Postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie Redwatch na Wikileaks.org

W serwisie Wikileaks.org pojawił się polski akcent, tj. postanowienie o umorzeniu śledztwa wydane 29 września 2009 r. przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Postępowanie dotyczyło sprawy "dokonanego w bliżej nieustalonym czasie" i "w bliżej nieoznaczonym miejscu" "redagowania strony internetowej KREW i HONOR". Są dane osobowe zarówno prokuratora prowadzącego, jak i osób przeciwko którym toczyło się postępowanie, jak i osób które zawiadamiały prokuraturę, osób, przeciwko którym miały być kierowane groźby pozbawienia życia, itd... 30 stron tekstu. Są i pierwsze komentarze w Sieci.

Temat Redwatch odnotowywałem wcześniej w szeregu tekstów: Redwatch i listy proskrypcyjne w sieci, MSZ prosi o usunięcie strony, Redwatch: rozpoczęto zatrzymania, Zatrzymany 51 latek, Zablokowano Redwatch i Redwatch działa sobie nadal.

W efekcie działań prokuratury postępowanie umorzono. W związku z tym do uczestników postępowania wysłano postanowienie. Prawdopodobnie ktoś z adresatów wysłał materiał do Wikileaks.org. Po tym, gdy opublikowano tam to postanowienie materiał trafił do serwisu Wykop.pl: Wyciekły dokumenty prokuratury w sprawie RedWatch, a w serwisie Indymedia opublikowano tekst umorzenie sprawy redwatch i dokumenty. Tam komentarz:

Skany ponad 30 stron zawierają informacje na temat śledztwa, dlaczego zostalo ono anulowane oraz listę osób w nim uczestniczących. Dokumenty te były wcześniej wysłane do stron uczestniczących.
Interesującym faktem jest to, że policja nie była w stanie podjąć żadnych realnych działań wobec stron ani samej grupy propagującej rasizm, homofobię i antysemityzm, tak szybko porzucając dochodzenie.

W tekście akta redwatch w serwisie harce.wordpress.com autor pyta: "co pan na to panie Vagla?". Odnotowałem.

Tu fragment, z którego jednak usunąłem nazwiska:

(...)
Powyższe okoliczności dostatecznie uzasadniają podejrzenie udziału Thomasa D. w przestępstwach zarzucanych podejrzanym. Jednocześnie ustalenia śledztwa wskazują bez wątpliwości, że podejrzani mieli świadomość jego roli w redagowaniu przedmiotowych stron. Powołany w sprawie biegły Piotr W. ustalił, że Thomas D. dopuścił się tych czynów w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Z informacji Biura Obrotu Prawnego z Zagranicą Prokuratury Krajowej Ministerstwa Sprawiedliwości z dnia 20 grudnia 2006r. wynika, że przestępstwa z art. 256 k.k. i 257 k.k., polegające na publicznym propagowaniu ideologii faszystowskiej nie są przestępstwem w Stanach Zjednoczonych Ameryki i zgodnie z Pierwszą Poprawską do Konstytucji USA z 17 września 1 787r., są konstytucyjnie chronione jako prawo do wolności słowa.

Stosownie do art. 111. § 1 k.k. warunkiem odpowiedzialności według polskiego prawa za czyn popełniony za granicą przez obywatela polskiego, jak i cudzoziemca, jest uznanie tego czynu za przestępstwo również w miejscu jego popełnienia. Wyrażony w tym przepisie warunek podwójnej karalności jest spełniony, jeżeli popełniony czyn jest przestępstwem zarówno według prawa polskiego, jak i prawa miejsca jego popełnienia (lex loci). Spełnienie tego warunku nie jest zależne od kwalifikacji prawnej czynu, a nawet jego nazwy, a w wypadku różnić dotyczących klasyfikacji prawnej czynów karalnych, rozstrzygające znaczenie ma to, czy „(...) analizowany czyn może być zaliczony do takich kategorii zachowań, które rodzajowo odpowiadają przyjętym w polskim systemie prawnym pojęciom występku lub zbrodni” (wyr. SN z 16.XII.1994r., I KZP 29/94, OSWKW 1995r., nr 1-2, poz. 4).

W związku z powyższym należy stwierdzić, że Thomas D. nie ponosi odpowiedzialności za przestępstwa będące przedmiotem niniejszego postępowania z uwagi na to, że w miejscu jego popełnienia czyn ten nie stanowi przestępstwa. Z tego względu postępowanie przygotowawcze w tym zakresie należy umorzyć wobec zaistnienia negatywnej przesłanki procesowej określonej w art. 17 § l pkt. 11 k.p.k. w zw. z art. 111 § 1 k.k.
(...)
Z ustaleń poczynionych w toku śledztwa, tj. z zeznań Pauliny D. i Macieja G. oraz z wyjaśnień Bartosza B. wynika, że co najmniej od początku 2005r. Andrzej P. wspólnie i w porozumieniu z Bartoszem B. redagowali przedmiotowe strony. Brak jest jednak procesowych możliwości wykrycia sprawców, działających wspólnie i w porozumieniu z nimi w tym czasie oraz osób redagujących te strony po 6 lipca 2006r. W toku śledztwa ustalono, że wyrokiem Sądu Rejonowego w Lubinie Wydział VI Grodzki sygn. akt VI K 1554/05 z 11 stycznia 2006r. Krzysztof S. został prawomocnie skazany za redagowanie strony www.bhpoland.org/dolny_slask w okresie od marca 2005r. do 4 lipca 2005r. Krzysztof S. przesłuchany w toku niniejszego śledztwa na okoliczność w szczególności innych osób biorących udział w przestępstwie odmówił udzielenia odpowiedzi na podstawie art. 183 § 1 k.p.k. W toku śledztwa przesłuchano nadto szereg osób podejrzewanych o związki ze środowiskiem KREW I HONOR, jak również przeprowadzono u nich przeszukania i powołano bieglych z zakresu informatyki w celu wykrycia śladów w zabezpieczonych od nich komputerach świadczących o administrowaniu przez nich przedmiotowymi stronami internetowymi. Czynności w tym zakresie nie pozwoliły na przedstawienie tym osobom zarzutów, jak również nie pozwoliły na poczynienie ustalen odnosnie innych sprawcow.
(...)
W związku z powyższym, z uwagi na brak możliwości ustalenia sprawców popełnienia przestępstw, będących przedmiotem niniejszego postępowania w omawianym zakresie, postępowanie należy umorzyć na podstawie art. 322 § 1 k.p.k. - wobec niewykrycia sprawców.
(...)

I tak dalej.

I to jest właśnie argument za wprowadzeniem retencji danych telekomunikacyjnych, zdalnego przeszukiwania komputerów i blokowania stron i usług specjalnym Rejestrem. Jest to argument, czy nie jest? Tylko, że nie można jednocześnie popierać retencji, blokowania i zdalnego przeszukania komputerów i się na to nie godzić.

W tej sprawie był też wątek związany z oprogramowaniem. Sprawdzono "legalność oprogramowania". Tutaj przedstawiono dowody zakupu i umowy licencyjne i w efekcie prokuratura stwierdziła, że "brak jest dowodów świadczących o popełnieniu przez (...) przestępstw z art 118 ust. 1 Ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych". I ciekawe stwierdzenie: "Brak podstaw do przypisania im popełnienia tych czynów wynika z faktu, iż podczas przeszukań przeprowadzonych u podejrzanych funkcjonariusze Policji nie dokonali sprawdzeń legalności nabycia programów..."

Był też wątek gróźb z różnych telefonów. Ale nikt nie pamięta już kto i gdzie dzwonił. Telefony się pożycza często i a numerowi telefonu zarzutów postawić nie można.

A więc zadziałało domniemanie niewinności. To źle?

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Wolność słowa wygrała małą bitewkę

Jeszcze tym razem IM się nie udało. Komu przeszkadzają strony typu LBC i Redwatch? Dla mnie kasła typu "własność to kradzież" oraz "czarnuch to małpa" są jednakowo szurnięte (przy czym oczywiście ten pierwszy jest znacznie groźniejszy).

Ale to umorzenie jest dobrym powodem, by wznieść mały toast, co niniejszym czynię. Póki to jeszcze nie zabronione.

Smutne jest tylko to, że zwycięstwo wolności słowa polegało w tym przypadku na braku wystarczających dowodów.

Nawiasem mówiąc, z jakichś targów książki odbywających sie w Warszawie (?) usunięto w tych dniach wskutek czyjejś interwencji "Manifest komunistyczny", co mnie oburza w równym stopniu.

Czy dzisiejsze "groźby bezprawne" to coś złego?

VaGla's picture

Czy dzisiejsze "groźby bezprawne" to coś złego? Groźba pozbawienia życia, itp.? To przewrotne pytanie, ale nawiązuje do poetyki powyższego komentarza.

Dobrze przypuszczam, że nie przeczytał Pan dostępnych materiałów na temat tej sprawy?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

pierwsza poprawka

Maciej_Szmit's picture

Chcąc nie chcąc schodzimy na kwestie wartościowania. W Stanach Zjednoczonych bardzo wysoko wartościuje się wolność słowa. W Polsce współczesnej zdecydowanie nie jest to wartość zbyt wysoko ceniona. Różne jest z tym w różnych krajach. Bodajże we Francji można pójść siedzieć za negowanie ludobójstwa którego Turcy dopuścili się na Ormianach, w Polsce - za nazwanie brzydko urzędującego prezydenta, a w USA można sobie na urzędującym prezydencie używać ile dusza zapragnie (i może dlatego tam nie jest to sposób na zrobienie kariery politycznej, a u nas i owszem). Teoretycznie w konstytucji mamy zakaz cenzury prewencyjnej a w co najmniej kilku dokumentach dotyczących praw człowieka - wolność wypowiedzi, ale w praktyce próbuje się wprowadzić tej wolności liczne ograniczenia. Myślę, że można wychodzić z każdego z dwóch skrajnych założeń i dojść do spójnego i w miarę sprawnego sprawnego a nawet jakoś tam sprawiedliwego systemu. Można mieć "indeks ksiąg zakazanych" (nota bene było ich w najgorszym momencie nieco ponad tysiąc...) i egzekwować zakazy ich drukowania i posiadania, można mieć absolutną wolność wypowiedzi i karać tylko za jawną obrazę i to na wniosek obrażonego. Natomiast zdecydowane nie można tworzyć hybrydy, którą zdaje się obecna administracja (czy już piszę o polityce?) miałaby ochotę poprzeć: państwo w zasadzie z trójpodziałem władzy i niezawisłością sądów ale z orzekaniem o przestępnym charakterze czynu w trybie administracyjnym, niby bez cenzury ale z rejestrem stron niedozwolonych, z niejaką wolnością słowa, ale pod warunkiem że nie na wszystkie tematy, w zasadzie praworządne ale z tajną policją przeszukującą komputery bez wiedzy zainteresowanych i tak dalej.
Otóż może być prawo dobre i może być prawo złe ale najgorsze jest prawo, które z założenia nie będzie przestrzegane (czy to dla technicznej niemożliwości jego wyegzekwowania czy z powodu naruszenia zasady wyłączonego środka).
Za PRLu było dużo bezsensownego prawa, głównie po to żeby każdego dało się za coś tam wsadzić, żeby nikt nie czuł się za bardzo na swoim. Jak sie to dla PRLu skończyło - wiadomo. O czasach współczesnych nie napiszę i od snucia paraleli się powstrzymam, bo to już na pewno byłaby czysta polityka, a tu nie ma wolności słowa, jest moderator i dobrze (bo spójnie) ;)

nie chciał bym na wyrost

nie chciał bym na wyrost nazywać tego sprostowaniem ale wpadłem w taki kontekst że można by mnie posądzić o postulowanie retencji danych lub akcji prawnej przeciw redwatchowi. obu jestem oczywiście przeciwny i znam cenę wolności słowa (co nie oznacza akceptowania pewnych rzeczy).

nie jestem fanem retrybutywnego systemu sprawiedliwości, nie zakładałem sprawy i nie sądzę żeby władowanie tych ludzi do więzienia miało w jakikolwiek sposób problem rozwiązać (raczej wręcz przeciwnie). rzeczywiście zapomniałem że w Polsce funkcjonuje jeszcze instytucja domniemanej niewinności, rzadko spotyka 'naszą stronę' ten przywilej, stąd właśnie notatka - czytając te dokumenty mogłem się tylko śmiać porównując je ze sprawami moich przyjaciół czy moimi.
ciężko mi jednak wierzyć że zawarte tam wyjaśnienia nie wywołały chociaż sarkastycznego uśmiechu.

Wychodzi na to, że moja

kravietz's picture

Z informacji Biura Obrotu Prawnego z Zagranicą Prokuratury Krajowej Ministerstwa Sprawiedliwośc

Wychodzi na to, że moja hipoteza o niechlujnym przygotowaniu wniosku wyrażona w piątek w TokFM jest poprawna. W opisanym przypadku nie mamy do czynienia jedynie z propagowaniem narodowego socjalizmu, a z groźbami oraz naruszaniem prywatności. Wniosku w ogóle nie złożono, bo uznano z góry, że nie przejdzie.

Ale nikt nie pamięta już kto i gdzie dzwonił. Telefony się pożycza często i a numerowi telefonu zarzutów postawić nie można.

Ciekawe czy analogiczne uzasadnienie przyjętoby gdyby chodziło o groźby wobec polityka lub sędziego?

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

ws. Zarzutów

Witam,

Nie jestem ekspertem od prawa, z tego co tutaj czytam, to policja chciała ich ukarać za propagowanie treści faszystowskich. Czy nie jest to jednak mylny zarzut ? Przecież oburzenie sprawia nie tyle propagowanie tych treści, które według mnie jak chcą to niech sobie propagują, nic mi do tego. Ale nawoływanie do nienawiści i przemocy wobec osób i uwaga - umieszczenie zdjęć i danych osób pozwalające na ich odnalezienie. Czy to nie jest powód, żeby ścigać te osoby? Przecież w USA nie można wykorzystywać czyjegoś wizerunku w ten sposób jak w Polsce bo narusza to prywatność tych osób.

Czy może nie? Czy ktoś mógłby wyjaśnić jak to jest?

Po prostu niekompetentna policja/prokuratura?

Do tego sprowadza się cały problem? Czy to jest jedyna różnica między podobną sprawą np. w przypadku nazistowskiego drukowanego biuletynu? Jeśli tak, możemy spać spokojnie. Jeśli nie, musimy jednak odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego wybór medium przy użyciu którego popełniono przestępstwo ma stanowić o bezkarności przestępcy. I czy rzeczywiście wszystko jest w porządku jeśli Internet jako medium stoi ponad naszym prawem.

Ale przeczytał Pan te 30 stron postanowienia?

VaGla's picture

Ale przeczytał Pan te 30 stron postanowienia? Bo tam są argumenty dlaczego umorzono. Tylko trzeba je przeczytać. Proszę to zrobić przed następnym komentarzem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Tak, przeczytałem. Nie

Tak, przeczytałem. Nie wykryto sprawców. W praktyce oznacza to, że można w Polsce łamać prawo, jeśli tylko robi się to przez Internet, emailem, esemesem -- ponieważ środki techniczne pozwalające na skuteczną identyfikację przestępców są traktowane jako zagrożenie dla obywateli. Dodatkowy bonus za nadawanie zza granicy. Proszę mi wyjaśnić dlaczego nie ma problemu z konfiskatą nakładu "Mein Kampf", natomiast ewentualna egzekucja orzeczenia o zablokowaniu dostępu do stron B&H miałaby oznaczać cenzurę itd. itp. Naruszenie prawa autorskiego jest ważniejsze od propagowania nazizmu, nawoływania do nienawiści i gróźb wobec osób których dane osobowe bezprawnie umieszczono w sieci obok wyzwisk i obelg?

Grzegorzu, nie wykryto

kravietz's picture

Grzegorzu, nie wykryto sprawców ponieważ jak zrozumiałem prokurator nie pofatygował się by poprosić o to stronę amerykańską (patrz komentarz powyżej).

Jak wnoszę z zacytowanych fragmentów, zrobił to klasyfikując działalność autorów jedynie jako propagowanie narodowego socjalizmu, a nie jako nawoływanie do nienawiści i naruszanie prywatności konkretnych osób.

Kolejne polskie rządy w ogóle mają skłonność do reagowania biegunką prawną na różne problemy, zamiast poprawiać nieefektywną egzekucję przepisów wcześniej uchwalonych. Jeśli wprowadzenie arbitralnej cenzury prewencyjnej ma być dla rządu kolejnym nieskutecznym lekiem na niedziałający wymiar sprawiedliwości to służy to chyba wyłącznie oszukiwaniu samych siebie, że "coś się robi".

Dygresja:

"Monachijski sąd zaplanował 35 dni procesowych do maja 2010 r. Ciężko chory John Demjaniuk może brać udział w rozprawach nie dłużej niż przez dwie 90-minutowe sesje dziennie."

(Proces Demianiuka w Niemczech)

Pół roku z ciężko chorym oskarżonym, 20 oskarżycielami posiłkowymi, świadkami i zachowaniem wszystkich gwarancji procesowych. Proszę sobie porównać na przykładzie Kiszczaka, Jaruzelskiego, Ciastonia czy Płatka jak to działa u nas...

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

problem między(państowy|narodowy|kontynentalny)*

steelman's picture

A może to (i nieszczęsny hazard) mógłby być przyczynek do poważnej dyskusji na temat. Egzekucji prawa (tylko jakiego?) w stosunku do podmiotów publikujących i/lub świadczących usługi w Internecie na forum międzynarodowym. Problem na pierwszy rzut oka wydaje się podobny do tego jaki sprawiają raje podatkowe.

Moim zdaniem najodpowiedniejsza byłaby tu jakaś konwencja międzynarodowa ustalająca co można robić a czego nie w Internecie. Najlepiej by było gdyby taka umowa pozwoliła ścigać łamiących ustalone w niej zasady bez potrzeby blokowania przepływu informacji w samej sieci.

Swoją drogą czy jest jakiś paragraf który pozwałaby zablokować możliwość dodzwonienia się telefonem do... agencji towarzyskiej?

>steelman<

* niepotrzebne skreślić

trwają wszak prace

VaGla's picture

Trwają przecież prace nad traktatem międzynarodowym - na razie w sferze egzekwowania praw własności intelektualnej (czyli uzupełnienia TRIPS), ale jednak: Kolejny wyciek materiałów na temat ACTA - stanowiska krajów członkowskich UE
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>