Węgierska ustawa o usługach medialnych i komunikacji masowej
Na Węgrzech protestują media, Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie twierdzi, że nowa ustawa medialna może ograniczyć wolność słowa w tym kraju, Komisja Europejska odmawia komentarza... O co chodzi? Chodzi o ustawę, na mocy której ma zostać powołana Rada ds. Mediów. Rada ma składać się z osób wybranych przez tamtejszy Parlament, a jej szefem ma zostać osoba wskazana przez premiera. Kadencja takiego przewodniczącego ma trwać 9 lat. To, samo w sobie, jeszcze nie jest bolesne. Problem pojawia się przy ocenie zakresu kompetencji tego organu. Ma on m.in. nakładać kary finansowe na przedsiębiorstwa medialne (w tym na wydawców internetowych) w przypadku, gdy np. nie prezentują one w sposób zrównoważony różnych, politycznych punktów widzenia. Ten aspekt najczęściej jest podnoszony, ale kary mają dotyczyć również publikacji naruszających osobistą godność, albo prezentujących treści brutalne, drastyczne. OBWE twierdzi, że nowa ustawa może godzić w pluralizm mediów oraz niezależność prasy. Polska prasa internetowa zaś dziwnie nie chce podawać linków do materiałów źródłowych.
W komentarzach polskich mediów (por. poniżej) rada, o której mowa, ma również zyskać prawo dostępu do materiałów redakcyjnych przed ich publikacją. Rada będzie mogła żądać wskazania źródła informacji (ze względu na bezpieczeństwo państwa), którą dysponuje redakcja. Poza tym wprowadzono zasady procentowego udziału określonych treści w programach: minimum 35% czasu antenowego rozgłośni radiowych ma być przeznaczone na muzykę węgierską, a w programach informacyjnych tylko 20% ich "objętości" mogą zajmować wiadomości związane z przestępczością. Połowa czasu antenowego w telewizji ma być przeznaczona na produkcje europejskie.
Z doniesień medialnych, jak np. z tekstu pt. Kaganiec na węgierskie media, wynika, że skład rady już jest znany:
Od 1 stycznia 2011 roku kontrolę nad mediami przejmie rada ds. mediów kierowana przez Annamárię Szalai, prawą rękę Orbana. W radzie zasiedli już ludzie wierni Fideszowi - jeden z dyrektorów rady tłumaczył niedawno, że władza ma prawo definiować dobro publiczne i egzekwować je, gdyż została wybrana głosami większości.
Należałoby przeanalizować, jak to właściwie jest, ponieważ jeśli ustawa została właśnie przyjęta, to powinna mieć jakieś vacatio legis, a wcześniej powinna zostać poprawnie ogłoszona. Gdyby istnienie Rady miało wynikać z nowo przyjętej ustawy, to radę taką wybierano by pewnie dopiero wówczas, gdy ustawa zaczęłaby obowiązywać. W jaki zatem sposób skład rady już jest znany? I co to znaczy, że - jak pisze Press w tekście pt. Kontrowersyjna ustawa medialna przyjęta przez węgierski parlament - "[w]czoraj węgierski parlament przyjął drugą część kontrowersyjnej ustawy medialnej"? Ustawa może mieć zatem dwie części? Być może chodzi o drugą część pakietu legislacyjnego, którego pierwszą cześć przyjęto w lipcu 2010 r.? W pakiecie może być więcej niż jedna ustawa. Być może system węgierskiego prawa już przewidywał istnienie Rady ds mediów, czegoś na kształt polskiej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a teraz jedynie zmieniono sposób jej powoływania oraz zakres kompetencji? W Polsce również dzieją się takie rzeczy (por. Czy to źle, że mało mnie interesowała ostatnio "ustawa medialna"?, a ostatnio: Przy okazji nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji i wygaśnięcia kadencji KRRiT... i Nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji przesłana do prezydenta). Chęć politycznej kontroli mediów to nie jest nowe zjawisko.
Mamy w Polsce pluralizm mediów i w ramach wolności słowa wiele profesjonalnie działających redakcji korzysta również z internetu. Jednak w żadnym z tekstów internetowych nie znalazłem linku kierującego bezpośrednio do omawianych w tych tekstach regulacji (por. również Dotrzeć do źródła). Powielane są tylko jakieś stanowiska czy komentarze. Trochę to przygnębiające, ponieważ w istocie media w ten sposób nie realizują postulatu rzetelności, nie przywołują (w możliwy technicznie sposób) źródeł, na których się opierają, etc. To zaś może sprzyjać stosowaniu technik manipulacyjnych. Dobrze. Tekst Gazety Wyborczej pt. Orbán dławi media zaczyna się od słów:
W projekcie węgierskiej ustawy medialnej wielokrotnie występuje zwrot "wolność słowa".
Super. Tylko gdzie jest ten projekt? Poszukajmy zatem.
W tekście Nem tárgyalna a médiatörvényről az MSZP napisano, że jeśli ustawa przejdzie przez Parlament, to są siły polityczne (socjaliści), które będą chciały podważyć ją w węgierskim Trybunale Konstytucyjnym. Ważniejsze jest jednak to, jak to się pisze po węgiersku:
Mandur László megerősítette, az MSZP az Alkotmánybírósághoz fordul, ha az Országgyűlés elfogadja a médiáról és tömegkommunikációról szóló törvényjavaslatot.
Węgierskie słówka na dziś: "Alkotmánybírósághoz", a ściślej: A Magyar Köztársaság Alkotmánybírósága - Trybunał Konstytucyjny, "Országgyűlés", a ściślej: Az Országháza - Parlament, "elfogadja a médiáról és tömegkommunikációról szóló törvényjavaslatot" - przyjąć projekt ustawy o mediach i komunikacji masowej.
W ten sposób zaś możemy skierować zainteresowanych do projektu opublikowanego na stronach węgierskiego Parlamentu: projekt z 22 listopada 2010 (PDF). Jest to projekt ustawy o usługach medialnych i komunikacji masowej ("A médiaszolgáltatásokról és tömegkommunikációról szóló törvény"). Projekt ma 175 stron i oczywiście jest napisany w języku węgierskim, zatem nie będzie go łatwo ocenić.
Niezależnie od tego, jak brzmi ta "ustawa" (jej pierwsza lub druga "część", która ostatecznie wyszła z Parlamentu, a to może się różnić, nawet znacznie, od projektu, który do Parlamentu trafił) - ludzie na Węgrzech zaczęli protestować. Skrzyknęli się za pośrednictwem Facebooka i zorganizowali demonstrację nieopodal węgierskiego Parlamentu. Na stronach OBWE opublikowano notatkę prasową pt. Hungarian media law further endangers media freedom, says OSCE media freedom representative. Przy tej notatce znalazł się również przygotowany w Warszawie, we wrześniu 2010 r., materiał analizujący (w języku angielskim) założenia proponowanego wówczas, węgierskiego pakietu medialnego: Legal review of and recommendations to the Hungarian media package (PDF). Ten ostatni dokument przygotował dr Karol Jakubowicz (jest więc też polski akcent w tej dyskusji).
I jeszcze jedna węgierska nazwa: Nemzeti Média- és Hírközlési Hatóság - Krajowy Urząd Komunikacji i Mediów. To raczej nie jest "rada", o której wszyscy piszą. To raczej odpowiednik naszego Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Ale też występuje w projekcie ustawy... Poza tym jest też Országos Rádió és Televízió Testület (ORTT) i o przetasowaniach tam mowa w artykule Létrejött a médiatanács. Médiatanács to chyba właśnie nazwa tego organu, który ma regulować sprawy opisywane w związku z nowelizacją węgierskiej ustawy. Annamaria Szalai jest teraz przewodniczącą właśnie Médiatanács... Swoją drogą, ciekawe rzeczy o niej piszą: Annamária Szalai: From porn magazine to the defence of family values.
O zamieszaniu związanym z przyjęciem na Węgrzech ustawy czytaj również m.in. w następujących doniesieniach:
- Węgry: Parlament przyjął kontrowersyjną ustawę medialną
- Premier Węgier Viktor Orban zdobył władzę nad mediami
- Jakie zmiany czekają Węgry
- Węgry: protest przeciwko ustawie medialnej
- Premier Węgier ma swój kaganiec na media
- "Węgierska wolność prasy przeżyła 21 lat"
- Kaganiec na węgierskie media
- Kontrowersyjna ustawa medialna przyjęta przez węgierski parlament
- UE. KE odmawia komentarza do nowej ustawy medialnej na Węgrzech
- OBWE krytykuje węgierską ustawę medialną
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
pierwsza władza kontroluje czwartą władzę?
1. Myślę, że zjawisko opisane w artykule jest z pewnością nieporządane a wręcz niebezpieczne, ale widzę sporo podobieństw do "naszego podwórka".
2. Zastanawiam się jednak nad inną kwestią. Czy gdyby Annamaria Szalai rozpoczęła pracę od rozgłośni Radia Maryja, następnie podjęłaby współpracę z wydawnictwem "NIE", a później zostałaby członkiem KRRiTV, to również dałoby się słyszeć słowa oburzenia w kolejnych głównych publikatorach "wolnej" prasy europejskiej?
Mam wątpliwości...
Niezależnie jednak od nich, patrz punkt 1.