Wydaje się, że rząd nie "wyrzuci do kosza" Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych

Rząd przyjął projekt ustawy 19 stycznia. 29 stycznia ktoś poprawił jego uzasadnienie. Teraz czytam stenogram z rozmowy, którą przeprowadziła na antenie Radia Zet p. Monika Olejnik. Jej rozmówcą był Pan Premier Donald Tusk. Pan Premier ma zamiar spotkać się z internautami, by "wytłumaczyć, że oczywiście będą reagowali wtedy, kiedy na stronach internetowych pojawiają się działania ewidentnie przestępcze".

Ponoć planowana debata "to nie będzie teleturniej". Wiemy już mniej więcej, jakie z jakim stanowiskiem udział w tym spotkaniu weźmie Pan Premier. Całość materiału z Radia Zet dostępna jest w na stronach radia: Monika Olejnik rozmawia z premierem Donaldem Tuskiem. Poniżej fragment, który dotyczy planowanego spotkania z internautami:

Monika Olejnik: Wybiła 10. tak, że musimy kończyć, jeszcze na koniec się spytam czy internauci, zgodzi się pan z internautami na to żeby nie blokować stron, internauci uważają, że to jest prewencja, czyli właściwie prezydent Kaczyński nie powinien podpisać ustawy hazardowej.

Donald Tusk: Oczywiście, że – jak będę rozmawiał, umówiłem się z tymi, którzy będą chcieli ze mną o tym rozmawiać, ale po to żeby wytłumaczyć, że oczywiście będziemy reagowali wtedy, kiedy na stronach internetowych pojawiają się działania ewidentnie przestępcze. Więc wolność Internetu tak, będę chciał znać ich, poznać stanowisko wszystkich, którzy troszczą się o wolność Internetu, ale nie wolność dla przestępców pedofilów i dla przestępców, którzy używają Internetu do oszustw finansowych.

Przeczytaj również: To nie jest fair, że państwo zmusza mnie do obrony pedofilów i faszystów oraz inne teksty zebrane w dziale poświęconym Rejestrowi Stron i Usług Niedozwolonych niniejszego serwisu.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

bezpieczeństwo publiczne, ochrona moralności...

a "nowy wiatr" EU czy też działania polskiego rządu są jakimś dodatkowym "szkwałem"uzupełniającym "ochronę" obywateli:

Nowe unijne prawo ma lepiej chronić konsumentów przed reklamą behawioralną umożliwiającą wykorzystywanie historii wyszukiwania przez użytkownika stron internetowych w celu skuteczniejszego promowania określonych produktów, funkcjonowaniem portali społecznościowych oraz coraz powszechniejszym używaniem inteligentnych chipów.
Nowa komisarz Unii Europejskiej ds. społeczeństwa informacyjnego i mediów Viviane Reding zapowiedziała 28 stycznia br. konieczność aktualizacji unijnych przepisów dotyczących ochrony danych osobowych, aby dostosować je do zmian technologicznych i zapewnić prawo do prywatności, pewności prawnej dla przemysłu oraz wdrażać nowe rozwiązania technologiczne.
Obecnie obowiązujące przepisy unijne stanowią, że dane osobowe mogą być wykorzystywane bez uprzedniej zgody zainteresowanych tylko w prawnie uzasadnionych przypadkach. Komisja poinformowała, że zamierza stworzyć przejrzyste, nowoczesne przepisy dla całej UE, gwarantujące wysoki poziom ochrony danych osobowych i prywatności. Unijna reforma dotyczyć ma przede wszystkim dyrektywy 95/46/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 24 października 1995 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w zakresie przetwarzania danych osobowych i swobodnego przepływu tych danych (Dz. U. UE. L. 95. 281. 31) oraz dyrektywa 2002/58/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 12 lipca 2002 r. o prywatności i łączności elektronicznej (Dz. U. UE. L. 02. 201. 37).
Przygotowywane przepisy stanowić mają odpowiedź na nowe, poważne wyzwania stojące przed ochroną danych osobowych i prywatności, w tym m.in. na zagrożenia związane z reklamą behawioralną umożliwiającą wykorzystywanie historii wyszukiwania przez użytkownika stron internetowych w celu skuteczniejszego promowania określonych produktów, funkcjonowaniem portali społecznościowych oraz coraz powszechniejszym używaniem inteligentnych chipów dającym możliwość śledzenia użytkownika urządzeń z takimi chipami.

źródło info
wszak blokada dostępu do treści jak i blokada usług serwisów to skuteczna "ochrona" przed analizą behawioralną ;)

Prekognicja debaty Tusk - Internauci

Na wykopie kilka dni temu została opublikowana wizja debaty premiera Tuska z internautami.
http://pokazywarka.pl/1k95ub/
Jaka jest szansa, że ta wizja nie okaże się prorocza?

to dlaczego

rząd pod przewodnictwem Pana premiera przyjmuje projekt (o ile mowa o tym samym projekcie) który pozwala filtrować treści, których posiadanie, a czasami nawet rozpowszechnianie nie jest penalizowane?
że podlinkuję

Po głowie krąży mi pytanie...

Po głowie krąży mi pytanie o przyczyny forsowania takich zapisów. W przypadki przestałem wierzyć, według mnie te działania są celowe. Nie wiem tylko, czy wynikają:

  • ze światopoglądu osób rządzących, w myśl którego jeśli czegoś się zabroni, to problem zniknie,
  • z nieznajomości (lub niezrozumienia) prawa -- w tym Konstytucji RP -- oraz nieznajomości zasad wykładanych studentom na zajęciach z podstaw prawa,
  • z nieznajomości (lub niezrozumienia) zasad funkcjonowania Sieci oraz elektronicznych środków przekazu, a także z braku wiedzy technicznej dotyczącej (nie)możności stworzenia blokady w kształcie zapisanym w projekcie.

Jakieś przyczyny muszą być i nie chce mi się wierzyć, żeby dotyczyły wyłącznie walki z hazardem oraz pedofilią. Kilka hipotez krąży mi po głowie, ale mają niewielki związek z prawem, raczej z naukami politycznymi i mechanizmami władzy.

--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
http://piotr.mikolajski.net

A bo (spiskowa praktyka dziejów)

IMHO ostatnia seria projektów (trojan policyjny, rejestr etc. a w zanadrzu mamy przecież jeszcze leżący gdzieś w sejmie projekt nowelizacji KK penalizujący obśmiane już przy RSIUNie symbole totalitarne) zalatuje dość ewidentnie marzeniami tzw. "służb". Jak już gdzieś kiedyś pisałem od tego są te "służby", żeby chcieć kontrolować i inwigilować wszystko i wszystkich i nie mozna mieć do nich o to pretensji. Taka ich rola, tak jak rolą przedsiębiorcy jest chcieć zostać monopolistą. I tak jak rolą państwa jest ustawić tak warunki prawne wolnej i uczciwej gry rynkowej żeby te chęci przedsiębiorców prowadziły nie do powstania mafii ale do bogactwa narodu, tak jest jego (państwa) rolą takie skonfigurowanie mechanizmów kontrolnych (kontrola społeczna, kilka służb patrzących sobie wzajemnie na ręce, kontrola parlamentarna itd.) żeby te chęci służb prowadziły nie do państwa totalitarnego rządzonego przez przysłowiowego buldoga spod dywanu, państwa z jednym szeryfem na jednego mieszkańca ale do państwa, w którym sprawne i dyskretne służby skutecznie chronią wolność mieszkańców, również wolność od opresji ze strony innych służb tegoż samego państwa.

Sporo niezrozumienia jest

Sporo niezrozumienia jest chyba po obu stronach. Rząd reaguje na poczucie zagrożenia części społeczeństwa, które jets jednak realne (phishing, twarda pornografia czy hazard dostępne dla każdego, również dla dzieci). A że w nosie zasadniczo ma ograniczanie wolności dostępu do informacji - tak to już jest z będącymi u władzy, wiadomo to od co najmniej 2000 lat. Przy okazji min. Rostowski próbuje zapewnić parę groszy dla budżetu (czy to ma szanse, to inna sprawa), czemu dziwić się też nie ma sensu - na tym polega jego praca. A policja, służby skarbowe i diabli wiedzą kto jeszcze, próbują ugrać nowe prerogatywy dla siebie. Tak było od zawsze.

Druga strona ogranicza się do krytykowania, ale jak do tej pory nie ma żadnej odpowiedzi na uzasadnione obawy części społeczeństwa. Pomysł, że każdy może zainstalować sobie sam program filtrujący można o kant kolana potluc. Nie dla tego, że jest to rozwiązanie złe - jest najlepsze, ale utopijne. Przeciętny użyszkodnik nie zrobi tego, nie mówiąc już o osobach, do których ta dyskusja w ogóle nie dociera czy po prostu wisi im kalafiorem co ich dzieci porabiają w internecie.
Dzisiaj miałem okazję wysłuchać końcówki Klubu Trójki, w którym brał udział VaGla. I było to znamienne, kiedy red. Bugalski na koniec spytał się co w takim razie powiedzieć matce, która obawia się co jej syn może znaleźć w internecie. I gospodarz tego serwisu nie potrafił dać sensownej odpowiedzi, bo mówienie w tym momencie o nieprzejrzystym systemie tworzenia prawa i konieczności edukacji w zakresie dekonstrukcji przekazu medialnego (cytuję z pamięci) to jakiś absurd. Ja wiem, że to co proponuje rząd idzie za daleko, to ubijanie komara haubicą 105mm - huku dużo, skuteczność małą i ktoś przypadkowy może oberwać - ale dla matki obawiającej się o swoje dzieci, dla której komputer to podejrzana skrzynka, dla takiej matki to co mówi rząd ma sens. Wiem, że tak naprawdę propozycja rejestru w obecnej formie to tylko placebo, które raczej zaszkodzi niż coś zmieni. Ale tej matce nie da się tego wytłumaczyć mówiąc o abstrakcjach.

Jeżeli nie zaczną się pojawiać kontruktywne propozycje wyjścia z tego impasu, to efekt będzie taki, że rząd przestanie słuchać specjalistów i coś tam zrobi po swojemu. A to jest najgorsze rozwiązanie, bo nie zwiększy bezpieczeństwa w sieci, a faktycznie stworzy niebezpieczny precedens i początki cenzury.

To co można zrobić, to wytyczyć sensowne warunki brzegowe. Nie ma mowy o odcinaniu żadnych legalnych treści dorosłym obywatelom. Podstawa to edukacja i sprawne ściganie faktycznych przestępców w sieci. Prawo do skutecznego (tj. szybkiego) odwołania od decyzji sądowej/administracyjnej. Mowy nie ma o blokowaniu treści światopoglądowych czy politycznych, o ile w sposób oczywisty nie nawołują do burzenia obecnego ustroju państwowego.

I jeżeli się da, to zaproponować konstruktywną propozycję godzącą obie strony tego sporu.

Brak odpowiedzi

Brak odpowiedzi na pytanie "co robić" wynika stąd, że nie jestem i nie planuję być politykiem, nie sprawuję władzy wykonawczej czy ustawodawczej. W tym serwisie komentuje obserwowane działania, koncentrując się na tych właśnie propozycjach. Istotnie. Zdarza mi się czasem zaproponować jakieś rozwiązanie, jak np. zmianę rozporządzenia, by wniosek popierający obywatelską inicjatywę ustawodawczą dało się podpisać elektronicznie, formułowałem postulaty dotyczące ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego, jednak - mam wrażenie - tego typu moje propozycje nie są częste. Nie jestem konkurentem do władzy. Komentuje jej działania. Gdybym miał jednak odpowiedzieć "co robić", to powiedziałbym - cokolwiek się zaproponuje - musi to być poprzedzone uczciwą debatą publiczną, nie zaś dymem i światłami oraz królikami z kapelusza. I - mam wrażenie - kilkakrotnie wskazałem na taką właśnie potrzebę w trakcie tej audycji, ale może trafił Pan już na jej finał.

Od analizy możliwości realizacji celów prawodawcy jest uzasadnienie ustawy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

skontaktować się ze specjalistą?

Owa matka mogłaby np. skontaktować się ze specjalistą - czyli zrobić to samo, co zazwyczaj robi w wielu innych sytuacjach, kiedy odnosi wrażenie, że zdrowie lub życie jej dziecka jest w jakiś sposób zagrożone, a sama nie ma kompetencji, by to zmienić.

matka się boi?

Idąc tym tokiem rozumowania - jeśli matka boi się, co dziecko zobaczy w telewizji albo, czy dziecko nie zrobi czegoś głupiego przy użyciu noża...? Matka powinna "inwigilować", troszczyć się i móc cokolwiek zakazywać swojemu dziecku. Ona ma do tego prawo, ba, nawet obowiązek. Utopijne, to jest, owszem, ale proponowane rozwiązania... i właśnie straszne jest w Polsce, iż tworzy się prawo zakładając z góry, że nie sposób będzie albo go przestrzegać, albo będzie kolejnym teoretycznym bublem, którym nikt się nie przejmuje...
Nic nie zastąpi myślenia i odpowiedzialności, to nie państwo ma myśleć za obywatela i uważać, co dla niego jest dobre.

PS. Zakazane najbardziej smakuje - zatem zakazywanie zazwyczaj przynosi odwrotny skutek od zakładanego...

dom bez klamek też jest bezpieczny

Jeżeli prawo ma być stanowione dla ochrony interesów jakichś hipotetycznych ciemniaków (kupują dziecku komputer, dostęp do internetu, boją się o jego "ciemne strony" ale nie kupią programu typu "parent control" bo wierzą, że lepiej ochroni je Wydział Karny Sądu Okręgowego w Warszawie) to równie dobrze możemy od razu wprowadzić sobie zamiast konstytucji regulamin leczenia w zakładzie zamkniętym, w którym urzędnicy będą myśleć za nas nie tylko o internecie ale i o naszym zdrowiu, poglądach, praktykach religijnych etc. Przecież dajmy zwykłą polopiryną można sobie rozwalić nerki i żołądek (jeśli ją łykać na sucho w dużych ilościach i przez dłuższy czas), nie mówiąc o tym, że dla niemowlaka może być zabójcza, może też powodować bardzo poważne powikłania ciąży... swoboda myślenia i głoszenia swoich poglądów też może być wykorzystana do psychomanipulacji a wolność religijna sprzyja rozwojowi sekt. Może wprowadźmy więc zasady "żadnych leków bez recepty", "ateizm religią państwową" i "nie ma wolności bez cenzury".
Niewątpliwie z korzystaniem z sieci są związane zagrożenia. Są również związane z korzystaniem z GSM, z czytaniem książek (po opublikowaniu "Cierpień młodego Wertera" przez Niemcy przetoczyła się fala samobójstw), z rozmowach z nieznajomymi, w korzystaniu z agencji towarzyskich, w grze na giełdzie albo w totolotka (czy jak się to tam nazywa), w piciu alkoholu itd. Można i trzeba z zagrożeniami walczyć ale trzeba to czynić racjonalnie (już pisałem, że racjonalne nie jest zasłanianie brzydkiego napisu na ścianie na koszt właściciela ściany przez policję, sad i UKE do spółki, tylko usunięcie napisu na koszt wandala). Pisałem też, że można to robić nie tylko konstruując nieskuteczne technicznie i niepoprawne formalnie propozycje przepisów (bo to jest wręcz przeciwskuteczne). Propozuycje? proszę bardzo:
- zobowiązać (choćby i prawem) providerów do umieszczenia w ofercie dostępu do sieci pakietu "dla nieletnich" wykorzystującego zainstalowany u providera program typu Parent Control (rząd może się postarać o dofinansowanie z UE na pokrycie kosztów programów)
- dołożyć do KK przy wszystkich artykułach które dotyczą informacji (zniesławienia, obraza uczyć religijnych itd.) możliwość nakazania właścicielowi systemu informatycznego zaprzestania udostępniania (w trybie "przepadku" bądź "zabezpieczenia") inkryminowanych treści
- nawiązać instytucjonalną współpracę z prokuratorami i policjami krajów, w których karane jest publikowanie pornografii dziecięcej tak aby zwrócenie się o pomoc prawną w sprawie udostępnianej z tych krajów pornografii dziecięcej skutkowało natychmiastowym wszczęciem postępowania w innym kraju będącym stroną umowy.
- porządnie wdrożyć do KK Konwencję o Cyberprzestępczości(i nie tylko) - (przypominam: ostatnia "cybernowelizacja" KK z 2009 roku miała cztery opinie czterech profesorów z czego cztery były negatywne (a prof. Adamski nawet nadeslał własna kontrpropozycję), oczywiście projektowana ustawa przeszła przez sejm jednogłośnie)

Mam jeszcze więcej pomysłów przytoczyć (aha: to nie jest mój program wyborczy bo tez nie jestem politykiem :))

A najśmieszniejsze jest to, że RSiUN nie pomoże na "twarda pornografię", bo jej nie zamierza blokować. nie zamierza blokować również hazardu jako takiego a jedynie hazard niemiły twórcom (mila twórcom jest gra na giełdzie, lotto, towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych itd.).

"zobowiązać (choćby i

"zobowiązać (choćby i prawem) providerów do umieszczenia w ofercie dostępu do sieci pakietu "dla nieletnich" wykorzystującego zainstalowany u providera program typu Parent Control (rząd może się postarać o dofinansowanie z UE na pokrycie kosztów programów)"

Obawiam się, że takie rozwiązanie mogłoby być droższe dla providerów niż proponowany RSiUN.
Rejestr być może będzie działał tylko na adresach IP bądź domenach, natomiast oprogramowanie typu "parent control" musi analizować treści (a przynajmniej URL-e) i działać w trybie proxy. Co przy dużym ruchu wymagałoby drogiego rozwiązania sprzętowego, żeby ruch się nie "zatykał".
Choć może ruch nie byłby duży - z polskich providerów takie rozwiązanie (płatne - Strażnik Dostępu) ma Dialog i z nieoficjalnych informacji wiem, że kupuje to ok. 5% abonentów.

RSiUN vs Parent Control

Czy aby na pewno były by różnice w kosztach systemów? Nie wydaje mi się, oba mają blokować pewne adresy. Cała różnica, to źródło tych adresów. O ile w RSiUN to będzie narzucone przez państwo o tyle w ewentualnym systemie "parent control" odpowiednie bazy może dostarczać jakaś firma trzecia (zdaje się że firmy, które zajmują się taką kontrolą treści względem adresu). I tylko baza byłaby różnicą w kosztach, ale gdyby podobny system wdrażali wszyscy ISP w Polsce, to raczej jego koszty uległy by zmniejszeniu, że nie wspomnę, że ową usługę użytkownik musiałby wykupić...

O ile ten pierwszy, narzucony przez rząd nie będzie nawet w połowie spełniaj swojej roli (no bo co to da, że zablokuje się najkrótszą drogę, skoro wszystkie objazdy będę otwarte...), a tyle ominięcie tego drugiego, było by trudniejsze (gdybym był rodzicem i korzystał z takiej usługi, to poza np stronami pornohazardem zablokował bym adresy zawierające strony proxy, czy VPNy). Oczywiście z odpowiednio determinacją i to by szło obejść - no ale jeszcze żadne zabezpieczenie nie przetrwało spotkania z ludzką pomysłowością. ;)

Istnieje rozwiązanie dla

Istnieje rozwiązanie dla ubogich - OpenDNS. Nawet w darmowej wersji oferuje blokowanie treści "dla dorosłych" + phishingu + anonymizerów. O ile pamiętam, to standardowa funkcjonalność używanego przez nich oprogramowania filtrującego (bodajże St. Bernard) jest dodatkowo rozszerzona przez ich własną bazę danych uzupełnianą przez wolontariuszy (i tam jest znacznie więcej kategorii niż tylko "dla dorosłych"). Dodatkowo użytkownik może sobie dodawać własne czarne i białe listy domen (do 500 domen w najdroższej wersji - 2000$ rocznie).
Po to, by korzystać skutecznie z tych funkcji OpenDNS, dostawca internetu musiałby tylko zapewnić przekierowanie wszelkich zapytań DNS na serwery OpenDNS.
Wady tego są jednak następujące:
- nie da się blokować URL-i (a nie domen)
- nie zabezpiecza to przed uzyskaniem dostępu po adresie IP
- nie wiem, czy usługa jest przystosowana do sytuacji, w której nagle cała Polska zaczęłaby z tego korzystać...
[przy okazji, ten niepodpisany post powyżej w wątku to też mój :)]

jest duzo prostych rozwiązań

Jeśli chcemy coś zablokować dziecku w domu (albo w szkole) albo pracownikom w firmie, to jest do tego mnóstwo rozwiązań, właściwie każdy współczesny domowy router ma taką opcję (blokowanie URL-i według czarnej listy [dostęp do czarnych list grupowanych w kategorie zazwyczaj jest za jakąś drobną opłatą abonamentową], według słów kluczowych [np. sex], blokowanie całych usług/portów itp.). Wbrew pozorom to rozwiązanie jest bardzo bardzo skuteczne, ponieważ można po prostu zablokować WSZYSTKO poza połączeniem z web proxy, które już filtruje strony nawet po treści (nawet może blokować wszystkie obrazki, w których jest za dużo różowego). Skuteczność opiera się o założenie, że dajemy dziecku albo pracownikowi po prostu okrojony Internet. Jeśli smarkacz będzie się upierał, że koniecznie musi mieć odblokowany port do SSH, to niech wyjaśni po co (mozna odblokować np. tylko dla konkretnych IP). Jeśli pracownik upiera się, że musi mieć w godzinach pracy dostęp do Naszej-Klasy, to niech wyjaśni po co (bo na przykład prześwietla w ten sposób kandydatów do pracy). Nawet FTP i POP3/IMAP nie są domyślnie potrzebne w dobie korzystania ze wszystkiego przez interfejs webowy. Ponadto, można ściśle monitorować wszystkie próby obchodzenia zabezpieczeń. To działa w sytuacji władczego nadzoru - nad małym dzieckiem albo pracownikami, którzy naprawdę nie muszą mieć dostępu do całego Internetu.

Nie zadziała to nigdy, żadnym kosztem, w sytuacji wolnych obywateli demokratycznego państwa, którzy mogą korzystać z wszelkich środków telekomunikacyjnych do realizacji swoich przyrodzonych praw człowieka. Bo albo będzie to totalitarne państwo, w którym grożą kary za same próby przebicia się przez firewall, albo nikt nigdy nie może zabronić obywatelowi łączenia się VPN z jego własnym, prywatnym serwerem kolokowanym w Holandii. Internet nie należy do rządu, a protokół TCP/IP nie jest tajemnicą państwową. Nawet jeśli rząd nakaże firmom telekomunikacyjnym wyłączyć Internet (i świadczyć obywatelom tylko okrojoną usługę www przez proxy, pod warunkiem uzyskania zezwolenia od komendanta milicji), to jest jeszcze łączność satelitarna.

pytanie o mechanizm

a czy ja twierdzę, że mozliwosci nie ma? Może i są, najwyraźniej nie ma jednak działającego mechanizmu ochrony większości użytkowników przed zagrożeniami w sieci. Jeżeli twórca internetu padł ofiarą oszustwa online, to nie da się utrzymać tezy, że wystarczą dobre chęci, żeby czuć się bezpiecznym.
Kto w takim razie odpowiada za zapewnienie podstawowego bezpieczeństwo w internecie? Kto jest odpowiedzialny za stan obecny?

a jeśli...

...obywatel wybrał się w góry w styczniu, w lakierkach i podkoszulku, wieczorem i głodny, to kto odpowiada za zapewnienie mu bezpieczeństwa i stan obecny?

no własnie

się zastanawiam jak to zagra z art. 267 KK?

w drodze z groteski do paranoi (RSiUN a art 267 i 269a KK)

No i są DNSy Goolge'a tez z funkcjami ochrony przed phishingiem. Są komercyjne programy PC które przy licencjach na setkę stanowisk kosztują jakieś 10 dolarów na stację na rok. Są rozwiązania sprzętowe obsługujące sieci na 1000 komputerów na przykład HotBrick za jedyne 5000 USD w wersji dla fast ethernetu z ponoć milionem równoczesnych połączeń z firewallem, VPNem, content fileringiem, IPSec, IDSem i co tam jeszcze kto chce). I to są zrozumiałe rzeczy: właściciel komputera chce być chroniony przed tym czy owym (zgorszeniem, phishingiem, wirusami, spamem) więc provider mu (i innym osobom, które własciciel przed swoim komputerem sadza) taką ochronę zapewnia.
Ale my nie o tym mówimy, my mówimy o rządzie, który z uporem stara się przeforsować głupi pomysł, to jest zabronić swoim obywatelom (niewolnikom?) oglądania w jednym medium czegoś, co im wolno oglądać w innych mediach (vide reklama bet-at-home widoczna w TVP w czasie ME w piłce ręcznej) . Ja bym się co najmniej zastanowił, gdyby mój pomysł skrytykowało kilka izb gospodarczych z branży, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Krajowa Rada Sądownictwa i z tuzin organizacji non-profit. Jak mówi stara mądrość "Jeśli trzech ludzi powie ci, że jesteś pijany — nie złość się, idź spać" ewentualnie "Jeśli jeden człowiek powie ci, że masz ośle uszy, nie przejmuj się, jeśli powie ci to trzech ludzi, przygotuj sobie siodło".
Czeka sytuacja, gdzie przychodzi do mnie w majestacie prawa provider, UKE, policja i sąd i informują mnie, że będą mnie za moje pieniądze dla mojego dobra chronić przed oglądaniem reklam kasyn internetowych albo przed informacjami o tym że ktoś opublikował informacje o tym jak złamać program do zarządzania moimi pieniędzmi w banku XYZ.

Dodatkowo (co właśnie wpadło mi do głowy) ta konstrukcja będzie miała jeszcze konsekwencje w połączeniu z ostatnimi popsujkami KK. Załóżmy, że zdecyduję się jednak wejść na strony zabanowanego kasyna (powiedzmy - skorzystam z VPNa do Niemiec...). I co? Popełnię przestępstwo z art 267 par 3 KK a może nawet 267 par 1 i 2 oraz 269a KK. W końcu zmuszę routery żeby obsługiwały adresy dotychczas "niedozwolone" a to już chyba zakłócenie w znacznym stopniu, czyż nie? A jeśli wyjadę w celu obejrzenia reklamy kasyna do - powiedzmy - Wielkiej Brytanii to będzie to "obejście zabezpieczeń przy użyciu innego urządzenia" w tym wypadku obejście fizyczne przy użyciu pociągu, samochodu, statku bądź samolotu. Dostaniemy w ten sposób nowe interesujące przestępstwa hackingu kolejowego, powietrznego, morskiego i drogowego (hacking pieszy nie będzie póki co penalizowany, jeśli hacker będzie wędrował boso (choć w doktrynie pojawią się sprzeczne opinie co do tego czy i ewentualnie kiedy but jest urządzeniem a Vagla opublikuje felieton "obchodzić pociągiem czy objeżdżać w butach" :) ).

nie byłoby droższe

choćby dlatego, że dotyczyłoby nie wszystkich ale tych, którzy się zdecydują (jeśli na 10 abonentów decyduje się jeden, kupuje licencję na jednego użytkownika itd). Filtrowanie IP nie ma sensu, bo na jednym IP stoi współcześnie wiele serwerów. Poza tym pisałem, że rząd mógłby (przez pieniądze z UE choćby albo ulgi podatkowe itd.) takie rozwiązania dofinansowywać. Zazwyczaj lepiej jest dozorcy dać 5 złotych żeby stał i pokazywał, która droga jest bezpieczniejsza niż postawić policjanta, żeby wchodzących na drogę niebezpieczną bił pałą po głowie. Zazwyczaj wychodzi tez suma summarum taniej. Na przykład, jeśli to rządowy RSiUN odfiltruje eBaya czy NYSE to my wszyscy zapłacimy odszkodowania z naszych podatków. Jeśli zrobi to źle skonfigurowany PC jakiegoś ISP to co najwyżej ten ISP splajtuje.

ciemniaki i kontrola rodzicielska Internetu

ciemniaków (kupują dziecku komputer, dostęp do internetu, boją się o jego "ciemne strony" ale nie kupią programu typu "parent control"

Owym ciemniakom takie filtrowanie Internetu przez rząd jest jak najbardziej na rękę. Przecież taki program trzeba kupić, zainstalować, skonfigurować komputer tak, ażeby nie dało się wyłączyć/odinstalować tego softu, a w końcu trzeba pilnować co dziecko ogląda (rozmawiać w ogóle z tym dzieckiem) i uzupełniać listę blokowanych URLi. Tymczasem duża część userów z ledwością odróżnia prawy przycisk myszy od lewego. Co więc ich obchodzi, że Kowalski nie może ściągnać np. paczek do Freebsd, jak oni mogą wszystkim pokazać że dbają o dziecko, bo strona sex.cośtam.pl u niech nie działa.

Ci "ciemniacy" mają takie

Ci "ciemniacy" mają takie same prawa jak ci, którzy sami tworzą oprogramowanie. W tym mogą się domagać regulacji, która pozwoli im i ich dzieciom na w miarę bezpieczne korzystanie z dobrodziejstw internetu.
Może trzeba było się wcześniej tym zainteresować i jakoś ich wesprzec? Ale to się nie stało, więc nieudolnie zabiera się za to rząd. I jeżeli będzie się banalizować i ignorować te potrzeby zwykłych użytkowników, to kolejne pomysły będą jeszcze bardziej radykalne. Po prostu tak jak niektórym zależy na wolności, innym zależy na bezpieczeństwie. A tych drugich jak przypuszczam jest trochę więcej...

flame war o ciemniakach :)

Z żalem trzeba stwierdzić, iż historycy, uczeni, profesorowie, duża część inteligencji dowiodła wówczas w praktyce, że nie nauczyła się niczego z doświadczeń historii, była politycznie ślepa, nie potrafiła dostrzec, gdzie leży polska racja stanu. Używając terminologii Kisielewskiego, tę naszą polską rację stanu umieli dostrzec tylko "ciemniacy", reprezentujący polityczny rozum polskiej klasy robotniczej. [...] Dobrze świadczy o politycznej mądrości narodu polskiego to, że w najbardziej przełomowym okresie swej historii nie dał posłuchu reakcji, że poszedł za głosem klasy robotniczej i jej partii, że zawierzył swoje losy tym "ciemniakom". To właśnie ci "ciemniacy" oparli politykę zagraniczną Polski na sojuszu z ZSRR i zbudowali niewzruszony fundament niepodległości naszego państwa. To polityce naszej partii Polska zawdzięcza powrót nad Odrę, Nysę i Bałtyk.. To ci "ciemniacy" wprowadzili Polskę na drogę rozwoju gospodarczego i rozwiązali podstawowe problemy bytu narodowego, z którymi przez wiele pokoleń nie mogły uporać się klasy posiadające.

Władysław Gomułka 19 marca 1968

Odbieram to z uczuciem mieszanym. Z jednej strony — współczucie dla człowieka, który się bardzo męczy swoją pozycją, do której nie jest przygotowany. Posługuje się materiałem, którego nie rozumie, wyrazami, z którymi nie jest oswojony. Wąski horyzont myślowy sprawia, że roznamiętnia się dla drobiazgów, posługuje się materiałem śmieciarskim, nie pomija niczego. Wyakcentował „rządy ciemniaków” [...] Bardzo to bolesne widowisko.

Stefan kard. Wyszyński o wystąpieniu Władysława Gomułki z 19 marca 1968.

Co to za "trzeba było"? Odnoszę wrażenie że w ramach swojej aktywności coś tam raz , czy dwa , a może nawet trzy, cztery czy pięć zrobiłem dla użytkowników w walce z zagrożeniami. Poza tym pisałem już ze sto razy, że istnieją rozwiązania zabezpieczające. Od prawnych (policja, prokuratura, przepisy KK ze szczególnym uwzględnieniem art 202 oraz 267 i nast.) po informatyczne (o których pisałem tu już tyle razy i nie tylko ja, że nawet linkować mi się nie chce).

Co z tego, że projekt był

Co z tego, że projekt był dobry, skoro most się zawalił...

Nie chcę być źle zrozumiany, ja jestem PRZECIWKO RSiUN. Po prostu drażni mnie jednostronność dyskusji, mam wrażenie, że w zapale zwalczania tego projektu, umyka fakt istnienia poważnego problemu. Twierdzenie, że każdy może sobie zabezpieczyć komputer z użyciem dostępnych narzędzi (nawet darmowych), to fikcja. Bo nie znam prawde mówiąc darmowych skutecznych all-in-one aplikacji do zabezpieczania, przeważnie darmowe są osobno firewalle, antywirusy i inne aplikacje zabezpieczające. A większość osób nie ma nawet pojęcia, że sam antywirus nie zapewni im pełnego zabezpieczenia, nie mówiąc już o konieczności wyłączenia paru rzeczy w systemie operacyjnym...

Owszem, RSiUN to również absurd, to po prostu nie będzie skuteczne i nie jest warte wprowadzania cenzury. Ale jeżeli np. podczas dzisiejszej dyskusji z premierem, na pytanie o tę przysłowiową "matkę" padnie odpowiedź "niech sobie zainstaluje antiwirusa albo nie wchodzi do internetu, jak się nie zna", to będzie to samobój ze strony "internetu". Tych pytań nie można ignorować, bo są to kwestie równie ważne, jak sprzeciw wobec cenzury. I trzeba umieć na te obawy przekonująco, prostym językiem odpowiedzieć, najlepiej nie odwołując się do abstrakcji, tylko wskazać konkretne przykłady, które będą zrozumiałe dla każdego.
W demokracji nie wystarczy mieć rację, trzeba jeszcze umieć do tych racji przekonać.

krótko tym razem

Po pierwsze mnie Pan Premier nie zaprosił więc nie będę miał okazji się wypowiadać. Po wtóre nie wiem czy licytowanie się w demagogii z zawodowym politykiem nie jest sprawą z góry przegraną :) osobiście powiedziałbym, że nie dyskutujemy o tym czy dzieci należy chronić czy nie i kto ma to robić ale o tym, że właśnie o tym należy w cywilizowany sposób dyskutować, a nie przepychać projekty ustaw pod stołem z naruszeniem zasad konsultacji społecznych (co wzbudziło protesty NGO - vide list dziesięciu) i antydatowaniem uzasadnień, bo efektem władzy jest projekt źle napisany pod względem prawnym (co zauważyła KRS) i nieskuteczny pod względem technicznym (o czym traktuje list trzech). Mógłbym dodać jeszcze, że umieszczanie kwestii technicznych aspektów dystrybucji pornografii dziecięcej w ustawie dotyczącej hazardu i zajmowanie się tym przez Ministerstwo Finansów nie wskazuje na poważne potraktowanie problemu. I dodałbym, że wierzę - choćby mając na względzie organizację spotkania - że nie jest to arogancja władzy ale wpadka przy pracy, a potwierdzeniem tej wiary będzie wycofanie obecnego projektu przez rząd i zorganizowanie normalnego procesu konsultacji społecznych, a może i debaty publicznej, której przecież krótkie pogawędki z premierem nie są w stanie zastąpić.

Ci "ciemniacy" mają takie

Ci "ciemniacy" mają takie same prawa jak ci, którzy sami tworzą oprogramowanie. W tym mogą się domagać regulacji, która pozwoli im i ich dzieciom na w miarę bezpieczne korzystanie z dobrodziejstw internetu.

I vice versa. Dlaczego mam ponosić konsekwencje tego że Kowalski nie umie zapanować nad tym co jego dzieci robią w Internecie? Jeżeli Kowalski korzysta tylko z poczty na onecie np. i chce mieć ograniczony dostęp do sieci to niech taki wybierze u lokalnego operatora. Ja płaciłem za pełny dostęp do sieci.

Po prostu tak jak niektórym zależy na wolności, innym zależy na bezpieczeństwie. A tych drugich jak przypuszczam jest trochę więcej...

A jeśli większość zacznie uważać, że np. dawanie papierosów dzieciom chroni je przed gruźlicą to rząd powinien sfinansować akcję "szlugi w przedszkolu" i aplikować wszystkim np. "Męskie"?

Maszynka do mielenia mięsa

Po raz pierwszy zabieram tu głos, ale nie zdzierżyłem. Argument z matką nie ma - jak mi się zdaje - racji bytu. Czy ta sama matka daje dzieciom obsługiwać urządzenia, które mogą zrobić im krzywdę? Pozwala wkładać palce w zatrzaskujące się drzwi, sprawdzać jak pachnie wirujące ostrze kosiarki do trawy? Zacznijmy może od uchwalenia prawa skazującego na ciężkie sankcje wynikające z niedojrzałości rodzica zaniedbującego dziecko. Dzieciak może kupić mięso w kiosku, a że w Internecie można znaleźć również mięso mielone? Można. Ale trzeba go naprawdę mocno szukać, co zauważam na podstawie własnego stażu w Sieci.

Może prawo jazdy na Internet ma jakiś sens. Może poza działaniem korumpogennym przyczyniłoby się do zmądrzenia idioty kowalskiego, który umieszcza w serwisie społecznościowym swój adres, numer telefonu, a także zdjęcie własnej gołej dupy.

Nikt nie namawia do łamania prawa, ludzie - nawet statystycznie obostrzając normy - naprawdę nie pragną szaleńczo znaleźć się na stronach pedofilskich czy nazistowskich (tak, wiem, na nazistowskich przecież według nowych przepisów będą mogli).

Warto zwrócić uwagę red. Bugalskiemu, by może zalecił matce wyciepnięcie komputera przez okno, skoro nie jest w stanie panować nad organizacją czasu swoich dzieci i ograniczyć im rozsądnie okazje do znajdywania 'rzeczy'. Może niech spyta jej również co robi, gdy dzieciak przychodzi do domu naćpany, napity, przepalony, skur...kowany (Przymusową sterylizacją dzieci - w troskliwych rodziców walnijmy, a co! ilość niechcianych ciąż zmaleje lawinowo.).

Nie mogą zaistnieć konstruktywne propozycje, gdy ludzie tworzący prawo nie wiedzą o czym mówią. Premier serio o tych pedofilach i innych? Może on w to wierzy? Nie sądzę. - Ale ludzie uwierzą. Argument z matką to populistyczna kpina z rozumu. Matka trafi każdego, podobnie jak pedofil.

Taka jest rola dziennikarza

Taka jest rola dziennikarza, by zadawać pytanie "A co z matką", gdy prowadzi program, lub w inny sposób przepytuje osobę zajmującą stanowisko w publicznej dyskusji. Sugeruję, by w tym serwisie to dostrzegać.

Inna sprawa kto i jak powinien na takie pytanie odpowiedzieć. Ja odpowiedziałem tak, jak odpowiedziałem. Z powodów, które krótko starałem się wyjaśnić powyżej.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

nie wydaje mi się aby to

nie wydaje mi się aby to było rolą dziennikarza, choć zauważyłem że wielu z nich (zwłaszcza w programach na żywo) sprowadza swoją funkcję do napuszczania dyskutantów na siebie oraz podgrzewania atmosfery przy pomocy "chwytliwych" argumentów (kilka dni temu w porannym programie TVN24 prowadzący był wielce zdziwiony brakiem zrozumienia internautów dla postulatu wytępienia pedofilii w sieci).

--
pozdrawiam
i.o.

nie bardziej populistyczny

nie bardziej populistyczny to argument, niż wielkie lamenty o cenzurze prewencyjnej czy państwie totalitarnym. Jednych nie obchodzi abstrakcyjna wolność (albo rozumieją ją inaczej), innych nie obchodzi tych pierwszych bezpieczeństwo.

Obie strony mają prawo do swojego zdania, ale żeby znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie, trzeba najpierw wysłuchać argumentów drugiej strony. A nie okopywać się w swoich poglądach i jak katarynka powtarzać veto!
A co do sankcji dla nieopowiedzialnych rodziców - są takie, za rażące zaniedbanie obowiązków wobec dziecka grozi odebranie praw rodzicielskich, grzywny a w przypadkach skrajnych nawet więzienie.
Tylko wątpie, by powszechne poparcie znalazły pomysły posadzenia połowy obywateli.

Jeżeli nie edukacja, to co?

I gospodarz tego serwisu nie potrafił dać sensownej odpowiedzi, bo mówienie w tym momencie o nieprzejrzystym systemie tworzenia prawa i konieczności edukacji w zakresie dekonstrukcji przekazu medialnego (cytuję z pamięci) to jakiś absurd.

Dlaczego absurd? Akurat nieprzejrzyste tworzenie prawa w przypadku matki nie było chyba podane jako rozwiązanie, ale edukacja rodziców to jedyna rozsądna droga. Można budować tzw. "teatr bezpieczeństwa", który będzie sprawiał nam na co dzień nieco trudności, będzie budował poczucie bezpieczeństwa jednocześnie nie wpływając pozytywnie na poziom realnego bezpieczeństwa. Można też nauczyć ludzi odróżniać wszelkiego rodzaju "zło" w sieci od zwykłych treści. Trzeba nauczyć ludzi szacować ryzyko, bo większość stosuje nieodpowiednie (w kontekście cyfrowego świata) skale oceny wiarygodności. Na razie nikt nie organizuje kursów na temat bezpieczeństwa dla zwykłych użytkowników (poza firmami produkującymi oprogramowanie AV, które uczą, że ów oprogramowanie wszystkich uchroni od wszelkiego zła).

Przez 5 lat miałem komputer z systemem Windows XP (SP2) bez żadnego antywirusa, przez ten czas ani razu nie zostałem niczym zarażony, system działał sprawnie (czas przeszły, bo zainstalowałem antywirusa). Jednocześnie w tym czasie serwisowałem komputery znajomych o podobnej konfiguracji, ale z zabezpieczeniami. Według moich spostrzeżeń, na grupie kompletnie niereprezentatywnej i w sposób nie spełniający wymogów eksperymentu naukowego, bezpieczeństwo nie zależy od środków technicznych jakie stosujemy, ale od umiejętności użytkownika.

Obecnie mamy do czynienia z masą nieprzygotowanych użytkowników, którzy zachęceni przez portale, komunikatory i namówieni przez znajomych błądzą po Internecie i uczą się na własnych błędach. Póki największą stratą jest jakieś mało używane darmowe konto mailowe, to im więcej się nauczą, tym lepiej, gorzej gdy w grę wchodzą pieniądze lub zdrowie bliskich osób. Skąd mają brać wiedzę i umiejętności? Kto ma im powiedzieć, że takiej edukacji potrzebują, aby korzystać bezpiecznie z Internetu?

Bezpieczeństwo systemu w

Bezpieczeństwo systemu w 99% przypadków zależy od ustawień domyślnych producenta. O ile użytkownik czasami może je popsuć, o tyle z pewnością nigdy ich nie poprawi.

Powszechna percepcja dziurawości Windows wynika przede wszystkim z faktu, że kolejne wersje systemu do XP SP2 oferowały domyślnie pracę na koncie administratora oraz masę pootwieranych portów. Stąd moda na różne antywirusy i firewalle osobiste, które wypełniły lukę rynkową ale poza tym generalnie bardzo spowalniają system.

Po instalacji XP SP3, pracy na koncie użytkownika nieuprzywilejowanego, włączeniu aktualizacji i używaniu SuDown antywirusa można się pozbyć bez większego ryzyka.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

Tak, ale...

w 99% domowy Windows jest instalowany w konfiguracji domyślnej lub domyślnej pirackiej z maksymalnymi uprawnieniami, bez hasła ale za to z dodatkowymi portami pootwieranymi przez różne fajansiarskie programy poinstalowane przez userów. W zabezpieczanie kompów bawią się tylko firmy. A tu nagle rząd mówi że zabezpieczy kompy wszystkim, nawet jak ktoś nie chce.

"Co ja mogę? Niech coś rząd z tym zrobi."

Nie można dać się wpędzić w dyskusję pod tytułem "a co z dziećmi?" (ang. "think of the children"). Nie da się odpowiedzieć na takie pytanie nie wpędzając się w dysputy polityczne o "przyszłość narodu". Pytanie było co najmniej nietrafione bo matka martwiąca się o "podejrzaną skrzynkę" nie będzie słuchać dyskusji o prawnych aspektach projektu rejestru.

Dyskutując zaś o prawnych aspektach projektu rejestru

Dyskutując zaś o prawnych aspektach projektu rejestru można łatwo zapomnieć, że powstał obarczony "grzechem pierworodnym" braku konsultacji społecznych, braku przejrzystości procesu legislacyjnego, na który organizacje społeczne zwracają uwagę od lat, od lat wybuchają kolejne "afery", które pokazuję wierzchołek góry lodowej prawdziwych procesów. "Lub czasopisma", "odrolnianie gruntów", czy spotkanie na cmentarzu, to elementy tego samego problemu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Myślę, że dyskutując o

Myślę, że dyskutując o "prawnych aspektach" czegokolwiek na tym serwisie dyskusja toczy się jak dyskusja lekarzy o objawach pacjenta nad którym właśnie stoją. Lekarze przypadek znają jako typowy, znany z literatury medycznej. Tylko sam zainteresowany nie rozumie, że może nie dożyje gwiazdki.

Sporo niezrozumienia jest

Sporo niezrozumienia jest chyba po obu stronach. Rząd reaguje na poczucie zagrożenia części społeczeństwa, które jets jednak realne (phishing, twarda pornografia czy hazard dostępne dla każdego, również dla dzieci).

Nie mylmy działań wizerunkowych z reagowaniem na zagrożenia. Tempo tworzenia prawa antyhazardowego wskazuje wyraźnie na wizerunkowy charakter tej akcji. Rząd chce się zaprezentować jako sprawnie reagujący, ale szybkość od dawna wskazana jest tylko przy łapaniu pcheł.

Walka z phishingiem ma sens, gdy polega na edukacji. Producenci przeglądarek wprowadzili dawniej kłódkę, od jakiegoś czasu uzupełnioną o duży zielony pasek wskazujący na poprawność certyfikatu. Banki od dawna informują, że nie wysyłają listów z prośbami o podanie PIN-ów czy haseł.
Owszem, strony są blokowane. Tyle że robią to w ciągu paru godzin wyszukiwarki oraz producenci przeglądarek na podstawie zgłoszeń P.T. Internautów.
Zwalczanie phishingu za pomocą RSiUN nie ma wielkiego sensu. Kopie stron banków wiszą online od kilku do kilkunastu godzin, często krócej niż realny czas od zgłoszenia takiej strony do zablokowania za pomocą proponowanych mechanizmów.

Pornografia? Była, jest i będzie dostępna. Wszystkich stron nie da się zablokować, należy raczej edukować. Przy czym trzeba pamiętać, że na takie strony trzeba chcieć wejść, ciężko na nie natrafić absolutnym przypadkiem, np. szukając informacji o Ministerstwie Finansów. Czynienie z niej owocu zakazanego będzie zachęcało do jej poszukiwań.

Hazard? O błędach i absurdach w ustawie penalizującej większość gier hazardowych napisano wiele. Na potrzeby tej dyskusji można wprowadzić analogię do pornografii. Czyli znów edukacja, a nie blokowanie.

Druga strona ogranicza się do krytykowania, ale jak do tej pory nie ma żadnej odpowiedzi na uzasadnione obawy części społeczeństwa. Pomysł, że każdy może zainstalować sobie sam program filtrujący można o kant kolana potluc. Nie dla tego, że jest to rozwiązanie złe - jest najlepsze, ale utopijne.

To nie jest utopia, jeśli ludzie będą wyedukowani. Owszem, to zajmuje sporo czasu, ale uczy ich nowych umiejętności. Myślenie za społeczeństwo zawsze prowadzi do totalitaryzmu.

--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
http://piotr.mikolajski.net

Czy tylko działanie wizerunkowe?

Nie mylmy działań wizerunkowych z reagowaniem na zagrożenia. Tempo tworzenia prawa antyhazardowego wskazuje wyraźnie na wizerunkowy charakter tej akcji. Rząd chce się zaprezentować jako sprawnie reagujący, ale szybkość od dawna wskazana jest tylko przy łapaniu pcheł.

Gdyby chodziło tylko o działania wizerunkowe, art 179a nie byłby chyba potrzebny. Może walka z hazardem to pretekst do rozwiązań, które i tak były planowane?

Jeżeli chodzi o szybkość, to kapitan Renault był jeszcze szybszy...

co powinna zrobić matka?

Co powinna zrobić matka (ojciec, ciocia, opiekun)?
Powiedzieć, że w filmach, które jej dziecko ogląda w tajemnicy aktorzy występują nie dla przyjemności, ale dla pieniędzy lub pod przymusem, groźbą pobicia, śmierci itp. Że ta dziewczynka z tym podstarzałym facetem może mieć w perspektywie bycie zabawką dla takich facetów do końca życia.
Tak naprawdę, aby to powiedzieć, trzeba z dzieckiem rozmawiać, a nie liczyć, że rząd je wychowa. W przypadkach skrajnych powinna nauczyć się więcej niż podstaw obsługi komputera i założyć hasło, zainstalować program parental control, albo go po prostu sprzedać na allegro. Tak naprawdę tak postawione pytanie prowadzi do wniosku, że rząd za pomocą ustaw stosowanych do wszystkich obywateli powinien wychować nasze dzieci.

a co jest "ewidentnie przestępcze"?

"będziemy reagowali wtedy, kiedy na stronach internetowych pojawiają się działania ewidentnie przestępcze"

O tym, czy dane działanie na stronach internetowych jest przestępcze, powinien decydować sąd w normalnym postępowaniu karnym (a nie jakiejś dziwacznej procedurze dotyczącej wpisywania stron do rejestru).
Ja mam niemiłe doświadczenie z donosem o rzekomych treściach pedofilskich na moich stronach internetowych. Sprawa trafiła do prokuratury, a strony zostały na jakiś czas zablokowane przez właściciela serwera, który pewnie obawiał się sam oskarżeń o współudział w rozpowszechnianiu nielegalnych materiałów. Ostatecznie prokuratura po 8 miesiącach śledztwa umorzyła je z braku znamion przestępstwa.
Teraz mam bloga na serwerze poza granicami Polski, ale obawiam się, że w przypadku takiego donosu w sytuacji, gdy weszłaby ustawa o Rejestrze Stron Niedozwolonych nie patyczkowanoby się i "na wszelki wypadek" zablokowano do niego dostęp. A ja nie mógłbym złożyć zażalenia ani wniosku o wykreślenie, bo nie mam dokumentu poświadczającego prawa do strony (korzystam z gościnności znajomego).

Poza tym pan premier chyba nie wie, że do Rejestru mają być wpisywane - i tym samym blokowane - również strony i usługi zawierające treści, których ani rozpowszechnianie, ani oglądanie nie jest wg polskiego prawa przestępstwem (np. reklamy hazardu na serwerze w Wielkiej Brytanii).

carding

A ja tak próbuję sobie łączyć fakty. ;) Może taki hazard online to łatwy sposób na zmonetyzowanie cardingu? Wykradłszy trojanem (abstrahując od komponentów propagacji wirusowej, czy rootkitowych do ukrycia się w systemie) numery karty kredytowej i może jakichś dodatkowych danych, złodziej zakłada konto do gier hazardowych online, gra ze swoim innym kontem (połączonym z jakimś prepaidem kredytowym? a może innym instrumentem finansowym z jakiegoś dzikiego zachodu w stylu Rosja ;)?) Ogrywa, wypłaca. Oczywiście to ogrywanie to nie tak, jak sobie wyobraża większość ludzi tylko jakieś zautomatyzowane boty wysyłające requesty. Nie wspominam, że numery kart kredytowych można też kupić na forach rosyjskich bez wdawania się w programowanie wirusów. Może Rycho (oczywiście znajomy znajomego) albo jakieś banki już szepnęły premierowi, że tak się robi i stąd te zapędy cenzorskie? A dziecięca pornografia na dokładkę, żeby skuteczniej przekonać plebs (albo może resztę posłów?), bo ze zdradzania zbyt wielu szczegółów systemu finansowego może nic dobrego nie przyjść?

Suwerenność

W komentarzach w tym serwisie dotyczących RSiUN pojawiają się sugestie "kto i dlaczego?" : niekompetencja/arogancja rządu, zapotrzebowanie społeczne (matki/dzieci), manipulacje służb specjalnych, przygotowania przez korporacje narzędzi do zabezpieczenia ich interesów itp.; czyli przywoływani są główni, powszechnie zdefiniowani aktorzy sceny społeczno-politycznej. Umyka jednak większości fakt, że nie chodzi tu o partykularne interesy, chęć załatwienia jakiejś sprawy "po swojemu", ale o fundamentalny proces emancypacji nowego suwerena. Bo, że status ten traci (mimo rozpaczliwych prób zaradczych) konstrukcja państwo/naród nie ulega wątpliwości. Dla jednych będzie ważne kto zajmie to miejsce: korporacje, metapaństwa w rodzaju UE, społeczeństwo obywatelskie, samoświadoma jednostka czy może ciemne siły, masoneria i służby specjalne? Dla innych (mam wrażenie, że dla Vagli niezmordowanie nawołującego do przejrzystości w procesach stanowienia prawa) nie jest najważniejsze kto wygra, ale żeby walka odbyła się na jasnych i uczciwych zasadach. Dobrze by było też, gdyby do gry włączyło się jak najwięcej uczestników (będzie przynajmniej ciekawie ;)
Projekt ustawy o RSiUN jest do tego dobrą okazją nie tylko dlatego, że głowę zaczyna podnosić tzw. "społeczność internetowa" czyli jeden z potencjalnych zrębów społeczeństwa obywatelskiego (a może i demokracji bezpośredniej [1]) ale także dlatego, iż rzeczony projekt i zamieszanie wokół niego doskonale wpisują się w zmagania o tron po konającym? królu.

Giorgio Agamben, podążając śladem odnalezionym w sporządzonej przez Otto Schmitta definicji "suwerenności" ("Suwerenem jest ten, kto określa status wyjątku"), sugeruje, że cechą określającą suwerenność jest w rzeczywistości nie tyle prawo do określania prawa, co prawo do wyjmowania spod prawa; jest to zdolność do odzierania jego podmiotów z represyjno-ochronnej powłoki prawa, mocą którego władza staje się w pełni prawdziwie suwerenna. "Suwerenność", można by powiedzieć, oznacza prawo do wydawania listów gończych, oznaczających łatwy łup dla łowców nagród. Prawdziwym (poddanym) nowoczesnego państwa - każdego nowoczesnego państwa, bez względu na porządek polityczny - jest "nagie życie", życie stale umieszczane na cienkiej linii oddzielającej przynależność od wykluczenia.

Cytat pochodzi z: Zygmunt Bauman "Społeczeństwo w stanie oblężenia", Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006, str. 9, podkreślenia moje.

[1] nie mylić z "wyborami przez internet".

spróbujmy inaczej

...spojrzeć na problem.

Jednym z podstawowych założeń umowy społecznej, jest to, że rządy nie powinny mieszać się tam, gdzie nie są potrzebne, czyli gdzie obywatele sami sobie są w stanie poradzić. Innymi słowy - powinny ograniczać się do problemów, które przerastają możliwości danej grupy. Na przykład bezpieczeństwo, polityka zagraniczna etc.

Wiąże się to też z odpowiedzialnością, która musi być powiązana z władzą. Czyli jeżeli np. mówimy, że rząd nie powinien się wtrącać w daną sferę, np. edukację, to bierzemy na siebie odpowiedzialność za jej działanie, prawda?

Gdzie w takim razie są skuteczne mechanizmy przeciwdziałania zagrożeniom w sieci? Skuteczne, czyli realnie dostępne dla każdego, niezależnie od zasobności portfela czy kompetencji? Ja takich mechanizmów nie widzę, więc hipokryzją jest nagły płacz, że rządy zaczęły się tym problemem zajmować.
Jeżeli jest tak, że społeczność internetu sama jest sobie w stanie zorganizować reguły jego funkcjonowania (a obecnie ta społeczność to nie tylko koderzy, ale też zwykłu użyszkodnik), które zapewniają poszanowanie praw i elementarne bezpieczeństwo, to ja mówię Sprawdzam! - gdzie są te mechanizmy? Bo problem od kilku lat narasta, a niewiele się zmieniło.
Każdy kto odwołuje się do modelu społeczeństwa obywatelskiego czy liberalnej demokracji, powinien pamiętać, że wiąże się to nie tylko z prawami, ale i obowiązkami.

spróbujmy...

Mechanizmy są w najbliższym sklepie komputerowym. Trzeba wydać jakieś 200 zł na porządny program typu internet security i program typu Parent Control. Podobnie jak jeżdżąc autem trzeba wydawać na nowe opony, świece, wymieniać olej i akumulator. Podobnie jak idąc w góry trzeba mieć dobre buty i ciepłe ubranie, a przechodząc przez ulicę, choćby i na pasach, dobrze się rozejrzeć. A żeby mieszkać w domu trzeba płacić za prąd, wodę, gaz, ścieki czy wywóz śmieci. Dlaczego rząd nie wprowadza karty pieszego albo nie instaluje przed wszystkimi przejściami progów zwalniających, świateł i fotoradarów albo nie niweluje gór? Bo zadaniem rządu nie jest minimalizacja ryzyka per fas et nefas przy założeniu że niewolnicy obywatele sa niepoczytalnymi głupcami. Już nie mówię, ze RSiUN będzie elementem infrastruktury krytycznej, że udany atak (przez dopisanie adresów) może sparaliżować znaczą część gospodarki kraju (czy ktokolwiek robi analiz ryzyka przed zgłoszeniem projektu legislacyjnego?)

No właśnie!

Gdzie są mechanizmy, które uchronią mnie przed kradzieżą samochodu? Gdzie są mechanizmy, które uchronią moje dzieci (nie mówię, że siedzą z tyłu, bo ich jeszcze nie mam) przed pedofilami? Gdzie wreszcie są mechanizmy, które ochronią mnie przed oszustami chcącymi wyłudzić ode mnie pieniądze? Odpowiedź jest banalna: dokładnie tam, gdzie mechanizmy mające mnie ochronić przed niebezpieczeństwami w Internecie.

Jest masa przepisów, które egzekwowane, działają poprawnie. Jak widać m.in. tutaj, nie potrzeba jakiegoś dodatkowego supermechanizmu do łapania pedofilów. Nie potrzeba większego mętlika w przepisach. Wystarczy sprawniejsze wykorzystywanie dostępnych przepisów i mechanizmów oraz edukacja użytkowników. Dopiero, gdy dostępne środki zostaną wyczerpane, można mówić o rozszerzaniu uprawnień i wprowadzaniu dodatkowych zakazów. Odpowiedzialny za swoje czyny powinien być właśnie użytkownik.

państwo a prywatność

Czyli jeżeli np. mówimy, że rząd nie powinien się wtrącać w daną sferę, np. edukację, to bierzemy na siebie odpowiedzialność za jej działanie, prawda?

Tak. ja biorę odpowiedzialność za to. Jeśli chcę i mnie stać to idę/posyłam dziecko do szkoły prywatnej. Państwo ma mi zapewnić dostęp do jakiejkolwiek szkoły, gdy nie stać mnie na prywatną, a nie zapewnić dostęp do jedynie słusznej i zakazać chodzenia do prywatnej. Państwo może jedynie skontrolować szkołę prywatną pod względem poziomu i programu nauczania - czy świadectwo takiej szkoły nie poświadcza nieprawdy.

Gdzie w takim razie są skuteczne mechanizmy przeciwdziałania zagrożeniom w sieci? Skuteczne, czyli realnie dostępne dla każdego, niezależnie od zasobności portfela czy kompetencji? Ja takich mechanizmów nie widzę, więc hipokryzją jest nagły płacz, że rządy zaczęły się tym problemem zajmować.

Ale ja posiadam kompetencje, tudzież wiedzę ogólną i nie wchodzę na wymienione w RSIUN strony, nie emocjonuję się nagimi nastolatkami ani Wąsikiem, i nie obstawiam w sieci. Więc jak ktoś nie umie nie wchodzić na strony z foto gwałconych dzieci (jak gwałcą dorosłego to jest ok?) to niech wyciągnie rękę do państwa. Niech państwo zmusi providera Inetu żeby on zapewnił mu okrojony Internet za jego pieniądze. Ale niech nie zmusza każdego do użycia okrojonej wersji Sieci, ponoszenia kosztów jej okrawania i niech reguły jej okrajania będą przejrzyste, a nie zależne widzimisę jakichś urzędników.

Gdzie w takim razie są

Gdzie w takim razie są skuteczne mechanizmy przeciwdziałania zagrożeniom w sieci?

Ale o jakim zagrożeniu mówimy? Dla kogo? Kto ma go chronić? Czy jest taka potrzeba? Na ile jest to wykonalne? Do tej pory nikt z rządu nie pytał społeczeństwa o to, jaka forma ochrony będzie dopuszczalna.

Problemem nie jest brak mechanizmów (bo takie istnieją) tylko brak jakiejkolwiek dyskusji społecznej na ten temat przed publikacją projektu.

Sprawdzam! - gdzie są te mechanizmy?

Oto niektóre z nich:

mechanizmy raz jeszcze

Nie chodzi o taki czy inny program szyfrujący. Mechanizm ma zapewnić konkretną ochronę wszystkim (a przynamjniej większości dzieci). Np. mogą to być wysokie kary dla rodziców, którzy dzieci nieupilnują. Albo bialo-czerwony wielki firewall, na wzór chiński. Albo powszechna skuteczna edukacja o zagrożeniach. Albo kurator dla każdego dziecka. Pomysłów może być wiele, lepszych, gorszych - i każdy będzie miał swój koszt, czy to w brzęczącej monecie (z naszych portfeli albo podatków) czy to np. w ograniczeniu pewnych wolności.

Do tej pory takiego mechanizmu nie ma i społeczność internetu nie potrafiła go wypracować - co wiele osób przyznaje. Dlatego nie rozumiem zdziwienia, że w zaczęły się tym interesować rządy. Uwalenie RSUiN niczego tutaj nie zmieni, prędzej czy później pojawi się kolejny równie idiotyczny projekt. Tak samo jak nic nie zmieniłby RSUiN jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, odchudziłby tylko nasze portfele.

Ale jeżeli internet ma pozostać w dużej części autonomiczny od państwa, to muszą powstać mechanizmy radzenia sobie z nadużyciami w internecie. Inaczej mrzonką jest sądzić, że państwo nie zacznie regulować mniej lub bardziej udanie tej sfery.

zagrożenie, ryzyko, ochorna

Żeby mówić o ochronie trzeba ustalić o jakich zagrożeniach mówimy, oszacować ryzyko i zastanowić się co z nim robić (akceptować, omijać, eksternalizować, mitygować). Czy zagrożeniem, któremu ma RSiUN zapobiegać jest obejrzenie przez nieletniego pornografii dziecięcej? A to już pornografia "zwykła" powinna być dla nieletniego dostępna, mimo że KK w art 202 par 2 penalizuje prezentowanie treści pornograficznych małoletniemu poniżej 15 roku życia? A co jest groźnego w oglądaniu reklam na przykład takich ?
(Uwaga Vagla - po wejściu w życie ustawy antyhazardowej drugiej należy powyższy link do stron Wisły Kraków wyciąć pod rygorem trafienia do RSiUN)
Pytanie czy np następny rząd korzystając z dostępnej infrastruktury nie uzna, ze takie obrazki na przykład też nie są dobre, moralne i budujące i należy dzieci przed nimi chronić? A jeśli nie takie to może chociaż takie strony na których przedstawiona jest scena, co do której bądź co bądź zapadł prawomocny wyrok sądowy?

Oczywiście jestem jak najbardziej za tym, żeby państwo (państwa) szybko, sprawnie i skutecznie zwalczały przestępczość zarówno w realu jak i w necie a nawet jej zapobiegały, tyle, że RSiUN nie będzie w tej mierze skuteczny za to będzie kosztowny. Państwo powinno łapać i karać przestępców, jeszcze lepiej żeby zapobiegało popełnieniu przestępstw, ale stawianie (cokolwiek dziurawych) parawanów zasłaniających skutki przestępstw (i nieprzestępstw przy okazji) to nie jest ani jedno ani drugie.

alternatywne znakowanie stron - kompromis rządowo-internetowy?

nt blokowania i "wypaczeń" było już chyba wszystko

może rozwiązaniem kompromisowym, tak wiem nie do końca skutecznym (wg MSWiA, MinFin),
jest przyjęcie OZNAKOWANIA stron i ich podstron wg kryteriów
zbliżonych do znakowania:
1. gier tj PEGI (Pan European Game Information)
2. w TV: Obecnie stacje telewizyjne stosują znaki zgodne z rozporządzeniem KRRiTv z dn. 23 czerwca 2005 roku. Wzór symboli graficznych oraz warunki kwalifikowania audycji i innych przekazów określają załączniki do tego rozporządzenia
???

W ramach projektu "Systemy Oznakowania Produktów Audiowizualnych", który realizowany jest przez Akademię Promocji Filmu prowadzona jest kampania:
na rzecz oznakowania gier komputerowych, filmów i programów telewizyjnych oraz zapewnienia młodym użytkownikom bezpieczeństwa w sieci.

moim zdaniem rozszerzenie go o porno, hazard, cyber-crime to łatwiejsze niż restrykcje anty-obywatelskie i "knebel"/RSiUN

wyrażone podczas konferencji w IX 2009 stanowisko Biura Rzecznika Praw Dziecka w którym uznał on za:

"konieczne podejmowanie wspólnych działań administracji publicznej oraz instytucji w celu zagwarantowania dzieciom bezpieczeństwa w korzystaniu ze środków masowego przekazu" (...)Rzecznik szczególną uwagę zwrócił na: "nieudolność przepisów, które zobowiązywałyby producentów i dystrybutorów filmów kinowych do przyporządkowania filmom kategorii wiekowych "

z innych istotnych podczas konferencji wypowiedzi wynika, że:

Dagmara Krzesińska, koordynatorka projektów społecznych firmy UPC, podkreśliła ona konieczność uświadamiania nie tylko małoletnich, ale również ich opiekunów, gdyż, co potwierdza wiele publikacji, sama edukacja dzieci nie przynosi rezultatu, jeżeli rodzice nie są odpowiednio wyedukowani. Stąd też mając na uwadze powszechny dostęp do Internetu i treści w nim zawartych musimy nauczyć nasze dzieci mądrze wybierać.

Poparcia realizowanemu projektowi udzielił także Roman Łuczkowski z Rady Etyki Mediów. W krótkim podsumowaniu, odniósł się do absurdów polskiej rzeczywistości medialnej podkreślając, że wydawcom, zwłaszcza komercyjnym zupełnie nie zależy na jakości przekazywanych treści, zależy natomiast na tym, jak dany materiał się sprzeda.

źródło info

To ja przypomnę

To ja przypomnę krótką historię w trzech aktach:

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

możliwość "wylania dziecka z kąpielą" jest zawsze

czuje się "historycznie" wprowadzony -dziękuję Piotrze.

uczucie jest o tyle "dziwne" że wobec tamtych zamiarów i projektów, obecne projekty rzeczywiście przekraczają barierę dyktatorskich zapędów, a dotychczas tkwiłem w przekonaniu, że w propartyjnym sprawowaniu władzy i stanowieniu prawa przewodziły inne ugrupowania niż obecne :(

PEGI jest systemem

PEGI jest systemem dobrowolnym, a też jest krytykowany. Gier powstają co roku powiedzmy tysiące, podczas kiedy stron internetowych powstaje kilka rzędów wielkości więcej. PEGI to też koszty dla wydawcy, przy koszcie wydania mainstreamowej gry to nie jest dużo, ale już np. gry niezależne nawet nie starają się o uzyskanie certyfikacji.
Dodatkowo dochodzi problem co z treściami tworzonymi przez użytkowników? Problem ujawnił się na przykład przy PEGI Online, który niemal zupełnie nie został wdrożony przez branżę, a z drugiej strony jego skuteczność też jest bardzo nisko oceniana.
Podobna dyskusja była w UK rok temu, przy okazji propozycji nadawania ratingu przez BBFC. A od tego czasu nastąpił wręcz wysyp gier (np. gierki casual), co spowodowało, że proporcja kosztów ratingu do ogólnego kosztu publikacji uległa jeszcze pogorszeniu.
Czyli podsumowując, pomysł może i dobry, tylko nierealistyczny...

oznakowanie wiekowe

Ale przecież takie oznakowanie już istnieje, co prawda z reguły jest wprowadzone przez strony same od siebie a nie przez odgórne rozporządzenie, ale istnieje.

Na stronach z treściami dla osób pełnoletnich (nie tylko erotyką, ale np ze zdjęciami z wypadków) z reguły jest komunikat, że by wejść dalej trzeba kliknąć OK, na info o tym, że ma się ukończony odpowiedni wiek (nie zawsze to jest 18 lat, kiedyś spotkałem się z informacją, że 18 na świecie, ale 21 jeśli jest się z niektórych stanów USA), lub opisane że dalej będę pewnego rodzaju materiały, które mogą wywołać określone reakcje.

Na różnych stronach istnieje możliwość zaznaczenia, iż np Awatar użytkownika może być uznany za "obraźliwy" i nie wyświetli się osobą, które mają zaznaczone by takich nie wyświetlać.

Na jeszcze innych serwisach, jest informacja, że np dany materiał został oznaczony (przez moderatorów, lub użytkowników), jako kontrowersyjny/brutalny czy jeszcze inne określenie i by go zobaczyć trzeba albo potwierdzić wiek, albo wyrazić chęć obejrzenia materiału. (Mechanizmy takie można zobaczyć np na youtubie, czy jeomonsterze.)

Jak widać, internet sam w sobie stworzył mechanizmy obronne, w internecie można znaleźć wszystko, ale bardzo trudno jest dostać się do treści, których nie chce się zobaczyć, przez przypadek. Tymczasem RSiUN (który został przynajmniej odroczony) chce zablokować wejście komuś kto chce. A skoro ktoś chce, to takie prowizoryczne blokowanie lub oznaczanie zawsze obejdzie...

Nie chodzi o taki czy inny

Nie chodzi o taki czy inny program szyfrujący. Mechanizm ma zapewnić konkretną ochronę wszystkim (a przynamjniej większości dzieci). Np. mogą to być wysokie kary dla rodziców, którzy dzieci nieupilnują. Albo bialo-czerwony wielki firewall, na wzór chiński. Albo powszechna skuteczna edukacja o zagrożeniach. Albo kurator dla każdego dziecka.

Jeśli życzeniem obywateli jest odcięcie się od internetu (na rzecz młodego pokoleniu) wtedy taka będzie wola narodu, ale tej woli, o ile mi wiadomo, żadna istotna grupa społeczna nie wyraziła.

Co więcej, najgłośniejsze do tej pory są głosy przeciw RSUiN. Dlaczego więc, rząd forsuje taki projekt który jednocześnie nie przebył konsultacji społecznych oraz został zakwestionowany nie tylko przez tzw. plebs, ale i negatywnie zaopiniowany przez Krajowa Rada Sądownictwa oraz tuzin innych organizacji.

Do tej pory takiego mechanizmu nie ma i społeczność internetu nie potrafiła go wypracować - co wiele osób przyznaje.

Bardzo prosiłbym o wskazanie wypowiedzi tych osób. Mechanizmy do zgłaszania nadużyć istnieją (te które wymieniłem to tylko przykłady nie angażujące bezpośrednio organów ścigania). Materiały niezgodne z prawem (np. podrobione strony bankowe) są zdejmowane w przeciągu kilkunastu godzin. Proszę wysłuchać nagrania ze spotkania w kancelarii prezydenta (podlinkowanego w komentarzach artykułu Wydaje się, że rząd nie "wyrzuci do kosza" Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych). Wypowiadają się tam osoby o wiele lepiej wykwalifikowane w tej kwestii ode mnie.

Powtarzam. Mechanizmy istnieją, a te nadużycia, z którymi sobie nie są w stanie sobie poradzić, wymagałyby odcięcia się państwa od internetu albo absolutnej globalizacji systemu prawnego.

Wszystkie te problemy były omawiane wielokrotnie na łamach tego serwisu.

Tak czytam i przychodzi mi do głowy takie pytanie...

Czy istnieje taka możliwość, że obywatel przekaże oświadczenie na piśmie, potwierdzone notarialnie.. ja wiem.. komu? Rządowi na ten przykład? Że: nie życzy sobie ochrony żadnych swoich interesów, i że sam się ochroni? I wówczas państwo się od niego odstosunkowuje w zamian za płacone podatki?

Jeśli jakaś część społeczeństwa boi się hazardu (osobiście nie napotkałem nikogo takiego), albo pedofilii (prawie 20 lat jestem w Internecie i nie napotkałem pedofila póki co), albo kosmitów, albo czegoś tam jeszcze.. to dlaczego niby ja, mam ponosić odpowiedzialność za czyjeś tam fobie? Wszak od fobii i leczenia z nich są odpowiedni specjaliści - np. psychoterapeuci. Ja nie mam fobii i nie mam zamiaru bać się złych treści w sieci. Dlatego chciałbym się dowiedzieć, jak mogę się "wyłączyć" spod ochrony takiego np. Pana Premiera (inaczej niż wyjeżdżając gdzieś na dalekie wyspy, gdzie nie ma żadnego rządu, który pragnąłby mnie bronić przed urojeniami jakichś grupek społecznych, których nikt z nas nie widział tak na dobrą sprawę...). :(

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>