Rok po nalocie w Koszalinie akt oskarżenia przeciwko 9 studentom trafił do sądu
Niedawno było zamieszanie w akademikach Politechniki Gdańskiej i przy okazji wiele osób przypomniało sobie "naloty" w Koszalinie. Jest również inny powód, dla którego warto wrócić do wypadków sprzed roku, kiedy, kiedy policja zatrzymała studentów: do sądu właśnie trafił pierwszy akt oskarżenia...
Jak czytam w serwisie Interia.pl, w tekście Studenci oskarżeni o komputerowe piractwo: "Aktem oskarżenia objęto 9 osób (studentów), którym zarzucono kradzież 191 programów komputerowych o łącznej wartości 659 tys. zł.". Serwis pisze wciąż o "kradzieży programów komputerowych" i nie wymienia konkretnych zarzutów (z którego artykułu zostali oskarżeni?). Dziennikarze piszą również, że "za kradzież programów grozi do 5 lat więzienia, nielegalne rozpowszechnianie utworów muzycznych zagrożone jest karą do 2 lat pozbawienia wolności". Czyli chodzi o dwie kwalifikacje: jedna to pewnie art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a druga to - jak przypuszczam - art. 278 § 2 kodeksu karnego (na ten temat por. dyskusje pod tekstem: Śledztwo umorzono, bo nie wiadomo kto zainstalował).
Interia cytuje prokuratora Gąsiorowskiego:
...wszyscy oskarżeni przyznali się w śledztwie do winy i wyrazili skruchę. Swoje działanie wyjaśnili "potrzebami dydaktycznymi (większość programów służyła im do nauki i pisania prac) i brakiem świadomości tego, iż ich działania są przestępstwem"
W tej sprawie istotne jest również to, że po zażaleniu na przeszukanie w akademikach (władze uczelni dowiedziały się o nim już po fakcie, więc podnoszono naruszenie autonomii uczelni; zażalenie złożył Rektor Politechniki Koszalińskiej), prokuratura "nie doszukała się naruszenia przepisów".
A wydaje się, że ten akt oskarżenia nie będzie jedynym efektem akcji w Koszalinie.
Przeczytaj również:
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
a czegóż to miała się doszukać...
Jeśli skargę na "urząd X" wnosimy do tego samego urzędu X, to czego się można spodziewać... Na pewno nie nagłej zmiany podejścia do sprawy.
Zresztą co by to dało? Tu nie USA, dowody nawet nielegalnie zdobyte są dopuszczalne.
Spoglądając z innej strony
Patrząc na sprawę z trochę innej strony - czego się spodziewać w akademikach?
Uczelnie nie patrzą na to, że większość wymaganych przez prowadzących wykłady programów jest poza zasięgiem finansowym studentów. Nie zawierają żadnych umów z producentami takowych. Jeszcze mniej uwagi poświęcają otwartym odpowiednikom (Nauczyć programować w C można przy wykorzystaniu Borland-C/MS-VC albo gcc/dev-c++ - różnica jedynie w cenie).
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że słowa "skopiujcie sobie" można bardzo często usłyszeć z ust wykładowców lub osób prowadzących ćwiczenia.
Z takiej perspektywy rozwiązywanie problemu naruszeń praw własnościowych (jakiekolwiek chore to prawo by nie było) poprzez naloty na akademiki jest (imo) czystą hipokryzją.
ehem - nieprawda
Po pierwsze większość polskich uczelni ma podpisane MSDN AA więc można mieć "za darmo" C microsoftowe. Nota bene parę lat temu załatwiałem z Borlandem roczną licencję edu (za free oczywiście) na Delphi, którego akurat potrzebowałem do zajęć. Firmy (no przynajmniej spora część) na prawdę dają dużo, chętnie i za darmo uczelniom. To raczej ja muszę walczyć ze studentami, żeby korzystali z programów z MSDN AA albo jakichś czasowych/uproszczonych wersji (np wersja 120 dniowa wystarcza w zupełności na semestr nauki...) zamiast od razu crackować i to edycje typu "superhiper enterprise", z której wykorzystają ze dwa promile możliwości.
Gdybym na uczelni sam nie
Gdybym na uczelni sam nie słyszał "skopiujcie sobie" to bym się nie wypowiadał - ale najłatwiej powiedzieć "ehem - nie prawda", czyż nie?
Oprócz C i Delphi są jeszcze inne: Corel, MathLab, Cad'y, SyBase Power Designer, programy systemów eksperckich ... można wymieniać bardzo długo. Używanie na uczelniach oprogramowania wbrew lub bez posiadania licencji jest tajemnicą, o której wiedzą wszyscy. Ciekawe dlaczego nigdy nie było nalotu na żadną uczelnię, a jedynie na jej studentów?
Wersje "trial" mają kilka wad. 120 dni licencji nie jest częstym zjawiskiem. Do tego dochodzi dodawanie bajerów w postaci blokowania różnych opcji, które akurat bywają przydatne. Wyłączanie programu po X minut (czasami bez save). Ograniczenie liczby uruchomień do Y.
Dodatkowo to, że firmy chętnie (z tym "chętnie" to różnie bywa - ale przyjmijmy to za aksjomat) dają coś uczelniom nie oznacza do razu, że uczelnie "chętnie" z tego korzystają. Nie oznacza nawet, że w ogóle z tego skorzystają.
Sprawni studenci wyciskają 100% i więcej z każdej wersji - nawet enterprise (tak samo jak programiści sceny amigowej wyciskali z amigi rzeczy, o których się firmie commodore nie śniło). Zwykle też więcej niż potrafi wycisnąć z niej prowadzący zajęcia.
O naruszeniach licencji przy pobieraniu materiałów z sieci to już w ogóle szkoda wspominać. Zastanawiam się ilu pracowników naukowych stosuje się choćby do warunków cytowania i wykorzystywania grafik z np. wikipedii. Patrząc na to jakie wielkie oczy potrafią robić (zresztą nie tylko oni) podczas prawniczego wykładu na konferencjach - raczej niewielu. Wiedza o prawie autorskim (jakiekolwiek ono nie jest) nie jest jeszcze bardzo spopularyzowana. A może raczej dalej popularne jest myślenie "jak ode mnie skopiowano - źle, jak ja skopiowałem - dobrze" (vide nagminne kopiowanie przez opiekunów fragmentów prac od swoich podopiecznych).
Kolejnym problemem jest to, że uczelnie z miejsca studiowania (zgłębiania i poszukiwania wiedzy) stają się ostatnio miejscami tworzenia rzemieślników - często o marnej jakości zaraz po wyjściu z uczelni - "student" nauczy się MS-VC, Delphi... ale często zapomina się, żeby zgłębił arkana programowania na poziomie abstrakcji oderwanym od konkretnego języka - ale to już temat na zupełnie inne rozważania.
TrueCrypt a sprawa piractwa
Ja miałem niedawno bardzo podobną policyjną akcję. Przeszukanie odbyło się w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa z art. 278 par. 2 kk oraz art. 116 par. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych Wszystkie dyski twarde były w całości zaszyfrowane TC. Policja miała przygotowany nakaz prokuratorski i sama poprosiła o wyłączenie jednego z komputerów (!!), pomimo obecności biegłego. Sprzęt został zaplombowany i zabrany na komendę. Podczas przesłuchania w charakterze świadka, policja wielokrotnie podstępem oraz przy użyciu prostych technik psychologicznych (dobry i zły policjant) starała się uzyskać hasło do TC. Oczywiście przypominali o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i utrudnianie śledztwa. Spotkali się z odmową na podstawie art. 183 par. 1 kpk, aczkolwiek podejrzewam, że osoba o słabszym charakterze mogłaby udzielić informacji na temat hasła.
Całe przesłuchanie trwało 6 godzin. Nikomu nie postawiono zarzutów.