Od hobby przez Sejm do nauki w przeddzień święta publicznej domeny

okładka książki Bohdan Pniewski - warszawski architekt XX wiekuDziś ostatni dzień mijającego nam roku 2008. Jutro pierwszy dzień roku przyszłego, a wraz z nim obchody Światowego Dnia Pokoju oraz... Dnia Domeny Publicznej. Ja zaś mam osobisty powód do radości i dumy. Moje zdjęcia i plan kompleksu budynków sejmowych robią karierę naukową. W związku z tym, że opublikowałem je jako public domain - znalazły się we właśnie opublikowanej monografii pt. "Bohdan Pniewski - warszawski architekt XX wieku", której autorem jest dr Marek Czapelski z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego. Książka ukazała się tuż przed Bożym Narodzeniem, a ja od tego czasu zaczynam przymierzać się do wpisania do swojego konferencyjnego biogramu miana "fotografa" (albo "fotografika", w zależności od tego, co kogo bardziej oburzy). W tej notatce jest i materiał video...

Każdy może robić zdjęcia. Coraz więcej osób je robi. A gdy robi zdjęcia - tworzy. Te osoby są twórcami, którym przysługują autorskie prawa osobiste oraz autorskie prawa majątkowe. Nie tylko dlatego są twórcami, bo robią zdjęcia. Każdego dnia tworzymy. Utworów jest już niepoliczalna liczba, ale nie wszyscy twórcy są przez system prawa traktowani tak samo (por. Kampania społeczna na rzecz certyfikacji Twórców, Otrzymałem odpowiedź z KOPIPOL'u). Chłopak, który nie opublikował (a tak na prawdę - nie sprzedał) wcześniej żadnego zdjęcia, nie może liczyć na takie samo traktowanie jak ktoś, kto swoje zdjęcia wycenia. Pojawił się spór, sprawa trafiła do sądu, a ten zasądził na rzecz chłopaka, twórcy przez małe "t", wynagrodzenie w wysokości jedynie 20% minimalnej stawki określonej przez ZPAF w cenniku dotyczącym wykorzystania zdjęć do materiałów reklamowych (por. Cena za utwory mojego autorstwa wynosi miliard euro za sztukę). Ja nie żyję ze zdjęć, ale moje zdjęcia zostały właśnie opublikowane w monografii naukowej. Czy sąd uznałby w moim przypadku, że należałoby mi się jedynie "20% minimalnej stawki", gdyby ktoś skorzystał z moich utworów bez mojej zgody?

Chciałbym móc uwolnić niektóre moje utwory do domeny publicznej, ale prawodawca mi na to nie pozwala (por. Zrzeczenie się autorskich praw majątkowych?). W Wikimedia Commons zebrałem już ponad 300 zdjęć Sejmu (por. Wolne zdjęcia Sejmu RP), a przecież nie tylko zdjęcia Sejmu tam zbieram i udostępniam. Bodaj wszystkie te zdjęcia oznaczyłem jako public domain, chociaż wiem, że to na nic. Na stronie Sejmu napisano - zgodnie z moją wolą, że plan budynków sejmowych należy do domeny publicznej, ale to na nic, gdyż nie ma drogi do tego, by zdjęcia i inne utwory uwolnić do domeny publicznej przed upływem stosownego czasu, długo po śmierci twórcy. Są tacy, którzy twierdzą, że 70 lat po jego śmierci to zbyt krótko, chociaż sam twórca po swojej śmierci nie gromadzi już kapitału (a to przecież to jego twórczy wkład mamy ekonomicznie premiować)...


Opowieść o losach hobbystycznie robionych zdjęć i grafik, o tym, jak Plan Kompleksu Budynków Sejmowych mojego autorstwa trafił na internetowe strony Sejmu RP, a potem, wraz z moimi zdjęciami Sejmu trafił do monografii pt. "Bohdan Pniewski - warszawski architekt XX wieku". Autorem tej monografii jest dr Marek Czapelski z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego. Nagranie pt. Od hobby do nauki w przeddzień królestwa publicznej domeny opublikowane jest w serwisie Vimeo. Na jego obejrzenie należy przeznaczyć 16 minut.

Co do zasady - utwory przechodzą do domeny publicznej po 70 latach od śmierci twórcy. Z tej okazji zaczęliśmy świętować Dzień Domeny Publicznej, zestawiając i rozpowszechniając nazwiska znanych twórców, z których dzieł można korzystać nie narażając się na konsekwencje wynikające z monopolu autorskiego.

1 stycznia 2009 roku przechodzą do domeny publicznej utwory autorstwa osób zmarłych w 1938 roku, a w śród nich przynajmniej 500 pisarzy, w tym Brunona Jasieńskiego, czy Osipa Mandelsztama. Do domeny publicznej przechodzą prace Władysława Grabskiego (znanego ze swych reform państwowych i prac "u podstaw państwowości naszej") oraz Aleksandra Świętochowskiego - pisarza, aforysty, krytyka, publicysty i założyciela wielu szkół, który stwierdził kiedyś, że "bezwzględnie logiczną w czynie jest tylko maszyna". Ale prawo nie rozróżnia Twórców (przez wielkie "T") i twórców (przez "t" małe). Do domeny publicznej przechodzą zatem dzieła również innych osób. Na świecie są miliardy twórców. Czy faktycznie powinniśmy czekać na to, aż minie te 70 lat od ich śmierci?

Tymczasem świętujemy (już jutro) Dzień Domeny Publicznej. Z tej okazji odbyła się wczoraj konferencja w Bibliotece Narodowej w Warszawie. W czasie jej trwania jej dyrektor, Tomasz Makowski, przekonywał, że przejście utworów do domeny publicznej to doskonała promocja literatury i jej twórców, że dzięki darmowym publikacjom do tekstów będzie miało dostęp znacznie więcej osób, które w konsekwencji w przyszłości będą kupować książki. W czasie konferencji Marek Siudym recytował wiersze Brunona Jasieńskiego... Na stronie Koalicji Otwartej Edukacji udostępniono listę nazwisk, autorów polskich i zagranicznych, którzy "przechodzą do domeny publicznej w roku 2009".

Chciałem, miałem taki plan, by upamiętnić jutrzejszy Dzień Domeny Publicznej w ten sposób, że nagrałbym na wideo obszerny fragment z pracy Władysława Grabskiego - "Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej". Chociaż opublikowano tę pozycję w 1927 roku, to nadal pozostaje aktualna. Okazało się, że chociaż zwiedziłem wiele warszawskich księgarni - nie mogłem sobie kupić egzemplarza tej książki. Tak, wiem, że można ją kupić online. Być może jutro ktoś zdecyduje się na jej publikację w internecie i nie będę musiał jej kupować?

Nie mam Grabskiego, więc skorzystałem z okazji i nagrałem klip z historią planu sytuacyjnego (urbanistycznego?) budynków sejmowych oraz zdjęć Sejmu RP, które pomogły w ilustrowaniu naukowej monografii z dziedziny historii sztuki. Ten plan to nic wielkiego. Kilka godzin spędzonych nad materiałami i dłubiąc w Inkscape. Te materiały komuś się jednak przydały. Pomogły, bo opublikowałem je jako public domain. To jedynie przykład na to, jak monopol prawoautorski w obecnym kształcie blokuje rozwój i upowszechnianie nauki. Od autora monografii dowiedziałem się, że historycy architektury XX-wiecznej nie mają łatwo. Gdy do zilustrowania naukowego artykułu, opublikowanego zresztą non for profit, potrzeba np. 10 zdjęć osiedli mieszkaniowych z lat 60., to za każde takie zdjęcie muszą zapłacić 200 zł. Tymczasem pojawiają się sytuacje patologiczne (por. Wawel chroni prawa fotografów???) i przestaje mnie dziwić, że w Szwecji 21% ankietowanych chce głosować na Partie Piratów.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

ale, ale... kryptopodatek

Tylko pamiętajmy o Art. 40 prawa autorskiego... Więc dobrze, że zachęcasz do publikacji w Internecie ;-)

Art. 40. 1. Producenci lub wydawcy egzemplarzy utworów literackich, muzycznych, plastycznych, fotograficznych i kartograficznych, niekorzystających z ochrony autorskich praw majątkowych, są obowiązani do przekazywania na rzecz Funduszu, o którym mowa w art. 111, wpłaty wynoszącej od 5 % do 8 % wpływów brutto ze sprzedaży egzemplarzy tych utworów. Dotyczy to wydań publikowanych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.

A co jeśli

...nie osiągamy przychodów/wpływów? I możemy to udowodnić (nie mamy reklam na stronie, bo sami za nią płacimy)? Czy liczy się to jako 'ujemny wpływ' i mamy podstawę do wyrównania od 'Funduszu o którym mowa w art 111'?

A jeśli umieszczamy na darmowej stronie (z reklamami) to czy nasz hosting (jako wydawca) ma obowiązek płacić? 5% do 8% wpływu z reklamy za odsłonę strony/utworu?

Taka głupia myśl.

Pozbycie się praw do nieruchomości - pytanie do filmu - 4 minuta

Co się dzieje z taką nieruchomością, do której właściciel pozbył się praw? Czy nie przechodzi ona na Skarb Państwa, który sam może czerpać z niej korzyści majątkowe?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>