Chilling effect w postaci ewentualnego zakazu reprografii w bibliotece po piśmie z PKN

Właśnie przeczytałem na stronie Biblioteki Głównej Politechniki Śląskiej, że "W związku z umieszczeniem na stronie http://chomikuj.pl skanu normy z ze zbiorów Biblioteki Głównej informujemy, iż w przypadku kolejnej skargi Polskiego Komitetu Normalizacyjnego wprowadzimy całkowity zakaz kserowania jakiejkolwiek części norm". Pomyślałem zatem, że warto przypomnieć tekst pt. Biblioteczne ograniczanie konsumentów w reprodukcji "do 1 arkusza wydawniczego" klauzulą abuzywną.

Komunikat biblioteczny można znaleźć pod tytułem chomikuj.pl - zakazane praktyki. Tam też podlinkowano pismo z Polskiego Komitetu Normalizacji (PDF).

W piśmie PKN odnotowuje, że na stronie chomikuj znaleziono skan Polskiej Normy, na której była pieczęć biblioteki. W związku z tym zwrócono się do owej biblioteki:

o przeprowadzenie akcji informacyjnej i zamieszczenie w Bibliotece Głównej odpowiednich komunikatów dotyczących ochrony praw autorskich.

Zaproponowano nawet treść takiego komunikatu, który Biblioteka miałaby upowszechnić:

Zgodnie z art. 5 ust. 5 ustawy z dnia 12 września 2002 roku o normalizacji (Dz. U. Nr 169, poz. 1386), Polskie Normy są chronione prawem autorskim jak utwory literackie i autorskie prawa majątkowe są własnością Krajowej Jednostki Normalizacyjnej (Polskiego Komitetu Normalizacyjnego PKN).

Publikowanie i rozpowszechnianie Polskich Norm w dowolnej formie (papierowej i elektronicznej) wymaga uzyskania zgody PKN. Naruszenie praw PKN jest nielegalne i podlega sankcji karnej. Zgodnie z art. 116 §1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. Nr 24, poz. 83) "Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

No i - generalnie - nie ma się co do proponowanego komunikatu przyczepiać (może tylko to słowo "nielegalne", ale zostawmy). Proponowany komunikat jednak w żaden sposób nie uzasadnia tego, by biblioteka wprowadziła "całkowity zakaz kserowania jakiejkolwiek części norm". Widać, że biblioteka się przeraziła, a nie tego przecież PKN oczekiwał w swoim piśmie. Być może PKN nawet jest zadowolony z efektu - tego nie potrafię określić, jednak nie o uzyskanie takiego efektu wnioskowano do biblioteki. Mamy zatem klasyczny chilling effect, a raczej groźbę pojawienia się takiego efektu.

To prawda, że Polskie Normy są chronione prawem autorskim. Dokładnie ten przepis, który przywołuje PKN, przesądza o takiej ochronie (por. również komentarz a ja się powstrzymam i tekst Szykuje się poważna nowelizacja ustawy o normalizacji). Polskie Normy są chronione prawem autorskim, jednak bibliotece nic do tego, co robią potem ludzie ze skanami lub kserami dzieł otrzymanych w czytelni takiej biblioteki, lub dzieł wypożyczonych. Jeśli ktoś miałby tu ponosić odpowiedzialność za naruszenie praw autorskich, to osoba, która rozpowszechnia chronione prawem autorskim dzieło - w tym przypadku Polską Normę. Ale nie ponosi za to odpowiedzialności biblioteka (chyba, że w jakiś sposób np. nakłaniałaby do popełnienia przestępstwa; udostępnienie dzieła w ramach aktywności bibliotecznej nie jest - jak uważam - pomocnictwem do popełnienia przestępstwa polegającego na rozpowszechnianiu). Warto przy tym sięgnąć do tekstów Polska Norma, dostęp do informacji publicznej i dozwolony użytek osobisty (II SA 837/03 i OSK 205/04), ale również Co ma Prezes PKN do dozwolonego użytku i praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów?

Jeśli chodzi o reprografię w bibliotekach - proponuję: Reprografia w bibliotekach oraz Pozew przeciwko bibliotece w związku z ograniczeniem możliwości kopiowania do jednego arkusza wydawniczego...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Na uczelniach technicznych - gorzkie żale.

Nie wiem jak problem dostępności do Norm traktować.
Przynajmniej jeśli chodzi o studentów i pracowników uczelni.
Nie tylko studenci kserują.

Studenci kserują / skanują Normy, bo inaczej się nie da. Znaczy da się z technicznego punktu widzenia i:
Można skorzystać z cyfrowej bazy danych dostępnej na jednym, dwóch stanowiskach, gdzieś na wydziale czy w czytelni, ale wydrukować nie może bo "licencja przewiduje tyle a tyle stron a potem program blokuje opcje drukowania, doktoranci używają print screen, więc może pan sobie poklikać 150 razy".
W bibliotece przy wydaniu dokumentu poza kartą biblioteczną/legitymacją studencką wymagana jest adnotacja w zeszycie w odpowiedniej rubryce "cel skorzystania z normy". Jak czasem kseruje, mam takie całkiem prywatne subiektywne uczycie, jakby co to jesteś w kartotece.

Przecież PKN zarabia przede wszystkim na przedsiębiorcach przy stwierdzaniu zgodności stanu faktycznego z zapisem normy. Naprawdę ważny jest dokument potwierdzający przejście audytu.
Czy więc dostęp do samych norm przynajmniej w edukacji nie powinien być zliberalizowany?

Normy a dozwolony użytek

Warto podkreślić, że PKN nie uznaje dozwolonego użytku - na każdej normie mamy formułę: "Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej normy nie może być zwielokrotniana jakąkolwiek techniką bez pisemnej zgody Prezesa Polskiego Komitetu Normalizacyjnego". Tak więc zdaniem Prezesa nie wolno mi zacytować fragmentu normy w publikacji lub na wykładzie. Być może również powyższy cytat stanowi zdaniem Prezesa czyn zakazany.

Poprzedni RPO ś.þ. Kochanowski pisał w sprawie norm do Prezesa PKN, ale nie pamiętam szczegółów.

Czubek góry proszę pana

Ciekawe jak z perspektywy zapisu o zwielokrotnianiu wygląda kwestia powołania się na normę w ustawie/rozporządzeniu. Taka norma stanowi wówczas część obowiązującego prawa? Prawo autorskie przy takiej publikacji nadal obowiązuje, czy autor zostaje pozbawiony praw do dzieła?

Już w tyn serwisie czytałem tekst w którym autor domagał się odszkodowania za nieautoryzowaną publikację artykuł na stronie niby rządowej. :)

Albo jak w ustawie/rozporządzeniu legislator wykorzysta lub powoła się na czyjąś ekspertyzę, publikację, czy wyniki badań. Też już toczyła się tu dyskusja jak takie sytuacje traktować.

Niekiedy zabawne jest to że zapis rozporządzenia uszczegóławiającego jakąś kwestię techniczną wydaje się być jedynie nieco przeredagowaną i okrojoną treścią normy.
Nie mówiąc już o podręcznikach akademickich z dziedzin takich jak materiałoznawstwo, chemia analityczna. Zwyczajnie pisząc jakąś pracę nie da się nie cytować normy. Bo na ile sposobów można sformułować ściśle techniczny tekst.

normy w formie elektronicznej

Jeszcze dziwniejszy jest status elektronicznej formy norm - kupuje się nie normę, tylko licencję na zadaną liczbę stanowisk. Procedura zakupu jest dostępna tylko dla instytucji i PDF jest oznaczony watermarkiem według uznania PKN - raz np. wpisują uczelnię, a raz katedrę. Normę elektroniczną można raz wydrukować, ale jak mam licencję na katedrę, to chyba nie wolno mi pokazać normy żonie ani studentowi z innej jednostki?

Przy okazji - kiedyś jakiś sąd wydał wyrok, że normy są informacją publiczną, ale wyższa instancja go anulowała.

EBIB o tym pisal w roku 2003

Bibliotekarki oddały nawet sprawę do sądu i co? Nic. PKN ma swoje przepisy.

Zajrzyj tu: http://ebib.oss.wroc.pl/news/2003/n2003_0912.php?1

Cały czas się zastanawiam...

Cały czas się zastanawiam, jak się ma do tej całej historii z normami Art. 4 Rozdziału 1 Ustawy o prawie autorskim, gdzie stoi, że akty normatywne nie są przedmiotem prawa autorskiego. Może prawnik mi rozjaśni myślenie w tym temacie.

PN to

VaGla's picture

Polskie Normy to nie jest akt normatywny. Proszę, zresztą, sprawdzić dyskusje pod linkami umieszczonymi w tekście.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

normy a akty normatywne

Sprawa statusu normy się komplikuje, kiedy staje się ona obowiązkowa na mocy jakiegoś aktu niewątpliwie normatywnego - nie pamiętam konkretnych przykładów, ale jestem niemal pewny, że są takie przypadki dotyczące bezpieczeństwa itp.

To szerszy problem

Polskie Normy to nie jedyny przypadek powoływania się w akcie normatywnym do zewnętrznego dokumentu.
Dla przykładu rozporządzenie w sprawie minimalnych wymagań dla "rejestrów publicznych i wymiany informacji w postaci elektronicznej (..)" odwołuje się do licznych dokumentów w języku angielskim czyniąc je częścią obowiązującego systemu prawnego.
IMHO jest to rażąco sprzeczne z Konstytucją RP i wieloma ustawami ale jakoś nikogo to nie razi i nikomu to nie przeszkadza.

Swego czasu pisałem o tym zresztą w kontekście faktycznej niedostępności wymagań dla accessibility - http://www.blog.pigom.wroclaw.pl/?p=208

'Normy i tzw. formalne specyfikacje, jako podstawy decyzji ...'

O tym problemie w rozbudowanej formie mówić będę podczas konferencji pt "Źródła prawa administracyjnego a ochrona praw i wolności obywatelskich" 13 grudnia 2012 r. w Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, gdzie pojawi się wykład "Normy i tzw. formalne specyfikacje, jako podstawy decyzji administracyjnych w sferze nowych technologii"

W.Wiewiórowski

http://www.inp.pan.pl/index.php?a=aktualnosci&c=142&ff=0

A mnie ciekawi jedno w całym tym wątku.

Witam.

Czy organ Polski Komitet Normalizacyjny jest tworem administracyjnym działającym za zasadach finansowania identycznych jak Sejm, Senat, Ministerstwo czy nawet Sąd?

Jeśli tak, to czy Norma nie jest takim samym "dobrem" jak Ustawa, tudzież Orzeczenie Sądu? A w takim przypadku, to wg mnie rzeczona Norma podchodzi pod Informację Publiczną, specyficzną co do zawartości.

Jeśli natomiast NIE, to temat zakazu powielania całości jak i fragmentu Normy jest dla mnie zrozumiały. Opracowanie Normy też wymaga nakładu pracy, podobnie jak położenie płytek w łazience. Każdy płaci osobno za własne płytki w łazience. Posadzkarz z tego żyje, że kładzie kafelki. Trudno wymagać żeby robił to charytatywnie.

Pozdrawiam.

zakaz powielania całości jak i fragmentu Normy

Nie ulega wątpliwości, że normy są chronione prawem autorskim, podlegają więc wynikającym z tego zakazom. Problem w tym, że PKN (być może na wzór CEN i ISO) uzurpuje sobie dodatkowe prawa. Czy właśnie to jest dla Pana zrozumiałe?

W przypadku norm ISO opracowywanych za pieniądze podatników amerykańskich wskutek odpowiednich uzgodnień normy te były bezpłatnie dostępne w Internecie - w zasadzie chyba dla agend rządowych, ale w praktyce dla każdego, kto znalazł ich adres.

Kafelkarz żyje z kładzenia kafelków, ale autor norm nie musi i nie żyje z pisania norm. Standardy (nie normy!) Internetu są robione "charytatywnie", a pomimo tego Internet działa w przeciwieństwie do znormalizowanych sieci, o których już nikt nie pamięta...

Na temat "charytatywności" internetu.

Witam.

Nie chodzi o polemikę w temacie.. Nie mniej jednak...
Standardy (nie normy!) Internetu są robione "charytatywnie", a pomimo tego Internet działa w przeciwieństwie do znormalizowanych sieci, o których już nikt nie pamięta...
O tym odejściu w niepamięć zadecydowała niska neutralność technologiczna, czyli przeciwieństwo Standaryzacji.
Ciekawe, że taki trend jakoś nie możne znaleźć odzwierciedlenia w cyfryzacji polskiego państwa! Nie wmówi mi nikt, że użytkowanie jedynie słusznego MS Office, to jest Standaryzacja rozwiązań cyfryzacyjnych! Kompatybilność rozwiązań tegoż produktu w ramach swoich kolejnych wersji, bywa bardzo często niskiej jakości, a jakoś nie widać aby nikt nie pamiętał o takim pakiecie biurowym. Czyli chyba jednak coś nie do końca tak z tym działaniem normalizacyjnym w strefie rozwiązań cyfryzacyjnych. Rzecz jasna piszę tu o standaryzacji i dążenia do neutralności technologicznej edycji pism elektronicznych. Możliwe, że gdyby zaczęto także w tej materii robić Standaryzację "charytatywnie", a przynajmniej korzystać tej już zrobionej, to pakiet MS Office, przestałby funkcjonować zwłaszcza w urzędach, które są utrzymywane z pieniędzy podatników.

A co do kwestii":
Kafelkarz żyje z kładzenia kafelków, ale autor norm nie musi i nie żyje z pisania norm.
Pozwolę się nie zgodzić w wymową zacytowanego zdania.

Wszak wykładowca-prelegent na szkoleniu nie musi i nie żyje jedynie z prowadzenia szkoleń, a jednak pobiera opłaty za udział w szkoleniu. Czy aby tu nie występuje analogia pomiędzy pracą takiego prelegenta i osobą opracowująca Normę? Zatem nie jestem do końca przekonany, że ktoś [...PKN (być może na wzór CEN i ISO) uzurpuje sobie dodatkowe prawa.] Byłoby to oczywiste, gdyby te instytucje były finansowane identycznie jak np. Sejm, i zatrudniały personel specjalistyczny, za wynagrodzenie odpowiednie do wymaganych kwalifikacji. Czy tak jest w istocie, nie wiem . Wtedy faktycznie, Norma byłaby produktem na wzór Informacji Publicznej, a nie dziełem autorskim.

Zawiłości polskiego prawa polegają nie na jego ułomności, ale jedynie na swobodzie interpretacji! Dopóki taka swoboda będzie istnieć, dopóty będą występowały niejasne sytuacje działania nawet w urzędach. A w konsekwencji spory na tematy różne. Skutkiem czego taka prozaiczna rzecz jak cyfryzacja życia, będzie mocno kuleć. Ale to już poza tematem tego wątku.

Pozdrawiam.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>