dostępność

Jak pisze teraz eGov.pl: w odpowiedzi na interpelację Posła Tadeusza Jarmuziewicza nt. stosowania otwartych standardów informatycznych i wolnego oprogramowania w polskiej administracji publicznej Marek Bartosik - sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Informatyzacji - poinformował, że Forum Rozwoju Wolnego Oprogramowania (FRWO) w obecnym kształcie nie spełniło niestety pokładanych w nim nadziei.

Gazeta Prawna: "Generator wniosków, czyli program komputerowy służący do elektronicznego przesyłania aplikacji do funduszy strukturalnych, jeszcze nie zaczął działać, a już spowodował gigantyczne trudności w dostępie do środków unijnych. Według przedsiębiorców problemy z kolejnymi wersjami generatora sprawiły, że z 302 firm ubiegających się o pieniądze na szkolenia wsparcie otrzymają tylko 23. A do wykorzystania jest 230 mln euro".

Rzeczpospolita: "Wszelkie akta postępowań przygotowawczych, zarówno prowadzonych przez prokuraturę, jak i umorzonych, są informacją publiczną. Ma więc do nich zastosowanie ustawa o dostępie do informacji publicznej. Tak stwierdził Naczelny Sąd Administracyjny. Rozpatrując skargę kasacyjną prokuratora okręgowego w Piotrkowie NSA jednocześnie zauważył, że część czy nawet całość takich akt może nie zostać udostępniona z uwagi na ochronę tajemnic ustawowo chronionych.

Ministerstwo Nauki i Informatyzacji zorganizowało konferencję Elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej (e-PUAP) czas na wdrożenie usług. Konferencja była skierowana do przedstawicieli administracji rządowej i inaugurowała prace konsultacyjne zmierzające do wypracowania szeroko akceptowalnej koncepcji przenoszenia na drogę elektroniczną usług świadczonych przez administrację państwową.

Komentując newsa PAP, w którym informuje, iż "Sąd Okręgowy w Warszawie od poniedziałku ma swoją stronę internetową. Pod adresem www.warszawa.so.gov.pl petenci znajdą informacje, które pomogą im szybciej załatwić swoją sprawę" warto zauważyć, że od jakiegoś czasu obowiązuje ustawa z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2001 r. Nr 112, poz. 1198, Dz. U. z 2002 r. Nr 153, poz. 1271).

Właśnie się okazuje, że na liscie IPN mogą znajdować się nazwiska osób, które pracowały - lub pracują w wywiadzie wojskowym. Podobno - jak się zna nazwisko jednego, to można za pomocą sprawdzania oznaczenia kodowego poznać nazwiska innych.

Wśród tekstów zamieszczonych w lutowym numerze magazynu literackiego "Lampa" znajduje się kilka przełomowych publikacji dotyczących wolnej kultury: tekst Richarda M. Stallmana "Prawo do czytania", rozdział "Twórcy" z książki "Wolna Kultura" Lawrence'a Lessiga, tekst Davida Berry'ego "Wspólnota jako idea" z pierwszego (styczeń 2005) numeru Free Software Magazine.

W ramach działań IDABC, nowego paneuropejskiego programu związanego z e-governmentem, opublikowano dokument "the European Interoperability Framework v. 1.0 (EIF)" (PDF), w którym mowa jest o konieczności zapewnienia interoperacyjności podczas przygotowywania i dostarczania serwisów społeczeństwa informacyjnego dla administracji publicznej.

No właśnie. Dziennikarz Rzeczpospolitej Bronisław Wildstein stracił pracę, bo... Bo można było "wyjąć" za pomocą pendrive z IPN'u pewną listę. Listę dostępną ponoć dla wszystkich w czytelni Instytutu Pamięci Narodowej.

Pewien Londyńczyk postanowił przekazać darowiznę online (na rzecz ofiar tsunami). W tym celu skorzystał ze swojej przeglądarki Internetu. W sumie to nic dziwnego - skoro używał systemu operacyjnego Solaris - wykorzystał internetową przeglądarkę tekstową Lynx. Tyle, że British Telecom - operator serwisu - bardzo się zdziwił, gdy zobaczył w logach systemowych taką przeglądarkę (która jego zdaniem zachowywała się "dziwnie" i pozostawiała nieco inne zapisy w systemowym dzienniku) i powiadomił policję o przygotowaniach do popełnienia przestępstwa (że niby ktoś chciał się włamać). Ehhh.... Uzbrojona policja wyłamała drzwi i aresztowała darczyńcę, bo używał niewłaściwego - zdaniem niektórych, "świadomych inaczej" - browsera....