"Agenda cyfrowa" Komisji Europejskiej z projektem dyrektywy w sprawie praw konsumentów w tle
W sieci pojawiła się informacja, że komisarze Viviane Reding oraz Meglena Kuneva pragną, by producenci oprogramowania ponosili odpowiedzialność za kod, tylko że to jedynie fragment informacji. Oficjalne komunikat Komisji mówi o tym, że uruchomiono specjalny przewodnik po cyfrowych prawach konsumenta. Komisja ogłosiła też "agendę cyfrową", a to jako wykonanie wcześniejszej rezolucji Parlamentu Europejskiego. Niezależnie od uruchomienia tego poradnika i ogłoszenia "agendy" trwają prace nad dyrektywą o prawach konsumenta. Uważna lektura sygnałów pochodzących z Komisji musi wśród konsumentów uruchomić czujność: spam, dozwolony użytek osobisty, licencjonowanie filmów i muzyki, dostępność (dla niepełnosprawnych). Komisja odpowiada np. na pytanie, czy legalne jest pobieranie plików z Sieci... Ale przed wszczęciem paniki możecie dobrze się przygotować, czytając długie i nudne teksty (np. takie, jak zwykle publikuję w tym serwisie). Zobaczmy, o co chodzi.
O odpowiedzialności za oprogramowanie można przeczytać w tekście EC wants software makers held liable for code, który to tekst opublikował serwis ZDnet. Zgodnie z cytowanym tam stanowiskiem komisarz ds społeczeństwa informacyjnego oraz komisarz ds konsumentów: "Licensing should guarantee consumers the same basic rights as when they purchase a good: the right to get a product that works with fair commercial conditions". Chodzi zatem o postanowienia umów licencyjnych. Sam kilka razy w tym serwisie zastanawiałem się nad problemem odpowiedzialności producenta oprogramowania za jego działanie (por. np. Kara dla robota, czy odpowiedzialność producenta oprogramowania?, albo Odpowiedzialność za LiveUpdate definicji malware). Z tekstu ZDNet można się dowiedzieć, że duzi producenci oprogramowania, tacy jak Apple, IBM oraz Microsoft, krytykują pomysły Komisji. Z innych stron płynie krytyka pomysłu w wykonaniu środowiska "wolnego oprogramowania", np. ze stron Linux Journal i tekstu Should Software Developers Be Liable for their Code?. W Polsce już się zaczyna "ferment", pojawił się np. komentarz O tym jak UE myśli o zdelegalizowaniu Open Source (między innymi), autorstwa Ryszarda Szopy...
Stop
Ale o co chodzi? ZDnet fragmentuje informacje, prawdopodobnie aby były łatwiej przyswajalne przez czytelników. Napisali o odpowiedzialności za soft, ale... Komunikat Komisji przedstawia informacje o uruchomieniu specjalnego "poradnika" konsumenckiego oraz przedstawia przyszłe działania w sferze ochrony konsumentów funkcjonujących online.
Aby dotrzeć do źródeł należy sięgnąć do notatki prasowej pt. Prawa konsumenta: Komisja pragnie, aby konsumenci mogli korzystać z Internetu bez granic (IP/09/702), która została opublikowana 5. maja 2009 roku.
Przytoczę teraz obszerny fragment tego komunikatu, z którego łatwo się zorientować, że odpowiedzialność za oprogramowanie (a konkretnie odpowiedzialność wynikająca z tytułu licencji na oprogramowanie) jest tylko jednym elementem agendy:
Komisja Europejska uruchomiła dziś nowy przewodnik internetowy eYouGuide, w którym można znaleźć praktyczne rady na temat „cyfrowych praw” gwarantowanych konsumentom przez prawo unijne. Do stworzenia takiego przewodnika wezwał w 2007 r. Parlament Europejski. Przewodnik obejmuje kwestie praw konsumentów w stosunku do dostawców usług połączeń szerokopasmowych, zakupów internetowych, pobierania muzyki z sieci oraz ochrony danych osobowych w Internecie oraz na portalach społecznościowych. 48,5% gospodarstw domowych w Unii Europejskiej wyposażonych jest w szerokopasmowe łącze internetowe, ale – jak wykazały ostatnie badania Eurobarometru – brak zaufania do sieci powstrzymuje wielu konsumentów przed dokonywaniem transakcji online. Jedynie 12% Europejczyków korzystających z Internetu uznaje transakcje w Internecie za bezpieczne, 39% ma duże wątpliwości co do ich bezpieczeństwa, zaś 42% nie ośmieliłoby się dokonywać transakcji online. 65% użytkowników Internetu w UE nie wie, skąd czerpać informacje i rady na temat transgranicznych zakupów w UE. Jedna trzecia konsumentów byłaby gotowa rozważyć dokonanie zakupów online w innym państwie ze względu na lepszą jakość bądź cenę, ale jedynie 7% faktycznie się na to decyduje. Dostarczenie konsumentom jasnych informacji o przysługujących im prawach zwiększy zaufanie i pomoże uwolnić pełen gospodarczy potencjał jednolitego Europejskiego rynku internetowego, którego dochody wynoszą 106 mld EUR.
„Internetowe prawa konsumenta w UE nie powinny zależeć od tego, gdzie zarejestrowano przedsiębiorstwo lub stronę internetową. Granice między państwami nie powinny dłużej komplikować życia konsumentom, jeśli zapragną oni kupić w Internecie książę lub pobrać piosenkę”, stwierdziła Viviane Reding, komisarz UE ds. społeczeństwa informacyjnego i mediów. „Mimo poczynionych do tej pory postępów, nadal musimy zapewnić funkcjonowanie jednolitego rynku zarówno dla konsumentów, jak i dla działalności gospodarczej w sieci”.
„Jeśli chcemy, aby konsumenci swobodnie dokonywali zakupów i korzystali z możliwości oferowanych przez komunikację cyfrową, musimy dać im pewność w zakresie ochrony ich praw. Oznacza to ustanowienie i wprowadzenie w życie jasno określonych praw konsumenta, spełniających wysokie standardy obowiązujące na tradycyjnym rynku. Internet ma bardzo wiele do zaoferowania konsumentom, ale musimy stworzyć sytuację zaufania, która pozwoli swobodnie i spokojnie dokonywać w nim zakupów”, powiedziała Meglena Kuneva, komisarz UE ds. ochrony konsumentów.
Przewodnik po prawach konsumenta dziś
W eYouGuide znajdujemy objaśnienie konkretnych praw europejskich konsumentów korzystających z Internetu lub robiących zakupy w sieci, które ukształtowały się dzięki 25-letniej tradycji unijnych zasad ochrony konsumentów. W trakcie korzystania z Internetu europejski konsument korzysta z prawa do:
- uzyskania przed dokonaniem zakupu jasnych informacji o cenach i warunkach sprzedaży;
- decydowania o tym, czy i w jaki sposób będą przetwarzane jego dane osobowe;
- wysyłki zakupów w ciągu 30 dni od ich dokonania;
- możliwości wycofania się z umowy w ciągu 7 dni roboczych od zakupu, jeśli konsument zmieni zdanie;
- przynajmniej 2-letniej gwarancji na zakupione produkty;
- ochrony przed nieuczciwymi sprzedawcami, nieuczciwymi klauzulami w umowach oraz nieuczciwymi praktykami handlowymi.
Konsumenci mogą być pewni, że wszystkie te prawa obowiązują na stronach internetowych z oznaczeniem „.eu”. W odróżnieniu do stron „.com” lub „.net”, strony z adresem zakończonym na „.eu” (co oznacza domenę najwyższego poziomu otwartą w 2006 r., która liczy obecnie 3 mln stron internetowych, IP/09/536 ), muszą być zarejestrowane przez osobę lub spółkę z siedzibą w jednym z 27 państw członkowskich UE i podlegają przepisom prawa europejskiego.
Prawa konsumenta jutro – „agenda cyfrowa”
Viviane Reding i Meglena Kuneva wskazały na luki w przepisach wspólnotowych, których uzupełnienie może doprowadzić do zwiększenia zaufania konsumentów i polepszenia funkcjonowania jednolitego rynku działalności gospodarczej. W zaproponowanej przez obie komisarz wspólnej „agendzie cyfrowej” określono 8 najważniejszych dziedzin, w których potrzebne są działania na poziomie UE:
1. Zwalczanie spamu poprzez wprowadzenie we wszystkich państwach członkowskich i państwach sąsiadujących z UE sankcji z zakresu prawa cywilnego i prawa karnego o porównywalnej skuteczności. Zakaz spamu obecny jest w prawie unijnym od 2003 r., ale mimo tego 65% europejskich użytkowników Internetu nadal skarży się na jego nadmierną ilość. 19,8% spamu na świecie pochodzi z USA, 9,9% z Chin, a aż 23,4% z Europy, gdzie w czołowej dwunastce znajdują się Włochy (3%), Hiszpania (2,9%), Wielka Brytania (2,7%) i Niemcy (2,4%) Do tego dokładają się państwa sąsiadujące z UE: Turcja (4,4%) i Rosja (6,4%).
2. Zagwarantowanie, aby na sytuację konsumenta nie miał wpływu kraj pochodzenia treści cyfrowych (muzyka, gry, filmy, ksiązki), poprzez stworzenie gruntu dla międzynarodowych systemów licencjonowania treści online.
3. Zagwarantowanie konsumentom sytuacji pewności prawnej w zakresie wykorzystywania pobranych z Internetu objętych prawami autorskimi piosenek, nagrań wideo oraz filmów poprzez zniesienie obecnego rozdrobnienia przepisów dotyczących powielania na potrzeby prywatne.
4. Rozszerzenie zasad ochrony konsumentów na umowy licencyjne dotyczące produktów, takich jak oprogramowanie antywirusowe, gry lub inne pobrane z Internetu treści objęte licencją. Licencjonowanie powinno być gwarantem tych samych praw podstawowych jak w przypadku zakupu produktów, tj. prawa do otrzymania produktu zgodnego z uczciwymi warunkami handlowymi.
5. Zagwarantowanie, aby do konsumentów docierały w odpowiedni sposób informacje dotyczące polityki ochrony prywatności i aby ochrona ta przebiegała na uczciwie określonych warunkach umownych.
6. Zaradzenie rozdrobnieniu i niekompletności przepisów o „e-Dostępności”, aby ułatwić osobom niepełnosprawnym (stanowiącym 15% populacji UE) korzystanie ze stron internetowych, elektronicznych form płatności i innych usług online.
7. Zbadanie możliwości zwiększenia zaufania do płatności online, w tym poprzez wykorzystanie już sprawdzonych modeli, jak system wycofania transakcji z karty kredytowej, który jest wyjściem ostatecznym pozwalającym konsumentom na anulowanie płatności na rzecz sprzedawców, którzy nie przestrzegają przepisów.
8. Współdziałanie ze stowarzyszeniami branżowymi i konsumenckimi w celu opracowania europejskiej skali oznaczania zaufania do internetowych stron detalicznych, które stosują się do najlepszych praktyk.
Podsumujmy: spam, ujednolicenie zasad licencjonowania utworów oraz manipulowanie przy przepisach dotyczących dozwolonego użytku osobistego - obie sfery dotyczą prawa autorskiego, ujednolicenie przepisów dotyczących stosowania wzorców umownych i dotyczących obowiązków informacyjnych, dostrzeżenie problematyki dostępności witryn internetowych (chociaż mowa o osobach niepełnosprawnych, a nie o wszystkich osobach), oznaczanie treści stron (co może przywodzić na myśl pomysły o późniejszym automatycznym filtrowaniu stron oznaczonych w odpowiedni sposób lub nieoznaczonych, chociaż w tej propozycji zupełnie nie o to chodzi - na razie), no i wreszcie płatności.
Mieszanka wybuchowa, która może zrodzić dyskusję i zamieszanie na podobną skalę, jak w przypadku Pakietu telekomunikacyjnego (por. Brak transparentności procesu stanowienia prawa w UE może sprzyjać robieniu wody z mózgu).
Poradnik eYou Guide jest już dostępny online. Zaś "agenda" oznacza kierunki, w których - powtórzmy to za notatką prasową - potrzebne są, zdaniem Pań Komisarz, działania na poziomie Europejskim.
Co mamy w poradniku? Jest tam np. takie pytanie: Czy pobieranie plików z internetu jest zgodne z prawem? Komisja odpowiada w swoim tekście w sposób następujący: "to zależy". I dalej:
Downloading from file-sharing platforms is not illegal in itself but, if you are not sure that the material you want to download is free of copyright or under a royalty-free license (see creative commons and public domain) you will probably infringe copyright.
Czy to stanowisko powinno mieć znaczenie dla prawnika?
Gdzie pojawią się kontrowersje w cyfrowej agendzie?
Dla prawnika ważniejsze jest to, jak brzmi przepis, a nie jak "sytuację" interpretuje nieformalny poradnik. Jest wiele kontrowersji na temat dozwolonego użytku osobistego (z którego w Polsce wyłączone są programy komputerowe), ale głównie dlatego, że przepisy prawa autorskiego są, powiedzmy... mało precyzyjne. Na przykład - istnieje problem konstruowania przestępstw przeciwko prawom autorskim, bo na treść prawa autorskiego składają się autorskie prawa majątkowe, autorskie prawa osobiste i dozwolony użytek osobisty właśnie. Jak ocenić, czy doszło do naruszenia normy prawno-karnej, jeśli ramy dozwolonego użytku osobistego nie są jasno określone? Istnieje więc pokusa, by doprecyzowywać tę sferę prawa. Ale warto pamiętać, że to (już) problem polityczny: czy społeczeństwo informacyjne oznacza swobody obieg informacji, czy też istotnie ktoś może dysponować monopolem do informacji i korzystać z mechanizmów prawnej ochrony (por. Powstaną nowe prawa własności intelektualnej, czy zrezygnujemy z istniejących?, Niewolnicy z La Amistad i "społeczeństwo informacyjne" - czy możemy się czegoś nauczyć z historii? i inne teksty w dziale prawo autorskie niniejszego serwisu).
W styczniu 2008 roku odnotowałem Konsultacje po ogłoszeniu, że potrzebujemy silnego rynku treści w Europie, a tam propozycje standaryzacji technologicznej DRM. Widać, żę Komisja Europejska dość intensywnie pracuje nad wszelkimi sferami aktywności w społeczeństwie informacyjnym, które staje się faktem. W tych pracach przenikają się problemy techniczne (jak standardy, interoperacyjność) z problemami decyzji o prawie materialnym (prawo autorskie, prawo patentowe). Do tego oczywiście dochodzą wyzwania gospodarcze (im jest więcej treści, tym chcący na nich zarabiać mogą zarobić mniej), i dlatego pojawiają się prawa konsumentów i prawa uczciwej konkurencji. Sprawa jest trudna.
Problem spamu również jest skomplikowany. Wielokrotnie w tym serwisie dawałem wyraz swojej niechęci do otrzymywania niezamówionych komunikatów, co - w mojej opinii - stanowi inwazję w sferę życia prywatnego. Ale opublikowałem też kilka innych tekstów: Prawo antyspamowe może być niekonstytucyjne, albo Spam to delikatna materia regulacji. Jeśli godzimy się na techniczne możliwości blokowania spamu, to w istocie godzimy się na filtrowanie informacji w Sieci. Przeciwnicy spamu, którzy jednocześnie są przeciwnikami blokowania treści, ale zwolennikami neutralności Sieci - są w szachu. Jeśli dopuszczamy obieg wszelkich informacji, to znaczy, że również wirusów komputerowych i innych rodzajów "złośliwego oprogramowani" (malwere, trojany, wszelkich narzędzi pozwalających na kradzież tożsamości, podsłuchiwanie, niezależnie od tego, czy dokonują tego przestępcy, czy służby). To jest ten sam problem, przed którym stają osoby, które są za "wolnym internetem", ale jednocześnie chcą takiej konstrukcji Sieci, która będzie chroniła dzieci (kilka razy pisałem o pomysłach z Polski, w tym np. Prezes Centrum Dobrych Mediów ochroni małoletnich przed szkodliwymi treściami i inne na ten sam temat).
Na tym tle pomysły oznaczania serwisów internetowych w taki sposób, by jasno wynikało z takich oznaczeń, jakie prawa ma konsument, wydają się być mało kontrowersyjne. Chociaż i tu pewnie mogą pojawić się kontrowersje. Jeśli ktoś będzie wymagał oznaczeń, to czy wszyscy będą mieli jednakowy dostęp do konsumentów? Jeśli będzie jakaś procedura uzyskiwania takiej "certyfikacji", to ile to będzie kosztowało? Wyobrażam sobie, że w takim kierunku może się potoczyć dyskusja, ale w tym punkcie szukam kontrowersji nieco "na siłę".
Dla mnie pomysł, by strony internetowe były dostępne (a więc m.in. zgodne ze standardami) jest całkiem słuszny i w dziale accessibility wielokrotnie umieszczałem teksty poświęcone temu zagadnieniu. Ale i tu mogą pojawić się kontrowersje, bo przecież ktoś powie: dlaczego mam używać otwartego standardu, skoro mój jest lepszy? Pamiętamy chyba wszyscy historię rozwoju HTML-a oraz kolejnych przeglądarek oraz tego, w jaki sposób kolejne "technologie webowe" miały służyć zdobywaniu rynku przez konkretnych producentów przeglądarek. Nawet dostępność witryn internetowych może być kontrowersyjna. Wiele zależy od tego, kto ma jakie interesy i jaką prowadzi politykę.
Agenda cyfrowa a przegląd i harmonizacja prawa konsumentów
W 2007 roku pisałem Harmonizacja prawa konsumentów: jakie podejście prawodawcze wybrać?. To było w lutym. Pisałem wówczas, że Komisja Europejska przedstawiła tzw. Zieloną Księgę (PDF) w sprawie przeglądu dorobku wspólnotowego w dziedzinie praw konsumenta i prosi o konsultacje.
Potem pojawiały się jeszcze różne inne dokumenty, np. w kwietniu 2007 roku został wydany Komunikat Komisji (PDF) adresowany do Rady i Parlamentu Europejskiego, a dotyczący wykonania dyrektywy 1999/44/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 25 maja 1999 r. w sprawie niektórych aspektów sprzedaży towarów konsumpcyjnych i związanych z tym gwarancji, zawierający analizę ewentualności wprowadzenia bezpośredniej odpowiedzialności producenta.
Ale w czerwcu 2007 roku, została wydana Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 21 czerwca 2007 r. w sprawie zaufania konsumentów do środowiska cyfrowego. W tym zaś dokumencie Parlament Europejski:
(...)
25. wzywa Komisję do przedstawienia - po zasięgnięciu opinii organizacji konsumenckich - europejskiej karty praw użytkowników, wyjaśniającej prawa i obowiązki uczestników społeczeństwa informacyjnego, w tym konsumentów, mianowicie prawa użytkowników dotyczące treści cyfrowych (tzn. praw użytkowników w przypadku wykorzystywania treści cyfrowych), prawa i obowiązki użytkowników zapewniające podstawowe standardy interoperacyjności czy też prawa użytkowników znajdujących się w szczególnie niekorzystnej sytuacji (tzn. poprawa dostępności stron internetowych dla osób niepełnosprawnych); jeżeli opracowanie karty okazałoby się chwilowo niemożliwe ze względu na dynamiczny rozwój omawianej dziedziny, wzywa Komisję do przedstawienia wytycznych wyjaśniających prawa i obowiązki uczestników społeczeństwa informacyjnego na mocy obowiązującego obecnie dorobku prawnego;26. wzywa Komisję do ustanowienia podstawowych swobód i praw użytkowników w społeczeństwie informacyjnym; uważa, że w tym względzie niektóre swobody i prawa użytkowników należy ustanowić w ramach przygotowywanego komunikatu Komisji w sprawie własności intelektualnej on-line na jednolitym rynku;
27. jest zdania, że środowisko internetowe i technologie cyfrowe umożliwiają oferowanie konsumentom szerokiej gamy nowych produktów i usług i że własność intelektualna stanowi podstawę tego typu usług; jest przekonany, że aby konsumenci mogli jak najpełniej korzystać z takich usług i aby spełnione zostały ich oczekiwania, potrzebują oni jasnych informacji na temat dozwolonych i zabronionych działań w odniesieniu do treści cyfrowych, administracji praw cyfrowych i spraw ochrony technologicznej; jest przekonany, że konsumenci powinni mieć prawo do współdziałających ze sobą rozwiązań;
28. wzywa Komisję do upowszechniania europejskiej karty praw uzytkownikówi do działań na rzecz jej szerokiego upowszechniania przez państwa członkowskie i zainteresowane organizacje wśród wszystkich użytkowników Internetu, aby użytkownicy ci znali swoje prawa i byli w stanie je egzekwować;
Rozdrobnienie rynku wewnętrznego w środowisku cyfrowym
29. wzywa Komisję, by zaproponowała środki mające na celu ograniczenie rozdrobnienia rynku wewnętrznego w środowisku cyfrowym (tzn. odmowa transgranicznego dostępu do oferowanych towarów, usług lub treści), które ma istotne konsekwencje zwłaszcza dla konsumentów pochodzących z nowych lub małych państw członkowskich, wyłącznie na podstawie ich obywatelstwa, miejsca pobytu lub posiadania karty płatniczej wydanej w określonym państwie członkowskim, oraz by regularnie informowała Parlament o postępach w tej dziedzinie;
30. jest przekonany, że praktyki stosowane przez niektóre przedsiębiorstwa sprzedające towary lub świadczące usługi i oferujące treści przez Internet w kilku państwach członkowskich, uniemożliwiające konsumentom dostęp do stron internetowych w państwach członkowskich i zmuszające ich do korzystania ze stron internetowych w państwie miejsca pobytu konsumenta lub w państwie, którego posiada on obywatelstwo, są niedopuszczalne;
31. wzywa Komisję do przedstawienia propozycji przepisów dotyczących dostępu do produktów dostarczanych transgranicznie, zgodnie z art. 20 dyrektywy usługowej;
32. wzywa Komisję do ścisłego monitorowania skuteczności art. 20 dyrektywy usługowej, zwłaszcza w odniesieniu do obiektywnych kryteriów;
33. z zadowoleniem przyjmuje fakt badania przez Komisję sposobu, w jaki praktyka udzielania koncesji albo zawierania umów na wyłączność dla określonych obszarów koliduje z zasadami rynku wewnętrznego oraz zachęca ją i wzywa do kompleksowego informowania Parlamentu o wynikach tych badań;
34. podkreśla znaczenie zagwarantowania europejskim przedsiębiorcom w środowisku cyfrowym należytej motywacji do transgranicznego oferowania towarów, usług lub własności intelektualnej dla całego rynku wewnętrznego;
35. zauważa, że interoperacyjność to podstawowy czynnik gospodarczy i podkreśla znaczenie skierowanych na przemysł, dostępnych, interoperacyjnych norm na poziomie technicznym i prawnym, tak aby umożliwić ekonomię skali, zapewnić konsumentom niedyskryminacyjny dostęp do sprzętu, usług i treści, promować szybkie wykorzystanie technologii i przyczynić się do uniknięcia fragmentacji rynku; podkreśla, że powinno się promować rzeczywistą interoperacyjność urządzeń, usług i treści przynajmniej na poziomie konsumentów (użytkowników końcowych);
Poprawa ochrony prawnej konsumentów w środowisku cyfrowym
36. wyraża przekonanie, że podnieść zaufanie konsumentów w środowisku cyfrowym może bardziej jednoznaczny i doskonalszy dorobek wspólnotowy w zakresie praw konsumentów, zorientowany na horyzontalne środki prawne i ujednolicenie niektórych aspektów prawa umów konsumenckich; wzywa Komisję do przedstawienia Parlamentowi i Radzie sprawozdania na temat wykonania dyrektywy w sprawie handlu elektronicznego, określającego dylematy dotyczące kwestii zaufania konsumenta;
37. z zadowoleniem przyjmuje zawartą w zielonej księdze w sprawie przeglądu dorobku wspólnotowego w dziedzinie praw konsumenta sugestię Komisji dotyczącą objęcia dokumentacji cyfrowej zakresem dyrektywy 1999/44/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 25 maja 1999 r. w sprawie niektórych aspektów sprzedaży towarów konsumpcyjnych i związanych z tym gwarancji(9) ;
38. wyraża przekonanie, że należy wzmocnić stosowanie przepisów dotyczących nieuczciwych klauzul umownych w odniesieniu do umów licencyjnych z użytkownikami końcowymi i że przepisy te powinny obejmować tzw. techniczne warunki umowne;
39. wzywa Komisję, by zaproponowała rozszerzenie stosowania zasad regulujących umowy zawierane na odległość na umowy zawierane między konsumentem a podmiami handlowymi i dotyczące operacji prowadzonych w ramach aukcji on-line oraz na umowy dotyczące usług turystycznych (bilety lotnicze, pobyt w hotelu, wynajem pojazdów, usługi z branży rekreacji itd.) zamawianych indywidualnie przez Internet;
40. wzywa Komisję do uproszczenia i ujednolicenia wymogów dotyczących informacji udzielanych obowiązkowo kupującemu przez sprzedawcę w ramach transakcji w handlu elektronicznym i do ustalenia priorytetowych podstawowych informacji obowiązkowych;
41. wzywa Komisję do wprowadzenia przejrzystości łańcucha dostaw w środowisku cyfrowym, by konsument zawsze wiedział, kim jest dostawca i czy dostawca jest pośrednikiem, czy bezpośrednim dostawcą;
42. jest przekonany, że niedopuszczalne jest przekierowywanie konsumenta ze strony internetowej sprzedawcy na inną stronę internetową bez wyraźnego ostrzeżenia, ponieważ oznacza to ukrywanie przed konsumentem faktycznej tożsamości rzeczywistego dostawcy towaru, usług czy treści;
43. wzywa Komisję do wzmocnienia ochrony konsumentów w przypadku, gdy konsument ponosi wszelkie ryzyko umowne, na przykład płacąc z góry, a zwłaszcza w przypadku umów elektronicznych;
44. wzywa Komisję do przyspieszenia rozważań nad postępowaniem w sprawie mechanizmów zbiorowego odszkodowania w transgranicznych sporach między przedsiębiorcami a konsumentami w środowisku cyfrowym;
45. przypominając o pozytywnych doświadczeniach SOLVIT i sieci europejskich centrów konsumenckich, wzywa do utworzenia europejskiego systemu informacyjnego dla e-konsumentów, oferującego wszystkim europejskim e-konsumentom szczegółowe porady i informacje na temat praw i obowiązków konsumentów i przedsiębiorców w środowisku cyfrowym oraz praktyczne wskazówki dotyczące możliwości, jakie oferują mechanizmyADR, zarówno na poziomie ogólnym, jak i - w razie potrzeby - w odniesieniu do przypadków indywidualnych;
46. wzywa Komisję do zapewnienia skutecznej ochrony konsumentów przed atakami na bezpieczeństwo i prywatność w środowisku cyfrowym, z wykorzystaniem zarówno środków prawnych, jak i technicznych;
47. wzywa Komisję do szczegółowego monitorowania tendencji w zakresie ochrony konsumentów w handlu elektronicznym prowadzonym za pomocą telefonów komórkowych, ze szczególnym uwzględnieniem ochrony młodych konsumentów;
48. wzywa państwa członkowskie do współpracy przy realizacji celu, jakim jest wysoki poziom ochrony konsumentów w środowisku cyfrowym na całym rynku wewnętrznym;
49. wzywa Komisję do regularnego (najlepiej corocznego) informowania Parlamentu o postępach w dziedzinie ochrony konsumentów w środowisku cyfrowym (w tym o konkretnych działaniach podejmowanych w celu realizacji niniejszej rezolucji);
(...)
Jeśli prześlizgnąłeś się po powyższej zacytowanym, nieco długim tekście, to spróbuj go jednak przeczytać uważnie.
Jak pisałem wcześniej - od pewnego czasu toczył się proces przeglądu prawa konsumenckiego. Przeprowadzono konsultacje i 8 października 2008 roku Komisja przedstawiła Wniosek dotyczący Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie praw konsumentów (KOM(2008) 614 wersja ostateczna; 2008/0196 (COD)) (jest też strona poświęcona tej problematyce). Celem tego wniosku jest:
...przyczynienie się do właściwego funkcjonowania rynku wewnętrznego w transakcjach między przedsiębiorstwami a konsumentami oraz osiągnięcia wysokiego poziomu ochrony konsumentów przez pełną harmonizację najważniejszych aspektów prawa umów konsumenckich, które są istotne dla rynku wewnętrznego.
Ta dyrektywa, to propozycja, która wynika z wcześniejszych prac nad harmonizacją prawa konsumenckiego, które toczyły się w Unii od 2004 roku. Komunikat Komisji w sprawie "agendy cyfrowej" oraz uruchomienia internetowego "poradnika" eYouGuide, to wykonanie Rezolucji Parlamentu, o której pisałem wyżej.
Wracając do wstępu tej notatki: z powyższego widać, że problem "odpowiedzialności za oprogramowanie" wynika z komunikatu Komisji, właśnie jest nagłaśniany w internecie (m.in. przez Slashdot: Should Developers Be Liable For Their Code?, więc można spodziewać się burzy, nieporozumień, mętnej wody, paniki, etc.), ale nie jest jedynym problemem w "agendzie cyfrowej". Tłem dla ogłoszonej kilka dni temu cyfrowej agendy jest trwający od dłuższego czasu, potężny proces harmonizacji prawa konsumenckiego w Unii Europejskiej, w wyniku którego powstała propozycja dyrektywy konsumenckiej. Agenda cyfrowa i propozycja dyrektywy są ze sobą związane tematycznie, ale powstawały w nieco innych procesach.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Komenatarze na temat "digital agenda"
Arstechnica koncentruje się na zapowiedziach przyszłej harmonizacji dozwolonego użytku osobistego: EU: UK needs "private copying" copyright exemption. O prawie autorskim pisze również Out-law Commissioners reveal plans to harmonise EU copyright laws oraz New York Times E.U. to Hear Proposal for Cross-Border Net Copyright
Serwis EurActiv zebrał po prostu komentarze po opublikowaniu przewodnika i zrobił to w tekście EU guide to inform consumers of digital rights, zaś chodzi na przykład o takie komentarze: The European Digital Media Association (EDiMA) welcomes the European Commission’s ‘eYouGuide’ on users’ online rights (PDF) (co wiele nie wnosi, bo na tym etapie ktokolwiek będzie pytany, a chce mieć cokolwiek do powiedzenia w przyszłości, ten powie, że bardzo się cieszy, że komisarze dostrzegli ważne obszary do regulowania; jak przyjdzie potem do konkretnego regulowania, to ujawnią się różnice między "piratami" i Rycerzami Świętych Praw Autorskich (tu za Jakubem Chabikiem: Kto zamordował polską muzykę cd.)
Inne obszary, które dostrzegły serwisy internetowe jako najistotniejsze, to np. Spam - Financial Times i tekst EU to consider spam crackdown.
O poradniku napisał też serwis Gardian: EU issues consumer online rights, lists action plan, VNUnet: EU lists web users' rights in bid to drive e-commerce i billboard.biz: European Commission Acts On Internet Rights czy Juridicum Jurnal eYouGuide: Internetportal für digitale Rechte... InformationWeek pisze nawet o ostrogach, które maja przyspieszyć prace nad ochroną konsumentów EU Consumer Guide Seeks To Spur, Protect Web Users
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Gra ubezpieczycieli
Jak się zdaje, to kolejna odsłona gry firm ubezpieczeniowych o przejęcie części tortu rynku IT. Jasne jest, że żaden produkt twórczy nie może być pozbawiony wad, nawet proza noblistów bywa czasem niestaranna. Z związku z tym, nie da się napisać oprogramowania bez błędów.
Dodatkową trudnością jest łączenie oprogramowania, na przykład systemu operacyjnego z programem zasadniczym. Nawet zakładając najlepszą wolę współpracy i otwarcia interfejsów, każda wymiana informacji pomiędzy ludźmi, musi być obarczona ryzykiem jej zniekształcenia.
I skoro nie da się ryzyka ominąć, można jedynie próbować minimalizować straty, do czego niezbędne będzie ubezpieczenie. W ten sposób, zależnie od przewidzianych kar, ubezpieczenie może stać się najdroższym elementem gotowego oprogramowania.
Pomimo tego, że BSA, reprezentująca wielkie koncerny, również nie jest zachwycona utratą pieniędzy na rzecz ubezpieczycieli, to największy problem będą mieli autorzy wolnego oprogramowania.
Wolne oprogramowanie nie zniknie co prawda z rynku, natomiast jego komercyjne zastosowanie będzie mozliwe tylko wtedy, kiedy opłaci sie ubezpieczyciela. I to oczywiście znacznie droższego, gdyż koncerny mogą negocjować spore upusty związane z wolumenem sprzedaży, na co nie mogą pozwolić sobie mniejsze projekty.
Podsumowując: to piękny sposób na kilka pieczeni na jednym ogniu: powiększenie monopoli informatycznych, prawniczo-administracyjnych (ktoś nieuchronne spory będzie musiał rozstrzygać) i ubezpieczeniowych. Oczywiście za nasze pieniadze, pod pretekstem niesienia powszechnego dobra.
Wiele zależy od tego, jak
Wiele zależy od tego, jak ta odpowiedzialność będzie określona. Podejrzewam że dałoby się, przy odpowiednio intensywnej akcji, doprowadzić do propozycji nakładającej takie wymogi wyłącznie na soft sprzedawany (np przez oparcie ewentualnej kary/odszkodowania na wielokrotności ceny zakupu).
Oczywiście armia lobbystów będzie z taką ewentualną propozycją walczyć do ostatniego euro sponsorów...
Też ubezpieczyciele, ale w innym kierunku
Ja się zastanawiałem nad tym i poszedłem w trochę innym kierunku. Tzn. jak producenci oprogramowania będą unikać odpowiedzialności przy likwidacji szkód. Przecież w szczegółowym opisie produktu można napisać:
W instrukcji można opisać krok po kroku każdą procedurę, którą można w warunkach laboratoryjnych automatycznie przetestować. Co prawda będzie to kompletnie nieczytelne dla przeciętnego człowieka, wzorem instrukcji do odtwarzaczy VHS, ale przecież nie chodzi o komfort użytkownika.
komercyjnie jeszcze się da
Sergiusz Pawłowicz napisał:
Przyczepię się i będę spekulował ale wydaje mi się, że właśnie w biznesie wolne oprogramowanie może się utrzymać w takich warunkach dłużej. Proponowane przepisy bowiem odnosić się mają do konsumentów z grona których dziś firmy są raczej wykluczane, np. w polskiej ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
Zagwarantowanie konsumentom
Co tam Internet… Na początek obywatele chcieliby może pewności prawnej w zakresie zwykłych „interakcji” międzyludzkich. Bowiem na przykład Dr Wojciech Machała, występujący ostatnio w roli eksperta GW od prawa autorskiego, odpowiadając na pytanie o możliwość pożyczenia od kolegi płyty kupionej „całkowicie legalnie”, odpowiada:
Skoro ustawa w części dotyczącej dozwolonego użytku nie zawiera szczególnych przepisów odnoszących się do płyt, to konsekwencją powyższego musi być bezprawnosć pożyczenia również zwykłej książki. Właściwie to nie wolno nawet pożyczyć „znajomym znajomych” np. ubranek dla ich dziecka, jeśli znajdują się na nich jakiekolwiek wyszywanki (czy inne „przejawy działalności twórczej o indywidualnym charakterze”). No, chyba że wcześniej spotkamy się razem w pubie. Tylko czy jeden raz wystarczy?
Kontynuując rozważania…
Kontynuując rozważania… Skoro prawo do pożyczania przedmiotów, które zawierają utwory objęte prawem autorskim, wynikać miałoby wyłącznie z zapisu o dozwolonym użytku osobistym, to przedmioty wyposażone w oprogramowanie nie mogą być pożyczane w ogóle, jako że art. 23 ustawy do programów się nie stosuje. Nawet własnej Matce nie można więc pożyczyć odtwarzacza DVD, (współczesnego) telewizora, czy telefonu komórkowego.
Licencja?
W takim razie, o ile dobrze zrozumiałem, to możliwość by telefon komórkowy pożyczyć własnej matce reguluje licencja oprogramowania zawartego w tym konkretnym egzemplarzu telefonu.
Nawiasem mówiąc, ten problem nie jest fantastyczny bo już teraz producenci gier starają się utrudniać korzystanie z nich użytkownikom, którzy kupili od kogoś używany egzemplarz (np tekst z GameCorner o Epic Games).
Ja problem spamu
Ja problem spamu zażegnałem. Mam po prostu własny filtr antyspamowy. Podstawa, to wiedzieć od kogo i jakie listy będzemy dostawać. Obecnie filtr antyspamowy odrzuca mi wszystkie wiadomości w języku angielskim, poza tymi, co na początku tytułu zawierają [noreply] . Problem w tym, że niewielka ilość spamu też jest rozpowszechniana z [noreply] w tytule, ale moja technika raczej elminuje cały spam docierający do mojej skrzynki.
Wiem, że to zagadnienie nie związane z prawem, ale czy potrzebujemy zaostrzenia przepisów w tej materii?
Gwarancja na oprogramowanie
Pozwoliłem sobie skomentować kwestię gwarancji na oprogramowanie.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
jeszcze o odpowiedzialności za soft
Widać, że producenci oprogramowania za nic nie chcą, by ktoś uznał ich prawną odpowiedzialność za "produkt". O sprawie wytycznych organizacji American Law Institute i o liście do tej organizacji, który wystosowali Microsoft i Linux Foundation pisze Dziennik Internautów w tekście Microsoft jednoczy się z... Linux Foundation...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Bodajże DeMarco...
...stwierdził kiedyś, że wprowadzenie wymogu gwarancji na oprogramowanie zniszczyłoby jego rynek. Z drugiej strony wydaje się, że mogłyby istnieć JAKIEŚ sposoby utrudniające sprzedaż kota w worku. Nie najgorszą metodą są wersje ewaluacyjne jakieś triale, ograniczenia czasowe etc. Może to byłby niezły pomysł: w każdym pudełku DWIE koperty: z 14-dniowym trialem nawet z wyłączoną na sztywno możliwością np zapisu plików wynikowych, kopiowania, obróbki czegoś większego niż X kB itd. (żeby zobaczyć czy da się w moim systemie (z tymi sterownikami/rozdzielczością/procesorem/wersją językową etc.) zainstalować, uruchomić, czy się nie wysypuje po 15 sekundach pracy itd. i druga - z wersja pełną. No i oczywiście możliwość zwrotu produktu z otwartą tylko jedną kopertą w ciągu powiedzmy 3 tygodni od daty zakupu... Oczywiście pewnie będą bugi ujawniające się w przypadku np dużych plików albo od piątego tygodnia działania, ale mimo wszystko lepsze chyba to niż sytuacja w rodzaju ("a tak wiemy, okazało się, że ta wersja pod Vistą nie pracuje, może Pan kupić kolejną a poprzednią sobie postawić na półce"). Oczywiście to w przypadku modelu sprzedaży "pudełkowej"...
gwarancja jakości
Możliwość zwrotu produktu za zwrotem pieniędzy jest fajnym pomysłem, oczywiście ograniczona jakimś sensownym terminem.
W umowach pomiędzy przedsiębiorcami (czyli nie "off-the-shelf") całkowicie normalne jest dodatkowo płatne utrzymanie oprogramowania. Takie podejście akceptuje fakt, że każde oprogramowanie zawiera błędy i trzeba będzie komuś zlecić jego naprawienie. Uważny nabywca wprowadza do umowy terminy na naprawianie zgłaszanych błędów i kary umowne za ich niedotrzymanie. Innymi słowy, producent nie gwarantuje, że będzie działać, tylko że w określonym czasie naprawi. Wyzwaniem przy konstruowaniu takich umów jest wprowadzenie w nie mechanizmów, które mobilizowałyby producenta do sprawnego świadczenia nam serwisu.
W obrocie masowym również całkowicie normalne jest, że producent dostarcza - darmowe - poprawki. Problemem moim zdaniem jest to, że przy oprogramowaniu własnościowym (jak przy źle napisanej umowie wdrożeniowej) użytkownik skazany jest na dobrą wolę producenta, czy dany błąd naprawi w 1 dzień czy w 5 lat. Oczywiście producent nie ma pełnej swobody, o ile istnieje konkurencja na rynku oprogramowania i jego pełna interoperacyjność (substytucyjność) - wtedy, nawet przy własnościowym oprogramowaniu użytkownik mógłby szybko zmienić dostawcę. Wniosek: promocja otwartych standardów wpłynęłaby na zwiększenie jakości oprogramowania.
Przy wolnym oprogramowaniu dostępność kodów źródłowych pozwala użytkownikowi albo poprawić wadliwe oprogramowanie samemu, albo zlecić poprawkę dowolnie wybranemu serwisantowi. Funkcjonują też społeczności wolnego oprogramowania, które współpracują przy poprawianiu błędów. To właśnie dostępność kodów i sprawnie funkcjonujące społeczności istotnie wpływają na zwiększenie jakości oprogramowania. Moim zdaniem prawo nie powinno przeszkadzać w funkcjonowaniu takiego rynku serwisantów oraz w rozwoju dobrze zorganizowanych społeczności. Nie wiem, czy zakazywanie im stosowania klauzul wyłączających odpowiedzialność jest dobrym środkiem do tego celu.
Takie podejście akceptuje
Nie zawsze "trzeba będzie". W ogromnej większości przypadków każdy z nas na codzień toleruje ogromną liczbę błędów lub braków funkcjonalności w zakupionym przez nas oprogramowaniu. Robimy to bo program generalnie działa i generalnie rozwiązuje nasze problemy.
Nie ma czegoś takiego jak "darmowe poprawki". Ktoś te poprawki musi napisać i przetestować.
Zauważ, że każdy producent musi dokonać wyboru pomiędzy dwoma skrajnościami:
Podsumowując, producenci wybierają gdzieś po środku, tam gdzie im pasuje. Dzięki temu mogę kupić stosunkowo tani program, który stosunkowo dobrze działa. Np. jeśli edytor tekstu powiesi się raz na tydzień to jestem to w stanie tolerować i chronić się przy pomocy auto-save. I zdecydowanie wolę taki, który wiesza się raz na tydzień i kosztuje 100 zł niż taki, który nie wiesza się wcale i kosztuje 1000 zł.
I właśnie dzięki umowie supportowej producent może sfinansować tworzenie poprawek.
Jedynym mechanizmem, który może zmotywować producenta do świadczenia serwisu jest możliwość utrzymania klienta i zarobienia na nim w przyszłości.
Stąd poprawki w popularnych produktach dostępnych bez umowy supportowej. Stąd brak poprawek w niektórych tanich "jednorazowych" aplikacjach, które zostały napisane do rozwiązania określonego problemu.
Albo nie współpracują. Albo współpracują czasami, a czasami nie. Albo wręcz cynicznie nadużywają czyjejś dobrej woli. Patrz smutne przypadki projektów Nessus czy Snort.
Po pierwsze ta teza nie jest nie poparta żadnymi wiarygodnymi badaniami. Po drugie to truizm w rodzaju "dobre stosunki międzynarodowe istotnie wpływają na brak wojen".
Podstawowe pytanie brzmi:
Czy jakość oprogramowania jest dla rynku najwyższą wartością? Nie wydaje mi się. Z tego co widzę to rynek najwyżej ceni stosunkowo tanie i średniej jakości oprogramowanie, które w wystarczającym stopniu robi to, czego się od niego oczekuje.
W latach 90-tych na fali GNU wszystkim wydawało się, że ludzie muszą kochać wolne oprogramowanie i jest to dla nich najwyższa wartość. W rzeczywistości okazało się, że ludzie najbardziej kochają GUI i polski język. Zauważenie tej potrzeby przez Microsoft (i zignorowanie przez pozostałych graczy) spowodowało, że jego oprogramowanie stało się standardem de facto i to pomimo licznych braków. Ludzie tolerowali te braki, bo rachunek korzyści był na plus.
Interoperacyjność i substytucyjność to można mieć przy edytorze tekstu. Powyżej pewnego poziomu złożoności takie pojęcia nie istnieją. Jeśli pełne wdrożenie systemu ERP opartego o SAP trwa np. dwa lata lub więcej, to mówienie o substytucyjności nie ma wielkiego sensu.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
chyba się zgadzamy
Chyba niedostatecznie jednoznacznie się wyraziłem, bo odnoszę wrażenie, że polemizujesz z twierdzeniami, których nie wypowiedziałem.
Zgadzam się zwłaszcza z tym, że samo istnienie wolnego programu i grupy użytkowników tego programu wiosny nie czyni. Społeczności są lepsze i gorsze, tak samo jak lepsze lub gorsze firmy biorą się za produkcję własnościowego oprogramowania. Nie wiem gdzie tu myślenie życzeniowe - specjalnie napisałem np. "sprawnie funkcjonujące" i "istotnie wpływają".
Zgadzam się też, że powyżej pewnego poziomu złożoności interoperacyjność i substytucyjność stają się mrzonką. Wtedy raczej nie można zakładać, że naszego dostawcę "w trymiga" zastąpimy innym, ale równocześnie wtedy przestajemy raczej mieć do czynienia z masowo produkowanym oprogramowaniem, a zaczynamy z indywidualnie negocjowanymi umowami. Jak już napisałem wcześniej - w takich umowach istotne są postanowienia dotyczące usług utrzymania oprogramowania i odpowiednich "motywatorów" do ich sprawnego świadczenia.
Oczywiste jest, że w trakcie negocjacji pewne rzeczy mogą nie zostać uzgodnione całkowicie po myśli nabywcy. Każdy nabywca wybiera sobie akceptowalny poziom jakości do ceny i zgadzam się, że wielu woli tolerować pewne błędy w zamian za niższą cenę oprogramowania.
A wracając do oprogramowania masowego - podobną kalkulację przeprowadza także masowy użytkownik, który w zamian za GUI i polski język może akceptować fakt, że ewentualne błędy zostaną usunięte według swobodnego uznania producenta (albo i nie zostaną). Jeżeli jednak - dzięki m.in. otwartym standardom - taki użytkownik może kolejną wersję oprogramowania realizującą daną funkcjonalność kupić od kogoś innego, to taki producent znacznie chętniej zacznie usuwać nawet i "tolerowalne" błędy.
No a wszystko to prowadzi mnie do wniosku, że postulowaną regulacją nie powinna być obowiązkowa odpowiedzialność producentów oprogramowania, lecz przepisy i praktyka ułatwiające korzystanie z usług utrzymania oprogramowania. Np. takie, które prowadzą do popularyzacji otwartych standardów jak również do rozwoju dobrze zorganizowanych społeczności wolnego oprogramowania.
"przepisy (...) rozwój
Te dwie rzeczy brzmią dość przerażająco jako postulowany związek przyczynowo skutkowy, jeśli miałeś na myśli "nowe przepisy".
Dotychczas wszystkie nowe regulacje prawne wpływały destrukcyjnie na rozwój wolnego oprogramowania. Reforma systemu ubezpieczeń społecznych zaowocowała wydaniem ogromnych pieniędzy na system ZUS. Nowelizacyjna biegunka (określenie prof. M. Filara) zaowocowała corocznym wydawaniem kolejnych pieniędzy na jego zmiany oraz stratami wynikającymi np. z opóźnień w przelewach na konta OFE.
Następnie jedno i drugie zaowocowało nałożeniem na przedsiębiorców parapodatku - pierwszego na zakup Windows, drugiego na zakup kilku certyfikatów kwalifikowanych.
Podsumowując, rozwój jakichkoliek społeczności (poza społecznościami lewych rencistów i wdrożeniowców Płatnika) łączyłbym raczej z cięciem przepisów niż wprowadzaniem nowych :)
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
nowe przepisy
W moim doktoracie proponuję wprowadzenie następujących regulacji prawnych, które moim zdaniem pomogą rozwijać się społecznościom wolnego oprogramowania:
Poza tym proponuję, aby społeczności kontynuowały dobre praktyki wprowadzania wewnętrznych regulacji dotyczących praw i obowiązków "właścicieli projektów", poprzez np. zakładanie spółek lub fundacji. Ponieważ w doktoracie nie mogłem odnieść się do każdego istniejącego porządku prawnego, to nie dokonałem identyfikacji przepisów, które mogłyby utrudniać funkcjonowanie takich samorządnych społeczności. Bardzo prawdopodobne jest, że gdybyśmy przeanalizowali pod tym kątem przepisy polskie to aby ułatwić społecznościom życie należałoby - jak to postulujesz - zrezygnować z wielu regulacji, a nie wprowadzać nowe.
Niemniej jednak rozwiązanie zasygnalizowanych przez Ciebie problemów wymaga nowelizacji prawa zamówień publicznych oraz ustawy o informatyzacji (a być może również ustawy o normalizacji) i wprowadzenia w wyniku tej nowelizacji wyraźnego obowiązku stosowania otwartych standardów wraz z sankcjami naruszanie tego obowiązku.
"w obecnej sytuacji mamy
Zauważ, że wielość licencji wynika ze zróżnicowania oczekiwań autorów programów wobec przyszłych użytkowników. Gdyby jedna licencja była dobra dla wszystkich, to wszyscy by jej używali.
Na przykład - dla jednego kluczowe jest podawanie jego nazwiska w kopiach, inny nie przykłada do tego większej wagi. Jeden nie życzy sobie, żeby zmieniony (czytaj: z ew. błędami) kod publikowano pod tą samą nazwą, drugi wprost przeciwnie. Itd.
Ponieważ autorzy mają różne pobudki dla udostępniania tych aplikacji dokonanie urawniłowki skutecznie zniechęci część z nich. Chyba, że chodzi o wskazanie jednej wzorcowej, która będzie objęta większą ochroną?
W praktyce wydaje mi się, że wystarczającą ochroną byłoby gdyby polskie sądy rozpatrywały proste sprawy cywilne np. w miesiąc a nie w 5 lat :)
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
legislacja licencji
Chodzi mi właśnie o skodyfikowanie jednej, dwóch najpopularniejszych licencji, bez zakazywania korzystania z innych.
Owszem, każdemu pasuje co innego, ale przekopywanie się przez kilkadziesiąt licencji i zastanawianie się nad ich wzajemnymi niekompatybilnościami postrzegam jako przeszkodę w rozwoju większych projektów wolnego oprogramowania.
Kodyfikacja, o której piszę jest zalecana, jeżeli w najbliższym czasie ruch wolnego oprogramowania sam nie rozwiąże tego problemu - obserwujemy spadek tempa przyrostu nowych licencji i chyba wzrost popularności najpopularniejszych. Ten problem może się zatem sam rozwiązać.
Nie najgorszą metodą są
Ależ opisujesz mechanizm, który na rynku oprogramowania istnieje od 30 lat. Im oprogramowanie droższe, tym bardziej producent zainteresowany dogodzeniem klientowi na etapie testów.
Na codzień podejmuję decyzyzje o zakupie oprogramowania i im jest ono droższe tym więcej czasu poświęcam na jego testowanie i badanie w jakim stopniu pomaga biznesowi.
Oprogramowania, które nie spełnia wymagań po prostu nie kupuję.
Jeśli producent nie udostępnia wersji testowej to uznaję, że jest to jego święte prawo - wiele dużych systemów nie ma żadnych zabezpieczeń licencyjnych. Pytam czy może pokazać to na wideokonferencji. Jeśli nie jest zainteresowany, to ja nie jestem zainteresowany jego programem - moim zdaniem obaj dzięki temu zachowujemy pełną wolność wyboru bez demagogi na temat "prawa do czyjegoś oprogramowania".
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
I jeszcze ciekawa informacja
I jeszcze ciekawa informacja - nie tylko Microsoft, ale już i Linux Foundation sprzeciwiają się wprowadzeniu gwarancji na oprogramowanie.
"Should Software Licenses Hold Vendors Accountable? Microsoft and Linux Say No"
Znamienny fragment:
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
Tak
Tego właśnie dotyczył opublikowany wcześniej w tym wątku komentarz.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination