Monopol nie sprzyja kreatywności, czyli o kontrowersjach wokół nominacji do nagrody "Gwarancje Kultury 2012"
Program TVP Kultura przyznaje co roku "nagrodę" pn. "Gwarancje Kultury". Na internetowej stronie organizatorów można przeczytać w tym roku: "Najciekawsi i najważniejsi artyści oraz twórcy otrzymują Gwarancje Kultury – doroczne nagrody TVP Kultura. W tym roku redaktorzy TVP Kultura przyznają nagrodę w nowej kategorii Wydarzenie w Sieci i Menedżer Kultury". No i to "Wydarzenie w Sieci" sprowokowało Związek Kompozytorów Polskich do reakcji, a to dlatego, że organizatorzy przyznawania owych nagród w tej, kontrowersyjnej - jak się okazuje, kategorii postanowili nominować do nagrody "Ruch przeciw ACTA"...
O nominacjach można przeczytać w tekście Gwarancje Kultury 2012 - znamy nominowanych! Tam m.in. o tym, że w kategorii "Wydarzenie w Sieci" został nominowany "Ruch przeciw ACTA Za skuteczne wykorzystanie sieci internetowej do budowania ruchu społecznego wywierającego istotny wpływ na kształt współczesnej kultury polskiej". Inni nominowani w tej kategorii to "Dwutygodnik.com Za konsekwentny rozwój pisma internetowego poświęconego kulturze i stanowiącego alternatywę dla pism drukowanych. Za upór redaktora naczelnego Tomasza Cyza, by strona dwutygodnik.com stała się miejscem spotkań ludzi z różnych stron". Trzecim nominowanym w tej kategorii jest "Projekt Warszawiak Muzyczny hołd złożony ulicznym artystom przez Łukasza Garlickiego i spółkę. Za stworzenie największego hitu muzycznego polskiego Internetu roku 2011, umiejętnie łączący warszawskie tradycje z nowoczesną technologią".
Z "Ruchem przeciwko ACTA" jest ten kłopot, że właściwie nie ma żadnego sformalizowanego Ruchu. W przypadku, gdyby ten ruch miał otrzymać nagrodę TVP Kultura, to ktokolwiek miałby ją odebrać, pewnie część osób biorących udział w wydarzeniach z początku tego roku, będzie mogła powiedzieć, że to zupełnie dziwny wybór "reprezentacji". Organizatorzy w szczególności zaprosili mnie na ceremonię w bloku "F" na ul. Woronicza w Warszawie. Przyjdę, zobaczę jak to wygląda. Jeśli trzeba będzie - odbiorę wyróżnienie. Wiem, że zaproszono też inne osoby, które udzielały się w dyskusji dot. ACTA. Nie wiem, czy skakanie przeciwko ACTA można nazwać "wydarzeniem kulturalnym", chociaż odnotowałem w tym serwisie szereg "protest songów", które ACTA (oraz 100 tys ludzi na ulicach w ciężkim mrozie) wystymulowała: ACTA stymuluje twórczość. Ja sam protestów nie organizowałem. Jedynie pisałem o ACTA, składałem w sprawie projektów tej umowy wnioski o dostęp do informacji publicznej. Komentowałem (tekst pt. ACTA: sukces polskiej prezydencji, Polska podpisze umowę 26 stycznia w Tokio, który niejako "rozpoczął" społeczne poruszenie, wyświetlono w Sieci blisko 80 tys. razy). Tworzyłem.
To jednak nie koniec "kontrowersji". Oto na stronach Wprost trafiłem na tekst TVP Kultura w ogniu krytyki. Przez ACTA. Materiał ów przybliża stanowisko, które miał wydać Związek Kompozytorów Polskich. Na stronie Związku nie widzę jego treści, zatem muszę odnosić się tylko do tego, dziennikarskiego omówienia. Miały się w tym stanowisku znaleźć następujące sformułowania:
(...)
[N]ominowanie ruchu przeciwko ACTA "umacnia nieuzasadnione podziały pomiędzy środowiskami kreatywnymi a odbiorcami kultury". "Wyrażamy żal, że publiczna TVP Kultura odwraca się od autorów polskiej kultury i wspiera swoją nagrodą procesy w istocie antykulturowe"...
(...)
"Gest TVP Kultura podtrzymuje zafałszowany obraz kampanii antyautorskiej wszczętej pod pretekstem protestu przeciw traktatowi ACTA. Kampania ta, wbrew nagrodzie, w małym stopniu ma charakter prokulturowy, w zasadniczym - polityczny i ekonomiczny"...
(...)
"Oczekiwalibyśmy od programu sprzeciwu wobec podobnych zamiarów dotyczących dekapitalizacji polskich środowisk kreatywnych, których potencja sytuuje się – w wyniku niedofinansowania tego sektora - na 41. miejscu w świecie"...
(...)
Jeśli miałbym bronić nominacji (a nie jest to moim celem i zamiarem), to powiedziałbym, że nie tylko prawo autorskie jest elementem kultury. W szczególności wyobrażam sobie, że można mówić o kulturze wolności słowa, można zabiegać o rozwój kultury prawnej, kultury życia publicznego. Zakładałoby to m.in - tak uważam - możliwość wyznaczenia linii podziału na tych, którzy woleliby raczej, aby prawo nie było stanowione ponad głowami obywateli w tajnym procesie negocjacji i tych, którzy dopuszczają takie działania. To - jak uważam - istotny problem demokracji i demokratycznego państwa prawnego w globalizującym się społeczeństwie. Nie tylko twórcy, w szczególności kompozytorzy, są elementem kultury, tak jak nie tylko twórczość jest parametrem, który należy brać pod uwagę, gdy kulturę się analizuje.
Gdybym miał komentować przywołane wyżej tezy ZKP, to musiałbym pochylić się nad tym żalem, że "TVP Kultura odwraca się od autorów polskiej kultury". Czy jest coś takiego, jak "autorzy kultury"? Czy "autorzy kultury" to coś innego niż autorzy (w rozumieniu prawa autorskiego, a więc twórcy)? Zdaję sobie z tego sprawę, bo nie raz się już zderzyłem z takimi tezami, że niektórzy uważają, iż jedynie oni i ich organizacje, mają mandat do reprezentowania twórców. Tymczasem na świecie są miliardy twórców i praktycznie każdy Polak jest twórcą w rozumieniu przepisów o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Nawet, jeśli ktoś chciałby mieć moc sprawczą pomazania twórczego niektórych, dając im korporacyjne przyzwolenie na prowadzenie "kreatywnej działalności" (por. Kampania społeczna na rzecz certyfikacji Twórców).
Czym innym jest też "twórczość", a czym innym finansowanie (niedofinansowanie) takiej twórczej działalności. Dyskusja na temat modeli biznesowych i finansowania działań twórczych jest wciąż prowadzona i stale, przez kolejne dziesiątki lat jest aktualna. Mecenat, rynek, finansowanie społecznościowe. Chęć otrzymania pieniędzy publicznych przeciwko koncepcjom samoutrzymania się osób, które potrafią zaoferować społeczeństwu coś, za co będzie chciało samo zapłacić. Skoro jesteśmy przy retoryce bliskiej kompozytorom, to pewnie można powiedzieć, że raz ta dyskusja toczy się andante lub adagio, innym razem ruchliwie i wesoło, a więc allegro, czasem - jak w przypadku dyskusji o ACTA - prestissimo. I cokolwiek raz się ustali w takiej dyskusji, to to nie jest dane raz na zawsze, bo społeczeństwo żyje. W ramach życia społecznego zmieniają się też role, które odgrywają poszczególne jednostki. Ja na przykład przez sześć lat byłem... skrzypkiem.
Nie chciałbym też, by mylono "sektor środowisk kreatywnych" z kulturą jako taką. W tej ostatniej uczestniczą (w tym tworzą ją) wszyscy, niezależnie od tego, czy zrzeszeni czy nie zrzeszeni w organizacje zbiorowego zarządu, stowarzyszenia twórcze, inne organizacje społeczne. "Sektor" - to określenie sugeruje jakąś korporacyjność, która pewnie jest atrakcyjna z punktu obserwacyjnego umieszczonego gdzieś wewnątrz tego "tworu". Ale z zewnątrz wyglądać to może zupełnie inaczej. W efekcie takimi stanowiskami Związek sam siebie pozycjonuje jako środowisko przyjmujące postawę "oblężonej twierdzy". Gorzej, że wydaje się on uważać, że ma jakiś szczególny monopol na postrzeganie kultury i definiowania tego, co kulturą jest, a co już nią nie jest. Zawsze się obawiam nieco tych, którzy usiłują twierdzić, że mają monopol ideologiczny, że tylko oni wyznają jedynie słuszną religię.
Obawiam się też tych, którzy chcą mi odebrać status twórcy. Zwłaszcza wobec faktu, że jestem autorem książki, artykułów prasowych, jestem też producentem fonogramów, wideogramów, jestem też artystą wykonawcą, robię zdjęcia i publikuje je (a stanowią one ilustrację kolejnych artykułów prasowych w "uznanej" prasie), tworze też grafiki, a obok publikacji papierowych od 16 już lat aktywnie biorę udział w tworzeniu treści komentujących prawne aspekty społeczeństwa informacyjnego. Kto jest większym twórcą: ten, kto skomponował symfonię, albo nawet 300 takich symfonii, czy ten, kto napisał 10 tysięcy tekstów o prawie? A przecież mnie nikt z publicznych pieniędzy nie utrzymuje, nikt mi nie daje dotacji, nikt też nie usiłuje stać się moim mecenasem. Jak to niby porównywać, jak to hierarchizować? Moim zdaniem się nie da. I nawet ten tekst, który pewnie nie spodoba się paru osobom, jest przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze. Cóż, że ustalony jest "elektronicznie" i stworzony jako głos w publicznej dyskusji? Dla definicji przedmiotu prawa autorskiego nie ma znaczenia w jakim celu został stworzony, a nawet jakiej jest wartości (co w sumie powinien określać rynek; por. Urzędowe ustalanie cen korzystania z informacji w regulacjach re-use i prawa autorskiego, Cena za utwory mojego autorstwa wynosi miliard euro za sztukę, czy Czekam na trzy miliardy euro od Skarbu Państwa, albo odszkodowanie za wywłaszczenie z praw autorskich).
No, ale mam inne podsumowanie relacjonowanego przez Wprost stanowiska kompozytorów. Ponieważ wyżej napisałem, że dyskusja o kulturze dynamicznie się toczy, to jeszcze mogę dodać, że na końcu partytury dialogu społecznego w sposób uprawniony można by napisać: da capo al fine. To wszystko już było. Ilustracją niech będzie notatka, którą nie tak dawno na światło dzienne wydobyli koledzy buszujący w archiwach prasowych:
Ilustrowany Kurier Codzienny z 18. kwietnia 1930, str 6: "Kina dźwiękowe ruiną muzyków zawodowych" - to tytuł. W treści zaś czytamy: "Wczoraj rozpoczął się w Warszawie 8-my walny zjazd Związku zawodowych muzyków. Zjazd ma zająć się m.in. sprawą katastrofalnego bezrobocia, jakie zapanowało wśród muzyków m.in. wskutek wprowadzenia filmów dźwiękowych i mechanicznej ilustracji muzycznej w kinach. Na zjeździe ma być zgłoszony wniosek w sprawie wystąpienia do czynników rządowych o stworzenie specjalnego funduszu zapomogowego dla bezrobotnych muzyków w drodze specjalnego podatku, pobieranego od właścicieli kin."
Niech zatem ta "kartka z kalendarza" będzie wystarczającym komentarzem do stanowiska Związku Kompozytorów Polskich, relacjonowanego przez tygodnik Wprost w związku z nominacją "Ruchu przeciw ACTA" do nagrody "Gwarancje Kultury 2012". Żaden monopol - jak uważam - nie sprzyja kreatywności. Zwłaszcza monopol w sferze idei. Bo kultura - by być kulturą - musi żyć i otwierać się na nowe.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Odebranie nagrody.
Nagroda dla zjawiska jest ciekawym pomysłem. :) Może sama idea nagrody nie pasuje do tego co dzieje się dookoła? Czy lepszym pomysłem byłoby zmielenie nagrody na wiórki i rozdanie wszystkim chętnym, czy może ekspozycja nagrody w redakcji lub innym ogólnodostępnym miejscu?
Przyszło nam żyć w ciekawych czasach.