Zamieszanie związane z wypowiedzią o reklamie podprogowej stosowanej w TVN

Zgodnie z zapowiedzią (por. Spotkanie forum edukacji medialnej) w środę odbyło się kolejne już spotkanie zespołu ds edukacji medialnej, które to spotkania organizuje Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. W trakcie spotkania prezentacje nt. możliwości Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w kształtowaniu jakości reklamy telewizyjnej i radiowej przedstawił p. Stanisław Celmer, Dyrektor Departamentu Reklamy KRRiT. Drugim prelegentem był p. Jacek Szejda, Specjalista z Biura Programowego Polskiego Radia S.A. (prelekcja pt. „Piśmienność medialna a media publiczne”). Trzecim zaś gościem Krajowej Rady był prof. dr hab. Bronisław Siemieniecki z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, który opowiedział o zagrożeniach w świecie postmodernistycznym. W trakcie swojego wystąpienia prof. Siemieniecki stwierdził, że złapał TVN na emitowaniu reklamy podprogowej. Zapytałem w TVN czy stosują takie praktyk i rzecznik TVN zaprzeczył, a ponadto stwierdził, że telewizja ma zamiar bronić swojego dobrego imienia.
Aktualizacja - w tekście dodałem oświadczenie prof. Siemienieckiego.

Nagrania z dzisiejszego spotkania umieszczę w Sieci w ramach wolnego czasu (podobnie jak zrobiłem to wcześniej: Upowszechniajcie wiedzę o edukacji medialnej - tu prezentacja dr Lucyny Kirwil pt. "Zagrożenia podczas korzystania z mediów przez dzieci i młodzież" oraz Edukacja medialna: Filmoteka szkolna - w tym materiale nagranie z wystąpienia p. Agnieszki Odorowicz, Dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, która przedstawiła projekt "Filmoteka szkolna"). Dziś jednak opublikuję krótki fragment nagrania z wystąpienia prof. Siemienieckiego, gdyż wydaje się, że wypowiedź profesora nie przejdzie bez echa.

Zacznijmy jednak od początku: prof. dr hab. Bronisław Siemieniecki jest Kierownikiem Katedry Dydaktyki i Mediów w Edukacji UMK w Toruniu. W swoim wystąpieniu na temat zagrożeń w świecie postmodernistycznym poruszył wiele wątków, przedstawiając pewną diagnozę sytuacji. Wystąpienie to opublikuję - jak wspomniałem wyżej - nieco później (chociaż niestety nie całe, gdyż mniej więcej w pięćdziesiątej minucie prezentacji, a proszę pamiętać, że wcześniej nagrywałem wystąpienia dwóch innych prelegentów, padła mi bateria).

W trakcie prezentacji prof. Siemieniecki przedstawił zgromadzonym m.in. problemy związane z przetwarzaniem informacji w mózgu człowieka. "Wiedza kognitywistyczna, czyli wiedza o przetwarzaniu w mózgu, jest w tej chwili dość dobrze znana jeżeli chodzi o możliwość manipulowania innym człowiekiem i to się po prostu w życiu robi" - stwierdził profesor. Powiedział również, że w tym mieści się także działanie w przestrzeni podkorowej.

Jak wspomniałem - jedną z wcześniejszych prezentacji przedstawił p. Stanisław Celmer, Dyrektor Departamentu Reklamy KRRiT (to taki departament "szybkiego reagowania", który reaguje na wszelkie nieprawidłowości nadawców telewizyjnych). Mówił on m.in. o niedozwolonej reklamie i regulacjach wynikających z ustawy o radiofonii i telewizji, dlatego zgromadzeni na spotkaniu wiedzieli, że reklama podprogowa (subliminalna) w Polsce jest zakazana (to szczególna forma reklamy ukrytej i - zgodnie z art. 16b. ust. 2 pkt. 5) ustawy o radiofonii i telewizji - zakazane jest nadawanie reklam "oddziałujących w sposób ukryty na podświadomość"; O reklamie podprogowej można poczytać sobie w Wikipedii, w haśle Percepcja podprogowa).

W tym właśnie kontekście prof. Siemieniecki opowiedział o swoim eksperymencie, który miał polegać na sprawdzaniu dostępnych w internecie materiałów: "...przez trzy dni kiedyś siedziałem w internecie i znalazłem gdzieś trzysta czterdzieści czy trzysta pięćdziesiąt miejsc, gdzie ordynarne były wprowadzane elementy do obrazków, albo do filmów". I dalej prelegent stwierdził: "Nawet kiedyś patrzyłem [na] naszą telewizję TVN i Polsat; Złapałem Polsat... nie, przepraszam... TVN, jak butelkę Coca-coli umieścili...". Reklama podprogowa - według słów profesora - miała się znaleźć w co siedemdziesiątej (albo w co setnej - tu profesor nie był pewny) klatce przypadkowo znalezionego materiału TVN. Był to eksperyment poznawczy, gdyż profesor - jak powiedział - nagrał ten materiał i następnie "klatka po klatce" przeglądał go, ponieważ "chciał się przyjrzeć, jak jest zbudowana struktura obrazu".

Właściwie, to ten epizod wystąpienia nie musiałby mieć ciągu dalszego, jednak - jak już sygnalizowałem - spotkanie odbywało się w ramach prac zespołu ds. edukacji medialnej, który to zespół działa pod auspicjami Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (spotkanie miało miejsce w siedzibie KRRiT). Na sali, w której odbywało się spotkanie, byli obecni zarówno członek KRRiT, p. Piotr Marian Boroń (przewodniczył spotkaniu), był również obecny p. Stanisław Celmer, był również obecny p. Juliusz Braun - były Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a obecnie Dyrektor Generalny Rady Reklamy. Byli tam obecni również przedstawiciele innych mediów: telewizji publicznej i publicznego radia... Gdy wystąpienie prof. Siemienieckiego się zakończyło - głos zabrał dyrektor Celmer i "jako urzędnik państwowy" dostrzegł fragment o rzekomych, niedozwolonych przez ustawę, praktykach TVN oraz poprosił o udostępnienie materiałów, które prof. Siemieniecki miał - według własnych słów - nagrać...

Spotkania zespołu ds. edukacji medialnej organizuje nie byle kto, bo przecież Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jest umocowana w Konstytucji RP. Spotkanie takie nie jest spotkaniem towarzyskim, przebieg spotkań rejestrowany jest na dwóch magnetofonach - cyfrowym i analogowym. Ja również nagrywałem przebieg spotkania (z tym nieszczęśliwym elementem pod koniec wystąpienia ostatniego z mówców, kiedy - jak wspomniałem - siadła mi bateria na 10 minut przed końcem wykładu). Grupa "szybkiego reagowania" - jak ją nazwał dyrektor Depertamentu Reklamy KRRiT - działa szybko i w takich sytuacjach zwraca się do stacji telewizyjnych o wyjaśnienie wszelkich dostrzeżonych nieprawidłowości, nawet wówczas, gdy np. stacja przekroczy chociażby o jedną sekundę przypadający na jedną godzinę limit reklamy. A dodatkowo trzeba powiedzieć, że TVN SA jest spółką notowaną na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie...

- Twierdzenia tego pana są tak absurdalne, że chyba tylko dobry terapeuta mógłby je kompetentnie skomentować, ponieważ jednak zostały one wygłoszone na tak poważnym forum, jak spotkanie zorganizowane przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, natychmiast podejmiemy kroki prawne konieczne do obrony naszego dobrego imienia - skomentował wypowiedź prof. Bronisława Siemienieckiego pan Karol Smoląg, rzecznik prasowy grupy TVN.

W Polsce mieliśmy już incydenty dotyczące informacji o stosowaniu reklamy podprogowej: w tekście reklama podprogowa działa można przeczytać:

Nagie fakty nie obniżają czujności antypodprogowych aktywistów. W 1996 roku poseł Juliusz Braun w liście do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji twierdził że, "w jednej z reklam kosmetyków emitowanej przez Telewizję Polską pojawia się na poziomie podprogowym logo konkurencyjnej telewizji komercyjnej". Zarzuty się nie potwierdziły, a cała "afera" skończyła się na oficjalnych przeprosinach ze strony posła. Innym razem doszukiwano się ukrytej reklamy podprogowej w reklamówce polskiego operatora telefonii komórkowej, otóż tło akustyczne tej reklamówki puszczone w zwolnionym tempie okazało się być zachętą do... kupowania karmy dla kotów. Twórcy reklamy tłumaczyli się pomyłką w montażu, ale niektórzy doszukiwali się w tym diabolicznych zamiarów.


W trakcie spotkania zespołu ds edukacji medialnej (spotkania zespołu organizowane są przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji) prof. dr hab. Bronisław Siemieniecki z UMK w Toruniu stwierdził (nagranie opublikowane w serwisie Vimeo: Oddziaływanie podkorowe; czas trwania: 3 minuty), iż przypadkowo odkrył praktyki telewizji TVN, polegające na umieszczaniu w jej materiałach reklamy podprogowej (reklama tego typu jest zakazana przez polską ustawę o radiofonii i telewizji). Komentując tę wypowiedź rzecznik prasowy grupy TVN zaprzeczył i zapowiedział podjęcie kroków prawnych, zmierzających do ochrony dobrego imienia TVN.

Aktualizacja (10 lipca, godz. 9:15): Prof. Siemieniecki przekazał mi (oraz stacji TVN) oświadczenie następującej treści:

W moim wystąpieniu w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji niesłusznie wskazałem stację TVN jako tę, która wykorzystuje reklamę podprogową. Za pomyłkę przepraszam stację TVN, którą oglądam z przyjemnością.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Relacja Mirosława Filiciaka

W blogu Kultura 2.0 Mirosław Filiciak, który na spotkaniu zespołu ds edukacji medialnej reprezentował fundację Nowoczesna Polska, opublikował swoją relację z ostatniego spotkania: Forum frustracji.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Przedruk artykułu

W sąsiednim wątku jest była omawiana taka sprawa, ale akurat ten artykuł stał się przykładem, więc umieszczę komentarz tutaj

Otóż, na wykopalisku wykopu znalazłem:

Zamieszanie związane z wypowiedzią o reklamie podprogowej stosowanej w TVN

I zdziwiłem się, gdyż obecny tam link prowadzi do kopii tekstu z vagla.pl. Najwyraźniej chodzi o pozyskiwanie contentu do farmy linków, chociaż jest to robione bardzo sprawnie.

No i jeszcze ktoś umieścił to w wykopalisku wykopu.

W stopce Vagla.pl jest:

Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione.

Tak przy okazji - to jest artykuł zgodnie z b), czy sprawozdanie, a)?

Czy taki agregetor contentu spełnia definicję z pkt 4 tego artykułu? Czy to, że jest tam mnóstwo linków sprawia, że cel przestaje być informacyjny?

Jeśli to jest artykuł ( b) ), to czy pomimo sprzeciwu wobec takiego wykorzystania należy się wynagrodzenie od OZZ? (Zgodnie z pkt.4 )

I ostatecznie - czy zamierzasz osobiście coś robić z takim "piractwem"?

Rozmawiałem z home.pl

Przed chwilą rozmawiałem z konsultantką z home.pl sp.j. w sprawie tego materiału. Przesłałem również - zgodnie z jej sugestią - list do prawnika reprezentującego spółkę, a w liście umieściłem prośbę, by potraktowali zarówno (nagrywaną) rozmowę jak również list jako "wiarygodną wiadomość", o której mowa w art. 14 ust. 1 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną.

Art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych może być kuszący (home.pl zna dane ludzi, którzy trzymają tam domeny - to osoba fizyczna; swoją drogą: czy to się opłaca taki serwis pozycjonerski robić pod taką presją?), natomiast zastanawiam się nad wyceną artykułu (por. Cena za utwory mojego autorstwa wynosi miliard euro za sztukę), ponieważ za zawinione naruszenie zgodnie z art. 79 przysługuje mi m.in. roszczenie o zapłatę sumy pieniężnej w wysokości trzykrotności "stosownego wynagrodzenia". Wobec "wiarygodnej wiadomości" dostawca usług może ponosić odpowiedzialność, jeśli nie uniemożliwi dostępu do danych niezwłocznie. Akurat p. mecenasa nie ma teraz w pracy, bo już po 18:00.

Strasznie duży wpis od 3 miliardów... hmm...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Wpis nie taki duzy

Wielce Szanowny Panie Piotrze,

wpis nie taki duży - maksymalnie może wynieść sto tysięcy złotych (niezależnie od wartości sporu, stąd też pozwy o kilkadziesiąt milionów). Może Pan wnioskować o zwolnienie z części wpisu;) Wpis ostatecznie (w razie wygranej) opłaca pozwany. Sądzę jednak, że kradzież własności intelektualnej jest w Polsce tak powszechna, że Sąd wyceni Pana honorarium znacznie niżej, posługując się osławionym art. 5 k.c. - "nie można czynić ze swojego prawa użytku, który jest sprzeczny ze społeczno - gospodarczym przeznaczeniem tego prawa oraz zasadami współżycia społecznego". Innymi słowy - może Pan polec z powodu tego współżycia...

Pewnie 3 miliardy euro to wycena z kosmosu

Pewnie 3 miliardy euro to wycena z kosmosu, jednak to trzykrotność ceny, którą zaoferowałem rynkowi. 100 tys (bo to istotnie górna granica wpisu) to sporo, pewnie nie musiałbym dochodzić całości roszczenia. Gdyby podejść do tego w sposób, jaki zaprezentował sąd w sprawie opisanej w podlinkowanej w komentarzu notatce (która to sprawa dotyczyła wykorzystania zdjęcia reporterskiego, którego autor nie działał na profesjonalnym rynku sprzedaży praw) - sąd mógłby wziąć pod uwagę wynagrodzenia, które otrzymuję za artykuły w prasie branżowej, a wynagrodzenie to jest wyższe niż w przypadku zdecydowanej większości honorariów dziennikarskich ("liczonych za tekst") w "tradycyjnym świecie prasowym". Trzykrotność takiego wynagrodzenia (o czym wprost mówi ustawa) jest również sporą sumą. W Polsce chyba jeszcze się nie zdarzyło, by ktoś pozwał dostawcę usług internetowych, wcześniej wysyłając mu "wiarygodną wiadomość", dlatego byłoby ciekawe sprawdzić jak taka sytuacja mogłaby się dalej rozwinąć. To byłoby cenne dla całego świata polskiego internetu, ale również dla doktryny prawa autorskiego. Gdyby się pojawił wyrok w takiej sprawie - miałby dość istotne znaczenie również dla wszystkich dostawców usług internetowych, którzy dziś w większości słusznie zakładają, że nikt przecież ich nie będzie pozywał, bo to kłopotliwe.

Natomiast mój tekst - jak się wydaje - został już usunięty z farmy SEO (dostępnej pod wieloma zresztą adresami). Swoją drogą przypuszczam, że w najbliższym czasie będziemy mieli w Polsce do czynienia z jakimiś wyrokami, w których wina ludzi od SEO (a także - bo jedno się wiąże z drugim - "marketingu szeptanego") zostanie przez sąd uznana...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Raczej nie z powodu współżycia

A jaką konkretnie zasadę współżycia społecznego to by naruszało i w jaki sposób? Przypominam, ze w orzecznictwie dosyć dokładnie określono jak ma wyglądać powołanie się na zasady współżycia społecznego.

Prędzej już rozbiłoby się to wszystko o opinię rzeczoznawcy majątkowego...

co miałby do powiedzenia rzeczoznawca?

Ustalając cenę za licencję na mój utwór działam przecież w ramach zasad określających swobodę działalności gospodarczej. Mogę wycenić swoje utwory znacznie powyżej ceny "rynkowej". Nie raz się zresztą tak dzieje "w obrocie", gdy ktoś sprzedaje materiały konferencyjne "warte 12 tys zł". A "stosowne wynagrodzenie" - zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z 25 marca 2004 r. (sygn. II CK 90/03; por. Stosowne wynagrodzenie za piractwo) to takie wynagrodzenie, jakie otrzymałby autor (również autor opracowania zależnego), gdyby osoba, która naruszyła jego prawa majątkowe, zawarła z nim umowę o korzystanie z utworu w zakresie dokonanego naruszenia. Biorąc zatem za punkt wyjścia tę tezę SN - w omawianym epizodzie człowiek od SEO, który był uprzejmy skorzystać z mojego tekstu, aby zrobić to zgodnie z zasadami (w uproszczeniu: jest oferta, jest jej przyjęcie, dochodzi do umowy) musiałby zapłacić za licencje niewyłączną (na danym polu eksploatacji) tyle, ile wykazałem w "ofercie". A cena ta wynosiła miliard euro. Te same zasady musiałyby się odnosić do określenia "stosownego wynagrodzenia" w przypadku dochodzenia roszczeń od dostawcy usług internetowych, którego na podstawie art. 14 ust. 1 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną wiarygodnie zawiadomiłem o bezprawnym charakterze danych.

Czy zatem powołanie rzeczoznawcy majątkowego i jego opinia w przedmiocie "wartości rynkowej" ma tu jakiekolwiek znaczenie?

To jest nieco inna sytuacja, niż ta, w której są dystrybutorzy egzemplarzy utworów. To jest inna sytuacja "rynkowa", czy też "marketingowa" - oni szeroko wprowadzają do obrotu egzemplarze i ustalają cenę sugerowaną. Oczywiście rynek dynamicznie reaguje na te ceny i tu wycena rzeczoznawcy majątkowego mogłaby mieć rację bytu. Jednak w moim przypadku "rynek" nie ustala ceny za licencję na mój utwór. Ponieważ licencja taka nie jest dostępna z innego źródła niż ja.

Jutro mogę ogłosić, że cena za licencję na utwór mojego autorstwa wynosi 10 tys złotych (+ VAT) i od tego momentu w inny sposób obliczać ewentualne, przyszłe naruszenie - licząc się z wpisem od 30 tys PLN. Przy okazji - co z VAT-em? ;)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Tylko że tu będzie problem dowodowy

Wszystko byłoby ładnie tylko jest pewien problem: jak zamierzałby Pan to w sądzie udowodnić?:)

Biorąc pod uwagę, iż mamy tutaj proces quasi-odszkodowawczy to do udowodnienia jako powód ma pan tutaj 2 rzeczy: naruszenie Pańskiego prawa do utworu oraz jego cenę. Dowodził będzie Pan, nie sąd (to postępowanie cywilne, dodatkowo jeszcze gospodarcze, więc sąd nie rusza nawet palcem a w dodatku jest jeszcze prekluzja dowodowa!) i nie pozwany, który będzie ograniczał się do zaprzeczania powództwu we wszystkich jego elementach.

Samo poprzestanie na oświadczeniu, "za ten tekst to ja chciałem 1 000 000 euro" spowoduje zakończenie procesu oddaleniem powództwa jako nieudowodnionego, ze wszystkimi tego konsekwencjami (od poniesienia przez Pana kosztów procesu po res iudicata). Potrzebne są inne dowody. Na przykład dowód z zawartych przez Pana umów o udostępnienie tekstów podobnego typu.

W braku tego można się właśnie ratować biegłym, który analizując rynek medialny byłby w stanie oszacować, ile autor o Pańskiej pozycji mógłby uzyskać za tekst o takiej treści. Tyle, że to już Pana broszka, żeby tego skutecznie dowieść, bo Pan jest powodem...

Ależ nie, proszę Pana...

Ja publicznie ogłosiłem w dniu 2 lutego 2008 roku, że Cena za utwory mojego autorstwa wynosi miliard euro za sztukę i mam na to zresztą świadków :> A jak klarowałem w komentarzu wcześniejszym - wycena rynkowa nie ma tu znaczenia, bo art. 79 i stosowne orzeczenie SN nie do wyceny rynkowej się odnosi, tylko do "stosownego wynagrodzenia" (które wynikałoby z umowy)... ;>
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

To ja poczekam na rozpawę ;)

Proszę w takim razie dać znać kiedy będzie rozprawa jak Pan kogoś pozwie, z chęcią przyjdę i posłucham - a z największą chęcią przeczytam uzasadnienie wyroku, niezależnie od tego w którą pójdzie stronę :]

Ja również chętnie bym taki wyrok

Ja również chętnie bym taki wyrok przeczytał, niezależnie od tego jaką sąd podjąłby decyzję. Rozumiem, że Pana, Panie Bartoszu, moje argumenty nie przekonały? :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Co to jest "kradzież" własności intelektualnej? ...

...Bo żadnego przepisu precyzującego coś takiego nie znalazłem. Słyszałem o _naruszeniu_ "własności" intelektualnej, ale mam silne przypuszczenie, że nie da się "ukraść" czegoś, co nie jest materialne, ergo nie można tego zabrać. Można to co najwyżej bez zmian skopiować.
Oczywiście, mogę się mylić.

Proszę sięgnąć do dyskusji

Proszę sięgnąć do dyskusji, które toczyły się w tym serwisie pod tekstami opublikowanymi w dziale własność intelektualna (aktualnie jest tu 2132 teksty w tej kategorii); może Pan również przeglądać kategorie o węższym zakresie znaczeniowym: prawo autorskie (707 tekstów), bazy danych (91 tekstów), znaki towarowe (92 teksty), patenty (229 tekstów), etc. Ten serwis jest tak tworzony, że jeden tekst może być w kilku działach (jeśli łącznie odpowiada tematyce kilku).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

I ciekawe co home zrobi...

Czytając wpisy o pozycjonowaniu z ciekawości wbiłem parę słów z najpoczytniejszego swojego czasu artu na moim forum i oczywiście znalazłem go nie pod swoim nazwiskiem i nie na swojej stronie. Stronka jako żywo wygląda jak farma linków, choć oczywiście mogę się mylić. Prividerem oczywiście jest home, więc zacząłem od telefonu, który oczywiście nic nie dał... Poproszono mnie o wysłanie oficjalnego, opieczętowanego pisma (mailem mogę wysłać skan tego oficjalnego...). Byłem krnąbrny, wysłałem zwykłego maila.

Przed chwilą dostałem odpowiedź w której home.pl idzie w kierunku "właściwie to nie mamy pewności czy to pan jest autorem". A także zarzuca mi brak na mojej stronie brak notki copyright (ech, ta amerykanizacja życia...). W związku z tym jestem ciekaw: w Pańskiej sprawie też było podobnie? :)

Ja tylko poprosiłem :)

Ja tylko wskazałem na mój artykuł, potem wskazałem na mój tekst w "zapleczu" pana pozycjonera i poprosiłem, by home.pl potraktowało mój list oraz nagrywaną rozmowę telefoniczną (w której dokładnie to samo zrobiłem; no, może jeszcze zapytałem przez telefon, czy w Szczecinie pada, bo tu się też psuła pogoda) jako "wiarygodną wiadomość" w rozumieniu art. 14 ust. 1 ustawy. Nie napisałem, ani nie powiedziałem nic więcej. Przepraszam, jeszcze poprosiłem, by spółka "niezwłocznie uniemożliwiła dostęp do wskazanych danych" - czyli posłużyłem się sformułowaniem ustawowym. Być może po prostu brzmiałem wiarygodnie, a może chodziło o to, że spółka doszła do wniosku, iż faktycznie (a rzeczywiście byłem na to przygotowany) w przypadku, gdyby nieuniemożliwiła dostępu, podjąłbym kroki prawne przeciwko niej... Ale o krokach prawnych przeciwko spółce nie pisałem w liście, bo pomyślałem sobie, że na pewno pracują tam mili ludzie, którzy dostrzegą naruszenie i będą chcieli współpracować z autorem, natomiast wskazanie art 14 ust. 1 jako podstawy mojej prośby o uniemożliwienie dostępu okazało się być wystarczającą wskazówką co do moich intencji.

PS
Nawet otrzymałem oficjalne stanowisko spółki w sprawach odpowiedzialności za bezprawnie publikowane treści: Dyskusje: Odpowiedzialność firmy hostingowej za przechowywanie danych o bezprawnym charakterze. Mam też takie stanowisko od Wykop.pl, które również uprzejmie poprosiłem o usunięcie linku z Wykopu, co uczyniono niezwłocznie.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

a co na to Coca-Cola?

Interesujący byłby komentarz agencji reklamowej reprezentującej w Polsce marke Coca-Cola. Ta agencją jest dom mediowy STARCOM i jeśli obserwacje profesora Siemienieckiego są prawdziwe, to niewątpliwie STARCOM ma w tym procederze swój udział. Bo przecież TVN S.A. z własnej inicjatywy, bez zlecenia, nie zaryzykowałby takiego numeru...

Strachy na Lachy?

Nikt kto posiada jakąkolwiek wiedzę na temat stymulacji podprogowej nie zaryzykowałby takiego numeru. Dlaczego? Ponieważ wiadomo że w ten sposób da się stymulować emocje i podstawowe potrzeby (które posiadają swoje "ogniska" w strukturach podkorowych). Tak więc można by wywołać pragnienie i łaknienie, jednak wpływ na sposób ich zaspokojenia leży poza możliwościami stymulacji podprogowej. Nie ma też dowodów na skuteczność warunkowania przy pomocy bodźców wywołujących reakcje emocjonalne (przekaz normalny ukazuje produkt natomiast podprogowy stymuluje reakcję emocjonalną). Zresztą nie ma potrzeby uciekać się do takich sztuczek. Przekazem tradycyjnym również stymuluje się reakcje emocjonalną łącząc obraz produktu z obiektami lub osobami wywołującymi pożądaną reakcję (ładne młode osoby, eksperci itd.) Dziwi mnie natomiast iż osoba która powinna posiadać dość dokładną wiedzę na ten temat formułuje dziwne oskarżenia. Bardzo jestem ciekaw dowodów które zostaną (bądź nie) przedstawione w tej sprawie.

Nie wiem skąd biorą się

Nie wiem skąd biorą się co jakiś czas rewelacje o zdemaskowaniu prób stosowania reklamy podprogowej. Warto zauważyć, że reklama "podprogowa" na pewno nie jest podprogowa, skoro widać ją gołym okiem.

Faktycznie postmodernistycznie

Rzecz jasna nie można rzucać na wiatr takich oskarżeń - czy nie lepiej po prostu taką reklamę zarejestrować choćby kamerą cyfrową i potem zrobić małą statystykę częstości jej pojawiania się? Od profesora pracownika naukowego powinno wymagać się możliwie najwięcej staranności i opierania się na faktach. Natomiast TVN reaguje dość agresywnie broniąc swojej marki, myślę, że mogliby zrobić to bardziej dyplomatycznie. Bo skoro TVN tak się zbiesił, to może znaczy, że nie podoba mu się, iż jakiś medioznawca widzi zbyt wiele w oku telewizora. Poza tym jest jeszcze coś takiego, jak swobodna dyskusja na temat różnych ważnych zagadnień społecznych. Zarówno TVN jak i na przykład Agora S.A. zaciekle bronią prawa do wyrażania opinii w podobnych sprawach, które sam uważają, że powinny być zgodne z żelaznym paradygmatem etycznej koncepcji Rousseau - by oddać życie za prawo do wyrażania niewygodnych poglądów, mimo niezgadzania się z nimi. Toteż reakcja koncernu wydaje mi się nieco przesadzona i trąci hipokryzją.

UMK w Toruniu

UMK to nie Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika, a Uniwersytet Mikołaja Kopernika.

Z naszych pieniędzy

Profesor coś palnął, bo pasowało do koncepcji jego wykładu. Nie przewidział, że ktoś będzie roztrząsał prawdziwość rzucanych przykładów. Najsmutniejsze, że z naszych pieniędzy finansowani są tacy "profesorowie" i takie "konferencje".

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>