Tasują się karty globalnej wolności

amerykańskia globala wolnośćW USA toczy się dyskusja dotycząca różnych projektów ustawy zatytułowanej the Global On-line Freedom Act. Czy USA może jedną ustawą "narzucić" wolność słowa w "globalnej wiosce", chroniąc jednocześnie swój rodzimy biznes przed "moralnymi dylematami"? Debata jest tym głośniejsza, im częściej stawia się różnym przedsiębiorstwom zarzuty współpracy z reżimami łamiącymi prawa człowieka. Czy te reżimy będą się przejmować amerykańskimi regulacjami? Czy amerykański biznes przestraszy się krajowych sankcji?

Jako się rzekło - nad nowymi regulacjami toczy się w USA dyskusja, a w jednym z wcześniejszych tekstów - dotyczącym niedawnej rezolucji Parlamentuy Europejskiego - napisałem, że kilka słów o tej ustawie warto napisać, co niniejszym czynię.

Teksty projektów (jest więcej niż jeden), nad którymi prace trwają obecnie w amerykańskiej Izbie Reprezentantów, dostępne są m.in. w serwisie internetowym Thomas, w Bibliotece Kongresu. Znaleźć tam można zaproponowany przez Christophera Smitha 16 lutego 2006 roku projekt H.R.4780, wcześniej o podobnej regulacji rozmawiano w Kongresie, gdyż podobny projekt przedstawiony był 10 maja 2005 roku przez Christophera Coxa i nadano mu oznaczenie H.R. 2216; inny projekt dotyczący tego samego zagadnienia zgłoszony został przez Ileanę Ros-Lehtinen 14 lutego 2006 roku i dziś można się do niego odnosić, przywołując H.R.4741... Nad wszystkimi tymi projektami (zgłoszonymi przez Republikanów) pracowała amerykańska Komisja Stosunków Międzynarodowych (Committee on International Relations). Prace się jeszcze nie zakończyły, chociaż projekt Smitha został niedawno przyjęty przez jedną z podkomisji Kongresu.

Celem proponowanej ustawy (skupię się właśnie na H.R.4780 z 16 lutego br.) jest "sprzyjanie wolności słowa (expression) w internecie, obrona interesów Stanów Zjednoczonych przed ograniczeniami (reżimami) autorytarnych rządów obcych państw, a także realizacja innych celów". Polska nie ma takich zapędów mocarstwowych, nasz przemysł nie jest globalnym graczem na arenie międzynarodowej w zakresie usług społeczeństwa informacyjnego, jednak warto przyjrzeć się tej inicjatywie legislacyjnej. Być może jest to kolejny przyczynek do postania globalnego prawa cyberprzestrzeni. Materia jest trudna, gdyż przedsiębiorstwa działające na globalnym rynku coraz częściej operować muszą pod rządami często wykluczających się różnych regulacji krajowych, a przecież dane państwo jest suwerenem w swoich granicach. Internet (informacja) przekracza zaś te granice. Coraz więcej też podmiotów stara się kontrolować kanały dystrybucji informacji (przeczytaj felietony: Ograniczanie i kontrola dostępu oraz kanałów dystrybucji, Jest tych znaków nie tak dużo..., przeczytaj również Nowa, lepsza wyszukiwarka Google, Producenci oprogramowania wspierają reżimy).

W projekcie ustawy zauważa się (w części Findings), że rozwój internetu oraz innych technik informacyjnych może zostać wykorzystany do demokratyzacji stosunków społecznych na świecie, ale wówczas, gdy informacja nie jest przedmiotem politycznej cenzury. Dostrzeżono, że internet wykorzystywany jest do prowadzenia debaty publicznej w takich sferach, o których zapominają politycy i szeroko rozumiane władze państwowe. Wreszcie zauważa się, że to USA jest obecnie światowym liderem rozwoju internetu. Przemysł związany z udostępnianiem niecenzurowanej (?) informacji jest jedną z głównych gałęzi gospodarki tego mocarstwa. Projektodawcy zauważają w treści projektu, że w innych krajach wiele serwisów internetowych, dostarczających obywatelom informacji, jest przez rządy tych państw blokowanych. Wymieniono takie kraje jak: Białoruś, Birmę, Chiny, Kubę, Iran, Libię, Mołdawię, Nepal, Północną Koreę, Arabię Saudyjską, Tunezję, Turkmenię, Uzbekistan i Wietnam. Przedsiębiorstwa amerykańskie muszą stosować prawo krajów, które restrykcyjnie podchodzą do rozpowszechniania informacji. Przedsiębiorstwa te - mówi się wprost - poddawane są presji tych rządów, by dostarczać im informacje na temat użytkowników internetu, co skutkuje coraz częściej aresztowaniami, łamaniem praw człowieka (chodzi głównie o takie przedsiębiorstwa jak Google, MSN czy Yahoo!, ale również CISCO czy Fortinet). Wiele przedsiębiorstw z siedzibą w USA dostarcza reżimom narzędzia pozwalające na kontrolę obiegu informacji w internecie (filtry, urządzenia, rozwiązania techniczne, know-how), przeprowadza również szkolenia przedstawicieli tych rządów.

W projekcie znalazło się wiele definicji. Zdefiniowano takie terminy jak "Internet content hosting service", "Internet jamming" (cenzura, blokowanie, restrykcje w dostępie), "Internet-restricting country", "Internet search engine" (usługa wyszukiwarki internetowej), "legitimate foreign law enforcement purposes", "protected filter terms", "substantial restrictions on Internet freedom" (naruszanie podstawowych wolności to w szczególności aresztowanie czy karanie za przesyłanie informacji z innych powodów niż te, które wynikają z przepisów prawa danego kraju obcego, oficjalnie opublikowanych (w organach promulgacyjnych), a związanych np. z ochroną życia i zdrowia, bezpieczeństwa lub ochroną moralności (publicznej); projekt odnosi się bezpośrednio do art. 19 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych (Polska ratyfikowała tę konwencję w 1977 roku, poniżej przywołałem jej art. 19)). Dla celów tej ustawy zdefiniowano również inne pojęcia, takie jak: "United States business", "United States-supported content", "United States-supported information entity" czy "United States-supported website".

Ma powstać urząd pod nazwą the Office of Global Internet Freedom (w różnych wcześniejszych projektach różnie umocowywano to biuro - raz przy regulatorze mediów, raz przy sekretarzu stanu), współpracujący z innymi agendami rządowymi, przedstawicielami biznesu oraz organizacjami społecznymi, składający sprawozdania amerykańskiemu Kongresowi, oczywiście - dysponujący własnym budżetem... Na podstawie przepisów proponowanych w ustawie Prezydent USA będzie mógł wskazać konkretny kraj jako restrykcyjnie podchodzący do obiegu informacji w internecie (Internet-restricting), a to może mieć istotne znaczenie dla amerykańskich przedsiębiorstw działających na internetowym rynku. Przedsiębiorstwa takie nie będą mogły lokalizować swojej infrastruktury w krajach wskazanych jako restrykcyjnie podchodzące do internetu. Przedsiębiorstwa oferujące wyszukiwarki internetowe nie będą mogły stosować narzucanych przez takie państwa filtrów (w efekcie wyniki wyszukiwania dla użytkowników wewnątrz takiego kraju oraz poza jego granicami nie powinny być różne). Za naruszenie ustawy będą grozić surowe sankcje. Ach! Ma również powstać specjalny kodeks dobrych praktyk (samoregulacja), który będą mogły dobrowolnie przyjąć przedsiębiorstwa działające poza granicami USA.

W dyskusji toczącej się na temat tej regulacji podnosi się, że przestraszony (?) biznes amerykański, któremu grożą kary w USA za naruszenia litery nowej ustawy, będzie chciał wycofać się z usług (głównie wyszukiwarek) oferowanych w innych krajach, w szczególności tych, w których do obiegu informacji podchodzi się w specyficzny sposób (by nie użyć po raz kolejny określenia "restrykcyjnie"). W efekcie takiego ruchu ze strony amerykańskiego biznesu - internauci (Netizens) pozostawieni będą sami sobie, co spowoduje ogólny spadek poziomu wolności słowa, nie zaś jego wzrost. Komentatorzy zastanawiają się też - na ile te autorytarne, represyjne rządy przejmować się będą jakąś amerykańską ustawą.

22 czerwca Komisja stosunków międzynarodowych zaakceptowała projekt ustawy H.R.4780.

Na tle tych doniesień wyraźnie widać pewnego rodzaju konflikt w samych Stanach Zjednoczonych. Z jednej strony USA chce nieść demokratyczny kaganek w innych częściach świata, jednak tamtejsza administracja rządowa stara się kontrolować własnych internautów. Czy to pod pretekstem walki z terroryzmem, czy też chroniąc dzieci przed szkodliwymi treściami zabiega o dostęp do informacji o użytkownikach, o dostęp do haseł najczęściej wyszukiwanych przez nich, walczy o nieskrępowane prawo do podsłuchu elektronicznych transmisji (przeczytaj np.: Ustawa, wyszukiwarka i ochrona dzieci). Toczy się też spór wokół Net Neutrality (Net Neutrality czyli spór o społeczeństwo informacyjne. Już przed Światowym Szczytem Społeczeństwa Informacyjnego w Tunisie (w zeszłym roku) wiadomo było, że USA kontroluje podstawową infrastrukturę globalnej wioski i nie ma zamiaru rezygnować z tej pozycji (Światowe zarządzanie internetem - pozamiatane przed szczytem). Jednocześnie globalny biznes zyskuje coraz większą władzę nad światowym obiegiem informacji, odgrywają tym samym coraz większą rolę na arenie międzynarodowej (prawie jak niezależny podmiot stosunków międzynarodowych; przeczytaj: Czy 9. marca 2014 roku powstanie EPIC?).

Ostatnio Parlament Europejski przyjął rezolucje, w której z aprobatą odnosi się do projektowanej w USA nowej ustawy: Cicha europejska rezolucja o wolności słowa w internecie. Wcześniej wielokrotnie różne organizacje pozarządowe takie jak Amnesty International czy Reporterzy bez granic zwracały uwagę na problem cenzurowania Sieci (alarmowały wręcz). Powstają zręby nowego globalnego prawa obiegu informacji? Na razie trwa globalna dyskusja.

Zobacz również:

Podobne doniesienia gromadzę w działach wyszukiwanie, prawa człowieka oraz wolność słowa niniejszego serwisu.

Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych otwarty do podpisu w Nowym Jorku dnia 16 grudnia 1966 r. (Dz. U. z 1977 r. nr 38, poz. 167)

Artykuł 19
1. Każdy człowiek ma prawo do posiadania bez przeszkód własnych poglądów.

2. Każdy człowiek ma prawo do swobodnego wyrażania opinii; prawo to obejmuje swobodę poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania wszelkich informacji i poglądów, bez względu na granice państwowe, ustnie, pismem lub drukiem, w postaci dzieła sztuki bądź w jakikolwiek inny sposób według własnego wyboru.

3. Realizacja praw przewidzianych w ustępie 2 niniejszego artykułu pociąga za sobą specjalne obowiązki i specjalną odpowiedzialność. Może ona w konsekwencji podlegać pewnym ograniczeniom, które powinny być jednak wyraźnie przewidziane przez ustawę i które są niezbędne w celu:
a) poszanowania praw i dobrego imienia innych;
b) ochrony bezpieczeństwa państwowego lub porządku publicznego albo zdrowia lub moralności publicznej.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>