Prawo autorskie a dostęp do informacji publicznej
Dzięki uprzejmości p. Tomasza Koellnera w dziale artykuły publikuję dziś przesłany przez tego autora, a opublikowany niedawno w Kwartalniku Prawa Prywatnego (2012 z. 3) artykuł pod tytułem "Prawo autorskie a dostęp do informacji publicznej". Nota bene - na stronach Katedry Prawa Własności Intelektualnej Uniwersytetu Jagiellońskiego można znaleźć też pracę magisterską tego autora, zatytułowaną "Licencja ustawowa z art. 28 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Komentarz".
Tymczasem zachęcam do lektury wspomnianego artykułu. Za zgodą autora, jak również za wiedzą i zgodą wydawcy, mogę tu umieścić plik PDF zawierający złożony w Kwartalniku Prawa Prywatnego artykuł (371 KB).
Artykuł jest na tyle obszerny, że poniżej przedstawię jedynie Wprowadzenie:
Dostęp do informacji publicznej, stanowiąc pochodną zasady jawności działalności administracji publicznej, jest niewątpliwie jednym z fundamentów ustrojowych współczesnego państwa prawnego. Podstawowa dla ustroju demokratycznego idea nadzoru społecznego nad działaniami organów władzy publicznej nie mogłaby zostać w pełni urzeczywistniona, gdyby informacje tworzone, gromadzone oraz przetwarzane przez te organy, a stanowiące częstokroć podstawę ich późniejszych rozstrzygnięć, pozostawały nieosiągalną dla społeczeństwa tajemnicą.
Z perspektywy obywatela, wspomaganego w coraz większym stopniu przez środki masowego przekazu, szeroki dostęp do informacji publicznej stanowi efektywny instrument oceny działań administracji: „Dostęp do informacji, zarówno za pośrednictwem niezależnych środków masowego przekazu, jak i realizowany samodzielnie, stał się niezbędnym atrybutem demokracji, służąc jawności życia publicznego” [1]. Możliwość monitorowania działań organów publicznych pełni również istotną funkcję prewencyjną, poprawiając jakość oraz wykonywanie podejmowanych przez administrację decyzji. Jak słusznie zauważa się w literaturze, jedną z cech konstytuujących państwo demokratyczne jest istnienie silnego, zorganizowanego i świadomego swych praw społeczeństwa obywatelskiego [2]. Dostęp do informacji publicznej stanowi konieczny warunek jego urzeczywistnienia.
Z uwagi na swą rolę ustrojową prawo do uzyskania informacji publicznej zagwarantowane zostało na poziomie konstytucyjnym. W myśl art. 61 ust. 1 Konstytucji: „Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne […]”. Zamknięty, choć i bardzo ogólny katalog ograniczeń prawa do informacji publicznej ustrojodawca zawarł w art. 61 pkt 3 Konstytucji. Wprowadzenie restrykcji możliwe jest zatem wyłącznie „ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa”. Należy przy tym mieć na uwadze, że dla rekonstrukcji kompletnej normy prawnej, wyznaczającej zakres dopuszczalnych ograniczeń, konieczne jest jednoczesne odwołanie się do zawartej w art. 31 ust. 3 Konstytucji RP zasady proporcjonalności. Artykuł 61 ust. 3 Konstytucji nie stanowi bowiem w tym względzie regulacji szczególnej[3].
Należy zauważyć, że polskie ustawodawstwo odpowiada w omawianym zakresie standardom obowiązującym w prawie międzynarodowym. Swoboda dostępu do informacji publicznej została zagwarantowana między innymi w art. 10 konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Pierwotnie Europejski Trybunał Praw Człowieka zajmował stanowisko, że art. 10 konwencji nie obejmuje prawa dostępu do dokumentów znajdujących się w dyspozycji administracji publicznej (szerzej: prawa do uzyskiwania informacji). W wyroku w sprawie Leander przeciw Szwecji z dnia 26 marca 1987 r. uznano, że: „Artykuł 10, w okolicznościach takich, jak w przedmiotowej sprawie, nie przyznaje jednostce prawa dostępu do rejestrów zawierających informacje dotyczące jej sytuacji osobistej ani też nie zobowiązuje rządu do udzielenia jednostce tych informacji”[4]. Współczesne orzecznictwo wskazuje na rewizję przytoczonego wyżej stanowiska — obecnie trudno już przypuszczać, by Trybunał opowiedział się za ograniczeniem dostępu do informacji znajdującej się w dyspozycji organów administracji publicznej[5]. Jako przykład posłużyć może wyrok w sprawie Tarsasag przeciw Węgrom[6].
W uzasadnieniu stwierdzono: „Od niedawna pojęcie »prawa do otrzymywania informacji« zyskało w orzecznictwie Trybunału szerszą interpretację (por. Sdružení Jihočeské Matky przeciwko Republice Czeskiej, 19101/03, 10 lipca 2006 r.), jako obejmujące swym zakresem również prawo dostępu do informacji”[7].
Na poziomie ustawowym dostęp do informacji publicznej uregulowany został w Polsce w ustawie z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. nr 112, poz. 1198 ze zm.). Ustawa ta konkretyzuje normę statuowaną w art. 61 Konstytucji RP . W związku z nowelizacją z dnia 16 września 2011 r. ustawa, obok dostępu do informacji publicznej, reguluje ponadto ponowne wykorzystanie informacji sektora publicznego (tzw. re-use). Instytucja ta wykracza poza ramy niniejszego opracowania[8].
Przemiany zachodzące w administracji publicznej wymagają w coraz większym wymiarze zasięgania wiedzy i opinii zewnętrznych ekspertów (jest to swoista postać outsourcingu), a także prowadzenia szerokich konsultacji z udziałem podmiotów zainteresowanych. Opinie przygotowane na zlecenie organów administracji publicznej oraz konsultacje odgrywają znaczącą — i coraz większą — rolę w procesie administrowania współczesnym państwem, stanowiąc często podbudowę merytoryczną dla działań o charakterze decyzyjnym. Należy w związku z tym oczekiwać, że poddane zostaną one społecznej kontroli, między innymi pod kątem ich bezstronności oraz prezentowanego poziomu merytorycznego[9]. Wydarzenia ostatnich miesięcy potwierdzają, że przedmiotem uzasadnionego zainteresowania opinii publicznej może stać się również informacja, czy ekspertyzy, na które powołują się organy administracji, zostały rzeczywiście pozyskane, a ponadto czy ich treść faktycznie odpowiada tej deklarowanej[10].
Z analizy polskiego ustawodawstwa, a także z dotychczasowej praktyki organów władzy publicznej wynika, że na drodze do uzyskania informacji publicznej wytworzonej przez podmioty zewnętrzne względem organów władzy publicznej stoi często fakt objęcia jej ochroną przewidzianą w prawie autorskim. Wynika stąd istotne ryzyko trudnego do akceptacji ograniczenia transparentności działań administracji. Zagadnienie to zostanie szczegółowo omówione w dalszej części.
Przypisy do powyższego fragmentu:
[1] M. Kłaczyński, S. Szuster, Dostęp do informacji publicznej — komentarz, LE X/el. 2003, s. 1.
[2] J. Borek, Prawo dostępu do informacji publicznej, Open Society Institute 2007
(www.opc.uj.edu.pl/broszury/Jacek_Borek_informacja_publiczna.pdf).
[3] M. Kłaczyński, S. Szuster, [przyp. 1], s. 24.
[4] 9248/81, http://www.iidh.ed.cr/comunidades/libertadexpresion/docs/le_europeo/lean
der%20v.%20sweden.htm.
[5] W. Hins, D. Voorhoof, Access to State-held Information as Fundamental Right Under the European Convention of Human Rights, „European Constitutional Law Review” 2007, nr 3, s. 114–126, za: E. Herr, The Right to Recieve Information under Article 10 of the ECHR: An Investigation from a Copyright Perspective, „Juridiska Föreningen i Finland” 2011, z. 2, s. 208.
[6] 37374/05, http://cmiskp.echr.coe.int////tkp197/viewhbkm.asp?action=open&table=F69A27FD8FB86142BF01C1166DEA398649&key=28271&sessionId=87046086&skin=hudocen&attachment=true
[7] Prawa to obejmuje zatem również Karta praw podstawowych Unii Europejskiej. Artykuł 52 ust. 3 stanowi bowiem, że: „W zakresie, w jakim niniejsza Karta zawiera prawa, które odpowiadają prawom zagwarantowanym w europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, ich znaczenie i zakres są takie same jak praw przyznanych przez tę konwencję […]”. Tymczasem art. 11 Karty w pełni odpowiada w omawianym zakresie („otrzymywanie i przekazywanie informacji”) art. 10 ust. 1 konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
[8] Potrzeba regulacji w zakresie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego wynika z odmiennych podstaw aksjologicznych. Ogólnie uznać można, że o ile dostęp do informacji publicznej w ogólności ma znaczenie przede wszystkim polityczne, to istotą ponownego jej wykorzystywania jest przede wszystkim realizacja celów ekonomicznych.
[9] P. Winczorek, Jawność ekspertyz, „Rzeczpospolita” z 16 XI 2011 r., s. C9.
[10] Por. m.in. wątpliwości sformułowane w tym względzie co do opinii dotyczącej OFE, m.in. blog Obywatelskiego Rozwoju, http://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=697.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
zanim przeczytam artykuł:
Tu pojawia się w moich oczach wytłumaczenie działania wielu urzędów: "Skoro mojego, czyli urzędnika efektów pracy", mogą zażądać to zlecę na zewnątrz ich napisanie". Wystarczy w zasadzie "wymóc" (PZP???) by zamawiane wyniki prac, prawa autorskie do nich przekazywane zamawiającemu Urzędowi, nie ograniczały ich publikacji w trybie DDIP....
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem." (Arystoteles)
A co z dziełami wykonanymi przez urzędników?
Autor artykułu skupia się na głównie na dokumentach wykonanymi przez podmioty zewnętrzne. A co z dziełami (np. fotografiami) wykonanymi przez urzędników? Czy są informacja publiczną?
A wykonali je
A wykonali je w ramach wykonywania zadań publicznych? No, bo to, że ktoś jest urzędnikiem, to znaczy, że służy społeczeństwu. Jeśli tworzy dokumenty urzędowe, materiały urzędowe, projekty ustaw, etc., to znaczy, że tworzy coś, co ex lege (z mocy prawa) jest nieutworem (nie jest przedmiotem prawa autorskiego - na podstawie art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych). Jeśli chce tworzyć utwory - może iść pracować do sektora prywatnego.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Oczywiście, że w ramach wykonywania obowiązków
Kancelaria Prezydenta zatrudnia co najmniej czterech fotografów i co najmniej jedną osobę zajmującą się dokumentacją wideo. Z tego co wiem, to są zatrudnieni na umowach o pracę.
Kancelaria Premiera również zatrudniała kiedyś fotografa na umowę o pracę.
art. 28 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Osobom zainteresowanym sposobem stosowania art. 28 ustawy pragnę przekazać informację, że prawomocny już wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi sygn. I C 1033/12 z dn. 6.02.2013 (apelacja: I ACa 406/13) jednoznacznie stwierdza, że działalność polegająca na tym, że szkoły i biblioteki mogą z obszernego katalogu wybierać tytuł, który chcą kupić, a zajmująca się tym firma wysyła im płytę z filmem, czyli w taki sposób jak robi to przedsiębiorca prowadzący stronę http://www.wideotekaedukacyjna.pl - nie jest "zlecaniem sporządzania egzemplarzy rozpowszechnionych utworów w celu uzupełnienia, zachowania lub ochrony własnych zbiorów". Sąd zakazał przedsiębiorcy dalszego rozpowszechniania filmów, do których autorskie prawa majątkowe przysługują powodowi.
Twórca w dostępie do informacji publicznej
Mimo, że Autor przedstawił problem jednej strony jest to dobry początek ciekawej dyskusji :
Gdzie są prawa Twórcy w dostępie do informacji publicznej?
Stron, które biorą udział w dostępie publicznym są 3.
stron 1. Przypadkowa Osoba która chce dostępu do informacji publicznej
stron 2. Urząd z Dokumentem Urzędowym, który może być przygotowany w 2 wariantach
a) wariant Pełnego Dokumentu Urzędowego podobnie do ustaw ze znakami graficznymi. Czyli integralną częścią dokumentu jest np. grafika jako integralna część dokumentu. Tu pojawia się strona 3 czyli twórca-urzędnik, który nie posiada żadnych praw do dokumentu urzędowego.
Ale pozostaje regulacja określająca statut i sposób przywłaszczenie utworów „zewnętrznych”, które zawłaszcza państwo, na rzecz dobra wspólnego.
b) wariant Dokumentu Urzędowego z Załącznikiem jakim jest utwór jak np. projekt budowlany.
W tej sprawie próbuję od kilku lat przekonać Izbę Architektów do wniesienie sprawy do TK o regulację własności projektu budowlanego jako utworu mającego wartość materialną.
Obecny stan jest taki, że twórcę pozbawia się jego prawa do własności projektu jak i budynku ( proszę osoby projektanta nie utożsamiać z twórcą, to różne podmioty prawne ).
Najczęściej dochodzi do sytuacji kopiowania projektu na żądanie podmiotów nie upoważnionych i budowa budynków bez udziału twórcy.
strona 3. Twórca. Obecnie twórca powinien działać prewencyjnie i sprawdzać każdy urząd np. co roku przez okres 50 lat. Sprawdzać oczywiście, czy aby urząd nie narusza jego praw autorskich . chodzi o wypadek 2b)
Dodatkowo sytuację twórcy utrudnia problem ze wskazywaniem organizacji zbiorowego zarządzania. Chodzi o problem przynależności ustawowej, a nie z „poparcia” lub „znajomości” w OZZ.
Resumując, myślę że nie jest dobrą sytuacją brak regulacji ws. utworów które są wykorzystywane w dokumentach urzędowych.
pozdrawiam
Arek Zubowicz - architekt z Gdańska
Jeśli mówimy o dokumentach
Jeśli mówimy o dokumentach urzędowych, to tam już nie ma utworów. To co włączone do dokumentu urzędowego (i materiału urzędowego) jest nieutworem - na podstawie art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. I taka regulacja - właśnie art. 4 ustawy - jest. Można się jednak zastanawiać nad tym, jaką odpowiedzialność ponosi urzędnik, jeśli włączy czyjeś dzieło do czegoś, co potem staje się dokumentem urzędowym i - z tej racji - sprawia, że utwór nie jest już utworem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Twórca w dostępie do informacji publicznej
Potwierdzam i wiem, że "Decyzja i jej treść", nie podlegają ochronie. Ale, ale, ale ...
Załącznik do Decyzji ( np projekt budowlany ) nie jest chroniony prawem autorskim ? - tu mam zasadnicze wątpliwość.
Załącznik z nazwy nie jest dokumentem, a załącznikiem.
Przedmiotem treści Decyzji jest Załącznik, a treść Decyzji nie przenosi skutków prawnych co do władania prawem autorów do projektu budowlanego.
Podobnie jak w każdym innym załączniku do decyzji, gdzie będzie kopia obrazu. Taka decyzja nie upoważnia do kopiowania tego obrazu, chyba że będzie o tym w treści decyzji.
Nie podzielam poglądu, że wszystko co znajduje się w "dokumentach urzędowych" jak decyzje administracyjne lub wyroki sądowe jest "dokumentem urzędowym pozbawionym ochrony praw autorów".
Na koniec idąc dalej ... i przyjmując logikę odwrotną.
Załóżmy, że załącznik np projekt budowlany staje się dokumentem urzędowym - to sytuacja wywłaszczenia twórcy. Taką sytuację dopuszcza także konwencję berneńską dla dokumentów urzędowych. Ale, ale, ale w tej sytuacji pozostaje Konstytucja RP, która w wypadku wywłaszczenie gwarantuje stosowne odszkodowanie.
Czy wywłaszczenie w dokumentach urzędowych twórców z praw autorskich do utworów, nie powinno być uregulowane prawnie, zgodnie z art.21 Konstytucją RP ?
wg mnie TAK, ale może błądzę :)
Artykuł Tomasza Koellnera operuje wyrokami sądowymi, które potwierdzają tezę o DWÓCH rodzajach spraw w wyrokach. Część sędziów decyduje o tym, że dokument nie ma ochrony, a w innych sprawach dokument posiada prawa autorskie.
pozdrawiam
Arek Zubowicz
Załącznik
Załączniki stanowią wszak integralną część dokumentu urzędowego. Zdaję sobie sprawę z konsekwencji takiej tezy. I zgadzam się, że ten temat powinien obrosnąć praktyką, by formułować stanowcze tezy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Ja bym nie chciał
Jak już ustaliliśmy przy okazji wywłaszczania Gombrowicza - wywłaszczam Cię cytując Cię w samej opinii biegłego, więc próbuję się wziąć na sposób i dołączam do opinii wydruki (dajmy na to stron prawo.vagla.pl, żeby uatrakcyjnić przykład), a sąd to traktuje jako dokument złożony do akt przez uczestnika postępowania (wiem: cokolwiek lewą ręką do prawego ucha, ale co mamy z sądem zrobić, żeby Cię nie wywłaszczyć?). Jeśli taki załącznik będzie dokumentem urzędowym, to po prostu nie będzie wyjścia innego niż "dziurkowanie" utworów. W końcu nie da się pisać opinii wyłącznie "w oparciu o doświadczenie i widzimisię biegłego", trzeba zacytować definicję czy przeprowadzić dyskusję w świetle tego, co różni mądrzy ludzie (czasami przeciwstawnie) twierdzą na dany temat, żeby sąd wiedział, czy coś jest wątpliwe, czy oczywiste. No chyba, że opinia nie jest dokumentem urzędowym (czego nie podejmowałbym się dowieść, choć niby za opinię odpowiada biegły, a nie sąd, jak wiadomo, więc może ktoś spróbuje...).
Ależ wywłaszczaj
Ależ wywłaszczaj. Będzie mi przysługiwało odszkodowanie. A ile "warte" są moje prawa? Cena za utwory mojego autorstwa wynosi miliard euro za sztukę.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
No to wyciągnijmy pochodną i spróbujmy coś wymyślić...
W książce zamieszczam coś zgodnie z prawem cytatu (podając oczywiście źródło, z eleganckim opisem bibliograficznym itd.) a potem cytuję swoją książkę w opinii (cytując też zacytowany cytat). Czy w ten sposób dziurawię oba utwory? Albo taka sytuacja: Iksiński składa do prokuratury doniesienie o popełnieniu plagiatu i załącza książki: swoją i Igrekowskiego. Prokurator pisze akt oskarżenia z konieczności cytując przecież oba dzieła (akt oskarżenia jest przecież dokumentem urzędowym), biegły pisze opinię...no niby jak ma ją napisać nie cytując dzieł ("od słowa piątego w szóstym wersie na siedemnastej stronie, do siódmego w ósmym wersie na sto trzydziestej stronie, oba dzieła są identyczne, o czym Wysoki Sąd może się przekonać czytając je, tylko przypadkiem nie na rozprawie na głos, bo jesteśmy w sądzie okręgowym, więc rozprawy są nagranie a nagranie z rozprawy wydaje się być dokumentem elektronicznym")? Sędzia wreszcie uzasadnia wyrok, no i znowu cytuje - powiedzmy że tylko inkryminowane dzieło (nie będące pewnie utworem czyli plagiat, no bo powtórne utrwalenie tego samego nie ma aspektu nowości obiektywnej...) ale przecież w ten sam sposób cytuje dzieło pierwotne (które było utworem, dopóki - trzymając się tezy o dziurkowaniu - go sąd w uzasadnieniu wyroku nie zacytował). A może to zależy: gdy sąd mówi, że ja powiedziałem, że Gombrowicz napisał "Słowacki wielkim poetą był", to nie wywłaszcza Gombrowicza, ale gdy sąd mówi, że to powiedział Gombrowicz to Go wywłaszacza... to już by nie było nawet że "Duo cum faciunt idem, non est idem" ale wręcz, że gdy jeden mówi to samo cytując drugiego, to nie jest to samo, co gdyby cytował trzeciego cytującego drugiego (nie wiem jak to będzie po łacinie, ale pewnie wesoło). Słowem, czy dziurawienie utworów jest relacją przechodnią i kto ewentualnie odpowiada za nie materialnie?
A gdyby tylko w prawie autorskim przy prawie dozwolonego cytatu nie było tego "w utworach" tylko - powiedzmy - w dziełach... A gdyby tak sklecić tu jakąś wykładnię, ze skoro wolno nawet w utworach, to tym bardziej w nieutworach (np. w gawędach przy piwie albo w dokumentach urzędowych)?
Gawędy
Gawędy to też utwory, jeśli spełniają warunki art. 1 (twórczość, indywidualny charakter itd.)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
ja wiem (choć czy tylko "wygadana" gawęda jest "utrwalona"?)
sęk w tym, że utwory w utworach wolno cytować, a utwory w nieutworach wykorzystywać. Niemniej skłaniam się (od wczoraj i ostrożnie) ku poglądowi, że utwór (bezwstydnie) wykorzystany w nieutworze nie zostaje przy okazji (przynajmniej de nomine i ipso facto) podziurawiony ani wywłaszczony (no bo niby czemu miałby być)?
Twórca w dostępie do informacji publicznej
Myślę, że zgodzisz się co do dwóch możliwych wariantów "obrośniętej praktyki" :
wariant 1 - Załącznik jest dokumentem.
wniosek do wariantu 1 - konieczna regulacja prawna dotycząca wywłaszczenia twórcy.
wariant 2 - Załącznik nie jest dokumentem, ale jest dozwolonym użytkiem, z powodów publicznych.
wniosek do wariantu 2 - konieczna regulacja prawna przekazania i dostępu do użytku dozwolonego z zachowaniem praw autorskich
Wniosek wspólny to konieczność regulacji, dla wywłaszczanych utworów w dokumentach urzędowych.
pozdrawiam
Arek Zubowicz
Kwestia aksjologii.
Kwestia aksjologii. Jeśli coś jest dokumentem lub materiałem urzędowym, to na to monopolu informacyjnego być nie powinno. Tak uważam. Odrębną kwestią jest to, w jaki sposób dzieła innych osób włączane są w obszar działania państwa. Nie ma obowiązku kontraktowania z państwem, więc w sytuacji, w której państwo działa na podstawie i w granicach prawa (art. 7 Konstytucji) i zapewnia wszystkim obywatelom swobodny dostęp do emanacji swojego działania, powinno też tak ustawić zasady korzystania z innych dzieł, by taki dostęp swobodny (i dowolne wykorzystanie) zapewnić. Wówczas twórca wiedziałby, czy chce, czy nie chce wchodzić w relacje z państwem (lub samorządem).
Ja to w swoim kontekście (opinia dla Sejmu) zapisałem w zamówionej przez Sejm opinii: Opinia na temat Europejskiej Agendy Cyfrowej przygotowana na zlecenie komisji sejmowej, gdzie napisałem o tym, że po przyjęciu ten dokument moim zdaniem będzie dokumentem urzędowym (a przynajmniej materiałem urzędowym) i nie będzie już chroniony prawem autorskim (znaczy, że już nie będą mi przysługiwać żadne prawa).
Warianty praktyki raczej widzę tam, gdzie urzędnicy czasem nieroztropnie i "dowolnie" (czyli nie zastanawiając się nad przepisem lub aksjologią, która uzasadniała jego przyjęcie) włączają jakieś dzieła do swojej praktyki. Tu kwestia odpowiedzialności urzędnika za niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień. Tu też kwestia poprawności przygotowania materiału urzędowego lub dokumentu urzędowego.
Na razie wiemy - co wynika z dotychczasowej praktyki sądów administracyjnych, że np. operat szacunkowy sporządzony przez rzeczoznawców majątkowych stanowi dokument urzędowy. WSA się wahał, bo też i nie ma silnego parcia na obronę domeny publicznej w praktyce. Zakładam jednak, że gdyby taki ruch się podniósł, to w sprawach związanych z wykorzystywaniem cudzych dzieł w praktyce działania państwa sądy musiałyby uwzględniać art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Praktykę zanotowaną w 2008 roku można znaleźć w tekście Urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole w orzecznictwie sądów administracyjnych. Być może warto byłoby powtórzyć taką kwerendę w stosunku do praktyki w ostatnich sześciu latach.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Informacja publiczna w decyzji administracyjnej
Przyznaję, że prawnie Załącznik wykazuje wszelkie cechy "dokumentu urzędowego". Ale, ale ...
Anty-teza :
Sądy w swoich wyrokach chronią projekt budowlany jako utwór chroniony prawem autorskim.
Sprawa dotyczy, wywłaszczenia projektu do oglądania przez państwo do celu publicznego.
Prawo autorskie jest i chroni twórcę oraz zapewnia mu prawa, które zostają naruszone i przywłaszczone przez państwo.
Autor nie musi nabywać tych praw one są i stanowią istotę prawa w Konstytucji i umowach międzynarodowych.
Ta sytuacja przypomina art.31. K RP tj. ograniczenia istoty praw w tym wypadku praw twórcy.
dziś to już naprawdę ostatni pościk :)
miłego wypoczynku sobotnio-niedzielnego
Arek
Moja opinia
Moja opinia, czyli tekst przeze mnie napisany, jeśli twórczy, jeśli o indywidualnym charakterze, jest utworem - przedmiotem prawa autorskiego w rozumieniu art. 1 ustawy. Ale jeśli ta opinia jest dokumentem urzędowym lub materiałem urzędowym, to jest już nieutworem, bo nie stanowi przedmiotu prawa autorskiego w myśl art 4. Podobnie będzie z innymi "kategoriami" dzieł, np. architektonicznych.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
a opinie prawne
są utworami? Bo chyba już był ten temat przy okazji opodatkowania tantiem (w szczególności jeśli by były, to jednoosobowa kancelaria mecenasa Iksińskiego nie mogłaby wystawić faktury VAT za napisanie opinii prawnej, bo byłaby to nie działalność gospodarcza kancelarii tylko działalność osobista Pana Iksińskiego, który powinien spisać na tę intencję ze zleceniodawcą umowę o dzieło).
Wtręt
Jeśli wolno się włączyć laikowi, który bierze wszystko na chłopski rozum, to pozwolę wtrącić myśl, że gdzyby załączniki w dokumentach urzędowych oznaczały utratę praw autorskich to te wszystkie urzędy jak Urząd Patentowy, urzędy od ochrony znaków towarowych i tym podobnych poszłyby chyba z torbami.
Chcę powiedzieć, że są sprawy, które dopiero w momencie urzędowego opublikowania mogą się cieszyć prawdziwą ochroną praw autorów i twórców ze strony państwa.
Co do projektów budowlanych w pozwoleniach budowlanych, to myślę, że jest wręcz odwrotnie niż tu sugerowane. Właśnie urzędowe publikowanie takich projektów ułatwia ochronę praw autorskich. Ktoś musi tam wpisać autora projektu i przedstawić sam projekt. Jeśli jest to plagiat, to jest on udokumentowany z podpisem samego winowajcy, który jest architektem i ryzykuje swoją reputacją zawodową. Myślę, że to już ma sporą siłę odstraszającą. Szukanie plagiatów w dokumentach urzędowych może nie jest łatwe, ale jest chyba dużo łatwiejsze niż mierzenie ścian i gabarytów w domach zbudowanych na dziko "bez dokumentacji" i to w roli nieproszonego gościa.
Regulacja Użytków Publicznych
Problem Twórców, są urzędnicy państwowi jak projektant albo ekspert, którzy przekształcają Utwory w Użytek.
Pamiętajmy, że prawo Autora do Dzieła i Twórcy do Utworu są prawami częściowo niezbywalnymi. Więc zachodzi elementarne pytanie :
Dlaczego polskie prawo nie reguluje użytków na rzecz państwa ?
Czy ignorowanie prawa Autorów/Twórców pozbawia ich praw z naruszeniem istoty prawa autorskiego?
pozdrawiam Arek
ps.
Czy nie jest tak, że państwo rękami Piotra-Eksperta okrada z praw Piotra-Twórcę ?
Czy moje odczucie jest prawdziwe, że państwo moimi rękoma Projektanta okrada mnie Twórcę?
W spółce z o.o., jeżeli 1 osoba wykonuje kilka funkcji ( zarząd, wspólnik i pracownik ) to umowy podpisuje się przez notariusza.
Ale tu sprawa dotyczy prawa podstawowego autora, a nie regulacji gospodarczych.
Nie zrozumiałem
Nie zrozumiałem powyższego komentarza. Być może ze względu na zbyt syntetyczną i hermetyczną formę. Nie wiem też z czego ten cytat rozpoczynający komentarz.
A jeśli chodzi o pytanie o "okradanie" - powtórzę raz jeszcze: nie ma obowiązku kontraktowania z państwem. Mogłem nie pisać opinii, która - wedle mojej oceny - po jej przyjęciu przez Sejm stała się co najmniej materiałem urzędowym.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Regulacja Użytków Publicznych
Proszę spróbować rozważyć :
Czy "kontrakt Twórcy z państwem", nie narusza prawa człowieka i umów międzynarodowych związanych z prawami autorskimi?
Przykład 1 :
Prawa osobiste autora są niezbywalne zgodnie z prawem autorskim.
Czy "niezbywalność prawa" nie stoi w sprzeczności z treścią umowy w "kontrakcie z państwem" ? tj. dokument urzędowy jest pozbawiony praw autorskich także tych niezbywalnych.
Piotrze z jestem ciekaw Twojej odpowiedzi na pytanie :
Czy prawa osobiste Twórcy są zbywalne w "dokumentach urzędowych" ?
Arek
Wyjaśnienie :
Postaram się skracać wypowiedzi do zrozumiałych.
"Użytek" to skrót z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych :)
"Cytat wcześniej nie jest cytatem" miał mieć małe litery ale coś się .....
W dokumentach
W dokumentach urzędowych nie ma autorskich praw osobistych, ponieważ dokumenty urzędowe nie są przedmiotem prawa autorskiego.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
a skąd taki wniosek ?
ustawa mówi :
Art. 33.
Wolno korzystać z utworów dla celów bezpieczeństwa publicznego lub na potrzeby
postępowań administracyjnych, sądowych lub prawodawczych oraz sprawozdań z
tych postępowań.
z tego wynika jedynie określenie użytku dozwolonego na potrzeby zdefiniowanych postępowań
nie ma mowy o "wywłaszczeniu" z praw
to tylko określenie użytku dozwolonego
na potrzeby postępowania można użyć, ale ten sam dokument (utwór) poza postępowaniem jest chroniony bez żadnych ograniczeń.
tak samo jest z informacją publiczną.
dokument podlegający ochronie prawnoautorskiej mogę uzyskać w drodze dostępu do informacji publicznej
nie mogę natomiast nim rozporządzać bez ograniczeń a w szczególności używać do celów komercyjnych.
to jest już "re use" i jest dozwolone tylko i wyłącznie wtedy gdy majątkowe prawa autorskie służą podpmiotowi publicznemu.
i w kwestii poruszanych tu projektów budowlanych:
można bez ograniczeń użyć projekt budowlany w toku postępowania administracyjnego (w tym w szczególności w celu uzyskania pozwolenia na budowę)
ale nie można go użyć do zbudowania domu - to już nie jest użytek dozwolony określony w art. 33
Co nie zmienia
Co nie zmienia wcale tego, co napisałem w komentowanym komentarzu, że w dokumentach urzędowych (i materiałach urzędowych) nie ma żadnych praw autorskich osobistych, bo dokumenty urzędowe są nieutworami, nie są przedmiotem prawa autorskiego.
Rzecz cała rozbija się o to, co jest a co nie jest dokumentem urzędowym (tu mamy definicje ustawowe), a głównie o to, co jest a co nie jest materiałem urzędowym - definicji materiału urzędowego w ustawie nigdzie nie ma. Dlatego istotne jest orzecznictwo. I jest takie, które wskazywałem w tym serwisie: Wyrok Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 26 września 2001 r. (sygn. akt IV CKN 458/00). "W zakresie tego pojęcia mieścić się będzie to wszystko, co - nie będąc dokumentem - jest „urzędowe”", i bardziej stanowczo: "Materiałem urzędowym będzie zatem to, co pochodzi od urzędu lub innej instytucji państwowej, bądź dotyczy sprawy urzędowej, bądź powstało w rezultacie zastosowania procedury urzędowej. Pytania składające się na „bank pytań” testowych, stosowanych przy egzaminach na prawo jazdy, pozostaną w obrębie tak rozumianego „materiału urzędowego”". Dodać tu trzeba - w kontekście owych pytań - że sens tezy SN był taki, że również wówczas będą materiałem, jeśli wcześniej były utworem, bo ktoś, jakiś autor, je przygotował poza urzędowym trybem, a po prostu były włączone do urzędowej procedury.
W tym samym duchu: o Wyroku WSA w Łodzi z dnia 20 grudnia 2010 r., sygn. II SAB/Łd 53/10, gdzie przywołuję tezę:
Były utwory, a potem nie ma utworów.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
ale stąd jeszcze daleko do wywłaszczenia...
... no chyba, żeby w dokumencie zacytować całość utworu. Czy zacytowanie części utworu w dokumencie to jest owo "skorzystanie z utworów dla celów ..." z art 33? Przecież po takim zacytowaniu utwór nadal pozostaje utworem (choć oczywiście może być pewna trudność w egzekwowaniu monopolu autorskiego, bo ktoś może np zrobić przedruk dokumentu cytującego utwór pierwotny, ale czemu miałyby zniknąć prawa autorskie do utworu?)
utwor i przeksztalcenie w dokument
Ty mówisz o szczególnej Twojej sytuacji, kiedy pracujesz przy przepisach prawach, które nie podlegają ochronie praw autorskich.
Ja opisuje sytuacje, kiedy przygotuję utwór rysunkowy dla podmiotu. Podmiot idzie do urzędu i przekształca utwór w dokument urzędowy jako załącznik.
Przy powstaniu utworu mam prawa osobiste, a po pieczęci urzędu nagle ich nie mam ?
Pytanie pozostaje, gdzie podziały sie moje prawa do utworu ?
Pytanie dotyczy o prawa, które sa niezbywalne.
Arek
Ja mówię o art. 4 ustawy
A ten art. 4 obok przepisów (aktów normatywnych i ich urzędowych projektów) wymienia też dokumenty urzędowe i materiały urzędowe:
Urzędowe dokumenty wszak przed tym, jak stały się urzędowymi dokumentami, mogły być napisane przez kogoś, kto nie był urzędnikiem. A wówczas owe pre-urzędowe dokumenty mogły być (jeśli spełniały kryteria art. 1 ustawy) utworami. Podobnie jak projekt ustawy napisany w kancelarii lobbinogowej - i tu jest utworem, który to projekt, gdy stał się projektem urzędowym (np. zostaje wniesiony w przepisanej formie i procedurze), przestaje być utworem w rozumieniu prawa autorskiego. Podobnie z opisami patentowymi. Najpierw ktoś je pisze, potem zabiega o patent, a potem, po opublikowaniu, opis nie jest już utworem w rozumieniu prawa autorskiego.
O prostych informacjach prasowych w odrębnej notce.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
a może jednak zdefiniujemy dokument urzędowy ?
ja znalazłem taką definicję:
Dokumentami urzędowymi, są dokumenty sporządzone w przepisanej formie przez powołane do tego organy władzy publicznej i inne organy państwowe w zakresie ich działania. Stanowią dowód tego, co zostało w nich urzędowo zaświadczone.
czy warunkiem koniecznym do uznania czegoś za dokument urzędowy jest sporządzenie go przez organ i to w zakresie ich działania
czyli wspominany wcześniej projekt budowlany nie jest i nigdy nie stanie się dokumentem urzędowym
bo nie jest sporządzany przez żaden organ.
ta definicja sprowadza się tak naprawdę do twórcy
jeśli twórcą jest osoba fizyczna to prawa autorskie są
jeśli organ w zakresie jego działania to praw nie ma
nie widzę tu możliwości "wywłaszczenia z praw autorskich"
dla mnie pozostaje kwestia tych "materiałów urzędowych"..
Jak wspomniałem - ustawa definiuje dokument urzędowy
Zgodnie z art. 244 § 1 i 2 Kodeksu postępowania cywilnego:
Zgodnie z art. 76 Kodeksu postępowania administracyjnego:
Ustawa jednak nie zna definicji materiału urzędowego, dlatego w tym wątku wskazałem orzecznictwo dotyczące materiału urzędowego.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
końcówka wyroku SN
podkreślić tu trzeba zakończenie uzasadnienia SN :
W doktrynie trafnie podniesiono, i ten pogląd należy podzielić, że wyłączenia ochrony wynikające z art. 4 pr. aut. z 1994 r. nie mogą być utożsamiane z pozostawieniem całkowitej swobody reprodukowania i rozpowszechniania wymienionych w tym przepisie materiałów. Swoboda ta może podlegać ograniczeniom, jednak ograniczenia te wynikać będą z innych przepisów, takich jak przepisy chroniące dobra osobiste, tajemnicę, czy przeciwdziałające nieuczciwej konkurencji.
Reprodukowanie bądź rozpowszechnianie materiałów wskazanych w art. 4 pr. aut. z 1994 r. może także stanowić szkodę, której naprawienia dochodzić można na zasadach ogólnych.
I całkiem słusznie
I całkiem słusznie. Co do tego nie ma sporu.
Dlatego właśnie toczyły się sprawy cywilne np. w związku z publikowaniem "materiałów", które publikowane były w dziennikach urzędowych (przykład to tzw. Raport Macierewicza opublikowany w Monitorze Polskim nr 11 w dniu 16 lutego 2007). Tam - w związku z naruszeniem dóbr osobistych, Skarb Państwa przegrywał bodaj procesy odszkodowawcze. Ale to nie powodowało, że z publikatorów takie dane usuwano, a nie wpływało też na ocenę prawnoautorską publikowanych tak materiałów.
Tu mamy taki Wyrok z dnia 4 czerwca 2013 r. Sądu Apelacyjnego w Warszawie I Wydział Cywilny, sygn. Sygn. akt I ACa 1525/12, w którym akurat oddala się powództwo o zobowiązanie do przeproszenia, oddala się też powództwo o zadośćuczynienie, ale też można przeczytać:
To m.in. o takie sytuacje chodziło sądowi w związku z publikowaniem materiałów nieobjętych, co prawda, prawem autorskich, ale mogących powodować odpowiedzialność w innych sferach.
Jeśli zatem ktoś wykorzysta chroniony prawem autorskim utwór tworząc materiał urzędowy nie mając do tego prawa - to jeśli komuś w ten sposób została wyrządzona szkoda, pojawia się odpowiedzialność odszkodowawcza Skarbu Państwa. Co nie zmienia charakteru urzędowego danego materiału, a więc też jego oceny na gruncie prawa autorskiego. To, że nie ma takich spraw, to dlatego, że autorzy wolą nie domagać się odszkodowania za wywłaszczenie (bo przyjmowaliby do wiadomości, że zostali wywłaszczeni, a to nie w ich interesie), a urzędnicy wolą zamieść sprawę, by nie ponosić dalszej odpowiedzialność, w tym karnej, np. za przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków. To zaś z kolei nie zmienia faktu, że ciekawy byłbym wyniku sprawy z powództwa o ustalenie istnienia lub nieistnienia prawa (z art. 189 KPC), które mógłby wytoczyć jakiś niezainteresowany układem urząd-autor obywatel, tylko po to, by stwierdzić, że prawa zostały jednak wywłaszczone i należą do domeny publicznej.
W kontekście prawa autorskiego por. Czy zdjęcia opublikowane w "Raporcie Millera" przeszły do domeny publicznej?.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
dalsze konsekwencje...
a czy z tego nie wynika, że np. mapom i opracowaniom wykonanym przez (lub na zamówienie) GUGiK
czy też danym i opracowaniom hydrologicznym opracowanym przez (lub na zlecenie ) IMGW
nie służy ochrona prawnoautorska ?
i pobieranie opłat przez te (i wiele innych ) instytucji
z tytułu udzielania licencji na użytkowanie
jest wyłudzeniem ?
i stanowi przestępstwo np. z art. 286 KK
no bo z jednej strony mamy wywłaszczanie autorów
ale z drugiej mamy nieuprawnione zawłaszczanie
dzieł, które z mocy prawa ochronie prawnoautorskiej nie podlegają
W tej sprawie mamy
W tej sprawie mamy m.in. takie doniesienia: GUGiK twierdzi, że mapy to nie informacja publiczna, ale przegrywa przed sądem administracyjnym w sprawie o re-use. To nie przesądza o prawach autorskich, ale jest jakimś sygnałem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination