Dyskusja konstytucyjna: znów gra o rząd dusz internautów

Prof. Piotr Winczorek z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że pomysł na wpisanie do polskiej konstytucji stwierdzenia: "dostęp do internetu jest podstawowym prawem każdego człowieka", jest zaśmiecaniem ustawy zasadniczej. I ja się z nim zgadzam.

O takich pomysłach zmiany konstytucji można przeczytać w tekście Gazeta.pl pt. Powszechny dostęp do internetu będzie zapisany w konstytucji? Opisano tam pomysły, które "niebawem zaproponuje Sojusz Lewicy Demokratycznej".

Te doniesienia prywatnie szufladkuję obok wcześniejszych: PSL chce wepchnąć "internet" do Prawa prasowego, Prawem prasowym gra o internautę-wyborcę, Organizujecie manifestację? Ale... Kim właściwie jesteście?, "Lech Kaczyński ma jasną wizję państwa"... i nowe strony beta za 363 tysiące, Spam totalny: jak się niestety wygrywa wybory, Partia poszukuje dziennikarza, Internet a polityka, czyli włamania na witrynę PiS i porno w PO, Chodzi o to, żebyśmy mogli sprawdzić, jak głosowaliście... Może powinienem pomyśleć o osobnej kategorii informacji w serwisie. Przed nami wybory prezydenckie, więc aktualne jest przesłanie tekstu sprzed wyborów do Parlamentu Europejskiego: Kampania wyborcza: zadawajcie politykom pytania o internet i społeczeństwo informacyjne.

To oczywiste, że łatwiej jest rzucić nośne hasło na podatny internetowy grunt, niż codziennie zabiegać o jakość prawa (chociaż nie twierdzę, że wszyscy przedkładają populizm nad ciężką pracę). Niestety prawo i proces jego stanowienia oderwały się już od percepcji społecznej (a nawet od woli obywateli). Ludzie mają raczej wiedzieć, że - przykładowo - Traktat Lizboński obowiązuje, chociaż niewiele osób zabiega o to, by obywatele przeczytali każdy z ustępów tego traktatu i aby zrozumieli, jak on wpływa na sytuację obywateli RP. Wielu nawet nie wie, jak brzmi jego pełna nazwa: "Traktat z Lizbony zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską podpisany w Lizbonie dnia 13 grudnia 2007 r.".

Jeśli ktoś chce zmieniać konstytucję RP, to liczyłbym na to, że chociaż raz przeczytał obowiązującą obecnie.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

I nie tylko prof. Winczorek uważa takie zachowanie za śmiecenie

Przypominam sobie jedną z dyskusji o Konstytucji na moim Uniwersytecie, kiedy to porównaliśmy jej obszerność z obszernością Konstytucji USA i doszliśmy do wniosku, że już w tym momencie jest ona zbyt szczegółowa i obszerna. A SLD chce jeszcze ją rozszerzać... Ech.

Elektorat

Wydaje mi się, że zauważyli, że Internauci to Elektorat i postanowili zawalczyć o nasze dusze (głosy) ;)

Prawo do internetu a prawa człowieka

Oczywiście wpisanie w Konstytucji, że państwo ma zapewnić wszystkim dostęp do Internetu jest graniem pod publiczkę (choć właściwie nie wiadomo czyją, bo czy gdzieś na wsiach w podlaskiem i lubelskiem komuś rzeczywiście zależy na darmowym Internecie? czy to jest pierwsza potrzeba gospodyń wiejskich?), ale dla mnie ważna jest inna kwestia: chodzi o jednoznaczną interpretację Trybunału Konstytucyjnego, że prawo dostępu do Internetu (a nie nakaz udostępnienia internetu przez państwo!) jest podstawowym prawem człowieka, tak jak prawo do wolności wypowiedzi.
Być może przy okazji ustawy hazardowej i wiadomego paragrafu, niedługo będzie konieczność takiej interpretacji -- czekam na to z niecierpliwością.

Co Wy wiecie o wsi ;)

Ja przepraszam, ale mieszkam na wsi w której jest 40 domów, nie ma PKSu ani pociągu, nie ma sklepu, nie ma [już wolnych] kabli telefonicznych a z internetu (przez półamatorską sieć bezprzewodową) korzystam i nie jestem jedyny (we wsi mieszka też prokurator, wójt gminy, studiująca córka sołtysa, etc.). A co do zaśmiecania konstytucji: zgadza się jest to zaśmiecanie i zgadza się byłoby dobrze gdyby ten wpis się tam znalazł, biorąc pod uwagę pomysły karania przez odcięcie. Natomiast wpis, ze coś jest prawem człowieka IMHO nie oznacza, że państwo ma je zapewnić, tylko, że państwu nie wolno go odbierać. W końcu państwo nie zapewnia np życia tylko jego ochronę ani swobody myślenia, tylko zakazuje cenzury (vide index paginarum prohibitiorum) :) To się nazywa podejście pragmatyczne

No to jak w końcu ?

No to może się zdecydujmy, bo z tego co czytałem po internecie wynikało, że wpis do konstytucji = gniazdko w domu. Natomiast Pan przedstawia to tak, jakby to konstytucyjne prawo miało być takim ala zabezpieczeniem prawnym na wypadek (może niesłusznego) odcinania internautów od internetu. Zaczynam gubić lekko wątek... jakie są intencje SLD w tej sprawie ?

Prawo do internetu - czyli przywilej przerobiony na prawo

Dostęp do internetu na pewno nie jest podstawowym prawem każdego człowieka. Wg. mnie człowiek ma tylko jedno podstawowe prawo: prawo do życia. Jeżeli chodzi o internet to jest to nic innego jak przywilej. Większość dziś już na ten przywilej stać aczkolwiek są też tacy, którzy nie korzystają z internetu ze względu na brak stabilnych dochodów lub tacy, którzy po prostu tego internetu nie potrzebują (osoby starsze, emeryci).

Najbardziej chyba zastanawia fakt - kto na tym wszystkim straci najwięcej. Chyba najbardziej nie tyle co operatorzy typu TPSA czy Netia (chociaż i również) ale osiedlowe sieci internetowe, które często nie są w stanie zapewnić zbyt dobrej jakości połączenia. Są natomiast w stanie zapewnić konkurencyjne ceny względem takiego TP. Sam korzystałem kiedyś z osiedlowej sieci internetowej i muszę przyznać, że dziś kiedy korzystam z neostrady i płacę prawie raz więcej tyle ile u providera osiedlowego, to awaryjność łącza jest bez porównania. W TP nie mam żadnych problemów (ten internet jest zawsze, może czasem troszkę zwolni ale jest) natomiast u OSK - potrafiły być przestoje dwudniowe i zupełny brak połączenia. Myślę więc, że najbardziej ucierpią właśnie osiedlowe sieci komputerowe oferujące dostęp do internetu.

Nie mniej jednak mam jeszcze jedną obawę, która jest poważniejsza niż wyżej wymieniony przypadek. Możliwe, że błędnie interpretuje tę sytuację ale klaruje mi się przed oczami pewnego rodzaju ryzyko związane z wprowadzeniem takiego zapisu do konstytucji.

Mianowicie: jeżeli każdy obywatel Polski będzie mieć prawo do dostępu do internetu, to z drugiej strony Państwo i Policja, będzie mieć równoczesne prawo do kontrolowania zasobów takiej infrastruktury internetowej. Nikt ze strony rządu nie stworzy przecież sytuacji, że w momencie kiedy mówiąc najprościej: daje człowiekowi internet to nie kontroluje tego czy ten człowiek korzysta z tego internetu w sposób zgodny z prawem.

Pomysł SLD by wprowadzić zmianę do konstytucji wydaje się być krótkowzroczny. Nie widziałem nigdzie żadnej informacji, która by mówiła o konkretnych zasadach jakie będzie musiał spełnić użytkownik takiego "darmowego internetu" (coś ala Netykieta). W obecnej sytuacji, kiedy toczą się rozmowy nad własnością intelektualną itp. (vide ACTA) to wszystko zaczyna być bardzo zastanawiające.

Reasumując - uważam, że pomysł darmowego internetu w każdym Polskim domu to nic innego jak wabienie obywatela by ten później sam zacisnął sobie pętlę wokół szyi (zupełnie zresztą nieświadomie). Przecież żeby jeden miał dostęp do internetu w domu, to drugi będzie musiał taki kabel położyć a trzeci z kolei na pewno sprawdzi co kto robi by po świecie nie krążyły informacje iż rząd daje Polakom internet a oni za jego pomocą rozprowadzają nielegalne oprogramowanie czy też muzykę, której nie zakupili.

Jestem zdecydowanie przeciwny temu pomysłowi. To jest nic innego jak zepsuty cukierek zawinięty w ładny świecący papierek.

Do czego w efekcie mogła by doprowadzić taka kontrola ? Do tego by każdy miał w pełni legalny software. Co zatem idzie w parze: do zwiększenia zysków korporacji i do zacofania społecznego pod względem wiedzy i umiejętności informatycznych z zakresu obsługi konkretnych programów.

Co jak co ale nikt mi nie wmówi, że momencie kiedy dzieciak chce się nauczyć obsługi PhotoShopa (a do tego nie wystarczy 30 dni z wersji Trial) to mama czy tata wyciąga 3-5 tyś. zł i kupuje (bo tyle kosztuje Adobe Photoshop CS4). Mówię Wam, takie wmanewrowanie kontroli internetu w formie podstawowego prawa zakończy się dla nas wszystkich bardzo, bardzo źle. Rozwój informatyczny człowieka postępuje dlatego, że jest dostępność rozwiązań wykorzystywanych powszechnie na rynku pracy (uczę się PhotoShopa a później idę do Agencji Interaktywnej na stanowisko grafika) i jeżeli taka zmiana konstytucji wejdzie w życie, to po prostu - osoby bogatsze będą mogły pozyskać lepszą pracę a osoby biedniejsze pracodawca będzie musiał od a do zet wyedukować z zakresu oprogramowania którym taki przyszły pracownik będzie musiał się posługiwać. Zastanówcie się czy aby na pewno to jest dobre rozwiązanie - zarówno dla szarego Kowalskiego jak i dla pracodawcy!

prawa człowieka są już we współczesnej cywilizacji zdefiniowane

Wg. mnie człowiek ma tylko jedno podstawowe prawo: prawo do życia.

Na szczęście Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, Europejska Konwencja Praw Człowieka oraz Konstytucja RP mówią zupełnie co innego.

RE: prawa człowieka są już we współczesnej cywilizacji zdefiniow

@Niestety ale w momencie kiedy pozostałe prawa określone przez PDPC, EKPC oraz KRP są prawami zależnymi od konkretnych okoliczności to wg. mnie z całej puli prawa pozostaje tylko jedno w 100% bezsprzeczne prawo człowieka i to jest jak napisałem - prawo do życia.

każdy ma prawo do swojego zdania

... aczkolwiek są filozofowie specjalizujący się w prawach człowieka i jednak taki pogląd jak Pański jest troszkę nietypowy w XXI wieku.

Filozoficznie to ujmując można

powiedzieć, że życie to początek obowiązków. W zasadzie może i bym przyznał Panu rację, ale w tym poście zostało napisane "bezsprzecznie", ale czy prawo do równego traktowania przez administrację albo dochodzenia swoich praw nie są istotne. Nie jestem przekonany, czy wynikają one z prawa do życia. Tym nie mniej nie jestem specjalnym entuzjastą rozdziału ustawy zasadniczej traktującej o wolnościach i prawach ekonomicznych, socjalnych i kulturalnych. Przeredagowałbym go trochę :)

Wojciech

chciałbym wmówić wszystkim, że niektórzy nie kradną

nikt mi nie wmówi, że momencie kiedy dzieciak chce się nauczyć obsługi PhotoShopa (a do tego nie wystarczy 30 dni z wersji Trial) to mama czy tata wyciąga 3-5 tyś. zł i kupuje

Photoshop Extended CS4 PL z licencją dla uczniów i studentów kosztuje poniżej 700 zł. Programy Corela z analogiczną licencją kosztują ok. 300 złotych. Oczywiście są takie rodziny, gdzie jak dziecko potrzebuje cyrkiel do szkoły, to tatuś idzie z łomem do sklepu papierniczego i kradnie, ale proszę mi wierzyć, nie jest to norma.

RE: chciałbym wmówić wszystkim, że niektórzy nie kradną

Student Edition products are for purchase by higher education students only. A higher education student is defined as a full- or part-time student enrolled at a higher education institution defined as an accredited public or private university or college (including community, junior, or vocational college) that grants degrees requiring not less than the equivalent of two years of full-time study.

Źródło: adobe.com

Radziłbym zrezygnować z optymistycznej krótkowzroczności.
Proponuję byśmy nie rozpatrywali tematu cen dla studentów bez jednoczesnego powiązania a) ceny takiego produktu) z b) obecnymi krokami rządu, które mają na celu wprowadzenie odpłatności za studia dzienne na uczelniach Państwowych.

Co to w efekcie da: taki student, który już dziś boryka się z trudnościami czynszowymi, będzie obarczony jeszcze wyższymi opłatami za same studia. Bardzo mnie ciekawi, gdzie w tym wszystkim znajdą się również pieniążki na licencje w wersji student tego czy innego oprogramowania skoro już dziś w niektórych przypadkach ciężko o pieniążki na jedzenie.

Poza tym, proszę również zwrócić uwagę na fakt, że nie każdemu sytuacja rodzinna pozwala na studiowania a zatem wg. przypisu ze strony adobe.com podanego wyżej - prawo do tańszego softwaru tej firmy nie będzie przysługiwać takiej osobie a zatem będzie ona zmuszona zakupić wersję o te 80% droższą mimo młodego wieku.

po polsku też jest

Kto jest uprawniony do zakupu licencji Adobe Student Edition

Uprawnienia przysługują tylko studentom szkół wyższych, zdefiniowanych jako publiczne lub prywatne uniwersytety albo inne uczelnie wyższe, które są akredytowane i wymagają odpowiednika co najmniej dwóch lat nauki w pełnym wymiarze czasu do przyznania stopnia naukowego, a także uczniom publicznych i prywatnych szkół średnich nauczających w pełnym wymiarze czasu.

Zakup może dotyczyć tylko jednej licencji wersji Student Edition. Tej licencji można używać jedynie na własnym, prywatnym komputerze.

Jakie dokumenty będą potrzebne do uzyskania aktywacji produktu w wersji Student Edition ?

Uczniowie i studenci powinni przedstawić kserokopię ważnej, bieżącej legitymacji z nazwiskiem, datą i zdjęciem. Osoby, które nie posiadają legitymacji, mogą zamiast tego przedstawić w charakterze dowodu nauki kserokopię ważnego dokumentu tożsamości ze zdjęciem oraz jeden z następujących dokumentów:

  • oficjalną, bieżącą legitymację ucznia lub studenta bez zdjęcia, z nazwiskiem oraz datą;
  • oficjalny, bieżący spis przedmiotów z nazwą szkoły i nazwiskiem ucznia lub studenta;
  • oficjalny, bieżący rachunek za czesne z nazwą szkoły i nazwiskiem ucznia lub studenta;
  • oficjalną, bieżącą kartę przebiegu nauki z nazwą szkoły i nazwiskiem ucznia lub studenta
  • inny oficjalny dowód nauki zawierający datę.

Uczniowie i studenci, którzy nie ukończyli 18 roku życia i nie mają ważnego dokumentu tożsamości ze zdjęciem, mogą przedstawić oficjalny list instytucji edukacyjnej potwierdzający nazwisko i fakt nauczania danej osoby.

Obraz potwierdzenia uprawnień można przygotować za pomocą aparatu cyfrowego lub skanera. Wszystkie dokumenty powinny być czytelne i mieć wielkość zgodną z oryginałami. Akceptowane są formaty JPEG, GIF i PDF.

Będąc młodym człowiekiem, uczniem liceum lub studentem, naprawdę nie narzekałbym na tę licencję. A nawet jakbym chciał trochę ponarzekać, to od narzekania do kradzieży jeszcze jest daleka droga.

A co jeśli licencja zawiera co innego niż chce się zobaczyć.

Witam.

Przyznam, że piękny cytat z warunków licencji "studenckiej".
Są jednak dwa aspekty.

  1. Nie każdy student ma bogatych na tyle rodziców czy dziadków, aby spełniali jego wszystkie zachcianki, nawet te obowiązkowe na uczelni. A to było jednym z wątków wypowiedzi Pana Artura Kwiatkowskiego. Było choć nie napisał tego wprost.
  2. Co ta licencja "mówi" o użytkowaniu po ustaniu bycia studentem? Bo byłoby ewidentnie niemiło, gdyby okazało się, że legalne użytkowanie dotyczy jedynie studentów. A student kiedyś kończy studia i rusza do pracy zarobkowej. Czy licencja zezwala na wykorzystywanie oprogramowania w ramach uzyskiwania korzyści finansowych, które są skutkiem wykonywania pracy za pomocą tegoż oprogramowania. Nie ma przypadkiem w tej licencji czegoś "drobnym druczkiem"? Albo może w jakimś mało interesującym punkcie licencji tuż pod koniec. Bo zazwyczaj ostatnich punktów się nie czyta.

Aspekt nr 2 jest dla mnie najciekawszy, bo z zasady nie wierzę w charytatywność firm komercyjnych. Jedyny ich cel charytatywny to promocja własnego produktu, finansowana z opłat uzyskanych od tych co się załapali na promocję :-)

Pozdrawiam

Słaby argument

, jeżeli dzieciak chce pograć w dobrą grę, to musi zajumać dobry sprzęt ze sklepu, bo na jego gierka mu nie pójdzie. Ktoś chciałby nauczyć się prowadzić motor/łódź, to...

Czy nie ma innych argumentów? Są.

Wojciech

A co jak nie będzie już Internetu?

No właśnie. Co się stanie jak Internet zostanie zastąpiony jakimś innym rozwiązaniem (telepatia ? kto wie...) znacznie nowocześniejszym? Polski Rząd na siłę będzie utrzymywał zabytek techniki bo ma tak zapisane w Konstytucji?

Moim zdaniem takie rzeczy nie powinny być umieszczane w Konstytucji. Tym bardziej, że jeśli Rząd coś zapewnia obywatelom to jest to z reguły kiepskiej jakości i mało kto ma ochotę na korzystanie z tego. Woli zapłacić i mieć lepszą jakość. Patrz "służba zdrowia"... Bo jestem pewien, że zostałby przy okazji uchwalony kolejny OBOWIĄZKOWY podatek, który by się płaciło niezależnie czy by się korzystało z tego 'dobra' czy nie...

Pozdrawiam
Wojtek

Prąd

Ja bym do konstytucji wpisał, że "dostęp do prądu jest podstawowym prawem człowieka". Bez prądu nie ma przecież telefonu, internetu, radia i tv, gazety w kiosku, światła i świeżego jedzenia w lodówce. Bez prądu "nasi światli przywódcy" nie dotarliby przecież do swojego "przypadkowego społeczeństwa".

Byłyby problemy z realizacją.

Witam.

Może to i racja z tym prądem. Problem będzie jednak z analogiami.
Bo telewizja musiałaby by być darmowa, zarówno ta publiczna jak i komercyjna. Bo odtwarzając u siebie na odbiorniku TV, pobiera się z sieci, a to np. w necie jest traktowane jako darmowe. Podobnie z programami Radiowymi i innymi użytkami dostępnymi za pomocą dobrodziejstwa jakim jest prąd. Wtedy sama energia elektryczna byłaby darmo, bo płacilibyśmy tylko abonament za kabelki podłączeniowe do domu i wszystkie te urządzenia po drodze, np. transformatory.
Do takich udziwnionych wniosków można dojść, doszukując się analogii w kwestii piractwa komputerowego. Wszak prawnicy twierdzą, że ściągnie filmów i muzyki nie stanowi naruszenia prawa. Motywują to tym, że te produkty nie są "rzeczą" i dlatego "paserstwo" tu nie pasuje. A skoro tak, to zadam przewrotne pytanie o prąd jako taki. Też nie jest rzeczą, bo stanowi zbiór elektronów, podobnie jak zapis cyfrowy filmu czy muzyki. Dlaczego zatem ściga się wszystkich, którzy podłączają prąd z pominięciem licznika energii ?
A może rozwiązaniem dla internetu będą liczniki energii przesłanej po liniach internetu? Wszak plik biegnący po kablach infostrady to postać elektryczna zapisu, a to przecież jakaś energia elektryczna.

I aby uprościć dyskusję - jeśli do niej dojdzie - to proszę ominąć fakt, że są obowiązujące przepisy prawne. Mnie ciekawi geneza powstawania przepisu uzasadniającego podstawy do karania w jednym przypadku, a znoszenia odpowiedzialności karnej w innym, choć bardzo podobnym.

Pozdrawiam

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>