Państwa chcą wiedzieć więcej

Było już Obywatela zmierzyć, zważyć, zidentyfikować w kontekście dokumentów paszportowych, potem Kolejne nowe dowody osobiste z podpisem i biometryką, i również ostatnio kłopoty z określeniem czym są dane osobowe. Gromadzenie danych o obywatelach to trudny temat (por. Zderzenie państwa i prywatności obywateli: kogo będzie bolało?). W tym kontekście należy odnotować pomysł Ministerstwa Zdrowia, by w nowo utworzonym rejestrze gromadzić dane na temat dzieci jeszcze nie narodzonych (rejestracja ciąż). Niektórzy komentują, że to prawie jak zakładanie "teczki" jeszcze przed urodzinami. We Francji zaś trwa dyskusja o systemie Edvige, mającym służyć do monitorowania obywateli...

O francuskim Edvige pisze Polska The Times w tekście Sarkozy szpieguje miliony obywateli. Tam o rozłamie w rządzie, bo jedni się zgadzają na budowę systemu, a inni nie. Podstawą budowy systemu ma być wydany w lipcu dekret (warto znaleźć dokładne źródło; Rzeczpospolita napisała w tekście Nawet mali Francuzi pod lupą : "1 lipca to data ogłoszenia rządowego dekretu o utworzeniu nowej bazy danych"). Jak relacjonuje gazety: do systemu mają trafić wszystkie osoby, które ukończyły 13. rok życia, wobec których zaistnieje podejrzenie, że "mogą naruszać porządek publiczny". Czyli taki nasz KCIK, tylko bardziej (por. Krajowe Centrum Informacji Kryminalnej, ale sięgnij również do tekstu Włóżmy terroryzm między wina i zezwolenia dla eksporterów i nadajmy mu numer nie wyjaśniając...). Polska The Times relacjonuje:

Wielka Siostra Sarkozy'ego, jak Francuzi nazwali bazę danych, będzie śledzić każdego aktywnego polityka i związkowca, biznesmenów, ludzi mediów i branży rozrywkowej, a także przedstawicieli instytucji społecznych i religijnych. Za to osoby, które trafią do wspomnianego katalogu, będą miały bardzo ograniczoną możliwość wglądu w zgromadzone na swój temat dane.

Tak więc kontrowersje wzbudza gromadzenie danych o obywatelach i to o obywatelach, którzy do tej pory nigdy nie trafiali do przepastnych rejestrów publicznych. A u nas - jak się wydaje - chce się pójść jeszcze dalej (a tylko podstawa aksjologiczna jest nieco inna). O pomyśle resortu zdrowia można było przeczytać w e-Polityce, w tekście Ministerstwo Zdrowia chce walczyć z nielegalnymi aborcjami. Tutaj można przeczytać:

Szczegóły programu są jeszcze opracowywane, lecz jego główna konstrukcja ma zostać przedstawiona na najbliższym posiedzeniu rządu. W akcję mają być włączone również Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i

Cytowana wyżej Polska The Times w artykule, który dotyczy polskiego podwórka, a zatytułowany jest Ministerstwo będzie walczyć z podziemiem aborcyjnym, cytuje prof. Andrzeja Zolla (byłego rzecznika praw obywatelskich), który stwierdził na łamach gazety, że "rejestrowanie ciąż byłoby zbyt daleko posuniętą ingerencją w prywatność".

Trzeba przy tym pamiętać, że na całym świecie z rejestrów publicznych (i prywatnych) wyciekają dane o obywatelach (np. Wyciekły dane osobowe ponad 26 milionów amerykańskich żołnierzy, Wyciek z Łodzi, GIODO apeluje: nie korzystajcie z danych z wycieku + czy było włamanie?, I co się dzieje dalej z danymi, które wyciekną?), a jednocześnie obywatele często nie wiedzą jakie informacje o nich gromadzone są przez państwa. A państwa starają się gromadzić dane, by walczyć z szeroko pojętym terroryzmem i przestępczością...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Proszę wybaczyć, ale...

... ostatnie zdanie jest z gruntu fałszywe. Choć rozumiem (czy raczej - mam nadzieję), że jest to pewna łagodna prowokacja.

Państwa starają się walczyć z tym, co dla nich niewygodne i narusza ich spokojny sen. Jeśli za "terroryzm" można uznać działalność "antyfutrzarskich aktywistów", jak nazywa się ich w środowisku, to ja wysiadam.

Także mówienie o przestępczości jest tylko słowem-kluczem, takim jak "bezdobry" u Orwella. Co prawda niewielka część obywateli, zwłaszcza teraz, kiedy totalitaryzm dość dobrze się ukrywa, tego doświadczyła, ale prawo penalizuje sobie co chce, niekoniecznie rzeczy groźne w sposób oczywisty i realny. W dodatku rozpowszechniona wiara w "prawo naturalne" sugeruje niektórym bidnym ludkom, że prawo samo w sobie jest dobre takie, jakie jest - bo jest prawem.

Swoją drogą, "ciekawe" obejście domniemania winy. No bo przecież państwo się tylko "interesuje" niektórymi ludźmi. W domyśle - będziesz pokorny, będziemy cię głaskać. A jak nie... to nie...
Jest niefajnie.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>