Authalia - takich projektów będzie powstawało więcej
Chociaż Na świecie są miliardy twórców, to jednak w całej swej masie zdecydowana większość z nich nie jest reprezentowana przez żadną organizację zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Owszem, niekiedy prawo wprowadza swoistą "reprezentację przymusową", ale system zbiorowego zarządu jest - mówiąc oględnie - mało klarowny. I - jak się wydaje - nikt nie wie, co z tym zrobić. Również w Polsce zdarza się, że twórcy skutecznie występują na drogę sądową przeciwko OZZ-tom, nie oglądając się na nic i na nikogo Google stara się wywrócić system mocą swej dynamiki i zasięgu, wciąż pojawiają się starania o uzyskanie statusu OZZ dla kolejnych organizacji, a istniejące nie wypłacają wynagrodzeń uprawnionym z obawy o ich atomizację. Nie ma się więc co dziwić, że pojawiają się takie pomysły, które usiłuje realizować triada spod znaku Authalia.
Triada, bo pomysł polega na wzajemnym powiązaniu działalności spółki Authalia.com (oferuje usługi z pogranicza DRM z wykorzystaniem usług znakowania czasem oferowanych każdemu chętnemu przez PWPW - pliki po prostu opatrywane są podpisem elektronicznym), stowarzyszenia Authalia.org ("Międzynarodowego Stowarzyszenia Twórców Authalia.org"), "trzecią nogą" jest Wydawnictwo Authalia.net wydawane przez spółkę, a publikujące dzieła członków stowarzyszenia. Po szczegóły tych projektów odsyłam do wskazanych źródeł.
Już w 2006 roku opisywałem projekt Rejestru Cyfrowego (por. Wolna informacja a dochodzenie praw własności intelektualnej...). Koncepcja, którą usiłuje realizować Authalia, nie jest zatem wcale nowa. Skoro dyskusja publiczna zaczęła się toczyć wokół takich tematów, jak rejestry praw i rejestr domeny publicznej, a takie spółki jak Google zmieniają status quo, to Authalia postanowiła powalczyć, chociaż jest łatwym celem.
Authalia zna moje wątpliwości na temat ich projektu, ponieważ mogłem się mu przyglądać jeszcze przed uruchomieniem. Olgierd Rudak punktuje projekt w tekstach: Authalia.com -- czyli kup pan patent na utwór, Authalia.com prostuje i zarzuca Lege Artis nierzetelność, Authalia nie ma statusu organizacji zbiorowego zarządzania. O projekcie będzie jeszcze głośno, bo - jak czytamy w ostatnim z podlinkowanych tekstów: "ministerstwo prowadzi postępowanie w sprawie Stowarzyszenia Authalia.org i już wystąpiło do sądu o wykreślenie tego wpisu z rejestru sądowego" (Stowarzyszenie wpisało sobie w statucie "Stowarzyszenie jest organizacją zbiorowego zarządzania prawami autorskimi w rozumieniu przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych", sąd nie miał problemu z takim wpisem, a minister, który wskazany jest jako nadzorujący nie zabrał głosu w trakcie procesu rejestracji w KRS).
Ja zaś się zastanawiam, po co nam tyle tych organizacji zbiorowego zarządzania (jestem twórcą, a nie czuję się reprezentowany przez żadną z nich) i pochylam się raczej nad problemem ich wykreślania (ściślej rzecz ujmując: cofania zezwoleń na podjęcie działalności organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi) niż tworzenia nowych. Tymczasem, wobec dość feudalnego systemu prawa autorskiego, wobec rozbieżnych interesów różnych podmiotów tworzących elementy globalnej kultury (i pomysłów na synekury kolejnych funduszy promocji, płatnych archiwów i innych sztucznych "monopoli de facto" oraz zasobników i nadajników kultury), wobec niejasnych reguł gry (kiedy załatamy dziurę po śp. art. 108 ust. 3 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, który w kwiecie wieku, gdy mógł tak wiele jeszcze zrobić, został ustrzelony z procy trzymanej bezlitosną ręką Trybunału Konstytucyjnego?) i wobec kurczenia się tortu modeli biznesowych obiegu informacji, można się spodziewać, że więcej różnych tego typu inicjatyw będzie usiłowało przebić się na wolność. Większość niczym jętki. Pstrągi i inne drapieżniki muszą się czymś wyżywić. A gdyby jętki poczuły w sobie Rambo? Trochę by to namieszało w ekosystemie, ale przecież ekosystemy również się zmieniają.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Szybka reakcja MKiDN w sprawie Authalia
Olgierd Rudak opublikował tekst Stowarzyszenie Authalia.org już bez nadzoru MKiDN, a w nim można znaleźć link do postanowienia SR w Olsztynie VIII Wydział Gospodarczy KRS z 21 grudnia 2009 r. Sąd wykreślił MKiDN jako organ nadzoru nad Stowarzyszeniem Authalia.org i wpisał Starostę Powiatu Olsztyńskiego.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
MKiDN wykreślony
I co to dokładnie oznacza? Jak to wpływa na status prawny tego stowarzyszenia?
Obserwuję losy tego serwisu od pewnego czasu i patrzę, jakie informacje na jego temat pojawiają się w różnych miejscach i mam wrażenie, że więcej w tym wszystkim medialnego hałasu i brukowcowych haseł (szczególnie u tego Olgierda), niż rzetelnych, sprawdzonych informacji. Chyba tylko u Ciebie jest to wszystko jakoś stonowane.
Dla statusu prawnego stowarzyszenia to nic nie znaczy
Dla statusu prawnego stowarzyszenia to nic nie znaczy (albo niewiele). Nadal jest stowarzyszeniem, nadal nie jest organizacją zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Potwierdza się jedynie coś, co było i wcześniej wiadome tj., że aby zostać OZZ-tem należy otrzymać stosowne zezwolenie ministra właściwego ds kultury i nie wystarczy samodzielnie się taką organizacją nazwać. Nie wyjaśnia się jednak, dlaczego jest tyle OZZ-tów w Polsce i dlaczego nie są cofane zgody na zbiorowy zarząd wobec niewypełniania stawianych przez ustawę obowiązków przez niektóre (żeby nie generalizować) z istniejących.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
ozz bez zezwolenia
Ściśle rzecz ujmując, to moglibyśmy mówić o "organizacji zbiorowego zarządzania bez zezwolenia MKiDN".
Art. 104 ust. 1 stanowi:
Dopiero art. 104 ust. 2 pkt 2 stanowi, że:
Z treści tych przepisów wynika, że o tym, czy dane stowarzyszenie jest ozz decyduje jego statut. Zezwolenie decyduje jedynie o tym, czy ozz może wykonywać działalność określoną w ustawie. Istnieje zatem kategoria "ozz bez zezwolenia", które są ozz, ale nie mogą wykonywać działalności określonej w ustawie.
Rozważania te są tylko po części akademickie. Wydawałoby się, że co komu po ozz, która nie może wykonywać działalności określonej w ustawie. Niemniej jednak, wg prof. Traple (J. Barta, et al., Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Komentarz, Dom Wydawniczy ABC, 2001, wyd. II., teza 1 do art. 104):
Prof. Traple przedstawia tu dość liberalną interpretację ustawy twierdząc, że brak zezwolenia oznacza zakaz korzystania z uprawnień zastrzeżonych przez ustawę dla ozz. Literalne brzmienie art. 104 ust. 2 pkt 2 oznacza bowiem szerszy zakaz - nie tylko zakaz korzystania z uprawnień, ale zakaz "podjęcia działalności określonej w ustawie". Wykładnia literalna oznaczałaby zatem, że ozz mogą wykonywać zbiorowy zarząd jedynie w zakresie wynikającym z zezwolenia i nie mogą go rozszerzać. W praktyce może jednak wystąpić np. sytuacja, w której twórca powierza ozz więcej praw niż jest to opisane w zezwoleniu...
aby aplikować o zezwolenie...
Z treści powyżej cytowanych przepisów jak dla mnie jednoznacznie wynika, że aby w ogóle starać się o zezwolenie Ministra na wykonywanie działalności określonej w ustawie, należy być już uprzednio zarejestrowanym stowarzyszeniem zrzeszającym twórców, artystów wykonawców, producentów itp., którego statutowym zadaniem jest zbiorowe zarządzanie i ochrona... itp.
Istnienie więc kategorii "ozz bez zezwolenia" jest całkiem logiczne i naturalne. Jedynie taka właśnie "ozz bez zezwolenia" może aplikować o takież zezwolenie. Trudno o cokolwiek aplikować, nie mając osobowości prawnej.
i tak i nie
Zgadzam się oczywiście co do interpretacji przepisów, ale nie jest to jedyny możliwy sposób uregulowania tej sytuacji. Możliwa jest też regulacja, w której stowarzyszenie staje się ozz dopiero w momencie uzyskania zezwolenia. I to by było chyba bardziej przejrzyste rozwiązanie - a konkretnie warto postulować, aby z przepisów jasno wynikał zakres praw i obowiązków nabywanych w wyniku uzyskania zezwolenia...
I kolejne doniesienie
Sławomir Wilk w tekście Mnie również Authalia straszy sądem: "Mój tekst krytykujący organizację Authalia za straszenie blogera sądem (link) nie spodobał się panom z tejże organizacji. Napisali więc do mnie maila, w którym proszą o usunięcie z mojego tekstu kłamliwych informacji, bo jeśli nie, to grożą mi za to prawne konsekwencje."
Olgierd zaś jedzie dalej z tekstem Jaś Majetko, "Wielka beka pod Grunwaldem".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Jest dyskusja na wykopie i Mona Lisa
Dyskusja toczy się pod tytułem: Jego artykuł trafił na stronę główną Wykopu, teraz straszą go sądem. Artur Kurasiński komentuje pt. Mona Lisa za 5 pln brutto.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
krytyka czy krytykanctwo
Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem meritum tej linii krytyki projektu Authalia, którą prezentują Artur Kurasiński i Olgierd Rudak (ten ostatni we wpisie o "Wielkiej Bece pod Grunwaldem").
Czy np. w ZAiKSie nie udałoby się zarejestrować utworu cudzego autorstwa (czyli popełnić plagiat)? Czy z tego powodu ktokolwiek kwestionuje sensowność rejestracji utworów w ZAiKSie?
na pytanie odpowiem pytaniem:
czy z rejestracji utworu w ZAiKS można domniemywać "gwarancji autorstwa"? Raczej nie, celem tej operacji jest tylko i wyłącznie wskazane utworu, co do którego tantiemy "chcą przypadać" osobie, która zarejestrowała utwór.
Przypisanie sobie utworu przez osobę nieuprawnioną to IMHO jakby piractwo...
--
pozdrawiam serdecznie, Olgierd
gwarancja autorstwa
Rejestracja w ZAiKSie (w Authalii zresztą też) z oczywistych powodów nie daje "gwarancji autorstwa". Niemniej jednak nie oznacza to dla mnie, że taka rejestracja jest dla twórcy nieprzydatna.
Nie wczytywałem się zbyt mocno w strony Authalii, ale o ile dobrze rozumiem poza usługą rejestracji oferują oni również możliwość publikacji. To też nie daje "gwarancji autorstwa", ale jak wiadomo:
Zatem, o ile dobrze rozumiem, w wyniku rejestracji w Authalii powstaje po pierwsze egzemplarz utworu z uwidocznionym nazwiskiem osoby podającej się za twórcę a po drugie dochodzi do podania autorstwa do publicznej wiadomości.
Podobnie zresztą jak w wyniku rejestracji w ZAiKSie. ZAiKS co prawda nie publikuje swoich rejestrów, ale staje się niewątpliwie podmiotem dysponującym egzemplarzem utworu z uwidocznionym nazwiskiem osoby podającej się za twórcę.
Osoba podająca się za twórcę nie uzyskuje w ten sposób gwarancji autorstwa. Ale staje się beneficjentem domniemania, które musi zostać przed sądem obalone. Oczywiście podpisany egzemplarz można stworzyć sobie samemu i schować do szuflady. Ale moim skromnym zdaniem łatwiej obalić domniemanie wynikające z egzemplarza "zdeponowanego" w szufladzie niż z egzemplarza zarejestrowanego w ZAiKSie, czy w Authalii.
Pomiędzy Zaiksem, a
Pomiędzy Zaiksem, a szufladą jest jeszcze np. taki Flickr (czy inne commons). Jak mi się wydaje jedyne różnice między galeriami na Flickr i w Authalia sprowadzają się do tego, ze na tym pierwszym publikuje się za darmo i jednocześnie przed większą publicznością.
Krytyka niedoróbek?
Artur robi z tego happening, ale Olgierd pokazuje całkiem słusznie szereg niedoróbek projektu oraz wątpliwą jakość ochrony zapewnianej przez Authalię. Wydaje mi się także, że przy okazji kwestionuje on sensowność istnienia OZZ jako takich. Z czym ciężko mi się nie zgadzać.
--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
http://piotr.mikolajski.net
"Uzyskanie certyfikatu jest
"Uzyskanie certyfikatu jest równoważne z przyznaniem Ci patentu na wyłączne korzystanie z utworu " - Jak strona glowna projektu zwiazanego z prawem autorskim raczy gosci takim tekstem, to oznacza, ze nie mamy o czym rozmawiac - wyjscie jest po lewej...
No i jeszcze
No i jeszcze Sławomir Wilk: Authalia: PWPW żąda usunięcia oznaczeń handlowych, Ministerstwo Kultury oznajmia, że organizacja nie jest OZZ.
Oraz komunikat na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination