Przeprosiny Daukszewicza i intelektualny szach-mat

Pan Krzysztof Daukszewicz w Szkle Kontaktowym stwierdził, że tekst pt. "Pierwszy tydzień rządów Donalda Tuska", który kilka dni wcześniej odczytał na antenie jako swój, był w rzeczywistości autorstwa kogoś innego, ale znany satyryk "był święcie przekonany, że go sam popełnił", "bo zgrabnie, porządnie napisany". Szklano-kontaktowy komentator zaoferował na antenie "flaszkę" prawdziwemu autorowi, czyli publikującemu w Salon24.pl Bernardowi. Tam teraz pojawiają się kolejne komentarze. Są nawet głosy, żeby Bernard nie odpuszczał, bo takie "przeprosiny złapanego za rękę" nie były szczere, a "taki wyskok osobnik w todze wyceniłby pewnie na jakieś 50 tysięcy, jak nie lepiej". A ja chciałem przypomnieć pewien wyrok...

Pisałem o nim w tekście Ciekawe orzeczenie - prawo autorskie, spam i prawo cytatu. 14 marca 2006 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał wyrok (sygn. VI ACa 1012/2005), w którym stwierdził, że "Dla prawno - autorskiej ochrony utworu nie ma znaczenia, w jaki sposób dokonujący naruszenia wszedł w jego posiadanie lub też, w jaki sposób utwór do niego dotarł..." Chodziło o spam. Redakcja tytułu "G" wydawanego przez spółkę "A" (znajomo brzmi?) wybrała sobie ze skrzynki poczty elektronicznej niepodpisany i niezamówiony wcześniej tekst, jakich dostawała - najpewniej - wiele. Tekst ten to był wiersz, ale wiersz miał 'brzydkie" słowo, wiec skoro już redakcja postanowiła go wykorzystać (nie przeszkadzało redakcji, że nie znała autora; tekst do niej dotarł pocztą elektroniczną niepodpisany), to przecież wulgaryzmu tego nie chciała na swych łamach widzieć. Wiersz pojawił się na łamach bez wulgaryzmu i bez zgody autora

Przywołam tu tylko fragment uzasadnienia Sądu Apelacyjnego:

(...)
Z powyższych względów bez wątpienia prawidłowo Sąd Okręgowy uznał, iż doszło do naruszenia autorskich praw osobistych i majątkowych A. K. poprzez publikację wiersza powoda bez jego zezwolenia, z naruszeniem treści, formy utworu i z pozbawieniem autorstwa, co też uzasadniało ochronę tych praw z zastosowaniem środków z art. 78 i art. 79 ustawy. Zdaniem Sądu Apelacyjnego zasądzone przez Sąd Okręgowy kwoty odszkodowania za naruszenie autorskich praw majątkowych w wysokości potrójnego wynagrodzenia (150 złotych), jakie powód mógłby uzyskać za publikację wiersza oraz kwota zadośćuczynienia (2.000 złotych) w stosunku do stopnia naruszenia oraz zawinienia pozwanego są kwotami adekwatnymi i umiarkowanymi, uwzględniając też tę okoliczność, iż od pozwanego jako profesjonalisty - przedsiębiorcy działającego w branży wydawniczej należy wymagać szczególnej staranności z uwzględnieniem zawodowego charakteru jego działalności.
(...)

To by było tyle, jeśli chodzi o "jakieś 50 tysięcy" (to pod tekstem Infidela), o które ma się bić Bernard, a o których piszą internauci.

Pan Daukszewicz będzie musiał żyć sobie ze świadomością faktu, że dziś wielu jego czytelników będzie się zastanawiało: skąd ów autor przepisał swoją, wieloletnią wszak twórczość, bo - tak mogą przecież kombinować - skoro raz myślał, że sam napisał, a nie napisał, to może nie pamięta innych razów? To dla człowieka estrady spora kara (jeśli oceniamy sytuację jedynie w kategoriach penalnych).

Autor może tekst opublikować anonimowo lub pod pseudonimem. Nie zmienia to faktu, że każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, byle ustalony w dowolnej postaci i to niezależnie od swej wartości, podlega ochronie. Fakt, że zdarzył się p. Daukszewiczowi plagiat (powiedział, że jest autorem, a nim nie jest), a wcześniej poznaliśmy wyrok przeciwko p. Michałowi Wiśniewskiemu, liderowi Ich Troje (por. Prawa autorskie a Twórcy (czyli "Jeanny - end of the story" i inne utwory), a i wyrok Sądu Apelacyjnego (sygn. akt VI ACa 1658/07) przeciwko p. Maryli Rodowicz relacjonowałem w tekście Potrzebne są dobre "prowadnice" i interpretacje właściwości "obiektów", bo przyjdzie gość z siekierą, może oznaczać, że "źli piraci gwałcący ze szczególnym okrucieństwem prawo autorskie" to nie tylko nastolatkowie, ale pewne sytuacje zdarzają się bardziej powszechnie (nawet Zbigniew Hołdys przyznał się do piractwa w związku z nalotem BSA na prowadzony przez niego sklep - tu doszło do ugody, a tam mowa o odszkodowaniu i zobowiązaniu do nabycia zestawów komputerowych dla dwóch domów dziecka w Lublinie). Historia pewnego Szkła Kontaktowego potwierdza także tezę: "na świecie są miliardy twórców". Jednym z nich może być bloger (cokolwiek to znaczy), z którego się przepisuje.

A teraz wyobraźmy sobie sytuację, w której przestępstwa przeciwko prawu autorskiemu ścigane byłyby nie na wniosek, a z urzędu (pojawiają się takie propozycje). Daukszewicz, Wiśniewski, Rodowicz... A o ilu sytuacjach nie wiemy?

Być może przeprosiny i flaszka to dobra rekompensata w czasach, w których twórczość bucha w tak wielkim gejzerze różnorodności i łatwego dostępu, że jej cena asymptotycznie zmierza do zera. Nie zgodzą się z tym pewnie ci, którzy żyją z twórczości na skalę przemysłową, ale oni - być może - tekst Bernarda nazwaliby "contentem", nie zaś "utworem". W przeciwnym razie musieliby domagać się (pod różnymi, anonimowymi i jawnymi szyldami) kary śmierci dla Daukszewicza. Intelektualny szach - mat.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Piosenka - Wiersz

Żyjemy w Polsce i zapewne masz rację przytaczając w/w wyrok z wartością naruszenia 150 zł. Ale jakoś nie mogę uwolnić się od porównania wyroku internautki skazanej za nielegalne rozpowszechnianie 24 piosenek.
Weźmy jedną z tych piosenek i 80 tys. dolarów naruszenia, które zasądził amerykański wymiar sprawiedliwości. Internautka zawiniła rozpowszechnianiem chronionego prawem autorskim utworu.
Nasz satyryk uczynił to samo i jeszcze więcej. Zawinił nie tylko rozpowszechnianiem cudzego utworu, czynił to dodatkowo w celu osiągnięcia korzyści materialnej (przy okazji powinien się raczej zrzec honorarium za występ na rzecz Bernarda, a nie oferować mu pół litra), i jeszcze dodatkowo przypisał sobie autorstwo, czego skazana także nie zrobiła.
[150 zł - 80 tys. USD]

Z punktu widzenia laika, system sądowniczy nadaje się do wymiany.

punkt widzenia laika

Z punktu widzenia laika, system sądowniczy nadaje się do wymiany.

Nasz czy ten z US and A?

punkt widzenia laika

jasne ze ten z US and A :)

Assan się zapewne z tym nie

Assan się zapewne z tym nie zgodzi, ale płacenie 80 tysięcy dolarów za wartość "asymptotycznie dążącą do zera" to przejaw aberracji umysłowej społeczeństwa, które ów system prawny tworzy.

Zapewne zaraz podniosą się głosy, że kiepskie prawo, ale prawo. Tym bardziej daje do zastanowienia światłym prawnikom, do których się nie zaliczam, czy aby nie potrzeba wprowadzać powszechnego terroru, aby takie prawo egzekwować? No i czy obywatelowi nie przysługuje prawo obywatelskiego nieposłuszeństwa, chociażby pod postacią nielegalnej wymiany plików?

Do wymiany

to się nadaje ten amerykański, bo kwoty odszkodowań tam zasądzane są z całkowitego kosmosu i bez żadnej kontroli.

Chwileczkę - nie chodzi o

Chwileczkę - nie chodzi o rozpowszechnianie, a o przypisywanie sobie autorstwa. To bardzo różne sprawy.
O ile co do rozpowszechniania wiedzy/sztuki (np. utworu literackiego) toczą się dyskusje, czy aby to jest, czy nie moralnie negowalne, o tyle w przypadku przypisywanie sobie autorstwa sprawa jest jasna - w każdej sytuacji takie działanie JEST niewłaściwe.

Daukszewicz

Jak bohater opowiastki Bernarda, przekonany, że może więcej.

Wojciech

Z urzędu

Obecnie (nowelizacja z 27 lipca 2005) art. 115 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych m.in. penalizujący plagiat nie jest wymieniony w art. 122, wskazującym, które z przestępstw są ścigane na wniosek, a więc bardziej skomplikowana sprawa ;-)

Art. 115. 1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
2. Tej samej karze podlega, kto rozpowszechnia bez podania nazwiska lub pseudonimu twórcy cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie albo publicznie zniekształca taki utwór, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie.
(...)

Art. 122. Ściganie przestępstw określonych w art. 116 ust. 1, 2 i 4, art. 117 ust. 1, art. 118 ust. 1, art. 1181 oraz art. 119 następuje na wniosek pokrzywdzonego.

No właśnie

Skoro plagiat jest obecnie przestępstwem ściganym z oskarżenia publicznego (z urzędu), to teraz pojawia się pytanie, co i kto dalej w tej sprawie będzie robił? Oczywiście jeszcze kwestia winy, a wcześniej pytanie o wagę szkodliwości społecznej czynu. Jeśli w przypadku p. Daukszewicza była znikoma szkodliwość społeczna czynu, to nie popełnił przestępstwa... Ale jeśli on nie popełnił przestępstwa ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu, to taka ocena musi rzutować również na inne tego typu sytuacje.

Przypomnę tekst z Gazeta.pl: Internauci oburzeni: Czy satyryk Krzysztof Daukszewicz dokonał plagiatu?, który ukazał się po odczytaniu tekstu na antenie TVN24:

Kiedy zadzwoniliśmy do Krzysztofa Daukszewicza, satyryk był zaskoczony całą sprawą. Ale stanowczo zaprzeczył oskarżeniom blogera. - Nic takiego nie miało miejsca. Ja właściwie na niczyje blogi nie zaglądam. Absolutnie nie jestem w stanie tego skomentować - powiedział. Twierdzi, że napisał tekst dwa lata temu dla tygodnika "Przegląd". - W "Szkle Kontaktowym" wykorzystuję swoje teksty, a jeżeli posługuję się czyjąś własnością, zawsze o tym mówię - zapewnia. W archiwum "Przeglądu" są różne teksty Daukszewicza, ale tego nie znaleźliśmy.

Satyryk przyznał rację blogerowi dopiero wczoraj.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Bardzo spóźnione o plagiatach i postępowaniach

Z obowiązku zauważę, że stwierdzenie iż czyn jest zbyt błahy i społecznie szkodliwy w stopniu znikomym musi się znaleźć w jakimś postanowieniu prokuratora (o odmowie wszczęcia dochodzenia lub o umorzeniu dochodzenia). Nie jest możliwe bez przeprowadzenia czynności w rozumieniu kpk aprioryczne stwierdzenie "nawet na pierwszy rzut oka widać, że nie ma sensu nawet rejestrować tego w repertorium Ds".

Ktoś wie czy się coś toczy / toczyło? W końcu skoro policja była na konferencji "Piractwo jest be czyli zlikwidujmy dozwolony użytek" to przecież powinna się tym zająć i zrobić pokazowy proces (co niektórzy postulowali)...

co to jest ta VaGla?

A ja tam myślę, że tu się po prostu próbuje odwrócić uwagę pt. czytelników od pytania podstawowego, którym jest mianowicie dlaczego ta cała VaGla zajęła (zajęło? zajęłu?) stanowisko dopiero po wyjaśnieniach Daukszewicza? Hę?

Nie zajęłu, bo zbyt mało danych byłu

To rzeczywiście ważne pytanie. Nie zajmowałem stanowiska, ponieważ nie jestem sądem, ani prokuraturą. Czy się kontaktował ze mną Bernard? Owszem. Przesłał mi linki do tekstów wyrażając nadzieję, że może mnie to zainteresuje. To było już po tym, jak odnotowałem roszczenia "blogera" w pierwszym i ostatnim zdaniu tekstu "Pomyśl o dzieciach" w dobie prac nad odcinaniem internautów od Sieci.

W imieniu wszystkich "prawników prowadzących VaGla.pl" (to inny cytat z tamtej dyskusji, pod przywołanym przez Krzysztofa linkiem) pozdrawiam

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

czyli

Z góry przepraszam wszystkich prawników prowadzących serwis za laickie pytanie, ale:
Jeśli ktoś złoży doniesienie do prokuratury o popełnieniu przez pana Daukszewicza plagiatu, to prokuratura będzie miała obowiązek zająć się tą sprawą, bądź uzasadnić niezajmowanie się nią z uwagi na niską szkodliwość społeczną?
Czy jeśli (hipotetycznie) prokuratura odmówi wszczęcia, a w przyszłości zajmie się sprawą popełnienia przez jakiegoś internautę plagiatu prac pana Daukszewicza, to czy taki dysonans w traktowaniu tych spraw jest w naszym systemie prawnym zaskarżalny (jeśli dobrze rozumiem decyzję prokuratury będzie można zaskarżyć do sądu, który rozstrzygnie czy faktycznie czyn ma niską szkodliwość - czy sąd powinien wziąć wtedy pod uwagę decyzję prokuratury w odwrotnej sprawie?

Ważne pytanie dot. oświadczenia Bernarda

Czy dzisiejsze oświadczenie Bernarda o przyjęciu przeprosin od Daukszewicza zmienia sytuację prawną samego Bernarda?

Inaczej rzecz ujmując - gdyby Bernard zmienił zdanie i zdecydował się jednak pozwać Daukszewicza do sądu, to czy sąd uznając argument strony pozwanej, że oświadczenie Bernarda zamyka całą sprawę - mógłby odrzucić pozew Bernarda jako bezprzedmiotowy ?
(pytanie to zadałam także na blogu Bernarda, ale pozostało bez odpowiedzi...)

p.s.
Sprawę dot. "wszystkich prawników prowadzących VaGla" już wyjaśniłam w salonie24 pod wpisem Bernarda.
Pozdrawiam Gospodarza serwisu i wszystkich Jego gości- także prawników.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>