Czas rozpocząć sezon projektowania nowelizacji ustawy o informatyzacji
Wedle uzyskanych przeze mnie informacji - zintensyfikowano prace nad nowelizacją ustawy z dnia 17 lutego 2005 r. o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne (Dz. U. Nr 64, poz. 565 z późn. zm.). Jeszcze nie ma konkretnego projektu, dopiero zbierane są pomysły. Jeśli zatem czytelnicy widzą potrzebę nowelizacji konkretnych postanowień, instytucji ustawy - może warto o tym podyskutować?
O ustawie wiele już w tym serwisie opublikowałem notatek (głównie w dziale informatyzacja. To, co często się przejawia w tych rozważaniach, to konieczność wprowadzenia zasady neutralności technologficznej państwa, a szczególnie zaś obowiązek stosowania "otwartych standardów". Być może dobrym pomysłem jest wprowadzenie definicji otwartych standardów w treść samej ustawy. Poza tym oczywiście przydałoby się jakoś wskazać odpowiedzialnych za brak stosowania takich standardów (albo łamania neutrlaności technologicznej w inny sposób). Dziś obywatel nie może nic zrobić (nie ma żadnej formalnej drogi) jeśli administracja publiczna przygotowuje np. serwis internetowy, z którego obywatele mają korzystać. Nie ma też żadnej formalnej i skutecznej drogi do tego, by obywatel mógł dochodzić roszczeń związanych z np. brakiem dostępności (accessibility). Pomysłów pewnie byłoby więcej.
Tak. Pamiętajmy, że MSWiA przygotowało (jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu) projekt ustawy o dostosowaniu terminologii w ustawach dotyczących informatyzacji (por. Czyścimy terminologię dot. informatyzacji; porównaj również na stronie MSWiA: Projekt Ustawy z dnia .. 2007 r. o zmianie ustaw w celu dostosowania terminologii informatycznej (skierowanej do uzgodnień międzyresortowych i społecznych z terminem na zgłaszanie uwag do dnia 17 sierpnia 2007 r.)). Projekt nie został wniesiony do laski marszałkowskiej, a terminy już dawno minęły. To pewnie będzie jeden z elementów nowelizacji przygotowywanej obecnie.
Pamiętajmy też, że zbliża się 1 maja 2008 roku, a więc mają zacząć obowiązywać przekładane już przepisy o elektronicznym ogłaszaniu aktów normatywnych i wnoszenie podań, co rodzi sporo problemów, o czym pisał w tym serwisie m.in. p. Krzysztof Krasiński w artykule Poszukiwanie efektywności administracji publicznej...
Jeśli uważacie Państwo, że jest coś, co w tej ustawi warto poprawić (i nie mam tu na myśli jedynie np. zakresu kompetencji Rady Informatyzacji), to zachęcam do pozostawienia komentarzy.
Przeczytaj również:
- Powyborcze tematy dla ministra właściwego ds informatyzacji
- Dyskryminacja "ze względu na technologię" a inne sfery dyskryminacji
- Blokowanie linków i niechęć do "mirrorów" w administracji publicznej
- Centrum Otwartych Rozwiązań dla Administracji
- Kto odpowiada w Polsce za neutralność technologiczną przyjmowanych norm prawnych?
- Konsultacje społeczne w sprawie zmian minimalnych wymagań
- Przygnębiający raport MSWiA na temat BIP
- Raport Gartnera przygotowujący zmiany w myśleniu o europejskiej interoperacyjności
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
1. W rozporządzeniu o
1. W rozporządzeniu o minimalnych wymaganiach... należy uporządkować bałagan pojęciowy oraz rzeczowy. Pojęciowy, czyli jasno powiedzieć co to znaczy "minimalne wymaganie" i co to znaczy że system jest zgodny z tym rozporządzeniem, czyli które z formatów musi obsługiwać. Obecna lista sprawia wrażenie jakby była robiona trochę na siłę.
2. Bałagan rzeczowy, czyli odwoływanie się do bliżej niezdefiniowanych formatów (RAR, DOC), w sposób nieprecyzyjny (bez podania wersji) lub odwoływanie się do nich w sposób niespójny z innymi ustawami. Przecież PDF 1.7 to ISO 32000 a ODF 1.0 to ISO 26300 i tak dalej.
3. Rozporządzenie do uoi mówi o formacie XML-DSig dla podpisu elektronicznego (zresztą z błędem w nazwie i w błędnej sekcji "kodowanie i szyfrowanie"), a rozporządzenie do uope o trzech innych formatach, z których XAdES na siłę da się przypasować do XML-DSig, ale tylko na siłę. Być może należałoby ten format w ogóle z rozporządzenia o minimalnych wymaganiach usunąć i niech go definiuje ustawa o podpisie.
3. Wyjaśnić co to znaczy "format tylko do odczytu" lub zrezygnować z tej - powszechnie ignorowanej - próby wymuszenia niestosowania formatu DOC przez administrację publiczną. Jeśli chodzi o udostępnienie dokumentów na zewnątrz (publikację) to należy powiedzieć wprost, że rozporządzenie określa formaty komunikacji urząd-petent i usunąć format DOC z listy, nie dopuszczając go do publikacji i nie ingerując w ten sposób w stosowanie go wewnątrz urzędów, które jest powszechne. Równocześnie należałoby jednak wskazać jakiś standard np. do publikacji interaktywnych formularzy, bo Word bywa do tego wykorzystywany. O ile pamiętam to formularze nie są częścią ODF 1.0.
4. Należy uporządkować niespójności pomiędzy dwoma rozporządzeniami o warunkach technicznych opisującymi sposób przesyłania dokumentu do i od urzędu. W szczególności należałoby coś zrobić z akrobatyczną definicją podpisu elektronicznego w pierwszym rozporządzeniu, które redefiniuje go od nowa zamiast skorzystać z ustawy o podpisie, a także wskazanie HSM jedynie przez normę FIPS. Przydałoby się także jasne powiedzenie tego, że funkcję skrzynki podawczej można dawać w outsourcing.
5. Określenie kogo tak naprawdę dotyczy ustawa o informatyzacji, to znaczy kto jest zobowiązany do jej przestrzegania. Wszystkie artykuły oprócz jednego mówią o komunikacji podmiotu publicznego z podmiotem publicznym, zaś jeden z początkowych - że także podmiotu publicznego z petentem.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
Formularze
Ad.3b Istnieje coś takiego jak W3C XForms, do tego edytowalny interaktywny do wysłania na serwer lub po prostu wydrukowania formularz można umieścić w PDFie (nie wiem czy w zaISOwanej wersji, ale można było to robić od dawna, więc podejrzewam, że tak). Jednymi z wielu programów do edycji plików XForms (w trybie WYSIAWYG) są IBM Lotus Forms, OpenOffice.org, Sun StarOffice. Z własnego doświadczenia wiem, że OOo radzi sobie całkiem nieźle z eksportowaniem XFormsów do PDF (do drukowania).
W przypadku PDF adobe
W przypadku PDF adobe promuje raczej swoje XFA. Nie wiem co jest w standardzie ISO opisującym PDF, całkiem niewykluczone że w ogóle tego nie ma i jest to rozszerzenie standardu wprowadzone przez konkretną implementację.
Co do ODF to pytanie czy XForms stanowią część ISO opisującego ODF, czy też są rozszerzeniem ODF dokładanym do niego przez aplikacje, tak jak to jest z podpisem elektronicznym w OpenOffice2.
Nie chciałbym tutaj wypowiadać się na temat tego, który format jest lepszy czy gorszy bo nie wiem, zwracam tylko uwagę na to że problem w jakimś stopniu istnieje.
Np. e-Deklaracje wykorzystują XFA eksportowane z kontenera PDF (Acrobat), kilka pomorskich skrzynek podawczych działa w oparciu o XForms (do Firefoxa trzeba doinstalować wtyczkę), a skrzynka podawcza Certum - w oparciu o gołe formularze XML renderowane przez XSLT.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
Nie ISO
Z tego co wiem, XForms nie mają nic wspólnego z ODF poza tym, że są dokumentami XMLowymi (łatwo osadzić jedno w drugim). Szczerze mówiąc nie wiem jak w ODFowym ISO jest rozwiązana kwestia osadzania XMLa. XForms ma tylko status "W3C specification" (nie jest normą ISO) i co dla mnie najważniejsze jest otwartym standardem.
Ja bym zaczal z innej
Ja bym zaczal z innej beczki: oczyscil i ustawe o informatyzacji (no i zapisy ustawy o dzialach) tak aby ustawa o informatyzacji zajmowala sie w istocie eGov z przyleglosciami. Wszystkie kwestie miekkie, ktore za czasow MNiI okreslano mianem "spoleczenstwa informacyjnego" wyrzucilbym po prostu z ustawy o informatyzacji i przekazal do dzialu lacznosc.
Mam jedynie dylemat czy eInclusion nie powino sie znalezc w resorcie pracy, ale wahanie moje wynika bardziej z tego czy tam sobie z tym poradza bo sa Syriusz oriented.
eInclusion to problem
eInclusion to problem zdecydowanie i szerszy i bardziej zlozony - swoja droga troche dziwne ze po polsku tlumaczy sie to "negatywnie" jako wykluczenie a nie wkluczenie cyfowe. Problem (nie tylko moim zdaniem) lezy w tym jak rozumiec zapisy ustawy o dzialach i ustawy o informatyzacji dotyczace "spoleczenstwa informacyjnego" jak to Pan /Pani (Sorry, nick nie pozwala na detekcje plci ;-) )ujal/ujela.
Trzymajac sie ich literalnie za sprawy eInclusion odpowiada minister wlasciwy ds. informatyzacji (a nie np. minister wlasciwy ds. pracy, zabezpieczenia spolecznego czy spraw rodziny) Odwzorowaniem tego sa zapisy Planu Informatyzacji Panstwa na lata 2007-13 i innego dokumentu stworzonego przez MSWiA „Strategia rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce na lata 2007-2013” Tam mowi sie takze o sprawach zwiazanych z eInclusion i wyznacza zadania TAKZE dla MPiPS (a nie TYLKO).
I na razie tak jest
I na razie wszelkie dzialania w zakresie eInclusion leżą w gestii ministra właściwego ds. informatyzacji
WW
Co jest błędem, bo dopóki
Co jest błędem, bo dopóki w ustawie o informatyzacji będą się znajdować pojęcia tak mętne jak cyfrowe wykluczenie, tak długo będzie ona pomieszaniem haseł technicznych i pobożnych życzeń polityczno-społecznych:
"Wykluczenie cyfrowe (ang: digital divide) jest pojęciem odnoszącym się do podziału społeczeństwa na osoby z dostępem do sieci internetowej i nowoczesnych form komunikacji, oraz na osoby bez takich możliwości." (Wikipedia)
Ustawa o informatyzacji nie powinna zawierać haseł pasujących raczej do programu wyborczego w stylu "cośtam zapewnia wysoki poziom czegośtam i walkę z czymśtam innym".
Jeśli takie hasła znajdują się w programie rządu lub wynikają z innych aktów prawnych, to ustawa powinna precyzyjnie mówić jak one są realizowane. Nie musi się przy tym w ogóle do tych haseł odwoływać, ona powinna przede wszystkim powiedzieć jakie są obowiązki urzędów.
Przecież na podstawie ustawy pisze się potem SIWZy. Pisanie SIWZa na podstawie ustawy wyglądającej jak artykuł publicystyczny prowadzi do chaosu. Sam zapis "walki z cyfrowym wykluczeniem" jest tak mętny, że można pod niego z łatwością podciągnąć każdy ustawiony przetarg, jeśli tylko ładnie się go nazwie.
To samo odnosi się do Planu Informatyzacji Państwa.
Plan informatyzacji państwa powinien precyzyjnie definiować co chce się osiągnąć i jakimi środkami, a nie być zbiorem pobożnych życzeń.
Plan informatyzacji musi mieć strukturę hierarchii czy też piramidy, w której jedne kroki są uzależnione od drugich.
Nie można na przykład mówić o powszechności deklaracji elektronicznych bez powszechności certyfikatu kwalifikowanego, a o jego powszechności nie można mówić bez łatwości użycia oraz niskiej ceny. A o tych z kolei nie można mówić bez gradacji poziomów bezpieczeństwa i tak dalej.
Podobnie nie można mówić o głosowaniu przez Internet bez powszechności certyfikatu kwalifikowanego oraz osadzenia w prawie oceny zaufania do oprogramowania - jest to warunek konieczny, bez którego każdy taki projekt będzie fikcją i wyrzucaniem pieniędzy w błoto, tak jak to było dotychczas.
Planowi celów musi towarzyszyć racjonalny plan finansowania oraz wdrażania, ze ścisłym określeniem podziału kompetencji. Z celów, które nie mają szans na finansowanie należy po prostu zrezygnować.
Jak widać PIP to kawał ciężkiej roboty inżynierskiej, a nie publicystyka polityczno-społeczna.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
Cyfrowe wykluczenie nie jest
Cyfrowe wykluczenie nie jest bynajmniej pojeciem metnym ale rzeczywiscie korelacja ze sprawami eGov jest rozna od 1. Mysle wiec ze tak naprawde nalezy sobie postawic pytanie:
Czy ustawa o informatyzacji nie powinna stac sie ustawa o elektronicznej administracji (czyli o "twardych" projektach eGovernment mowiac po polsku ;-) ) a sprawy "miekkie" nie powinny zostac delegowane wg. wlasciwosci innym ministrom wlasciwym do danych działów.
resortowość
To mi budzi niepokojącą wizję, w której każdy minister oddzielnie będzie dekretował co jest dyskryminacją (np. dyskryminacją ze względu na zastosowaną technologię i ze względu na bariery dostępu do informacji) w jego resorcie. Czyli dyskryminacja byłaby pojęciem negocjowalnym. Relatywizowanym. Na przykład możliwy byłby inny (np. większy) margines praktyk dyskryminacyjnych w obszarze przekazywania informacji obywatelom na tematy związane z rolnictwem, jeszcze większy jeśli chodzi o informacje GIS (kartografia), a nawet problem dyskryminacji mógłby być zupełnie wyłączony (przez brak regulacji) w innych dziedzinach...
Dyskryminacja ze względu na zastosowaną technologię dostarczania obywatelom informacji to taka "miękka sprawa"...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Troszke sie nie
Troszke sie nie zrozumielismy: ja nie realatywizuje pojecia dyskryminacji czy wykluczenia cyfrowego ani nie zastanawiam sie w tym kontekscie "komu dac ten kartofel" i czy minister wlasciwy jest wlasciwy itd.
Zastanawiam sie tylko nad tym czy ustawa o informatyzacji nie powinna ograniczyc sie do eGov, czy tez powina byc taka jak obecnie (a moze nawet szersza). Boje sie ze poszerzajac ustawe mocno poza eGov nieuchronnie wjedziemy w obszary "nieokreslonosci administracyjnej".
Takie sprawy można
Takie sprawy można załatwić właśnie za pomocą precyzyjnej regulacji, określającej interfejs w jakim administracja komunikuje się obywatelem.
Miejsce na rozstrzygnięcie gdzie zaczyna się i gdzie kończy "dyskryminacja ze względu na technologię" powinno być na etapie dyskusji na etapie projektu ustawy.
Właśnie na etapie projektu powinniśmy się kłócić na przykład czy urząd ma obowiązek udostępnić darmową aplikację dla użytkowników systemów Windows, MacOS X czy Linux, i czy brak takiej aplikacji jest dyskryminacją czy nie.
Natomiast w samej ustawie pojęcie "dyskryminacji" nie powinno być w ogóle obecne, powinny być za to obecne zapisy będące wynikiem wspomnianej wcześniej dyskusji.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
Zgadzam sie w zupelnosci.
Zgadzam sie w zupelnosci. Mysle ze nalezy sie zastanowic nad zmiana optyki:
Czy miejsce ustawy o informatyzacji nie powinna zajac ustawa o elektronicznej administracji (mozna wymyslic jakas madrzejsza nazwe). Taka ustawa nie definiowala by zasad "informatyzowania" a ich "produkt" czyli funkcjonowanie adminstracji z wykorzystaniem narzedzi elektronicznych
Czyli ustawa opisywala by tak naprawde szeroko pojety kontakt klienta z elektronicznych urzedem w aspekcie prawnym, organizacyjnym i technicznym. Oczywiscie wyznaczajac terminy od kiedy te zasady stalyby sie obowiazujace - i w ten sposob postepowala by informatyzacja :-))
Mysle ze dział
Mysle ze dział "informatyzacja" udowodnil ze w takim ksztalcie jak teraz jest nie tylko potrzebny ale i efektywny. Korekty sa niezbedne (chociazby podpis cyfrowy ...) ale zmiany zakresie dzialu utrudnia walke z upiorem resortowosci. Zwlaszcza teraz gdy MSW zaczelo wreszcie skutecznie to czynic chociazby przez weryfikacje listy projektow kluczowych z Planu Informatyzacji Panstwa.
Jerzy Koszewoj
Informatyzacja administacji (i sądownictwa)
Des napisał:
"Czy miejsce ustawy o informatyzacji nie powinna zajać ustawa o elektronicznej administracji"
i trafił w sedno
Administracja (i sądownictwo) bronią się skutecznie przed informatyzacją. Ustawa o informatyzacji to nie tylko rozważania czy taki podpis czy inny, czy .doc jest całkiem be czy może jednak "do odczytu", czy ogólne "zgodność z normami ISO" w ogóle coś mówi, itd. Takich technologicznych historii można wyciągać mnóstwo.
Wg mnie główne problemy są organizacyjne i ... edukacyjne. U nas w kraju "wykluczonych informatycznie" jest mnóstwo urzędników, a im wyższe stanowisko tym procent wykluczonych jest większy (trzeba by zrobić badania żeby potwierdzić tę tezę). I to jest bardzo poważna armia, która zrobi wszystko żeby nie dopuścić do zamiany papieru na komputer. Pięknie deklaruje jakąż to nowoczesną Polskę zbuduje ale aby tylko nie jej to dotyczyło. A sojuszników ma wszędzie i to nie byle jakich. Że zahaczę tylko o zamówienia publiczne i ochronę danych osobowych... Jak się psuje samochód albo kserograf ooo... to natychmiast trzeba naprawić. I znajda się sposoby. Zaś gdy trzeba zrobić poprawki w systemie informatycznym ... eee ależ to drogo i po co to. A potem jakie znakomite argumenty na to że ta informatyzacja to niepewna jest, gdy się coś sypnie. Jak trzeba wprowadzić nowy formularz (papierowy!!!) typu "wniosek o wydanie wniosku na wniosek" to nie ma żadnych zahamowań. Ale żeby to zrobić w systemie informatycznym ... niemożliwe! Przecież NIE MOŻNA bo dokumenty rozliczeniowe MUSZĄ być na papierze.
Ja naprawdę całkiem poważnie myślę (i widzę), że informatyzacja w Polsce to nie jest problem technologiczny tylko mentalny.
Zauważcie wypowiedź wiceministra sprawiedliwości sprzed paru dni gdy uzasadniał dlaczego nie będzie nagrywania rozpraw sądowych. Powiedział on mianowicie, że szkoda wydawać 17 milionów zł na to nagrywanie bo... nie ma procedur!!! Abstrahując od nasuwającego się pytania (którego chyba nikt nie zadał) - "to dlaczego nie zlecił Pan ich przygotowania" - myślę, że analogicznie szkoda wydawać miliardy zł w informatyzację administracji bo tu TEŻ NIE MA PROCEDUR! I nie chodzi mi o "biblioteki procedur" o których zaraz możemy się rozpisać. W każdym urzędzie można znaleźć ich mnóstwo (są tacy co tysiąc już przekroczyli przygotowując się do "sformularzowania" wszystkiego). Przede wszystkim nie ma procedur pozwalających wycofać papier! Całkowicie wycofać.
Pokażcie mi jak wycofać głupi druk delegacji na którym trzeba w niektórych urzędach już zebrać trzy podpisy żeby "zadziałał" i następne trzy "żeby rozliczyć". Głupiego zapotrzebowania na ołówki nie można wycofać! Niech MSWiA zacznie od siebie i pokaże, że może istnieć urząd zinformatyzowany, sprawny bez podwójnego obiegu papieru i jednocześnie pliku służącego do jako wzór jego zadrukowania. Niech pokaże że u NIEGO w urzędzie prawnicy nie wydają opinii na kartce w wewnątrzresortowych konsultacjach, niech pokaże że potrafi sie porozumieć z podległymi sobie wojewodami wyłącznie elektronicznie. Niech pokaże że nie występują u niego owe druki delegacji... Tu mi kaktus wyrośnie...gdy mu się to uda. Ba! - on tego wcale nie będzie chciał.
Nie zadyskutujmy się na śmierć czy może być .doc czy może jednak .odt (w końcu to XML) albo jeszcze lepiej dokument powstały na podstawie wzoru formularza znajdującego w "repozytorium wzorów". Pozwólmy żeby ten plik nie musiał zaraz być "super-hiper formularzem". Niech będzie choć skanem (mapą bitową), niech będzie .doc-em, .eml-em, .pdf-em czy .odt-em ale niech ZASTĄPI papier.
A dopiero potem w procesach które się OPŁACA zautomatyzować powoli zastępować to "inteligentnymi" formularzami.
przepraszam, trochę mnie poniosło...
--
Kazimierz Schmidt
Mam dokladnie takie same
Mam dokladnie takie same przemyslenia nt procesu tzw informatyzacji jak Pan Kazimierz i ciesze sie ze nie jestem jedyny :-)
Kiedys slyszalem (od kolegi z innego krajow UE) ze administracja potrafi się transformowac, wtedy i tylko wtedy, gdy ma postawiony jasny, twardy cel do którego ma dojść i nie ma możliwości odwrotu .
Rynek technologii zmienia sie blyskawicznie i zastosowanie technologii informatycznych w administracji stalo sie oczywistoscia i normalnoscia. Z drugiej strony coraz trudniej wiazac "twarde" projekty systemowe eGovernment z np. obszarem eInclusion. Zastanawiam sie wiec glosno czy nie nadszedl czas (po 5 latach od pierwszego projektu), azeby ustawa o informatyzacji zostala zastapiona nowymi aktami regulujacymi obszary:
- wspomniana ustawe o elektronicznej administracji definiujaca ow jasny i twardy cel do ktorego administracja musi dojsc. Wspomniane zasady interoperacyjnosci, bylyby zatem nie elementem dobrej informatyzacji a elementem dobrego funkcjonowania administracji po osiagnieciu "celu".
- ustawe o wspieraniu rozwoju spoleczenstwa informacyjnego , ktora opisywala by zasady panstwowego wsparcia ($) udzielanego tego typu projektom.
Taka regulacja jasno definiowala by zasady finansowania "miekkich" przedsiwziec, bez zarzutu udzielania pomocy publicznej zakazanej (w sensie UE). Moze nie jest zreszta konieczna az odrebna ustawa a wlaczenie tych aspektow w prawo istniejace. Z tego co wiem inne kraje UE reguluja to najczesciej przy okazji zasad finansowania dzialalnosci rozwojowo-innowacyjnej czy pomocy spolecznej.
Podepnę się tutaj, bo
Podepnę się tutaj, bo Vagla nie pisywał więcej o Syriuszu.
http://www.computerworld.pl/news/353912/Sygnity.wiecej.prac.przy.Syriuszu.za.18.mln.zl.html
Software-as-a-Service pisane z dedykacją dla jednej instytucji państwowej śmierdzi z daleka jak wyłudzanie renty od państwa dla firmy-wykonawcy. Plus instalowanie w pracownikach na parę lat w przód wierzenia, że rozwój polskich służb zatrudnienia musi się odbywać poprzez rozwijanie tego konkretnego oprogramowania od tego konkretnego producenta za dowolną wylosowaną opłatą. Moja prywatna historia, która poniżej, odstręcza mnie od analizy, jak i jakie oprogramowanie powinny zamawiać Urzędy Pracy (tfu Urzędy Bezrobocia).
Po sześciu latach kilkukrotnego znajdowania pracy wyłącznie przez Internet, zdecydowałem się niedawno, zobaczyć, co taki całkiem postawnie wyglądający powiatowy urząd finansowany z podatków może. Ofert 1 % tego, co na Gumtree. Dostałem informację, że w moim zawodzie prace do Urzędu nie spływają. Acha, interesujące... Papierki 4 ładnie Pani przeklepała do Syriusza po moim wypełnieniu ręcznym, dostałem dwa druki specyfikujące procedurę wyłudzania jałmużny zasiłkowej, jak i rozmowa z Panią rejestrującą miała charakter upomnienia, kiedy podbijać kartę aktywności, a nie jakie branże poszukują i z czym. Zasiłek mi nie przysługuje, ale Pani widocznie wbita w ten tryb rozumowania. To może kursy... Kursu stylizacji paznokci czy barmana z językiem angielskim mimo widocznie bycia wiodącymi motorami napędowymi gospodarki opartej na wiedzy Polski wschodniej tym razem nie doceniłem, ale jak wpadłem na to, że może prawo jazdy kategorii B miałoby sens, to dostałem przestrogę, że muszę dostarczyć przyrzeczenie potencjalnego pracodawcy i to dającego u nich ofertę (średnie wynagrodzenie 2x mniej niż rynek, który znam z Internetu), że po takim samodzielnie wybranym kursie by mnie zatrudnił. Chociaż w sumie może za dużo oczekuję, że powinien akurat mi się przydać, konkurując z darmową grupą dyskusyjną pl.praca.oferowana. Taki Urząd daje pracę tylu nieprzystosowanym do pracy w normalnej gospodarce Polkom-urzędniczkom, to musi być dobre.
No wlasnie temat ciekawy i z
No wlasnie temat ciekawy i z ciekawym podtekstem az sie prosi o nowy watek.
Ktos zlosliwie powiedzial na konferencji ze caly kompleks spraw zwiazanych z informatyka w urzedach pracy i osrodkach pomocy spolecznej bedzie mozna uporzadkowac wtedy i tylko wtedy gdy z MPiPS zniknie ekipa zwiazana z projektem ALSO. Nie oprzecze ze to byl udany projekt ale zakonczyl sie 10 lat temu. Od roku na czele Departamentu Informatyki MPiPS stoi czlowiek ktory nie wyrosl z ALSO i ma swieze spojrzenie. Poprzednicy wywodzili sie mniej lub bardziej z ALSO i przez to polegli na polu chwaly.