Piruety w miejscu nad ponownym wykorzystaniem map tworzonych za publiczną kasę

fragmencik mapy ze wskazówką o dojściu do lasuAby jednak nie było tak kolorowo, że wszyscy wszędzie już rozumieją potrzebę udostępniania informacji publicznej do ponownego wykorzystania, odnotuję zapadły niedawno wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie map. O temacie pisałem przy okazji wyroku wydanego przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (por. GUGiK twierdzi, że mapy to nie informacja publiczna, ale przegrywa przed sądem administracyjnym w sprawie o re-use). Chwilę temu jednak NSA nie zgodził się z wyrokiem WSA i przyznał rację Głównemu Geodecie Kraju. 5 kwietnia NSA uchylił (sygn. I OSK 175/13) zatem wyrok WSA. To, jak uważam, był smutny dzień. Główny Geodeta Kraju pewnie odetchnął z ulgą uzyskując potwierdzenie NSA, że nadal może kierować się "odrębnymi zasadami" ustawy Prawo geodezyjne i kartograficzne i nadal może pozyskiwać pieniądze pozabudżetowe ze "sklepiku" z informacjami publicznymi. Ale może też będzie to przyczynek do przetestowania polskiego systemu prawnego ponad granicami?

Takie testowanie właśnie się odbywa w sferze dostępu do informacji publicznej. Pisałem o tym w tekście Skargi SLLGO dotyczące pryncypiów dostępu do informacji publicznej trafiły do Strasburga i do Trybunału Konstytucyjnego. W sferze re-use informacji publicznej nie będzie tak prosto. No, ale warto argumentować aksjologicznie. Niektórzy twierdzą, że "wyrok podważył sens noweli ustawy o dostępie do informacji publicznej" (tak w serwisie dobraulica.pl, por. poniżej). Inni twierdzą, że w sferze ponownego wykorzystania informacji publicznej panuje legislacyjny chaos. Jeszcze inni zauważają, że co innego mówił premier (por. Premier: Coś, co powstaje za pieniądze publiczne, jest własnością publiczną), a co innego wyszło kierowanemu przez niego rządowi.

Generalnie i tu problemem jest kasa publiczna. Bo tak, jak w przypadku prognoz pogody (por. W czasie tornada IMiGW przestał udostępniać w internecie informacje z radarów meteorologicznych) chodzi o kasę. Jeśli projektując budżet państwa nie przeznaczy się odpowiednich pieniędzy na realizację zadań publicznych (a takimi są, jak uważam, udostępnianie obywatelom informacji publicznej, a więc też tworzonej za pieniądze publicznej informacji o pogodzie, informacji kartograficznych i paru jeszcze innych rodzajów informacji), to potem trudno się dziwić, że szefowie urzędów i instytucji, które mają realizować taki lub inny cel ustawowy poszukują środków na sfinansowanie swojego działania. Skoro budżet nie daje, to trzeba szukać kasy gdzieś indziej. I napieranie obywateli, którzy chcą wyszarpać informacje bezpłatnie jest traktowane niczym zamach na sam urząd. To jest problem systemowy i związany nie tyle z informacją publiczną, co właśnie z finansowaniem realizacji zadań publicznych. To, że potem urzędy w trakcie prac legislacyjnych bronią, jak niepodległości, swoich odrębnych, wywalczonych wcześniej przepisów pozwalających na "monetyzację" informacji publicznej, to już tylko konsekwencja. Kasa jest tu kluczem. Tu trzeba szukać punktu podparcia, który uniesie Ziemię.

No, ale wróćmy do wyroku NSA. Zapadł w wyniku wniesienia przez Głównego Geodetę Kraju skargi kasacyjnej od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie sygn. II SAB/Wa 245/12. NSA w swoim wyroku miał powiedzieć... Tu może jednak przywołam fragment relacji samych przeciwników w sporze sądowym z GUGiK:

NSA nie podzielił zdania GUGiK, że mapy nie należą do informacji publicznej. Jednak zgodził się z tym urzędem, że skoro istnieje inna ustawa, która precyzuje wykorzystanie map, to ona ma tu pierwszeństwo. – Nie jest rzeczą sądu oceniać celowość ustaw – zastrzegła przewodnicząca składu sędzia Małgorzata Jaśkowska.
Sędziowie oddalili skargę GUGiK, ale też uchylili korzystny dla nas wyrok WSA.

Na razie w Centralnej Bazie Orzeczeń Sądów Administracyjnych opublikowano jedynie sentencję Wyroku NSA sygn. I OSK 175/13, ale liczę, że z czasem pojawi się tam również jego uzasadnienie.

Wiem, że Główny Geodeta Kraju starał się podważyć w kasacji m.in. to, że mapy topograficzne wchodzące w skład państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego stanowią - jak wcześniej uznał WSA - dokument urzędowy (to nas łączy z dyskusja o art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych). Ciekawe, jak się do tego ustosunkował NSA - tego właśnie mam nadzieję dowiedzieć się z uzasadnienia wyroku, kiedy zostanie już opublikowane.

Bo oczywiście główna oś argumentacji GGK było to, że jednak ustawa o dostępie do informacji publicznej, a więc również znajdujące się w niej przepisy o ponownym wykorzystaniu informacji z sektora publicznego, wcale nie wprowadzają minimalnego standardu, z którym inne przepisy odrębne muszą się mierzyć. Główny Geodeta Kraju argumentował, że w jego przypadku i w przypadku map pierwszeństwo ma art 40 ust. 3c ustawy Prawo geodezyjne i kartograficzne.

A jak brzmi ten przepis (i dlaczego nie mogę skopiować fragmentu tekstu z udostępnionego na stronach Sejmu pliku PDF), który został dodany do ustawy wraz z ustawą z 4 marca 2010 roku o infrastrukturze informacji przestrzennej, co stanowiło "implementację" europejskiej dyrektywy INSPIRE?

3c. Udostępnianie danych i informacji zgromadzonych w bazach danych, o których mowa w art. 4 ust. 1a i 1b, standardowych opracowań karto-graficznych, o których mowa w art. 4 ust. 1e, oraz innych materiałów państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego, a także wykonywanie czynności związanych z udostępnianiem tych informacji, opracowań i materiałów zgromadzonych w państwowym zasobie geodezyjnym i kartograficznym oraz wyrysów i wypisów z operatu ewidencyjnego jest odpłatne, z zastrzeżeniem ust. 3d oraz art. 12 ust. 1 i 2, art. 14 ust. 1, art. 15 ust. 2 i 3 ustawy z dnia 4 marca 2010 r. o infrastrukturze informacji przestrzennej i art. 15 ustawy z dnia 17 lutego 2005 r. o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne.

Ja sobie przypominam te wszystkie dyskusje o re-use prowadzone w MAiC i przypominam sobie też swoje gardłowanie o konieczności usunięciu z systemu prawnego przepisów odrębnych tego typu. Wówczas to się nie spotkało ze zrozumieniem. A może lepiej powiedzieć, że ze zrozumieniem może i się spotkało, ale nie było czas/zasobów by w MAic przeprowadzić przegląd przepisów odrębnych tego typu. Nie było też sił, by walczyć z prawodawcą unijnym, ponieważ jak w kraju walczyć ze swoistą schizofrenią legislacyjną Unii Europejskiej, która w dyrektywie INSPIRE wydaje się mówić jedno, a w dyrektywie re-use wydaje się mówić coś innego. Do tego jeszcze jest ten problem aksjologiczny w UE, bo prawodawca unijny wydaje się uważać, iż ponowne wykorzystanie informacji z sektora publicznego jest jedynie elementem wspierającym rozwój biznesu, nie zaś - jak uważam ja - umożliwieniem obywatelom realizowania prawa politycznego. A w ten sposób dotykamy problemu właściwie przeprowadzonej oceny skutków regulacji ex ante (por. Kwartalny raport z walki z anomią).

Garść doniesień i komentarzy po wyroku NSA:

Jeden krok do przodu, krok do tyłu, efektowny piruet uwieńczony przytupem, następnie krótka pogoń za królikiem i dwa kroki w bok. Teraz akurat się cofnęliśmy w tej dyskusji o zadaniach państwa i ich realizacji. Tak uważam. Na razie ów danse macabre tańczymy w ciemnym lesie, co symbolizuje fragmencik mapy z XIX wieku, który umieściłem we wstępie niniejszej notatki.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

schizofrenia

Też czekam na publikację uzasadnienia NSA, ale tymczasem nie widzę schizofrenii pomiędzy dyrektywami o re-use i INSPIRE. Przynajmniej na poziomie ich polskiej implementacji. INSPIRE (ustawa o infrastrukturze informacji przestrzennej) nie reguluje ponownego wykorzystania moim zdaniem. Dlatego bardzo jestem ciekaw w jakim dokładnie sensie NSA uznał, że pgik wyłącza stosowanie udip.

Piruet to obrót w miejscu

Piruet to obrót w miejscu właśnie, więc troszkę pleonazm w tytule wyszedł ;-)

piruet

Nie zawsze - czy np. tancerze figurowi na lodzie swoje piruety kręcą w miejscu? Często podczas piruetu przemieszczają się znaczne odległości. :)

Piruet to obrót w okół

Piruet to obrót w okół osi własnej, niekoniecznie w jednym punkcie.

Twierdzenie o szukaniu

Twierdzenie o szukaniu dodatkowych środków jako skutku niedofinansowania jest trochę krótkowzroczne. W budżetówce zawsze będzie "za mało" - niech za przykład posłużą fotoradary.

Tego rodzaju opłaty, to otwieranie pola do nadużyć jeśli nie w konkretnym urzędzie, to w jednostce odpowiedzialnej za rozdysponowanie środków na daną działalność.

Ach ten GUGiK

GUGiK to ostatnio nie ma dobrej prasy. Sprawa z opłatami to jedna rzecz, a teraz dostaje mu się też za kiepskiej jakości rozporządzenia (wspomnieć choćby o kilkuset stronach schematów XML publikowanych w treści pdf z rozporządzeniem) i miliony wydawane na niedziałające systemy:
Geo-System i GUGiK o modelu podstawowym i stanowieniu prawa
GUGiK odpowiada na zarzuty ws. ewidencji adresów

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>