Prawa autorskie Siostry Faustyny
Zastanawiam się nad tym "sprostowaniem", które podało PAP, a które pochodzi od rzeczniczki Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Siostry wydały oświadczenie związane z Dniem Domeny Publicznej. Twierdzą, że prawa do "Dzienniczka" Siostry Faustyny Kowalskiej nie wygasły, bo w przypadku "Dzienniczka" powinno się liczyć czas ochrony od daty pierwszej publikacji. Siostry twierdzą: "W myśl obowiązującego obecnie prawa, w sytuacji, gdy właścicielem praw autorskich jest ktoś inny niż autor, na przykład - jak w przypadku siostry Faustyny - zgromadzenie zakonne, okres ich obowiązywania wynosi nie 70 lat od śmierci autora, lecz 70 lat od daty pierwszej publikacji dzieła". Ale przepis art. 36 pkt. 3) mówi o utworze, "do którego autorskie prawa majątkowe przysługują z mocy ustawy innej osobie niż twórca". Wypada zatem zapytać: na jakiej podstawie zgromadzenie zakonne uzyskało prawa autorskiego do Dzienniczka? Moim zdaniem "sprostowanie" Sióstr opiera się na błędnej interpretacji przepisów ustawy.
Oświadczenie przekazane PAP przez s. Elżbietę Siepak, rzeczniczkę Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, można znaleźć w tekście opublikowanym przez Frondę, pt. "Dzienniczek" Siostry Faustyny pod ochroną. Siostry odniosły się do Dnia Domeny Publicznej (por. 1 stycznia 2009 - Dzień Domeny Publicznej oraz Od hobby przez Sejm do nauki w przeddzień święta publicznej domeny), twierdząc, że wbrew temu co ogłosiła Koalicja Otwartej Edukacji - prawa autorskie do "Dzienniczka" siostry Faustyny Kowalskiej wygasną dopiero w 2051 roku. Powodem ma być to, że "właścicielem praw autorskich jest ktoś inny niż autor".
Zważywszy, że autorskie prawa osobiste są niezbywalne - nie może siostrom w tym przypadku chodzić o autorskie prawa osobiste (te nie przysługują i nigdy nie przysługiwały Zgromadzeniu). Po śmierci twórcy jego prawa przechodzą na spadkobierców, a jak ich brak - na Skarb Państwa, oczywiście można autorskie prawa majątkowe w czasie ich trwania przenosić na inne osoby. W tych sytuacjach po śmierci twórcy zawsze "właścicielem" autorskich praw majątkowych jest ktoś inny niż twórca, gdyż ten nie żyje.
Są takie kategorie utworów, do których autorskie prawa majątkowe przysługują z mocy ustawy komuś innemu niż twórca, np. prawa autorskie majątkowe utworów pracowniczych. Art. 12 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych w swoim ust. 1 stwierdza:
Art. 12. 1. Jeżeli ustawa lub umowa o pracę nie stanowią inaczej, pracodawca, którego pracownik stworzył utwór w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy, nabywa z chwilą przyjęcia utworu autorskie prawa majątkowe w granicach wynikających z celu umowy o pracę i zgodnego zamiaru stron.
(...)
Z mocy ustawy wówczas autorskie prawa majątkowe przysługują komuś innemu niż twórca (chociaż por. komentarz poniżej).
Nie wystarczy zatem stwierdzenie, że autorskie prawa majątkowe komuś innemu niż twórca dziś przysługują, przysługiwanie takie musi mieć oparcie w ustawie. Pytanie zatem brzmi, na jakiej zasadzie siostry ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia uzyskały autorskie prawa majątkowe? Bo zasad wygaśnięcia autorskich praw majątkowych należy szukać w art. 36 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:
Z zastrzeżeniem wyjątków przewidzianych w ustawie, autorskie prawa majątkowe gasną z upływem lat siedemdziesięciu:
1) od śmierci twórcy, a do utworów współautorskich – od śmierci współtwórcy, który przeżył pozostałych;
2) w odniesieniu do utworu, którego twórca nie jest znany – od daty pierwszego rozpowszechnienia, chyba że pseudonim nie pozostawia wątpliwości co do tożsamości autora lub jeżeli autor ujawnił swoją tożsamość;
3) w odniesieniu do utworu, do którego autorskie prawa majątkowe przysługują z mocy ustawy innej osobie niż twórca – od daty rozpowszechnienia utworu, a gdy utwór nie został rozpowszechniony – od daty jego ustalenia;
4) w odniesieniu do utworu audiowizualnego – od śmierci najpóźniej zmarłej z wymienionych osób: głównego reżysera, autora scenariusza, autora dialogów, kompozytora muzyki skomponowanej do utworu audiowizualnego.
Najwyraźniej zaczyna się wreszcie dyskusja o domenie publicznej.
Aby postawić kropkę nad "i" napiszę tak: moim zdaniem Siostry nie mają racji. Jeśli nie ma szczególnego przepisu prawa powszechnie obowiązującego i mają zastosowanie przepisy ogólne (cytowane wyżej) - utwory Św. Faustyny Kowalskiej przeszyły do domeny publicznej, a stanowisko rzeczniczki Zgromadzenia opiera się na wadliwej interpretacji art. 36 pkt 3 ustawy.
Na stronach Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia można wciąż przeczytać:
Pełny tekst "Dzienniczka" św. Siostry Faustyny (PDF)
© Copyright by Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia
01-014 Warszawa, ul. Żytnia 3/9
kuria-zmbm@faustyna.pl
+4822 838 38 44Kopiowanie, powielanie, upowszechnianie na różnych płaszczyznach w całości lub w częściach do tak zwanych dzieł zależnych, także na stronach internetowych, wymaga pisemnej zgody Zgromadzenia.
Autentyczność „Dzienniczka” gwarantuje certyfikat wydany przez GeoTrust CA for Adobe dla Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, którym „Dzienniczek” jest podpisany.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Tak się zastanawiam...
Tak się zastanawiam kto ma prawa autorskie do Biblii i na jakich zasadach je nabył? ;)
Biblia w językach
Biblia w językach oryginalnych jest public domain, ale jej współczesne tłumaczenia mają prawa autorskie tłumacza, w przypadku Biblii Tysiąclecia jest to Zespół Biblistów Polskich i Pallottinum...
Moje wskazówki: (1) Jak
Moje wskazówki:
(1)
Jak uregulowane było prawo autorskie w chwili śmierci Faustyny Kowalskiej, później uznanej za Świętą?
(2)
Jak regulował te kwestie konkordat?
Oczywiście to jest podstawa sprawdzenia sytuacji
Oczywiście to jest podstawa sprawdzenia sytuacji (Treść Konkordatu (podpisanego w Warszawie dnia 28 lipca 1993 r.; Dz. U. 1998, nr 51, poz. 318.). Tu, w art. 23, czytamy: "Kościelne osoby prawne mogą zgodnie z przepisami prawa polskiego nabywać, posiadać, użytkować i zbywać mienie nieruchome i ruchome oraz nabywać i zbywać prawa majątkowe". Zgodnie z przepisami prawa polskiego), jednak wydaje się też, że w tym sporze nie będzie chodziło o prawa autorskie. "Dzienniczek" spisany był (ustalony) w 6 zeszytach, a to wszystko w latach 1934-1938. Jak można przeczytać w tekście Prawa autorskie do "Dzienniczka" siostry Faustyny do 2051 roku (Onet.pl za PAP, swoją drogą dziennikarze mało krytycznie podchodzą do tez rzeczników):
We Wstępie do wydania internetowego (PDF) można przeczytać, że "Dzienniczek" powstał "na wyraźne polecenie Pana Jezusa i z nakazu spowiedników".
PDF na stronach Zgromadzenia jest zabezpieczony, by było wiadomo kiedy był modyfikowany. Wydaje się zatem, że rzecz nie w prawach autorskich, a w tym, jak kontrolować prawdy objawione. Być może ktoś uznał, że prawo autorskie jest tu dobrym narzędziem.
Nie pierwszy raz prawo autorskie służy do kontrolowania obiegu idei. Przypominam spór o prawa autorskie do Mein Kampf:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Wydaje się zatem, że rzecz
Akurat prawdy objawione mają to do siebie, że są prawdami objawionymi tak długo, ja długo ich postać nie odbiega od postaci objawionej. Po ludzku rzecz biorąc: nie można naruszać ich integralności. Prawo zaś do zachowania integralności utworu należy do praw osobistych i nie wygasa.
Taki fragmencik Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:
Art. 49., ust. 2
Wydaje mi się, że akurat zakon jest kompetentny co do tego, którym zmianom twórca miałaby prawo się sprzeciwić (stoi oto na stanowisku, że nie wolno wprowadzać tu żadnych zmian, bo autorka traktowała utwór — dzienniczek — jako zapis objawienia).
Smuci mnie, że „prawa autorskie” rozumiane są zwykle jako prawa majątkowe. Tymczasem skala łamania praw autorskich wydaje się o wiele większa: dlaczego nikt nie nazywa piractwem emisji skróconych i przerywanych reklamami filmów, brakiem informacji o autorstwie piosenek emitowanych przez rozgłośnie radiowe, nieudolnych tłumaczeń które mogą godzić w dobre imię autorów oryginalnych? Dlaczego piractwem nie nazywa się zmian wprowadzanych przez inwestorów w projektach budowlanych?
W przypadku Faustyny Kowalskiej sądzę, że władze zakonne uległy złudzeniu tożsamości praw majątkowych i osobistych. Uważam, że zakon ma najświętsze prawo by domagać się zachowania integralności dzieła. Jestem przekonany, że ma moralne prawo stać na straży ochrony dóbr osobistych autorki „Dzienniczka”. A że przypisuje sobie autorskie prawa majątkowe (znak „©” do nich się właśnie odnosi)…
Proszę zwrócić uwagę, że tekst w Internecie jest dostępny. Nie sądzę więc, żeby chodziło o blokowanie dostępu do idei, stąd porównywanie do „prawnoautorskiego” ograniczania dostępności „Mein Kampf” jest cokolwiek chybione.
Zakon zaś najwyraźniej nie bardzo rozumie, że integralność przynależy do praw osobistych a nie materialnych. Ale trudno się dziwić: świadomość tej różnicy w społeczeństwie jest nikła, a media na każdym kroku zdają się ją zacierać.
Dostępna jest wersja
Jedna z "wersji" Dzienniczka Siostry Faustyny była wcześniej przez Stolicę Apostolską objęta "embargiem". Istotnie jakaś wersja jest dostępna.
"Dzienniczek" jest dostępny (a przynajmniej jakaś jego wersja), ale ja pisałem o próbach kontrolowania obiegu idei (nie tylko blokowania) za pomocą "narzędzia" w postaci prawa autorskiego. Nie zawsze to musi oznaczać wykonywanie monopolu przy jednoczesnym powstrzymaniu się od upowszechniania utworu (chociażby to był taki utwór jak Mein Kampf, a prawa autorskie z jakiegoś powodu przysługiwały rządowi Bawarii).
Jest jakaś wersja Dzienniczka. Pytanie, czy można zrobić kopie tych sześciu dzienniczków napisanych ręką Faustyny? Być może lepszym nawet narzędziem do kontroli idei, ponieważ autorskie prawa majątkowe wygasły, byłoby tu wykonywanie prawa rzeczowego, a więc prawa własności egzemplarzy. Nikt nie wydrukuje utworu Siostry Faustyny Kowalskiej, jeśli nie będzie miał dostępu do oryginalnego utworu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
189 KPC - powództwo o ustalenie
Jest nareszcie dobry powód, by skorzystać z art. 189 Kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym:
Siostry chyba raczej nie złożą takiego powództwa przyjmując raczej strategię dementowania informacji, jakoby prawa autorskie do utworów Siostry Faustyny przeszły do domeny publicznej. Być może ktoś, kto chciałby publikować Dzienniczek nie pytając Sióstr o zgodę, mógłby oczyścić przedpole takim pozwem. Nie wiem jak "Dzienniczek" się sprzedaje, bo od tego pewnie zależy czy ktoś będzie miał ekonomiczny interes w jego odpłatnym publikowaniu (tu i tak Fundusz Promocji Twórczości pobiera swoją "dolę" od sprzedawania utworów będących w domenie publicznej). Ale każdy, kto chciały (nieodpłatnie, a wiec Fundusz nie ma od czego liczyć procentów) opublikować Dzienniczek na swojej stronie internetowej ma interes prawny w tym, by domagać się ustalenia przez sąd, ze prawa autorskie majątkowe do utworów Faustyny Kowalskiej już wygasły.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
NUKAT - lubię bazy danych...
W NUKACIE znalazłem następującą pozycję:
Autor Faustyna Kowalska (św. ; 1905-1938).
Tytuł ujednolicony [Dzienniczek (pol. ; wybór)]
Tytuł O Miłosierdziu Bożym : wyjątki z Dzienniczka siostry Faustyny (ze Zgromadzenia Matki Boskiej Miłosierdzia) / [oprac.] Alojzy Misiak.
Adres wydawniczy Paris : Księża Pallotyni, [1956].
Opis fizyczny 157 s. ; 19 cm.
Link: http://tinyurl.com/6vb67j
Bardzo chętnie kupię tę książkę...
A co ze ślubami ubóstwa? Nie jest to rodzaj "umowy o pracę" ?
Kiedyś w Wikipedii mieliśmy podobny przypadek i wtedy inny zakon katolicki twierdził, że ma majątkowe prawa autorskie do dzieł swoich zakonników bo te niejako z automatu przysługują zakonowi, gdyż każdy zakonnik przy przyjmowaniu do nich składa śluby ubóstwa. A z tych ślubów wynika, że wszystko co stworzy zakonnik przechodzi z automatu na własność zakonu, zaś sam zakonnik nie ma w ogóle prawa mieć jakiegokolwiek osobistego majątku.
Pytanie tylko czy śluby zakonne
mogą być uważana za specyficzną formę zatrudnienia? Gdyby tak przyjąć, to wtedy wszystkie
dzieła wszystkich zakonników z zakonów w których obowiązują śluby ubóstwa z automatu stawałyby się od strony majątkowej własnością tego zakonu na podstawie Art 12. p. 1. prawa autorskiego.
Idąc tym tropem
Idąc tym tropem trzeba by zapytać, czy od takich "ślubów ubóstwa" przysługuje urlop na żądanie? Nie idźmy w tym kierunku, gdyż to manowce. Przynależność do zgromadzenia zakonnego nie jest tym, czym jest umowa o pracę, albo stosunek pracy powstały na innych podstawach niż taka umowa. Podobnie nie jest stosunkiem pracy bycie studentem jakiejś uczelni i dlatego prawa autorskie majątkowe przysługujące twórcom, przysługują studentom (którzy są twórcami), nie zaś uczelni.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
art. 12 ust. 1
Rozumiem, że art. 12 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych został przywołany w tekście notatki jedynie w charakterze przykładu. Wszelkie rozważania na temat ewentualnego zastosowania tego przepisu do "Dzienniczka" są o tyle bezprzedmiotowe, że w chwili, kiedy "Dzienniczek" był pisany wskazany przepis jeszcze nie obowiązywał.
W relewantnym okresie (lata 1934-38) odpowiednie kwestie regulowała ustawa z dnia 29 marca 1926 r. o prawie autorskim. Ustawa ta istotnie przewidywała kilka wypadków, kiedy prawa autorskie z mocy ustawy przysługują osobie innej niż twórca, żaden z nich nie stanowił jednak odpowiednika regulacji art. 12 ust. 1 ustawy obowiązującej obecnie. Ustawa z roku 1926 nie zawierała również żadnego innego przepisu, na podstawie którego prawa autorskie do "Dzienniczka" przysługiwałyby z mocy ustawy zakonowi.
profesja wieczysta
Na pewno same ślubu ubóstwa nie są formą umowy o pracę (choć niektórzy pracodawcy zachowują się, tak jakby pracownicy takie śluby składali a przynajmniej jakby powinni ;)). Natomiast profesja wieczysta zakonnika klauzurowego w warunkach polskich powoduje chyba pewne skutki, które są analogiczne do skutków stosunku zatrudnienia: na przykład jeśli idzie o rozmaite składki ubezpieczeniowe i emerytalne (ja wiem, część z tych rzeczy jest regulowana współcześnie przez fundusz i konkordat, ale żeby z tego skorzystać trzeba być xiędem lub zakonnikiem). Jak w świetle prawa cywilnego nazwać sytuację, w której jakaś instytucja opłaca za mnie wszelkie ubezpieczenia, wypłaca mi świadczenia (poprawdzie w dużej części w naturze; daje jedzenie i mieszkanie ale czasami również jakąś gotówkę), a w zamian wymaga ode mnie określonych zachowań (choćby było to śpiewanie psalmów)? BTW: czy bycie żołnierzem-amatorem (tj z poboru) to stosunek pracy z wojskiem i czy armii przysługują majątkowe prawa autorskie do dzieła żołnierza wykonanego w ramach służby zasadniczej (np kompanijnej gazetki ściennej)? Swoją drogą rzeczywiście należałoby rozpatrzeć stan prawny z chwili utrwalenia dzieła. Nie mam pojęcia jakie ustawy regulowały status zakonów katolickich przed II Wojną Światową... może się okazać, że jeszcze jakieś rozporządzenia cesarza Austrowęgier :/
Różnie można nazwać
Można nazwać np. dożywocie (w ramach stosunków zobowiązaniowych), chociaż nie jest umową o prace. Strony różnie mogą ułożyć między sobą relacje.
Dziś mamy takie prawo autorskie jakie mamy. I takie przepisy regulujące stosunki państwo-kościół, jakie mamy. I na nich należy się oprzeć w pierwszej kolejności.
Jeśli Siostry nie mają nic innego niż własną interpretacje art. 36 pkt. 3 ustawy o prawie autorskim, to myślę, że hmm.. Każde zgromadzenie zakonne chyba chciałoby być oparte na Prawdzie i do niej dążyć.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
o prawdzie
Niewątpliwie, a przynajmniej chcieć powinno (nota bene jest takie zgromadzenie, którego hasłem jest po prostu "veritatis"...). Natomiast wydaje mi się, że ustalenie obecnego stanu prawnego dzieła utrwalonego z górą pół wieku temu powinno odwoływać się do prawa obowiązującego podówczas. Czy w kwestiach prawa własności w ten sposób się nie postępuje? Czy należałoby sprawdzić, do kogo w momencie utrwalenia (publikacji?) dzieła należały autorskie prawa majątkowe i na mocy jakiego aktu prawnego?
Być może
Być może byłoby dobrze, ale prawodawcy maja tendencje do przedłużania obowiązywania praw autorskich, chociaz już coś do domeny publicznej wpadło, następy podpis pod nowelizacją ustawy może włożyć znów pod ochronę (przedłużając z 25 lat po śmierci twórcy na 50 lat po jego śmierci, wreszcie na 70 lat). Przepisy prawa autorskiego zawierają normy intertemporalne i tak np. art. 124 (zwłaszcza ust. 1 pkt 3):
Przepisy mogą objąć ochroną coś, co chronione pół wieku temu nie było (generalnie prawo autorskie pojawiło się tam, gdzie nie było wcześniej chronione, a chroniło coś, co powstało przed jego pojawieniem się). I dlatego raczej należy w pierwszej kolejności patrzeć na obecne przepisy, a potem (co nieuchronne w docieraniu do Prawdy) na całokształt regulacji (również w czasie i miejscu, które są związane z danym utworem). Przy czym - zgodnie z powyższym cytatem - stosuje się przepisy ustawy aktualnej.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Skoro o profesji wieczystej
To przy okazji Dnia Domeny Publicznej można przywołać jeszcze kanon 668 Kodeksu Prawa Kanonicznego (ten Kodeks Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego jednak nie stanowi wyłomu od zasad przewidzianych przez powszechnie obowiązujące w RP prawo). Warto go przywołać, by rozszerzyć dyskusje i wskazać źródła (teksty źródłowe) już funkcjonującej dyskusji:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Kolejne nieporozumienie Zgromadzenia
W opublikowanym na stronie Zgromadzenia Sióstr oświadczeniu czytamy:
Otóż Siostry i tym razem nieprecyzyjnie przywołały art. 36 pkt. 3 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (już widać, że to jest właśnie ten przepis, na własnej interpretacji którego Siostry się opierają). Art. 36 pkt 3 ustawy, poza tym, że nie dotyczy Zgromadzenia, bo z mocy ustawy prawa autorskie nie przysługiwały komuś innemu, niż Faustynie Kowalskiej, a dopiero potem, prawdopodobnie w wyniku dziedziczenia, zaczęły przysługiwać Zgromadzeniu (to należy jeszcze sprawdzić), to dodatkowo stwierdza, że nawet w takiej sytuacji okres 70 lat liczony ma być "od daty rozpowszechnienia utworu, a gdy utwór nie został rozpowszechniony – od daty jego ustalenia".
Zgodnie z ustawą utworem rozpowszechnionym jest "utwór, który za zezwoleniem twórcy został w jakikolwiek sposób udostępniony publicznie". Nie oznacza to jego "opublikowania drukiem", nie oznacza też jego "pierwszego wydania". "Dzienniczek" był dostępny publicznie również przed 1981 rokiem, chociażby w ten sposób, że toczyła się dyskusja na temat tego czy przepisująca Dzienniczek siostra popełniła błąd, czy nie (przepisująca, a więc utwór udostępniono publicznie w jakikolwiek sposób). Doszło zatem do rozpowszechnienia. Ustawa też wprowadza definicję "utworu opublikowanego", czyli takiego utworu, "który za zezwoleniem twórcy został zwielokrotniony i którego egzemplarze zostały udostępnione publicznie". Przepis art. 36 pkt 3 mówi o rozpowszechnieniu i ustaleniu, nie zaś o opublikowaniu.
Przez chwilę przyjmijmy, że zaistniała sytuacja, w której z mocy ustawy komuś innemu niż twórca (nabycie pierwotne) przysługiwały prawa do utworów Św. Faustyny. Jej utwór ("Dzienniczek") został rozpowszechniony (a w pewnym momencie Papież uznał, że nie należy propagować jednej z wersji ze względu na to, że przepisująca treść dzienniczka siostra miała zrobić popełnić nieścisłości).
Jednak w sytuacji Dzienniczka, wobec tego, że Zgromadzenie nie przywołuje innych przepisów, na podstawie których "z mocy ustawy" doszłoby do pierwotnego nabycia praw autorskich przez kogoś innego niż twórca, zastosowanie ma nie pkt 3 art. 36 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a pkt 1 tego przepisu.
Gdyby "Dzienniczek" nigdy nie był rozpowszechniony, a z mocy ustawy komuś innemu przysługiwałyby prawa autorskie (majątkowe) niż samemu twórcy (dany tu już wyżej jako przykład jedynie utwór pracowniczy) - wówczas okres ochrony należałoby i tak liczyć od ustalenia (a więc w omawianym przypadku - od spisania "Dzienniczka" ręką autora, co nastąpiło jeszcze za jego życia). To nawet krótszy okres niż w przypadku zasad ochrony dzieł twórców, którzy sami pierwotnie nabyli prawa do swoich utworów (w ich przypadku śmierć plus 70 lat, w innym przypadku ustalenie plus 70 lat, a nie każdy tworzy w dniu śmierci, czasem się to zdarza również wcześniej).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Art. 36 pkt 3 ustawy, poza
No właśnie mówię, że należałoby sprawdzić, czy prawa autorskie w momencie utrwalenia dzieła przysługiwały czy nie przysługiwały komuś innemu, niż Faustynie Kowalskiej. Jeśli spiszę z Iksińskim umowę, że wszelkie moje prawa majątkowe obecne i przyszłe przekazuję jemu, to chyba od momentu ich powstania (utrwalenia dzieła?) te prawa ma Iksiński?
"Toczyła się dyskusja" to chyba jest mocno powiedziane. Nie znam losów "Dzienniczka" ale piszą, że "Zakaz rozpowszechniania książki zdjął w 1978 roku Jan Paweł II" http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzienniczek_Siostry_Faustyny
Ale nie z mocy ustawy
Jeśli będzie umowa, albo jeśli będzie testament - nie ma tu zastosowania art. 36 pkt 3. W tym przepisie chodzi o inna sytuacje, a mianowicie taką, w której prawa autorskie przysługują z mocy ustawy innej osobie niż twórca. Tak jest w przypadku pracowników, jeśli zajdą określone w przepisie art. 12 ustawy okoliczności (a więc nie w każdym przypadku); nie przechodzą na pracodawce z mocy ustawy autorskie prawa majątkowe zatrudnionego w wydawnictwie sprzątacza, bo to - najpewniej - nie wynika z jego umowy o pracę, by tworzył dla pracodawcy utwory, a jedynie by sprzątał rzetelnie.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Kanon 668 i powszechnie obowiązujące prawo
Siostra Faustyna Kowalska stworzyła swoje utwory w latach 30-tych, więc do określenia tego komu przysługują prawa autorskie do Dzienniczka, trzeba sięgnąć do przepisów wtedy obowiązująych, również tych przepisów, ktore określają stosunek prawa kanonicznego do prawa państwowego.
Obecnie obowiązująca ustawa z dnia 17 maja 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej w art. 2 stanowi Kościół rządzi się w swych sprawach własnym prawem, swobodnie wykonuje władzę duchowną i jurysdykcyjną oraz zarządza swoimi sprawami. , w uzasadnienieu orzeczenia z dnia z dnia 24 marca 2004 r. (sygn. akt IV CK 108/2003) Sąd Najwyższy w zakresie intepretacji tego przepisu stwierdził:
I tu niestety pojawia się problem, czy kwestia przejścia na zakon praw autorskich do utworów stworzonych w celach ściśle religijnych nie powinna podlegać prawu kanonicznemu, a wtedy ma zastosowanie kanon 668 i wtedy, ten kanon będzie obowiązywał na mocy art. 2 w/w ustawy i w ten sposób można bronić tezy o przejściu z mocy ustawy praw autorskich do tego utworu.
Problem polega na tym, że w latach 30-tych ubiegłego wieku, czyli w okresie ustalenia Dzienniczka, obowiązywał Konkordat z 1925 roku, oraz dwie konstytucje. Konstytucja marcowa w art. 113 stanowiła
z czego by wynikało, że jednak kanon 668 nie ma tu zastosowania, bo zgodnie z ustawą o prawie autorskim z 1926 roku prawo autorskie przysługiwało autorowi, brak było przepisu dotyczącego utworów pracowniczych, czyli podobnego do art. 12 obecnie obowiązującej ustawy o prawie autorskim, gdyby ktoś chciał bronić intepretacji całej sytuacji, że zakonnik jest pracownikiem. Konstytucja kwietniowa nie zawierała analogicznego postanowienia. Konkordat z 1925 r. milczał na temat zakresu zastosowania prawa kanonicznego, ponadto była to umowa międzynarodowa, a nie ustawa. Jeżeli uznać, że obecnie obowiązujący przepis art. 36 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych ma zastosowanie do Dzienniczka, to trudno uznać, że kanon 668 obowiązywał w dacie powstania dzienniczka na mocy jakiejkolwiek ustawy. A tu jeszcze pojawia się problem, czy w dacie powstania Dzienniczka Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, było i z punktu widzenia prawa kanonicznego (tu prędzej) i z punktu widzenia prawa cywilnego podmiotem, który miał zdolność nabycia takich praw.
KPK 83
Ale obecny Kodeks Prawa Kanonicznego jest 1983 roku. W latach 30-tych obowiązywał bodajże KPK 1918 :/
KPK 83 cd
No to trzeba by jeszcze do niego sięgnąć, ale nawet jak z bezpieczeństwa założymy, że tam istniał podobny kanon, raczej trudno będzie bronić tezy, że da się zastosować 36 pkt. 3 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. W gruncie rzeczy, to dla mnie jest to zupełnie zrozumiałe, że pewna kontrola nad takim dziełem powinna być przez Zgromadzenie sprawowana, w gruncie rzeczy najważniejsza jest tu kwestia integralności dzieła i jego rzetelnego wykorzystania, a to są kwestie autorskich praw osobistych, o których już wyżej pisano. Szkopuł w tym, że zgodnie z art. 78 ust. 2 i 3 prawa autorskiego, wykonywanie praw osobistych po śmierci autora oraz i dochodzenie roszczeń z tytułu ich ochrony, mogą występować małżonek, a w jego braku kolejno: zstępni, rodzice, rodzeństwo, zstępni rodzeństwa, chyba że twórca wyraził inną wolę. Jeżeli zatem nie istnieje testament, to Zgromadzenie może mieć problem z bezpośrednim wykonywaniem tych praw.
art. 12-1 analogicznie
Podejmuję myśl, którą wyraził (może nie do końca explicite) Maciej_Szmit w komentarzu "profesja wieczysta" z 2.01. Tak sobie myślę, czy nie można by zastosować art. 12-1 ustawy o prawie autorskim ANALOGICZNIE.
Stosunek pracy podlega regulacji w art. 12-1; stosunek (sui generis), jaki zachodzi pomiędzy zakonnikiem po złożeniu ślubów, a jego zgromadzeniem - nie. Luka raczej nie zamierzona przez ustawodawcę. Można założyć, że ustawodawca nie chciał wykluczyć zakonów, a po prostu o nich nie myślał tworząc art. 12-1. Potrzeba regulacji jest (to pokazuje nasza dyskusja). Zakazu analogii nie ma. Zostaje ostatnie i kluczowe pytanie: czy sytuacje charakteryzują się istotnym podobieństwem? Same stosunki: 1. pracownika do pracodawcy i 2. zakonnika do zgromadzenia jako takie moim zdaniem tak. Z uzasadnieniem Macieja_Szmita w cytowanym komentarzu. (W odróżnieniu od tego, dożywocie moim zdaniem tu już by nie pasowało).
Ja raczej zastanawiałbym się czy utwór powstał "w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku" "zakonnego" (pracy) czy raczej - bardzo spłaszczając - "po godzinach".
Czy fakt, że Św. Faustyna była w zgromadzeniu, był w ogóle przyczyną tego specjalnego natchnienia, którego doznała?
Jeśli zakonnik, to dlaczego nie członek stowarzyszenia?
Jeśli zakonnik, to dlaczego nie członek stowarzyszenia? Członek stowarzyszenia (pracujący na rzecz stowarzyszenia) bliższy jest zakonnikowi w Zakonie, niż zakonnik pracownikowi w relacji z pracodawcą. Skoro na siłę się szuka analogii, to dlaczego nie iść dalej? Być może dlatego nie, że ustawa o członku stowarzyszenia nie wspomina (podobnie jak nie wspomina o zakonnikach), a w podanym jako przykład art 12 wspomina o stosunku pracy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Wręcz przeciwnie
Wręcz przeciwnie, jak wynika z zapisków na piątej stronie pierwszego zeszytu „Dzienniczka”, wstąpiła zostawszy natchnioną i ze względu na treść natchnienia właśnie.
(Hmm… Pisząc ten komentarz skorzystałem z internetowego wydania „Dzienniczka” i jakoś nie czuję, żeby jarzmo kopyrajtu, które próbują na ten utwór nałożyć zakonnice, w istotny sposób wpływało na obieg idei)
Obieg idei
Powinienem się, na dobrą sprawę, powstrzymać od pisania czegokolwiek, zanim nie sprawdzę jak było w rzeczywistości. Bazując jednak na doniesieniach medialnych (a wiadomo, że dziennikarze czasem upraszczają i sami nie sprawdzają informacji) mogę zacytować fragment tekstu Onetu:
"Nowym zredagowaniu". Dziś już sam Dzienniczek nie jest chroniony prawem autorskim i gdyby ktoś miał dostęp do oryginalnego tekstu (spisanego ręką Siostry Faustyny), to pojawia się pytanie w kontekście wpływu copyrightu na obieg idei: czy znalazłby różnice między oryginałem, a "nową redakcją", która pozwoliła papieżowi Janowi Pawłowi II "zdjąć zakaz rozpowszechniania". Nie twierdzę, że byłyby różnice znaczne (aczkolwiek poddano Dzienniczek redakcji, a więc zmianie). Z czystej ciekawości, skoro już tyle nad tym Dzienniczkiem jako utworem w rozumieniu prawa autorskiego spędzamy czasu - chciałbym dowiedzieć się jakie wprowadzono zmiany. Udostępniana jest wersja w PDF po redakcji i ze wstępem. Pytanie, czy można poprosić Siostry o udostępnienie skanów oryginalnego Dzienniczka?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Jak czytam na stronie Radia
Jak czytam na stronie Radia Maryja, chodziło o błędne tłumaczenie; przywołana tu wcześniej informacji Onetu wskazuje na niejasność co do oddania niektórych fragmentów w mowie zależnej.
Jeśli idzie o zmiany redakcyjne, to w wydaniu są obecne wyróżnienia (wytłuszczono fragmenty „objawione”), poza tym ze wstępu wynika, że wprowadzone zmiany to głównie rozwinięcia skrótów i poprawki gramatyczne. Czyli — na moje oko — nic, co byłoby „przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze”.
Biorąc pod uwagę, że watykański zakaz został wydany w oparciu o błędny przekład (tak wynika z materiałów prasowych które znamy), na obieg idei w tym kontekście ma wpływ nie copyright, ale zniekształcenie utworu przy tłumaczeniu. Czyli, z punktu widzenia prawa autorskiego, naruszenie osobistych praw autorskich.
Tak, naruszenia osobistych prawa autorskich, również w przypadku tych utworów, do których prawa majątkowe wygasły, są chyba problemem niedoszacowanym.
> czy utwór powstał "w
Utwór powstał na prośbę (czy to jest polecenie służbowe?) spowiedników siostry Faustyny.
polecenie służobowe
Nie może być "poleceniem służbowym", gdyż nie było tu relacji służbowej między św. Faustyną a spowiednikami. Poza tym, wedle dostępnych materiałów na ten temat Dzienniczek "powstał "na wyraźne polecenie Pana Jezusa i z nakazu spowiedników""...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
art. 12 to nie nabycie pierwotne
Art. 12 nie statuuje nabycia pierwotnego ("z mocy ustawy"), lecz nabycie pochodne. Do utworów pracowniczych stosuje się ogólną zasadę 70 lat p.m.a. (tak: J. Błeszyński, Prawo autorskie do utworów stworzonych przez pracowników w trakcie wykonywania obowiązków pracowniczych, PUG 12/1994 oraz J. Barta et al., Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Komentarz, Dom Wydawniczy ABC, 2001, wyd. II.).
Możemy wobec tego darować sobie rozważania, czy Św. Siostra Faustyna była pracownikiem.
Poza tym, jak już to zauważył Pig Star, powinniśmy raczej skupić się na przepisach obowiązujących w czasie powstawania "Dzienniczka".
Encykliki
Może ktoś z tu wypowiadających się wyjaśni czyją własnością są np. encykliki JP2? Na Wikiźródłach zostały usunięte a z toczącej się tam dyskusji nic nie wynika?
Prawa autorskie do utworów Karola Wojtyły/Jana Pawła II
Wedle tekstu Prawa autorskie do dzieł Jana Pawła II - kto ma, kto chce? (notatka w ksiazka.net.pl za PAP):
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
a propos cenzury :)
Pan Jezus ocenzurowany
/-/ Maciej Szmit (niestety z komputera na którym nie mam zapamiętanego hasła :)
Hermeneutyka, nie cenzura!
To się nie nazywa „cenzura”, to się nazywa „hermeneutyka”.
Szybkie sprawdzenie wersji „Dzienniczka” rozpowszechnianej przez ZMBM pod kątem brzmienia stosownego fragmentu utwierdziło mnie w zaufaniu do tego źródła.
Oczywiście mówię o rzetelności przy spisaniu tekstu, nie o wiarygodności informacji o rzekomych majątkowych prawach autorskich do tekstu…
KOED oficjalnie na temat sprowstowania Sióstr
Jest i Stanowisko Koalicja Otwartej Edukacji (KOED) w sprawie “Dzienniczka” siostry Faustyny Kowalskiej, a w nim m.in. czytamy:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
kilka spostrzeżeń nt. "Dzienniczka"
W PDFie na stronie faustyna.pl jest informacja, że jest to wydanie krytyczne "Dzienniczka" opublikowane w 1981 roku (choć w tym samym pliku jest nota copyright z datą 1979). Wobec tego, jeżeli dobrze zrozumiałem, są co najmniej dwie wersje "Dzienniczka": oryginał z przełomu lat 20. i 30. oraz "wydanie krytyczne" z lat 80.
W odniesieniu do oryginału, początek biegu terminu 70-letniego zależy od tego, czy Św. Siostra Faustyna nabyła swoje prawa pierwotnie, czy też "z mocy ustawy" utraciła je w momencie ich powstania. W tym celu należy sięgnąć do ustawy z 1926 r. (i obowiązującego wtedy Konkordatu oraz prawa kanonicznego). W ustawie z 1926 r. nie znajduję przepisu, który przyznawałby prawo do "Dzienniczka" komuś innemu niż Św. Siostra Faustyna. Pozostaje zatem sprawdzenie Konkordatu i prawa kanonicznego.
Na marginesie, zgodnie z art. 36 pkt 3 obecnej ustawy, nawet jeżeli prawa nie przysługiwały twórcy "z mocy ustawy", to czas ochrony liczy się od daty ustalenia jeżeli utwór nie został rozpowszechniony. I tu mam pytanie, czy oryginał "Dzienniczka" został w ogóle udostępniony publicznie za zgodą twórcy? Jeżeli nie, to być może termin powinien być obliczany jednak od daty ustalenia? Wtedy moglibyśmy sobie darować sprawdzanie Konkordatu i prawa kanonicznego.
Jest to jednak o tyle bezprzedmiotowe, że oryginał może (i jest) kontrolowany za pomocą prawa własności i faktycznego posiadania i kwestie prawno-autorskie schodzą tu na dalszy plan.
Pozostaje zatem ogólnodostępne w Internecie "wydanie krytyczne". Jeżeli to "wydanie krytyczne" jest utworem (tzn. wniesiono tam jakiś indywidualny wkład intelektualny poza mechaniczną korektą pisowni i przygotowaniem do druku), to prawa do niego wygasają odrębnie od praw do oryginału. Jeżeli nie, to możemy skupić się jedynie na kwestii praw do oryginału "Dzienniczka", a pobocznie rozważyć, czy "wydanie krytyczne" nie korzysta przypadkiem z ochrony przewidzianej w art. 99^2 pr. aut..
Załóżmy zatem, że "wydanie krytyczne" jest utworem. Powstało ono jak rozumiem na przełomie lat 70. i 80. W roku 1981 r. obowiązywała ustawa z 1952 r. Ustawa ta przyznawała wprost twórcy wydania krytycznego prawa autorskie "jeżeli opracowanie wykazuje cechy twórczości, zwłaszcza pod względem wyboru, układu lub ustalenia tekstu" (art. 9). Prawo to przysługiwało jednak twórcy, a nie wydawcy (nie mamy tu zatem do czynienia z pozbawieniem twórcy praw "z mocy ustawy", lecz potwierdzeniem ich przysługiwania właśnie twórcy). Tu też jednak powinniśmy sprawdzić, czy przypadkiem nie wchodzą w grę przepisy Konkordatu i prawa kanonicznego (por. Wikipedia, Konkordat - sytuacja po II wojnie św.).
Zakładając, że w grę wchodzi tylko ustawa z 1952 r. to twórca (ale nie wydawca) "wydania krytycznego" z 1981 r. prawa swoje zachował pierwotnie i zgodnie z ustawą z 1994 r. prawa te wygasną w 70 lat po jego śmierci. Nie udało mi się jednak ustalić kto jest twórcą "wydania krytycznego". Wariant, że twórca ten nie jest znany pozwoliłby obliczać ten termin od pierwszego rozpowszechnienia, czyli od 1981 roku (przypominam, że chodzi o prawa do "wydania krytycznego", a nie do oryginału, który najprawdopodobniej został rozpowszechniony wcześniej). 1981 + 70 = 2051
To wszystko przy założeniu, że "wydanie krytyczne" "Dzienniczka" podlega ochronie jako utwór. Jeżeli bowiem ograniczyło się do np. korekty pisowni, to ochronie tej nie podlega. Tu jednak kłania się art. 99^2 obecnego prawa autorskiego.
Zgodnie z tym przepisem, "temu, kto po upływie czasu ochrony prawa autorskiego do utworu przygotował jego wydanie krytyczne lub naukowe, niebędące utworem, przysługuje wyłączne prawo ... przez okres trzydziestu lat od daty publikacji." 1981 + 30 = 2011
Pytanie, jak ten przepis zastosować do wydania krytycznego sporządzonego przed jego wejściem w życie? Żądnym odpowiedzi na to pytanie polecam lekturę dwóch ustaw: zmieniającej pr. aut. z dnia 9 czerwca 2000 r. (która wprowadziła art. 99^2) oraz zmieniającej pr. aut. z dnia 28 października 2002 r. (która przepis ten trochę zmieniła). W obu ustawach są szczątkowe przepisy intertemporalne.
Załóżmy jednak, że przepis ten można zastosować do "wydania krytycznego" z 1981 r. Będzie się on stosował o ile w 1981 r. oryginał nie podlegał ochronie. I tu niespodzianka: jest możliwe, że zgodnie z ustawą z 1952 r. w 1981 r. prawa autorskie do oryginału już wygasły (było to wtedy 25 lat p.m.a. - oczywiście przy założeniu, że Św. Siostra Faustyna nie utraciła swych praw "z mocy ustawy" w latach 30.) Oczywiście ochrona oryginału odżyła cudownie w roku 2000, kiedy to wydłużono ją retroaktywnie do 70 lat p.m.a. Nie zmienia to jednak faktu, że "wydanie krytyczne" przygotowano po upływie czasu ochrony...
Pozostaje jeszcze do rozważenia wariant, w którym w 1981 r. oryginał był jednak nadal chroniony. Jest to możliwe, gdyż zgodnie z art. 26 ustawy z 1952, jeżeli prawa autorskie przysługują osobie prawnej (nie ma tu wymogu nabycia ich "w drodze ustawy", w grę wchodzi zatem również przeniesienie umowne lub dziedziczenie), to 25 lat liczy się od daty publikacji. Jeżeli zatem oryginał "Dzienniczka" nie został opublikowany, to w 1981 r. (ani nigdy przez czas obowiązywania ustawy z 1952) prawa do niego nie wygasły.
To tyle na temat obowiązywania zasady, że po upływie określonego okresu, każdy może korzystać z utworów bez przeszkód. Z powyższych rozważań wynika, że po upływie określonego okresu każdy może co najwyżej zafundować sobie rozrywkę lepszą niż jednoczesne oglądanie wszystkich części "Powrotu do Przyszłości".
Jeszcze
Jeszcze art. 124 aktualnej ustawy. Jeśli stosuje się do tych utworów tam wyminionych, to i stosuje się przepis o wygaśnięciu prawa. Reszta zaś (poprzednich) ustaw ma odpowiedzieć, czy wówczas "przysługiwało z mocy prawa", albo czy wówczas "podlegało ochronie".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Jest to jednak o tyle
Szkoda więc, że nie istnieje żadna "piracka" kopia oryginału, prawda? . Sytuacja podobna jak ze zdjęciami obrazów w muzeach. Bo okazuje się, że zdjęcie obrazu może być utworem chronionym prawem autorskim, tak samo jak wydanie książki może zostać uznane za oddzielny utwór. A posiadacz oryginału nie chce fizycznie go udostępnić.