Czy brak rejestracji internetowego serwisu to pretekst?

Milczący redaktorPrzepisy są niejasne. Prawo prasowe archaiczne. W jednej części Polski uznaje się czasem, że wypowiedzi internautów komentujących artykuły publikowane w internecie, bądź wątki dyskusyjne nie stanowią materiału prasowego ani listu do redakcji, portale nie mają wpływu na ich opublikowanie i jedynie mogą je usunąć w razie złamania przez internautę prawa. W innych częściach Polski (geograficznie niedaleko) prokuratorzy kierują akty oskrażenia do sądu za złamanie przepisów o rejestracji prasy. Taki akt oskarżenia trafił właśnie do sądu przeciwko prowadzącemu serwis GazetaBytowska.pl.

Z dostępnych relacji wynika, że było mniej więcej tak: stacja TVN w programie UWAGA wyemitowała materiał o komorniku Wojciechu D. Internauci skomentowali go w swoim naturalnym środowisku, czyli w internecie. Były tam takie komentarze jak ten cytowany przez Głos Koszaliński: "Wywieźć komornika do lasu i powiesić go za jaja". Komentarze publikowali internauci w serwisie internetowym, który nosi nazwę GazetaBytowska.pl. Do prowadzącego ten serwis Leszka Szymczaka zgłoszono się po dane komentatorów, co jednak nie doprowadziło do wskazania autorów wpisów (czyli ewentualnych sprawców czynów przestępnych). Czy doszło do groźby karalnej? Nie jestem sądem by o tym decydować. Kluczowe pytanie to czy komentarze wzbudziły w pokrzywdzonym uzasadnione obawy, iż te groźby będą spełnione? Jeśli tak, to należy ścigać sprawców. Redaktor serwisu może odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych (w szczególności jeśli nie zdejmie naruszającego lub zagrażającego cudzym dobrom osobistym komentarza), jednak za sprawstwo przestępstw powinien ponosić odpowiedzialność ten, kto go dokonał. W uzasadnieniu do niedawnego wyroku w sprawie komentarzy w serwisie zlotoryja.info sąd stwierdził: "nie można nikogo pociągnąć do odpowiedzialności za cudze słowa".

Prokurator w Bytowie uznał, że prowadzący serwis internetowy jest odpowiedzialny za wpisy na forum gby.pl. Policja nazywała te komentarze materiałem prasowym. Leszek Szymczak złożył skargę do Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, która poleciła ponowne zbadanie sprawy. Jak pisze serwis naszemiasto.pl za Dziennikiem Bałtyckim: "Policja zakończyła postępowanie i zarzuty są identyczne". Były rónież skargi do ministra sprawiedliwości i Prokuratury Krajowej. W kolejnej odsłonie czytamy oświadczenie Ryszarda Krzemianowskiego, zastępcy prokuratora rejonowego w Bytowie: "W poniedziałek wysłaliśmy do sądu akt oskarżenia. Pan Szymczak ma postawione dwa zarzuty, oba z zakresu prawa prasowego. Pierwszy dotyczy nieumyślnego dopuszczenia do publikacji treści niezgodnych z prawem, a drugi braku oficjalnej rejestracji portalu w sądzie"

W swoim materiale poświęconym tym wydarzeniom IDG cytuje profesor Ewę Nowińską, kierownika Zakładu Prawa Środków Masowego Komunikowania Instytutu Wynalazczości i Ochrony Własności Intelektualnej Uniwersytetu Jagiellońskiego: "To zarzut absurdalny. W Polsce brak jest jednoznacznych regulacji, które określałyby, czy można traktować internetowe serwisy informacyjne jako prasę - z całym bagażem praw i obowiązków. Kryterium rozstrzygającym jest więc kwestia rejestracji tytułu jako tytułu prasowego. Ale obowiązku rejestracji portalu po prostu nie ma".

Internet to takie medium, w którym może się wypowiedzieć sam zainteresowany. Zatem odsyłam Państwa na strony serwisu GazetaBytowska.pl, gdzie Leszek Szymczak w tekście "Czekam na sąd" pisze: "Wszystko wskazuje na to, że już niedługo stanę przed sądem. Prokuratora i policja w Bytowie zrobiła ze mnie bandziora w biały dzień. Tak długo szukali, aż znaleźli jakieś absurdalne paragrafy. Postawiono mi zarzuty, że nie wpisałem portalu do rejestru dzienników i czasopism oraz, że odpowiadam za słowa, których nigdy nie wypowiedziałem. Każdy wie, że stron www, portali, serwisów internetowych (zwał, jak zwał) rejestrować nie trzeba. Można, ale nie trzeba. A co do drugiego zarzutu, to przypomnę, że chodzi o wpisy na forum dotyczące działalności naszego słynnego komornika Wojciecha D., który stanie niedługo (mam taką nadzieję) przed sądem grodzkim za jazdę po lasach niezarejestrowanym i nieubezpieczonym czterokołowcem..."

Screenshtot z serwisu GazetaBytowska.pl

Leszek Szymczak: "Wkrótce stanę przed sądem i nie boję się tego, bo wierzę, że wolność słowa zwycięży - jeśli nie w pierwszej, to w drugiej instancji, a jak trzeba będzie to dochodzić prawdy będą w Strasburgu". Pod tekstem na razie jest już 157 komentarzy...

Całkiem niedawno przytaczałem stanowisko Rady Konsultacyjnej Centrum Monitoringu Wolności Prasy, którego pretekstem był to, iż 22 listopada 2005 roku roku Sąd Rejonowy we Włocławku II Wydział Karny postanowił o zwróceniu się do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem prawnym: Czy przepis art. 45 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 roku Prawo prasowe jest zgodny z przepisami art. 31 ust. 3 i art. 54 Konstytucji RP oraz art. 10 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności?: "Rada Konsultacyjna CMWP uważa, że art. 45. Ustawy Prawo prasowe, grożący także karą ograniczenia wolności za wydawanie dziennika lub czasopisma bez rejestracji lub zawieszonego, jest sprzeczny z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej". W innym tekście pisałem o tym, że Sąd Rejonowy w Przemyślu uniewinnił dziennikarza ukazującej się na Podkarpaciu gazety codziennej "Nowiny" Norberta Ziętala oraz współdziałającego z nim Tomasza K., oskarżonych o wydawanie bez rejestracji czasopisma internetowego "Szycie po przemysku"... Prawo prasowe nie doczekało się do tej pory oficjalnego tekstu jednolitego. Trwają dyskusje o tym czy internet (i które z jego przejawów) są lub nie są prasą, jakie prawa i obowiązki mają osoby de facto będące czymś na kształt redaktorów naczelnych i wydawców...

Informacje na podobne tematy gromadzę w dziale "prasa" niniejszego serwisu. Przeczytaj zwłaszcza: Prasa w internecie. Prawo jako zbyt mały garnitur?.

Na zakończenie wspomnę jedynie, iż w tym tygodniu odbyła się konferencja "Cenzura we współczesnej Polsce - powództwa cywilne jako środek zastraszania prasy". To nie tylko kwestia archaicznych przepisów o rejestracji prasy, nie tylko tego, że legislatorzy nie są w stanie nadążyć za postępem technicznym w zakresie rozwoju środków masowego (społecznego) przekazu. Chodzi również o praktykę stosowania prawa, i to nie tylko prawa karnego, ale również prawa cywilnego. Wnioski z tej konferencji na swoich łamach przedstawiła Rzeczpospolita. Dyskutanci doszli mianowicie do następującego wniosku: "Sądowe zakazy wydawane w rozprawach przeciwko prasie bywają formą cenzury prewencyjnej. Niezbędna jest zmiana procedury cywilnej, a od zaraz powinna się zmienić praktyka sędziowska"...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Więcej linków i materiałów

Trochę uprościłem proces w jakim doszło do złożenia aktu oskarżenia, ale czytelnik sobie sam może wyrobić zdanie odwiedzając zasoby znajdujące się pod następującymi linkami:

Apel z serwisu GazetaBytowska.pl opublikowany był przez chwilę na stronie SDIPrasa, jednak dziś pod tym adresem widnieje komunikat, że "Forum SDIPrasa zlikwidowane":

Zlikwidowane SDIPrasa.org

Zlikwidowane SDIPrasa.org, ale treść listu serwisu internetowego dostępna jest np. na witrynie Indymedia

W swej prośbie o pomoc redakcja pisała: "Jesteśmy małą gazetą wydawaną w Bytowie (woj. pomorskie), która potrzebuje pomocy większych kolegów z ogólnopolskich mediów. Każdego dnia staramy się budować lokalną demokrację i społeczeństwo obywatelskie. Stworzyliśmy wirtualne forum, gdzie mieszkańcy Bytowa mogą się swobodnie wypowiadać na wszelkie tematy - i te ważnie i mniej ważne. Daliśmy wolność słowa, ale teraz jest ona zagrożona. Stąd nasza prośba o wsparcie. Nasza gazeta pisze otwarcie i wprost o wszystkim co dzieje się w naszym mieście - o sukcesach i porażkach. Chwalimy władzę, ale jak trzeba – też dostaje od nas po nosie..." i dalej (przy czym pozwoliłem sobie usunąć nazwiska, co zaznaczyłem w tekście klamrami):

(...)

Każdy z artykułów jaki się ukazywał na naszych łamach komentowali na forum.gby.pl mieszkańcy. Widząc skandaliczne zachowanie komornika niektórym puściły nerwy i napisali wprost co o nim myślą. Komornik jednak dopatrzył się w nich..... zagrożenia życia. Wystąpił do prokuratora w wszczęcie postępowania. Prokurator, który zazwyczaj działa stosunkowo wolno, który wiele spraw umarzał - np. sprawę pobicia przez komornika bibliotekarki, mimo obdukcji, zeznania świadków (pisaliśmy o tym w art. Komornik i prokurator), teraz ostro wziął się do roboty żądając od naszej redakcji ujawnienia IP komputerów, z których pisano posty. Prokurator „podciągnął” to pod art. 255 par 1 KK. Zmuszeni żądaniem prokuratora udostępniliśmy wspomniane numery. Jeśli nie zrobilibyśmy tego - jesteśmy przekonani, że bytowski prokurator wystąpiłby z wnioskiem o zajęcie naszych komputerów, zabezpieczenie twardych dysków i przez okres trwania śledztwa nie mogłaby ukazywać się nasza gazeta. Ponadto jesteśmy też o tym przekonani, że postawiłby nam zarzut utrudniania dochodzenia.
Po podaniu IP, bytowski prokurator Jan [nazwisko] (bohater naszych publikacji, podobnie jak komornik) wprost sugerował nam: „Musimy się teraz przyjrzeć waszej roli w tej całej sprawie, przecież daliście miejsce do nawoływania do popełnienia przestępstwa”. Odebraliśmy to jednoznacznie jako groźba – nie podskakujcie, bo w tym mieście to my rządzimy.

Rozpoczęła się nagonka na internautów. Policja szuka autora postów (które zresztą usunęliśmy, ale komornik zdążył je wydrukować i przekazać prokuratorowi). W małym Bytowie, szykuje się zatem precedensowe śledztwo i być może czytelnik z forum trafi do sądu?

Odbieramy działalność prokuratora Jana [nazwisko] oraz komornika Wojciecha [nazwisko], jako pewnego rodzaju zastraszenie lokalnych mediów, a być może rodzaj zemsty, że otwarcie pisaliśmy, w jaki sposób działają obaj panowie.

Nasze zdziwienie budzi fakt, że internetowe posty prokurator uznał za nawoływanie do popełnienia występku uszkodzenia działa na szkodę Wojciecha [nazwisko]. Postów było 5. Uważamy, że wydawanie publicznych pieniędzy, aby szukać internautów w tym przypadku jest zupełnie bezsensowne, ma jedynie zastraszyć forumowiczów i naszą gazetę. Prosimy Was o pomoc, napisanie na ten temat. Bez Waszej pomocy w takich miejscowościach jak Bytów nigdy nie będzie normalnie, bo lokalna władza czuje się ponad społeczeństwem...

Są też cytaty z wypowiedzi na forum, które zostały uznane przez prokuraturę za groźby karalne:

Ja na szczęście nie miałem do czynienia z tym gościem. Ale dziwię się trochę tym, którym narobił ten gość tyle bigosu. Jak mi by sprzedał mieszkanie, albo złamał rękę mojej mamie to nie szkoda mi by było tych paru złoty dla chłopaków z miasta. A oni by wiedzieli już co z nim zrobićSmile

POWIESIĆ KOMORNIKA WOJTASA ZA JAJA NA ŚRODKU MIASTA, W DUPE WŁADOWAĆ KILO PINESEK.... I NIECH ZROZUMIE CO TO ZNACZY CIERPIENIE...

Władować karbidu i nalać wody,....

Brzmienie przywołanego wyżej przepisu art. 255 kodeksu karnego:

Art. 255. § 1. Kto publicznie nawołuje do popełnienia występku lub przestępstwa skarbowego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Kto publicznie nawołuje do popełnienia zbrodni, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§ 3. Kto publicznie pochwala popełnienie przestępstwa, podlega grzywnie do 180 stawek dziennych, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Jeszcze z prasowego

Jednym z zarzutów jakie stawia prokuratura w akcie oskarżenia jest ponoć (nie czytałem aktu oskrażenia) naruszenie dyspozycji art. 49a ustawy prawo prasowe. Poniżej wybór przepisów z tej ustawy. Wcześniej jednak garść informacji dotyczącej procesu w sprawie "Informatora", który był bezpośrednim powodem wystąpienia do TK, o którym była mowa wyżej w tekście:

Z tekstu opublikowanego w serwisie Nowosci.com.pl:

Powołano kolejnych biegłych, tym razem z Poznania. Ich opinie były zgodne - „Informator” to, ich zdaniem, czasopismo wymagające rejestracji. Tymczasem profesor Michalski zaskoczył sąd, prezentując znalezione na korytarzu ulotki o polskim sądownictwie. Jego zdaniem to one, a nie „Informator”, wymagają rejestracji.

I nagle stała rzecz zaskakująca. Sąd zawiesił sprawę! Zarazem poinformował o wystąpieniu do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem, czy artykuł 45 prawa prasowego nie jest sprzeczny z... art. 54 konstytucji oraz art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka, który mówi o prawie do wolności wyrażania opinii i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych.

No i zapowiedziany wybór przepisów prawa prasowego:

Ustawa z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe (niuporządkowany wybór):

Art. 49a. Redaktor, który nieumyślnie dopuścił do opublikowania materiału prasowego zawierającego znamiona przestępstwa, o którym mowa w art. 37a
- podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.

Art. 37a. W razie skazania za przestępstwo popełnione przez opublikowanie materiału prasowego, sąd może orzec jako karę dodatkową przepadek materiału prasowego.

Art. 45. Kto wydaje dziennik lub czasopismo bez rejestracji albo zawieszone
- podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

zwykła granda

i nadużycie. Jeśli przepis mówi, że pewne obowiązki obciążają wydawcę prasy to niedopuszczalne jest ot takie sobie, prawem kaduka, rozszerzanie katalogu na inne środki wyrazu.
Chociaż teraz myślę, że możesz mieć problemy przez ten mój wpis... ;-)

--
Olgierd
http://olgierd.wordpress.com

Będę siedział...

Zdaję sobie sprawę z tego, że tworzenie serwisu internetowego to bardzo niebezpieczne zajęcie w dzisiejszych czasach. Jest tyle przepisów, które trzeba brać pod uwagę. Są różne interesy, które trzeba uwzględnić i raczej przemilczeć niż opisać, bo ktoś może zacząć się przyglądać temu co tu sobie "dłubie", a potem to już będzie marny koniec. Staram się, ale może się zdarzyć, że będę miał kłopoty. Tak więc liczę, że jak ten serwis nagle przestanie być aktualizowany, to czytelnicy zainteresują się dlaczego się tak stało i będą wyrozumiali, jeśli się okaże, że mój nowy adres nie ma w sobie małpy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Nie będziesz siedział ;-)

Samo zycie jest niebezpieczne, więc Twój problem, ze możesz komuś podpaść naprawdę nijak sie nie ma do niebezpieczeństw całego świata :-)

Tak poważniej, rozpatrując problem, czy prawo prasowe może odnosić się do takich form, jak Twój serwis, to wydaje mi się, że to jednak nie prawo jest zapóźnione, a prawnicy.

Przyjmijmy taką koncepcję: prasą jest to, co dociera do ludzi (ustawowe środki masowego przekazu), ale tylko w takim przypadku, jeżeli wydawca tego chce. Co się wtedy stanie? Ci, którym zależy na przywilejach prasy dokonaja rejestracji. Pozostali nie. W niczym nie zmieni to istniejącego stanu prawnego serwisu www, bloga czy czegokolwiek innego. Z przywilejami wiążą się też obowiązki. Dla niezarejestrowanych stosowana jest taryfa ulgowa, ale tylko do czasu... Postępowanie cywilne sprowadzi ich na ziemię.

Oczywiście na drodze stoi nieszczęsny art. 45, ale i to, przy odrobinie dobrej woli można ominąć.

Problem z prawnikami

Oczywiscie, ze problem wynika z "opoznienia" prawnikow, co w jakims stopniu wplywa na dzialalnosc prawodawcy. O ile jest duza szansa ze prawnicy zaczna sie doksztalcac. Upraszczajac nieco: "I will do Google search before asking stupid questions". To pomoze im to w zrozumieniu zagadnien technologicznych/informatycznych i ulatwi znacznie "dyskurs". Prawodawca jest ten sam niezmiennie. ;)
Mam tez nadzieje, ze jak prawnicy dostatecznie sie doksztalca to nie beda (jak to ma miejsce obecnie w zakresie chociazby "prawa IT") kreowac przepisow, norm, teorii doktrynalnych, ktore swoja jakoscia pozostana na poziomie conajmniej "malo" odkrywczym.

Ja ucze sie caly czas i sprawia mi to niezla radosc.

No to pięknie, niech tylko n

No to pięknie, niech tylko nasz (p)rezydent albo jego brat nad(p)rezydent to przeczyta to nam zrobią takie nowe lepsze przepisy, komisje i inne sprawiedliwe i prawe instytucje do kontroli Internetu, że...

rok nie wyrok ;-)

Sensownie byłoby albo 1) rozdzielić serwisy www i podobne (blogi, fora itd.), które często kończą swe istnienie szybciej niż powstają od internetowych wydań dzienników (wiadomo: gazeta.pl lub rp.pl), albo 2) pójść z duchem czasów i zdecydować, że idzie czas prasy internetowej, a więc faktycznie poddać sieciowe periodyki podobnemu reżimowi jak prasę papierową.
Moja szczerze liberalna dusza każe mi poprzeć opcję nr 1, chyba że zrezygnujemy z tego całego biurokratycznego balastu (ISBN itd.), a wówczas będzie można pomyśleć o warciancie nr 2.

--
Olgierd
http://olgierd.wordpress.com

myśli nieuczesane

W pewnym mieście na północy Polski, nazwy nie podam, ale zaczyna się na B padł wyrok w sprawie nieuprawnionego uzyskania programów komputerowych na szkodę firmy GNU!!!!! Takich mamy doedukowanych prawników. Tylko dlaczego przypomniałem to sobie przeczytawszy o sprawie z B ytowa??? Hmmm. Odpowiedź na pytanie co jest lepsze: posiadanie dobrego prawa czy dobrych prawników jest chyba oczywista. Gorzej jeśli prawnicy zaczynają tworzyć nowe byty typu "prawo wolnego oprogramowania", które jak wiadomo rozwija się w ramach prawa autorskiego....

-----
.. a tak naprawdę to był on !!!

prawo wolnego oprogramowania

A czy jest gdzieś dostępna bardziej szczegółowa informacja na temat tego wyroku "na szkodę GNU"?

Bo swego czasu tu i ówdzie pisano o sprawnej akcji angielskiej policji, która nieomal udaremniła niezależną dystrybucję Firefoxa. Policjanci byli bardzo zdziwieni, gdy przedstawiciel Mozilla Foundation odpowiedział, że to przecież legalne, że ktoś inny rozpowszechnia ich oprogramowanie.

Prawo wolnego oprogramowania to tak zwane "law of the horse", czyli wszelkie regulacje odnoszące się do danego przedmiotu. Tak jak prawo internetu, hm, nawet prawo telekomunikacyjne. Jest oczywiste, że nie ma takiej dziedziny prawa, bo o odrębnej dziedzinie prawa świadczy odrębny przedmiot, podmiot i metoda regulacji. Ale stosując tę klasyczną definicję można wyróżnić chyba tylko dwie dziedziny prawa: prawo publiczne i prawo prywatne. Nawet prawo autorskie jest przecież co do zasady prawem prywatnym (z drobnymi elementami publicznoprawnymi).

A Ulpian pisal...

Tak niby mozna.
Rowniez zastosowac mozna podzial na prawo formalne i prawo materialne. Ale w prawie polskim wyroznia sie takze podzial na galezie prawa. Wszystko to w ramach wstepu do prawoznastwa.

Policja

Policja (nie tylko brytyjska) ma tendencje do wypowiadania sie na temat prawa autorskiego w "dziwny" sposob.
"Ponadto posiadamy zabezpieczona plyte CDRW z programami typu Crak do gier. Jej posiadanie rozpatrujemy jako przestepstwo przewidziane w art 118(1) ust. 2 Ustawy z dnia 04 lutego 1994r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych."

Errare humanum est

Mam zeskanowany fragmentu wyroku. Gorzej jak wyksztalcony i praktykujacy prawnik myli instytucje prawa. Np. przedsiebiorstwo z firma. To nie jest problem tylko tego prokuratora. Przykladow takich pomylek jest wiele: adwokaci, prawnicy praktykujacy w kancelariach, itp., itd., pewnie kazdy sie natknal na podobna. Rozumiem ze mozna zrobic bledy literowe, pomylic sie w dacie, czy przestawic wyraz.
No a kreowanie lub rozdmuchiwanie kolejnych sztucznych pojec i teorii to juz istotnie problem. Mozna by przeciez napisac "prawne aspekty wolnego oprogramowania". Piotr zgrabnie okreslil swoja strone "prawne aspekty społeczeństwa informacyjnego".

prawnicze "wyrazy"

Widzę, że tropienie "firm" stało sie Twoim konikiem Tomaszu. Moim jest z kolei wyhaczanie "zapisów". Pojawiają się one w co drugiej wypowiedzi na temat prawa, co trudno zrozumieć, gdyż jest to przecież szacowna instytucja prawa spadkowego.

Twoje uwagi co do mojego nieprecyzyjnego języka z pokorą przyjmuję, nawet jeżeli nie do mnie zostały one bezpośrednio skierowane. Zdaję sobie sprawę z wagi, jaką w języku prawniczym ma precyzja wypowiedzi. Nie jestem jednak przekonany, aby tytuł mojej strony "kreował lub rozdmuchiwał kolejne sztuczne pojęcia i teorie". Ale z uwagą zapoznam się ze szczegółowym uzasadnieniem takiego twierdzenia.

O ile w swobodnej rozmowie można sobie pozwolić na trochę luzu, to istotnie nie jest to dopuszczalne w pismach procesowych, gdzie tak wiele zależy od zachowania formalności. W dolinkowanym przez Ciebie akcie oskarżenia widać to jak na dłoni. Nie dość, że nie można działać na szkodę "firmy", to według mojej wiedzy nie ma nawet takiej firmy jaką tam wymieniono. Pomijając merytoryczną wagę takiego zarzutu, bo o ile istotnie jest to oprogramowanie na licencji GNU GPL, to działania oskarżonego mieściły się zapewne w granicach licencji.

A na koniec zagadka. Jakiego sformułowania użyłbyś tłumacząc na polski tekst o amerykańskim "Sherman Act": "prawo antymonopolowe", czy "prawo ochrony konkurencji"?

Wyrazy

Wole porozmawiac "w realu". Nie chce mi sie dywagowac na forum jak jakas stara przekupa.
Bede w Warszawie to mozemy sie jakos spotkac. PJ pewnie tez sie zabierze. Wezme wiecej materialow dot. "firmy GNU". Daj znac na mail'a.
Co do zagadki, to poprosilem moja przyjaciolke, ktora sie specjalizuje w amerykanskim prawie "antymonopolowym" lub "ochrony konkurencji" o wypowiedz. Chyle glowa przed jej wiedza i opinia.

para bellum :)

Ty i PJ. Ok. Ja też zbiorę swoich kolegów i pogadamy :)

A tak poważnie to bardzo chętnie się spotkam.

Pytanie o prawo antymonopolowe najlepiej zilustrować na przykładzie mojej notatki o sprawie Wallace. Opisałem tam amerykańskie rozstrzygnięcie korzystając z polskich nazw instytucji prawnych będących odpowiednikami instytucji amerykańskich, do których odnosi się orzeczenie.

9 mm

Ok nie ma sprawy. Ja "uciekam", bo przyjechal moj chrzesniak i ide z nim na plac zabaw. Trzeba dbac o przyszlego developera kernela.
Odnosnie "Sherman act". Szybka odpowiedz Agnieszki, ktora pewnie cos wiecej jeszcze doda do tematu:
"w zyciu prawo antymonopolowe (bo powstalo na gruncie walki z trustami a nie monopolami) i rowniez nie prawo ochrony
konkurencji (zbyt szerokie pojecie - moze uwzgledniac rowniez konkurentow a nie sam proces; a ponadto ma wydziek europejski
- a to oznacza, ze powastanie problem z zakresem)" (caps omited).
Jakos ustalimy to spotkanie. Masz invite ode mnie na Gmail. Kontakt do mnie na stronie.
Milego dnia.

a propos "firmy"

Tomku myślę, że to też kwestia nasiąkania praktyką środowiskową, językiem potocznym. Trudno czasami bronić się przed inwazyjnym wpływem ludzi niebędących prawnikami, będących natomiast w Twoim otoczeniu. Może receptą jest zmiana otoczenia??? Bo nie wydaje mi się aby szanujący się prawnik pozwolił sobie na taki nazwijmy to "prawniczy nietakt".
------
.. a tak naprawdę to był on !!!

argumentum ad baculum

może zostaw Krzysztofie kolegów w domu, bo chyba lepiej operować siłą argumentu niż argumentem siły. Do zobaczenia

----
.. a tak naprawdę to był on !!!

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>