Teraz Komisja Europejska proponuje blokowanie treści z pornografią dziecięcą
Jest dalszy ciąg historii opisanej w tekście O blokowaniu treści w internecie - prezydencja proponuje debatę w Unii Europejskiej. Komisja Europejska chce "nałożenia surowszych kar na osoby wykorzystujące seksualnie dzieci", ale również "zagwarantowania możliwości blokowania dostępu do stron internetowych zawierających pornografię dziecięcą". Ten trend - jak się wydaje - zaczęli akcentować Czesi, kiedy obejmowali prezydencję Rady UE. Polska obejmuje prezydencję 1 lipca 2011 roku.
Kiedy w styczniu 2009 roku grupa czeskich senatorów rozpoczęła prace nad nowelizacją prawa regulującego działalność hazardową - zaproponowali również blokowanie internetowych stron z pornografią z udziałem dzieci (por. Czechy dołączają do dyskusji o systemowym blokowaniu treści (i usług) w internecie; nota bene - tamte propozycje Czechów bardzo przypominały pierwsze projekty związane z Rejestrem Stron i Usług Niedozwolonych - można to prześledzić na przykładzie czeskich projektów nowelizacji ustawy pod nazwą Zákon č. 480/2004 Sb., o některých službách informační společnosti ukládající další povinnosti poskytovatelům internet). Równolegle rozpoczęto działania w Radzie UE (Czesi wówczas objęli prezydencję). Pojawił się wniosek dotyczący Decyzji Ramowej Rady w sprawie zwalczania seksualnego wykorzystywania i niegodziwego traktowania dzieci w celach seksualnych oraz pornografii dziecięcej, uchylająca decyzję ramową 2004/68/WSiSW. Potem wszedł w życie Traktat z Lizbony i zmieniły się instrumenty prawne mające na celu zbliżanie systemów prawnych państw Unii Europejskiej, w szczególności w ramach III filaru Unii, tj. współpracy policyjnej i sądowej w sprawach karnych.
Teraz Komisja Europejska proponuje surowsze kary za niegodziwe traktowanie i wykorzystywanie dzieci w celach seksualnych oraz pornografię dziecięcą - tak zatytułowano notatkę IP/10/379 z 29 marca 2010 r. Czytamy tam (wytłuszczenie moje):
Komisja Europejska zaproponowała dzisiaj nowe przepisy zobowiązujące państwa UE do nałożenia surowszych kar na osoby wykorzystujące seksualnie dzieci. Wniosek przewiduje również ściganie takich działań jak nagabywanie dzieci przez Internet w celu ich seksualnego wykorzystywania oraz „turystyki seksualnej”, nawet jeśli czyny te miały miejsce poza UE. Komisja pragnie również intensyfikacji wysiłków na rzecz zapobiegania tym przestępstwom oraz ochrony pokrzywdzonych. Zależy jej w szczególności na tym, by sprawcy zostali poddani indywidualnie dobranemu programowi leczenia, który zapobiegnie recydywie.
„Niegodziwe traktowanie dzieci w celach seksualnych” oznacza poddanie ich straszliwym zbrodniom, pozostawiającym głębokie blizny na całe życie. „Wykorzystywanie seksualne dzieci” to wykorzystywanie ich jako obiekty seksualne i bogacenie się na ich krzywdzie. Natomiast „pornografia dziecięca” to obrazy dzieci będących ofiarami niegodziwego traktowania w celach seksualnych. Pobieranie lub oglądanie dziecięcej pornografii w Internecie zwiększa liczbę dzieci gwałconych w celu wyprodukowania tych obrazów” powiedziała komisarz ds. wewnętrznych Cecilia Malmström. „Odpowiedź UE na te zjawiska musi być jak najbardziej ostra i zdecydowana. Musimy im przeciwdziałać na wszelkie możliwe sposoby”.
Analizy wskazują, że od 10 do 20% dzieci w Europie pada w dzieciństwie ofiarą jednej lub większej liczby form niegodziwego traktowania w celach seksualnych. Skala niektórych form przemocy seksualnej nadal rośnie. Wzrasta również liczba stron internetowych poświęconych pornografii dziecięcej – każdego dnia do sieci trafia 200 nowych obrazów zawierających takie treści. Dzieci na nich przedstawiane są coraz młodsze, a same obrazy są coraz bardziej drastyczne i brutalne. Około 20% sprawców przestępstw seksualnych powraca do przestępstwa po skazaniu.
Przedstawiony dzisiaj wniosek ułatwiłby zwalczanie tych przestępstw dzięki różnym narzędziom, takim jak:
- wprowadzenie surowych kar kryminalnych w całej UE za nadużywanie i wykorzystywanie w celach seksualnych, ponieważ są to poważne przestępstwa; objęcie również nowych form niegodziwego traktowania - takich jak nagabywanie dzieci przez Internet a następnie wykorzystywanie ich, oglądanie pornografii dziecięcej bez pobierania plików lub doprowadzanie dzieci do przybierania seksualnych póz przed kamerami internetowymi;
- „seksturyści”, podróżujący za granicę w celu wykorzystywania seksualnego dzieci, będą ścigani we własnym kraju;
- pokrzywdzone dzieci będą chronione przed dodatkowymi traumatycznymi przeżyciami wynikającymi z przesłuchań przez organy ścigania i sędziów lub konieczności brania udziału w publicznych rozprawach, oraz będą otrzymywać bezpłatną pomoc prawnika;
- każdy sprawca powinien być oceniany indywidualnie i mieć dostęp do specjalnie dobranego leczenia, aby w przyszłości nie popełnił podobnych przestępstw;
- nałożony na sprawcę zakaz wykonywania działalności, które wiążą się z kontaktem z dziećmi, powinien być skutecznie egzekwowany nie tylko w kraju skazania, ale w całej UE;
- państwa członkowskie zostaną zobowiązane do zagwarantowania możliwości blokowania dostępu do stron internetowych zawierających pornografię dziecięcą, ponieważ bardzo trudno jest usuwać takie strony u źródeł, zwłaszcza jeżeli są utrzymywane poza UE. wniosek pozostawi państwom członkowskim decyzję, w jaki dokładnie sposób strony te powinny być blokowane, przy czym w każdym przypadku obowiązywać będą gwarancje prawne.
Wniosek został oparty na wniosku przedstawionym w marcu 2009 r. (IP/09/472). Zastąpiłby on przepisy obowiązujące od 2004 r. W związku z wejściem w życie traktatu lizbońskiego pierwotny wniosek musiał zostać zmieniony. Nowy wniosek pozwoli Komisji czuwać nad prawidłową transpozycją prawa UE do przepisów krajowych i pozywać państwa, które nie wypełnią tego obowiązku, do Trybunału Sprawiedliwości.
Wniosek stanie się teraz przedmiotem obrad Parlamentu Europejskiego i Rady Ministrów UE, a po zatwierdzeniu powinien zostać przeniesiony do prawodawstwa krajowego.
Kiedy w grę wchodzą dzieci, to ciężko kontrargumentować, ale i tak podlinkuję: "Pomyśl o dzieciach" w dobie prac nad odcinaniem internautów od Sieci.
Swoją drogą ciekawe, jakie pomysły będziemy, jako Polska, promować obejmując prezydencję za 457 dni. Na pewno jacyś lobbyści (z różnych stron) będą chcieli naszymi urzędnikami proponować różne rozwiązania dla całej Unii (zob. Program Przygotowań Rzeczpospolitej Polskiej do Objęcia i Sprawowania Przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej (ZIP)).
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
"nałożony na sprawcę
"nałożony na sprawcę zakaz wykonywania działalności, które wiążą się z kontaktem z dziećmi, powinien być skutecznie egzekwowany nie tylko w kraju skazania, ale w całej UE;"
No to teraz będzie się wysyłać księży poza granice UE.
Nie chciałbym
Nie chciałbym, aby dyskusja poszła w kierunku zbyt dalekim od tematyki tego serwisu. To tylko taka uwaga porządkowa.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Link do projektu - wersja PL
Link do projektu - wersja PL (art. 21)
Porównajmy ewolucję projektów przepisów
Czyli: Wniosek dotyczący Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zwalczania niegodziwego traktowania w celach seksualnych i wykorzystywania seksualnego dzieci oraz pornografii dziecięcej, uchylająca decyzję ramową 2004/68/WSiSW (KOM(2010)94 wersja ostateczna).
A propozycja art. 21 brzmi:
Co można porównać z wcześniejszymi propozycjami z wniosku dotyczącego Decyzji Ramowej Rady w sprawie zwalczania seksualnego wykorzystywania i niegodziwego traktowania dzieci w celach seksualnych oraz pornografii dziecięcej, uchylająca decyzję ramową 2004/68/WSiSW:
To w sumie ciekawe, że dość trudno dotrzeć do nazwisk prawdziwych projektodawców tych przepisów. Autorzy giną gdzieś w międzynarodowych biurokratycznych korytarzach...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Panie Piotrze, czy na
Panie Piotrze,
czy na prawdę poznanie nazwiska autora projektu jest aż tak istotne? Czy projekt aktu legislacyjnego jest lepszy lub gorszy w zależności od tego czyim podpisem jest opatrzony? Czy jest to coś, co sąd może wziąć pod uwage wydając ewentualne rozstrzygnięcie?
W praktyce wskazanie konkretnej osoby odpowiedzialnej za ostateczny kształt projektu aktu prawnego jest dosyć trudne. Autorem projektu jest Komisja Europejska. Można pokusic się o wskazanie osoby odpowiedzialnej za wstępne założenia i koordynację prac, ale trzeba wziąć pod uwagę, iż taka osoba opiera się na wynikach wstępnych konsultacji z ekspertami państw członkowskich, wynikach projektów badawczych/seminariów/konferencji itp., uwagach zgłaszanych w konsultacjach wewnątrzkomisyjnych, opinii przełożonych (a nawet samych komisarzy). To co oficjalnie prezentuje KE odbiega na ogół od osobistej wizji/przekonań osoby odpowiedzialnej za opracowanie projektu. Nie mówiąc już o tym, że komisyjne projekty po przepuszczeniu ich przez grupy robocze i COREPER w niektórych kwestiach dalekie są od wersji wyjściowej. Jeżeli do tej układanki oprócz Rady włączymy jeszcze Parlament Europejski (a taką procedurę zafundował nam w omawianej kwestii Traktat Lizboński), to ostateczny kształt projektu jest na prawdę trudny do przewidzenia. Ze nie wspomnę o krajowej implementacji przepisów unijnych (mówimy o dyrektywie, która adresowana jest do państw członkowskich i wymaga transpozycji do krajowego porzadku prawnego, co w oczywisty sposób wpływa na jej praktyczne stosowanie).
W tym kontekście nazwisko osoby przygotowującej projekt w KE nie wydaje mi się być informacją szczególnie istotną.
Owszem, można rozważać idealną sytuację, w której każdy zaproponowany zapis opatrzony byłby nazwiskiem autora i uzasadnieniem, co zapewniałoby przejrzystość procesu a społeczeństwu (suwerenowi) gwarantowało większa lub mniejsza "kontrolę". Pytanie tylko, czy taki model znacząco różnłby się od obecnej sytuacji? Obawiam sie, ze w praktyce zamiast rankingów polityków mielibyśmy ranking legislatorów i w konsekwencji nadal u podstaw projektów mielibyśmy względy polityczne a nie merytoryczne. A jednoznaczne stwierdzenie, kto ostatecznie odpowiada za dany zapis nadal byłoby utrudnione, bo ktoś składa propozycję, ktos inny się jej sprzeciwia, ktoś inny wyważa te stanowiska i dokonuje wyboru bądź proponuje kompromis, kto inny kompromis ten zatwierdza, jeszcze ktoś inny go weryfikuje a ktoś inny interpretuje i stosuje w praktyce. Jaką praktyczną wartość miałaby lista tych nazwisk? Pomijam kwestie polityczno-lobbingowe, bo one na ogół nie służą jakości legislacji. Do wyrażenia ewentualnej opinii w kwestiach merytorycznych wystarczający jest tekst samego projektu i jego uzasadnienie. Akurat w przypadku KE nie ma z tym problemów.
Nie wiem, czy "aż tak", ale...
Nie wiem, czy "aż tak", ale jawność w zakresie osób, które wpływały na redakcję przepisów zaproponowanych przez dowolny, uprawniony organ, wydaje mi się jednym z ważnych elementem przejrzystości działania (państwa, organizacji ponadpaństwowej, etc.). O ile przy mniejszej aktywności prawodawcy (np. gdyby rozważać aktywność prawodawczą starszyzny jakiejś wioski) można by było jeszcze próbować śledzić każdą inicjatywę legislacyjną na każdym jej etapie, to przy skali i rozmachu działania krajowego i unijnego prawodawcy - informacje o uczestnikach procesu są dla mnie elementem pozwalającym na ocenę intencji. Tym bardziej, że - jak uważam - obywatele utracili w dużym stopniu wpływ na to, co się w ich imieniu proponuje, a machina ("biurokratyczna" - bez zbędnych konotacji negatywnych tego słowa) znajduje sposoby wprowadzania przepisów w innych procesach legislacyjnych odrzucanych. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że oświetlony informacyjnie wobec opinii publicznej legislator ma pewien dyskomfort pracy. Czuje wówczas pewną presję, która może prowokować go, do formułowania mniej odważnych redakcji, ale dlatego ważny jest też proces dochodzenia do danej redakcji, ocena potrzeb prawodawczych, ważenie przedstawionych racji i analiz, itp.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Co do osób to nie ma tajemnic
Wiadomo, którzy dyrektorzy, naczelnicy i pracownicy merytoryczni Komisji Europejskiej odpowiadają za poszczególne dossier. Aby się dowiedzieć wystarczy sięgnąc do otwartej bazy danych pracowników Komisji.
Wikilegislacja
Gdyby nad projektami pracowano na wiki, to kazda edycja mialaby swoja godzine, autora, numer IP. I to by bylo przejrzyste.
1% na Fundację Nowoczesna Polska, KRS: 0000070056;
Wikilegislacja - to możliwe
Wydaje mi się, że do tej pory istniała (i jeszcze trochę istnieje) duża mentalna przeszkoda w postaci poczucia, że każdy musi "mieć" dokument, nad którym pracuje - jak egzemplarz papieru.
Jednak to się zmieni na pracę na serwerze nie tyle może dzięki przykładowi Wikipedii i chyba jeszcze mniej Google Docs, ale raczej dzięki skrzynkom pocztowym, które zawsze są pod ręką. Chyba to jest ten główny element uświadamiający, że dokument może leżeć gdzieś w sieci.
Oczywiście jak to już chwyci, to zacznie się przegięcie w drugą stronę - trzymanie wszystkiego na zewnętrznych serwerach, niezależnie od rzeczywistej potrzeby, poufności, gwarancji wysokiego dostępu (HA) itp.
Mam próbkę tego w pracy: trochę trwało, zanim przekonałem ludzi, żeby nie nosili ze sobą dyskietek czy pendrivów po budynku, tylko przerzucali pliki przez dysk sieciowy, ale teraz leży tam cała masa dokumentów, z których - założę się - ledwie kilka procent służy do wymiany. Nadal jeszcze nie wiem co skłania ludzi do trzymania tych 90+% swoich dokumentów właśnie tam...
O ile wiem, to na podstawie
O ile wiem, to na podstawie bazy pracowników można okreslić z dużym prawdopodobieństwem dyrektora/naczelnika, ale juz przypisanie konkretnego dossier poszczególnym pracownikom raczej się nie uda. Chyba, że istnieje jakaś inna, bardziej szczegółowa baza?
mam wrażenie, że nie chodzi tu o pornografię
Moim zdaniem, należy już teraz zacząć organizować sprzeciw przeciwko temu pomysłowi (naciski na rząd i europosłów), bo to w rezultacie będzie oznaczało powrót Rejestru Stron Niedozwolonych - jak inaczej "doprowadzić do zablokowania użytkownikom Internetu na swoim terytorium dostępu do stron internetowych zawierających lub rozpowszechniających pornografię dziecięcą" niż nakazać to robić dostawcom Internetu lub przepuszczać cały ruch internetowy przez rządowy firewall? Co więcej, będzie to musiało blokować również możliwość dostępu do takich stron przez proxy, TOR-a itd...
Z punktu widzenia zasadności takiego rozwiązania jest to z jednej strony strzelanie z armaty do wróbla - bo oznacza budowanie kosztownej i skomplikowanej infrastruktury cenzorskiej po to, by zablokować dostęp do co najwyżej tych paru odwiedzanych tylko przez garstkę pedofilów stronek z pornografią dziecięcą, które przetrwają dłuższy czas - wszak z reguły w przypadku odkrycia takiej stronki jest ona błyskawicznie usuwana z serwera czy to przez samego właściciela, czy przez policję, a w ostateczności przez sąd. Stwierdzenie, że "bardzo trudno jest usuwać takie strony u źródeł, zwłaszcza jeżeli są utrzymywane poza UE" wydaje mi się w najwyższym stopniu nieprawdziwe, skoro rozpowszechnianie pornografii dziecięcej właściwie wszędzie jest surowo karanym przestępstwem.
Z drugiej strony jest mowa tylko o "stronach internetowych" - tak jakby pornografia pedofilska była rozpowszechniana tylko (lub głównie) przez strony WWW - a nie przez sieci P2P, maile, ftp, komunikatory czy chatroomy...
Chyba, że tak naprawdę wcale nie chodzi o pornografię dziecięcą, a o stworzenie infrastruktury pozwalającej na blokowanie czegokolwiek, co nie podoba się władzy (najpierw pod pretekstem pedofilskiego porno - prowokacje itp., a potem już całkiem legalnie - skoro rejestr stron niedozwolonych i techniczna infrastruktura już będzie, to wprowadzenie poprawki nakazującej blokowanie np. treści naruszających prawa autorskie będzie drobiazgiem).
uzupełnienie
W uzupełnieniu, po przeczytaniu całego dokumentu w oryginale:
Być może twierdzenie, że "bardzo trudno jest usuwać takie strony u źródeł, zwłaszcza jeżeli są utrzymywane poza UE" bierze się z definicji "dziecka" przyjętego w tym projekcie - tzn. za "dziecko" uznaje się osobę w wieku poniżej 18 lat. Czyli "dziecięca pornografia" to pornografia z osobami poniżej 18 lat. To zaś faktycznie w niektórych krajach poza UE może być legalne (chodzi o rozpowszechnianie - nie sprawdzałem) i nie byłoby wtedy podstaw do jej usuwania.
Z drugiej strony, warto uzmysłowić sobie, że projektowany nakaz karalności posiadania oraz "świadomego uzyskiwania dostępu do" dziecięcej pornografii ma oznaczać karalność posiadania i oglądania w Internecie (jako takiego, bez zamiaru rozpowszechniania) również np. zdjęć nagich 17-latek. A ponieważ posiadanie już nie musi być "świadome", to możliwe będą prowokacje polegające na podstawianiu stron porno z osobami w tym wieku jako "normalnych" stron porno - kto odróżni np. dojrzałą 17-latkę od 20-latki. A potem oskarżaniu ludzi, którzy sobie zdjęcia z tych stron zapisali na komputerze.
Interesujące jest też szczególnie mętne tłumaczenie konieczności blokowania:
Czyli w celu utrudnienia ZAMIESZCZANIA (upload) pornografii dziecięcej w "publicznie dostępnej sieci" i usuwania jej "u źródeł" koniecznym jest aresztowanie osób winnych jej ŚCIĄGANIA (downloading)...