobić.

W tym rzecz, że takie

W tym rzecz, że takie działania wykluczają się z określeniem 'poważny'. To po prostu władza, która korumpuje człowieka tym bardziej im dalej ona sięga.

Według mnie duży wpływ na przedstawiane propozycje miała Zimna Wojna- decydenci mający obecnie po 50-60 lat widzieli jako młodzi ludzie świat zdominowany przez państwa i ich aparaty, w szczególności aparat kontroli i służby specjalne. Stare powiedzenie przypomina, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, a i naukowcy potwierdzają, że człowiek uczy się poprzez naśladownictwo. Czy może więc dziwić taka postawa?

@Maciej_Szmit A ja tak sobie

@Maciej_Szmit

A ja tak sobie myślę, że taki mechanizm w zupełności wystarczy aby zaewidencjonować ludzkie barany i ich pasać. Oczywiście wszędzie znajda się czarne owce, zwykle 2-3% populacji. Wtedy spuści się dobermany, albo jak kto woli agentów Smithów i rozszarpią oni jednego czy dwóch winnych i dziesiątki niewinnych. Przecież zastraszania obywateli przez organizacje "ochrony wartości intelektualnych i praw autorskich" obecnie już mają miejsca. Zapewne na 1 rozprawę przypada 40-50 przypadków ugody. Nawet jak ktoś jest niewinny, to nie zawsze ma czas, pieniądze, dobrego prawnika na to aby się bronić, zwłaszcza, że już samo oskarżenie może skutkować zwolnieniem z pracy, wydaleniem z uczelni, odcięciem internetu itp restrykcjami. Niemożliwe?

Celem takich możliwych regulacji nie jest bowiem absolutna ingiwilacja, ale celem jest stworzenie taniego i skutecznego terroru.

To mówię wam ja, HansKlos, starszy szpieg pierwszej kategorii;-)

dziwnie mi się skojarzyło...

Wypowiedzi polityczne w Australii

Jeśli ta notatka jest wiarygodna, to warto odnotować obowiązujące od 6 stycznia prawo wyborcze w Południowej Australii.

Za umieszczenie on-line komentarza politycznego w okresie kampanii wyborczej bez wskazania nazwiska i adresu autora lub wizerunku twarzy, grozi kara w wysokości do 1250 dolarów australijskich.

Mamy złe podejście

Wiele otuchy dodają teksty, w których ktoś pisze, że skoro wejdzie prawo a, to będzie musiało wejść prawo b - bo to logiczne.
Niestety mam wrażenie, że patrzymy w ten sposób, bo w inne strony boimy się nawet spojrzeć. Mentalny obraz tego co może się urodzić z takich kombinacji rysuje mi się raczej w barwach kompletnego absurdu, sprzeczności i braku logiki na każdym styku obywatela i wielkich korpo.. znaczy się państwa. Czyli to co między innymi opisuje tak często ostatnio wspominany 1984 i np. jego dwójmyślenie ("Pisanie źle o Izraelu czy o Iranie, o Korei Północnej czy Południowej?").
Więc możliwe przyszłe rozwiązania prawne, które dzisiaj nie mają sensu, po prostu odrzucamy, podczas gdy tak naprawdę mamy masę takich rozwiązań już teraz w systemach prawnych na całym świecie (sprzecznych, martwych itp). Moja czarna wizja raczej uwzględnia pogłębienie się tej sytuacji aż do zupełnej abstrakcji.
Pozostaje nadzieja, że wśród tych wszystkich 'legislatorów' znajdzie się choćby kilku, którzy będą mieli dość rozumu, żeby to utrzymać w ryzach logiki. Przynajmniej na dzisiejszym poziomie jej rozumienia przez partie rządzące, chociaż i tu jest już straszno..

Jonie Postelu, czemu odszedłeś...?

Pozostaje tylko żałować, że Jon Postel zmarł tak wcześnie... Mógłby żyć jeszcze z dobre 30 lat, a póki żył, losy Internetu zależały od niego - i na pewno by do tego nie dopuścił...
Teraz widać, jak bardzo prawdziwe były słowa Vinta Cerfa wypowiedziane po śmierci Postela: "Bez Jona Postela Internet już nigdy nie będzie taki sam" :(

Traktaty

Mnie jako nie-prawnika zastanawia zmiana w sposobie tworzenia prawa. Rolę ustaw jako głównego źródła prawa wydają się przejmować traktaty międzynarodowe.

Mam niejasne uczucie że dzieje się tak ze względu na mniejszą kontrolę nad procesem legislacyjnym, tj. łatwiej może być wylobbować (czyt. kupić) wygodny traktat niż ustawę.

Chętnie usłyszałbym opinię fachowca w tym temacie.

na Bialorusi to juz sie dzieje

... Łukaszenka wprowadza obowiazkową rejestrację internautów. A TOK FM pochyla się nad zdrowiem psychicznym internautów.

Lepiej uważać co się pisze, w sieci nic nie ginie, za parę lat nawet nie trzeba będzie zamykać, dla i własnego dobra internautów będzie się po prostu zamykać w psychuszkach ;)

Sposób na bezpieczeństwo

Jest na to łatwiejszy sposób - wymyślony już dawno temu.
po co na siłę wprowadzać dodatkowe "prawa jazdy",
tworzyć niepotrzebną infrastrukturę.

Separacja!

Każdy, kto się czuje mało bezpiecznie wystawiając swoje serwery WWW (Banki, strony rządowe...) niech się odseparują w odrębną WSPÓLNĄ sieć (taki internet3 bo 2 już jest),
do której dostęp, będzie jedynie po dodatkowym zalogowaniu.

Narzędzia są (VPN'y), sieć już jest.

Aaaa oczywiście zagrożenia takie same
jak te, gdyby wprowadzono "prawo jazdy"
- wystarczy, że będziesz miał "robala w samochodzie"
i już możesz mieć problemy z prawem,
bo ktoś z Twojego IP włamie się do Banku...

Ale na pewno łatwiej, prościej i przyjaźniej ...

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>