Dyskusja na temat odpowiedzialności administratorów serwisów "ery 2.0"

Trwa dyskusja środowiskowa dotycząca odpowiedzialności za treści publikowane w internecie. Swój głos w tej sprawie opublikował dziś w Rzeczpospolitej mec. Xawery Konarski (serdecznie pozdrawiam), prezentując kilka tez. Miałem niedawno możliwość pospierania się z Xawerym na temat jego koncepcji (głównie chodzi w niej o kwestie pomocnictwa z art. 422 kodeksu cywilnego, do czego się jednak nie odniosę niżej) w czasie jednego ze szkoleń, w którym wspólnie braliśmy udział. Dlatego i tu pozwolę sobie na odniesienie do niektórych tez. Warto przy tym zauważyć, że dyskusja ta, chociaż w wielu przypadkach dotyczy prawa autorskiego, to musi opierać się również na ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną.

Zacznijmy od odesłania do źródła. W dzisiejszej Rzeczpospolitej ukazał się tekst Internet drugiej generacji: za co może odpowiadać administrator serwisu, którego pretekstem jest spór o odpowiedzialność YouTube i powództwo wytoczone przez koalicję producentów audiowizualnych firmom YouTube Inc., YouTube LLC oraz Google Inc. Xawery Konarski odnosi swoje rozważania do szerszego kontekstu, do Web 2.0.

Pierwsza kwestia to mój sprzeciw wobec określenia "Web 2.0". Tak naprawdę koncepcja serwisów www, która zaproponował Tim Berners-Lee polegała właśnie na tym, by wszyscy ze wszystkimi komunikowali się, by łączyć różne źródła, by obok agregacji współistniały ze sobą różne elementy, w sumie składające się na Sieć powiązanych dokumentów. "Web 2.0" to w moim odczuciu nieoddający informacyjnie wytrych, modne określenie, które nie nadaje się do szczególnej analizy z punktu widzenia prawa. Brak tu jednoznacznego desygnatu, technologie i sposoby publikacji się przenikają.

Nie mogę się zgodzić na rozróżnienie, które znalazło się w tekście mec. Konarskiego, które dotyczy twórców. Pisze on: "Szczególne problemy związane są z funkcjonowaniem tych serwisów, które pełnią rolę swoistych forów wymiany nie tylko amatorskich treści, ale również utworów lub przedmiotów praw pokrewnych stworzonych przez podmioty profesjonalne".

Polski system prawa nie przewiduje rozróżnienia twórców ze względu na profesjonalizm. Jest wręcz przeciwnie. Utwór to "każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia". Ta definicja utworu, którą można znaleźć w art. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, nie daje podstaw do tego, by wyróżniąć "profesjonalistów" i amatorów. Jest wręcz przeciwnie, co starałem się wykazać w tekście Na świecie są miliardy twórców. W tym sensie jestem niezwykle sceptycznie nastawiony do określenia "user-generated content". Stanowi ono (nie wiem czy umyślne) wprowadzenie w błąd. Sugeruje, że twórca, którym w danym przypadku może być "użytkownik" nie ma praw, które przysługiwałyby, gdyby użytkownik ten był "profesjonalistą". A przecież jest wręcz przeciwnie.

Kolejna sprawa to modele odpowiedzialności. Xawery Konaraski rozróżnia content providerów i host providerów. OK. Opisując działalność host providerów pisze:

Dostarczają jedynie platformę informatyczną, do rozpowszechniania utworów dochodzi natomiast między użytkownikami. Działania administratorów nie ingerują w sferę praw autorskich uprawnionych podmiotów, czynności relewantnych z tego punktu widzenia dokonują wyłącznie użytkownicy serwisu. W konsekwencji administratorzy nigdy nie odpowiadają jako sprawcy naruszeń, lecz najwyżej jako pomocnicy.

Dalej zaś piszę, że "pozyskując od użytkowników licencje na dalsze rozpowszechnianie materiałów zamieszczonych w serwisie, administrator serwisu staje się dostawcą treści". Inną sytuacją ma zaś być ta, w której "podmioty przechowują cudze treści".

No i tu mam wątpliwość. Mając cały czas w pamięci przepisy ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną i wyłączenia bezprawności wciąż zadaje to pytanie - jeśli serwis (nazwijmy go dla potrzeb tego wywodu za Xawerym Konarskim: host providerem) jest "jedynie platformą", a dostawca treści (czyli content provider) wchodzi w monopol autorski (Xawery staje na stanowisku, że host provider nie wchodzi w ten monopol), to na jakiej podstawie, nawet jeśli nie pozyskuje się licencji w oparciu o zapisy regulaminu serwisu, wydawca (platforma, etc...) korzysta z utworów? Bo przecież korzysta (a nawet: "przechowuje cudze treści" - co zacytowałem wyżej).

Mec. Konarski pisze, że w przypadku host providerów do rozpowszechniania utworów dochodzi między użytkownikami. Ale przecież nad utworem, który zostanie "wpuszczony" w taką platformę użytkownik często traci kontrolę. Nie jest w stanie (to na razie norma, od której są wszak wyjątki w praktyce) skasować opublikowanego komentarza, nie ma wpływu na sposób, w jaki taki utwór pojawia się potem w innych serwisach (np. za pomocą przeróżnych agregatorów, RSS, Atom, i innych feedów oraz "wklejeń" - jak w przypadku YouTube, czy Google Video). Co więcej - dochodzi do każdoczesnej zmiany formy (nie tylko jeśli chodzi o zmiany formatowania, ale też - w przypadku np. YouTube pojawiają się elementy dodatkowe, jak chociażby logo i odesłania do materiałów w danej kategorii), a więc nie ma autor-twórca wpływu na tę formę... A jeśli autor przestaje mieć kontrolę nad utworem, utwór niejako odrywa się od czubków palców piszącego i idzie w świat, to jaka jest podstawa (jeśli nie licencja) do dalszego korzystania z tego utworu przez innych? A jeśli nie ma takiej podstawy (licencji), to może te serwisy działają "nielegalnie"?

Trzeba jeszcze powiedzieć, że przecież takie serwisy ("host providerzy") również przechowują treści na swoich serwerach (to się nie dzieje "w locie"). To przecież nie jest (jeszcze) tak, że komentujący publikuje na swoim dysku, podpinając link do swojego tekstu pod opublikowany gdzieś indziej komentarz. To jest przechowywane na dyskach serwisów, w bazach danych znajdujących się na tych dyskach, pod kontrolą "wydawców" (z braku lepszego określenia) tych serwisów.

A co w sytuacji, gdy ktoś w serwisie publikuje treść, chociaż nie ma prawa decydować o danym utworze? Mec. Konarski pisze w odniesieniu do content providerów, że "administratorzy będą odpowiadać jako sprawcy (bezpośredni) naruszeń, jeśli treści rozpowszechniane w serwisie okażą się bezprawne". Jeśli okaże się, że ktoś, kto nie ma praw, opublikował w serwisie utwór (nacisnął przycisk submit, a wcześniej zgodził się na postanowienia regulaminu), to dysponent platformy nie nabywa licencji (nemo plus iuris ad alium transferre potest quam ipse habet), a jego odpowiedzialność - w warunkach polskich - można oceniać nawet przy braku winy (art. 79 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych przewiduje odpowiedzialność nawet bez winy), dopiero potem pewnie regres do osoby, która wcisnęła ten nieszczęsny submit, o ile da się go zidentyfikować...

Chodzi mi o to, że różnorodność form i modeli działania serwisów internetowych znacznie wykracza poza te dwa modele, które przedstawił mec. Konarski, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że w swoich rozważaniach opierał się na analizie przepisów. Jakoś trzeba sobie poradzić, a prawodawca nie nadąża. Wobec tego trzeba analizować te przepisy, które są...

W kwestii wyłączenia odpowiedzialności wynikającego z ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną mogę zaproponowac następujące komentarze w tym serwisie: Zapominamy o jednej ustawie..., Nie jest jasno określona, na te przepisy powołał się też oskarżony prowadzący serwisu Gazety Bytowskiej, składając apelację od wyroku. Treść apelacji dostępna jest w tekście: Sporu o Gazetę Bytowską ciąg dalszy - oskarżony i prokuratura złożyli apelacje. Poza prawem autorskim problematyka odpowiedzialności za treści staje się coraz bardziej zapalnym tematem w dyskusji na temat prawa prasowego (w tym sensie komentarze czytelników analizowane są jako "materiały prasowe")... Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Ciekawe...

Przesłanek ich odpowiedzialności nie określają ustawy prawno-autorskie: ani amerykańska (sprawa YouTube), ani polska.

Panu mecensowi, ktory dal sie poniesc modzie na chwytliwe slogany typu "web 2.0" polecam szybka lekture Online Copyright Infringement Liability Limitation Act, title II of the Digital Millennium Copyright Act, Pub. L. 105-304, 112 Stat. 2860, 2877 (Oct. 28, 1998). W szczegolnosci zwracam uwage na przepisy §512(c)(1)(A-C).

Skoro mowa o Dyrektywie 2000/31/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 8 czerwca 2000 r. w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, w szczególności handlu elektronicznego w ramach rynku wewnętrznego (dyrektywa o handlu elektronicznym) to szybka lektura tresci artykul 15

Brak ogólnego obowiązku w zakresie nadzoru

1. Państwa Członkowskie nie nakładają na usługodawców świadczących usługi określone w art. 12, 13 i 14 ogólnego obowiązku nadzorowania informacji, które przekazują lub przechowują ani ogólnego obowiązku aktywnego poszukiwania faktów i okoliczności wskazujących na bezprawną działalność.

Tak na samym koncu. Uwazam, ze omawianie w miare skomplikowanego problemu prawnego na lamach Rzeczpospolitej i porownywanie dwoch diametralnie roznych od siebie systemow prawnych jest conajmniej nieporozumieniem.

Globalna odpowiedzialnosc?

Zgodzę się, iż Rzeczpospolita nie jest najwłaściwszym miejscem do takiej dyskusji, z drugiej strony lepsza jakakolwiek dyskusja niż jej brak... a artykuł pewien efekt wywołał.

Samo porównanie jest z pewnością trudne, ale czy bezzasadne - wole nie oceniać. Jestem natomiast przekonany, iż przydałaby się refleksja nad sytuacją - kto w dobie globalnego internetu za co i gdzie odpowiada, ze względów technicznych prawdopodobnie ograniczona do analizy: Polska, USA, Niemcy, Wielka Brytania, Irlandia

Problem z prawnikami

Serwisy określane jako Internet drugiej generacji (Web 2.0)

Polecam panu mecenasowi lekture hasla University Corporation for Advanced Internet Development (Internet 2).

wyróżniają się tym, że zapewniają użytkownikom samodzielne zamieszczanie materiałów

W takim ujeciu FTP jest czysta usluga "web 2.0" istniejaca od prawie 30 lat.

Środek ciężkości redagowania stron WWW przesunął się więc w kierunku użytkowników

No coz. Nie wiem czy jest potrzeba komentowania. Moze jedynie to co widac na userfriendly.org. W koncu dotyczy to edytorow stron WWW i HTML 5, ktory na pewno wejdzie jako jeden z elementow do architektury AJAX przez co bedzie mozna pisac o nawet "web 4.0". Oczywiscie to ironia, teraz bardziej trendy (nie oceniam) jest semantic web.

Rola administratorów serwisu ogranicza się do dostarczenia platformy informatycznej, za pomocą której internauci komunikują treści między sobą

To ja moze sparafrazuje. Komputer podlaczony do Internetów, na ktorym zainstalowany jest system operacyjny z uslugami sieciowymi, o FTP juz pisalem (a kazdy prawnik wypowiadajacy sie o "prawie internetu" przeciez wie co to jest web server) to moze jeszcze chociazby IRC no bo nie bede wspominal o czyms tak staromodnym jak RFC821. Z drugiej strony to tez ladna liczba - 821.

Ale sie rozpisalem. A to dopiero kilka pierwszych stwierdzen z artykulu pana mecenasa. To moze w skrocie przytocze to co na zarzuty pozwu w sprawie Viacom International Inc., Comedy Partners, Country Music Television, Iinc., Paramount Pictures Corporation, and Black Eentertainet Television, LLC, v. Youtube, Inc., Youtube, LLC, and Google Inc., No. 1:07-CV-02103 (S.D.N.Y. March 13, 2007) odpowiedzieli prawnicy przedsiebiorstw Youtube i Google (2007 WL 1724620).

(...)
30. Defendants admit that paragraph 30 of the Complaint quotes small excerpts from a YouTube, Inc. Press Release dated December 15, 2005. Defendants admit that YouTube encourages users to upload video clips to the service that the users have the right to upload, and that clips uploaded to the service are typically available for viewing free of charge by members of the public who have internet access. Defendants deny the remaining allegations in paragraph 30 of the Complaint.

31. Defendants admit that when a user uploads a video to the YouTube service, the video is copied into a software format, stored on YouTube's computers, and made available for viewing through the YouTube service. Defendants admit that users of the YouTube service can search for videos stored on the service by entering a search query, and that they will receive a list of thumbnails - single frame images of video clips stored on the service - identified in response to that search query. Defendants admit that the purpose of these thumbnails is to help users find what they are searching for. Defendants deny the remaining allegations of paragraph 31 of the Complaint.
(...)
33. Defendants admit that a YouTube user can send another person an email message containing a link to a video clip stored on the YouTube service, and that if the recipient of the email message clicks on the link the recipient will be able to view the video clip on the YouTube service. Defendants deny the remaining allegations of paragraph 33 of the Complaint.
(...)
38. Defendants admit that YouTube users must agree to Terms of Use prior to posting video clips to YouTube's service. Defendants admit that the Terms of Use contain certain content-based restrictions on the types of videos users may upload and store on the service, and that YouTube reserves the right to remove from the service material uploaded in violation of YouTube's Terms of Use. Defendants admit that paragraph 38 quotes an excerpt from YouTube's Terms of Use. Defendants deny the remaining allegations in paragraph 38 of the Complaint.
(...)
40. Defendants admit that the YouTube service provides copyright protection tools that help copyright owners find clips that users have uploaded that the copyright holders may contend infringe their copyrights. Defendants further admit that these tools can prevent the reloading of copies of the same video clip after it has been removed from YouTube's service following notice of alleged infringement from a copyright holder. Defendants deny the remaining allegations of paragraph 40 of the Complaint.
(...)

Przechodze do najwazniejszego

DEFENSES

FIRST DEFENSE (DMCA SAFE HARBORS)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part because Defendants are protected by one or more of the DMCA Safe Harbors in 17 U.S.C. § 512.

SECOND DEFENSE (LICENSE)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part by licenses, express and implied, granted or authorized to be granted by Plaintiffs.

THIRD DEFENSE (FAIR USE)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part by the doctrine of fair use.

FOURTH DEFENSE (FAILURE TO MITIGATE)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part because Plaintiffs have failed to mitigate their damages, if any.

FIFTH DEFENSE (FAILURE TO STATE A CLAIM)

Plaintiffs' allegations fail to state a claim for copyright infringement of any work not listed on Exhibit A of the Complaint.

SIXTH DEFENSE (INNOCENT INTENT)

Plaintiffs' damages, if any, are limited by Defendants' innocent intent.

SEVENTH DEFENSE (COPYRIGHT MISUSE)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part by the doctrine of copyright misuse.

EIGHTH DEFENSE (ESTOPPEL)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part by the doctrine of estoppel.

NINTH DEFENSE (WAIVER)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part by the doctrine of waiver.

TENTH DEFENSE (UNCLEAN HANDS)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part by the doctrine of unclean hands.

ELEVENTH DEFENSE (LACHES)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part by the doctrine of laches.

TWELFTH DEFENSE (SUBSTANTIAL NON-INFRINGING USE)

Plaintiffs' claims are barred in whole or in part based on the doctrine of substantial non-infringing use, although Defendants submit Plaintiffs bear the burden of proving the doctrine's inapplicability.

Moze to chociaz w minimalnym stopniu zobrazuje dlaczego nie warto porownywac roznych systemow prawnych. Oczywiscie nie wiemy jaka bedzie decyzja amerykanskiego sadu. Ja calkowicie popieram argumentacje zaprezentowana przez prawnikow Google i Youtube.

Uwag co do wnioskow dotyczacych zagadnien technicznych i prawnych zaprezentowanych przez mecenasa Konarskiego w jego artykule mialbym jeszcze bardzo wiele, ale przyznaje szczerze, ze nie chce mi sie juz pisac.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>