Czy 9. marca 2014 roku powstanie EPIC?
Nie łatwo być globalną firmą. Zwłaszcza gdy z jednej strony stoimy przed praktyczną globalizacją (kapitał nie ma ojczyzny, dość mobilne firmy poszukują taniej siły roboczej, niższych podatków, niższych kosztów działalności), z drugiej zaś granice państw i różne kultury wciąż istnieją... Google ma kłopot. Niby fajna firma pozwalająca wyszukiwać informacje, ale też stanowi zagrożenie dla prywatności użytkowników, blokuje treści, nie chce współpracować z amerykańskim rządem...
W zeszłym tygodniu Google Inc. formalnie odpowiedział na wnioski amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości. Można zapoznać się w Sieci z 25 stronicowym dokumentem GOOGLE'S OPPOSITION TO THE GOVERNMENT'S MOTION TO COMPEL, CASE NO. 5:06-MC-80006-JW (PDF). Tam też lista 22 spraw (case), na które się powołują.
We wstępie odpowiedzi można przeczytać coś, co już znamy z wcześniej publikowanych oświadczeń. Użytkownicy Google korzystając z wyszukiwarki zakładają, że firma będzie chronić ich prywatność, a tu nagle rząd USA stara się uzyskać od firmy milion rekordów bazy danych, które de facto spowoduje (albo może spowodować) ujawnienie tożsamości użytkowników wyszukiwarki. Udostępnienie rządowi danych, o które prosi spowoduje zachwianie zaufania użytkowników do usług świadczonych przez Google. Żądając od Google danych - w istocie rząd ujawni światu wiele informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa Google. Google podnosi też, że nie ma podstawy prawnej, na mocy której rząd mógłby domagać się ujawnienia przedmiotowych danych. A przecież również rząd powinien przestrzegać ustawy the Electronic Communications Privacy Act... Zasady działania Google są takie (a użytkownicy się na nie godzili), że Google udostępni pewne informacje rządowi jedynie wówczas, gdy wyraźnie przepisy prawa będą tego wymagały... Z tych wszystkich powodów Google zwraca się do sądu, by odrzuciło wniosek Departamentu Sprawiedliwości.
Te wszystkie powody poruszane w oficjalnej korespondencji Googla z amerykańskimi sądami można zderzyć z zaniepokojeniem opinii publicznej dotyczącym tego, co Google robi z prywatnymi danymi użytkowników. Obsługując gigantyczną ilość prywatnej korespondencji w ramach usługi Gmail nigdy nie wiadomo kto i kiedy analizuje treść przechowywanych listów. Nawet dziś na stronie Google można przeczytać w kontekście usługi Gmail: "Niczego nie wyrzucaj! Masz ponad 2696.956826 megabajtów (i ciągle więcej) wolnego miejsca, więc nigdy nie będziesz potrzebował kasować żadnych wiadomości". A w innym miejscu: "Gmail jest darmową, opartą na wyszukiwaniu pocztą elektroniczną z ponad 2000 (2 GB) megabajtami dostępnego miejsca. Sercem Gmail'a jest potężna wyszukiwarka Google, która szybko znajduje każdą wiadomość na koncie kiedykolwiek wysłaną lub odebraną. Oznacza to, że nie ma już potrzeby przeglądać każdej wiadomości, aby cokolwiek znaleźć". Są też oczywiście oświadczenia dotyczące prywatności, no ale warto się temu przyjrzeć również krytycznie. Twórcy witryny
Ostatnio zaś było głośno o usłudze Google Desktop. Zwłaszcza organizacja Electronic Frontier Foundation zareagowała ostrzegając potencjalnych użytkowników: Google kopiuje zawartość twojego twardego dysku (chodzi dokładnie o Google Desktop 3). Zmieniono też politykę prywatności - zniknął zapis, zgodnie z którym zawartość twardego dysku mogła w wersji drugiej Google Desktop być oglądana jedynie z własnego komputera użytkownika... Pojawiła się tez opcja indeksowania więcej niż jednego komputera. A wszystko jest kopiowane na dyski Google. Wszystko, to znaczy poufne dane, dokumenty zbierane w plikach tekstowych (doc, rtf, pdf, arkusze kalkulacyjne, inne): zwroty podatków, miłosne listy, dane medyczne - podpowiada EFF. I znów problemem jest amerykańska ustawa the Electronic Communication Privacy Act of 1986 (ECPA) - ograniczająca wymogi prawne dotyczące ochrony prywatności związane z przechowywaniem u dostawcy usług internetowych poufnych informacji. Ochrona ta jet znacznie mniejsza niż w przypadku danych (tych samych danych) przechowywanych jedynie na prywatnym komputerze... EFF zdecydowanie rekomenduje, by użytkownicy nie korzystali z usługi Google Desktop...
W tym kontekście warto też odnotować, iż przeciwko Google rozpoczęła swoje działania organizacja Students For A Free Tibet. Wysłano już do szefów Google ponad 50 tys listów w związku z działaniami firmy polegającymi na cenzurowaniu wyników wyszukiwania w chińskiej wersji swojej wyszukiwarki...
Coraz częściej podnosi się, że takie firmy jak Google starają się zawładnąć całym "społeczeństwem informacyjnym" i w rzeczywistości dążą do zmonopolizowania procesu obiegu inforacji, nie zaś do wygodnego jej wyszukiwania.
Pojawiają się strony - pastisze The Google Robot FAQ, których ostatnia aktualizacja wskazuje np. na 1 listopada 2030 roku - "Czym jest Google Robots? To przypominający człowieka mechanizm przemierzający Ziemię w celu gromadzenia informacji. Nie robi nic złego i nie narusza prawatności"... "So what about the My Public Life™ program?"...
Pojawiają się filmy-prezentacje, takie jak te, przedstawiające fragment „zapisów” z Museum of Media History, zapowiadające powstanie EPIC (Evolving Personalized Information Construct) w 2014 roku... (Jeszcze można w Sieci znaleźć polskie tłumaczenie tekstu Robina Gooda, który z kolei jest skryptem do prezentacji Robina Sloana oraz Matta Thompsona). Jest też wersja prezentacji z polskimi napisami (swf)
Przeczytaj również:
- Felieton: Jest tych znaków nie tak dużo...
- Prywatna firma i polityka zagraniczna
- Nowa, lepsza wyszukiwarka Google
- Ustawa, wyszukiwarka i ochrona dzieci
- Do kogo należy historia?
- Biblioteki i dostęp do wiedzy
- Chcesz chipa pod skórę? Zostań pracownikiem CityWatcher
Informacji o innych problemach wyszukiwarek szukaj w dziale wyszukiwanie niniejszego serwisu. Tam również o problemach prawa autorskiego, o protestach wydawców prasy i książek, o nieuczciwej reklamie...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
A gdzie licencja na chiński rynek?
IDG: "Chińska gazeta The Beijing News donosi, że Google, działając na rynku chińskim, nie posiada niezbędnej do tego celu licencji, wymaganej przez tamtejsze Ministerstwo Informacji. Przedstawiciele internetowego giganta stanowczo zaprzeczają".
Okazuje się, że Google.cn wykorzystuje numer ICP (ICP czyli Internet Content Provider) lokalnej, chińskiej korporacji Ganji.com - na zasadach porozumienia biznesowego. Google zatem tierdzi, że działa w oparciu o licencje...
O sprawie piszą rónież:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination