Redwatch działa sobie nadal

Redwatch Polska - logotypNiedawno odtrąbiono sukces policji i FBI, która to zgłosiła się do prawnika firmy hostingowej w USA, a ten zgodził się zablokować listę Redwatch (mógł się zatem nie zgodzić?). W polskiej telewizji pokazali wypowiadające się na ten temat osoby, które z ulgą przyjęły usunięcie ich wizerunku i danych z internetu. Lista jednak działa w najlepsze. Trudno z internetu coś usunąć.

6 lipca polską Sieć obiegła depesza PAP: "Polscy policjanci we współpracy z FBI doprowadzili do zablokowania strony internetowej "Blood&Honour", na której publikowano faszystowskie treści oraz adresy i wizerunki osób określanych jako "wrogowie rasy"". Dokładnie ta sama lista, która niedawno miała z Sieci zniknąć, nadal jest w internecie dostępna. Jakiż to problem - zmienić hosting dla konkretnego serwisu lub konkretnej domeny internetowej?

screenshot

W "aktualnościach" na tej stronie "pod datą" 13 czerwca 2006 roku widnieje wpis: "Milicjanci zaczymali w Łodzi mężczyznę który niema żadnego związku ze stroną Redwatch. Walka trwa!". Po tej dacie nie ma już nowych wpisów, jednak - jak widać na załączonym obrazku (screenshot zrobiony 13 lipca, w trakcie redagowania tej notatki) - strona w Sieci sobie nadal wisi.

I co teraz? Przydałby się jakiś kolejny sukces, czy też - skoro lista raz zniknęła z Sieci - już nie będziemy do tego wracać oficjalnie? Można by poprosić prawnika kolejnej firmy hostingowej, by rozważył możliwość przekonania swojego pracodawcy, by ten zablokował dostęp do treści naruszających dobra osobiste innych osób.

Tak sobie jeszcze pomyślałem widząc telewizyjne wypowiedzi umieszczonych na liście osób: dziwny to był sposób ochrony swojego wizerunku i prywatności. Jednak trzeba to uszanować. Ktoś może chcieć wypowiedzieć się w telewizji, a nie życzyć sobie umieszczenia na liście takiej jak ta. Ja sam nie mam dobrego pomysłu na to, co mógłbym radzić osobie, która znalazła się na takiej liście.

Przeczytaj również:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

taki komentarz

heh, juz na swoim blogu swoją opinię w tej kwestii poruszyłem. Jako zwolennik totalnej wolnosci w sieci, nie bronie strony redwatch, niemniej jednak nie podoba mi sie ograniczenie wolnosci wypowiedzi w internecie. Jedyne co strona RedWatch wywołała u mnie to uśmiech pobłazania, szczególnie ze chlopaki umieścili na niej wiersz Tuwima ;) hehehehe... anarchisci wspomagają się policją, narodowcy Tuwimem, świat się kończy ;-) (dla niezorientowanych wyjaśniam, że Tuwim był żydem)

jak bardzo totalna

"Jako zwolennik totalnej wolnosci w sieci,"

Czy mógłbyś rozwiąć co rozumiesz przez tą totalną wolność?

------------

W Polsce wszyscy znają się na prawie, medycynie i informatyce

bardzo duza

totalna - chyba wyjasnia wszystko. uważam, ze wszystkie informacje w sieci powinny być dostepne.

a) jezeli ktoś jest faszystą i zrobi sobie o tym stronkę - nie muszę na nią klikać. chcę się pośmiać - klikam ;)
b) pedofilstwo, homoseksualizm i pornografia - w tej kwestii moje osobiste poglądy nie różnią się za bardzo od poglądów p. posła Wierzejskiego, niemniej jednak karać trzeba tych co robili zdjęcia dzieciom, a nie tych co wchodzą na pedofilskie site'y. Ja nie klikam po takich stronach - dla mnie problemu nie ma, ze istnieją. Mogą sobie być.
c) narkotyki - tak samo - nikt nie zmusza nikogo do klikania po narkoćpuńskich stronach. a to że są ? można sobie poklikać i poczytać, co najwyzej z politowaniem pokiwać głową ;-)
d) ochrona dóbr osobistych ? hm... zdarzyło się kilka razy, że ktoś chciał moje nazwisko ostro zszargać ;-) sprawa została załatwiona "technologicznie", a nie przy pomocy prawnika.

i tak dalej i tak dalej...

przypuszczam, ze jesteś zwolennikiem ostrych działań skierowanych przeciwko w.w. rzeczom - stoimy po dwóch stronach barykady ;-)

tak sobie myślę, że mój czas przeminał dawno (najpierw BBSy, sieci modemowe, potem internet odkąd był w polsce) - jakoś zawsze odkąd pamiętam w "wirtualnej rzeczywistości" dostęp do informacji był naprawdę szeroki ;-) teraz drastycznie się to zmienia... szkoda...

Wolność słowa ma granice. Musi mieć.

Myślę, że nie stoimy po przeciwnej stronie barykady. Problem w tym, że coś takiego jak "totalna" wolność informacji wydaje mi się perspektywą przerażającą, ze względu na liczne naruszenia przeróżnych praw osobositych oób trzecich.

Swoboda wypowiedzi ma swoje granice, które są zakreślane przez normy szczebla konstytucyjnego. Granicę swobody wypowiedzi zakreślają takie uprawnienia jak prawo do prywatności, czy autonomia informacyjna. Również Trybunał Konstytucyjny poprzez swoistego rodzaju wykładnię rozumienia Konstyutucji zakreśla granice praw i wolności człowieka, (na przykład ograniczając prawo do prywatności osób publicznych, jednocześnie zwiększa zakres swobody wypowiedzi dotyczącej tych osób). Nie można ustalać prymatu prawa do informacji kosztem innych praw. Aczkolwiek trzeba z całą mocą zaznaczyć, że swoboda wypowiedzi w polskiej Konstytucji jest zakreślona wyjątkowo wąsko, w porównaniu do innych unormowań tego rzędu lub na przykład Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Również wspomniana przez Ciebie ochrona dóbr osobistych (wyrażona w art 51 Konstytucji) jest wg mnie rozumiana przez Ciebie w sposób wyjątkowo wąski. Ja rozumiem, że można przełknąć jeśli ktoś zszarga Twoje nazwisko, szczególnie w Internecie, ale przecież to nie chodzi o samo nazwisko. To bardzo wiele danych jednostkowych, począwszy od adres, poprzez numer ip a skończywszy na sposobie w jaki używasz klawiatury ( kiedyś pani GIODO na konferencji w Poznaniu twierdziła, że sposób używania klawiatury przez użytkownika jest jak najbardziej daną osobową).
Pełna wolność w Internecie, naruszałaby moją prywatność, autonomię informacyjną i szereg innych praw i wolności na co się nie mogę po prostu zgodzić.
Co do publikowania treści faszystowskich czy pedofilskich- tu można by się zgodzić, Znamienne są orzeczenia amerykańskiego Sądu Najwyższego, "rząd nie może zakazać wypowiedzi z tego powodu, że zwiększa ona szansę na to, że nielegalny czyn zostanie dokonany w jakimś nieokreślonym, przyszłym czasie. Rząd może tłumić wypowiedzi z powodu nawoływania do użycia siły lub łamania prawa tylko wówczas, gdy takie nawoływanie ma na celu podburzenie lub wywołanie natychmiastowego bezprawnego zachowania, i jest prawdopodobne, że podburzy lub wywoła takie zachowanie".
W podobnym duchu wypowiada się Europejski Trybunał Praw Człowieka, wskazując, że swoboda ekspresji (zauważ różnicę ) nie może być ograniczona tylko do takich wypowiedzi "które są odbierane przychylnie albo postrzegane jako nieszkodliwe lub obojętne, ale odnosi się w równym stopniu do takich, które obrażają, oburzają lub wprowadzają niepokój. Takie są bowiem wymagania pluralizmu i tolerancji, bez których demokracja nie może istnieć".

Jednakże, ze względu na straszne doświadczenia II wojny, państwa europejskie po prostu nie potrafią sobie poradzić, z tak szeroko zakreśloną swobodą wypowiedzi, i dlatego zapadają orzeczenia i postanowienia ogranczające własnie taką kontrowersyjną swobodę wypowiedzi.
I to jest też ta główna różnica, między Europą a Stanami, właśnie miejsce położenia granicy dla swobody ekspresji.

Określenie tego, kto ma rację, kto lepiej zakresla granice wolności słowa, my czy USA, jest wg mnie bardzo subiektywne i opiera się na polityce bardziej, niż na rozumowaniu prawnym.Ale z drugiej strony u podstaw każdego prawa leży decyzja polityczna.
Specyfika Internetu, jego transgraniczność, z samej istoty prowadzi do wymuszenia "zrównania się" wszelkiej dyskusji do tej najbardziej liberalnej dla wolności słowa, gdyż nie ma problemu w założeniu strony internetowej na serwerze w liberalnych Stanach Zjednoczonych, strony, która jak dobrze wiesz, będzie dostępna wszędzie, w podobnie łatwy sposób.
Zauważ, że dla zwykłego użytkownika zupełnie obojętnym jest gdzie leży serwer na którym "wisi" dana strona. Przecież zwykły użytkownik nie ma pewności, czy strona Vagli nie jest przypadkiem założona na serwerze leżącym powiedzmy na Kajmanach, serwerze na którym poza tą stroną "wiszą" między innymi strony jawnie propagujące pedofilię.
Zmierzam do jednej konkluzji- nie ma sensu karać i ograniczać swobody wypowiedzi, gdyż słowa w internecie powstrzymać nie można.
Z drugiej strony, każda wolnośc musi mieć zakreślona granice, nie może być absolutna. Zakreślenie tych granic jest nieoodzowne, gdyż zbytnie rozciągnięcie jednej wolności powoduje zwykle poważne ujemne skutki w innych prawach, wolnościach, lub wartościch, które również zasługują na ochronę. Dodaj do tego "łyżeczkę" polityki, a otrzymasz zadanie bardzo trudne. Ale w każdym wypadku brak granic dla jakiejś wolności prowadzi do chaosu.
------------

W Polsce wszyscy znają się na prawie, medycynie i informatyce

Policja również dalej pracuje nad witryną

Gazeta.pl za PAP: "Nowa witryna ma ten sam adres i zawiera praktycznie te same informacje co poprzednia. Strona internetowa została ponownie umieszczona na amerykańskim serwerze. Nie jest to jednak ten sam serwer, na której umieszczono zablokowaną witrynę. Nowy serwer zlokalizowany jest w Dallas. Rzecznik komendanta głównego policji Zbigniew Matwiej powiedział w czwartek PAP, że przygotowywany jest już wniosek do strony amerykańskiej o zamknięcie strony. (...) Jak poinformowała PAP Beata Tobiasz z biura prasowego dolnośląskiej policji, po zablokowaniu poprzedniej witryny, amerykański właściciel serwera złożył do sądu zażalenie na jej zamknięcie. Wniosek czeka na rozpatrzenie..."
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>