Pozew przeciwko bibliotece w związku z ograniczeniem możliwości kopiowania do jednego arkusza wydawniczego

czytelnik w Bibliotece UWPamiętacie historię "zakazu fotografowania w muzeach" i - po wyroku Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów - wpisania klauzul z muzealnych regulaminów do rejestru klauzul abuzywnych? No, to tym razem zapraszam do studiowania ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych w kontekście ustawy o bibliotekach. Do Sądu Okręgowego w Warszawie Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynął właśnie pozew przeciwko Miejskiej Bibliotece Publicznej w Słupsku. Zakwestionowano nim klauzule cennika, zgodnie z którą biblioteka "może wykonywać reprodukcje lub reprodukcje cyfrowe o objętości nie przekraczającej 1 arkusza wydawniczego". Zobaczymy. Jeśli argumenty pozwu zostaną przychylnie przyjęte przez sąd, to może następny będzie dotyczył aktywności archiwów państwowych?

Tworzy się niniejszym pewna doktryna dotycząca dozwolonego użytku osobistego. Przy okazji tworzy się też doktryna dotycząca finansowania publicznych instytucji kultury. Po przecież aktualne jest pytanie: z czego mogą one czerpać środki na swoją działalność (wiadomo: kołderka jest krótka, a pieniądze od państwa nie na wszystko starczają), a co wkracza w prawa obywateli? Pozew należy wpisywać właśnie w ten proces badawczy, chociaż tym razem nie o zakaz kopiowania bez opłaty chodzi, a o ograniczenie objętościowe kopiowania, z którym czasem w bibliotekach można się spotkać.

Na problem, który jest przedmiotem pozwu, zwracałem uwagę w sierpniu zeszłego roku, w tekście Reprografia w bibliotekach. We wtorek zaś pozew dokładnie tego tematu dotyczący złożył Michał Kosiarski (tenże sam, który wcześniej złożył pozew w sprawie zakazu fotografowania w muzeach i tą sprawę wygrał).

Pozew przeciwko bibliotece zaczyna się od następującego petitum:

Powód wnosi – w trybie abstrakcyjnej kontroli – o uznanie za niedozwolone postanowienia § 4 ust. 3 cennika opłat i usług świadczonych w Miejskiej Bibliotece Publicznej (dalej „cennik”) stosowanego przez MBP w Słupsku im. Marii Dąbrowskiej o treści:

„W przypadku dokumentów chronionych prawem autorskim, zgodnie z Ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, MBP może wykonywać reprodukcje lub reprodukcje cyfrowe o objętości nie przekraczającej 1 arkusza wydawniczego (ok. 22 stron)”.

Zapis ten jest sprzeczny z powszechnie obowiązującymi przepisami, w tym z art. 23 ust. 1-2 w związku z art. 30 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (DzU. z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.), jak również z art. 3851 kodeksu cywilnego, a także stanowi niedozwoloną klauzulę umowną w rozumieniu przepisów o ochronie konkurencji i konsumentów. Cennik stanowi załącznik do pozwu, a kwestionowana klauzula znajduje się w rozdziale „szczegółowe zasady świadczenia usług reprograficznych i pobierania za nie opłat”.

Dalej zaś następuje uzasadnienie, w którym powód przedstawia stanowisko w sprawie zdolności sądowej pozwanej biblioteki. Pozwana jest wpisana do rejestru instytucji kultury prowadzonego przez Wydział Kultury i Sportu Urzędu Miejskiego w Słupsku pod nr 4/92. Pozwana ma osobowość prawną. Pozwana działa na podstawie nadanego jej statutu. I tak dalej.

Ważniejsze dla tej sprawy, podobnie, jak to było w przypadku muzeów, jest to, czy biblioteka jest przedsiębiorcą. Dlaczego to ważne? Dlatego, że za praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów uznaje się godzące w interesy konsumentów bezprawne działanie przedsiębiorcy. Skoro muzeum zostało przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznane za przedsiębiorcę, to nie powinno być też problemu z uznaniem za takiego biblioteki. Ale zacytujmy stosowny fragment uzasadnienia pozwu:

(...)
Czy biblioteka może być uznana za przedsiębiorcę? Zdaniem Powoda jest to możliwe. W zakresie działania ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów stosuje się bowiem szeroką definicję przedsiębiorcy. Przedsiębiorcą jest nie tylko ten podmiot, który zajmuje się działalnością stricte komercyjną, ale też np. osoba lub jednostka organizacyjna organizująca lub świadcząca usługi o charakterze użyteczności publicznej. Tak wynika z art. 4 ust. 1 litera a) ustawy. Chodzi o bieżące i nieprzerwane zaspokajanie zbiorowych potrzeb ludności w drodze świadczenia usług powszechnie dostępnych. Kwalifikuje się to do gospodarki komunalnej rozumianej jako wykonywanie zadań własnych w celu zaspokojenia zbiorowych potrzeb wspólnoty samorządowej. Wśród zadań własnych gminy jest też wymieniona art. 7 ust. 1 pkt 9 – realizowana przez MBP w Słupsku – kultura. Szersze wywody na temat definicji przedsiębiorcy w przepisach o ochronie konkurencji i konsumentów – potwierdzające argumentację Powoda - zawarł m.in. Konrad Kohutek (w: K.Kohutek, M.Sieradzka, Ustawa o ochronie konkurencji i Konsumentów.Komentarz, wyd. Wolters Kluwer, Warszawa 2008, s. 99-109).

Kohutek podkreśla też, że działalność podmiotu w sferze użyteczności publicznej nie stanowi czynnika skutkującego złagodzeniem reżimów wynikających z ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów (por. K. Kohutek, M.Sieradzka, op.cit., s. 100). Zakresem art. 4 pkt 1 lit. a objęta jest działalność jednostki, która świadczy lub organizuje usługi o charakterze użyteczności publicznej, które nie są działalnością gospodarczą (w rozumieniu przepisów o swobodzie działalności gospodarczej). Przykładowo Kohutek wymienia ochronę zdrowia, pomoc społeczną i edukację publiczną. Na tej liście można też umieścić kulturę i działalność bibliotek. Dlatego biblioteka – zwłaszcza świadcząc odpłatne usługi reprograficzne związane z udostępnianiem swoich zbiorów - spełnia kryteria, aby objąć ją definicją przedsiębiorcy na podstawie ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów na analogicznej zasadzie uznał za przedsiębiorcę inną instytucję kultury - muzeum pobierające opłaty za fotografowanie zbiorów (wyrok z dnia 5 marca 2010 r., sygn. XVII Amc 1145/09).
(...)

W pozwanej bibliotece jest cennik, chociaż same zasady wyceny i katalog usług z tym cennikiem związanych nie są - poza passusem o jednym arkuszu wydawniczym - przedmiotem pozwu (a przynajmniej nie tego pozwu).

Punktem wyjścia dalszych rozważań w uzasadnieniu pozwu jest to, że taki cennik biblioteki jest wzorcem umowy w rozumieniu art. 384 § 1 kodeksu cywilnego:

(...)
Dla uznania cennika za wzorzec umowy nie ma też znaczenia, czy dany rodzaj umowy jest regulowany przez prawo (umowa nazwana), czy też pozbawiony jest jakiejkolwiek regulacji prawnej poza art. 3531 przepisami ogólnymi o umowach (por. Czesława Żuławska (w:) Komentarz do kodeksu cywilnego. Księga trzecia- zobowiązania, tom I, wydanie siódme, Warszawa 2006, s. 128). Jednak cennik biblioteki spełnia trzy kryteria kwalifikacyjne dla wzorca umowy. Jego brzmienie ustaliła jedna ze stron przyszłej umowy (czyli Pozwana), stosuje się go przy zawieraniu przez tę stronę umów, a także treść – czyli prawa i obowiązki stron – jest kształtowana w całości lub w części przez ten cennik.
(...)

Skoro mamy przedsiębiorcę, skoro posługuje się on w swej działalności wzorcem umownym, to pytanie, czy ten wzorzec narusza prawa konsumentów? Na to pytanie powód odpowiada tak:

(...)
Ponieważ kwestionowana klauzula wprost łamie art. 23 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest też sprzeczna z dobrymi obyczajami, bo rażąco narusza interes konsumenta. Chodzi m.in. o uczucie przykrości i zawodu, gdyż świadomy treści prawa autorskiego czytelnik będzie rozczarowany, że biblioteka interpretuje go w zupełnie inny, niekorzystny dla niego sposób. Warto też zwrócić uwagę na wyrok Sądu Antymonopolowego z 22 listopada 2000 r. (sygn. XVII Ama 51/00), w którym sąd stwierdza, że „sprzeczność zapisu umowy z bezwzględnie obowiązującym przepisem prawa powoduje nieważność tego zapisu z mocy prawa (art. 58 § 1 k.c.), a w konsekwencji nie jest on wiążący dla drugiej strony”.
(...)

Wspomniałem wyżej o tym, że tworzy się doktryna dozwolonego użytku osobistego. W niniejszym serwisie sporo było tekstów na ten temat. Również w literaturze przedmiotu można już znaleźć tezy na ten właśnie temat. Powód przywołał literaturę i tak uzasadnia sprzeczność zaskarżonej klauzuli z art. 23 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

(...)
Przepis ten reguluje zasady korzystania z utworów chronionych prawami autorskimi w zakresie tzw. dozwolonego użytku prywatnego. Z przepisu tego wynika, że „bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego”. Jest to więc pozwolenie m.in. na kserowanie książek i czasopism na własny użytek. Jednocześnie przepis ten nie zawiera żadnych ograniczeń ilościowych kserowanego tekstu, a zwłaszcza milczy na temat jednego arkusza wydawniczego.

W doktrynie podkreśla się, że kserowanie książek – i to bez ograniczenia maksymalnej liczby stron – jest w pełni zgodne z prawem. Zaznacza się (Prawo autorskie i prawa pokrewne, wprowadzenie J.Barta i R.Markiewicz, wyd II rozszerzone, Zakamycze 2005, s. 73), że odmienne oceny w tej mierze nie są uprawnione. Uzasadnieniem ma być m.in. milczenie ustawodawcy przy okazji kilku nowelizacji prawa autorskiego zmieniających przepisy o dozwolonym użytku prywatnym i publicznym. „Nie dokonując zawężenia zakresu stosowania przepisu o dozwolonym użytku osobistym ustawodawca uznał zatem w sposób pośredni, że nie jest bezprawne kserowanie dla własnych potrzeb oraz dla osób pozostających w stosunku osobistym (m.in. pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego) podręcznika, skryptu, książki naukowej, numeru (rocznika) czasopisma lub nawet wielotomowej encyklopedii” – piszą J.Barta i R.Markiewicz (Prawo autorskie…, s. 74). Liberalne podejście obecnych przepisów do kwestii kserowania podkreślają też inni autorzy, którzy w komentarzach do art. 23 prawa autorskiego zaznaczają, że „opisana konstrukcja ma charakter bardzo ogólny, ponieważ nie określa bliżej celu ani rozmiarów wykorzystywanego dobra (dzieła)” (Prawo własności intelektualnej. Repetytorium, red. Mariusz Załucki, wyd. II, Difin, Warszawa 2008, s. 135).

Należy też podkreślić, że dozwolony użytek prywatny nie oznacza okradania twórców. Zgodnie z art. 35 prawa autorskiego „dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy”. Ponadto zastosowanie jako wyznacznika ilości materiału, który wolno skserować sztywnej granicy jednego arkusza wydawniczego w przypadku niektórych dzieł wcale nie chroniłoby przed skutkami, których zakazuje art. 35 ustawy. Podmioty świadczące odpłatnie usługi kserograficzne odprowadzają też tzw. opłaty reprograficzne na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (art. 201 prawa autorskiego).
(...)

A ponieważ biblioteka może próbować powołać się na art 30 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, w którym to przepisie mowa jest o arkuszu wydawniczym, to powód za wczasu wskazuje w pozwie:

(...)
To do bibliotek skierowane jest ograniczenie w ilości kserowanego materiału na potrzeby prowadzonej przez nie np. działalności dydaktycznej, edukacyjnej, czy dokumentacyjnej. Nie dotyczy to jednak art. 23 ust. 1 prawa autorskiego (czyli m.in. świadczenia usług reprograficznych na rzecz swoich czytelników korzystających z dozwolonego użytku prywatnego).

W szczególności art. 30 ust. 1 nie jest ograniczeniem, ani nie stanowi lex specialis wobec art. 23 ust. 1 prawa autorskiego, choć – jak wynika z kwestionowanego cennika Pozwanej – tak chyba został przez nią zinterpretowany. Jest to jednak interpretacja całkowicie błędna, co potwierdza stanowisko doktryny (por. E. Traple, op.cit., s. 324). Ponadto „przepisy o dozwolonym użytku, wprowadzające wyjątki w sferze bezwzględnych praw autorskich, podlegają ścisłej interpretacji i nie można ich stosować w drodze analogii” (E. Traple, op.cit., s. 282).
(...)

No, i tak to, mniej więcej, wygląda. Gdybym miał wgląd w odpowiedź biblioteki na pozew, to również postaram się przybliżyć państwu tezy takiej odpowiedzi. Można też spodziewać się dalszych relacji dotyczących tego sporu, a także odnotowania stanowiska sądu w tej sprawie, gdy takie się pojawi.

Na zakończenie pragnę tylko uspokoić wszystkich tych, którzy uznają, że pozew przeciwko bibliotece jest czymś na kształt świętokradztwa. Nie biblioteka jest tu atakowana, a pewna praktyka obserwowana w bibliotecznej aktywności. Znam wielu bibliotekarzy. Są oni oddani w pełni swej misji. Chcieliby móc udostępniać gromadzone przez siebie dobra kultury jak najszerzej. Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich, obok Fundacji Nowoczesna Polska, w której to Fundacji Radzie mam zaszczyt zasiadać, oraz innych organizacji pozarządowych współtworzy Koalicję Otwartej Edukacji. Od powstania pomysłu celebrowania Dnia Domeny Publicznej obchody takie odbywają się w Bibliotece Narodowej w Warszawie...

Bibliotekarze czasem nie mogą udostępnić tego, co by chcieli. Powody są różne - może jest nim czasem przepis powszechnie obowiązującego prawa, może brak funduszy na digitalizację, może troska o egzemplarze, które w wyniku intensywnego korzystania z nich po prostu się niszczą (postać bibliotekarza nakreślona piórem Terrego Pratchetta najprawdopodobniej mogłaby zabić, gdyby ktoś chciał zaszkodzić (dowolnej) bibliotece i (dowolnym) książkom), a może czasem sztuczne ograniczenie wynikające z obawy przed posądzeniem o "piractwo".

Niezależnie od tego, jak sąd podejdzie do przedstawionego zagadnienia - w wyniku takiego pozwu będziemy wiedzieli więcej o możliwościach korzystania z dóbr kultury. Również bibliotekarze będą mieli większą pewność prawną. Na mapie społeczeństwa informacyjnego zostanie narysowana kolejna linia brzegowa.

PS
W czasie dzisiejszego seminarium w Bibliotece Jagielońskiej, w czasie którego miałem przyjemność dyskutować o prawie autorskim z przedstawicielami tej właśnie biblioteki, pojawił się - rzucony żartem - pomysł, że może lepiej pozwać ZOO w związku z opłatami pobieranymi za możliwość fotografowania zwierząt. Hmmm... Uważam, że temat wart jest analizy.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

A co z formułkami zabraniającymi kopiowania ?

A jak ma się art. 23 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych do formułek zamieszczanych w książkach "Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka, ani żadna jej część, nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowywana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy." i stosowania ich jako podstawy do odmowy zgody na kserowanie m.in. w Bibliotece Narodowej ?

Disney

Ba! Disney zabrania nawet dodatkowo i po Polsku, handlu na rynku wtórnym swoimi komiksami Gigant - o kaczorze donaldzie -jak rozumiem powinien jakoś za łamanie prawa i groźby prawne zostać ukarany...

w świetle tego fragmentu:

w świetle tego fragmentu: "Warto też zwrócić uwagę na wyrok Sądu Antymonopolowego z 22 listopada 2000 r. (sygn. XVII Ama 51/00), w którym sąd stwierdza, że >>sprzeczność zapisu umowy z bezwzględnie obowiązującym przepisem prawa powoduje nieważność tego zapisu z mocy prawa (art. 58 § 1 k.c.), a w konsekwencji nie jest on wiążący dla drugiej strony<<", wypada jednak zwrócić uwagę na tezę Sądu Najwyższego z uchwały z 13 stycznia 2011r. (III CZP 119/10) w której uznano, że postanowienie wzorca umowy sprzeczne z bezwzględnie obowiązującymi przepisami ustawy nie może być uznane za niedozwolone postanowienie umowne w rozumieniu art. 3851 § 1 kodeksu cywilnego (http://www.rp.pl/artykul/133689,597269-Nie-kazda-klauzula-zajmie-sie-sad-konsumencki.html)

Tak czy inaczej

Tak czy inaczej - dowiemy się więcej w kontekście Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów musi szczegółowo uzasadniać swoje wyroki
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

W Bibliotece Narodowej podobnie

Była chyba rok temu w bibliotece Narodowej, by skopiować książkę Czeczota dla mojego męża. Nasz egzemplarz domowy został pożyczony i przepadł, nie można było nigdzie kupić tej książki, bo to stare wydanie, trzeba było się udać do naszej skarbnicy.

Punkt kserograficzny odmówił mi skopiowania całości powołując się na zarządzenie dyrektora. Nie pomogły moje prawne argumenty i prośby o przedstawienie przepisów na podstawie których ogranicza się moje prawa. Nie dostałam Czeczota.

I dobrze że się w końcu

I dobrze że się w końcu ktoś tym zajął - osobiście zawsze mnie wkurzało sztuczne ograniczanie dostępu do literatury przez niektóre biblioteki - robi to Narodowa (post trochę wyżej) robi to Koszykowa - właśnie poprzez powołanie się na artykuł 30 ust. 1. Liczę że po wyroku zakazujących tego typu praktyk w końcu coś się ruszy.

proszę się nie wkurzać na biblioteki

W mojej bibliotece, właśnie ze względu na niejasności prawne, punkt ksero ma ajent.
Inna sprawa to np. wykładowca - który dzwoni do dyrekcji z ządaniem zakazu wydawania podręcznika jego autorstwa z czytelni na ksero.

wykładowca

Zastanawiam się, czy takie działanie wykładowcy może prowadzić do wniosku, że w tym konkretnym przypadku dozwolony użytek polegający na kserowaniu jego książki będzie jednak "naruszać normalne korzystanie z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy" (art. 35). Innymi słowy, jak bardzo subiektywne są to kryteria.

Ale czy działający racjonalnie uprawniony istotnie chciałby doprowadzić do zmniejszenia swoich wpływów z tytułu tzw. opłat remuneracyjnych za ksero (art. 20^1)? Czy zatem biblioteka odmawiająca wydania określonych książek do ksero nie przyczynia się do spadku przychodów twórcy, naruszając jego niezbywalne prawo do wynagrodzenia? (art. 18 ust. 3) :)

objętościowe ograniczenia kserowania w bibliotekach - jest wyrok

Jest wyrok sądu w ww. sprawie. Dzisiaj sąd uznał, że wskazane klauzule mają charakter klauzul niedozwolonych (abuzywnych). Powód wniósł o sporządzenie pisemnego uzasadnienia wyroku, tak więc dowiemy się więcej. Sprawa ma sygn. XVII Amc 113/11: Biblioteczne ograniczanie konsumentów w reprodukcji "do 1 arkusza wydawniczego" klauzulą abuzywną
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>