Administracja Prezydenta USA, Facebook i inne "serwisy społecznościowe"

Właśnie dostrzegłem interesującą klauzulę na facebookowej stronie (page) Białego Domu. Czytam w opisie tej strony, że "This is the White House page on Facebook. Comments posted on and messages received through White House pages are subject to the Presidential Records Act and may be archived". Jest to więc informacja, że to, co czytelnik widzi, to strona Białego Domu w serwisie Facebook, a komentarze i inne informacje, które tam są publikowane (i za pośrednictwem tej strony dostępne), są poddane regulacji amerykańskiej ustawy the Presidential Records Act i mogą być zarchiwizowane. To interesujące z paru względów. Jednym z nich jest oczywiście fakt, że w serwisie "społecznościowym" ktoś przywołuje ustawę....

Kilka razy w niniejszym serwisie zastanawiałem się nad problematyką podstaw prawnych wykorzystywania "społecznościowych", ale jednak oferowanych przez działające na rynku, serwisów przez organy władzy publicznej (ostatnio nawiązałem do tego w tekście Bezpieczna i "sympatyczna" debata Marszałka Komorowskiego z "blogerami"). Zastanawiałem się również nad tym, Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?, a to w kontekście wyartykułowanej m.in. w polskiej Konstytucji, zasady legalizmu (por. Zasada legalizmu (praworządności) w uzasadnieniach niedawnych wyroków NSA), równego traktowania wszystkich przez władze publiczne (w polskiej Konstytucji jest to art. 32 ust. 1: "Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne") i zakazu dyskryminacji (art. 32 ust. 2 Konstytucji RP: "Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny"). W pierwszej kolejności powinna być podstawa prawna, która pozwoli (polskim) organom władzy publicznej korzystać z serwisów takich, jak Facebook, Twitter, różne serwisy Google, w tym YouTube, potem warto się zastanawiać, czy taka podstawa prawna i - w konsekwencji - wybranie jednego (lub kilku) z możliwych serwisów, nie narusza praw wydawców innych serwisów, które wybrane nie zostały. Wreszcie warto się zastanawiać, czy wybranie konkretnego serwisu nie powoduje dyskryminacji grup odbiorców informacji - dostęp do niektórych jest wszak reglamentowany i możliwy jedynie dla "zalogowanych" użytkowników, co może przecież być uznane za dyskryminujące tych, którzy akurat "konta" w takim serwisie nie mają (i przez to nie mogą zapoznać się z treściami tam udostępnionymi lub - co umożliwiono niektórym - komentować opublikowane tam treści).

Screenshot strony Białego Domu w serwisie Facebook
W serwisie Facebook znajduje się the White House page on Facebook, która to strona jest inną "oficjalną" stroną, niż oficjalna strona Białego Domu: WhiteHouse.gov.

W klauzuli znajdującej się na facebookowej stronie Białego Domu napisano jeszcze: "Learn more at WhiteHouse.gov/privacy". Pod podanym adresem znajduje się "Our Online Privacy Policy". Polityka prywatności białego domu dotyczy serwisu internetowego Białego Domu, nie zaś serwisu Facebook, co - przynajmniej w moich odczuciu - stanowi dysonans. Niezależnie od tego, czy Biały Dom ingeruje (czy też raczej: nie ingeruje) w politykę prywatności użytkowników serwisu Facebook, ktoś w Białym Domu pochylił się na przykład nad problemem "persistent cookies" (link prowadzi do przypisu na jednej ze stron Białego Domu, w którym czytamy: "Consistent with current practice, the agency head or designee may limit, as appropriate, notice and reporting of tracking activities that the agency has properly approved and which are used for authorized law enforcement, national security and/or homeland security purposes").

Link do Polityki Prywatności został podany na stronie w serwisie Facebook w pewnym kontekście i nie chodziło tu o prywatność. W ramach linkowanej witryny opisano również wspomnianą wyżej ustawę the Presidential Records Act of 1978. Treści publikowane na prezydenckich stronach serwisu Facebook - zgodnie z deklaracją wynikającą z cytowanej klauzuli - poddane są tej ustawie. Jak to opisuje administracja Prezydenta USA na stronach swojej "polityki prywatności":

The Presidential Records Act of 1978 requires the White House to preserve records created or received by the President or his staff. Pursuant to this statute, emails or messages sent to a White House email account, information submitted via WhiteHouse.gov, and comments posted or messages received via an official White House page on a third-party web-site (such as an official White House profile on a social network) will be treated as presidential records and may be permanently archived. For example, on the social media service Twitter, the White House preserves posts (i.e. “tweets”) from official White House accounts, “direct messages” sent to official White House accounts, and “replies,” which are tweets from other users to official White House accounts (these tweets begin with @ and the username of an official White House account, e.g., @WhiteHouse). While presidential records are eventually released to the public, the National Archives and Records Administration (NARA), which receives and manages each President’s records when the President leaves office, will withhold information that would constitute a clearly unwarranted invasion of personal privacy. We do not collect or archive personal or private information that is not voluntarily disclosed to the White House.

Wynika z tego, że ktoś uznał za dobry pomysł, by jakąś ustawą objąć "oficjalne strony Białego Domu" znajdujące się w "internetowych serwisach oferowanych przez strony trzecie" ("official White House page on a third-party web-site (such as an official White House profile on a social network)"). Jednak to nie jest takie proste. Powyżej cytowany fragment polityki prywatności to jedynie omówienie znaczenia prawa w "ludzkim języku". W ww. ustawie, która jest częścią US Code (44 U.S.C. Chapter 22), nie ma słowa o Twitterze, Facebooku, czy Google. Nie ma tam nawet słowa o serwisach internetowych prowadzonych przez "strony trzecie". W definicjach czytamy o korespondencji, o wszelkich materiałach, o fotografiach, o dziełach, a nawet o pamfletach:

§ 2201. Definitions

As used in this chapter--

(1) The term "documentary material" means all books, correspondence, memorandums, documents, papers, pamphlets, works of art, models, pictures, photographs, plats, maps, films, and motion pictures, including, but not limited to, audio, audiovisual, or other electronic or mechanical recordations.

(2) The term "Presidential records" means documentary materials, or any reasonably segregable portion thereof, created or received by the President, his immediate staff, or a unit or individual of the Executive Office of the President whose function is to advise and assist the President, in the course of conducting activities which relate to or have an effect upon the carrying out of the constitutional, statutory, or other official or ceremonial duties of the President. Such term--

(A) includes any documentary materials relating to the political activities of the President or members of his staff, but only if such activities relate to or have a direct effect upon the carrying out of constitutional, statutory, or other official or ceremonial duties of the President; but

(B) does not include any documentary materials that are (i) official records of an agency (as defined in section 552(e) of title 5, United States Code; (ii) personal records; (iii) stocks of publications and stationery; or (iv) extra copies of documents produced only for convenience of reference, when such copies are clearly so identified.

(3) The term "personal records" means all documentary materials, or any reasonably segregable portion thereof, of a purely private or nonpublic character which do not relate to or have an effect upon the carrying out of the constitutional, statutory, or other official or ceremonial duties of the President. Such term includes--

(A) diaries, journals, or other personal notes serving as the functional equivalent of a diary or journal which are not prepared or utilized for, or circulated or communicated in the course of, transacting Government business;

(B) materials relating to private political associations, and having no relation to or direct effect upon the carrying out of constitutional, statutory, or other official or ceremonial duties of the President; and

(C) materials relating exclusively to the President’s own election to the office of the Presidency; and materials directly relating to the election of a particular individual or individuals to Federal, State, or local office, which have no relation to or direct effect upon the carrying out of constitutional, statutory, or other official or ceremonial duties of the President.

(4) The term "Archivist" means the Archivist of the United States.

(5) The term "former President", when used with respect to Presidential records, means the former President during whose term or terms of office such Presidential records were created.

W kolejnym paragrafie pojawiła się jeszcze jedna, interesująca norma prawna:

The United States shall reserve and retain complete ownership, possession, and control of Presidential records; and such records shall be administered in accordance with the provisions of this chapter.

Tłumacząc - Stany Zjednoczone zastrzegają sobie i zachowują pełne prawo własności, posiadania, ewidencji i kontroli "Presidential records".

Jeśli zatem w serwisie Facebook, ktoś opublikuje komentarz związany z "the White House page on Facebook", a takie komentarze - co wskazałem powyżej - opatrzone są klauzulą, informującą o poddaniu tych materiałów działaniu ustawy the Presidential Records Act of 1978, to - jak mogłoby wynikać z prostego rozumowania - wszelkie prawa do takich komentarzy powinny przysługiwać Stanom Zjednoczonym. Oczywiście sytuacja jest bardziej skomplikowana. Oto przecież serwis Facebook ma własny "regulamin" działania. Oczywiście wiele osób go nie czyta (i to nie tylko dlatego, że zmienia się on tak szybko). W tym miejscu przypomne jeden z epizodów z "życia regulaminu Facebooka": Duży może (chcieć) więcej - o regulaminie Facebook. Chodziło o to, że Facebook mocą swojego regulaminu usiłował "wywłaszczyć" użytkowników z praw autorskich do dzieł publikowanych w ramach tego serwisu. Pod wpływem oporu "społeczności" Facebook się z tego wycofał. Dziś już tylko "szanuje prawa innych i oczekuje tego samego" ("We respect other people's rights, and expect you to do the same" - początek pkt 5 regulaminu)... Ale... czy USA również szanują prawa innych, skoro komentarze z serwisów społecznościowych mogą być zarchiwizowane, a ewentualne włączonie materiałów do "Presidential records" w istocie będzie ingerencją w sferę monopolu autorskiego użytkowników?

Na pokazanym wyżej obrazku (zakładam, że korzystam z obowiązującego w Polsce prawa cytatu), widać również, że administracja Prezydenta USA wykorzystuje materiały audiowizualne (wideogramy), opublikowane w kolejnych serwisach (na obrazku widać podlinkowany w serwisie Facebook klip, opublikowany pierwotnie w serwisie Vimeo, również w ramach "oficjalnego konta Białego Domu"... Inny klip podlinkowano z serwisu YouTube (umoeszczony tam zaś został przez kogoś, kto obsługuje kolejne "oficjalne konto"... Gdyby jakiś prezydencki urzędnik postanowił podlinkować klip "strony trzeciej", to wówczas sytuacja byłaby jeszcze bardziej skomplikowana. Prawa autorskie i prawa pokrewne to przecież istne pole minowe (por. Pytania o charakter prawny serwisu internetowego Premiera przy okazji clippingu artykułów z The Economist).

W trakcie pisania tej notatki informacje na temat mojej aktywności związanej z przeglądaniem materiałów poświęconych Prezydentowi USA zebrały zatem takie przedsiębiorstwa, jak Facebook, Google i Vimeo, częsciowo również sama administracja prezydencka, jeśli ma dostęp do statystyk i narzędzi pozwalających na analizę "użytkowników". Ale to nie koniec problemów. Co z reklamami, które prezentowane są przy treściach pochodzących od pracowników organów władzy publicznej?

Screenshot jednego z tekstów na stronie prezydent.pl

7 kwietnia w serwisie prezydent.pl opublikowano informację zatytułowaną Lifting prezydenckiego kanału YT. Jakie przepisy normują tego typu aktywność w "serwisach osób trzecich" w przypadku polskiej administracji publicznej? Co się stanie z 78 filmami, które od stycznia 2009 roku zostały opublikowane w serwisie Google przez administrację Strażnika Konstytucji RP? Czy materiały te podzielą los innych zasobów internetowych administracji publicznej, które nagle gdzieś znikają (por. Teraz znowu likwidują ministerstwa i ich serwisy internetowe)?

Polska administracja publiczna tak chętnie kopiuje wzorce z USA, a przynajmniej niektóre ich "wierzchnie warstwy". W sferze e-gov Amerykanie są nieco bardziej zaawansowani niż Polacy. I nie chodzi tylko o to, że "lubiących" facebookową stronę Białego Domu jest obecnie 567996. Dziś w Polsce ważniejsze są wybory (Prezydenta, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Rzecznika Praw Obywatelskich, Prezesa NBP, Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (pozdrawiam w tym miejscu dra Wiewiórowskiego), Prezesa UKE (niebawem kończy się kadencja)), powódź i inne sprawy. Kopiowane czasem wzorce nie koniecznie muszą być dobre. W sumie to ciekawe, na jakiej podstawie prawnej również administracja Prezydenta USA może zakładać konta w "serwisach społecznościowych" i publikować tam treści? A może w USA zasada legalizmu nie ma znaczenia? Niezależnie od tego odnotowałem sobie jednak powyższe spostrzeżenia. Może kogoś zainteresują i sprowokują do dyskusji.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Z perspektywy dostępności: kolejna odsłona tej samej historii

Wreszcie warto się zastanawiać, czy wybranie konkretnego serwisu nie powoduje dyskryminacji grup odbiorców informacji - dostęp do niektórych jest wszak reglamentowany i możliwy jedynie dla "zalogowanych" użytkowników, co może przecież być uznane za dyskryminujące tych, którzy akurat "konta" w takim serwisie nie mają

To w zasadzie trzecie piętro podziałów. Najpierw mamy podział na tych, którzy mają dostęp do sieci i tych, którzy dostępu nie mają (dlaczego BIP ma działać na platformie, do której nie każdy obywatel ma dostęp?). Potem podział na tych, którzy korzystają z jedynego słusznego systemu operacyjnego i tych, którzy wybrali np. Linuksa. Na to wszystko przychodzi podział na tych, którzy korzystają z tych słuszniejszych serwisów i tych, którzy wybierają niszowe.

(Abstrahuję tutaj od podziałów/wykluczeń cyfrowych, jak się je rozumie m.in. w socjologii.)

Pewnie tak długo, jak długo internet będzie tworzony spontanicznie, tak długo tego typu problemy nie znikną. Co nie zmienia faktu, że spontaniczność jest dobra.

pamphlet

"W definicjach czytamy o korespondencji, o wszelkich materiałach, o fotografiach, o dziełach, a nawet o pamfletach:"

W języku angielskim "pamphlet" oznacza również broszurę. Myślę, że o to właśnie znacznie chodziło ustawodawcy.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>